Rozdział ósmy. Całun Turyński a świadectwo badań naukowych, cz. 2

Tak więc odpowiedzialnie prowadzone poszukiwania naukowe mogą być uznane, w pewnym sensie za „przygotowanie dla Ewangelii”. Dotyczy to, rzecz jasna, ludzi dobrej woli. Dla tych, którym tej dobrej woli brakuje, ich praca stanie się raczej dodatkowym powodem potępienia.

Na myśl przychodzi natychmiast słynne Centrum Medyczne przy sanktuarium w Lourdes z jego zaproszeniem dla wszystkich lekarzy, zarówno wierzących jak i niewierzących, aby przybywali przeprowadzać badania nad autentycznymi, cudownymi uzdrowieniami, jakie mają miejsce w Lourdes. Niektórzy spośród niewierzących badaczy doznają tam nawrócenia, większość jednak nie. Słynny pisarz francuski Emil Zola „z łatwością uwierzyłby we wszystkie cuda dziejące się w Lourdes, gdyby dane mu było ujrzeć choćby gojące się w cudowny sposób zadrapanie” (1). A człowiek ten na własne oczy oglądał trzy przypadki uzdrowień, lecz nie doznał bynajmniej przez to nawrócenia, przeciwnie, zaowocowało to w jego przypadku bluźnierczą i ośmieszającą sanktuarium powieścią zatytułowaną Lourdes.

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że i z Całunem Turyńskim związane są przypadki cudownych uzdrowień. Podczas publicznego wystawienia płótna w roku 1844 „ku radości duchowieństwa miało miejsce wiele zdumiewających cudów. Pewna kaleka hrabina doznała uleczenia i wstąpiła do szarytek. W jednej chwili zagoiła się przecięta kosą na dwie części źrenica w oku małej dziewczynki. Biskup Limburga, regionu, skąd pochodziło dziecko, zarządził później uroczystą procesję w podzięce za ten cud” (2).

Jednak najsłynniejsze uzdrowienie zanotowano w 1955 roku, gdy znany angielski bohater wojenny, Leonard Cheshire, który sam wcześniej doznał nawrócenia i zaliczał się do najżarliwszych czcicieli Całunu, przywiózł do Turynu dziesięcioletnią Josephine Wollan z Anglii, cierpiącą na zapalenie kości i szpiku. Dziewczynce pozwolono dotknąć Całunu, a kiedy spytano ją, jak się teraz czuje, usłyszano prostą odpowiedź: „Dziękuję, znacznie lepiej” (3). W swojej książce pod tytułem Shroud [Całun], opublikowanej w 1979 roku, Robert K. Wilcock pisze, iż „Josephine cieszy się świetnym zdrowiem, wyszła za mąż i ma obecnie własną rodzinę” (4).

Pielgrzymka małej Josephine Wollan zyskała światowy rozgłos i wielu katolików, zarówno indywidualnie, jak i całymi grupami zaczęło wysyłać petycje do kardynała metropolity Turynu, aby pozwolił naukowcom przebadać Całun w celu stwierdzenia jego autentyczności. Doktor Dawid Willis, największy angielski autorytet medyczny w dziedzinie Całunu Turyńskiego, tak napisał:

„Aby przeprowadzane ekspertyzy były wiarygodne, należy zgromadzić naukowców z różnych krajów, kierując się przy ich wyborze jedynie prezentowanym szerokim doświadczeniem w dziedzinach powiązanych z badanymi zagadnieniami, bez względu na narodowość czy wyznanie. Służba prawdzie wymaga, aby Turyn naśladował w tym względzie wspaniałe tradycje działalności Centrum Medycznego przy sanktuarium w Lourdes” (5).

W 1578 arcybiskup Mediolanu, św. Karol Boromeusz obwieścił, że zamierza udać się w pieszą pielgrzymkę do Chambery, aby oddać cześć Całunowi, wypełniając w ten sposób ślub, uczyniony, gdy Mediolan dotknęła wielka zaraza. Kiedy usłyszał o tym właściciel Całunu, książę Sabaudii, Emanuel Philibert, przeniósł niezwłocznie Całun z Chambery do Turynu, aby oszczędzić świętemu arcybiskupowi trudów podróży przez góry. Karol Boromeusz w ciągu czterech dni przeszedł pieszo trasę z Mediolanu do Turynu, gdzie całe miasto wyległo, aby go uroczyście powitać przy bramach. Choć stopy Karola mocno krwawiły, nie zważając wcale na rany ruszył prosto do miejsca, gdzie znajdował się Całun, a dotarłszy tam doznał głębokiego wzruszenia.

