Rozdział piąty. Święty Augustyn z Hippony

Historia życia świętego Augustyna różni się od niemal wszystkich innych historii o świętych, ponieważ poznajemy ją z jego ust, a nie z tego, co mówili o nim inni. Augustyn napisał bowiem wspaniałą książkę zatytułowaną Wyznania. W niej możemy przeczytać co myślał i co robił, nawet kiedy był jeszcze zupełnie małym chłopcem.

Augustyn urodził się w 354 roku w północnej części Afryki, która należała wówczas do Rzymu i była jedną z najbogatszych krain na świecie. Jego matka, Monika, wyznawała wiarę chrześcijańską, ale jej modlitwy i wielka matczyna miłość nie zdołały powstrzymać syna od złych uczynków. Augustyna często nazywa się synem marnotrawnym wśród świętych, ponieważ przez wiele lat błądził daleko po manowcach, jak najmłodszy syn z biblijnej przypowieści. Żył wśród grzechu i bezeceństw świata nim dojrzał na tyle, by powiedzieć: „Wstanę i pójdę do Ojca mego”.

Dlatego opowieść o świętym Augustynie tak nas pociesza i tak nam pomaga, kiedy odkrywamy, jak łatwo jest zbłądzić i kiedy nie udaje nam się czynić takiego dobra, jak byśmy pragnęli. Jakże niewiele dni w kalendarzu możemy zaznaczyć białym kolorem świadczącym, że wtedy szczerze staraliśmy się być dobrzy, a o jakże wielu innych chcielibyśmy zapomnieć, gdyż przekreśliliśmy je na czarno. Jednak, kto wie? Może, jeśli będziemy walczyć do końca, my również zostaniemy świętymi, jak Augustyn, który zyskał koronę w Niebiosach pomimo swych wielkich grzechów?

Augustyn rozpoczyna swą historię od okresu, kiedy był jeszcze tak mały, że nic z tamtych czasów nie pamięta – dowiedział się wszystkiego obserwując inne dzieci, w których dostrzegł obraz samego siebie.

Opowiada więc najpierw o niemowlęciu, które nie robi nic innego tylko śpi, je i płacze. Potem niemowlę, kiedy nie śpi, zaczyna się uśmiechać i bardzo szybko uczy się okazywać co lubi, a czego nie lubi – kopie nóżkami i wali małymi piąstkami, kiedy nie dostaje tego, czego chce. Potem dla każdego nadchodzi czas nauki mówienia i chodzenia.

Następnie święty Augustyn przechodzi do rzeczy, które naprawdę pamięta. Bo któż zdołałby zapomnieć tak ciężką próbę, jak pierwszy dzień w szkole? Och, jakże Augustyn jej nienawidził i jak bardzo wydawała mu się ciężka! Lekcje były takie trudne, a nauczyciele tacy surowi, zaś on pragnął się bawić, zamiast pracować. Kiedy nazajutrz szedł do szkoły z nieodrobionymi lekcjami, zwykle dostawał lanie. Wydawało mu się to strasznie niesprawiedliwe, ponieważ nie rozumiał celu lekcji, a bicie sprawiało mu wielki ból. W swej książce opowiada, jak właśnie chłosta zmusiła go do zwrócenia się po raz pierwszy z modlitwą do Pana – „Prosiłem Cię z ogromną powagą, choć byłem tylko małym chłopcem, aby nie zbito mnie w szkole”.

Augustyn nie rozumiał dlaczego zmusza się go do przesiadywania w szkole i uczenia się nudnych lekcji, skoro o tyleż przyjemniej byłoby się bawić na dworze i uczyć nowych, dużo ciekawszych niż nauka gier. Jak bardzo cieszyły go te gry! Zawsze chciał być pierwszy, zawsze chciał wygrać, zawsze chciał wszystkich wyprzedzić. Ale potem znów przychodził czas szkoły i kolejna chłosta, a wówczas mały, obolały chłopiec ukrywał się w kącie i szlochając modlił się do Boga z samej głębi swego obolałego serduszka.

Nie rozumiał, jak to być może, że te wszystkie cierpienia zadawane mu są dla jego własnego dobra. Nigdy tego tak naprawdę nie rozumiemy, póki nie pozostawimy szkoły daleko za sobą.

