Rozdział jedenasty. Wychowanie do szczerości

Dziecko narażone jest na dwojakiego rodzaju kłamstwa: na kłamstwo, którego samo jest ofiarą oraz kłamstwo, przez które inni stają się ofiarami.

Wyobraźnia dziecka nigdy nie przestaje pracować. Jego pierwszymi kontaktami ze światem były kontakty z siłami marzeń; nie zna jeszcze wcale rzeczywistości, bo jest za małe, by ją objąć; tworzy swój własny świat – świat, w którym jest królem lub panem. Nawet później, gdy zaczyna się stykać z rzeczywistością, będzie ją wykorzystywało jedynie jako odskocznię do podróży ku gwiazdom. Marzenia i rzeczywistość zachodzą na siebie w jego małej głowie bez uszczerbku dla jednego czy drugiego. Oba porządki się wzajemnie upiększają i dziecko nie jest w stanie przeciągnąć linii je rozgraniczającej. To wyjaśnia, skąd tyle fantazji w jego mowie oraz zdumiewającej arbitralności wobec tego, co my dorośli uznajemy za prawdę.

Według naszych standardów jest całkiem oczywiste, że opowiadania dziecka wydają się nam czystymi wymysłami. Ono samo nabierze się na swą własną grę. Będzie bez żenady okazywało satysfakcję, wymyślało przedziwne historie. Czy będzie zawsze zdolne rozróżnić, czy jest ofiarą swej wyobraźni czy nie, czy jest szczere czy nie? Jest wspaniałym budowniczym zamków na piasku i będzie często starało się przekonywać wszystkich ze swego otoczenia do tworzonych przez siebie fantazji. Czy możemy nazwać je kłamcą?

– Jasne że nie, raczej aktorem, artystą, poetą. Rodzice i wychowawcy dobrze wiedzą jak pożytecznie wykorzystać tę siłę pamięci i kreacji, jaką posiadają dzieci. Wiedzą, że najlepszym sposobem na to, by dzieciaki były ciche, jest opowiadanie im historyjek – historyjek całkowicie zmyślonych, czarodziejskich baśni, kolorowych legend, w których duchy, wróżki i diabły grają urokliwe role.

Lecz nie lejmy wody na ich młyn. Tak, jasne że możemy opowiadać maluchom czarujące historyjki, lecz z wyczuciem. Niech dzieci o nie proszą, lecz nie psujmy efektu, opowiadając ich wiele na raz.

Dzieci muszą mieć możliwość przemyślenia tych opowiadań, zastanowienia się nad nimi i dzięki nim – poznania życia, jakim jest. Jeżeli opowiadania są do siebie podobne lub następują zbyt blisko po sobie, dziecięca wyobraźnia przemiesza wszystko i korzyść będzie znacznie mniejsza.

Jedno jest istotne: opowiadania, które niewątpliwie zawsze będą bardzo atrakcyjne i nie bez elementu komplikacji i tajemnicy, muszą bezwzględnie przedstawiać cnotę w pięknym świetle; w przeciwnym razie dziecko będzie miało zajęcie, rozrywkę i zaspokoi ciekawość, lecz nie wyniesie korzyści edukacyjnej ani zachęty do dobrego. Ponieważ włada nim żelazna logika, bardzo szybko dojdzie do niebezpiecznych wniosków, jeżeli zauważy, że nagradzana jest wada; i niemiłe tego skutki mogą być dotkliwe. Z tego punktu widzenia niektóre spektakle lalkowe nie są wcale tak niewinne, jak by się wydawało. Nie powinniśmy być obłudni (jak faryzeusze), ale powinniśmy umieć przewidzieć niebezpieczeństwo. W przypadku dzieci wszystko ma znaczenie.

Nawet wartość dla dzieci tej czy innej bajki La Fontaine’a nie jest całkiem jednoznaczna. Na szczęście w przypadku tych bajek dzieci zainteresowane są bardziej czynami występujących postaci niż końcowym morałem. Jak stwierdziło jedno dziecko: „Bajki są zajmujące; szkoda tylko, że musi być w nich zawsze męczący wniosek na końcu”. Miało na myśli końcowe dwa lub trzy wiersze, morał autora ukazujący, jaką lekcję należy wynieść z bajki.

