Rozdział dwunasty. Czy matki powinny pracować zawodowo?

Jednym z najbardziej znamiennych symboli naszych czasów – być może nawet najważniejszym – jest stały, choć na pozór niezauważalny, rozkład rodziny, jednostki służącej człowiekowi od chwili, gdy przychodzi na świat. Żaden z aspektów tego rozpadu nie jest tak alarmujący, jak wzrastająca liczba matek, które spędzają całe dni w pracy z dala od domu.

Matki pracujące zawodowo stanowią rewolucję w życiu rodziny

Rozmiary tego zjawiska w dramatyczny sposób ilustrują dane zgromadzone przez Amerykańskie Biuro ds. Spisu Powszechnego. W 1890 roku około czterech milionów Amerykanek, a więc zaledwie co siódma obywatelka Stanów Zjednoczonych, było zatrudnionych poza domem. W roku 1920 pracowało już około ośmiu milionów kobiet, większość z nich stanowiły jednak kobiety samotne, wdowy i matki dzieci już dorosłych. Jeszcze po pierwszej wojnie światowej praca zarobkowa żony w celu powiększenia budżetu domowego stanowiła źródło wstydu dla typowego Amerykanina, oznaczała bowiem, iż nie radzi on sobie z utrzymywaniem rodziny.

Przyjrzyjmy się współczesnym statystykom. W 1958 roku te same źródła odnotowały około dwudziestu trzech milionów pracujących kobiet, tj. co trzeci pracownik był płci żeńskiej. Po raz pierwszy w historii w przemyśle i handlu zatrudnia się więcej mężatek niż kobiet stanu wolnego. Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że pracuje co piąta matka, której dzieci nie skończyły jeszcze piątego roku życia. Ekonomiści szacują, iż przy obecnych tendencjach mężatki pomiędzy trzydziestym piątym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia prowadzące wyłącznie gospodarstwo domowe staną się mniejszością w ciągu najbliższych pięciu lat; u schyłku stulecia kobieta dążąca do wypełniania swojej historycznie uzasadnionej funkcji wychowawcy dzieci stanie się typem zagrożonym wyginięciem.

Przyczyny, dla których pracuje obecnie więcej mężatek niż kobiet samotnych

Co leży u podstaw gorączkowego wysiłku tak wielu amerykańskich matek rezygnujących z roli gospodyni domowej na rzecz podjęcia pracy zarobkowej?

Najbardziej oczywistą odpowiedzią jest ta, że rodziny tych kobiet potrzebują pieniędzy. Jednakże wyniki ankiety przeprowadzonej przez amerykański Departament Pracy wskazują, iż zaledwie co siódma pracująca matka jest jedynym żywicielem rodziny; zwykle są to wdowy lub mężatki pozostające w separacji. Dla nich nie istnieje żadna alternatywa – muszą podjąć pracę, aby utrzymać rodzinę.

Praca podejmowana przez większość matek jest tymczasem dyktowana przez warunki inne niż konieczność ekonomiczna. Wiele z nich pragnie zapewnić rodzinie wyższy standard życia od tego, który przypada im w udziale, gdy żyją tylko z dochodów męża. Podejmują pracę, aby zarobić na większy dom lub mieszkanie, wykwintniejsze meble, wygodniejszy samochód, wakacje dla całej rodziny i tym podobne przywileje. Inna kategoria pracujących matek to te, które poszukują w pracy sposobu zaspokojenia swojej kreatywności, odczuwają bowiem brak takiej możliwości podczas wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Wiele kobiet z tej grupy wykonuje wyspecjalizowane zawody lub zajmuje się pracą biurową na stanowisku sekretarki, maszynistki, itp.

