Święty Ojciec Pio – Cudotwórca. Rozdział czwarty

Uzbrojony w charyzmaty

Ojciec Pio był pierwszym księdzem w historii, który otrzymał stygmaty i prawdopodobnie nosił te znaki Chrystusowej męki i ukrzyżowania dłużej niż którykolwiek inny mistyk. Rany stygmatów były na tyle głębokie i obficie krwawiące, że z naukowego punktu widzenia, ojciec Pio powinien, niedługo po ich otrzymaniu, umrzeć z powodu wykrwawienia, nie zaś żyć jeszcze następnych pięćdziesiąt lat. Jadał bardzo mało, mniej niż przeciętne niemowlę, przez większość życia nie sypiał dłużej niż kilka godzin na dobę – raczej mniej, biorąc pod uwagę, że nocami doznawał szatańskich napaści, a przecież te niezwykłe cechy to zaledwie niektóre spośród posiadanych przez ojca Pio charyzmatów, przyciągających do San Giovanni Rotondo początkowo ludzi z całych Włoch, następnie z innych krajów Europy, aż wreszcie ze wszystkich zakątków świata.

W czasie pięćdziesięciu lat tego owocnego posługiwania ojca Pio prowadząca niegdyś do klasztoru ścieżka dla mułów zmieniła się w szeroką, brukowaną drogę, przy której wyrosły liczne hotele, restauracje, domy i ogrody. Krajobraz zdominowała bryła nowoczesnego, tysiącłóżkowego szpitala, zbudowanego na zboczu wzgórza. Wiele pojedynczych osób i całych rodzin przeniosło się do San Giovanni Rotondo, aby móc mieszkać blisko ojca Pio. A on, używając swoich nadprzyrodzonych darów zdołał nakłonić do nawrócenia mnóstwo dusz, które zawdzięczają mu to, iż rozpoczęły nowe, cnotliwe życie. Te nadprzyrodzone umiejętności ojca Pio plasują go pośród najniezwyklejszych świętych i cudotwórców.

Dar bilokacji, niezwykłego zapachu, przepowiadania przyszłości, czytania w ludzkich sercach, uzdrawiania, rozumienia obcych języków, powstrzymywanie się od snu i jedzenia tak wielkie, że całkiem przekraczające zwyczajne ludzkie możliwości – wszystkimi tymi charyzmatami, chociaż wyrażonymi w różnym stopniu, odznaczali się też inni święci, na przykład święty Franciszek z Asyżu, święty Antoni Padewski, święta Teresa z Avili, święty Józef z Kupertynu, święty Alfons Liguori czy święta Gemma Galgani.

Czyż Jezus sam nie przepowiedział, że jego uczniowie będą czynić „większe rzeczy niż te, które On czynił” (J 14, 12)? Te słowa Naszego Zbawiciela można z powodzeniem zastosować do ojca Pio, gdyż nie udałoby się pewnie zliczyć wszystkich cudów, jakie miały miejsce za jego życia, a także i po śmierci, aż do dnia dzisiejszego.

Miliony osób, które miały możliwość zetknąć się bezpośrednio z ojcem Pio, opowiadają jak poruszającym doświadczeniem był dla nich udział w celebrowanej przez niego Mszy Świętej, o duchowej pomocy, jaką uzyskały od ojca Pio dzięki jego umiejętności czytania w ludzkich sercach, o intensywnym, miłym zapachu, jaki unosił się wokół jego osoby, a także o cudach, które działy się przez jego ręce i o tym, że wizyta u stygmatyka z San Giovanni Rotondo zaowocowała odnowieniem, wzmocnieniem ich wiary. Potężne świadectwo jego sposobu życia i modlitwy spowodowało odrodzenie się wiary w tylu miejscach na świecie i zachęciło wielu ludzi do przeżywania pełni swego chrześcijańskiego życia poprzez naśladowanie Chrystusa i świętych.