Nie zapominajmy, że najpiękniejsze historie to nie te wymyślone, lecz te, które się rzeczywiście zdarzyły. „Czy to się naprawdę wydarzyło, mamo?” Jaka radość móc odpowiedzieć „tak” na to pytanie. A dlaczego nie zaczerpnąć materiału do naszych opowiadań – jeżeli nie wyłącznie, to przynajmniej w przeważającej mierze, z żywotów świętych, z opowieści ewangelicznych? Gdzie można znaleźć coś bardziej cudownego, naprawdę bardziej cudownego, a jednocześnie bardziej autentycznego?

***

Jest jeszcze jedno kłamstwo spotykane u dzieci, kłamstwo mające wagę moralną, a jest to kłamstwo wypowiadane z rzeczywistym zamiarem oszukania.

Dziecko może kategorycznie zaprzeczyć, gdy zostanie oskarżone o czyn, który faktycznie popełniło, albo też przez próżność – wymyślić kłamstwo. W pierwszym przypadku pragnie się oczyścić z zarzutu, w drugim – stać się bardziej ważnym.

Często powodem, dlaczego dziecko kłamie jak w pierwszym przypadku, jest to, że kara mu wymierzana za jego małe wybryki i wykroczenia jest niewspółmiernie duża w stosunku do jego czynu. Tak wielu rodziców karze dzieci w gniewie, tak iż wymykają im się okrutne słowa, przesadne wyrażenia, a czasami również niegodziwe rękoczyny. Dziecko nie mogąc się bronić fizycznie, ucieka się do kłamstwa.

Czasem dziecko kłamie dla samej satysfakcji usprawiedliwienia się, nie wspominając o przypadkach, wcale nie wyimaginowanych, gdy dziecko kłamie dla samego kłamania, wskutek niezdrowej skłonności, która jest na szczęście rzadka. W takich przypadkach małemu złoczyńcy trzeba pokazać, jak nieładna jest to wada, jak niegodna jego samego i jak bardzo zasmuca rodziców.

Naprawdę dużą mądrość okazała matka, która użyła następującej metody wobec swej czteroletniej córeczki, gdy ta po raz pierwszy chciała ją oszukać.

„Moja mała skłamała. To pierwszy raz, jak ktoś skłamał w tym domu; dlatego moja mała nie może dostać dzisiaj deseru, bo zasługuje na karę, i mama też nie będzie jadła, bo nie jest w stanie; za bardzo jej smutno”.

Nawet gdy dzieci są starsze, ta metoda działa. Pewien pułkownik obdarzył swego szesnastoletniego syna zaszczytem przechowywania chorągwi pułku w jego pokoju; odebrał mu ten przywilej za karę z powodu małego kłamstwa.

Następujące rady jako zasady postępowania powinni przyjąć ci, którzy chcą wpoić swoim dzieciom umiłowanie szczerości:

1. Wytworzyć i utrzymać w domu atmosferę lojalności, prawości i bezwzględnej prawdomówności. Uświadomić, jak wstrętną rzeczą jest poza, udawanie, celowe stwarzanie problemów. Zachęcać do prostoty we wszystkim; uznać za normalne, że nikt nie powinien uchodzić za kogoś, kim nie jest; że jeżeli ktoś zrobił coś złego, to powinien się do tego przyznać. Powstrzymać się od ganienia i nie tolerować plotkarstwa. Chwalić drugiego za prawdomówność, zwłaszcza gdy go to trochę kosztowało.

2. Nigdy nie dawać przykładu kłamstwa, ani do kłamstwa nie zachęcać. Żadnych blefów typu: „Jeżeli nauczyciel zapyta cię, czy zrobiłeś pracę domową całkowicie sam, powiedz, że tak”. Nic z tych rzeczy!

3. Nigdy nie dawać dziecku do zrozumienia, że uważamy je za kłamczucha, raczej manifestować zaufanie do niego. To zachęci je do prawdomówności i rozwinie u niego wiarę w siebie.

