Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi. Rozdział pierwszy

Mała droga

Na czym polega w zwykłym ludzkim życiu najważniejsza relacja między małym dzieckiem a jego matką? Na miłości. Matczyna miłość powołała dziecko do życia i to ona nieustannie je wspiera. Matka oczekuje od dziecka przede wszystkim miłości – nawet jeśli otrzyma wszystko poza nią, jej serce przepełnione jest bólem. Spójrzmy teraz na tę więź z perspektywy maleństwa: czego ono pragnie? Również miłości. Kiedy zostanie jej pozbawione, nie będzie po prostu niespokojne, ale całkiem zagubione. I znów: jedyną rzeczą, jaką przy całej swojej bezradności małe dziecko może dać matce, jest miłość. Między matką a dzieckiem wszystko jest miłością, kiedy zaś ta zasada zostanie złamana, przerażone społeczeństwo krzyczy, że dzieje się zło.

W sferze nadprzyrodzonej wszystko to pozostaje teologicznie uzasadnioną prawdą. Bóg jest naszym Ojcem. Stworzył nas, ponieważ nas kocha. Jego miłość podtrzymuje każdą chwilę naszego istnienia. Jedyną rzeczą, jakiej oczekuje od nas nasz Ojciec Niebieski, jest miłość. Jej brak przepełnia Jego serce bólem. Z kolei my, Jego małe dzieci, pragniemy ponad wszystko miłości naszego Ojca. Bez niej jesteśmy zagubieni i niezadowoleni. Dlaczego ludzie są tacy nieszczęśliwi? Ponieważ szukają szczęścia w rzeczach mniejszych niż Boża miłość.

W oczach św. Teresy tak właśnie wyglądała rzeczywistość. „Moja mała droga polega wyłącznie na miłości.” Czasem miała na myśli miłość Ojca: jej ciągłe wezwanie brzmiało: „Bóg jest spragniony naszej miłości”. Innym razem chodziło o miłość, którą odczuwała we własnym sercu – wychodzącą naprzeciw miłości Ojca. „Kochajmy – pisze – bo nasze serca zostały stworzone tylko do miłości.” Jej dusza próbuje również objąć obie jednocześnie: „O Panie, wiem to dobrze. Wystarczającą zapłatą za miłość jest tylko miłość sama. Dlatego szukałam i znalazłam spokój serca, oddając Ci miłość za miłość”. Nasze istnienie zależy od Boga, ale – co jeszcze ważniejsze – zawdzięczamy Mu również swoją zdolność kochania w jedyny sposób, jaki może Go zadowolić. „My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował (1 J 4, 19). Taka jest kolejność. Mała, czyli podobna dziecięcej dusza, podążająca Małą Drogą, patrzy na Ojca Niebieskiego, odsuwając na bok wszystkie inne atrybuty – wszechwiedzę i wszechmoc – widzi zaś tylko jedną, przytłaczająco olbrzymią rzecz: Jego miłość”.

Na tym wspiera się pierwszy z filarów Małej Drogi – drogi dziecięctwa duchowego. Dla tych, którzy nią kroczą, wszystko sprowadza się do miłości między Ojcem a Jego dzieckiem; właśnie mała, dziecięca dusza, porzucająca wszelkie pomniejsze prawdy, jakie mogłyby zamącić jej spojrzenie, potrafi dotrzeć do samej istoty rzeczy i pojąć największą prawdę – miłość Ojca. Dla małej duszy całe Pismo jest opowieścią o miłości Ojca Niebieskiego, który zstępuje, by zamieszkać w sercu swego dziecka, i w ten sposób je wywyższyć; cały Kościół katolicki razem z jego hierarchią i sakramentami istnieje zaś tylko w jednym celu: aby zasiać ziarno tej Boskiej miłości w każdej ludzkiej duszy. Najświętszy Sakrament pozostaje sercem i inspiracją małej drogi, ponieważ zawarta w nim prawda jest tak niewiarygodnie prosta i kompletna. Mała dusza, dzięki swej własnej prostocie, dostrzega ją najwyraźniej; podobnie jak dziecko dostrzega w rodzicu tylko miłość, którą ten je darzy.

