Święty Mikołaj z Tolentino. Patron dusz czyśćcowych. Rozdział trzeci

Życie w klasztorze

Reguła św. Augustyna, do której Mikołaj stosował się przez cały okres życia zakonnego, jest tak pomyślana, aby uczynić wszystkich żyjących razem w klasztorze „skierowanymi ku Bogu ludźmi jednego umysłu i serca”. Święty Augustyn nie tylko utworzył swą pierwszą wspólnotę z osób należących do kręgu podobnie myślących przyjaciół, lecz pragnął również stać się przyjacielem każdej następnej przyłączającej się do zgromadzenia osoby. Tak więc przyjaźń stanowiła zawsze istotną wartość w życiu zakonnym augustianów. Wspólnota pozostała przeto wierną inspiracji swego założyciela i cechują ją wszystkie te wartości, które mają pozytywny wpływ na stosunki międzyludzkie: autentyczny dialog, serdeczność, wzajemne zrozumienie oraz przebaczenie. Istotną sprawą jest dostrzeżenie, że nawet w czasach św. Mikołaja, kiedy zasady ascetyzmu w życiu zakonnym były o wiele bardziej surowe aniżeli obowiązujące dzisiaj, wspólnocie nie brakowało wyżej wymienionych cech. Wiele spośród osób znających Mikołaja, które dawały świadectwo w procesie kanonizacyjnym, kładło nacisk na jego prawdziwie ludzkie przymioty jak: dobroć, porywający uśmiech oraz łagodne usposobienie. Wśród współbraci zachowywał się zawsze w sposób ciepły i sympatyczny. Jego współczucie i zainteresowanie obejmowały wszystkich członków wspólnoty, sięgając tak dalece, że dosłownie dzielił cierpienia słabych i chorych, natomiast cieszył się wraz z nimi, gdy odnaleźli pocieszenie. Ostatni z jego przełożonych w Tolentino, zeznając w procesie kanonizacyjnym, wypowiedział o nim następujące słowa:

„Jego stosunki z innymi cechowała dobroć i świętość. Nigdy nie widziałem go pokłóconego ze współbratem ani z żadną inną osobą. Właściwie miała miejsce rzecz przeciwna, był bowiem niezwykle uprzejmy i miły dla każdego. Nawet pomimo tego, że praktykował surową formę ascezy, zawsze okazywał wielką radość, gdy przeor dostarczał braciom zmęczonym pracą dobry posiłek, w szczególności w dni świąteczne. W rzeczy samej wielokrotnie zwracał się do mnie z prośbą, gdy byłem przeorem, o sprawowanie dobrej opieki nad tymi braćmi, których wyczerpywały obowiązki pełnione w kościele, poprzez dostarczanie im specjalnie przygotowywanych dla podniesienia na duchu posiłków. Podobnie postępował, gdy mieliśmy gości, prosząc by okazywać im szczególne względy i serwować przy stole jedzenie i picie, które było nawet nieco lepsze od spożywanego przez członków zgromadzenia. Zawsze też bywał wielce uradowany widząc współbraci z jego lub innych klasztorów, cieszących się tymi przyjemnościami”.

Asceta

Pomimo, że okazywał szczodrość w trosce o innych, powszednie posiłki Mikołaja były niezmiernie skromne, a składały się głównie z chleba i warzyw. Nie tylko pościł o chlebie i wodzie cztery dni w tygodniu, ale ponadto nigdy nie jadał mięsa, ryb, owoców ani też sera, z wyjątkiem rzadkich przypadków, kiedy przełożeni nakazywali mu to czynić ze względów zdrowotnych. Co noc sypiał niewiele dłużej niż trzy lub cztery godziny – wyjątkowo niewiele nawet jak na warunki klasztorne, gdzie bracia byli przyzwyczajeni do przerywania snu o drugiej w nocy, aby gromadzić się na modlitwie. Kiedy godzinę później inni udawali się do swych celi aby kontynuować wypoczynek, Mikołaj pozostawał w kaplicy. Jego łóżko, tak jak w przypadku innych współbraci, stanowił worek wypełniony słomą. W tamtych czasach zakazanym było, aby ktokolwiek posiadał łóżko na sprężynach, materace, czy też poduszki. Jednakże Mikołaj obywał się nawet bez koców, przykrywając się jedynie płaszczem. Każdej nocy karał sam siebie poprzez całkiem rozpowszechnioną w tamtych czasach praktykę chłostania się biczem na znak skruchy i smutku z powodu własnych upadków. Jako dodatkową formę umartwiania praktykował klęczenie podczas modlitwy w swej celi na worku wypełnionym grochem. Worek ten ukrywał przed wspólnotą aż do dnia, gdy brat, który opiekował się nim w chorobie dokonał odkrycia. „Schowaj to – powiedział Mikołaj – i nie mów niczego komukolwiek, bowiem Ojciec nasz ma być czczony w ukryciu”.

