Rozdział piąty. Szaweł

Czy pamiętacie młodego człowieka imieniem Szaweł, który pilnował płaszczy należących do ludzi kamienujących Szczepana? Szaweł był uczonym, młodym faryzeuszem, rodem z Tarsu, miasta w regionie zwanym wtedy Cylicją, która teraz jest częścią Turcji.

Szaweł przybył do Jerozolimy, by studiować tu Pismo Święte u rabinów, a jedyną rzeczą, której się nauczył, była zapiekła nienawiść do Naszego Pana i Jego wyznawców. To, że był świadkiem kamienowania i śmierci Szczepana, wcale nie zmieniło jego nastawienia; był zdecydowany prześladować pierwszych chrześcijan, aż nie zostanie ani jeden.

Szaweł usłyszał, że wielu chrześcijan przebywa w Damaszku, mieście położonym około stu pięćdziesięciu kilometrów od Jerozolimy. Najpierw poszedł do arcykapłana, by dostać listy do przywódców Żydów w Damaszku, aby mógł uwięzić chrześcijan i przyprowadzić ich do Jerozolimy.

Później znalazł grupę ludzi zmierzających do Damaszku i wyruszył w podróż wraz z nimi. W tych czasach niebezpiecznie było wybierać się w drogę samemu – im więcej ludzi wędrowało, tym lepiej, gdyż koło dróg zaczajali się rabusie i napadali na podróżnych poruszających się samotnie lub w małych grupach.

Żeby dostać się z Jerozolimy do Damaszku, trzeba było czterech lub pięciu dni – jeśli każdy jechałby na rączym koniu, trwałoby to szybciej – jednak gdy niektórzy podróżowali konno, a inni na własnych nogach, grupa musiała posuwać się wolno, tak jakby wszyscy byli pieszo.

O ile wiemy, nikt nie napadł na Szawła i jego towarzyszy, i w końcu podeszli prawie pod sam Damaszek. Szaweł wciąż snuł plany uwięzienia chrześcijan. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, olśniła go wielka światłość, o wiele jaśniejsza od słońca. Szaweł upadł na ziemię i usłyszał głos:

– Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?

Był to głos Naszego Pana, który mówił Szawłowi, że prześladowanie chrześcijan jest tym samym, co prześladowanie Jego samego.

Łukasz nie wspomina, czy Szaweł, słysząc Pana, także Go zobaczył, jednak Szaweł opowiadając później tę historię, potwierdza, że widział Jezusa.

Tak więc Szaweł leżał na ziemi, z zamętem w głowie.

– Kim jesteś, Panie? – spytał.

– Ja jestem Jezus, którego prześladujesz. Ciężko jest wierzgać przeciw ościeniowi.

Oścień to kij z bardzo ostrym końcem, którym pogania się osły, by szły szybciej, a jeśli przeciw niemu wierzgają, kłuje je tym mocniej. Nasz Pan miał na myśli to, że „kłuł” sumienie Szawła swoją łaską, aby wzbudzić w nim wątpliwości, czy słusznie jest prześladować chrześcijan. Szaweł jednak nie zwracał na to uwagi.

Szaweł, oszołomiony i wstrząśnięty, spytał:

– Panie, co chcesz, abym uczynił?

Nasz Pan odpowiedział:

– Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić.

Ludzie towarzyszący Szawłowi byli pełni zdumienia, gdyż widzieli jasne światło i słyszeli głos, ale nikogo nie ujrzeli, i nie mogli zrozumieć słów. Gdy Szaweł podniósł się z ziemi i otworzył oczy, okazało się, że nic nie widzi. To czyniło całą sprawę jeszcze bardziej zadziwiającą.

Tymczasem Jezus pojawił się w widzeniu jednemu z chrześcijan w Damaszku. Nazywał się on Ananiasz, ale nie miał nic wspólnego z tym Ananiaszem, który skłamał, że przyniósł zapłatę za cały majątek. Również Judę z Damaszku nie łączyło nic z Judaszem, który zdradził Naszego Pana. Ananiasz i Juda (czyli Judasz) były to wówczas zwykłe imiona, tak jak Jan i Jakub obecnie.

– Ananiaszu! – przemówił do niego Pan w widzeniu.

– Jestem, Panie – odpowiedział Ananiasz.

Pan polecił mu, by poszedł do domu Judy na ulicę Prostą i zapytał o Szawła z Tarsu, który tam zamieszkał.

– Właśnie się modli – mówił Pan – i ujrzał w widzeniu ciebie, jak przychodzisz, kładziesz na nim ręce i leczysz go ze ślepoty.

Bardzo to zaskoczyło Ananiasza. Dziwił się, czy Nasz Pan wie, co robi.

– Panie – powiedział – wielu ludzi mówiło mi o tym człowieku, o tym, jak prześladował Kościół w Jerozolimie, a teraz przybył tu, mając władzę, by nas zaprowadzić do Jerozolimy i wtrącić do więzienia.