Do decyzji o podjęciu pracy przez matkę przyczynia się wiele innych czynników lub ich kombinacje. Kobieta może pragnąć uniknąć samotności, częstej w przypadku opieki nad małymi dziećmi, lub uniezależnić się od męża. Zdarza się, iż poszukuje dreszczyku emocji właściwego środowisku biznesu, gdzie wciąż spotyka się nowe wyzwania i fascynujących ludzi. Niezależnie jednak od przyczyny, dla której matka powierza dzieci opiece innych osób i podejmuje pracę zarobkową, jedno jest pewne: jeśli nie dysponuje ważnymi argumentami natury ekonomicznej, deprecjonuje macierzyństwo jako ścieżkę kariery życiowej. Cywilizowani ludzie dawno już zgodzili się, iż najbardziej satysfakcjonującym zadaniem i obowiązkiem dla człowieka jest kształtowanie dusz i umysłów dzieci, tak więc z pewnością kobieta, która rozmyślnie rezygnuje z przypisanej jej funkcji, zmienia odwieczny sens macierzyństwa i rozpoczyna rewolucję, której skutki mogą okazać się niezwykle dotkliwe dla przyszłych pokoleń.

W jaki sposób matka pracująca na pełny etat krzywdzi dziecko, męża i samą siebie

Na usprawiedliwienie pracujących matek trzeba też przyznać, iż większość z nich nie zdaje sobie w pełni sprawy z krzywdy, jaką wyrządzają sobie lub reszcie rodziny swoją nieobecnością w domu.

Krzywda wyrządzana dziecku. Dlaczego żłobki i przedszkola nie stanowią dobrego rozwiązania

Małe dziecko potrzebuje matki i nikt nie może mu jej w pełni zastąpić. Dziecku potrzebna jest stała matczyna czułość i łagodna troska, stanowią one bowiem podstawy, na których buduje swoje poczucie bezpieczeństwa pozwalające mu na prawidłowy rozwój emocjonalny. Uczuć tych nie zapewni mu żaden żłobek ani przedszkole, ani tym bardziej szereg wykwalifikowanych opiekunek, które, choć sumienne, nie dostarczą mu stałego uczucia miłości, tak potrzebnej w dorastaniu.

Zobowiązanie matki do opieki nad dzieckiem w najwcześniejszych etapach jego rozwoju jest znane nawet cywilizacjom pierwotnym. Instynkt każdej kobiety potwierdzają także obiektywne analizy naukowe. W raporcie opublikowanym w Genewie w 1952 roku zatytułowanym Maternal Care and Mental Health („Macierzyństwo a zdrowie psychiczne”) doktor John Bowlby wskazuje, iż rozwój osobowości dziecka jest silnie uzależniony od ciągłości jego relacji z matką. Jeśli we wczesnym okresie życia dziecko nauczy się w intymny i konsekwentny sposób okazywać miłość drugiej osobie, nauczy się również ufać ludzkiej dobroci i uzyska poczucie bezpieczeństwa, które pomoże mu pewnie stawiać czoła problemom okresu dorastania.

Co dzieje się z dziećmi pozbawionymi kontaktu z matką

Jakie są rezultaty pozbawienia dziecka matczynej miłości w najwcześniejszym okresie życia? Raporty medyczne udzielają na to pytanie niezwykle bogatych, choć przerażających odpowiedzi. Podczas drugiej wojny światowej rządy okupowanych krajów europejskich podejmowały decyzje o ewakuacji dzieci z terenów zagrożonych atakiem nieprzyjaciela. Stworzyło to okazję do porównania przez lekarzy oddziaływania wojny na psychikę dzieci oddzielonych od matek i tych pozostających z nimi nawet podczas bombardowań. W przypadku dzieci ewakuowanych odnotowano zaskakująco większą liczbę objawów neuroz i psychoz różnego rodzaju. Z kolei maluchy, które pozostały w domach, było psychicznie odporne nawet na groźbę śmierci, ponieważ bezpieczeństwo zapewniane im przez matczyną miłość i bliskość pomagało przetrwać i pokonać każdy lęk.

