Rozdział pierwszy. Skazani na śmierć

Każdy z nas jest skazany na śmierć. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie ma powodu, żeby obawiać się faktów. Możemy odwracać się do nich plecami, ale fakty nie oddalą się i nie znikną. Rozsądną i uczciwą rzeczą, a w końcu najprzyjemniejszą, to widzieć życie wyraźnie, takim, jakie rzeczywiście jest, akceptować jego warunki, a potem spełniać większość z nich.

Każdy rodzic, jak mi się wydaje, powinien uczynić wysiłek głębokiego zrozumienia, że narodziny dziecka to moment, w którym zaczyna ono oddalać się od swojego ojca i swojej matki. Faktycznie dziecko zaczyna umierać, właśnie w chwili, kiedy rozpoczyna życie. Przez uczciwe uświadomienie sobie tej rzeczywistości możemy sprawić, by nam służyła, aby nas raczej zdopingowała zamiast przerażać i prowadzić do bezczynności lub błędnego działania. Jest to po prostu nieuchronne, że dzieci przychodzą na świat, aby służyć Bogu, a nie rodzicom. Rodzice są stworzeni, by służyć Bogu, a nie dzieciom. Fakty te należą do radosnych, a nie nieszczęśliwych. Zrozumcie, próbuję położyć właściwy akcent. Uwypuklenie tego leży u podstaw szczęścia i każdego prawdziwego sukcesu.

Służba Bogu w wypadku dziecka przeważnie oznacza bycie dobrym dla rodziców. Zaś w wypadku rodziców, bycie dobrym dla dzieci. Jednak, jak już powiedziałem, akcent musi być położony właściwie. Jeśli nie jest, wyrządzimy sobie wielką krzywdę zamiast pomóc nawzajem.

Straszliwą szkodę robią dzieciom rodzice postępujący zgodnie z niewypowiadanym głośno założeniem, że dzieci istnieją, aby służyć rodzicielskiej wygodzie lub zaspokojeniu rodzicielskich ambicji. Przerażającą krzywdę wyrządza się dzieciom, którym pozwala się rosnąć w przekonaniu, że rodzice istnieją, żeby im służyć. Korozja rodzinnego szczęścia ma swoje korzenie w takich błędach.

Musimy od początku jasno uświadomić sobie w naszych umysłach i sercach, że jeśli Bóg daje nam dziecko, daje kogoś, kto jest stworzony, by Mu służyć, by wziąć krzyż na swoje barki i podążać za Chrystusem. Nie powinniśmy unikać słowa „krzyż”. Bóg nie obciąża nas krzyżem, którego nie damy rady unieść, a większość naszych krzyży należy do tych małych. Rzecz w tym, by ufać Chrystusowi i podążać za Nim. Jezus nie pozwoli złamać się naszym kręgosłupom.

Jeśli uczciwie stawisz czoła własnemu przeznaczeniu, wtedy niemal automatycznie wychowasz własne dzieci w ten sposób, żeby z uczciwością i odwagą stawiły czoła swojemu. A jeśli to uczynisz, właściwie przygotujesz je do życia, doczesnego i wiecznego.

Nie ma sensu ukrywanie przed samym sobą i swoimi maluchami, że jesteśmy skazani na śmierć przez grzech Adama, że głównym wydarzeniem w życiu jest śmierć i że życie, które zasłużyło na dobrą śmierć jest jedynym, jakie warto przeżyć, jedynym, które jest sukcesem.

Nie powinniśmy też uchylać się przed faktem, że chociaż jesteśmy skazani przez dziedzictwo na śmierć fizyczną, istnieje naprawdę straszna i potworna trwała śmierć, na którą skazujemy siebie sami, a nie kto inny. To jest śmierć naszej duszy.

Kiedy już uświadomimy sobie tę rzeczywistość, niczego zbytnio nie musimy się bać. Inne wyroki z pewnością zostaną na nas nałożone. Piłat był uosobieniem świata pełnego kompromisów i niezdecydowania. Był wcieleniem świata oportunistycznego, podczas gdy Chrystus był wcieleniem Boga, który jest bezgranicznie sprawiedliwy i dobry. Bóg i świat stanęli naprzeciwko siebie w Chrystusie i Piłacie.