4. Nigdy nie żądać natychmiastowego szczerego przyznania się do winy w obecności innych.

5. Nigdy nie śmiać się ze sprytnego kłamstewka wypowiedzianego przez dziecko w celu uniknięcia przyznania się do błędu lub winy.

6. Nigdy nie marnować okazji pochwalenia za uczciwość, a zganienia za obłudę.

Ostatnia i najważniejsza ze wszystkich rada: wpoić dziecku poczucie Bożej obecności. Pomóż mu uświadomić sobie, że Bóg jest wszędzie; jak mówi przysłowie: „Bóg widzi czarną mrówkę na najczarniejszym marmurze w najczarniejszą noc”.

A przede wszystkim pomóż mu zrozumieć, że Bóg mieszka w głębi jego ochrzczonej duszy. „Jesteś żywym naczyniem (ciborium). Możesz oszukać rodziców, kolegów, przyjaciół, lecz Bóg wszędzie ci towarzyszy: bądź silny czcią dla Boskiego Gościa, który jest zawsze z tobą”.

***

Najlepszym sposobem zachęcenia dziecka, by zawsze było prawdomówne, są silne pozytywne wezwania:

1. Wezwanie do osobistej godności i dumy. – Generał de Lamoriciere zwykł mawiać: „Umrę nigdy nie skłamawszy”, a mały Guy de Fontgalland: „Nigdy nie skłamałem; czuję zbyt dużą odrazę do kłamstwa”.

Poniżej wrót kościoła Najświętszej Maryi Panny (Santa Maria in Cosmedin) w Rzymie znajduje się olbrzymia płyta antycznego marmuru, na której narysowana jest twarz z szeroko otwartymi ustami – Ustami Prawdy – La bocca della verità. Legenda mówi, że zamykają się one bezlitośnie ściskając palce kłamców. Biograf cesarzowej Zyty relacjonuje, że gdy była małą dziewczynką, często zanurzała swe palce w tych ustach, pewna, że wycofa je nietknięte, bo – jak tłumaczyła – „ja nigdy nie kłamałam”. Czyż przygana: „Jesteś kłamcą” nie jest jedną z bardziej druzgocących?

2. Wezwanie do odwagi. – Opowiadanie o Jerzym Waszyngtonie i drzewie wiśniowym należy już do klasyki. Wszyscy je znamy. Ojciec docenił odwagę syna i pochwalił go takimi słowami: „Twoja odwaga warta jest więcej niż najpiękniejsze drzewo wiśniowe”.

Według Corneille’a być uczciwym znaczy być dżentelmenem:

„Kto nazywa siebie dżentelmenem, a kłamie jak ty,
Kłamie już gdy to mówi, i nigdy nim nie zostanie.
Czy istnieje wada bardziej ohydna, czy istnieje plama bardziej ciemna,
Bardziej niegodna człowieka?”

3. Wezwanie do umiłowania pokoju. – Corneille napisał swą sztukę Kłamca, żeby pokazać, że ten, kto oszukuje innych nie jest szczęśliwy. Gdy raz zaplącze się w pajęczynę oszustwa i obłudy, potrzebuje dobrej pamięci do wszystkich owych bajek, które wymyślił. Co by było, gdyby się wydało, gdyby ujawniło się jego oszustwo? Byłaby to dla niego ciągła udręka.

Jak prawdziwa z psychologicznego punktu widzenia była riposta pewnej osoby, która odpowiedziała na zapytanie: „Czy pan faktycznie mówi prawdę?” następującym stwierdzeniem: „Ja nigdy nie kłamię; jestem zbyt zajęty; kłamanie za bardzo by mnie otumaniało, za bardzo absorbowało”.

Prawdomówność jest ponadto gwarancją sukcesu. Szczerość – to najlepsza polityka; nie mamy zaufania do kogoś, kto jest przebiegły, fałszywy i nieuczciwy. Nie jesteśmy natomiast nieufni wobec osoby prawej. Być uczciwym – to najlepszy sposób bycia sprytnym.