Człowiek oddany modlitwie

Jeżeli praktykowany przez Mikołaja i niektórych jemu współczesnych sposób modlitwy wydaje nam się dzisiaj czymś obcym, może nas również zaskoczyć inne powszechne wówczas przekonanie jej dotyczące, a mianowicie, że „więcej, znaczy lepiej”. Jest rzeczą oczywistą, że świętość była osiągana przez ludzi, czy też dostępowały jej osoby, które realizowały tę zasadę. Powtarzanie długich tekstów modlitwy, zarówno podczas liturgii, jak też w czasie odmawiania pacierza, stanowiło w czasach Mikołaja powszechną praktykę. Kiedy współcześni opisywali go jako człowieka gorliwej i ciągłej modlitwy, na poparcie tego twierdzenia wskazywali nie tylko na liczne okazje, gdy gromadził się każdego dnia na modlitwie liturgicznej z członkami swojej wspólnoty, lecz również na długie godziny, które spędzał odmawiając pacierz w odosobnieniu. Jego biograf, brat Piotr, pisał, że Mikołaj „był do tego stopnia oddany modlitwie, że gdy nie zajmował się wysłuchiwaniem spowiedzi ani wykonywaniem jakiegoś polecenia przełożonego, wówczas się modlił… nie licząc uczestnictwa we wspólnych modłach odbywanych o konkretnych porach dnia, na których zawsze zjawiał się jako pierwszy”. Inny brat zauważył, że odśpiewywał ciągle następujące po sobie psalmy, odmawiał modlitwę za zmarłych, następnie chwalił Pana Boga poprzez psalmy przebłagalne i litanie, potem zaś odmawiał wiele modlitw do Maryi Dziewicy, przez cały ten czas pozostając w pozycji klęczącej. Kolejny z braci dodaje, że każdego dnia odmawiał również wotum przebłagalne przed krzyżem świętym. Ojciec Augustyn Trapé w swej ostatniej biografii Świętego ocenia, że Mikołaj spędzał w sumie na modlitwie do trzynastu godzin dziennie.

Skuteczny orędownik

Jeśli czas trwania modlitw można uznać za wyjątkowy, to nie mniej wyjątkowa była ich skuteczność. Podczas przygotowań do kanonizacji, w 1325 roku zebrano zeznania dotyczące 301 cudów dokonanych przez Mikołaja za życia, jak i po śmierci. Jednakże nawet te cuda stanowiły prosty wyraz zapału i współczucia człowieka, który pragnął uczynić wszystko co w jego mocy, aby ulżyć cierpieniu swych braci i sióstr. Szczególnie godnym uwagi jest fakt, że wiele z zawdzięczanych Mikołajowi uzdrowień miało miejsce, gdy ten był chory lub nie mógł wstawać z łóżka w ciągu ostatnich dni życia. Nigdy nie przypisywał sobie zasług w odegraniu jakiejkolwiek roli w tych uzdrowieniach, zawsze kładąc nacisk na zachowanie w tej kwestii milczenia lub też wskazując, że łaska ta została otrzymana za wyłącznym wstawiennictwem Maryi Dziewicy albo któregoś ze świętych. Para, która zeznawała podczas procesu kanonizacyjnego przedstawiła następujący przykład:

„Pewnego ranka po przebudzeniu zdaliśmy sobie sprawę, że nasz ojciec, Ugolino, był ciężko chory, jego lewa strona ciała została sparaliżowana tak, że nie mógł poruszyć dłonią ani stopą, jak również utracił wzrok w lewym oku. Wezwaliśmy lekarzy, którzy starali się mu pomóc, ale nie odnieśli żadnego sukcesu. Później, gdy ktoś powiedział mu o ojcu Mikołaju, zwrócił się do nas z następującą prośbą: «Poślijcie kogoś by wezwał ojca Mikołaja, który prawdziwie jest świętym człowiekiem, jeśli on przybędzie, to mnie uzdrowi ». Ojciec Mikołaj został wezwany, jednakże on również był tak chory, że bez pomocy laski i towarzysza nie mógł się poruszać. Pomimo tego, wsparty na lasce i prowadzony przez współbrata, przybył by odwiedzić naszego ojca. Jak tylko nasz ojciec ujrzał ojca Mikołaja, poczuł wielką radość i błagał go, by modlił się do Boga w jego imieniu. Wtedy ojciec Mikołaj powiedział do niego z wielką życzliwością: «To jest wizyta, która stanowi dar miłosiernego Boga, dla dobra twej duszy, bowiem Pan Bóg cię kocha i w ten sposób okazał to tobie. Bądź dobrej myśli a wkrótce zostaniesz uzdrowiony». Wówczas, błogosławiąc, uczynił znak krzyża nad jego sparaliżowaną częścią ciała. Nagle nasz ojciec począł poruszać dłonią i stopą oraz otworzył oko. Wtedy, w tym momencie, wstał z łóżka całkowicie uzdrowiony”.