Będą Piłaci w naszym życiu i życiu naszych dzieci.

Oportuniści będą doradzać tchórzliwie i potępią nas, jeśli odrzucimy te rady. Świat czasami umyje od nas ręce, jeżeli podążymy za Chrystusem. A niech umywa.

Bóg zabrania nam bycia rodzicami w rodzaju Piłata, nauczania taniej „piłatowatości” naszych synów i nasze córki! Nie! To, czego chcemy, to nie dzieci trzymanych pod kloszem, ale młodzieży przygotowanej, tak jak Chrystus, do wzięcia się za barki z życiem, idącej z Nim u boku. Nie chcemy, żeby młody mężczyzna czy młoda kobieta nie mogli się od nas odkleić, gdy obowiązki wzywają. Pragniemy potomka, który mocno weźmie nas za rękę, pożegna się, puści ją i odejdzie w kierunku powołania. Chcemy być rodzicami, którzy dumnie patrzą jak ich dzieci odchodzą.

Świat będzie często umywał ręce od odważnych i sprawiedliwych ludzi. Ale Chrystus przyszedł, żeby odkupić grzechy wszystkich, także i Piłata. To, czego pragniemy w naszym życiu rodzinnym, to jest odwaga, aby dołączyć do Chrystusa i Jego dzieła odkupienia, być opanowanym, gdy świat umyje ręce i pracować cicho i spokojnie dla Zbawienia całego świata, który nas odrzucił.

Rodzice i dzieci muszą się rozstać, jeśli chcą być na zawsze zjednoczeni. Zadaniem rodzica-chrześcijanina jest zwrócenie oczu i serca dzieci w kierunku Boga. A kiedy to się uda, odkryjemy, że tak naprawdę zwracają się ku nam. Lecz jeśli sentymentalnie zatrzymamy dzieci na nasz własny użytek zamiast uczynić z nich sługi Boże, z przerażeniem odkryjemy, że całkowicie je straciliśmy.

Jak już powiedziałem, jest to kwestia odpowiedniego położenia akcentu. A ów akcent robi różnicę przepastną jak czeluść między Niebem a ziemią. Chrystus pozwolił Piłatowi skazać Go nie tylko na śmierć na odkupienie naszych grzechów, ale także po to, aby nauczyć nas, że wszystko, włącznie z miłością Syna do Jego Matki i miłością Matki do Syna, musi ulec zobowiązaniu – woli Boga.

Wszyscy jesteśmy skazani na śmierć, ale tylko w ten sposób śmierć może otworzyć dla nas drzwi życia. Serce rodzica ugina się pod ciężarem, gdy dziecko odpowiada na wezwanie Boga do małżeństwa lub do kapłaństwa, ale jedynie po to, żeby to samo serce mogło być z dumą wyniesione z powodu nie dającej się wyrazić radości. To jest właśnie wola Boża – wymaga od nas, żebyśmy dali, aby było nam dane, „miarą dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi” (Łk 6, 38), ponieważ Bóg jest nieskończenie dobry i nieskończenie mądry.

To jest wielka prawda, którą musimy przekazać dzieciom, zarówno słownie, jak również przez przykład, zwłaszcza przez przykład. Życie wymaga odwagi, lojalności i oddania, a opinia świata nie ma większego znaczenia. Jeśli świat ma dobre zdanie na nasz temat – uśmiechnijmy się na to w odpowiedzi, a jeśli złe – uśmiechnijmy się także. Opinia świata i jego nerwowego wahania między obroną przed nami a potępieniem nas nie jest istotna. To, co jest ważne to nie osąd Piłata, ale przyjaźń Chrystusa oraz rodzina, która uświadamia sobie, że odkryła najgłębszy sekret szczęścia i powodzenia.

Joseph A. Breig

Powyższy tekst jest fragmentem książki Josepha A. Breiga Mądrość Krzyża szczęściem rodziny.