Rozdział dwunasty. Apostołowie i aniołowie

Oto pierwsza przygoda z aniołem, jaką mieli apostołowie po zesłaniu Ducha Świętego. Wydarzyło się to przed opuszczeniem Jerozolimy, kiedy jeszcze nawracali mieszkańców – tylu, ilu tylko mogli. Wszyscy chadzali do świątyni i w miejscu nazywanym portykiem Salomona opowiadali o Panu Jezusie każdemu, kto tylko chciał ich słuchać.

Wzdłuż całej ulicy prowadzącej do świątyni oczekiwali ich chorzy i kalecy, ponieważ Pan Jezus obdarzył apostołów swoją mocą uzdrawiania ludzi. Wkrótce okazało się, że wystarczyło, by Piotr rzucił cień na jedną z tych chorych osób, a od razu odzyskiwała zdrowie; najwięcej chorych gromadziło się więc po tej stronie, na którą padał cień!

Wszystko to doprowadzało do wściekłości arcykapłanów oraz tych, którzy spiskowali przeciwko Panu Jezusowi. Sądzili, że skończyli z Nim skazując Go na ukrzyżowanie, a teraz Jego następcy wszystko wzbudzali na nowo. Byli tak rozgniewani, że pewnego dnia aresztowali Piotra i Jana, i wtrącili do więzienia. Było już jednak za późno na sąd, więc zostawili ich na noc w więzieniu. Rankiem zwołali radę z udziałem wszystkich największych osobistości w Jerozolimie. Kiedy byli już prawie gotowi, posłano do więzienia po apostołów.

I wtedy zrobiło się niezłe zamieszanie! Strażnicy nie mogli ich znaleźć. Kiedy już sprawdzili każde możliwe i niemożliwe miejsce, wrócili do rady i oznajmili:

– Zastaliśmy więzienie zamknięte jak należy, a strażników na posterunku przed drzwiami. Ale kiedy je otworzyliśmy, w środku nie było nikogo!

Co się stało? I gdzie u licha podzieli się apostołowie? Nikt nie miał pojęcia, aż w końcu ktoś wszedł i powiedział:

– Czy wiecie, że ludzie, których aresztowaliście wczoraj w nocy, siedzą znów w portyku Salomona i nauczają?

I tak rzeczywiście było, choć członkowie rady nie mogli tego zrozumieć. Bóg nie chciał, żeby apostołowie siedzieli w tym czasie w więzieniu, wysłał więc anioła, aby ich wypuścił pod osłoną nocy. Anioł przyniósł im także przykazanie:

– Idźcie i zajmijcie swoje miejsce w Świątyni, i nauczajcie jak zawsze słów życia.

Kiedy więc rankiem otworzono drzwi więzienia, tym właśnie byli już zajęci apostołowie.

Korneliusz i anioł

W pierwszych latach istnienia Kościoła Chrystusowego każdy jego członek był Żydem. Pan Jezus polecił apostołom, by głosili Ewangelię wszystkim narodom świata, zatem wiedzieli, że kiedy już nawrócą wszystkich swoich rodaków, będą też musieli prawić kazania nie-Żydom.

Apostołom nie przyszło nigdy do głowy, że po to, aby być dobrym chrześcijaninem, nie trzeba już się uczyć, jak być dobrym Żydem. Nie rozumieli, że nie wiążą ich już dawne prawa, według których się wychowali. Jako Naród Wybrany otrzymali je od Boga i stały się one częścią ich religii. Tylko cud mógłby sprawić, by zrozumieli, że nie są już ważne.

Co to były za prawa i dlaczego je otrzymali? Jeszcze przez długi czas po przybyciu Narodu Wybranego do Ziemi Obiecanej mieszkające dokoła ludy wyznawały straszne religie. Miały swoich bożków, których czciły na głupie i okropne sposoby. Oczywiście odpowiadał za to szatan.

Niepojęte jest to, że lud Boży, który miał własną, otrzymaną od Boga religię, zawsze rwał się do tego, by od niej odstępować i oddawać cześć bożkom. Dla nas brzmi to niesłychanie, ale bożkowie byli w tamtych czasach w modzie; każdy naród miał własnych bożków i Izraelici czuli się bez nich obco. Zawsze kiedy nawiązywali przyjaźń z ludźmi należącymi do innego plemienia, zaprzyjaźniali się także z ich bożkami. Zawsze trzeba było im przypominać, że nie wolno im tego robić.

Jednej rzeczy nauczyli się jednak na pewno i dobrze ją zrozumieli: że grzech jest niczym brud. Najlepiej więc można było im uzmysłowić występność pogańskich religii tłumacząc, że są brudne. Powtarzano im to wiele razy. Ich własna religia była czysta i oczyściła ich samych; pogańskie religie były nieczyste i zarażały nieczystością swoich wyznawców. Uczono ich też, że nieczyste są niektóre zwierzęta i dlatego nie wolno ich jeść. Należały do nich głównie węże i jaszczurki oraz ptaki żywiące się padliną, bo trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek chciał je jeść. Zabronione było także jedzenie świń. My je wprawdzie jemy, ale jedzenie wieprzowiny w gorącym kraju, gdzie nie ma lodówek, nie byłoby dobrym pomysłem.

Żydzi skończyli niemal ostatecznie ze skłonnościami do bałwochwalstwa po przyjściu Pana Jezusa, jednak wciąż trzymali się starych praw nakazujących im trzymanie się z dala od nie-Żydów, ciągle byli też posłuszni prawom dotyczącym pożywienia.

Widzicie jednak, że musiało się stać coś bardzo szczególnego, żeby zrozumieli, że nowe Królestwo Boże naprawdę jest dla wszystkich.

Oto co się wydarzyło:

W Cezarei, nadmorskim miasteczku w Palestynie, stacjonował rzymski oficer Korneliusz. Miał dom i wielu przyjaciół, ponieważ był miłym i dobrym człowiekiem. Mimo że nie był Żydem, uważał Boga Żydów za prawdziwego Boga i codziennie się do Niego modlił. Wszystko, co tylko mógł, rozdawał biednym Żydom mieszkającym w Cezarei; naprawdę starał się być dobry.

Pewnego dnia, około godziny trzeciej po południu, Korneliusz odmawiał popołudniowe modlitwy w swoim pokoju, gdy nagle do pokoju wszedł anioł i powiedział:

– Korneliuszu!

Korneliusz spojrzał na niego przejęty zgrozą i spytał:

– Co, panie?

– Bóg nie zapomina o twoich modlitwach i jałmużnach – rzekł anioł. – A teraz chce, żebyś wysłał ludzi do Jafy i kazał przyprowadzić człowieka imieniem Piotr. Jest gościem u garbarza zwanego Szymonem, którego dom leży nad samym morzem. On przekaże ci, czego Bóg teraz od ciebie oczekuje.

Po tych słowach anioł odszedł. Korneliusz zawołał dwóch służących i jednego żołnierza, który również oddawał cześć Bogu. Powiedział im o aniele i wysłał ich do Jafy, aby znaleźli Piotra. Anioł miał oczywiście rację: Piotr był w Jafie. Przebywał tam z wizytą u nowych chrześcijan.

Następnego dnia, kiedy słudzy Korneliusza byli w drodze, Piotr wszedł na dach domu Szymona. Większość domów miała płaskie dachy i ludzie używali ich tak jak my używamy werand, jako czegoś w rodzaju dodatkowego pokoju na suchą i gorącą pogodę. Piotr próbował odmawiać na dachu swoje modlitwy, lecz był bardzo głodny i ciągle myślał o tym, że niedługo będzie obiad. Być może czuł już jego zapach.

Kiedy był tam na górze, wpadł w zachwyt. W zachwycie ujrzał, jak otwiera się niebo i opada z niego jakby wielki zawój, przypominający prześcieradło. Wyglądało to tak, jakby ktoś na górze trzymał je za cztery rogi i pozwolił, by jego środkowa część opadła na ziemię. Kiedy była już dostatecznie nisko, Piotr zobaczył na niej pełno żywych stworzeń, zwierząt, płazów i ptaków; spośród nich wiele należało do rodzajów uważanych za „nieczyste”. Przyglądając się tej menażerii na płótnie usłyszał głos, który mówił:

– Wstań, Piotrze. Zabij niektóre z nich i zjedz je.

Lecz Piotr, patrząc na te wszystkie wstrętne pełzające stworzenia na płótnie, odpowiedział:

– Nie mogę, Panie. Nigdy w życiu nie jadłem nic nieczystego.

– Nie ty będziesz nazywał nieczystym to, co Bóg stworzył czyste.

Powtórzyło się to trzykrotnie, a potem płótno zostało wciągnięte z powrotem do nieba. Piotr był niezwykle zdumiony; nie rozumiał, skąd mu się wzięła taka dziwaczna wizja.

Rozmyślając o tym usłyszał głos Ducha Świętego:

– Trzech ludzi pyta o ciebie na dole; zejdź do nich i idź z nimi tam, gdzie cię poproszą. Możesz im zaufać, to ja ich do ciebie przysłałem.

Piotr zszedł z dachu i rzeczywiście, zastał na dole trzech posłańców Korneliusza pytających o niego.

– Oto jestem – powiedział. – Czego ode mnie chcecie?

– Centurionowi Korneliuszowi ukazał się jeden z Bożych aniołów – powiedzieli. – Anioł kazał mu wysłać posłańców, którzy przyprowadzą cię do jego domu; czeka na ciebie, aby usłyszeć wszystko, co masz mu do powiedzenia.

Piotr wiedział, że rzymski oficer o italskim imieniu nie jest Żydem; był cudzoziemcem, jednym z tych, których Piotr uważał za „nieczystych”. I nagle Piotr zrozumiał, o co chodziło w jego widzeniu! Jeśli nie wolno mu już nazywać żadnego gatunku zwierząt nieczystym, nie wolno mu też myśleć w ten sposób o żadnym człowieku. Powiedział więc trzem posłańcom, żeby weszli do domu i czuli się jak u siebie – zrobił coś, co nigdy nawet mu się nie śniło! Zostali tam przez noc, a nazajutrz wyruszyli razem do Cezarei; razem z nimi poszli niektórzy chrześcijańscy Żydzi z Jafy.

Kiedy już zbliżali się do domu Korneliusza, gospodarz wyszedł im na spotkanie i upadł do stóp Piotrowi, w ten sposób chciał oddać mu pokłon. Lecz Piotr powiedział:

– Wstań. Jestem tylko człowiekiem takim jak ty.

Rozmawiając weszli do domu, gdzie Piotr zastał już tłum ludzi czekających na niego. Korneliusz zwołał swoich najlepszych przyjaciół, żeby i oni usłyszeli, co Piotr ma im do powiedzenia!

Piotr powiedział:

– Wiecie, że kiedy Żyd wejdzie do domu człowieka niebędącego Żydem, uważa się za nieczystego. Bóg pokazał mi jednak, że nie powinniśmy o nikim myśleć w taki sposób. Skoro więc zechcieliście się ze mną widzieć, natychmiast przyszedłem. Powiedzcie mi: dlaczego po mnie posłaliście?

Korneliusz opowiedział mu o aniele i wieści, jaką od niego otrzymał.

– I oto jesteś tutaj – powiedział. – Widzisz, jak stoimy tutaj gotowi i czekamy, by usłyszeć, czego oczekuje od nas Pan.

– Teraz już jestem pewien – powiedział Piotr – że Bóg nie dba o pochodzenie człowieka. Miły jest mu człowiek każdej nacji, dopóki tylko stara się Go zadowolić.

Po tych słowach zaczął im opowiadać o Panu Jezusie. Podczas gdy mówił, Duch Święty zstąpił na Korneliusza i jego przyjaciół, podobnie jak na apostołów w dzień Pięćdziesiątnicy. Wszyscy zaczęli głośno wysławiać Boga i mówić językami, których nigdy się nie uczyli.

Żydowscy chrześcijanie, którzy razem z Piotrem przybyli z Jafy i którzy mieli wątpliwości co do mieszania się z nie-Żydami, byli bardzo zdumieni i zaskoczeni.

Piotr opowiedział im oczywiście o widzeniu, lecz oni wciąż się zastanawiali, czy przebywanie z ludźmi, którzy nie są Żydami, może przynieść coś dobrego. Cóż, odpowiedź już otrzymali – od samego Ducha Świętego.

Piotr zapytał:

– Kto pożałuje wody na chrzest dla tych ludzi, którzy tak samo jak my otrzymali Ducha Świętego?

Przyniesiono więc wodę i wszyscy zostali ochrzczeni, a potem Piotr został z nimi jeszcze przez kilka dni, by nauczać ich o Panu Jezusie.

Ucieczka Piotra

Kilka lat po tym wydarzeniu Piotr miał kolejną przygodę, w której uczestniczył anioł. Herod, król Żydów, sam nie był Żydem i zawsze starał się przypodobać Żydom. Usłyszawszy więc, jak bardzo ich irytuje szerzenie wiary przez apostołów Pana Jezusa, aresztował Jakuba, brata Jana, i kazał ściąć mu głowę. Kiedy się zorientował, jaki zachwyt to wzbudziło wśród żydowskich przywódców, aresztował też Piotra. Lecz zaraz potem był czas Paschy, którego – jak wiedział – nie uważano za dobry moment na zabijanie ludzi. Wtrącił więc Piotra do więzienia i chciał zaczekać, aż skończy się święto. Trwało to tydzień; przez cały ten czas Piotr siedział w więzieniu, a cały Kościół modlił się za niego.

Herod chyba słyszał o tym, w jak tajemniczy sposób apostołowie wydostali się kiedyś z więzienia, bo z Piotrem nie chciał już ryzykować. Dwaj strażnicy pilnowali go w celi, przykuci po jednym do jego nadgarstków. Na zewnątrz celi było dwóch kolejnych; cała czwórka zmieniała się co cztery godziny. Jak zwykle strażnicy stali też pod bramą więzienia. Piotr nie miał raczej wielkich szans na ucieczkę.

Wreszcie przyszedł koniec Paschy i Piotr wiedział, że tak samo jak Jakub, rankiem zostanie wyprowadzony z celi na śmierć. Spał jednak mocno jak zawsze, spali też dwaj żołnierze, którzy byli do niego przykuci. Raptem obok Piotra stanął anioł i na trzech ludzi śpiących na ziemi padło jasne światło. Anioł trącił Piotra w bok, żeby go zbudzić. Kiedy tylko Piotr otworzył oczy, usłyszał:

– Szybko! Wstawaj!

Piotr zaczął się podnosić, wciąż przecierając oczy i nie do końca pewien tego, co się dzieje, a łańcuchy spadły mu z rąk. Tymczasem dwaj żołnierze ciągle spali.

– Teraz się ubierz – powiedział anioł. – Załóż buty; tu masz płaszcz. A teraz chodź za mną.

Piotr, wciąż na pół śpiący, wyszedł za aniołem z celi. Kiedy spostrzegł, że przeszli niezauważeni obok żołnierzy stojących na straży, pomyślał, że to wszystko musi być jakimś snem albo przywidzeniem. Szedł jednak wciąż za aniołem.

Minęli strażników przy drzwiach więzienia i dotarli w końcu do wielkich żelaznych wrót oddzielających więzienny dziedziniec od ulicy. Piotr zobaczył, jak wrota otwierają się same przed nimi, po czym minął je razem z aniołem i wydostał się z więzienia na ulicę. Przy końcu ulicy anioł opuścił go.

Wtedy dopiero Piotr naprawdę się obudził i zorientował się, że jest poza więzieniem, wolny na ciemnych ulicach miasta. „Teraz już wiem – powiedział do siebie – że Bóg naprawdę zesłał swojego anioła, żeby mnie uwolnił!”

Piotr wiedział, że kiedy tylko wyjdzie na jaw, że nie ma go w więzieniu, zostaną wszczęte wielkie poszukiwania. Trzeba było szybko i cicho wydostać się z Jerozolimy. Musiał jednak zawiadomić o wszystkim swoich przyjaciół. Przez kilka minut stał i zastanawiał się, co powinien zrobić. Potem skierował się do domu Marii, matki Marka.

Zgromadził się tam już wielki tłum ludzi, przez całą noc pogrążony w modlitwie za Piotra. Kiedy zapukał do drzwi, podeszła do nich dziewczyna o imieniu Rode. Nie chciała jednak wpuścić nikogo do domu w środku nocy, więc zapytała kto puka.

– To ja, Piotr – powiedział Piotr.

Rode była tak uradowana, że zamiast otworzyć drzwi pobiegła z powrotem do pokoju, gdzie wszyscy odmawiali modlitwy, wołając, że Piotr czeka pod drzwiami.

– Bzdura! – powiedzieli. – Czyś ty oszalała? Jak Piotr mógł się tu znaleźć? – Ale Rode wciąż powtarzała, że od razu poznała go po głosie i że to na pewno Piotr. Ktoś powiedział:

– Może to jego Anioł Stróż przyszedł przekazać nam wieści o nim.

Tymczasem Piotr, który na pewno się zastanawiał, dlaczego u licha go nie wpuszczają, kołatał ciągle do drzwi. Wreszcie ktoś pomyślał, że najszybciej zakończą spór otwierając drzwi, tak więc zrobili – i do środka wszedł Piotr.

Wtedy dopiero zrobiło się wielkie zamieszanie, wszyscy krzyczeli i mówili jeden przez drugiego! Piotr raczej nie chciał, żeby cała ulica dowiedziała się o jego uwolnieniu, więc dawał im znaki, żeby ich uciszyć i kiedy już umilkli, opowiedział im o wszystkim. Poprosił ich, żeby opowiedzieli o wszystkim Jakubowi, biskupowi Jerozolimy, i wszystkim pozostałym chrześcijanom. Potem wymknął się z miasta, zanim jeszcze ktokolwiek zauważył, że zniknął z więziennej celi.

Marigold Hunt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marigold Hunt Księga aniołów.