Rozdział trzynasty. Otwarte drzwi

Była sobie raz dziewczynka (jej najładniejsze imię to Mała Córeczka), która miała własny pokój pełen skarbów i była tak piękna jak sama miłość. Trudno wyobrazić sobie ładniejszy pokój. Był jasny i cały lśnił od śnieżnobiałej podłogi po sufit, który wyglądał jak obłok. Zasłony na oknach przypominały płatki lilii, a łóżko łabędzi puch.

W oknie kwitły białe bratki, a na parapecie przesiadywał gołąb, którego głos brzmiał słodko jak muzyka. Wśród skarbów dziewczynki znajdował się sznur pereł. Miała założyć go na szyję, kiedy król zaprosi ją na dwór, tak jak kiedyś obiecał.

Z każdym dniem naszyjnik stawał się coraz dłuższy i piękniejszy, ponieważ codziennie rano dziewczynka dostawała nową perłę. Wszystkie były podarunkiem od króla, który kazał jej o nie dbać.

Matka dziewczynki pomagała jej troszczyć się o perły oraz inne piękne rzeczy znajdujące się w pokoju. Każdego ranka, po nawleczeniu nowej perełki na sznur, porządkowały razem pokój, a wieczorami przeglądały skarby 

i cieszyły się nimi, starannie usuwając najdrobniejsze ślady kurzu, który zbierał się w ciągu dnia, szpecąc pokój.

Znajdowało się tam kilkoro drzwi i okien, które dziewczynka mogła otwierać i zamykać, kiedy tylko chciała. Jedne drzwi były jednak zawsze otwarte; te prowadzące do pokoju matki.

Czymkolwiek zajmowała się Mała Córeczka, czuła się szczęśliwsza, gdy matka znajdowała się w pobliżu. Choć dziewczynka uciekała czasem do swojego pokoju i bawiła się sama, zawsze odpowiadała na wołanie matki, a potem wpadała jej w ramiona, ciesząc się z jej obecności po chwilach spędzonych samotnie.

Pewnego dnia, kiedy dziewczynka bawiła się sama, odwiedził ją pewien gość. Wszedł bez pukania i na początku wyglądał bardzo obco w lśniącym białym pokoju, ponieważ był czarnym jak węgiel skrzatem. Stał tam zaledwie kilka minut, a niemal wszystko dookoła zaczęło coraz bardziej przypominać jego, niż świeży śnieg. Choć na początku skrzat wydał się dziewczynce bardzo dziwny i brzydki, szybko do niego przywykła i uznała za miłego towarzysza zabaw.

Chciała zawołać matkę, żeby przedstawić jej gościa, ale on rzekł:

– Och, nie trzeba! Tak miło bawimy się razem, a ona jest zajęta.

Dziewczynka zrezygnowała więc ze swojego zamiaru, a matce, która szyła akurat dla córki sukienkę z delikatnej koronki, nie przyszło do głowy, że w białym pokoiku jeszcze ktoś się znajduje.

Skrzat nie robił żadnego hałasu, bo przez cały czasu chodził na palcach, jakby się bał. A gdy słyszał jakiś dźwięk, podskakiwał ze strachu. Był jednak wesołym skrzatem i tak miło zabawiał dziewczynkę, że nie zauważyła zmiany, jaka zaszła w jej pokoju. Zasłony spłowiały, podłoga się zakurzyła, a sufit zaczął przypominać chmurę burzową. Dziewczynka bawiła się dalej. Wyciągnęła wszystkie swoje skarby, by pokazać je przybyszowi.

Bratki zwiędły, biały gołąb jęknął i schował głowę pod skrzydło. Ostatnia perła w cennym naszyjniku pociemniała, kiedy skrzat dotknął jej swoimi umorusanymi rękami.

– Ojej! – wystraszyła się dziewczynka. – Muszę zawołać mamę. To perły, które mam założyć, kiedy król wezwie mnie na swój dwór.

– Nic się nie martw – odparł skrzat. – Umyjemy ją, a jeśli nie będzie tak biała jak dawniej, to przecież tylko jedna perła.

– Ale mama mówi, że wszystkie muszą być czyste jak łza – upierała się dziewczynka, bliska płaczu. – Co powie, kiedy ją zobaczy?

– W takim razie zamknij drzwi – rzekł skrzat, wskazując na te, które zawsze były otwarte – a ja umyję perłę.

Dziewczynka wstała, by zrobić to, o co prosił. Skrzat zaczął szorować perłę, ale ona stawała się coraz ciemniejsza. Drzwi były tak długo otwarte, że trudno je było poruszyć i zaskrzypiały w zawiasach, gdy dziewczynka próbowała je zamknąć. Kiedy matka to usłyszała, uniosła głowę, żeby zobaczyć, co się 

dzieje. Myślała o sukience, ale kiedy ujrzała zamykające się drzwi, serce jej zamarło ze strachu. Wiedziała bowiem, że gdy raz się zamkną, być może już nigdy nie zdoła ich otworzyć.

Rzuciła koronki i zerwała się, wołając:

– Córeczko! Córeczko! Gdzie jesteś?

Wyciągnęła ręce, by zatrzymać drzwi.

– Och, mamo! Mamo! – zawołała w odpowiedzi dziewczynka. – Chodź tutaj! Moja perła czernieje i wszystko jest źle!

Rozwarła drzwi na oścież i wpadła w ramiona matki.

Kiedy weszły razem do pokoju, skrzata już nie było. Bratki znowu kwitły, a biały gołąb gruchał w spokoju. Matka i córka miały jednak sporo pracy. Sprzątały, czyściły, zamiatały i odkurzały, aż pokój stał się tak piękny i porządny, jakby skrzata tam nigdy nie było. Tylko perła już na zawsze pozostała nieco ciemniejsza. I wyglądała tak nawet wtedy, gdy król zaprosił Małą Córeczkę na swój dwór. Uczynił to jednak dopiero wówczas, gdy była już starą kobietą.

A co do drzwi, to nigdy nie zostały zamknięte, ponieważ matka i córka powiesiły na nich dwa złote serca i żadna siła na świecie nie była w stanie ich zamknąć.

Trzymaj zawsze drzwi otwarte między światem swojego dziecka i własnym.

Maud Lindsay

Powyższy tekst jest fragmentem książki Maud Lindsay Opowieści mojej mamy.