Patron dusz czyśćcowych

Jeden ze szczególnych, wspomnianych wcześniej, aspektów powszechnego kultu okazywanego św. Mikołajowi z Tolentino dotyczy jego wyjątkowo skutecznego wstawiennictwa w sprawach wiernych zmarłych. W tym miejscu znów pojawia się brat Piotr, przekazujący dwa niezwykłe wydarzenia w życiu Mikołaja, które były przyczynkiem dla tego kultu. Pierwsze z nich miało miejsce w okresie następującym zaraz po przyjęciu święceń kapłańskich.

Pewnej sobotniej nocy, leżąc w łóżku, Mikołaj usłyszał głos kogoś, kto przedstawiał się jako brat Pellegrino z Osimo, zmarły zakonnik, którego znał osobiście. Brat ten ujawnił, że obecnie znajdował się w czyśćcu i błagał Mikołaja o odprawienie Mszy świętej za cierpiące dusze, jego i wielu innych, ażeby uczynić je wolnymi od smutku. Natychmiast po przebudzeniu Mikołaj zaczął modlić się za zmarłych braci i siostry, rankiem zaś zdał relację z tego wydarzenia przeorowi, prosząc o możliwość odprawiania Mszy świętych w ich intencji przez cały tydzień, pomimo, że miał w tym czasie celebrować Msze święte za wspólnotę zakonną. Przeor uległ namowom, a pod koniec tygodnia brat Pellegrino ukazał się ponownie, wyrażając wdzięczność za otrzymaną przysługę oraz zapewniając, że ujrzał wielką liczbę osób, które teraz mogły cieszyć się obecnością Boga.

Drugie z tych wydarzeń miało miejsce, gdy Mikołaj mieszkał w klasztorze augustianów w Recanati. To również zostało przekazane w biografii autorstwa brata Piotra. Brat Mikołaj znajdował się w kościele, zapalając lampion przed Najświętszym Sakramentem. Nagle donośny głos zawołał do niego. Mikołaj przeraził się myśląc, że to diabeł, który, jak to często bywało, chciał wystawić go na pokuszenie. Zamiast tego okazało się, że był to jego rodzony brat, Gentile, który zmarł dwa tygodnie wcześniej, a teraz chciał mu zakomunikować, że miał miejsce wielki cud, największy z wszystkich cudów, a mianowicie zbawienie jego duszy. „Nie bądź wątpiącym Mikołaju. To ja twój brat Gentile. Twe modlitwy i akty pokutne ocaliły mą duszę od pewnego potępienia”.

Od czasu, gdy do klasztoru przybył posłaniec oznajmiający, że brat Mikołaja został brutalnie zamordowany, upłynęło piętnaście dni. Sam posłaniec płakał przekazując te wieści, uprzedzając w ten sposób żal, jaki Mikołaj odczuwał, gdy je usłyszał. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Gentile w żadnym wypadku nie był świętym człowiekiem. Przestawał ze złymi ludźmi, co w rezultacie doprowadziło do jego śmierci.

„Mój biedny bracie! Jesteś stracony!” Słysząc te wiadomości Mikołaj rozpłakał się, wyobrażając sobie nie tylko fizyczne, lecz obecnie również duchowe cierpienie brata. Natychmiast zaczął odprawiać pokutę, znacznie wykraczającą poza tę sprawowaną na co dzień, modlił się, płakał i pościł, błagając Boga następującymi słowami: „Panie zachowaj go. Nie pozwól, aby jego dusza została skazana na potępienie”. Inni bracia nigdy nie widzieli go tak zasmuconym i bali się o jego zdrowie.

Po tym jak doszedł do siebie, gdy donośny głos wołał go po imieniu, Mikołaj zrozumiał w końcu, że przemawiał do niego brat: „Miłosierdzie Boga Wszechmogącego, Mikołaju, okazało się być ogromne. Dobry Bóg ocalił mnie od pewnego potępienia. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie uczyniłeś. Jednakże odprawiaj nadal pokutę. Twoje ofiary są tak miłe Bogu, że o cokolwiek Go poprosisz do końca twych dni, będzie ci dane”.

Po tych wydarzeniach Mikołaj nigdy nie zaprzestał codziennych modlitw i częstego odprawiania Mszy świętych za wiernych zmarłych. Z tego powodu jest często przedstawiany przez artystów w otoczeniu ogromnych rzesz dusz czyśćcowych podczas sprawowania Eucharystii. Dla tych właśnie modlitw przez następne stulecia przywoływano jego wstawiennictwa jako szczególnego patrona wiernych zmarłych.

cdn.

Ks. Michael Di Gregorio OSA

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Michaela Di Gregorio OSA Święty Mikołaj z Tolentino. Patron dusz czyśćcowych.