Rozdział piąty. Zgoda biskupa i wybór obrazka

Ku zdumieniu ojca Aladela arcybiskup Paryża nie sprzeciwiał się wybiciu medalika. Nie wątpił też, że Najświętsza Panna ukazała się jednej z Sióstr Miłosierdzia w kaplicy domu macierzystego.

– Kim jest ta siostra? – spytał okazując zainteresowanie. – Muszę się natychmiast z nią spotkać.

Ojciec Etienne, który towarzyszył ojcu Aladelowi do domu arcybiskupa czekał z zapartym tchem. Ponieważ zajmował wysokie stanowisko w hierarchii Księży Misjonarzy (rodziny zakonnej, do której należał ojciec Aladel), został już poinformowany o kilku szczegółach dotyczących pojawienia się Naszej Pani. Spodziewał się, że teraz, w obecności arcybiskupa, na pewno usłyszy tę niezwykłą historię w całości.

Jednak ojciec Aladel z żalem pokręcił głową.

– Eminencjo, nie mogę niestety powiedzieć, kim jest ta siostra – odrzekł. – Nie mogę też pozwolić, by ktoś ją przesłuchał. Kazała mi przyrzec, że nie uczynię tego.

Oczy arcybiskupa wyrażały rozczarowanie.

– Ależ, ojcze! Ta siostra bez wątpienia jest świętą! Na pewno nie zaszkodziłoby, gdybym się z nią spotkał… i usłyszał jej własną relację o tych objawieniach…

Z najwyższym szacunkiem ojciec Aladel powtórzył, że to niemożliwe. Nasza Pani przykazała tej siostrze, aby nie zwierzała się nikomu oprócz swego księdza spowiednika.

– Ale skoro nie możemy zobaczyć tej siostry ani wysłuchać jej, w jaki sposób mamy rozpocząć prace nad wybiciem medalika? – protestował arcybiskup. – Artysta na pewno zechce omówić z nią różne szczegóły.

– O tak – wtrącił ojciec Etienne. – Trzeba będzie sporządzić kilka szkiców zanim zostanie wybrana wersja ostateczna.

Ojciec Aladel milczał przez chwilę. To poważny problem, który również i jemu nie dawał spokoju! Siostra Katarzyna, podobnie jak on, nie posiadała żadnych zdolności w rysowaniu czy malowaniu.

– Może ja mógłbym porozmawiać z artystą – zaproponował w końcu. – Z informacji, które zostały mi powierzone w zaufaniu, mam pewien obraz tego, jak wyglądała Najświętsza Panna podczas swych objawień. Jeśli Eminencja poważnie traktuje tę sprawę z medalikiem…

Odpowiedź arcybiskupa była stanowcza.

– Ojcze, traktuję ją niezmiernie poważnie – powiedział. – Nadeszły niebezpieczne czasy nie tylko dla Francji, ale całego świata. Nie czuję się bezpiecznie nawet chodząc po ulicach!

Dwaj księża wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Była to prawda. Dwa lata temu wybuchła we Francji poważna rewolucja. Po zdetronizowaniu króla rząd objęła grupa bezbożników. Jak do tej pory pozwolono Siostrom Miłosierdzia kontynuować pracę, gdyż powszechnie wiadomo było, że szpitale i sierocińce są potrzebne. Ogólnie rzecz biorąc, Księży Misjonarzy również pozostawiono w spokoju. Natomiast wiele innych zgromadzeń religijnych padło ofiarą okrutnych prześladowań. Przez kilka miesięcy życie arcybiskupa znajdowało się w poważnym niebezpieczeństwie i musiał się ukrywać.

– Czy to znaczy, że Eminencja uważa, że powinniśmy rozpocząć przygotowania? – spytał ojciec Aladel. – Znaleźć artystę, który wykona kilka szkiców i pokaże je siostrze?

Arcybiskup podniósł rękę na znak błogosławieństwa.

– Ojcze, znajdź jak najszybciej artystę. Myślę, że ten medalik – za sprawą Naszej Pani – może uratować Francję. A może nawet cały świat!

***

Po wizycie u arcybiskupa ojciec Aladel poczuł, że jakimś cudownym sposobem zdjęto z niego ciężar niepokoju, który dźwigał tak długo. Nie zwlekając ani chwili wyruszył na poszukiwanie artysty, który podjąłby się wykonania medalika. Chociaż znalazł odpowiedniego mężczyznę, już po kilku dniach okazało się, że zadanie to nie będzie wcale proste. Oto jeden z problemów. Gdy Nasza Pani ukazała się siostrze Katarzynie 27 listopada 1830 roku, była ubrana w prostą białą szatę i trzymała małą, złotą kulę, na szczycie której znajdował się krzyżyk. Najpierw z miłością przyciskała tę kulę do swego serca, a potem wzniosła ją do nieba, jak gdyby ofiarowała ją Bogu.

