Święty Mikołaj z Tolentino. Patron dusz czyśćcowych. Rozdział piąty

Święty

Po śmierci opinia świętości Mikołaja rozpowszechniała się szybko i stawała się szeroko znaną. Augustianie, społeczność wiernych, jak również władze Tolentino i terenów przyległych współpracowali razem, mając na celu szerzenie dobrego imienia, przesłania świętości oraz relacji o łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Mikołaja. Proces kanonizacyjny rozpoczął się 7 lipca 1325 roku od przesłuchania 371 świadków. Sprawozdanie ze złożonych zeznań oraz kronika różnych cudów przypisywanych modlitwom Mikołaja, zostały 5 grudnia 1326 roku przedstawione w Awinionie papieżowi Janowi XXII, jednakże z powodu różnorakich trudności, jakie przeżywał Kościół tamtych czasów, a szczególnie cechujących się dużą niepewnością stosunków między władzami kościelnymi i świeckimi, sprawie tej nie nadano biegu aż do roku 1446, kiedy to papież Eugeniusz IV po powrocie papiestwa z wygnania we Francji, w sposób oficjalny wciągnął imię Mikołaja na listę świętych Kościoła. Msza święta kanonizacyjna została odprawiona w uroczystość Zesłania Ducha Świętego dnia 5 czerwca 1446 roku w Bazylice Świętego Piotra, podczas gdy Msza święta dziękczynna miała miejsce w kościele pod wezwaniem św. Augustyna w Rzymie. Uroczystościom kanonizacyjnym przewodził sam papież, który modląc się podczas Mszy świętej prosił Pana Boga, za wstawiennictwem nowego świętego, o dar pokoju i upragnionej jedności dla całego Kościoła: „Boże Wszechmogący, prosimy Ciebie, dozwól swemu Kościołowi, który dzięki Twej Opatrzności lśni z powodu mnóstwa cnót i cudów Twego wyznawcy Mikołaja, aby wolny od błędów, mógł cieszyć się wiecznym pokojem i jednością”.

Kanonizacja św. Mikołaja stała się powodem wielkich uroczystości w Zakonie Augustianów. Ponieważ Mikołaj był pierwszym członkiem zakonu, który został oficjalnie uznany przez Kościół za świętego (od czasów świętych Augustyna i Moniki, oraz mnichów z VI wieku upamiętnionych w augustiańskim kalendarzu, którzy jednak poprzedzają oficjalne utworzenie zakonu), kanonizacja była postrzegana jako znak szczególnego uznania również dla całego zgromadzenia. Stanowiła potwierdzenie, że proponowana przez augustianów droga życia była właściwym sposobem osiągnięcia świętości.

Duchowy ojciec

Wśród obecnych w czasie uroczystości kanonizacyjnych w Rzymie znajdowała się włoska grupa zakonnic augustiańskich z klasztoru Świętej Marii Magdaleny w Cascii. Jedna z członkiń, siostra Rita Lotti Mancini, miała bardzo szczególny powód, dla którego chciała być tam obecna. Gdy była młodą dziewczyną, Mikołaj z Tolentino stał się jednym z jej szczególnych świętych patronów. Rita zapoznała się z osobą św. Mikołaja podczas częstych wizyt w kościele św. Augustyna w Cascii. Mikołaj był tam czczony, podobnie jak we wszystkich innych kościołach augustiańskich tamtych czasów, jako szczególny orędownik u Boga w sprawach dusz w czyśćcu cierpiących. Wraz ze św. Janem Chrzcicielem i św. Augustynem, miał on do odegrania wyjątkową rolę w życiu młodej Rity.

Rita była jedynym dzieckiem Antoniego i Amaty Lottich, pochodzących z małej wioski Roccaporena w Republice Cascii. Jej narodziny, podobnie jak narodziny samego Mikołaja, stanowiły odpowiedź na modlitwy starzejących się, bezdzietnych rodziców, którzy postrzegali córkę jako prawdziwy skarb, klejnot. W nawiązaniu do tego przekonania, nadali jej imię Margherita, które w języku włoskim tamtych czasów oznaczało perłę, jednakże zawsze zwracali się do niej przepełnionym wielką czułością imieniem Rita i pod takim też imieniem jest znana aż po dzień dzisiejszy. Kochali ją bardzo gorąco, jak również dawali jej cudowny przykład cnót chrześcijańskich, w szczególności poprzez pracę rozjemców wykonywaną w małej Roccaporenie.