Kiedy papież Benedykt XV dowiedział się o niezwykłych darach duchowych ojca Pio i nawróceniach, jakie miały miejsce przez jego wstawiennictwo, skomentował to w słowach: „Zaprawdę, ojciec Pio to jeden z tych nadzwyczajnych ludzi, których Bóg zsyła na ziemię od czasu do czasu dla nawrócenia serc”. W istocie, swych niezwykłych umiejętności używał ojciec Pio jedynie w celu przyciągnięcia dusz oddalonych od Boga, aby móc powitać je na powrót we wspólnocie wierzących. Promieniował wkoło światłem, ciepłem, dobrocią i miłosierdziem, nie tracąc nawet na chwilę swej wrodzonej bezpośredniości i prostoty obejścia, czasem używając jakiegoś zabawnego konceptu, a czasem surowego spojrzenia. Kto zapomniałby to niezwykłe poczucie humoru ojca Pio i jego powagę człowieka z ludu, które, z pomocą Bożej łaski, potrafiły przemówić do serca nawet najbardziej zatwardziałego grzesznika?

Pora wymienić chociaż niektóre spośród tych nadzwyczajnych darów ojca Pio, dzięki którym zdobywał dla Chrystusa nieśmiertelne dusze.

Zapach Raju

Często w żywotach świętych czytamy, że ktoś umarł w „aurze świętości”, co może być rozumiane zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym. Wielu świętych obdarzonych było niezwykłym zapachem, który zidentyfikować można z ową „wonią świętości”. Pewnego dnia doktor Romanelli, przyjaciel ojca Pio, poczuł zapach jakby silnych perfum, w chwili, gdy zbliżył się do niego. Romanelli był tym doprawdy zbulwersowany – jak to, zakonnik mający opinię świętego spryskuje się perfumami? Wkrótce zdał sobie jednak sprawę, że woń ta nie przypomina żadnego ze znanych zapachów. Później dowiedział się, że wielu innych ludzi także doświadczyło tego niezwykłego zapachu, towarzyszącego fizycznej albo duchowej obecności ojca Pio. Podobnie jak święta Teresa, obwieszczająca wysłuchanie czyjejś prośby poprzez zesłanie róży, ojciec Pio poprzez niebiański zapach dawał znać, że modlitwa została wysłuchana.

Doktor Giorgio Festa zeznał, że wypływająca ze stygmatów krew, krzepnąca następnie dookoła brzegów rany, wydawała z siebie miły zapach, „coś, jakby mieszaninę woni róż i fiołków”. Doktor Festa dodaje jeszcze, iż „trzeba przy tym zauważyć, że spośród wszystkich tkanek ludzkiego organizmu krew najszybciej ulega rozkładowi. Wiele można powiedzieć na temat krwi, ale na pewno nie to, żeby miło pachniała”. Co więcej, zapachem tym przesiąkały również rzeczy należące do ojca Pio, te, których dotykał, a woń utrzymywała się przez dłuższy czas. Niejednokrotnie zapach jakby dolatywał z daleka, pojedynczymi powiewami. Znaczyło to o obecności ojca Pio w tym momencie na danym miejscu, choćby tylko duchowej i często zapowiadało jakąś wiadomość, świadczyło o opiece ojca Pio, o skierowanym do kogoś wezwaniu czy zapowiedzi nagrody – zwykle w krótkim czasie taka zapowiedź znajdowała swe potwierdzenie w rzeczywistych wydarzeniach.

