Rozdział dziesiąty. Kolęda, która zdobyła świat

„Cicha noc, święta noc…” Któż nie zna tej przepięknej i nastrojowej kolędy. Powstała w Austrii, w Tyrolu, ale dziś śpiewa się ją w pięćdziesięciu językach świata. Historia jej powstania jest niezwykle ciekawa.

Było to 24 grudnia 1818 roku w małej miejscowości Oberndorf, w pobliżu Salzburga.

Miejscowy wikary, ksiądz Józef Mohr, siedział samotnie w swym pokoju i przygotowywał kazanie na Pasterkę. Ludzie zamieszkujący dolinę u podnóża Alp przygotowywali się do świąt. Właśnie w tym czasie zapukano do drzwi plebanii. Ksiądz Mohr ujrzał wieśniaczkę otuloną grubą chustą. Powiedziała, iż jej sąsiadka, żona węglarza, urodziła dziś dziecko i prosi kapłana, by przyszedł pobłogosławić ją i jej małego syna, gdyż nie czuje się dobrze. Ksiądz Mohr wybrał się natychmiast do dość odległego osiedla, zamieszkałego przez ubogich robotników wypalających drzewo na węgiel drzewny. Nie była to łatwa podróż, gdyż dął zimny wiatr i wysokie zaspy śnieżne co chwilę tarasowały drogę.

Ksiądz Mohr czuł dziwne, niepokojące wzruszenie, gdy przestąpił próg ubogiej chaty i ujrzał młodą matkę leżącą na prymitywnym, drewnianym łożu. Mimo osłabieniu kobieta była uśmiechnięta i tuliła do siebie nowo narodzonego syna. Widok ubogiej chaty, łóżka przypominającego żłób i młodej matki z dzieckiem przywiodły mu na myśl stajenkę z Betlejem i słowa Ewangelii o przyjściu na świat Dzieciątka Jezus. Ochrzcił dziecko, pobłogosławił matkę i wrócił do Oberndorfu, by odprawić Pasterkę.

Po skończonej Mszy Świętej ksiądz Mohr nie mógł zasnąć. Scena, którą widział w domu węglarza wciąż stawała mu przed oczyma. Zapragnął ją zatrzymać i utrwalić na zawsze. Siadł przy biurku i słowa same układały mu się w wiersze. Zanim zaświtał ranek „Cicha noc” była gotowa. Tego samego dnia, to jest w samo święto Bożego Narodzenia, tekst pieśni przedstawił swemu przyjacielowi Franciszkowi Gruberowi, który uczył śpiewu w miejscowej szkole i jednocześnie pełnił funkcję organisty. Przyjaciel księdza Mohra, zachwycony utworem, szybko ułożył doń melodię. Jeszcze tego samego dnia odśpiewali „Cichą noc” podczas południowej Mszy Świętej. Organy były zepsute, więc śpiewali ją przy akompaniamencie lutni. Słowami i melodią tej pieśni zachwyceni byli również uczestnicy Mszy Świętej.

Nowa pieśń Bożonarodzeniowa nie rozprzestrzeniłaby się jednak w ówczesnych warunkach, gdyby nie przypadek. Zepsute od dłuższego czasu organy naprawiał słynny w okolicy organomistrz Karol Mauracher. Po skończonej pracy poprosił organistę o ich wypróbowanie. Gruber zaczął wygrywać urywki różnych pieśni kościelnych, by w końcu wpaść na melodię „Cichej nocy”.

– Nie słyszałem jeszcze tej pieśni – powiedział organomistrz głosem wyrażającym podziw i zdumienie. – Czy pozwoli mi pan ją zabrać? Ludzie w Zillertal, gdzie mieszkam, uradowaliby się nią.

– Oczywiście, proszę bardzo – zgodził się Gruber.

Mauracher przepisał słowa i nuty, zabrał je ze sobą i uczył dzieci nowej pieśni. W ciągu krótkiego czasu stała się ona bardzo popularna. Nazwali ją „Pieśnią z nieba”. Poczciwy Mauracher nie przeczuwał, iż zanosząc ją między lud otwiera jej drogę w świat.

Spośród dzieciarni i młodzieży mieszkającej w alpejskiej dolinie najpiękniejsze głosy miały dzieci Strasserów: Karolina, Józef, Andrzej i Amelia. „Śpiewają jak słowiki” – mawiali ludzie. I – podobnie jak słowiki – wybrały się one tradycyjnym zwyczajem ku północy do Lipska na doroczne Wielkie Targi sprzedawać tam cieszące się dużym popytem miękkie rękawiczki skórkowe, wyrabiane przez ich rodziców.