Zastanawiam się, czy gdybyśmy spisali szczerze, co czuliśmy i robiliśmy w szkole, kiedy byliśmy dziećmi, mielibyśmy równie wiele do wyznania, jak święty Augustyn? Są przecież sprawki, których nikt się właściwie nie wstydzi, ponieważ wydają się teraz takie małe, żałosne i nieszkodliwe. Kto wstydziłby się wyznać, że jako dziecko był łakomy i kradł słodycze ze stołu, kiedy nikt nie patrzył? Albo, że oszukiwał w grach, by być zawsze pierwszym? A jednak wielki Święty pamięta właśnie takie podłe czyny i wspomina je z wielkim smutkiem. Ostrzega też inne małe dzieci, że wszelkie drobne grzechy należy tłumić w zarodku, ponieważ wie dobrze, jak mocne potrafią się stać z wiekiem i jak trudno je pokonać, gdy niedobre dziecko wyrośnie na dorosłego człowieka, któremu nikt nie może zaufać.

Im starszy stawał się Augustyn, tym bardziej błądził. Kiedy był mały, podkradał smakołyki, ponieważ był łakomy, albo chciał je wymienić na zabawki innych chłopców. Teraz, kiedy dorastał, do zabierania cudzych rzeczy skłaniała go duma i chełpliwość. Uważał, że są to postępki godne i męskie, chciał też pokazać innym chłopcom, że nie boi się czynić źle.

Opowiada na przykład, jak w ogrodzie koło jego domu rosła grusza, której owoce nie były ani słodkie, ani duże. Jednak tylko dlatego, że należała do sąsiada, kradł z niej gruszki. Pewnej nocy zakradł się tam wraz z kolegami i ukradł wszystkie owoce, choć wcale nie mieli na nie ochoty – zjedli tylko jedną czy dwie, a resztę rzucili świniom. Augustynowi ta kradzież wcale nie sprawiła przyjemności i nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego samotnie, ale chciał, by inni chłopcy go podziwiali i by myśleli, że niczego się nie boi.

W taki sposób upływały kolejne lata, aż Augustyn stał się dorosłym człowiekiem. To, że był zły łamało serce jego matce. Kochała go jednak pomimo jego grzechów i głupoty, i modliła się za niego, choć syn nie zważając na jej uczucia wyruszył daleko, do odległego kraju. Stracił tam wszystko, co posiadał, na zabawy, zapomniał też o Bogu, do którego modlił się jako dziecko.

Pewnego dnia, gdy Monika płakała nad swym zbłąkanym synem i modliła się za niego z całego serca, Bóg zesłał jej na pocieszenie sen, którego nigdy nie zapomniała. Zdawało jej się, że stoi na wąskiej drewnianej kładce. Nagle przyleciał do niej jaśniejący anioł i uśmiechnął się na widok jej znużenia smutkiem i płaczem.

– Czemu jesteś taka smutna, czemu wypłakujesz sobie oczy? – zapytał.

– Płaczę nad upadkiem mego syna – odpowiedziała biedna matka.

Wówczas anioł nakazał jej przestać rozpaczać i uspokoić się, po czym ukazał jej, że na tej samej wąskiej kładce prowadzącej do zbawienia stoi u jej boku Augustyn.

Monika opowiedziała synowi o swym śnie, a choć tylko roześmiał się na jej słowa, zapadły mu głęboko w serce i pamiętał je jeszcze po wielu latach. Natomiast dla jego matki ten sen stał się promykiem nadziei i pocieszeniem w najtrudniejszym okresie. Była pewna, Bóg przepowiedział jej w ten sposób, iż wraz z synem stanie przed Jego obliczem.

Ale choć wierzyła szczerze w swój sen, nigdy nie ustawała w wysiłkach, by pomóc synowi. Pewnego razu udała się do uczonego biskupa i błagała, by rozmówił się z Augustynem i spróbował go zmienić. Ale biskup był mądrym człowiekiem i wiedział, że słowami uczyniłby więcej złego niż dobrego, ponieważ Augustyn był dumny ze swego braku wiary i nie miał wewnętrznego pragnienia, by stać się dobry. Monika nie rozumiała tego jednak i nalegała, by spróbował, aż wreszcie ten dobry człowiek poczuł zniecierpliwienie i powiedział:

– Nie mogę ci pomóc w tej sprawie, ale odejdź w pokoju. Niemożliwe, by syn, którego matka tak opłakuje, został potępiony.