Jako nastolatka, Rita powiedziała rodzicom o pragnieniu przyłączenia się do wspólnoty sióstr augustianek z klasztoru Świętej Marii Magdaleny w Cascii. Rodzice mieli jednakże inne plany i zorganizowali dla niej ślub. Rita przyjęła to jako znak woli Bożej, stając się żoną Pawła Manciniego, a w końcu również matką dwóch synów. Po osiemnastu latach szczęśliwego życia w małżeństwie, została przygnieciona odkryciem, że jej mąż został zamordowany, stając się ofiarą długotrwałej waśni rodowej. Chrześcijańskie przekonania szybko skłoniły ją do przebaczenia, jednakże ani jej przykład, ani słowa, nie mogły poruszyć serc dzieci by również uczyniły to samo. Synowie zaprzysięgli, że uczczą pamięć ojca poprzez pomszczenie jego śmierci. Z całkowitą ufnością Rita oddała tę nową i trudną sytuację w ręce Boga, jednak nie upłynął pełen rok, gdy znów przyszło dodatkowe cierpienie z powodu śmiertelnej choroby synów. Pocieszeniem stało się dla niej, że przed śmiercią nie dokonali jednak planowanej zemsty. Teraz, zupełnie sama na świecie, Rita z całego serca oddała się modlitwie oraz działalności charytatywnej, a po kilku latach zwróciła się z prośbą o przyjęcie do klasztoru Świętej Marii Magdaleny. Tym razem to zakonnice odrzuciły jej prośbę! Publiczna natura morderstwa Pawła, jak również ciągle trwająca, pomimo osobistego aktu przebaczenia Rity, rywalizacja pomiędzy wrogo nastawionymi rodzinami, uczyniły zakonnice pełnymi obaw, że jakimś sposobem przemoc i niezgoda mogą przeniknąć wewnątrz murów klasztornych. Po raz kolejny modliła się i zastukała do bramy klasztornej, jednakże i tym razem jej prośba została odrzucona. Po kolejnej, trzeciej, nieudanej próbie, Rita poczęła błagać swych trzech patronów o pomoc w osiągnięciu tego, co jak wierzyła, stanowiło plan Boga, zarówno dla niej, jak i dla sióstr. Święci Jan Chrzciciel, Augustyn i Mikołaj wskazali jej drogę. Zwróciła się do rodziny swego męża oraz do ludzi odpowiedzialnych za jego śmierć, nalegając by się pojednali i zaprzestali wszelkich przejawów wrogości. Rodziny te wysłuchały prośby, przyrzekły sobie przyjaźń i przekazały Ricie pokojową ugodę, którą szybko zaniosła zakonnicom. Niebiańscy patronowie otworzyli przed nią bramy klasztoru tak, że została w końcu do niego przyjęta. Następne czterdzieści lat swego życia miała spędzić postępując wedle tej samej Reguły augustiańskiej, która prowadziła jej patrona, brata Mikołaja, ścieżką ku świętości. Bez wątpienia w czasie tych wielu lat przeżytych w klasztorze, Rita często prosiła go o wstawiennictwo za dusze ukochanego Pawła i dwóch synów.

Jednego roku, w Wielki Piątek, Rita modliła się w godzinach popołudniowych przed ulubionym wizerunkiem Pana Jezusa, znanym jako „Jezus Zmartwychwstający” lub „Jezus w Wielką Sobotę”. Przedstawia on Chrystusa w tym szczególnym momencie, gdy powstaje z grobu. Zbawiciel został przedstawiony z ranami, jakie zadały gwoździe i włócznia, na głowie zaś ciągle nosi koronę cierniową. Gdy Rita z miłością wpatrywała się w ten wizerunek, wyraziła pragnienie przyniesienia w jakiś sposób ulgi Chrystusowym cierpieniom poprzez wzięcie na siebie części Jego męki. Modlitwa ta została wysłuchana, gdy cierń z korony przeniknął jej czoło, powodując ranę, która miała pozostać otwartą przez następne piętnaście lat życia, aż do śmierci. Rana ta, postrzegana zawsze przez Ritę jako szczególny dar, czasami była powodem przykrości z powodu braku zrozumienia ze strony innych, nie wyłączając niektórych sióstr, mieszkających wraz z nią w klasztorze.