Uczucie opuszczenia jest dla dziecka jednym z najgorszych doświadczeń. Jako dowód mogą posłużyć wybuchy histerii na oddziałach szpitalnych i izbach przyjęć. Dziecko pozostawione w obcym środowisku odczuwa tak silny strach przed nieznanym, że może on pozostać w jego pamięci do końca życia. Psychiatrzy uważają, iż utrata matki – spowodowana jej śmiercią, porzuceniem, rozwodem, itp. – budzi w niektórych dzieciach obawy i niepewność, których nie umieją się pozbyć. Dziecko może próbować powrotu do niemowlęcych nawyków, chcąc odzyskać dni, gdy opromieniała je miłość matki. Często opiera się wszelkim próbom narzucenia mu dyscypliny, marudzi lub płacze bez wyraźnego powodu. Jako dorosła już osoba wymaga pomocy psychiatry, ponieważ wczesna utrata matki sprawia, że bywa niezdolne do okazania pełni miłości swojemu małżonkowi, gdyż obawia się bólu związanego z ponownym odrzuceniem.

Naturalnie, niewiele dzieci odczuwa to aż tak dotkliwie, jeżeli ich pracujące matki okazują im miłość w każdej chwili, gdy przebywają razem z nimi. Niemniej dziecko często ponosi większą krzywdę psychiczną, niż wyobraża sobie jego rodzic. Rozmiar szkody zależy przede wszystkim od czasu, przez jaki dziecko było pozbawione matczynej bliskości.

W raporcie cytowanym przez czasopismo „Ladies’ Home Journal” z listopada 1958 roku dr Bowlby oświadcza, iż najczęściej doznawanym przez dzieci uczuciem jest niepokój i smutek oraz lęk przed samotnością. Wszystkie wymienione symptomy są blisko związane z poczuciem braku bezpieczeństwa. Dr Bowlby uważa, że dzieci pozbawione stałej, pełnej uczucia opieki ze strony jednej i tej samej osoby nie potrafią nauczyć się kochać ani wykształcić w sobie zdolności odczuwania głębszych emocji. „Żyją zachciankami, godni pożałowania, niezasługujący na zaufanie.”

„Dzieci, które doświadczyły opieki matki, a następnie ją utraciły przed ukończeniem trzeciego roku życia, wyrastają często na ludzi pełnych nienawiści i podejrzeń, wstydzących się przyznać, iż brak im miłości, uzewnętrzniających targające nimi emocje poprzez kradzieże i rozwiązłość – stają się wilkami-samotnikami, zatraconymi duszami. Utrata matki przez dziecko w wieku powyżej trzech lat nie jest tak groźna, jednak i w tym przypadku owocuje nadmiernym pragnieniem czułości oraz przesadną zazdrością, które powodują ostry konflikt wewnętrzny, ból i smutek”.

Wiele pracujących matek przyznaje, iż w soboty i niedziele, gdy przebywają w domu z rodziną, dzieci trzymają się stale w pobliżu i nie chcą ani na chwilę spuścić ich z oczu. Matki odbierają to często jako dowód dziecięcej miłości i zaufania. Jest to prawda, takie zachowanie świadczy jednak i o tym, że dziecko czuje się zagrożone i boi się ponownego opuszczenia go przez matkę.

Krzywda wyrządzana mężowi

Pracująca żona może wyrządzić mężowi krzywdę równie wielką jak dzieciom. Mężczyzna z natury najczęściej bywa głową domu. Od samego początku, na wszystkich etapach rozwoju cywilizacji, był postrzegany jako żywiciel rodziny, ponieważ dysponuje odpowiednimi cechami: wrodzoną aktywnością, łatwością w podejmowaniu decyzji, silniejszą konstytucją fizyczną, lepiej rozwiniętymi reakcjami. Wymienione cechy charakteru pozwalały mu dotąd polować, łowić ryby i wykonywać inne prace niezbędne w życiu wspólnoty. Nawet dziś, gdy sprawność fizyczna nie jest już najważniejszą cechą żywiciela rodziny, typowe męskie cechy charakteru są potrzebne do osiągnięcia sukcesu w świecie biznesu.