Na ogół szczere przyznanie się do winy rozbraja. Madame Acarie, wybitna chrześcijanka z siedemnastego wieku, często mawiała do swych dzieci: „Nawet gdybyście przewrócili cały dom do góry nogami i zniszczyli go, lecz przyznali się do winy, gdybym was o to zapytała, przebaczyłabym wam; jednak nie wybaczę wam najmniejszego kłamstwa. Nawet gdybyście byli wysocy do samego sufitu, zawołałabym raczej kilka kobiet do pomocy, by was przytrzymać, niż pozwoliła, by jakieś kłamstwo uszło wam płazem; cały też świat nie potrafiłby przekonać mnie, żebym wam wybaczyła”.

Wniosek jest oczywisty. Będę starał się przekazać dzieciom zasadę ewangeliczną: „Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie” (Mt 5, 37). Również przykład owego prawego żołnierza, generała de Maudhuy może być dla mnie inspiracją; napisał on następującą modlitwę żołnierską dla swych chłopców: „Wasza wysokość, święty Ludwiku, sir Bertrandzie du Guselin i sir Bayardzie, wyproście mi łaskę męstwa takiego jak wasze, i żebym nigdy nie okłamywał ani siebie, ani innych”.

Uczciwość i takt

Nauczyć dzieci, by były uczciwe, a jednocześnie rozwinęły w sobie poczucie wymogów taktu, tak żeby nauczyły się zachowywać dla siebie opinie, które mogłyby zranić lub wprawić w zakłopotanie innych – to delikatne przedsięwzięcie.

Podczas gdy dziecko może od czasu do czasu być gotowe skłamać, normalnie, jeżeli nie jest zdeprawowane, znacznie bardziej skłonne jest mówić prawdę. Wypapla ją bez względu na miejsce i okoliczności. Czy nie z racji swej żenującej uczciwości często zasługuje sobie na epitet „okropny bachor”?

„– Ojcze chrzestny, czy zamierzasz zostać długo dzisiaj wieczorem?

– Tak jak zwykle. A dlaczego?

– Bo mama mówi, że nie ma sposobu, by cię zmusić do wyjścia”.

Trzeba koniecznie – choć nie jest to łatwe – sprawić, by dziecko zrozumiało, gdzie kończy się szczerość, a zaczyna niedyskrecja; trzeba je nauczyć, nie tłumiąc blasku jego uczciwości, że nie jest zawsze dobrze mówić wszystko tylko dlatego, że taka jest prawda oraz że uprzejmość, a nawet miłość, każą nam zachowywać powściągliwość, a nie puszczać wodze wszelkich uczuć.

W swojej sztuce Mizantrop Molier ukazał nam postać Alceste’a, który pod pozorem uczciwości cisnął przykrą prawdę o innych im prosto w twarz. Nie udało mu się ich nawrócić, a jedynie sprowadził hańbę na siebie i ciężko zranił godność własną tych, których obraził swoją nieumiarkowaną szczerością.

Zawsze zamierzać powiedzieć to, co się mówi – to nie to samo, co mówić wszystko, co się myśli i wie.

Ludzie są wezwani do tego, by żyć razem w społeczności i może się zdarzyć, że obcowanie z ludźmi wymagać będzie, by słowa – owe zewnętrzne znaki myśli i uczuć – były użyte niezależnie od ich ścisłego materialnego znaczenia, a nawet wbrew jemu. Nie powinniśmy nazywać takich stwierdzeń kłamstwem, gdyż w przeciwnym wypadku wytworzymy niepokojące pomieszanie w umyśle dziecka, które musi być w pełni przekonane, że kłamstwa nie można nigdy usprawiedliwić.

Znaczna część problemu zniknie, jeżeli uda nam się wyjaśnić dziecku, że celem mówienia jest nie tylko wyrażanie prawdy, lecz również sprzyjanie wspólnemu życiu. Musimy obstawać przy tym, że kłamstwo jest absolutnie niedopuszczalne, lecz w równym stopniu – wyjaśniać, że obrona własnych sekretów przed ciekawskimi, własnej portmonetki przed złodziejami jest czymś słusznym i nie musi oznaczać kłamstwa.

Moralność katolicka – to moralność prawdy i uczciwości, lecz jako że jest ludzka i społeczna, jest również moralnością roztropności, sprawiedliwości i miłości.

Ks. Raoul Plus SI

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Raoula Plus SI Chrystus w rodzinie. t. III: Wychowanie.