W czasie Targów Lipsk był miastem tętniącym ruchem i gwarem, więc nic dziwnego, że mali Tyrolczycy czuli się zagubieni w tej obcej, hałaśliwej ciżbie ludzkiej. Wówczas dla dodania sobie odwagi przy straganie, czy w gospodzie śpiewały pieśni, między innymi kolędę „Cicha noc”.

Dzieci zauważyły, że urok tej pieśni wywiera wrażenie na każdym, kto jej słucha. Pewnego dnia zatrzymał się przy nich jakiś starszy pan. Był to generalny dyrektor orkiestry królewskiej, Polenz. Oczarowany ich głosami, postanowił bliżej poznać małych śpiewaków. Dlatego podarował im bilety wstępu na jeden z koncertów, którym dyrygował.

Dzieci onieśmielone weszły na salę i usiadły cichutko z tyłu słuchając koncertu, który miał miejsce w obecności króla Saksonii. Gdy skończył się koncert, dyrektor Polenz oznajmił słuchaczom, iż na sali przebywa czworo dzieci z tak pięknymi głosami, jakich od wielu lat nie słyszał.

– Prosimy ich, by zaśpiewały przed królem Saksonii i jego małżonką kilka swych czarujących pieśni tyrolskich.

Ta zapowiedź zaparła dzieciom oddech. Twarze ich płonęły, a serca biły głośno. Odezwały się zachęcające oklaski.

– Zamkniemy po prostu oczy i będziemy śpiewać tak, jak u siebie w domu – rzekła najmłodsza Amelia do reszty rodzeństwa.

Zaśpiewały najpierw „Cichą noc”. Słuchacze trwali w głębokim zachwycie. Dopiero po chwili zagrzmiała burza oklasków, tak że dzieci musiały kilkakrotnie ponawiać swą pieśń z nieba.

Przedstawiono je parze królewskiej.

– To było rzeczywiście bardzo piękne, wspaniałe – rzekł król do dzieci, gdy mu je przedstawiano. – Tej wigilijnej pieśni jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Skąd ją znacie?

– To tyrolska pieśń ludowa, wasza królewska mość – odpowiedział Józef.

– Czy chcielibyście na święta przyjść na zamek i zaśpiewać dla nas? – zapytała królowa. – Nasze dzieci będą się bardzo cieszyły.

I tak w Boże Narodzenie 1832 roku na zamku w Plissenburgu dzieci ze wsi tyrolskiej śpiewały na chwałę Jezusowi swą uroczą pieśń:

– Cicha noc, święta noc
Pokój niesie ludziom wszem,
A u żłóbka Matka święta
Czuwa sama uśmiechnięta,
Nad Dzieciątka snem,
Nad Dzieciątka snem.

Cicha noc, święta noc,
Pastuszkowie od swych trzód,
Spieszą wielce zadziwieni
Za anielskim głosem pieni,
Gdzie się spełnił cud,
Gdzie się spełnił cud.

Odtąd nowa kolęda dostała jakby skrzydeł i pożegnawszy wiejskie dzieci tyrolskie powędrowała w świat. Śpiewano ją na dworze cesarza Franciszka I, cara Aleksandra I, a w 1839 roku śpiewano ją także w Nowym Jorku. Znalazła się w wielu śpiewnikach. Przetłumaczono ją na wszystkie ważniejsze języki świata. Dziś trudno wyobrazić sobie Boże Narodzenie bez tej uroczej kolędy – kolędy pokoju.

Ale gdy „Cicha noc” zdobywała cały świat, jakimś dziwnym zrządzeniem losu zapomniano o jej autorze. Gdy wraz z nutami wyszła drukiem w 1840 roku, pod tekstem napisano: „autor nieznany”. Niektórzy zaczęli ją przypisywać Beethovenowi, inni znów Mozartowi. Dopiero w 1850 roku członkowie chóru cesarskiego w Berlinie postanowili wszcząć poszukiwania jej rzeczywistego autora. Udało im się w końcu odnaleźć organistę Franciszka Grubera. Złożył on na piśmie i poświadczył własnym podpisem takie wyjaśnienie: „Tekst napisał ks. Józef Mohr. Melodia zaś jest mojego autorstwa”. Ksiądz Józef Mohr umarł wcześniej, organista zaś dożył siedemdziesiątego szóstego roku życia.

W Oberndorfie znajduje się dziś kaplica, w której obok ołtarza zostały umieszczone portrety obu twórców tej kolędy. W tej kaplicy, jak również w katedrze w Salzburgu, odbywa się rokrocznie w Wigilię specjalne nabożeństwo, w czasie którego chór wykonuje „Cichą noc” w kilkunastu językach, podkreślając jej uniwersalność.

Jan Uryga

Powyższy tekst jest fragmentem książki Czar Bożego Narodzenia.