Znajdując zajęcie poza domem, żona i matka zaburza równowagę historycznie ukształtowanego związku kobiety i mężczyzny. Jak bowiem mąż może spełniać funkcję głowy rodziny, jeśli nie potrafi poradzić sobie z podstawowym zadaniem wynikającym z tej roli? Cechy, które musi wykształcić w sobie pracująca kobieta – charakterystyczną dla mężczyzn agresywność, zdecydowanie, opanowanie i dystans wobec otoczenia – stanowią całkowite przeciwieństwo cech niezbędnych w kontaktach z mężem i dziećmi. Zamiast uzupełniać męża, żona staje się jego rywalem. Chociaż wielu mężów popiera i akceptuje zarobkową pracę ich żon, układ ten nie jest zdrowy i korzystny dla wzajemnych relacji małżeńskich.

Dawniej matka opiekowała się domem, a dzieci wiedziały, że do jej zajęć należy cerowanie i łatanie odzieży, przygotowywanie posiłków, pranie pieluch i sprzątanie domu. Obecnie zadania te są często wykonywanie przez mężów kobiet pracujących zawodowo. Dzieci takich małżeństw mają kłopoty z rozróżnieniem, gdzie kończy się zakres obowiązków ojca, a zaczyna – matki. Jak już wspominałem, pełny rozwój człowieka jest możliwy jedynie wtedy, gdy będzie on znał oczekiwania stawiane mu jako osobie dorosłej. Chłopcy muszą wiedzieć, co należy do obowiązków mężczyzny, dziewczynki zaś powinny poznać zakres kompetencji matek. Jeśli istnieje obszar w życiu dziecka pozbawiony zarówno wpływów męskich jak i żeńskich, ulega zahamowaniu i upośledzeniu seksualny rozwój nastolatków oraz ich zdolność do pojmowania własnej roli w przyszłym związku małżeńskim. Jednym z poważniejszych przyczyn kłopotów małżeńskich bywa niepewność obojga partnerów co do przypadających im funkcji, wywodząca się z doświadczeń wieku dziecięcego.

W związku z faktem, iż praca zarobkowa kobiety stanowi poniżenie dla jej męża, nie należy się dziwić okazywanej przez niego niechęci. Potwierdzają to naukowcy z Rady ds. Małżeństwa z Filadelfii, którzy zbadali przyczyny próśb o konsultacje napływających od małżeństw dotkniętych kryzysem i oznajmili, iż napięcie w domu wzrasta, gdy oboje małżonkowie pracują zarobkowo. Najwięcej spięć dotyczy prowadzenia domu, zarządzania rodzinnym budżetem, za trudnienia żony, pracy wykonywanej przez męża, podziału obowiązków domowych oraz metody wychowywania dzieci. Badacze stwierdzili stanowczo, iż praca zarobkowa żony wbrew życzeniu męża zagraża istocie małżeństwa.

Krzywda wyrządzana rodzinie. Zwracanie nadmiernej uwagi na wartości materialne może skrzywdzić rodzinę

Pracująca matka może również w niemal niezauważalny sposób krzywdzić całą rodzinę. Jeżeli pracuje, aby podnieść standard życia rodziny, nie zaś z konieczności, istnieje ryzyko, iż postawi na pierwszym miejscu fałszywe wartości. Rodzina może zacząć uważać, że nowy dywan, wykwintny posiłek lub ubrania z najnowszych kolekcji dyktatorów mody są niezbędne, aby cieszyć się życiem. W rezultacie dzieci przyzwyczajają się do postrzegania sukcesów i klęsk życiowych poprzez pryzmat dóbr materialnych, ucząc się z przekazywanego im przykładu i nauk odsuwania wartości duchowych i emocjonalnych na dalszy plan.

Gdy w domu zaczyna królować materializm, szybko pojawia się pragnienie kontrolowania narodzin kolejnych dzieci. Matka pracująca w celu podniesienia standardu życia rodziny łatwiej ulega pokusie zapobiegnięcia przyjściu na świat istoty, która zmusi ją do porzucenia pracy i pogorszy dotychczasowe warunki życia. Jeśli jest już w ciąży, obwinia dziecko o zmniejszenie dochodów rodziny i odmawia należnej mu, pełnej miłości akceptacji. Ograniczenie liczby dzieci niemal zawsze idzie w parze z pracą zarobkową młodej matki. Najtragiczniejsze w tym układzie jest fakt pozbawienia dziecka rodzeństwa przyczyniającego się do większej spójności i czułości rodziny.