Jego słowa pocieszyły Monikę równie mocno jak przedtem sen i utwierdziły w mniemaniu, że wszystko zakończy się dobrze.

Dobry biskup miał rację. Po wielu latach Augustyn poczuł znużenie niskimi rozrywkami i zaczął szukać lepszego, bardziej wzniosłego życia. Zapragnął wrócić do domu, ale zgubił drogę i długo szukał jej wśród pełnych goryczy łez.

W końcu, pewnego dnia, poczuł, że dłużej nie jest już w stanie dźwigać ciężaru swych grzechów. Zdawały mu się ciężkim łańcuchem, który wlecze go w mrok, a znikąd nie widać było światła, które wskazałoby mu drogę. Wziął zatem zwój pergaminu i usiadł w ogrodzie, a gdy siedział tam płacząc, usłyszał dobiegający z bliska głos, który nakazał – „Przeczytaj”. Pomyślał, że pewnie to dzieci bawią się w jakąś grę, ale nie mógł sobie przypomnieć żadnej, w której padałyby takie słowa. Potem jednak zaczął się zastanawiać czy ten głos nie dobiegł go czasem z Nieba i czy nie jest odpowiedzią na jego modlitwy.

Gorliwie rozwinął spisaną na pergaminie Świętą Księgę i znalazł tam słowa, które pokazały mu, jakie życie winien odtąd prowadzić. W jednej chwili wszystko stało się jasne: Ojciec w Niebiosach był gotów go przyjąć i wybaczyć. Wstał zatem i porzucił ten daleki kraj i swe złe obyczaje i zwrócił twarz na powrót ku Bogu.

Augustyn opowiada nam potem, jak wrócił do matki – matki, która kochała go i wierzyła w niego przez cały ten zły okres – i wyznał jej, zupełnie jakby był dzieckiem, jak bardzo jest mu teraz przykro.

Wówczas rozpacz Moniki zamieniła się w wielką radość, gdyż wreszcie, u kresu ziemskiego życia, wraz z synem mogła spoglądać w Niebo; on patrzył zawstydzonym, lecz i pełnym nadziei wzrokiem, ona nareszcie bez łez, oczami błyszczącymi nadziemską radością.

Kiedy umarła i Augustyn został na świecie sam, nie rozpaczał, gdyż wiedział, że nie rozstali się na długo. Musiał tylko spróbować odrobić stracone lata i przygotować się na ponowne z nią spotkanie, kiedy i jego Bóg do siebie powoła.

I stało się tak, że ten wielki grzesznik został jednym ze świętych Pana i pracował usilnie ku Jego chwale na ziemi. Został nawet biskupem Hippony i to jednym z najsławniejszych biskupów na świecie. Pewna legenda opowiadana o świętym Augustynie niesie pocieszenie wielu sercom, gdy dręczą je dziwne pytania i tak trudno jest im pojąć to, czego naucza Biblia o naszym Ojcu w Niebiosach.

Podobno pewnego razu, gdy ten wielki Ojciec Kościoła szedł wybrzeżem zakłopotany i poruszony, ponieważ nie potrafił zrozumieć tylu spraw związanych z Bogiem, zobaczył małe dziecko, które bawiło się samotnie na plaży. Wykopało w piasku niewielki dołek i napełniało go wodą przynoszoną z morza łyżeczką. Biskup zatrzymał się i przez chwilę obserwował chłopca, po czym zapytał:

– Cóż ty czynisz, dziecko?

– Chcę przelać całe morze do tego dołka – odparł chłopiec, cały czas biegając tam i z powrotem po wodę.

– Ale to przecież niemożliwe – stwierdził biskup.

– Równie niemożliwe, jak by twój ludzki umysł pojął zamysły Boga – odparł chłopiec, patrząc na niego poważnie pięknymi oczami.

Nim biskup zdołał odpowiedzieć, dziecko znikło, a wówczas Święty zrozumiał, że to sam Bóg udzielił mu nagany za jego zakłopotane myśli i za to, że próbuje zrozumieć sprawy, które zna tylko Bóg.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman W Ogrodzie Boga. Fascynujące opowieści o świętych.