W roku 1978, chcąc uczcić czterechsetną rocznicę tego wydarzenia, kardynał metropolita Turynu pozwolił najwybitniejszym światowym naukowcom zbadać Całun i przeprowadzić konieczne doświadczenia, stawiając jedynie warunek, aby nie doszło przy tym do uszkodzenia cennego płótna. O takiej możliwości nie śmieli nawet marzyć doktor Barbet i współcześni mu badacze.

Doktor John Jackson, profesor fizyki z Akademii Amerykańskich Sił Powietrznych, od dawna interesujący się sprawą Całunu zaczął kompletować grupę, wybierając badaczy z najbardziej elitarnych amerykańskich instytucji naukowych. Wytypowano czterdziestu ludzi – mężczyzn i kobiet, wywodzących się z miejsc takich jak Komisja Energii Atomowej, Laboratorium w Los Alamos, Centrum Badań Odrzutowców w Pasadenie, Laboratorium Albuquerque Sandia i innych, o podobnie wysokiej marce. Wyłoniona ekipa badaczy przyjęła, zgodnie z amerykańskimi zwyczajami nazywania programów badawczych, akronim „STURP” (od angielskiego „Shroud of Turin Research Project” – „Projekt Badawczy nad Całunem Turyńskim”).

STURP przywiózł ze sobą do Turynu sprzęt laboratoryjny warty dwa i pół miliona dolarów, aby w ciągu 120 godzin, zgodnie z zezwoleniem wydanym przez władze kościelne, przeprowadzić całe serie skomplikowanych testów biochemicznych. Przeważająca część badaczy zaliczała się do protestantów i po raz pierwszy w życiu widziała wnętrze katolickiej katedry. Pod koniec ostatniego, piątego dnia „ksiądz odmówił modlitwę, skłonił się i ucałował Całun. Ernie Brooks, prezbiterianin z wyznania, odczekał aż wszyscy inni wyjdą, a następnie także ucałował płótno” (6).

Lata wcześniej doktor Barbet napisał:

„Zrozumiałe jest, że w celu dostarczenia mocnego, naukowego dowodu na to, że plamy na Całunie są rzeczywiście śladami krwi trzeba by (jeśli ktokolwiek byłby skłonny na to zezwolić) przeprowadzić analizę chemiczną i fizyczną, na przykład przy użyciu spektroskopii w poszukiwaniu promieni hemoglobiny lub jej pochodnych. Skoro jednak potwierdzone zostało, że wizerunku na płótnie nie stworzyły ludzkie dłonie i że w Całun zawinięto zwłoki, czy możliwym jest, by plamy na nim, tak bogate w szczegóły i w równym stopniu niezwykłe, co prawdziwe mogły być w ogóle czym innym, jak tylko śladami krwi?” (7).

W laboratorium Akademii Sił Powietrznych Ameryki członkowie STURP, pod przewodnictwem doktora Hellera, zabrali się za opracowywanie mnóstwa danych uzyskanych w czasie pobytu w Turynie, aby ostatecznie ustalić chemiczny skład Całunu. Bruna Bonnet-Eymarda, francuskiego zakonnika, uczestniczącego w odbywającym się w 1978 w Kongresie Turyńskim, najwyraźniej bawił ten na wskroś amerykański, niezwykle prężny sposób przeprowadzenia całej operacji. W jednym z wykładów na Sorbonie powiedział:

„Warto przeczytać [w raporcie Hellera] jak przebiegało całe to nadzwyczajne przedsięwzięcie: Heller [protestant] i Adler [wyznania mojżeszowego] wykrzykiwali tylko kolejne, prawie niemożliwe do wymówienia nazwy odczynników, albo tytuły potrzebnych im w danej chwili książek i oto nagle cała Akademia zrywała się na nogi. Można było sądzić, że właśnie rozległ się alarm bojowy: kapitanowie i majorzy wbiegali i wybiegali, oficerowie, ledwie pochwyciwszy skrawek papieru, na którym Jackson czy Jumper nabazgrali jakąś kolejną dwu lub trzyczłonową nazwę, pędzili na złamanie karku, wracając za chwilę z potrzebnym odczynnikiem czy publikacją. W pewnym momencie Heller poprosił o ksylen, którym zamierzał odpreparować kawałek materii od taśmy samoprzylepnej. Chodziło mu o kilka gramów tego związku, lecz oto w drzwiach pojawiło się dwóch oficerów, pchając bęben, mieszczący 250 litrów ksylenu!