Krzywda wyrządzana samej sobie

Krzywda, jaką pracująca matka wyrządza dzieciom i mężowi jest porównywalna z krzywdą, jaką kobieta ta wyrządza samej sobie. Przede wszystkim ryzykuje, iż po podjęciu pracy – nawet tymczasowej – nie będzie w stanie powrócić do roli „pełnoetatowej” gospodyni domowej. Przypadki milionów pracujących mężatek potwierdzają łatwość, z jaką ich rodziny akceptują źródło dodatkowego dochodu.

Pewna całkiem przeciętna, typowa matka przyjęła posadę sprzedawczyni, aby zarobić trochę pieniędzy na Boże Narodzenie. Na czas pracy oddała dwójkę dzieci – czterolatka i dwulatka – pod opiekę siostrze, również mężatce, mieszkającej w pobliżu. Dzięki wypłacie, jaką otrzymała, dzieci dostały w prezencie nowe ubrania, a mąż – kosztowny sprzęt fotograficzny, o jakim zawsze marzył. Po świętach kłopoty finansowe rodziny powróciły, matka podjęła więc decyzję o przedłużeniu zatrudnienia na kilka kolejnych miesięcy. Wkrótce rodzina wydawała dodatkowe pieniądze, gdy tylko się pojawiały. Mąż tej kobiety również pracował w handlu, mógł jednak brać dowolną liczbę bezpłatnych dni wolnych, tak więc stały dochód z pracy żony spowodował, iż zaczął coraz częściej przebywać na urlopie. W niedługim czasie utrzymanie rodziny spoczęło głównie na barkach pracującej matki, a dzieci nadal spędzały całe tygodnie pod opieką ciotki. Od chwili podjęcia przez matkę „tymczasowej” pracy mija już jedenaście lat. Mąż staje się coraz bardziej leniwy, a dzieci okazują więcej miłości ciotce niż matce, która ugrzęzła w pułapce nieopłacalnej harówki.

Często bagatelizuje się krzywdę emocjonalną, jaką wyrządzają sobie pracujące matki. Pewna grupa badaczy prowadziła rozmowy z młodymi matkami, odkrywając, iż sześćdziesiąt cztery procent respondentek wskazywało na zaniedbanie domu, rodziny i obowiązków domowych jako główną wadę podjęcia pracy zarobkowej. Niezwykle rzadki przypadek stanowiłaby matka nieokazująca zaniepokojenia i troski na stanowisku pracy, podczas gdy jej chore dziecko przebywałoby w domu pod opieką innej osoby. Niewiele matek może zachować spokój, wręczając dzieciom klucze do domu, by wróciły tam po szkole i spędziły kilka godzin same, czekając na powrót dorosłych. Pewien psycholog opisał pracującą matkę jako osobę rozdartą pomiędzy przeciwstawnymi pragnieniami – chęcią skoncentrowania całej swojej energii i wysiłku w celu odniesienia sukcesu zawodowego oraz pragnieniem okazania się dobrą żoną i matką. Gdy poświęca całą uwagę interesom, jest jednocześnie świadoma, że kradnie czas i energię, które winna ofiarować mężowi i dzieciom. Bardzo rzadko kobiety takie potrafią uniknąć ciągłego biadolenia i obwiniania wszystkich wokół, jak również gnębiącego je później poczucia winy.

