Rozdział piąty. Obowiązki małżonków wobec siebie. W małżeństwie

Obowiązuje nas małżeństwo do miłości wyłącznej i do miłości nierozerwalnej.

Miłość wyłączna

Pan Bóg jasno to zaznaczył: „I będą dwoje w jednym ciele”. „Człowiek złą czy się ze swoją żoną”.

„Jedno ciało” i „swoja żona”, a nie „swoje”. Nauka ta jest zupełnie jasna, ale ponieważ za czasów Pana naszego Jezusa Chrystusa małżeństwo utraciło swoją pierwotną nieskazitelność, to jednym z celów Zbawiciela było, kiedy z umowy małżeńskiej robił sakrament, aby ją podnieść i do dawnej czystości doprowadzić.

A zatem zabronione są: a) wolne związki, b) cudzołóstwo (niewierność).

a) Wolne związki. Niektórzy tak myślą: wstrętną rzeczą jest stałość związku małżeńskiego; władzom miłości należy pozostawić pełną niezależność: miłość musi swobodnie zawiązywać związki, swobodnie je utrzymywać, a kiedy znajdzie inny przedmiot zasługujący na uwagę, swobodnie wreszcie je zrywać.

Istnieją cztery powody, dla których wolną miłość trzeba koniecznie potępić: widzi ona tylko złączenie ciał, podczas gdy małżeństwo jest czymś o wiele wyższym; nie liczy się wcale z owocem związku, ale jest tylko egoizmem we dwoje, którego logicznym wynikiem są środki antykoncepcyjne albo oddanie na wychowanie państwu przypadkiem zrodzonych dzieci; zabija wszelkie możliwości wychowawcze; upadla samą miłość, a zwłaszcza kobietę.

Trzy pierwsze powody nie wymagają wyjaśnienia. A zatem wystarczy, gdy pobieżnie przyjrzymy się tylko czwartemu.

I sama natura i godność miłości wymagają jedności małżeństwa: jeden mężczyzna, jedna kobieta; jedna kobieta, je den mężczyzna. W każdej prawdziwej miłości jest nieprzezwyciężony pęd w kie runku wyłączności, bo ten kto kocha, kocha wyłącznie, ekskluzywnie; mamy oczywiście na myśli miłość połączoną z takim zbliżeniem, jakie ma miejsce w małżeństwie. Powiedzieć komuś, że się go kocha miłością, która wymaga całko witego daru ciała i duszy, a równocześnie dawać do zrozumienia, że i inni będą z tej miłości korzystać, czy nie byłoby to od razu podkopaniem całej sprawy i nie naraziłoby na odmowę?

Godność kobiety (1); porównajmy jej stanowisko jako jedynej żony, z położeniem kobiet w haremie; tam, równa miara stosowana do obojga małżonków; tu, kobieta zniżona do poziomu bydła ludzkiego, ciała przeznaczonego do użycia mężczyzny. I wiele zazdrości, gdy jedna z żon będzie odrzucona, a jakie intrygi, aby ponownie zająć wcześniejszą pozycję!

b) Cudzołóstwo (niewierność). Cudzołóstwo polega na współżyciu z osobą trzecią, gdy jedna lub obie strony związane są węzłem małżeńskim. Poza poprzednimi uwagami, które i tu są na miejscu, można jeszcze podkreślić wielką niesprawiedliwość w stosunku do prawowierne go małżonka, któremu oddawało się siebie bez zastrzeżeń.

Problem ten łączy się z kwestią nie rozerwalności, o której teraz powiemy parę słów.

Miłość nierozerwalna

Związek małżeński, który został zawarty zgodnie z prawem jest nierozerwalny; jedynie śmierć jednego z dwojga małżonków upoważnia drugiego do ponownego wstąpienia w związek małżeński. Pan nasz Jezus Chrystus powiedział: „Ten, kto porzuci swoją żonę, a weźmie drugą – cudzołoży; także i żona, która opuści swojego męża, a innego poślubi – cudzołoży”.

Każde ważnie zawarte małżeństwo jest z natury swojej nierozerwalne (2); jeśli chodzi o małżeństwo pomiędzy katolikami, to nierozerwalność ich związku wypływa nie tylko z prawa naturalnego, ale osiąga szczególną siłę pod wpływem sakramentu.

Kościół może zezwolić na separację majątkową, na separację od łoża (to znaczy od obowiązku wspólnego zamieszkania), gdy są ku temu poważne powody, ale nigdy nie upoważni małżonków do zawarcia nowego związku, co oznaczałoby przyzwolenie na rozwód (3). Dlaczego? Bo to sprzeciwiałoby się trzem rzeczom bardzo świętym: godności kochania, miłość nie mówi tylko „ja dla ciebie, ty dla mnie”, lecz dodaje słowo „na zawsze”; godności i szczęściu kobiety oraz dobru dzieci. W powieści Bourgeta Le Divorce („Rozwód”) ten ostatni aspekt zbyt jasno został pokazany.

Ale na to się mówi: „Czy nie jest to skazywanie małżonków, którzy nie mogą dojść do porozumienia, na cierpienia nie do wytrzymania?”.