Kiedy nadeszła wiadomość, że brat Mikołaj miał zostać wkrótce podniesiony do godności ołtarza, Rita była jedną z osób, które najbardziej pragnęły udać się na pielgrzymkę do Rzymu. Miał to być dla niej sposób na podziękowanie za duchową przyjaźń, przewodnictwo oraz wieloletnie modlitwy. Wspólnota była jednak zdania, że dla siostry Rity odbycie takiej podróży nie byłoby rzeczą rozsądną. Była bowiem słabego zdrowia, a rana którą nosiła, mogła stać się dla innych powodem kpin lub odrazy. Po raz kolejny rozczarowanie miało stać się krzyżem, który niosła przez życie! Zwróciła się więc do samego Mikołaja i poprosiła o interwencję. On zaś uczynił to w niezwykły sposób. Rana zagoiła się samoistnie, a Ricie raz jeszcze wróciły siły. Z powodów, których nikt inny nie rozumiał, mogła odbyć tę podróż, aby podziękować Bogu za Jego dobrego sługę, który pomógł jej w sposób niezawodny i skuteczny. Po powrocie do Cascii, rana znów pojawiła się na czole, aby pozostać tam przez kolejne jedenaście lat, aż do śmierci w 1457 roku. Święta Rita została kanonizowana w 1900 roku. Na jej temat można uzyskać więcej informacji z książki „Święta Rita z Cascii. Patronka spraw beznadziejnych” (dalsze szczegóły są podane w nocie bibliograficznej).

Natchnienie i przewodnictwo

Przykład oraz oddziaływanie św. Mikołaja z Tolentino wywarły bardzo silny wpływ również na życie innego człowieka, który odnajdywał w nim natchnienie i usiłował we wszystkim go naśladować. Od śmierci Mikołaja upłynęło zaledwie pięćdziesiąt lat, gdy w 1355 roku w mieście Amandola, również położonym w regionie Merche, na świat przyszedł mały chłopiec – Antoni Migliorati. Mikołaj był tam postacią dobrze znaną, cieszył się opinią świętości i był nabożnie czczony przez miejscową ludność. Młody Antoni był głęboko poruszony historiami, które słyszał o świętym z Tolentino, w wyniku czego postanowił podążyć za jego przykładem chrześcijańskiego życia. Kiedy stał się wystarczająco duży, zaczął odbywać nowicjat w Zakonie Augustianów, a skierowanie na studia z zakresu teologii i filozofii w Tolentino sprawiło mu wiele radości. Zaraz po przyjęciu święceń kapłańskich, począł rozważać i naśladować zapał św. Mikołaja, poprzez oddawanie się z wiarą posłudze spowiedniczej, odwiedzanie chorych oraz zdobywanie datków dla zgromadzenia. Następnie w 1385 roku został przeniesiony na okres dwunastu lat do Tolentino. W miejscu tym pełnił obowiązki zakrystiana, co oznaczało, że był odpowiedzialny za wszystkie sprawy związane z odprawianiem kultu religijnego, okazywanie gościnności odwiedzającym licznie kościół pielgrzymom, oraz ofiary składane ze względu na cześć, jaką wierni okazywali św. Mikołajowi. W wieku czterdziestu pięciu lat Antoni został powtórnie przeniesiony do rodzinnego miasta, Amandolii, gdzie spędził resztę swego życia, nie licząc krótkiego pobytu w południowych Włoszech, w celu głoszenia Słowa Bożego. Jako przeor zgromadzenia w Amandolii, nadzorował wznoszenie nowego klasztoru wraz z przyległym kościołem pod wezwaniem św. Augustyna. Po jego śmierci kościół ten zmienił wezwanie dla uczczenia pamięci Antoniego. Trwające przez całe życie pragnienie podążania za przykładem św. Mikołaja z Tolentino, było widoczne dla współbraci w jego praktykach postnych, krótkich godzinach snu, wielkim oddaniu modlitwie oraz pokornej służbie dla dobra wspólnoty. Był on obdarzony proroczą intuicją, zdolnością odczytywania ludzkich serc oraz mocą dokonywania cudów, a wszystkie te niecodzienne właściwości równoważyła niezwykła cichość serca. Antoni odszedł z tego świata 25 stycznia 1450 roku w wieku 95 lat. Urzędowego zatwierdzenia nadania mu tytułu „błogosławionego Antoniego z Amandolii”, dokonał w 1758 roku papież Klemens XIII. W kościele w Amandolii oddawana jest cześć jego nienaruszonemu ciału, natomiast swoje święto obchodzi 25 stycznia.

cdn.

Ks. Michael Di Gregorio OSA

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Michaela Di Gregorio OSA Święty Mikołaj z Tolentino. Patron dusz czyśćcowych.