Święty Ojciec Pio – Cudotwórca. Rozdział dwunasty

Potyczki ojca Pio z diabłami

Współczesnemu człowiekowi, który zdaje się być coraz bardziej poddany, a czasami wręcz całkowicie owładnięty przez szatana i różne ciemne praktyki, prowadzące do czczenia go, ojciec Pio pragnie ukazać, poprzez własne doświadczenia i potyczki z diabłami, jak bardzo poważny jest to przeciwnik. Przyrównuje go do złego psa, uwiązanego na łańcuchu – „nie schwyci zębami nikogo, kto stoi dalej, niźli sięga długość łańcucha, ale jeśli z własnej woli przybliżysz się do niego, wówczas sam przyzwalasz na to, aby cię chwycił. Pamiętaj, że szatan wchodzi do wnętrza człowieka tylko jednymi drzwiami – przez wolną wolę, a nie jakimiś nieznanymi, sekretnymi wejściami”.

A chociaż szatan nie zdołał przedostać się przez zabarykadowane drzwi duszy ojca Pio do jego wnętrza, to przecież na różne sposoby starał się zastraszyć tego świątobliwego kapłana. Bóg czasem zezwala na takie diabelskie próby wobec niektórych świętych, przez co zdobywają oni tym większe zasługi, a zarazem zostaje przy okazji upokorzony szatan, który w takich przypadkach nieodmiennie ponosi porażkę.

Mając zaledwie pięć lat, Franciszek (takie imię otrzymał na chrzcie ojciec Pio) zaczął doświadczać diabelskich ataków w postaci widzeń nieczystych duchów, przyjmujących obsceniczne, a częściej jeszcze, zwierzęce kształty. Don Nicola Caruso, młody ksiądz, który był w tamtym czasie miejscowym nauczycielem matematyki, wspomina, że pewnego razu ten malec opowiedział mu dziwne zdarzenie, jakie spotkało go, gdy wracał ze szkoły. „Zobaczył bowiem, że drzwi domu tarasuje jakiś odziany w sutannę mężczyzna, który nie pozwalał mu wejść do środka” – opowiada don Nicola. – „Franciszek zatrzymał się, nie wiedząc co ma robić, gdy wtem zjawiło się bosonogie dziecko, które uczyniło znak krzyża. «Ksiądz» zniknął w tej samej chwili i Franciszek mógł wreszcie wejść do domu”.

Zdarzenie to dobrze ukazuje, że choć Bóg może zezwolić na to, aby diabeł kusił lub straszył w najniezwyklejszy sposób Jego wybrane dusze, to przecież zawsze stoi przy ich boku, wspomagając człowieka mocą z wysoka. Doprawdy, dzięki Bożej pomocy diabeł doznał sromotnej porażki w starciu z ojcem Pio. A była to walka o wielką stawkę, ten pojedynek pomiędzy Księciem Ciemności a skromnym franciszkaninem. W miarę upływu czasu walka stawała się coraz bardziej zażarta, pokusy silniejsze i coraz bardziej wyrafinowane. Bóg zezwalał nawet, by diabeł także i w sposób fizyczny atakował ojca Pio. Ofiarując swoje cierpienia za zbawienie dusz, święty kapucyn im dotkliwszych doznawał ataków, tym skuteczniej wyrywał dusze spod panowania szatana, otwierając je na zbawcze działanie Chrystusowej łaski.

Ojciec Augustine McGregor OCSO w swoim mistrzowskim artykule The Arversary (Przeciwnik), zamieszczonym w czasopiśmie „The Voice of Padre Pio” (Głos Ojca Pio) opisuje różnorakie metody, jakie szatan stosował w walce z młodym zakonnikiem:

„Z chwilą, gdy Franciszek wstąpił do klasztoru wzrosła jeszcze zaciętość diabelskich ataków. Zdawało się, że piekło zmobilizowało wszystkie swoje siły, aby przypuścić szturm do duszy młodego zakonnika, dając upust swojej wściekłości na różne sposoby – czasem były to przerażające wizje, a kiedy indziej znowu ataki złego ducha, przyobleczonego w cielesną postać, podszywającego się pod inne osoby, czasem nawet udającego „anioła światłości”. Początkowo, korzystając z tego, że zmysły młodzieńca nie były jeszcze całkiem oczyszczone, diabeł podsuwał mu przed oczy nieczyste, lubieżne i obsceniczne wizje i podpuszczenia, słowem, posługując się raczej zewnętrznymi pokusami. Później, gdy dusza Franciszka była coraz bardziej czysta, szatan, nie rezygnując wszakże zupełnie z poprzednich metod, główny atak przypuścił do wyższych władz duszy – woli i rozumu – starając się jak najbardziej przeszkodzić w zdobywaniu przez młodzieńca cnót teologicznych i wzrastaniu w Bożej miłości…

Zanim ojciec Pio otrzymał święcenia kapłańskie szatan był już w pełni świadomy tego, jak wielkie dzieła Boża Opatrzność planuje zdziałać przez tego zakonnika i dlatego używał najzłośliwszych zabiegów i różnorakich sposobów byle tylko doprowadzić młodzieńca do upadku. Ojciec Agostino wspomina, że szatan do kuszenia ojca Pio posłużył się swymi najciemniejszymi mocami. Używając „trzech pożądliwości” (1 J 2, 16; 5, 19) wobec skłonnej do grzechu ludzkiej natury diabeł przypuścił szereg ataków na zmysły ojca Pio, zarówno w postaci wizji: czarnych, obrzydliwych zwierząt, nagich niewiast tańczących lubieżnie, jak i na inne sposoby – plując mu w twarz, czy ogłuszając przeraźliwymi hukami. Czasem ojciec Pio dostawał tęgie lanie od „okrutnego człowieka” (carnefice), innym znów razem szatan przybierał postać jakiegoś dobrego człowieka – ojca prowincjała, kierownika duchowego ojca Pio, czasem nawet udawał Ukrzyżowanego. Kiedy indziej znowu podszywał się pod świętych, takich jak Pius X czy święty Franciszek czy nawet udawał Maryję lub Anioła Stróża”.

Pewnego razu diabeł pojawił się u ojca Pio przebrany za kierownika duchowego ojca Pio, ojca Agostino – kapucyna, mieszkającego dość daleko od miejsca, gdzie przebywał ojciec Pio. Fałszywy kapucyn doradzał ojcu Pio porzucenie życia zakonnego, twierdząc, że Bogu się ono nie podoba. Zdziwiony taką radą ojciec Pio miał dość przytomności umysłu, aby poprosić „zakonnika” żeby ten powtórzył za nim: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”. Szatan natychmiast zniknął w chmurze dymu, pozostawiając za sobą zapach siarki.

Lepiej zrozumiemy tę zażartą walkę, jaką ojciec Pio toczył ze złym duchem we wczesnych latach życia zakonnego, zapoznając się z tym, co pisał wówczas:

„Walka z piekłem – to fragment listu z roku 1915 – osiągnęła ten moment, gdy niesposobna iść już dalej. Statek mej duszy lada chwila mogą pochłonąć fale oceanu… Czuję się zmiażdżony przez piekielne moce, boję się, że lada chwila nic ze mnie nie zostanie”.

A w innym miejscu: „Często atakująca mnie ciemność stara się wzbudzić we mnie tę wątpliwość, lub inaczej, trudno jest mi nieraz odróżnić to, co dobre, od tego, co nie jest dobre”. Wiele razy w listach ojca Pio odnajdujemy powtarzające się wyznanie, że czuje „ból” z powodu powtarzających się diabelskich ataków: „Także w godzinach spoczynku szatan nieustannie, na najróżniejsze sposoby, dręczy moją duszę”.