Aby zadośćuczynić rodzinie za czas spędzony z dala od niej, niektóre matki usiłują nie dopuścić, aby dom i rodzina ucierpiały z powodu ich pracy zarobkowej. Po całodniowym wysiłku rzucają się w wir prac domowych, gotując, szorując podłogi, cerując ubrania, próbując nadrobić to, co niepracujące matki wykonują w trakcie dnia. Usiłując wykonywać obydwa rodzaje pracy, żyją w ciągłym napięciu, niezdolne do odpoczynku w towarzystwie reszty rodziny. W ten sposób stają się męczennikami w służbie podwójnego zobowiązania, a ich zachowanie nie zapewnia dziecku szczególnie zachęcającego wizerunku macierzyństwa. Jest wielce prawdopodobne, iż niejedna stara panna zrezygnowała w pewnym momencie swojego życia z założenia rodziny, chcąc za wszelką cenę uniknąć powielenia życia swojej matki, pracującej za dnia poza domem, a po powrocie z pracy do późnych godzin nocnych wypełniającej różne obowiązki domowe.

Czy matkom opłaca się pracować zawodowo? Dane statystyczne dowodzą, że zatrudnienie poza domem nie przynosi opłacalnych dochodów

Czy matkom opłaca się podejmowanie pracy zarobkowej? Wielu ekonomistów zwraca uwagę na, znacznie mniejsze niż te spodziewane, dochody przeciętnej pracującej matki. Równie wielu uważa nawet, iż kobieta zatrudniona nie uzyskuje szczególnie lepszej sytuacji finansowej od matki zajmującej się wyłącznie domem.

Ekonomiści Departamentu Rolnictwa przeprowadzili wywiady z trzystu sześćdziesięcioma pięcioma mężatkami zatrudnionymi poza domem. W wyniku rozmów ustalono, iż z każdego dolara zarabianego przez pracującą matkę jedynie sześćdziesiąt centów trafia do rodzinnego portfela. Żona zarabia średnio dwa tysiące dwieście dolarów rocznie, płaci jednak prawie jedną trzecią tej sumy, czyli około sześciuset czternastu dolarów, za przejazdy, obiady i inne konieczne rzeczy. Ponadto wydaje około stu osiemdziesięciu czterech dolarów na ubrania oddawane do pralni i opiekę nad dzieckiem oraz około stu pięciu dolarów na ubrania, kosmetyki i zabiegi kosmetyczne, których nie potrzebują zajmując się domem. W rzeczywistości zamiast dwa tysiące dwieście zarabia około tysiąca trzystu dolarów rocznie, a z kwoty tej trzeba jeszcze odliczyć podatek!

Inni naukowcy dowodzą, iż wydatki pracującej matki mogą nawet wykraczać ponad pułap określony na podstawie wspomnianej ankiety. Opodatkowanie zarobków żony bywa większe niż w przypadku męża, ponieważ wysokość płaconego podatku zależy od wysokości dochodów rodziny. Typowa pracująca matka nie dysponuje wystarczającą ilością czasu, aby prowadzić oszczędną kuchnię domową czy szukać w sklepach produktów po okazyjnych cenach, jej rodzina spożywa więc gotowe posiłki z puszek i mrożonek lub jada obiady w restauracjach, te zaś są odpowiednio droższe. Ponadto matka taka zużywa znaczną część zarobków na zatrudnienie opiekunki do dzieci i regulowanie gwałtownie rosnących opłat za konsultacje lekarskie. Niezdolna do opiekowania się dziećmi, nieufna wobec sprawujących opiekę obcych osób, zwraca się do lekarzy po porady znacznie częściej niż czynią to inne matki. Inne konieczne wydatki to: opłacenie sprzątaczki, usług pralniczych i – z rzadka – sfinansowanie drobnych przyjemności, do których rości sobie prawo z tytułu wykonywania dwóch „zawodów”. Po analizie wszystkich wymienionych czynników łatwo zauważyć, iż pracująca matka często zmienia jedynie rodzaj wykonywanej pracy, nie zyskując niemal nic, gdy chodzi o dochody i wydatki.