Nie zawsze jest to zapach jakby perfum. Czasem obecność ojca Pio sygnalizowana jest przez zapach cygar, choć on sam nigdy nie palił. Inna woń, przypominająca silnie pachnące lekarstwo, stanowi ostrzeżenie przed jakimś niebezpieczeństwem. Za przykład posłużyć tu może zdarzenie, do jakiego doszło na kalifornijskiej autostradzie, którą para duchowych dzieci ojca Pio wracała do domu po zakończonej prelekcji na temat stygmatyka. W pewnej chwili poczuli oboje taki właśnie zapach. Spojrzeli po sobie, rozejrzeli się także po swoim samochodzie, kontynuowali jednak jazdę. Właśnie w chwili, gdy zbliżyli się do zjazdu z autostrady, jedno z nich zauważyło ogień pod maską! Na szczęście tuż obok znajdowała się stacja benzynowa, na której zatrzymali samochód i prędko wyskoczyli z niego. Jeden z pracowników stacji przybiegł z gaśnicą i prędko ugasił pożar. Kiedy niebezpieczeństwo zostało zażegnane, wsiedli znów do swojego samochodu i zachowując wszelką ostrożność kontynuowali jazdę jeszcze przez półtorej godziny. Następnego dnia odstawili samochód do warsztatu, a pracujący tam mechanik nie mógł wprost uwierzyć w to, że zdołali po ugaszeniu ognia przejechać jeszcze tyle kilometrów, gdyż auto wymagało bardzo kosztownej naprawy. W ten sposób ojciec Pio, który zmarł na kilka miesięcy przed tym wydarzeniem, wypełnił obietnicę opiekowania się, także i z nieba, swoimi duchowymi dziećmi.

Bilokacja

W długiej historii Kościoła nie znajdziemy zbyt wielu przykładów świętych, którzy odznaczali się darem bilokacji. Tym niemniej ojciec Pio wielokrotnie dawał przykłady bilokacji, od czasów seminaryjnych (patrz rozdział: „Po raz pierwszy ojciec Pio spotkał ją w kościele Św. Piotra w Rzymie”), aż po ostatnie lata życia. Zjawisko bilokacji polega na obecności danego człowieka w dwóch miejscach jednocześnie. W jednym z nich osoba taka obecna jest swym ciałem, a w drugim jedynie duchem, odzianym w coś mającego wszelki pozór ciała.

W roku 1916 miał miejsce dobrze udokumentowany przypadek bilokacji ojca Pio – zjawił się on w kwaterze głównej włoskiej armii, a jednocześnie znajdował się przez cały czas w rodzimym klasztorze. Wojska, dowodzone przez generała Cadornę poniosły właśnie haniebną klęskę w bitwie pod Caporetto – zginęło tam tylu włoskich żołnierzy, że generałowi Cadornie odebrano, za jego nieudolność, dowództwo nad armią. Pochwyciwszy rewolwer miał właśnie odebrać sobie życie, kiedy nagle w jego namiocie pojawił się ojciec Pio, który przekonał go do zaniechania tej myśli. Po zakończeniu wojny generał Cadorna, który nigdy wcześniej nie spotkał się z ojcem Pio, odwiedził klasztor w San Giovanni Rotondo i natychmiast rozpoznał w ojcu Pio tego zakonnika, który pojawiwszy się wówczas w jego namiocie odwiódł go od decyzji popełnienia samobójstwa. W odpowiedzi, ojciec Pio stwierdził tylko, bez ogródek: „To była ciężka noc, generale!”.

Godne wzmianki są także zeznania angielskich i amerykańskich pilotów, którzy w czasie II wojny światowej latali nad Włochami. Podczas jednej z wypraw otrzymali rozkaz zbombardowania San Giovanni Rotondo. Nie udało się im wypełnić tego zadania. Dlaczego? Ponieważ w pewnej chwili ujrzeli przed sobą zakonnika z rozpostartymi rękami, który przekonał ich, żeby nie zrzucali bomb. Dopiero później, widząc ojca Pio rozpoznali w nim owego zakonnika, który pojawił się wówczas przed ich oczami. Takie pojawienia się ojca Pio na niebie powtarzały się w czasie trwania II wojny światowej.