„Przeciwnik jest tak zażarty, że nie zostawia mi nawet chwili spokoju, wciąż przypuszczając szturm na najróżniejsze sposoby… W ostatnich dniach szatan zabrał się za mnie z całą swą mocą i nie ustaje w tym, ile tylko zdoła. «Nieszczęsny» podwoi pewnie jeszcze swoje ataki, byle tylko wyrządzić mi krzywdę”.

Kiedy indziej znowu, gdy szatan próbował zdobyć władzę nad wyższymi władzami duszy ojca Pio, było dlań prawie niemożliwym uczynienie aktu wiary, pomimo starań: „Szatan ryczy i wyje, atakując jak może mą duszę, która nic nie robi i niczego nie mówi, jak tylko: «Niech żyje Jezus… Wierzę». Ale jak w ogóle udaje mi się wypowiedzieć te słowa? Nieśmiało, bez sił i odwagi, przemagam sam siebie, żeby je w ogóle wyrzec.

W miesięczniku kapucynów z Foggii, „I Fratini”, niegdysiejszy student seminarium, którego kierownikiem duchowym i spowiednikiem był ojciec Pio, opisuje jak szatan pastwił się nad chorowitym kapłanem. Pewnej nocy ów student i jego kolega usłyszeli przerażający hałas, jakby uderzanych jeden o drugi żelaznych prętów i coś na kształt huku pociągu jadącego w tunelu. Odgłosy te dochodziły z celi ojca Pio. Rankiem ujrzeli swojego kierownika duchowego wyczerpanego nocną walką z szatanem. Żelazne pręty, na których wisiała zasłona, jakaś nadludzka siła pogięła i poskręcała. Ojciec Pio nie miał nawet sił opowiadać o tym, co zaszło, lecz kilka dni później przyznał się, że diabeł pobił go tak dotkliwie, ponieważ dzięki modlitwom ojca Pio nie był w stanie skusić jednego z chłopców z niższego seminarium do grzechu nieczystego.

Wiele razy w czasie długiego życia ojca Pio szatan atakował go w sposób fizyczny. Nawet jeszcze w roku 1964 ojciec Pio był pewnego dnia tak posiniaczony po jednej z diabelskich napaści, że nie był w stanie odprawić Mszy Świętej. Czasem przez całe tygodnie widać było na ciele ojca Pio krwawe podbiegnięcia i zasinienia. Ten rodzaj fizycznych ataków szatana odnajdujemy w żywotach wielu świętych. Święta Katarzyna ze Sieny, święta Teresa z Avili, święty Mikołaj z Tolentino, a w czasach nam bliższych święty Proboszcz z Ars – wszyscy doświadczyli podobnych napaści ze strony złego ducha.

W naszych „naukowych” czasach, gdy za godne wiary uważa się tylko to, co zostało potwierdzone w ściśle kontrolowanych badaniach laboratoryjnych takie bezpośrednie interwencje diabelskie w życiu ojca Pio mogą wydawać się całkiem niewiarygodne. W końcu, któż z nas widział sam albo zna kogokolwiek, kto widział na własne oczy diabła? A jednak, posiadamy choćby tę przedstawioną wyżej relację, napisaną przez człowieka, który praktykował w stopniu heroicznym cnoty chrześcijańskie, dokonał tylu dobrze udokumentowanych cudów, a przy tym był tak bardzo ludzki, obdarzony wybitnym poczuciem humoru i w ogóle w niczym nie przypominał skorych do opowiadania niestworzonych historii, osobowości neurotycznych. Trzeba umieć spojrzeć na to oczami wiary, bo przecież wystarczy choćby otworzyć Biblię – szczególnie Nowy Testament – aby przekonać się o realnej obecności szatana w czasie ziemskiego życia Jezusa.