Jest to raczej skazywanie młodych mężczyzn i młode kobiety na dokonanie lepszego wyboru; a zresztą łaska sakramentu im dopomoże, aby w ciągu wspólnego życia potrafili nieść swój krzyż; zwłaszcza, że nieszczęście jednostek (choć nieraz bardzo rzeczywiste, a nie zawsze zawinione przez zainteresowanych) musi ustąpić przed widocznym dobrem ogółu, to znaczy utrzymaniem za wszelką cenę stałości domowego ogniska, które w przeciwnym razie popadłoby w zupełny rozkład.

Ale, dodają inni, dlaczego nie dopuścić chociaż rzadkich, ale możliwych wyjątków?

Nie wolno tego uczynić, ponieważ zrujnowałyby one prawo. I niestety, czy to właśnie nie stało się w momencie ustanowienia cywilnych rozwodów? Chociaż Żyd Naquet oświadczył w parlamencie: „Jeśli udowodnicie mi, że z chwilą wprowadzenia w życie prawa rozwodowego wzrośnie liczba małżeństw, które się rozpadną, to będziecie głosować przeciwko mnie w prawie”, ale tego dowodu dostarczyły fakty: kiedy liczba ludności we Francji nie wzrosła, to ilość rozwodów, od czasu Naqueta, zwiększyła się czterokrotnie (4).

Małżeństwo cywilne jest to tylko legalne uznanie związku zawartego, względnie mającego być zawartym w Kościele. W tym miejscu pozwolimy sobie zacytować fragment z Aleksandra Dumasa (syna), który nie był pisarzem wielkiego lotu: „Co mam zrobić, aby uzyskać prawo do szczęścia, aby móc powiedzieć do całego świata: Oto jedyna i kochana moja żona, ciało z mojego ciała i kość z mojej kości?… Oto mam stanąć w głuchej, zimnej sali, wobec człowieka takiego, ja kim sam jestem, między czterema świadkami, na czarno ubranymi, i w księdze rejestracyjnej, podobnej do ksiąg handlowych, podpisać mamy zobowiązanie, że tę osobę biorę za żonę, przyjmuję ją pod mój dach, otaczam opieką i pozostaję jej wiernym?… I to ma być wszystko. A potem?… Nie ma nic więcej. I sądzicie, że mogę zadowolić się tym materialnym zobowiązaniem, które śmierć rozerwie? Ja chcę zawrzeć taki związek, którego nic nie złamie.

Gdzie jest mój Bóg? Gdzie na tej ziemi znajduje się Jego dom?… Chodźmy prędko do Kościoła!

Jeśli umrę to tam moja droga małżonka znajdzie Boskiego Oblubieńca, który sam jeden może mnie zastąpić; i tam, jeśli ona umrze, moje dzieci znajdą drugą matkę, zawsze młodą, zawsze żyjącą, tę jedyną, która potrafi zastąpić pierwszą”.

Ks. Raoul Plus SI

(1) Z całą pewnością kobieta jest wielką ofiarą każdego łamania praw małżeńskich. Mężczyzna zawsze da sobie radę, albowiem jest, mówiąc cynicznie, lepiej przygotowany do „odrobienia utraconego dziewictwa”; kobieta zdobyta, a następnie porzucona przez mężczyznę traci sto procent swojej wartości, a przy tym jeśli z tego związku ma dziecko, to do czego jest doprowadzona? Czy ma je usunąć? To zbrodnia. Wy chować je? Jaki mężczyzna weźmie ją z tym „bagażem” w rękach? Niech mi czytelnik wy baczy to wyrażenie, ale ono niestety zapożyczone jest ze słownika wolnej miłości, i samo przez się wystarczy do jej potępienia.

(2) Jeśli chodzi o ludzi nieochrzczonych, to małżeństwo jest ważne, o ile było zawarte według prawa naturalnego, a prawo to wymaga wzajemnej zgody, danej z zupełną swobodą, i z pełnym zrozumieniem tego, co się czyni, oraz bez takich zastrzeżeń, które unieważniałyby małżeństwo. Tego rodzaju małżeństwo nie jest oczywiście sakramentem, niemniej jest nierozerwalne. W tym tylko wypadku może być rozwiązane przez dyspensę papieża, gdy jedno z dwojga nieochrzczonych nawraca się, a druga strona nie chce pozwolić pierwszej na wyznawanie religii chrześcijańskiej.

(3) Wiele osób myli separację z rozwodem, a jeszcze częściej rozwód z deklaracją nieważności. Separacja ma miejsce; deklaracja nieważności, jeśli małżeństwo było od początku nieważne, również się zdarza; rozwodu w Kościele katolickim nie było, nie ma i nigdy nie będzie.

(4) Czy należy przypominać o tym, że dla ludzi ochrzczonych jedynie małżeństwo zawarte w Kościele jest ważne. Nie z powodu tego, by ksiądz był sprawcą sakramentu, albowiem udzielają go sobie sami nowożeńcy w obecności kapłana i dwóch świadków.

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Raoula Plus SI Narzeczonym ku rozwadze.