Czytanie w sercach

Czytanie w ludzkich sercach to dar, którego ojciec Pio używał często w konfesjonale. Potrafił czytać w sercach i umysłach swoich penitentów tak, jak w otwartej książce. Był w stanie wskazać, jakich grzechów osoba spowiadająca się zapomniała powiedzieć, albo które ze wstydu zataiła. Prawie zawsze podczas swojej posługi w konfesjonale, a czasem także i poza nim, dawał dowody znajomości tego, co ktoś miał zamiar dopiero powiedzieć, a także, i to ze szczegółami, co ktoś zamierzał przemilczeć. Znamy wiele takich przypadków, niżej przytoczone są świadectwem don Nello Castello, księdza diecezjalnego z Padwy:

„Co najmniej ze sto razy spowiadałem się u ojca Pio. Szczególnie mocno zapamiętałem pierwszą spowiedź. Tamte słowa ojca Pio jednocześnie wstrząsnęły i oświeciły mnie, a rady, które mi dawał, pokazywały, jak dokładnie znał moje życie, zarówno w części, dotyczącej przeszłości, jak i przyszłości. Czasami, ku memu zdziwieniu, jego sugestie nie miały nic wspólnego z grzechami, z których się właśnie spowiadałem, ale późniejszy rozwój wydarzeń udowadniał prorocki charakter jego rad. W czasie pewnej spowiedzi, w roku 1957, pięć razy mówił na ten sam temat, używając różnych słów, żeby przypomnieć mi jedną rzecz, a mianowicie, jak brzydką wadą jest niecierpliwość. Co więcej, wyjaśnił też mi głębsze przyczyny mej niecierpliwości, tłumacząc co powinienem zrobić, aby w przyszłości unikać tej wady. Niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że nawet słowem nie napomknąłem mu o tym problemie. Prawda jest taka, że ojciec Pio znał moje problemy lepiej ode mnie i doradzał mi, jak je rozwiązywać…

Pewien człowiek z Padwy, chcąc wyspowiadać się u ojca Pio bez czekania wymaganych ośmiu dni pomiędzy kolejnymi spowiedziami, skłamał, gdy podawał liczbę dni, które upłynęły od czasu, gdy po raz ostatni przystępował do tego sakramentu. Ojciec Pio odesłał go, z mocą wskazując na popełnione przez penitenta oszustwo. Poszedłem poszukać owego człowieka. Znalazłem go wreszcie pod ścianą klasztoru, w bardzo marnym nastroju. Cały we łzach, powtarzał bezustannie: «Tylem razy skłamał, że zdawało mi się, że ojca Pio też uda mi się wywieść w pole». Później wielokrotnie spotykałem go w naszym kościele w Padwie na wieczystej adoracji. Zwierzył mi się, że od czasu tego zganienia przez ojca Pio codziennie bierze udział w Mszy Świętej i przyjmuje Komunię”.

Prawnik Cesare Festa, kuzyn George’a Festy, osobistego lekarza ojca Pio, przyjechał pewnego dnia, aby na własne oczy zobaczyć tego sławnego kapłana, o którym tyle słyszał od brata. Gdy tylko spotkali się, ojciec Pio oznajmił: „Jest pan masonem”. „Tak, ojcze” – odparł prawnik pełnym wyższości tonem, wynikającym po trosze z wierności loży, lecz mającym swe źródło także i w ciekawości Festy, jak zakonnik zareaguje na taką eksklamację. „A czym się pan zajmuje?” „Walczę z Kościołem używając moich politycznych wpływów.” Przez chwilę obaj milczeli. Potem ojciec Pio popatrzył na Festę, wziął go za rękę i odciągnął na bok. W rozmowie w cztery oczy, z niezwykłą delikatnością opowiadał mu o dobroci Boga, nawiązując do przypowieści o synu marnotrawnym. Niedługo później mason klęczał już przed ojcem Pio, spowiadając się ze swych grzechów i błagając Boga o przebaczenie. Niegdysiejszy mason był święcie przekonany, że ojciec Pio nie mógłby „zwykłymi drogami” uzyskać tak rozległej wiedzy o jego prywatnym życiu i pewnych wydarzeniach, które miały miejsce w przeszłości.