Niektórzy negują dziś to, że diabeł jest istotą i całe zło, z którym się stykamy przypisują niewiedzy, brakowi należytej edukacji czy wadliwym strukturom politycznym. A przecież tego typu sądy nie zgadzają się wcale z tym, czego dowiadujemy się z Biblii. Jedną z cech charakterystycznych opisów biblijnych jest ukazanie nieustannego konfliktu pomiędzy Chrystusem a „przeciwnikiem”, jak Pismo nazywa szatana. Mamy opis kuszenia Chrystusa na pustyni, liczne relacje o Jego przewadze nad szatanem, objawiającej się w mocy wyrzucania diabła z opętanych i tak częste fragmenty, gdy mówi o bitwie z „księciem tego świata” czy „siłami ciemności” i o tym, że szatan i jego poplecznicy zostaną ostatecznie zwyciężeni i wtrąceni na zawsze do piekła.

Podczas gdy nowocześni teologowie interpretują Pismo Święte tak, by pasowało do ich teorii, w których szatan jest tylko poetyckim określeniem współczesnych koncepcji zła, Kościół nieustannie potwierdza, że szatan naprawdę istnieje. Nauczanie o duchach nieczystych sięga samych początków katechezy, także i później znajdowała swe potwierdzenie w dokumentach soborowych i słowach wielu papieży w długiej historii Kościoła. Papież Paweł VI przypisywał zamieszanie i wrogość, jakie narosły wobec dzieła Soboru Watykańskiego II, działaniu „czegoś nadprzyrodzonego, co wkradło się na świat z tym właśnie zamiarem, aby zniszczyć owoce soboru”. W grudniu 1972 roku papież ten w trakcie audiencji generalnej długo mówił na temat szatana, raz jeszcze potwierdzając jego realną obecność, jako to już pięć lat wcześniej otwarcie powiedział w swoim słynnym „Credo ludu Bożego”.

Kościół nie opiera swojego nauczania o szatanie na takich niezwykłych wypadkach jak te, które miały miejsce w życiu ojca Pio, odwrotnie, to doświadczenia ojca Pio znajdują swoje wytłumaczenie w nauczaniu Kościoła. Zwyczajny chrześcijanin byłby głupcem ignorując świadectwa opisujące potyczki ojca Pio ze złym duchem. Są one tylko potężnym i dramatycznym ukazaniem tego, co odnajdujemy w tradycyjnej nauce Kościoła katolickiego, która mówi, że zły duch stara się oddziaływać na nasze zmysły i wyobraźnię, próbując doprowadzić człowieka do upadku. Ale chociaż diabeł jest tak przemyślny, mistrz w kłamstwie, to przecież nie potrafi nic zrobić, gdy rozum i wola człowieka stawiają mu opór. Szatan nie ustaje w swoich próbach zniszczenia Kościoła i dusz, lecz możemy być pewni zwycięstwa, jeśli będziemy naśladować ten przykład, jaki daje nam franciszkanin-stygmatyk z Pietrelciny.

Ojciec Pio przemawia do nas dzisiaj poprzez swoje życie i swoje pisma: „Pokusy, niepokój i brak odwagi to przejaw działania nieprzyjaciela. Zapamiętaj to: jeżeli diabeł hałasuje, znaczy to, że jeszcze nie udało mu się dostać do środka. Bardziej przerażać powinien nas spokój, wynikający z tego, że diabeł ułożył się już z ludzką duszą”. A w innym miejscu: „Ludzka dusza jest polem bitwy pomiędzy Bogiem a szatanem… Dusza nie może zamykać się przed Bogiem, przeciwnie, musi otworzyć się na Niego, aby Pan umocnił ją i obwarował, dał broń do walki, aby Jego światło pomogło duszy przemóc ciemności błędu. Dusza musi przyoblec się w Chrystusa, w Jego sprawiedliwość, prawdę, zaś jej tarczą – Słowo Boże. Tylko wtedy będzie mogła zwyciężyć w starciu z tak potężnym przeciwnikiem. Aby przyoblec się w Chrystusa trzeba umrzeć dla siebie… Krzyż jest chorągwią, pod którą gromadzą się wybrani. Bądźmy zawsze blisko niego, a zwyciężymy w walce z każdym wrogiem”.

Br. Francis Mary Kalvelage FI

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święty Ojciec Pio – Cudotwórca.