Alternatywy dla pracy zarobkowej poza domem

Co może stanowić alternatywę dla pracy zawodowej matek? Krytykowanie zwiększającej się liczby matek poszukujących satysfakcji zawodowej z dala od rodziny nie pomoże w odwróceniu tego trendu. Kobiety muszą ponownie odkryć, iż ich największym darem dla Boga i społeczeństwa oraz największym osiągnięciem może być jedynie powoływanie do życia nowych istot ludzkich i nauczanie ich, jak mają zmierzać ku ziemskiemu i wiecznemu szczęściu. Frank Gavitt, jeden z najwybitniejszych krajowych ekspertów od public relations, zaleca uniwersytetom, aby nadawały wybitnym matkom tytuły honorowych członków, tak jak jest to przyjęte w przypadku znanych osobistości świata polityki, biznesu i innych kręgów zawodowych. Sugestia ta może pomóc w dodaniu instytucji macierzyństwa niezwykle potrzebnego dostojeństwa i prestiżu, zanim współczesne kobiety zdecydują się w pełni z nią związać.

Ironicznym może wydawać się fakt, iż przeważa obecnie moda na „zrób to sam”. Wygląda na to, że mężczyźni są tak bardzo rozczarowani wykonywaną pracą, iż inicjują różne prace w domu, aby dać upust swojej twórczej energii. Podczas gdy ojcowie powracają w domowe pielesze, matki najwyraźniej zaniedbują kreatywny aspekt prowadzenia domu. Pamiętamy przecież nasze matki i babcie, które piekły chleb i ciasta, produkowały przetwory na zimę i własnoręcznie szyły ubrania. Praca ta nie tylko pozwalała im zaoszczędzić pieniądze, ale zapewniała również poczucie wartości i zadowolenia z własnych osiągnięć. Gdyby współczesne matki zaniechały użycia niektórych drogich produktów, które niwelują możliwość okazania własnej kreatywności w prowadzeniu domu, poprawiłyby warunki życia całej rodziny w takim samym stopniu, jak czynią to obecnie poprzez zarabianie pieniędzy.

Co z matkami, które zmusza do pracy zarobkowej prawdziwa konieczność? Powinny podjąć pracę pozwalającą im na przebywanie przez cały dzień w pobliżu ich dzieci. Istnieje wiele takich możliwości. Pewna matka zajęła się sprzedażą prenumerat czasopism; roznosi oferty w towarzystwie swojego malucha wiezionego w wózeczku, co pozwala jej na stałą opiekę nad nim i natychmiastowe zaspokajanie jego potrzeb. Inna matka prowadzi „sąsiedzki żłobek”, zajmując się dziećmi sąsiadek, które mogą spokojnie wybrać się na zakupy. Matka trójki maluchów zarabia jako maszynistka, wykonując w domu zlecenia lokalnych przedsiębiorców przy zachowaniu możliwości stałego nadzoru nad dziećmi. W większości bibliotek publicznych można trafić na liczne książki zawierające wykazy setek różnych zajęć, dzięki którym matka może zarabiać w bezpośredniej bliskości domu lub nawet w ogóle się z niego nie ruszając.

Matki dzieci w wieku szkolnym zyskują możliwość pracy na część etatu, a jednym z odpowiednich zawodów w tym przypadku okazuje się być posada sprzedawczyni. Większość klientek stanowią matki wychowujące dzieci, które przychodzą na zakupy, gdy ich pociechy przebywają w szkole, a to oznacza, iż wiele sklepów potrzebuje dodatkowych pracowników w godzinach szczytu (10–15). Kobiety pracujące w tych godzinach mogą odprowadzić swoje dzieci do szkoły i wrócić wraz z nimi o tej samej porze do domu.

Problem „pracusiów” – mężczyzn pracujących na dwa pełne etaty

Niektóre z przyczyn, dla których matki decydują się na podjęcie pracy zarobkowej, są również odpowiedzialne za zwiększającą się liczbę „pracusiów” – mężczyzn pracujących w dzień i w nocy. Według raportu Biura ds. Spisu Powszechnego pięć procent zatrudnionych mężczyzn pracuje na dwa etaty.