Dar prorokowania

Kiedy czytamy Biblię, zarówno w Nowym, jak i w Starym Testamencie, często spotykamy się z proroctwami i ludźmi przepowiadającymi przyszłe zdarzenia. Te spośród proroctw starotestamentowych, które zapowiadały urodzenie się Mesjasza, znalazły już swoje wypełnienie w przyjściu Jezusa, Zbawiciela świata. W historii Kościoła napotykamy od czasu do czasu pewne uprzywilejowane dusze, które z Bożego natchnienia potrafi ły przepowiadać rzeczy, mające dopiero się wydarzyć. Ojciec Pio wielokrotnie pokazał, że jemu także został udzielony ten dar. Jeszcze jako seminarzysta, spacerując po Pietrelcinie, wskazał z wielką dokładnością miejsce, w którym, jak twierdził, pewnego dnia zostanie wzniesione kapucyńskie seminarium duchowne. A oto dwa inne przykłady użycia przez niego tego daru:

W roku 1944 profesor Settimio Manelli, ojciec księdza Stefano Manellego (patrz rozdział: „W rodzinie ojca Pio rodzi się nowa wspólnota franciszkańska”) opowiedział ojcu Pio, jaki niepokój wzbudziła przerażająca wypowiedź Hitlera: „Niech tylko nadejdzie północ, a nie będzie już więcej żadnej północy. O północy poniosłem straty, ale minutę po północy będę triumfował”. Była to czytelna aluzja do bomby atomowej, którą Hitler miał nadzieję zdążyć na czas zbudować, aby móc zmieść z powierzchni ziemi całe narody i poprzez masakrę milionów ludzi zmusić pozostałych do poddania się. Chociaż zdawało się, że przegrał wojnę, to jednak Hitler spodziewał się, że dzięki tej broni uda mu się zwyciężyć. Ojciec Pio z wielką powagą wysłuchał relacji profesora. Przez chwilę obaj milczeli zadumani, aż wreszcie ojciec Pio przerwał tę ciszę odzywając się pełnym przekonania głosem: „Nie zdąży na czas”. Tak się też stało. Hitler nie zdążył na czas wyprodukować bomby atomowej, dzięki czemu nie doszło do realizacji jego planów dokonania zniszczeń większych niż kiedykolwiek w historii, zniszczeń, które miały przynieść mu zwycięstwo. Alianci wygrali tę wojnę zanim Hitler zdołał wcielić w życie swe zamierzenia.

Drugi przypadek miał miejsce na kilka lat przed wyborem kardynała Montiniego na papieża. Alberto Galletti, arystokrata z Mediolanu, który zaliczał się do grona duchowych dzieci ojca Pio, poprosił świętego kapucyna o błogosławieństwo dla swojego arcybiskupa, znanego jako kardynał Montini.

„Zamiast cichego błogosławieństwa zawieziesz mu ryczącą burzę” – odparł ojciec Pio. – „I moją niegodną modlitwę! Przekaż arcybiskupowi, że zostanie papieżem. Zrozumiałeś? Musisz koniecznie mu to powiedzieć! On musi się do tego przygotować”.

Jak wszyscy doskonale wiemy, kardynał Montini został papieżem Pawłem VI.

Br. Francis Mary Kalvelage FI

***

Pokora i miłosierdzie są jak dwie najważniejsze struny w jakimś instrumencie, najniższa i najwyższa, od nich zależą wszystkie inne cnoty. Tak samo jak z budynkiem – żeby się nie zawalił, musi mieć dobre fundamenty i dobry dach. Dlatego, jeśli tylko serce kieruje się szczerą wolą praktykowania cnoty pokory i miłości bliźniego, nie będzie miało żadnych trudności z pozostałymi. Pokora i miłosierdzie to dwie cnoty, które rodzą każde inne dobro, dlatego wszystkie inne cnoty biegną za tymi dwiema niby kurczęta za swoją matką (Ojciec Pio).

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święty Ojciec Pio – Cudotwórca.