Czym jest małość duszy? Pokorą. Pokora to cnota, która pozwala nam dostrzec, jak bezgranicznie zależymy od łaski Ojca. Święta Teresa umiłowała więc pokorę ponad wszystko, czyniąc z niej podstawę małej drogi. Dlatego droga ta jest tak pewna i bezpieczna. Walka na śmierć i życie między pychą a pokorą – oto cały proces odkupienia. Wyzbycie się siebie, aby móc napełnić się Bożą miłością, to nowe narodziny, nawrócenie. „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3). Podobnie jak pycha leży u podstaw każdego grzechu, budząc w nas przekonanie, że możemy żyć niezależnie od Boga i oddzielając nas w ten sposób od Niego, tak pokora jest fundamentem wszelkiej świętości, uświadamiając głęboką zależność człowieka od Boga, i wkładając jego dłoń na powrót w dłoń Ojca.

Święta Teresa nauczyła się czerpać radość z wiedzy o własnych potknięciach, ponieważ dzięki nim uświadamiała sobie własną małość; ta zaś miała w jej oczach wielką wartość, dlatego, że ceni ją Nasz Pan. „Jezus znajduje upodobanie w mojej małej duszy, kiedy widzi, że kocham własną małość” – małość, dzięki której Teresa pewnie trzymała dłoń w dłoni Ojca. Jej pokora nie jest niczym negatywnym, nie można jej nazwać słabością – przeciwnie, to najpotężniejsza rzecz na świecie, ponieważ otwiera duszę na łaskę. Sami nie jesteśmy w stanie zrobić niczego, co podsyciłoby w nas nadprzyrodzoną miłość, do której zostaliśmy stworzeni. Jednak dzięki łasce możemy usunąć stojącą jej na drodze przeszkodę, której na imię miłość własna. Z każdym aktem pokory – zawsze gdy przyjmujemy upokorzenie z upodobaniem – pozbywamy się części siebie, robiąc w naszych duszach więcej miejsca dla Boskiej miłości.

Z pokory bierze swój początek kolejne źródło małej drogi duchowego dziecięctwa. Co w sferze przyrodzonej jest konsekwencją zależności małego dziecka od rodziców? Taka całkowita zależność jest źródłem niekwestionowanego zaufania. Misteria naszej świętej wiary, które dla małej, pokornej duszy są dowodem miłości Ojca, stają się w ten sposób również podstawą jej niewzruszonej pewności. Betlejem, Kalwaria, Zmartwychwstanie, obecność Trójcy Świętej w ludzkiej duszy, Najświętszy Sakrament, przekładają się na jedno słowo: zaufanie. „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8, 32). Stąd brała się niezachwiana ufność św. Teresy. „Moja droga polega całkowicie na miłości i zawierzeniu Bogu. Nie potrafię zrozumieć dusz, które obawiają się tak łagodnego przyjaciela… To, co obraża Jezusa, co rani go do żywego, to nasz brak zaufania… Nie moglibyśmy okazać zbyt wielkiej ufności dobremu Bogu, który jest tak potężny i miłosierny”.