Nadambitni ojcowie krzywdzą swoje rodziny

Podobnie jak w przypadku pracującej matki, ojciec zatrudniony w dwóch firmach może krzywdzić tym rodzinę, małżonkę, dzieci i samego siebie. Rodzinie brakuje go jako przywódcy. Mężczyzna przebywający poza domem szesnaście godzin dziennie, wracający do niego, aby się przespać i coś zjeść, nie może zapewnić dzieciom należytego przykładu, jak powinny przygotować się do obowiązków dorosłego życia. Jeżeli matka i dzieci widują ojca tylko wtedy, gdy śpi, trudno mówić w tym przypadku o istnieniu prawdziwej rodziny.

Cierpienie żony jest spowodowane brakiem towarzystwa męża. Jak zostało to już omówione w Poradniku małżeństwa katolickiego, matki mają prawo czuć się zmęczone po całym dniu spędzonym niemal wyłącznie wśród swoich dzieci. Mają także prawo oczekiwać zainteresowania, towarzystwa i czułości ze strony ich małżonków przynajmniej przez kilka godzin dziennie. Mężczyzna zajęty zarabianiem pieniędzy z pewnością kocha swoją żonę i chce jej zapewnić jak najlepsze warunki życia. Ważniejszym dowodem uczucia z jego strony byłaby jednak prosta chęć spędzenia z nią wspólnie wolnego czasu, nawet za cenę utraty pewnych życiowych luksusów.

Dzieci „pracusia” dręczy często brak możliwości poznania ojca poza jego pracą. Zwykle mogą porozmawiać z nim dopiero wieczorem, gdy skończył już wykonywać swoje zadania i dysponuje wolną chwilą, aby móc podzielić się z nimi doświadczeniem, przygotować je do stawienia czoła przyszłości i zaszczepić im normy postępowania, którymi będą się kierować przez resztę życia. To właśnie ojciec przekazuje synowi swoje ideały i obserwacje związane z męskością; to ojciec własnym przykładem uczy córkę, czego powinna oczekiwać od przyszłego męża. Z powodu długotrwałego pobytu z dala od domu, „pracuś” nie jest w stanie zapewnić swoim dzieciom przewodnictwa i należytego przykładu, podobnie jak nie jest do tego zdolny ojciec, który porzucił rodzinę.

Pamiętajmy również, iż człowiek pełniący podwójną funkcję przez dłuższy czas może wyrządzić sobie poważną fizyczną krzywdę. Gdy łyka pospiesznie posiłki, aby zdążyć do pracy, pracuje tak długo, że nie jest w stanie należycie się wyspać, jeśli w jego rozkładzie dnia brakuje miejsca na odpoczynek i rozrywkę, wzrasta u niego napięcie nerwowe i podatność na różne choroby: zaburzenia krążenia, nadciśnienie, chorobę wrzodową, które przynajmniej po części wynikają z niezdolności do wykształcenia w sobie nawyku wypoczywania. Mężczyzna pracujący „po nocy” z pewnością prędzej czy później zauważy, iż musi wydać część lub większość swoich powiększonych zarobków na wizyty u lekarza.

Amerykanie uczynili z wysokiego standardu życia coś w rodzaju fetysza. Przemysł reklamowy wmawia nam, że osiągniemy szczęście tylko dzięki lepszemu mieszkaniu, wykwintniejszemu jedzeniu, grubszym dywanom i szybszym samochodom niż te, którymi dysponowaliśmy chociażby dziesięć lat temu. Zaakceptowanie tych fałszywych przekonań zachęca matki do podejmowania pracy, a ojców do zatrudniania się na stanowiskach „pracusiów”. Zapominają, iż rzeczy niezbędne do życia całej rodzinie – pożywienie, dom i ubrania – można uzyskać bez większego kłopotu dzięki zarobkom samego ojca. Jeżeli źle pojęta ambicja popycha matkę do pracy zarobkowej, a ojca skłania do pracy na dwa etaty, rodzina nie osiąga prawdziwego szczęścia, a jedynie garść środków zastępczych.

Ks. George A. Kelly

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. George’a A. Kelly’ego Poradnik rodziny katolickiej.