Po dwudziestu czterech godzinach precyzyjnych badań, obserwacji mikroskopowej i fizycznej zapadł taki oto werdykt: «Krew z Całunu jest prawdziwą krwią». Niemożliwym jest przytoczyć cały ten naukowy wywód, który obfituje w tysiące nic nie mówiących laikowi szczegółów nie doprowadziwszy do znużenia każdego słuchacza, a Heller zawsze dbał o to, żeby wyniki jego badań zrozumiałe były dla szerokiej grupy odbiorców. Można w każdym razie z całkowitą pewnością stwierdzić, że wszystkie przeprowadzone badania, stwierdzające prawdziwość zachowanej na Całunie krwi miałyby wartość dowodów, gdyby chodziło o zwyczajny proces sądowy. Kiedy wzięte są wszystkie razem, wówczas znika jakakolwiek szansa, aby uzyskany wynik był pomyłką” (8).

W 1981 czterdziestu członków STURP zebrało się w Connecticut, aby przedyskutować wyniki prowadzonych badań. Miało tam miejsce pewne zdarzenie, przypominające jako żywo reakcję Francuskiej Akademii Nauk wobec wystąpienia Yvesa Delage’a w roku 1902:

„W pewnej chwili ktoś zapytał tych czterdziestu naukowców, siedzących przy stole prezydialnym: «Niech wszyscy, którzy wierzą w prawdziwość Całunu podniosą ręce». Czterdzieści par oczu wlepionych w przestrzeń. «Dobrze, niech więc podniosą ręce ci, którzy nie wierzą, iż Całun może być autentyczny.» Nikt się nie poruszył, ani nie odezwał. Na twarzy pytającego widać było zagniewanie i frustrację” (9).

Nie przypomina to prawdziwej nauki, szukającej w sposób obiektywy odpowiedzi na trudne pytania, lecz jedynie wskazuje na to, że umysły badaczy przesiąknięte były ideami empiryzmu i pozytywizmu. Nie żądano od nich przecież jakiegoś heroicznego wyznania wiary, a jedynie oczekiwano, że będą w stanie wyciągnąć logiczne wnioski z poczynionych obserwacji – czyli tego, na czym opiera się prawdziwa, rzetelna nauka. Czyż z tych wszystkich, tak zgodnych pomiędzy sobą wyników badań nie nasuwa się konkluzja, o bardzo dużym stopniu prawdopodobieństwa, że naprawdę mamy do czynienia z całunem Chrystusa? Pewnie, że tak. Całkowita cisza i czterdzieści par oczu, wlepionych w pytającego to nie nauka, lecz pokaz sceptycyzmu i agnostycyzmu.

Kenneth E. Stevenson, uprzednio członek STURP, a obecnie pastor, który wykładał w Akademii Sił Powietrznych, otrzymał propozycję stałego etatu na uczelni, o ile wycofa się z grupy STURP. Stevenson jednakże, pozbawiony złudzeń co do wartości świeckiego humanizmu Akademii, zdecydował się pozostać w szeregach STURP, zaprzestając natomiast współpracy z uczelnią. Stevenson wierzy w autentyczność Całunu i w swojej bardzo wartościowej książce, zatytułowanej The Shroud and The Controversy [Kontrowersje wokół Całunu], stwierdza, że wielu członków STURP, chociaż przyznają w prywatnej dyskusji, że są przekonani o prawdziwości płótna, uważają jednak, iż muszą oficjalnie podtrzymywać swoje agnostyckie poglądy, po to, aby „utrzymać wiarygodność naukową”. Stevenson przytacza między innymi słowa Barriego Schwortza, jednego z reprezentantów wyznania mojżeszowego pośród członków STURP, który powiedział:

„Obraz zachowany na Całunie zgadza się, w najmniejszym nawet szczególe, z opisem Ukrzyżowania, znanym z Nowego Testamentu. Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że wiadomości zawarte w Ewangeliach są dokładne i prawdziwe. Wiem, że może wzbudzi to konsternację wśród członków mojej rodziny i innych starozakonnych, ale w moim przekonaniu Całun Turyński jest tym kawałkiem płótna, w które zawinięto Jezusa po jego śmierci krzyżowej” (10).