Jezus nie spierał się z Ananiaszem. Powiedział tylko:

– Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię Moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla Mego imienia.

Ananiasz wybrał się więc na poszukiwanie Szawła. Wszedł do pokoju, gdzie był Szaweł, położył na nim ręce i powiedział:

– Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym.

Natychmiast z oczu Szawła spadły jakby łuski i mógł znów dobrze widzieć. Ananiasz ochrzcił go. Potem Szaweł zjadł posiłek i poczuł się już całkiem dobrze.

Przez kilka dni po tym wydarzeniu Szaweł pozostawał w Damaszku z chrześcijanami. Tak jak i oni chodził i nauczał po synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. To oczywiście bardzo dziwiło ludzi.

– Czyż nie jest to ten sam, który w Jerozolimie prześladował chrześcijan i przybył tu po to, by ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana? Co to wszystko znaczy?

Lecz Szaweł, natchniony Duchem, głosił coraz odważniej, nauczając Żydów, że Nasz Pan jest naprawdę Chrystusem, Mesjaszem.

Później – wiemy to nie od Łukasza, ale z listów samego Szawła – Szaweł na długo wyjechał, i przez trzy lata przebywał w Arabii.

W tym czasie Nasz Pan przygotowywał go do wielkiej misji, którą mu powierzył: Szaweł miał zostać apostołem, równie ważnym jak pozostałych dwunastu. Nasz Pan ich również nauczał przez trzy lata, wydaje się więc, że tyle czasu potrzeba, by uformować apostoła, prawda?

Następnie Szaweł wrócił do Damaszku. Tamtejsi Żydzi odkryli, że zrobił się jeszcze gorszy: nie przestawał głosić Ewangelii, zwyciężał w potyczkach słownych, a każdy chętnie go słuchał. W końcu nie mogli tego dłużej znieść i uknuli spisek, by go zabić.

Szaweł i inni chrześcijanie usłyszeli o tym i zaczęli rozważać, co tu robić. Damaszek jest miastem otoczonym przez wysokie wzgórza, a jedyna droga ucieczki prowadzi przez bramy wykute w murach miasta.

Chrześcijanie wiedzieli, że każda z tych bram jest strzeżona dzień i noc. Przeciwnicy Szawła chcieli go schwytać w mieście lub w czasie ucieczki z niego.

Była to naprawdę trudna sytuacja. Ktoś jednak wpadł na dobry pomysł – chciałabym wiedzieć kto to był – który świetnie się sprawdził. Chrześcijanie włożyli Szawła do dużego kosza zamykanego na pokrywę. Używano ich do noszenia warzyw, gołębi, prania i jeszcze wielu rzeczy: jestem pewna, że widzieliście kiedyś taki kosz.

Kiedy Szaweł już się ulokował w środku, chrześcijanie okręcili kosz liną i spuścili go przez mur aż na ziemię.

Było to naprawdę sprytne – gdyż było mało prawdopodobne, że ktoś zobaczy opuszczany kosz (działo się to w nocy), a gdyby nawet ktoś to dostrzegł, nie domyśliłby się pewnie, że w środku jest Szaweł.

I tak Szaweł bezpiecznie opuścił miasto. Od razu skierował swe kroki do Jerozolimy, a tam odszukał chrześcijan – teraz swych współwyznawców.

Wieści o nawróceniu Szawła musiały dotrzeć do Jerozolimy już na długo przedtem. Być może wyglądało to jednak na zbyt piękne, by było prawdziwe, albo chrześcijanie o tym zapomnieli. W każdym razie, nie chcieli mieć z Szawłem nic do czynienia. Dopiero Barnaba, który wszystko o nim wiedział, przygarnął go i zaprowadził do apostołów – Piotra i Jakuba, biskupa Jerozolimy.

Barnaba opowiedział im, jak to Nasz Pan przemówił do Szawła w drodze do Damaszku, i z jaką siłą Szaweł tam nauczał. Po tych wieściach przyjęto Szawła już dobrze, i został on z Piotrem dwa tygodnie, głosząc Ewangelię w Jerozolimie.

Szaweł chyba naprawdę przyciągał uwagę; bo znów zawiązał się przeciw niemu spisek. Po jego odkryciu, chrześcijanie zadecydowali, że dobrze będzie, jeśli Szaweł na jakiś czas wróci do swego miasta – Tarsu. Niektórzy odprowadzili go do Cezarei, gdzie Szaweł wsiadł na okręt, którym miał przebyć resztę drogi.

Jeśli chcecie się dowiedzieć, jaka była trasa podróży, znajdźcie Cezareę na mapie. Szaweł popłynął na północ, aż do Tarsu, który był stolicą Cylicji.

Marigold Hunt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marigold Hunt Pierwsi chrześcijanie.