Święty Ojciec Pio – Cudotwórca. Rozdział siódmy

Sekret, tajemnica i przesłanie ojca Pio

Jednym z najbardziej zdumiewających zjawisk, jakich doświadczył Kościół katolicki we współczesnych nam czasach była stygmatyzacja franciszkańskiego zakonnika – kapucyna, ojca Pio z Pietrelciny. Ojciec Pio, jedyny kapłan w historii Kościoła, który otrzymał mistyczny dar ran Chrystusowych, przez ponad pięćdziesiąt lat w niezwykle sugestywny sposób świadczył swoim życiem o prawdzie Chrystusa Ukrzyżowanego i Ewangelii. Duchowe przesłanie, jakie niesie z sobą życie ojca Pio objaśnia w przytoczonym tekście nieżyjący już arcybiskup Neapolu, Jego Eminencja Corrado kardynał Ursi. Poniższy rozdział jest urywkiem przemówienia, jakie kardynał Ursi wygłosił w 1971 roku w San Giovanni Rotondo, miejscu, w którym ojciec Pio spędził większość życia i gdzie umarł w roku 1968, mając 81 lat.

Przez wieki Bóg posyłał pewnych ludzi, aby z mocą głosili swym życiem wezwanie, jakie Bóg kieruje do swojego ludu. Tacy ludzie noszą w sobie jakieś podobieństwo do Chrystusa, Zbawiciela i Odnowiciela świata. W naszych czasach Bóg posłał ojca Pio. Na nim odcisnął wizerunek Chrystusa dla ludzi naszego wieku i zaiste to ciche, lecz jakąż mające w sobie energię świadectwo wstrząsało przez pięćdziesiąt lat sumieniem świata. Przesłanie ojca Pio odzywało się nieodparcie echem w każdym kraju na Ziemi, a teraz, po jego śmierci, to przesłanie nadal płynie w świat, sięgając może jeszcze nawet głębiej do naszych dusz.

Cóż zatem chce nam powiedzieć ojciec Pio? Po pierwsze, chciałby, abyśmy, poprzez widoczne na jego ciele stygmaty, zaczęli kontemplować i odczuli w sobie tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Abyśmy dostrzegli, jaką chwałę odbiera Bóg poprzez tę tajemnicę i żeby dane nam było zrozumieć, na czym polega Boży plan zbawienia. Przez całe swe życie ojciec Pio przeżywał tajemnicę Krzyża, był człowiekiem, który cierpiał, płakał i był ukrzyżowany jak Chrystus, jak jego Mistrz znosił, z poddaniem się i ze spokojem liczne cierpienia, poniżenie, zdrady i niezrozumienie, wszystko w imię posłuszeństwa Bogu „aż do śmierci”. Nie tylko zresztą ludzie, ale też i demony dostarczały ojcu Pio fizycznych i duchowych cierpień.

Każdego wieczoru z wszystkich stron świata płynęły ku niemu skutki grzechu – moralny nieporządek, cierpienia, rozpacz i krzyk o pomoc, w postaci nieprzeliczonych rzesz penitentów, oblegających jego konfesjonał. Stygmaty, które powodowały fizyczny ból w dłoniach, stopach, boku i prawym ramieniu ojca Pio były zewnętrznymi znakami jego wewnętrznego ukrzyżowania, znakami zesłanymi przez Boga, niewynikającymi z jakichkolwiek przyczyn naturalnych.

Ojciec Pio ukazuje nam także Zmartwychwstanie i to nie tylko poprzez swoje czyste życie, które zaiste sprawiało wrażenie anielskiego! Ojciec gwardian z klasztoru ojca Pio nie dalej jak wczoraj wieczorem opowiadał mi, że wkrótce po tym, jak „ojciec Pio odszedł z tego świata do Ojca” jego ciało błyszczało światłem, stygmaty zniknęły, tkanki jakby odnowiły się, tak że skóra zdawała się świeża i gładka. Czyż nie jest to znakiem zmartwychwstania? Według świętego Pawła wszyscy po zmartwychwstaniu będziemy „nowym stworzeniem” i zgodnie ze słowami samego Chrystusa (Mt 22, 30) będziemy już na zawsze młodzi, nieśmiertelni, niezdolni do cierpienia i bez jakiejkolwiek ułomności.

Ojciec Pio miał, tak jak Chrystus, cierpieć w swoim ciele po to, aby zniszczyć zło i cierpienia współczesnego świata, a jednak, tuż po śmierci, jego ciało, w miejscach dotkniętych tajemniczymi ranami odnowiło się, aby ukazać pewność zmartwychwstania i odnowienia ludzkości w dniu ostatecznym. Rany te potwierdzały również specjalną misję, jaką otrzymał od Boga ojciec Pio, dla dobra braci i ich wezwania do zbawienia.