Katoliccy moderniści utrzymują, że chcąc w sposób prawdziwie naukowy badać Pismo Święte, należy odłożyć na bok kwestię wiary i w duchu sceptycyzmu podejść do zawartych w nim informacji. Taka postawa, która przeważa we współczesnych badaniach nad Pismem Świętym została potępiona przez świętego papieża Piusa X w encyklice Lamentabili: „[Błędnym jest twierdzenie, że] aby egzegeta w sposób owocny zajął się studiami biblijnymi, musi najpierw odrzucić wszystkie swoje przekonania o nadnaturalnym pochodzeniu Pisma Świętego, a następnie interpretować je jak każdy inny dokument historyczny” (Denz. 2012).

Wreszcie władze kościelne Turynu, za aprobatą Pontyfikalnej Akademii Nauk, zdecydowały o wydaniu zgody na przebadanie Całunu metodą węgla C-14. Katolicy powinni byli być już na wstępie uprzedzeni o tym, iż metoda ta, jak i inne, opierające się na zasadach radiometrii, jak na przykład test Potas-Argon, dają w dużym procencie niewiarygodne wyniki. Używając zresztą takich właśnie metod niektórzy naukowcy dochodzą do całkiem niezwykłych wniosków, odnośnie wieku naszej planety, co jest im akurat bardzo potrzebne do podtrzymania ich chwiejnej teorii ewolucji, teorii, która stała się już dogmatem wśród czołowych przedstawicieli świeckiego humanizmu. Potrzebują oni koniecznie tego niezwykle długiego wieku Ziemi, aby ich teoria ciągu przypadkowych mutacji miała w sobie chociażby cień naukowego prawdopodobieństwa. Tym niemniej, teoria, tłumacząca wszystko przypadkowymi mutacjami, nawet przy założeniu, że dochodziło do nich w ciągu niezwykle długiego czasu, jest zupełnie nieprawdopodobna, co zresztą zostało już matematycznie udowodnione.

Naukowcy, przekonani o słuszności Teorii Stworzenia, rekrutujący się głównie z kręgów wyznań ewangelickich, których prace są zupełnie nieznane katolikom, szczególnie, gdy chodzi o zagadnienie potopu czasów Noego, wyraźnie wskazują, że Ziemia jest znacznie młodsza. W duchu najlepszych tradycji Francuskiej Akademii Nauk odkrycia w tej dziedzinie są zupełnie ignorowane przez zwolenników teorii ewolucji i katolickich modernistów. Jako przykład posłużyć może opinia jednego z naukowców, zwolennika Teorii Stworzenia, D. Collinsa, który w następujący sposób wypowiada się na temat metody węgla C-14: „Większość ludzi nie zdaje sobie wcale sprawy z faktu, że prawie jedna trzecia spośród wyników, otrzymanych przy pomocy metody węgla C-14, musi zostać następnie odrzucona przez badających, ponieważ jest całkowicie niewiarygodna” (11).

Kiedy ogłoszono wyniki badania węglem C-14, z których wynikało, jakoby Całun datował się na XIV wiek, w obozie katolickich modernistów zapanowała euforia. John Cornwell, jeden z katolików, który nazywa metodę węgla C-14 „testem nad testami”, pisze następnie: „Teraz, gdy wyniki metody węgla C-14 wskazują na średniowiecze nie możemy dłużej odsuwać prawdopodobieństwa, że Całun jest jedynie wytworem barbarzyńskiego przemysłu, nastawionego na produkcję dewocjonaliów dla potrzeb prowadzonego przez Kościół handlu nimi. Równocześnie wszyscy zastanawiamy się, jaki będzie wpływ tej wiadomości na dotychczasowe religijne i moralne znaczenie Całunu” (12).

Jednakże wyniki kolejnych badań każą powątpiewać (ujmując to najdelikatniej) w słuszność tej średniowiecznej daty, wyznaczonej metodą węgla C-14. Podsumowanie tych odkryć znajduje się w artykule Stephano M. Paci, opublikowanym w lipcowym wydaniu „30 Days” [30 Dni] z 1990 roku, a zatytułowanym The Case Is not Closed! [Sprawa nie jest jeszcze zamknięta!]:

„Te nowe dowody zawarte są w dwóch głównych dziełach. Jednym jest książka br. Bruno Bonneta-Eymarda, opublikowana we Francji przez wydawnictwo Editions de la Contre-reforme. Drugim, włoska La Sindone, un enigma alla prova della scienza [Całun. Tajemnica w obliczu badań], której autorami są Orazio Petrosillo, korespondent watykański z ramienia rzymskiej gazety „Il messagero” i Emmanuella Marinelli, koordynator z Międzynarodowego Centrum Dokumentacji o Całunie.

„Dowody, zawarte w tych dwóch książkach są porażające. Wskazują one na brak profesjonalizmu podczas badania Całunu i potwierdzają słuszność wysuwanych wcześniej wątpliwości, co do wiarygodności przeprowadzonych testów. Na stronach tych dzieł napotkamy opisy nieuczciwych, cynicznych naukowców, próbek płótna, które po dotarciu do laboratorium ważyły dwakroć więcej, niż w chwili, gdy je odcięto od Całunu, krótko mówiąc, dowody na to, że rezultaty, otrzymane przy pomocy metody węgla C-14 są zupełnie niewiarygodne. Ponadto autorzy zauważają, że hipoteza antykatolickiego spisku – oskarżenie, które wysunął w chwili publikacji wyników Gonella [kierownik Watykańskiego Biura Prasowego] – powinny być traktowane z należytą uwagą. «Niektórzy mówią o spisku żydowsko-masońskim» – piszą Petrosillo i Marinelli. W wyniku takich oskarżeń Watykański Sekretariat Stanu rozpoczął własne dochodzenie, mające na celu ustalenie, czy twierdzenia o istnieniu takiego spisku znajdują jakiekolwiek realne potwierdzenie” (13).

Br. Thomas Mary Sennot

(1) Dr F. De Grandmaison, Twenty Cures at Lourdes: Medically Discussed [Dwadzieścia uzdrowień w Lourdes – omówienia medyczne], w tłumaczeniu o. Hugo Bevenota OSB oraz o. Luke’a Izarda OSB, St. Louis 1912, s. 264.

(2) Farley Clinton, The Problems of the Shroud [Problemy z Całunem], „The Wanderer”, 3 grudnia 1988, s. 6.

(3) Pilgrimage to the Shroud [Pielgrzymka do Całunu], praca zbiorowa pod kierownictwem G. L. Cheshire, Nowy Jork 1956, s. 63.

(4) Clinton, op. cit., s. 6.

(5) Ks. Peter Rinaldi SDB, It Is the Lord [To jest Pan], Nowy Jork 1973, s. 111.

(6) Br. Bruno Bonnet-Eymard, op. cit., s. 6.

(7) Barbet, op. cit., s. 18.

(8) John H. Heller, Report on the Shroud of Turin [Raport na temat Całunu Turyńskiego], Boston 1983, cytowany przez Eymarda, op. cit., s. 15.

(9) Eymard, op. cit., s. 21. Trzeba jednak policzyć na plus Hellerowi, iż później uczciwie podsumował ten haniebny incydent w prawie identycznych słowach, co niegdyś Yves Delage: „Nie ulega wątpliwości, że jeśli podobna ilość danych, przemawiających za autentycznością danego przedmiotu, zostałaby odnaleziona na płótnach grzebalnych, przypisywanych Aleksandrowi Wielkiemu, Dżyngis Chanowi, czy Sokratesowi, w niczyjej głowie nie postałaby nawet przez chwilę myśl, że nie jest to rzeczywiście całun tej historycznej postaci. Ale z powodu tej wyjątkowej pozycji, jaką zajmuje osoba Jezusa, taka ilość dowodów jest niewystarczająca” – Heller, op. cit., cytowany przez Eymarda, op. cit., s. 15.

(10) Kenneth E. Stevenson i Gary R. Habermas, The Shroud and the Controversy, Nashville 1990, s. 97.

(11) D. Collins, The Human Revolution [Ludzka rewolucja], s. 51, cytowany przez M. Bowdena [w:] Ape-Man Fact or Fallacy [Małpolud – fakt czy pomyłka], Bromley 1977, s. 55. „Nie wszyscy, spośród dwudziestu dwóch naukowców, uczestniczących w Kongresie Turyńskim w roku 1986, kiedy to zaplanowano badania metodą węgla C-14, zaakceptowało otrzymane następnie wyniki. Przykładowo, amerykański archeolog, William Meacham, który często w swoich badaniach posługuje się metodą węgla C-14 powiedział: «Sprzęt, używany przy badaniu Całunu był bardzo nowoczesny, ale sama metodologia badania oraz sposób pobierania próbek pozostawiały wiele do życzenia. Testy metodą węgla C-14, przeprowadzone w trzech różnych laboratoriach można łatwo podważyć, przez fakt, iż wszystkie trzy ośrodki używały identycznych próbek. Były to fragmenty z narożnika tkaniny, który po zniszczeniach wskutek pożaru w roku 1532 został następnie zreperowany. Tym samym, wyniki badania metodą węgla C-14 mogą odbijać bardziej wpływ pożaru z roku 1532, niż rzeczywisty wiek płótna »” – Testing on Shroud Flawed: Scientist [Naukowiec – słaby punkt badań Całunu], „Courier-Mail”, Brisbane, Australia, 15 października 1988. Porównaj też: Stevenson, op. cit., s. 184–186.