Po chwili jednak kula zniknęła. Nasza Pani opuściła ręce i gdy stała tak na wprost siostry, wspaniałe pierścienie na jej palcach (niektóre z nich wysyłały olśniewające promienie, inne nie wydawały żadnego blasku) były niewidoczne, ale z jej otwartych dłoni wciąż spływało niezwykłe światło.

– Ojcze, jak mam to przedstawić? – pytał artysta. – Gdy Nasza Pani powiedziała, że chce, by wykonano medalik, w Jej rękach nie było już kuli. Ale ta kula na pewno miała jakieś specjalne znaczenie i powinna zostać pokazana. Młody ksiądz zawahał się. Bez wątpienia kula miała jakieś specjalne znaczenie.

Ściśle mówiąc symbolizowała świat. Ale skoro zniknęła, gdy Nasza Pani poprosiła o wybicie medalika…

– Najlepiej będzie jak powstaną dwa szkice – powiedział artyście. – Siostra będzie wiedziała, który z nich wybrać.

Ale artysta wkrótce dostrzegł kolejne trudności. Czy widoczna była cała błyszcząca kula ziemska, na której stała Nasza Pani czy tylko jej część. Czy Nasza Pani miała coś na swych stopach czy była boso? Czy diabeł u Jej stóp powinien być ukazany w postaci węża? Czy długi welon zupełnie zasłaniał Jej włosy?

Zakłopotany i wręcz poirytowany ksiądz miał w końcu całą serię rysunków, którą

zabrał do Enghien, aby pokazać siostrze Katarzynie w nadziei, że rzuci ona trochę światła na zdawałoby się nierozwiązywalne dylematy artysty. Zakonnica oglądała każdy z nich z wielkim przejęciem, niewypowiedzianie szczęśliwa, że nareszcie robiono coś w kierunku spełnienia prośby Naszej Pani.

Ojciec Aladel przyglądał jej się uważnie, ciekaw, który rysunek wybierze. Nagle wydała stłumiony okrzyk zadowolenia.

– Ojcze, to ten! – zawołała podnosząc jeden z rysunków. – Każ wybić medalik na jego wzór!

Ksiądz pochylił się do przodu. Na szkicu, który wybrała siostra Katarzyna nie było złotej kuli. Nasza Pani stała z rozpostartymi rękami na szczycie osnutej obłokiem kuli ziemskiej, a promienie w blasku chwały spływały na ziemię z jej otwartych dłoni. Włosy miała zasłonięte i deptała węża gołymi stopami.

– Promienie są symbolem łask, którymi chce nas obdarzyć! – z zapałem wyjaśniała siostra Katarzyna. – Och, ojcze! Mogłabym godzinami patrzeć na te promienie i myśleć o nich!

Ojciec Aladel milczał przez chwilę. Cóż za mądrość w jej słowach! W Wielki Piątek Najświętsza Panna stała się matką świata. Ale z wyjątkiem kilku żarliwych księży czy braci lub sióstr zakonnych prawie nikt o tym nie pamiętał. Ani o tym, że tak samo, jak dla swego syna gotowa była na wszystko, również wszystko zrobiłaby dla swych innych dzieci – gdyby tylko poprosili Ją o pomoc.

– Masz rację, siostro – przyznał, nabożnie spoglądając na szkic. – Promienie spływające z rąk Naszej Pani są symbolem wszelkich błogosławieństw. A jeśli ten nowy medalik sprawi, że ludzie to zrozumieją…

– Ach, ojcze, wiem, że tak się stanie! – wykrzyknęła siostra Katarzyna z przekonaniem. – Czy pamiętasz co mi powiedziała?

– Co ci powiedziała, siostro?

– „Wszyscy, którzy będą nosili medalik, po tym jak zostanie pobłogosławiony, dostąpią wielkich łask, szczególnie jeżeli będą go nosili na szyi. Obfitość łask spłynie na tych, którzy będą go nosić z ufnością”.

Nagle serce ojca Aladela przepełniło nieznane dotąd uczucie radości. Jak wspaniale, że może przyczynić się do tego, by ludzie pokochali i zaufali Matce Boga – która jest również ich matką!

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.