Po drugie, ojciec Pio, w niezwykły i bardzo skuteczny sposób głosił osobiste nawrócenie, jakie odbywa się poprzez sakrament pokuty. Myślę, że nie mylę się sądząc i że podobnego zdania są również inni biskupi, księża i ludzie świeccy – wszyscy bowiem jesteśmy wezwani do tego, aby odcyfrowywać to wyzwanie, jakie Bóg nam rzucił poprzez ojca Pio – gdy powiem, iż prawdopodobnie ten kapucyn ukazał, że nawrócenie, według drogi opisanej przez Jezusa w Jego modlitwie podczas Ostatniej Wieczerzy oraz w Liście świętego Pawła Apostoła do Efezjan jest bardziej zrozumiałe, przekonujące i atrakcyjne niż powszechnie sądzono. To dla służenia nawróceniu ojciec Pio w ciągu całego swego życia był dosłownie przybity do konfesjonału. Posługa konfesjonału, tak niezwykle istotna, była mu szczególnie bliska, bardziej nawet niż modlitwy, pokuty, czy cuda.

Prawie wszyscy ludzie, przybywający z najróżniejszych miejsc na kuli ziemskiej chcieli raczej wyspowiadać się u ojca Pio, a nie prosić o łaski i cuda. Dla spełnienia tego marzenia znosili trudy wyczerpujących podróży i długiego oczekiwania na swoją kolej w San Giovanni Rotondo. A przecież spowiedź u ojca Pio nie była wcale rzeczą lekką i przyjemną. Sakrament spowiedzi w wydaniu ojca Pio nie miał nic wspólnego z pobożną lekkomyślnością, którą się lekceważy, był raczej czymś dokładnie przeciwnym – szczególnie w przypadku, gdy penitent był nieszczery lub nieskory do otwarcia swojego serca na pokutę i zmianę sposobu życia.

W jego konfesjonale Boża łaska dosięgała jedynie tego, kto przyjmował Boże światło, gotów był do pokuty za grzechy, do tego, aby umrzeć i na nowo zmartwychwstać. Jeśli bowiem sakrament pokuty jest odnowieniem chrztu świętego – sakramentu, który sam w sobie jest niepowtarzalny – to również tak, jak sakrament chrztu, zanurza grzesznego człowieka w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Jaki jednak pożytek ze spowiedzi może odnieść grzesznik, który nie zamierza umrzeć dla grzechu, aby odrodzić się dla Bożego życia w pełni miłości wobec Niebieskiego Ojca oraz swych braci i sióstr, tu, na ziemi? Pragnienie takiej śmierci dla zła i odrodzenia do życia z Bogiem rozpala w sercu grzesznika sam Duch Święty, aby poprowadzić człowieka do bardziej świadomego, odpowiedzialnego i sensownego życia we wspólnocie Kościoła.

Czy spowiedź u ojca Pio różniła się bardzo od tej u innych spowiedników? W swojej istocie nie odbiegała wcale od innych. Ojciec Pio miał jednak szczególny dar do tej posługi, łaskę penetrowania ludzkiego sumienia, po to, aby pobudzić i wspomóc penitenta we wznoszeniu się ku łasce Bożej, co następnie owocowało pokornym wyznaniem win, szczerą skruchą i nadzieją na uwolnienie z sideł grzechu. Ojciec Pio potrafił doprowadzać ludzi – czasem bardzo szorstko, poprzez odmówienie rozgrzeszenia w sposób, który wstrząsał nawet najtwardszymi sercami – do tego, by umarli i zmartwychwstali, po to, żeby odmienić swoje życie. Wiele znamy przypadków takich niezwykłych nawróceń.

Czy naprawdę działał cuda? Miał dar bilokacji? Czy rzeczywiście umiał rozróżniać duchy i przepowiedzieć przyszłość? A jeśli tak, co znaczyły te dary? Nie do nas należy wypowiadanie się na temat autentyczności tego, co słyszymy, chociaż fakty są faktami i nie jest je tak łatwo podważyć. Tym niemniej, jeśli ojciec Pio faktycznie dokonywał wszystkich tych niezwykłości, będących narzędziem Bożej miłości, te opatrznościowe środki służyć miały zapewnieniu skuteczności posługi jednania ludzi z Bogiem, posługi, której ojciec Pio oddawał się z całym poddaniem.