(12) „The Tablet”, Londyn, 15 października 1988.

(13) Stephano M. Paci, The Case Is Not Closed!, „30 Days”, czerwiec 1990, s. 80– 106. Obfitujący w liczne szczegóły wywód brata Eymarda przeciwko wynikom testów metodą węgla C-14 jest prawdziwie fascynujący. Z jakichś nieznanych bliżej powodów, pieczę nad przeprowadzeniem badań metodą C-14 powierzono doktorowi Michaelowi Tite’owi z British Museum. Wiedział on, że katoliccy moderniści – kanonik Ulysses Chevalier i ks. Herbert Thurston twierdzili, że Całun jest średniowiecznym fałszerstwem, datującym się na XIII, bądź XIV wiek. Tite, jak sam mówi, poprosił francuskiego archeologa, Jacquesa Evina o znalezienie „średniowiecznej próbki kontrolnej, zbliżonej do Całunu najbardziej, jak to możliwe, pod względem koloru i splotu tkaniny… datującej się na XIII lub XIV wiek, lepiej jednak na wiek XIV”. Jacques Evin odnalazł tkaninę spełniającą określone przez Tite’a wymagania. Była to tkana „w jodełkę” franciszkańska kapa świętego Ludwika z Anjou, zwanego przez Hiszpanów świętym Ludwikiem Obispo, który został biskupem w roku 1296. Evin wraz ze swoimi współpracownikami dostał się do wnętrza kościoła pod wezwaniem świętego Maksyma, gdzie przechowywano kapę, a następnie, nie powiadamiając o tym wcale miejscowego proboszcza, uciął sobie kawałeczek tkaniny. W niewytłumaczalny sposób próbki Całunu, w chwili dotarcia do laboratorium, były innej wagi i rozmiarów, niż w chwili ich pobrania. Brat Bruno wierzy, że Tite podmienił próbki Całunu na próbki kapy świętego Ludwika. Istnieje wiele innych zdarzeń, w podobny sposób poddających w wątpliwość rzetelność przeprowadzenia badań nad Całunem, zbyt wiele jednak zajęłyby miejsca, gdyby chcieć je tu wszystkie przedstawić. Decydującym argumentem jest fakt, że przełożony Tite’a, dr Edward Hall, ten, który nazwał ślady na Całunie „świńską krwią” otrzymał milion funtów od czterdziestu pięciu „zamożnych przyjaciół” za „udowodnienie w zeszłym roku, iż Całun Turyński jest średniowiecznym fałszerstwem” (patrz: „Daily Telegraph” z Wielkiego Piątku, 24 marca 1989). Hall obwieścił, że przechodzi na emeryturę i że otrzymane pieniądze przeznaczy na utworzenie Katedry Archeologii na Uniwersytecie Oxfordzkim, którą obejmie jego przyjaciel, dr Michael Tite! Wystarczy spojrzeć na fotografię, ukazującą ich w chwili obwieszczenia, że Całun jest fałszerstwem. Ten obraz przemawia mocniej, niż jakiekolwiek słowa. Dwutomowa praca br. Bruno Bonneta-Eymarda, napisana po francusku, nie została jeszcze przetłumaczona na język angielski, ale wyniki jego poszukiwań przedstawione zostały w serii artykułów, jakie ukazały się na przestrzeni od grudnia 1979 do marca 1996 roku w angielskiej edycji „The Catholic Counter- Reformation”. Podsumowanie tych artykułów, autorstwa Marka Fellowsa, znaleźć można w wydaniu z dnia 31 sierpnia 1996 roku czasopisma „The Remnant”. Doskonała seria artykułów Marka Fellowsa na temat Całunu ukazała się również w postaci książki, zatytułowanej A Second Coming [Drugie Przyjście], a wydanej przez The Remnant Bookstore z St. Paul.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Br. Thomasa Mary Sennota Nie uczynione ludzkimi dłońmi.