Dla świętej Teresy miłość Ojca Niebieskiego to przede wszystkim miłosierdzie. Dostrzegała je z niedostępną innym wyrazistością dzięki ciągłej koncentracji na własnych słabościach i niedostatkach. Znajdowała upodobanie w rozważaniach nad bezgraniczną litością Boga Wcielonego, który zstąpił na Ziemię i wyciągnął dłoń do tego co najsłabsze, najbrudniejsze, najbardziej żałosne. Taki był według niej główny motyw Bożego miłosierdzia: litość odczuwana wobec słabości. Teresa wiedziała, że nie istnieje nic, co wołałoby o miłość Ojca Niebieskiego głośniej, niż jej własna słabość. Stąd bierze swoje źródło jej niepodważalna ufność. Mówi: „Zaiste, żywię równie wielkie nadzieje wobec Bożej sprawiedliwości, jak i miłosierdzia. Bóg jest współczujący i litościwy, cierpliwy i pełen miłosierdzia, właśnie dlatego, że jest sprawiedliwy. Zna bowiem nasze pochodzenie i pamięta, że jesteśmy jedynie pyłem. «Jak lituje się ojciec nad synami, tak Pan lituje się nad nami». Jakże radosna jest myśl, że Pan Nasz jest sprawiedliwy, że pamięta o każdej naszej słabości i zna doskonale ułomność naszej natury. Czego więc mam się obawiać?”.

„Jestem pewna, że nawet mając na sumieniu każdy możliwy do pomyślenia grzech, nie straciłabym nic ze swej ufności, ale rzuciłabym się, przytłoczona swoją rozpaczą, w ramiona mojego Zbawcy. Pamiętam miłość okazaną Synowi Marnotrawnemu; słyszałam słowa wypowiedziane do Marii Magdaleny, do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie, do Samarytanki. Nie, nie ma nikogo, kto mógłby wzbudzić we mnie lęk, bo Jego miłość i litość aż nadto dobrze mówią mi, w co wierzyć”.

Choć mała droga jest nadzieją dla wielkich grzeszników, z drugiej strony pozwala odzyskać pewność i zaufanie tym, którzy zadręczają się swymi niewielkimi potknięciami. W sferze przyrodzonej „małe dzieci nie upadają ze zbyt wysoka i nie robią sobie wielkiej krzywdy, zaś ramiona matki otaczają je tak szybko, że niemal wyprzedzają moment, w którym dotkną ziemi”. Święta Teresa mówi nam, że w sferze duchowej rzeczy mają się tak samo. Istotnie, drobne błędy i nieszczęścia mogą być błogosławieństwem, ponieważ uczą małą duszę dostrzegać własną słabość i rzucają ją na powrót w ramiona Ojca. „Czym jest dla mnie nieustanne upadanie? Dzięki niemu czuję, że jestem słaba i czerpię z tego wielką korzyść. Boże mój, widzisz do czego jestem zdolna, jeśli mnie nie strzeżesz”.

Każdy chrześcijanin zna filozofię życia dniem dzisiejszym – wie, że zmniejsza to moc naszych pokus, ponieważ kusi nas tylko to, co istnieje tu i teraz; że odbiera to moc bólowi, bo musimy cierpieć jedynie dzisiaj. Jednak święta Teresa i jej mała droga rzucają na tę postawę zupełnie nowe światło. Mówi bowiem, że wszystko to ma znaczenie drugorzędne; że najważniejszą rzeczą jest myśleć o dniu dzisiejszym jako o jedynym dniu, w jakim możemy kochać Boga. Jakiego wymiaru nabiera wtedy miłość! Jeżeli kochamy Go dzisiaj, jakby nie miało być po temu już żadnej innej okazji, cały nasz ból staje się automatycznie łatwiejszy do zniesienia, pokusy tracą swą siłę. Jednak to miłość jest kluczem do tego wszystkiego. „Widzę, że Bóg nie dostarcza mi żywności, a jednak nieustannie syci mnie wciąż nowym pokarmem. Nie wiem jak to się dzieje, wierzę jednak, że w głębi mej duszy ukryty jest Jezus, dający mi inspirację i siłę, by w każdej chwili wypełniać Jego wolę”.