Jakże wyraźnie widać tu miłość Boga, szukającego pojednania z grzesznikiem, szczególnie tym najbardziej zatwardziałym, który w żaden inny sposób nie daje się dotknąć promieniowi Bożej łaski, aby doprowadzić go do duchowego oczyszczenia, powtórnych narodzin i odzyskania największej możliwej wolności – wolności dzieci Bożych.

Dobrowolne umartwienia ojca Pio były środkami służącymi do jego duchowego wzrostu i oczyszczenia, w dążeniu do doskonałości, ale przecież, dzięki nim, mógł jednocześnie być tym kanałem, przez który Boża łaska płynęła również w kierunku grzeszników. Dzięki nim mógł widzieć szczegóły Bożych planów, jak i spoglądać w głąb sumień, niejednokrotnie zamotanych, powykrzywianych czy wręcz całkiem przed nim zamkniętych. Jezus powiedział przecież: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8).

Jego długie modlitwy, szczególnie nocne, pozwalały na pozostawanie w nieustannym kontakcie i żywym dialogu z Bogiem, na kształt kwiatu, który pod wpływem słońca, karmiąc się nim, wystrzela wysoko w górę. To w czasie modlitwy ojciec Pio rozmawiał z Bogiem na temat zbawienia swoich penitentów i przygotowywał się do stawiania czoła grzesznikom i szatanowi. Wszystko czym był, co otrzymał od Boga i co zrobił dobrego, wyrażało się w jego posłudze w konfesjonale. To tam miały miejsce wstrząsające nawrócenia do Boga i drugiego człowieka, otwierające drogę do odnowienia życia chrześcijańskiego w tak wielu rodzinach i tym samym, w całym społeczeństwie.

Głęboko wierzę, że w tym niezwykłym obrazie konfesjonału ojca Pio, do którego nieprzerwanym strumieniem płynęły rzesze ludzi, Bóg chciał przestrzec przed niewłaściwym rozumieniem głoszonego przez ojców soborowych aggiornamento w odniesieniu do sakramentu pokuty. Niestety, wielu duchownych i świeckich, mylnie interpretując naukę soboru, z niezwykłą zapalczywością atakuje ten sakrament, używając przy tym argumentacji, która przeciwstawia się katolickiej nauce o grzechu i usprawiedliwieniu. Naprawdę, tyle dusz zostało zwiedzionych na manowce, tak wiele konfesjonałów opuszczonych, zarówno przez spowiadających, jak i penitentów, że myśl o długofalowych skutkach tego procesu daje podstawy do głębokiego niepokoju.

Czy Bóg wysłucha ojca Pio, który teraz w niebie modli się, przede wszystkim za księży, którzy spełniają posługę konfesjonału? To do nas, którym powierzono misję Kościoła, należy trud zgłębienia tajemnicy ojca Pio i głoszenie jego przesłania. Misja Kościoła sprowadza się bowiem do pokazania grzesznemu człowiekowi drogi ocalenia i odniesienia ostatecznego zwycięstwa nad złem zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym.

Po trzecie, życie ojca Pio ukazuje nam Mszę Świętą. Odprawianie Mszy Świętej było dla niego źródłem światła, siły, posileniem w katorżniczym trudzie, podejmowanym nieustannie dla ocalenia grzeszników. Można powiedzieć, że ojciec Pio żył z i poprzez Mszę Świętą. Pomimo tego, że odprawiane przez niego Msze były tak długie, wierni tłumnie, jeszcze przed wschodem słońca, przybywali do kościoła, ażeby w nich uczestniczyć. Nie przejawiali znużenia, ponieważ czuli, że dotykają tajemnicy Boga, gdy patrzyli na cierpiącą, przemienioną twarz celebransa, który zdawał się być wraz z Chrystusem przybity do ołtarza.

Całe życie ojca Pio było nieustanną ofiarą. Przez długie lata żył w zamknięciu, w maleńkim klasztorze – bez podróży, bez możliwości głoszenia Słowa Bożego, ani sprawowania jakichkolwiek, poza Mszą Świętą, świętych czynności, pozbawiony słowa pocieszenia czy ulgi w cierpieniach. Różnorodność sprawowanych czynności daje przecież wytchnienie, a niektóre święte posługi są źródłem pociechy. Ale dla ojca Pio zostały tylko te pełne monotonii, wymagające trudu i nieraz niosące ze sobą gorycz. Przez niezliczone dni i godziny siedział w konfesjonale, oblegany przez tłumy, które łatwo dawały się unieść histerycznemu fanatyzmowi, fanatyzmowi, który ranił i raził ojca Pio w sposób, który nie zawsze potrafił ukryć. A jednak nikt nigdy nie wsławił się owocniejszym apostolatem. Ojciec Pio sprowadził setki tysięcy ludzi z powrotem do Boga, zainspirował powstanie, nie tylko w całych Włoszech, ale na całym świecie, licznych ośrodków modlitwy i ofiary dobrowolnego cierpienia, odbudował te rodziny, parafie i wspólnoty religijne, gdzie wcześniej rozpleniało się zło, przywiódł do Chrystusa naukowców, artystów i polityków, natchnął nowym duchem i ukazał nowe perspektywy szpitalom, poprzez budowę tego, który nazwał Domem Ulgi w Cierpieniu.

Jego milczenie, tak pełne Boga i oddanie się bez reszty posłudze w konfesjonale były formą głoszenia Słowa i dziełem apostolskim. Chociaż świadczył o Chrystusie w ciszy, jego przesłanie miało niezwykłą moc oddziaływania. Oby zachęciło ono do refl eksji tych, którzy sądzą, że skuteczny apostolat przejawia się prawie wyłącznie w nieustającej aktywności, dobrej organizacji, posiadanych środkach materialnych, a niedoceniają znaczenia życia wewnętrznego, modlitwy, pokory, posłuszeństwa i ofiary w apostolskiej posłudze. Prawdą jest, że słowa, organizacje, środki itp. są użyteczne, ale sednem każdego apostolatu jest „bycie świadkiem”, co sprowadza się do posiadania w sobie Ducha Bożego i promieniowanie Nim na innych ludzi. Jezus powiedział: „Będziecie moimi świadkami… aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8), zaświadczył też o Ojcu (1 Tm 6, 13), tak jak Duch Święty będzie świadczył o Chrystusie (J 15, 26). Dzisiejszy apostolat jest zbyt nastawiony na nieustającą aktywność, przez co apostoł naraża się na niebezpieczeństwo zaspakajania swej ludzkiej próżności wskutek wycofania się z osobistego i ukrytego dialogu z Bogiem. Trzeba nam powtórzyć za Charlesem Foucauldem to, co ojciec Pio czuł i przekazywał: „musimy naszym całym życiem głosić Ewangelię”.

Ojciec Pio całym swoim życiem przeżywał mękę Jezusa Chrystusa, ukazywał ją podczas celebracji Mszy Świętej i przelewał ją w dusze wiernych, odnawiając serca, rodziny i społeczeństwa. Taki jest sekret, tajemnica i przesłanie ojca Pio. Czy odpowiemy na to wezwanie? Czy damy się porwać i pozwolimy mu się prowadzić na drodze do głębokiej odnowy chrześcijaństwa? (1)

Jego Eminencja Corrado kardynał Ursi

***

Umiłowanie Boga

Musisz mówić do Jezusa nie tylko ustami, ale także sercem, doprawdy, w niektórych przypadkach musisz mówić do Niego tylko sercem.

Nie zamartwiaj się rzeczami, które budzą twoją troskę, całkowicie zaprzątają uwagę, doprowadzają cię na skraj obłędu. Jedna tylko rzecz jest niezbędna: aby wznieść się duchem i ukochać Boga.

Serce naszego Boskiego Nauczyciela nie przekazuje nam życzliwszego prawa, niźli to nakazujące pokorę, dobroć i słodycz. Często składaj swą ufność w Bożej Opatrzności i bądź pewien, że prędzej niebo i ziemia przeminą, niż Pan zapomni przyjść ci z pomocą.

Dziękuj i z miłością całuj rękę Bożą, kiedy cię karze, ponieważ jest to zawsze ręka ojca, który karze cię dlatego, że cię kocha.

Moją przeszłość Panie, oddaję Twemu miłosierdziu, moją teraźniejszość – Twej miłości, moją przyszłość – Twojej Opatrzności!

Bóg kocha człowieka miłością nieskończoną, dlatego, kiedy go karze, czyni to z tak wielkim szacunkiem, niemal bojąc się zranić.

Bóg może odrzucić wszystko w człowieku, co poczęte jest w grzechu i nosi nieścieralne piętno, odziedziczone po Adamie. Ale absolutnie nie może On odrzucić szczerej chęci człowieka, aby Go miłować.

Czyż nie kochałeś kiedyś Pana? Nie kochasz Go teraz? Czy nie pragniesz kochać Go przez całą wieczność? A więc nie obawiaj się! Nawet zakładając, że popełniłeś wszystkie grzechy tego świata, Jezus powtarza ci: „Wiele grzechów jest ci wybaczonych, ponieważ bardzo umiłowałeś!”.

Ojciec Pio

(1) Tekst zaczerpnięty z „Głosu Ojca Pio”.

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święty Ojciec Pio – Cudotwórca.