Święty Ojciec Pio – Cudotwórca. Rozdział dziesiąty

Ojciec Pio a Najświętsza Maryja Panna

Postawa ojca Pio wobec Matki Bożej wypływała z czegoś więcej, niż tylko ze zwykłej pobożności – widział w Niej drogę prowadzącą do Chrystusa i najpewniejszy środek przybliżania do Niego swoich braci. Umiał dostrzec Maryję przez pryzmat Bożego planu zbawienia. Jednoczyło go z Chrystusem pragnienie realizacji tych Bożych zamierzeń. Do ojca Agostino napisał: „Ta najczulsza Matka, w swej wielkiej wiedzy, miłosierdziu i dobroci zapragnęła ukarać mnie przez wlanie w me serce tylu łask, że kiedy znajduje się w bliskości Niej i Jezusa, zmuszony jestem wykrzyknąć: «Gdzie ja jestem, gdzie jestem? Któż to stoi przy mnie? Czuję, że cały płonę, lecz nigdzie nie widać ognia. Czuję, że jestem blisko Jezusa, złączony z Nim przez Jego Matkę, lecz przecież nie widzę tych pęt, co wiążą mnie z Nimi tak silnie. Pożera mnie tysiąc płomieni. Czuję, jakbym cały czas umierał, a przecież wciąż żyję…»”.

Najświętsza Maryja Panna wprowadziła go w tajniki misterium Krzyża. Do ojca Agostino napisał: „Niech Matka Boża Bolesna uzyska dla nas od swego Najświętszego Syna łaskę nieustannego zgłębienia tajemnicy Krzyża i przepojenia się do głębi cierpieniami Jezusa i Maryi… Niech wybłaga nam miłość do Krzyża, cierpienia i ból żalu za grzechy. Niech Ona, która jako pierwsza, urzeczywistniała w swym życiu nauki zawarte w Ewangelii, w całej ich doskonałości i pokoju, zanim jeszcze nawet poznano Ewangelię, uzyska i dla nas pragnienie dołączenia do Niej niezwłocznie… Stójmy zawsze blisko tak drogiej Matki. Wyjdźmy wraz z Nią poza mury Jeruzalem, za Jezusem na Kalwarię”.

Maryja pomogła mu jeszcze głębiej wniknąć w tajemnicę Eucharystii. Tak pisał: „Moja biedna Mateńka, jakże bardzo mnie kocha. Ponownie zdałem sobie z tego sprawę teraz, na początku pięknego miesiąca maja. Z jak wielką troską towarzyszyła mi dziś rano do ołtarza! Wydawało się, że o niczym innym nie myśli, jak tylko o mnie”.

Właśnie naśladując Maryję ojciec Pio coraz bardziej pragnie upodabniać się do Chrystusa: „Oby Matka Jezusa i nasza Matka wyprosiła nam u swego Syna łaskę życia w całkowitym podporządkowaniu się Bożym zamysłom, w doskonałej pokorze, życiem w całości w Nim ukrytym. Niech ta droga Matka złączy nas tak silnie z Jezusem, byśmy nigdy nie ulegli fascynacji niczym na tym świecie. Niech trzyma nas zawsze blisko tej Nieskończonej Miłości, którą jest Jezus, gdyż dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć, za świętym Pawłem, żeśmy synami Bożymi pośród zdeprawowanego, niemoralnego narodu”.

Właśnie dlatego ojciec Pio złożył w ręce Maryi sprawę swojego zbawienia. Dzięki Jej matczynej opiece zdołał odeprzeć wszystkie ataki szatana. „Straszliwa jest moc szatana, który ze mną walczy, ale dzięki niech będą Bogu za to, że w ręce Maryi złożył problem mojego zdrowia i zwycięstwa w tej walce. Strzeżony i prowadzony przez tak serdeczną Matkę będę walczył tak długo, jak tylko Bóg zechce. Jestem bezpieczny i tak pełny zaufania do Niej, że nigdy się nie poddam. Jak odległa zdaje się nadzieja na zwycięstwo, kiedy patrzymy z ziemi, naszej krainy wygnania. Przeciwnie, jakże bliska i pewna jest, gdy patrzy się z Bożego domu, spod płaszcza opieki Najświętszej Matki”.

Jak wielką wdzięczność odczuwał ojciec Pio za tę opiekę! Napisał kiedyś do ojca Benedetto: „Ojcze, to tylko mnie smuci, że nie mam możliwości podziękować naszej prześlicznej Pannie Maryi, przez której wstawiennictwo, jestem o tym święcie przekonany, otrzymałem od Boga takie umocnienie. Dzięki temu mogę znosić, ze szczerym poddaniem, wszystkie te umartwienia, jakim jestem dzień po dniu poddawany”.

Ojciec Pio był przekonany, że pewnym sposobem prowadzenia ludzi do Boga jest czynienie tego przez pośrednictwo Maryi. Zachęca każdego do ukochania Matki Najświętszej. Tak pisze do ojca Agostino: „Chciałbym mieć tak mocny głos, bym mógł wzniecić w duszach wszystkich grzeszników świata miłość do Panny Najświętszej. Skoro jednak nie jest to w mej mocy, modliłem się i nie przestanę się modlić do mego kochanego Anioła Stróża, żeby wyświadczył mi tę przysługę”.

Dzień przed śmiercią ojca Pio pewni ludzie poprosili go, żeby dał im jakieś wskazówki. Odrzekł im wówczas: „Kochajcie Matkę Najświętszą i starajcie się, żeby inni też Ją pokochali. Zawsze odmawiajcie Różaniec”.

Jak bardzo kochał ojciec Pio Matkę Bożą! Jeden z jego uczniów opisuje go w ten sposób: „Na zawsze wyryła mi się w sercu jego postać, pamiętam go takim, jakim go widziałem będąc młodym chłopakiem. Jaki to był piękny widok – ojciec Pio w ciszy swojej celi – my, młodzi seminarzyści przychodziliśmy tam do niego do spowiedzi. Wątłe światło nadawało jego wychudzonej, lecz promieniejącej twarzy jakieś nieziemskie tony. Na stole stała fotografia jego niedawno zmarłej matki oraz mała figurka Matki Najświętszej. Opowiadał nam o Matce Bożej i uczył nas Ją kochać. Pamiętam go też, jak pogrążony w modlitwie spacerował po centralnej alejce w ogrodzie klasztornym, a w jego poranionych dłoniach przesuwały się paciorki różańca. Jakim pełnym ciepła głosem recytował z innymi Anioł Pański – w ogrodzie, na chórze, albo w swym oknie. Któż z nas nie czuł, że topnieje mu serce na widok ojca Pio, idącego z trudem na wieczorne nabożeństwo, a potem, głosem zmąconym łzami, recytującego modlitwę ku czci Najświętszej Maryi Panny”.

Mówiąc o Niebieskiej Matce, jak Ją nazywał, rzadko kiedy nie okazywał głębokiego wzruszenia. Kiedy recytował modlitwę ku Jej czci, często nie potrafi ł powstrzymać łez i głos łamał mu się z emocji. A czasem wybuchał płaczem tak gorącym, że wcale nie był w stanie dokończyć modlitwy. Za każdym razem, kiedy przechodził obok obrazu Najświętszej Panny, wiszącego u podnóża schodów, prowadzących do zakrystii, zatrzymywał się na kilka minut, pogrążony w modlitwie i rozmyślaniu.

Wieczorami, przed zaśnięciem, chciał żeby przełożony, albo ktoś z obecnych, zaintonował Ave Maria. Ojciec Pio i inni zgromadzeni odpowiadali drugim głosem. Później następowała inwokacja: „Matko Łaski Bożej, módl się za nami”. Patrzył wówczas na duży obraz Matki Najświętszej, wiszący na ścianie na wprost jego łóżka. Dopiero wtedy spokojnie kładł się spać. Kiedy zmuszano go, żeby się położył z uwagi na zaburzenia krążenia, skarżył się do przełożonego: „Bardziej, niż cokolwiek innego dokucza mi to, iż nie jestem w stanie wystać nawet jednego Ave Maria”.

A co powiemy o tylu Różańcach, odmówionych przez ojca Pio? Nazywano go przecież żywym Różańcem, zawsze też trzymał różaniec w swej dłoni. Pewnego dnia przełożony spytał go, ile Różańców już odmówił. Ojciec Pio odpowiedział wówczas: „Cóż, trzeba powiedzieć prawdę swemu zwierzchnikowi. Dzisiaj trzydzieści cztery”. Różaniec rozumiał jako nieustanną zadumę nad rozległością Bożych planów zbawienia ludzkości, które urzeczywistniły się w konaniu Chrystusa na Kalwarii, na oczach Jego pogrążonej w bólu Matki.

Ojciec Pio zafascynowany był modlitwą Ave Maria. Jeden ze świadków tak o tym opowiada: „Zawsze widzieliśmy go z różańcem w dłoni – czy to w klasztorze, czy w krużgankach, na schodach, czy w zakrystii, w kościele, a nawet w tych krótkich chwilach, gdy szedł siąść do konfesjonału, albo stamtąd wracał. Jeden z wiernych poprosił kiedyś, żeby ojciec Pio nauczył go takiej modlitwy, która najbardziej podoba się Matce Bożej. Ojciec Pio odpowiedział wówczas bez wahania: „Czyż jest jakaś modlitwa piękniejsza i bardziej Jej miła, niźli ta, której Ona sama nas nauczyła? Piękniejsza, niż Różaniec? Zawsze odmawiaj Różaniec”. Mówił też: „Różaniec to broń w naszych rękach”. Pewnego wieczoru, udając się na spoczynek, zauważył nagle, że zapomniał zabrać swojego różańca. Poprosił więc jednego z braci, aby „przyniósł mu jego oręż”. Brat ów nie rozumiał jednak, co też ojciec Pio ma na myśli, dlatego święty stygmatyk dodał: „Różaniec, on jest moim orężem”. A inny ze świadków w ten sposób uzupełnia tę relację: „Pod koniec życia ojciec Pio nie mówił wiele. Zwierzaliśmy się mu z naszych myśli, szukaliśmy u niego pomocy, a on zawsze tylko pokazywał nam różaniec w odpowiedzi, zawsze wskazywał na różaniec”.

Ojciec Pio nie pozwalał nigdy na kwestionowanie przywilejów Maryi. Pewnego dnia usłyszał, jak rozmawiano na temat pewnych błędów, pojawiających się w pracach niektórych teologów i myślicieli, a dotyczących właściwej interpretacji Zwiastowania oraz kwestii wieczystego dziewictwa Matki Bożej. Ojciec Pio poprosił wówczas swego przełożonego, aby pozwolił mu oddalić się, bo, jak tłumaczył: „Słuchanie takich rzeczy jest dla niego tak przykre, że wolałby pójść już sobie” (1).

Chrystus, Kościół, Matka Boża – to trzy miłości ojca Pio, ukochane przez niego całą głębią serca, całym jestestwem. Im oddał wszystko, co tylko posiadał, a kiedy nadszedł kres jego życia, powiedział tylko: „Już więcej nie wytrzymam”. Po odprawieniu swej ostatniej Mszy Świętej upadł u stóp ołtarza. O, Msze ojca Pio – pozwalały nam odczuć i przeżyć raz jeszcze Chrystusową mękę. Ojciec Pio, będąc w agonii, ściskał w rękach różaniec, szepcząc imiona Jezusa i Maryi.

Wciąż aktualne jest orędzie, które ojciec Pio głosi współczesnemu, przeżywającemu kryzys wiary światu. Święty stygmatyk przekonuje, że tylko w Kościele, rozumianym jako matka wierzących i w Tej, która sama jest Matką Kościoła, odnaleźć może drogę, prowadzącą ku duchowemu odrodzeniu. Ojciec Pio ukazuje misterium Kościoła, przynaglając wszystkich wierzących do wspomożenia modlitwą tego dzieła zbawienia, które się w Kościele dokonuje. Pisał kiedyś: „Nie będę ukrywał, jak wielki ból czuję w sercu widząc tyle dusz, opuszczających Jezusa… gdy myślę, że dusze te oddalają się od Boga, źródła wody życia. Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Kto zbierze plon z pól Kościoła? Czy przypadkiem nie zmarnuje się, bo za mało będzie żniwiarzy? Czy nie zbiorą go z pól wysłannicy szatana? Tych bowiem jest niestety bardzo wielu i ani na chwilę nie ustają w działaniu. Och, oby Bóg nigdy nie dopuścił do tego!… Módlmy się za Kościół, który jest naszą najczulszą matką”.

Ojciec Pio zachęca każdego, aby podążał za Tą, która jest Matką Kościoła. Tak o tym pisał: „Niech Najświętsza Panna… która pierwsza urzeczywistniała w swym życiu naukę Ewangelii w całej jej doskonałości, poderwie nas z miejsca, byśmy niezwłocznie do Niej pobiegli… Zdobądźmy się na ten wysiłek… by zawsze iść za naszą Błogosławioną Matką, ani na chwilę nie oddalać się od Niej, gdyż nie ma innej drogi, która prowadziłaby do życia” (2).

 O tym, jak ojciec Pio w stopniu heroicznym praktykował cnotę posłuszeństwa

Doktor Giorgio Festa opisuje wstrząsające wydarzenie, ukazujące, w jak heroicznym stopniu ojciec Pio praktykował cnotę posłuszeństwa. Miało to miejsce w roku 1925, kiedy doktor Festa przyjechał z przyjacielską wizytą do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio opowiedział mu wówczas, że od pewnego czasu cierpi na bóle brzucha i poprosił, żeby doktor zbadał go. Okazało się, że przyczyną dolegliwości jest prawo- stronna przepuklina, w tak zaawansowanym stadium, że niezbędne było leczenie operacyjne. Pacjent zgodził się poddać zabiegowi, ponieważ jednak w owym czasie nie wolno mu było opuszczać klasztoru, podjęto decyzję, aby odpowiednio przysposobić jedną z cel i tam przeprowadzić operację. Doktor Festa natychmiast posłał depeszę do Rzymu, prosząc o przysłanie potrzebnych rzeczy.

Zabieg przeprowadzono w dniu 5 października 1925 roku. Dopiero po wejściu do zaimprowizowanej sali operacyjnej ojciec Pio poinformował doktorów, że nie chce, aby go znieczulano. Obiecał, że będzie leżał nieruchomo, nie przeszkadzając im w pracy.

Trzeba pamiętać, że Święte Oficjum, kierując się roztropnością, nakazało ojcu Pio pod posłuszeństwem nie pokazywać nikomu stygmatów, tymczasem stygmatyk wiedział dobrze, że doktor Festa bardzo pragnął oglądnąć je powtórnie, po upływie pięciu lat od poprzedniego badania. Święty kapucyn starał się wypełniać co do joty otrzymane polecenia. W tym przypadku wolał cierpieć przez ponad godzinę straszliwe męki na stole operacyjnym, niźli pozwolić sobie na nieposłuszeństwo wobec nakazów Stolicy Apostolskiej. Podczas tych męczarni ani razu nie poskarżył się, słyszano tylko, jak szeptał: „O, Jezu, wybacz mi, jeśli nie umiem cierpieć tak, jak powinienem”. Przy samym końcu zabiegu stracił przytomność. Doktor Festa nie potrafi ł oprzeć się pokusie spojrzenia na pięć ran. Donosił później, że wyglądały zupełnie tak samo, jak przed pięciu laty, tyle że tym razem rana serca zdawała się całkiem świeża. Ojciec Pio okupił niewyobrażalnym wprost cierpieniem okazane w tym dniu posłuszeństwo.

Br. Francis Mary Kalvelage FI

 Przeciwko pokusom

Nie lękaj się. Jezus jest potężniejszy niż piekło. Na głos Jego Imienia i w niebie i na ziemi i w piekle zgina się każde kolano. Jakie to pocieszenie dla człowieka dobrego, jak przerażająca wieść dla nikczemnika.

Zapamiętaj sobie, że to nie poczucie winy daje grzech, ale zgoda na grzech. Jedynie wolna wola zdolna jest czynić dobro lub zło. Kiedy ta wola ugina się pod ciężarem pokusy, lecz nie przystaje na to, co jest jej proponowane, nie tylko nie ma żadnego grzechu, ale wręcz przeciwnie, jest w tym właśnie cnota.

Choćby nawet świat wywrócił się do góry nogami, wszystko spowił mrok, a góra Synaj zapłonęła ogniem, pośród błyskawic i gromów – to przecież Bóg jest z tobą. A kiedy Pan kryje się w ciemności, a świeci ogniem góra Synaj, pośród huku, grzmotów i błyskawic, to czy nie będziemy bezpieczniejsi przy Nim?

Ojciec Pio

(1) Nota od wydawcy amerykańskiego: Autor przytacza tu wzruszającą historię wizyty w San Giovanni Rotondo pielgrzymującej figury Matki Bożej Fatimskiej, którą udało się ojcu Pio należycie uczcić, pomimo iż był wówczas bardzo ciężko chory. Po zakończeniu wizyty, kiedy helikopter z figurą Matki Bożej wzbijał się już w powietrze, ojciec Pio tak żalił się swej Matce: „Matko moja, przybyłaś do Italii, kiedy ja zachorowałem, a teraz odlatujesz, zostawiając mnie chorego!”. Zaledwie w chwilę po wypowiedzeniu tej skargi ojciec Pio poczuł potężne dreszcze w całym ciele. W tym momencie doznał cudownego uzdrowienia ze swej choroby. (Bardziej szczegółowa relacja na temat tego wydarzenia znajduje się w rozdziale: „Matka Boża w życiu ojca Pio”.) Kiedy pytano go później, dlaczego Matka Boża przybyła akurat do San Giovanni Rotondo, a nie do pobliskiej, większej i bardziej znamienitej Foggii, ojciec Pio odpowiadał z dziecięcą prostotą: „Madonna przyjechała tutaj, ponieważ chciała uleczyć ojca Pio”.

(2) Powyższe cztery rozdziały są poddaną redakcji i nieco skondensowaną wersją przemowy ojca Bernardino ze Sieny, postulatora generalnego Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, wygłoszonej podczas Pierwszego Kongresu Studiów nad Duchowością ojca Pio, który odbył się w dniach od 1 do 6 maja 1972 roku w San Giovanni Rotondo.

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święty Ojciec Pio – Cudotwórca.