Dla skromnych aktów miłości małego dziecka jedynym punktem odniesienia jest matka. Może się na nie zdobyć, ponieważ ona jest blisko – obserwuje je, wspiera i jest gotowa, by przyjąć ofiarę. Bez niej miłość dziecka byłaby pozbawiona obiektu, pełna chaosu i zagubienia. Mała droga duchowego dziecięctwa jest dokładnie taka sama. Mała dusza może tylko współdziałać z miłością Ojca, może wyrażać własną miłość tylko za pośrednictwem drobnych rzeczy, z których jedną jest odnoszenie wszystkiego do Jego miłości. Dlatego też Teresa zbierała drobiazgi – każdą radość, każde rozczarowanie i nieporozumienie jakie spotykała na swej drodze; słowa i czyny, rzeczy łatwe i trudne – zrywała je podobnie jak małe dziecko zbiera polne kwiaty i składała u stóp Pana jako wyraz swojej miłości. „Pracuję tylko po to, aby On był zadowolony.”

Taka postawa całkowicie odbiera moc pokusie, by dzielić życie na część duchową i świecką; pokusie, by myśleć o Bogu tylko wtedy, gdy padamy na kolana i zapominać o Nim podczas codziennej pracy. Wszystko może być sposobem wyrażenia miłości. Każde cierpliwie zniesione upokorzenie, przezwyciężona ze spokojem przeszkoda, wytrwale wytrzymane cierpienie, z odwagą przyjęte rozczarowanie, pełne entuzjazmu podejście do uciążliwych drobiazgów, oddanie w wykonywaniu najmniejszych obowiązków w domu czy pracy, jest polnym kwiatkiem, wyrażającym naszą miłość do Ojca Niebieskiego. Mała dusza dokonuje aktów miłości w pięknych, słonecznych dniach i pośród codziennej szarzyzny. „W czasach posuchy, gdy nie jestem zdolna do modlitwy i praktykowania cnót, szukam drobnych okazji, najmniejszych błahostek, które mogłyby zadowolić Jezusa: uśmiechu, dobrego słowa w chwili, gdy mogłabym okazać zniecierpliwienie. Jeżeli nie znajduję takich okazji, powtarzam Mu przynajmniej raz za razem, że Go kocham”.

Następna po naszej miłości do Ojca Niebieskiego jest miłość bliźniego, skierowana do kobiet i mężczyzn, którzy towarzyszą nam w codziennym życiu. Źródłem miłości św. Teresy do ludzi, którzy ją otaczali była nadprzyrodzona miłość, którą Ojciec umieścił w duszy swojego dziecka. „O Jezu, nigdy nie prosisz mnie o to, co niemożliwe. Wiesz dobrze, że nigdy nie pokocham swoich sióstr miłością podobną Twojej, jeżeli Ty sam, dobry Panie, nie będziesz kochał ich przeze mnie… Tak, wiem że w chwilach, w których okazuję innym miłosierdzie, Jezus działa poprzez mnie, i że jestem Mu tym bliższa, im bardziej kocham swoje siostry”. Tylko w ten sposób mała dusza może wypełnić przykazanie Naszego Pana: „Dzieci moje, kochajcie się nawzajem, tak jak ja was umiłowałem” (por. J 13, 34). Chroni ją to przed niskimi pobudkami, które zakłócają spokój tak wielu ludzi – zawiścią, zazdrością, nadmiernym krytycyzmem.

Mała dusza postrzega innych przez pryzmat związku z Ojcem Niebieskim. Nie poruszają jej ich działania, motywy czy charaktery, niezależnie od tego, czy wydają się jej atrakcyjne, czy wręcz przeciwnie. Małe dziecko nie jest sędzią. „Czyż istnieje większa słodycz – mówi Teresa – niż wewnętrzna radość płynąca z myślenia dobrze o swoim bliźnim?” Tego rodzaju wymaganie wydaje się dla człowieka zbyt wygórowane. I rzeczywiście, może mu sprostać jedynie dusza wystarczająco mała, by dostrzec zdolną do tego miłość Ojca.

Teresa stąpała małą drogą z dziecięcą ufnością, do samego końca (1).

Msgr Vernon Johnson

(1) Niniejszy rozdział, podobnie jak rozdział zatytułowany Wyrzec się siebie w cierpieniu, stanowi wyjątek z doskonałej książeczki Duchowe dziecięctwo msgr Johnsona.

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi.