Rozdział trzeci. Modlitwa w domu

W naszych czasach bezbożność, można powiedzieć, przenika powietrze, którym oddychamy.

Atmosfera niewiary

I tak jak nasze płuca wdychają zarazki, a nasze ciała pokrywają się maleńkimi cząstkami kurzu, gdy tylko udamy się do zatłoczonego miasta, tak też nasza dusza, pamięć i wyobraźnia znajdują się pod wpływem atmosfery skażonej niereligijnością przy każdym kontakcie ze światem. Aby zneutralizować niekorzystne efekty całodziennego działania dymu papierosowego oraz pyłu, po powrocie do domu zmywamy je z siebie, jemy pożywne posiłki, by przywrócić sobie utraconą energię i napełniamy nasze płuca powietrzem wolnym od zanieczyszczeń wypełniających fabryki i zatłoczone centra handlowe. Tak samo musimy postępować z duszą, jeśli chcemy, aby była odporna na zaraźliwą bezbożność. Należy oczyścić ją z pyłu ziemskich i niereligijnych wrażeń, jakich doznajemy w kontakcie z niegodziwym światem. Trzeba przenieść się w atmosferę czystą, z której usunięto wszelkie ślady bezbożności. Musimy umacniać w nas wiarę, dostarczając naszej duszy pożywnej strawy duchowej. By użyć metafory, musimy równoważyć niewiarę, z jaką spotykamy się poza domem, modlitwą, katolicką atmosferą oraz dobrą lekturą.

   Codzienna modlitwa

Najprostszą, najłatwiejszą, najbardziej powszechną, a zarazem najważniejszą dla każdego człowieka praktyką religijną jest modlitwa. Dlatego jeśli wiara ma w naszym domu zająć miejsce, na jakie zasługuje, członkowie rodziny muszą być wierni uświęconemu tradycją zwyczajowi codziennego pacierza. Niezależnie od tego, jak bardzo staroświeckim i dziecinnym wyda się komuś naleganie, by modlić się rano i wieczorem, przed i po posiłku, a także wspólnie z innymi domownikami w pewnych okresach, właśnie poprzez takie postępowanie osadzamy religię mocno w naszym domu, zjednujemy mu Boże błogosławieństwo i prawdziwie go uświęcamy. Pokażcie mi rodzinę, w której wszyscy regularnie odmawiają pacierz, a ukażę wam domostwo, gdzie kwitnie pobożność i rządzą pokój oraz zadowolenie. Wskażcie mi dom, w którym modlitwa jest stale zaniedbywana, a ujrzycie rodzinę, której wiara, jeśli jeszcze istnieje, jest jedynie kwestią formy.

Naturalne miejsce modlitwy

Jakże mogłoby być inaczej? Jesteśmy zobowiązani dbać o naszą nieśmiertelną duszę, nie tylko w momencie śmierci, ale przez całe życie. To oznacza konieczność utrzymania jej w stanie łaski uświęcającej. Nikt nie pozostanie na długo pod jej wpływem jeśli będzie zaniedbywał codzienną modlitwę. Niewielu zaś będzie w ogóle się modlić, jeżeli nie zrobią tego w domu, gdyż żadne miejsce nie jest ku temu bardziej odpowiednie. Cóż mogłoby być bardziej naturalne dla człowieka, który wierzy, że Bóg jest jego Stwórcą, Wszechwładnym Panem, największym dobroczyńcą i najlepszym przyjacielem, który ufa, że jesteśmy na tym świecie tylko po to, by wypełniać Jego świętą wolę i zasłużyć na nagrodę wieczną. Zapytam, co może być dla niego bardziej naturalnym niż pamiętać i uznać ten fakt zaraz po przebudzeniu, skierować swe pierwsze myśli do Boga, żegnając się i czyniąc dobre postanowienia, zaraz potem uklęknąć by oddać Mu hołd, podziękować za Jego ciągłą przychylność, a później odnowić swoją lojalność względem Niego i błagać Go o błogosławieństwo? A czyż nie jest równie mądrym i właściwym uczynić podobnie wieczorem, zanim położy się do snu, z którego nigdy się nie wie, czy się jeszcze obudzi?

Nie trzeba koniecznie poświęcać długiego czasu na poranną i wieczorną modlitwę. Dla przeciętnego człowieka wystarczy zwykle pięć minut. Jeżeli natomiast zajdzie taka potrzeba można rano lub wieczorem odmówić gorliwy pacierz obejmujący wszystkie niezbędne składniki, w ciągu dwóch lub trzech minut. Ważnym jest, aby czynić to regularnie, by mieć stałą formułę lub zestaw modlitw i wypowiadać je o tej samej porze i w taki sam sposób. Jeśli masz ochotę, możesz jak najbardziej skorzystać z książeczki. Pomoże to wyrobić nawyk modlitwy. Jednak w żadnym wypadku nie jest to konieczne. Wystarczy mieć kilka określonych modlitw jako minimum i dobrze je odmówić.

Ile trzeba się modlić?

Jakie jednak powinno być minimum dobrej porannej lub wieczornej modlitwy? To zależy od wielu czynników – wieku, ilości wolnego czasu, indywidualnych potrzeb, jak również zakresu, w jakim korzysta się z innych darów łaski – Mszy świętej oraz Komunii świętej. Oczywistym jest, że nie każdy z nas może poświęcić równie dużo czasu na poranną modlitwę. Niektórzy uważają, że lepiej odmówić krótszy pacierz rano, ale za to dłuższy wieczorem. Inni mają tendencję modlić się głównie w kościele, w ciągu dnia. Pewien mój znajomy doktor ma godny pochwały zwyczaj wstępowania na piętnaście minut do świątyni, każdego wieczora w drodze do domu. Nie każdy też potrzebuje takiej samej ilości modlitwy. Osoby, wystawione na działanie większych pokus lub ulegające złym nawykom, jak również prowadzące bardziej dostatnie życie, powinny modlić się więcej niż ludzie nie będący w podobnej sytuacji. Wszyscy jednak muszą to czynić w stopniu umożliwiającym ciągłe przebywanie w stanie łaski uświęcającej. Jedno jest pewne: jeśli ktoś popada w grzech śmiertelny, przyczyny należy upatrywać w niewystarczającej ilości modlitwy lub zbyt rzadkim przystępowaniu do sakramentów świętych. O ile nie jest możliwym określenie, jakie konkretnie formuły należy odmawiać rano, jakie wieczorem lub nawet ogólnie w ciągu dnia, wydaje mi się, że wśród nich zawsze powinny znaleźć się akty Wiary, Nadziei, Miłości, skruchy i dziękczynienia, Skład Apostolski oraz kilka Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo.

Módl się na kolanach!

Co do sposobu odmawiania modlitwy, rano najlepiej uczynić to gdy tylko się ubierzesz, wieczorem zanim się rozbierzesz, za każdym razem klęcząc. Ostatni punkt jest bardzo istotny. Po pierwsze dlatego, że sam akt klękania jest równoznaczny z modlitwą, będąc formą uwielbienia, ponadto bezsprzecznie jest to najbardziej stosowna postawa, w jakiej powinniśmy się zwracać do naszego Stwórcy. Nawyk klękania do modlitwy będzie nam również skutecznie przypominał o tym obowiązku. Jeżeli chcemy odmawiać pacierz tylko w trakcie ubierania lub rozbierania się, albo będąc już w łóżku, istnieje szansa, że w wielu przypadkach zrobimy to niedbale lub w ogóle o tym zapomnimy. Wreszcie, nawyk klękania do porannej i wieczornej modlitwy będzie miał najbardziej budujący wpływ na innych domowników. Choćby każdy czynił to w zaciszu swojego pokoju, wszyscy w rodzinie będą wiedzieli, że pozostali mają zwyczaj modlić się na kolanach i świadomość ta będzie miała nieocenione działanie mobilizujące poprzez wzajemne zachęcanie innych, by nigdy nie zaprzestali tej praktyki. Kiedy bracia lub siostry dzielą wspólny pokój takie postępowanie jest jeszcze ważniejsze ze względu na obustronnie budujący wpływ. Najistotniejsze jest jednak, aby rodzice, którzy są jeszcze w stanie klęczeć czynili tak, dając przez to dobry przykład swym dzieciom.

Przykład rodziców

Udzielanie dobrego przykładu w kwestii modlitwy jest częścią edukacji religijnej, jaką rodzice winni są swym dzieciom. Jakże korzystny wpływ wywrze na całe ich życie fakt, że matka i ojciec nie tylko od najmłodszych lat uczyli ich odmawiać pacierz, ale także modlili się razem z nimi. Nawet gdy są już dorosłe powinny zawsze mieć świadomość, że ich rodzice również rano i wieczorem padają na kolana, by oddać cześć swemu Bogu. Nic nie da maluchowi głębszego odczucia, że modlitwa nie jest jedynie obowiązkiem dziecka, ale powinnością całego życia, że religia jest obecna nie tylko w kościele, lecz również w domu, zaś odmawianie pacierza lub klękanie nie sta nowi żadnej ujmy. Powód do wstydu miałby raczej każdy chrześcijanin, nieważne starszy, czy młodszy, gdyby musiał przyznać, że nie co dzień wznosił swe ręce i serce w modlitwie do Boga.

Jakże dobrze pamiętam wspaniały przykład, jaki dawał pod tym względem mój ojciec. Obowiązkowo każdego wieczora klękał bez podparcia przed krzyżem w pokoju gościnnym i modlił się z pobożnie złożonymi dłońmi i wyprostowany niczym świeca.

   Modlitwa przy posiłku

Nie wystarczy jednak, by każdy z domowników miał nawyk odmawiania porannego i wieczornego pacierza. Jeśli religia ma rozkwitać w domu tak jak powinna, a rodzina ma naprawdę zasłużyć na miano chrześcijańskiej, musi znaleźć się też miejsce dla wiekowej tradycji modlitwy przed i po posiłku. Ten godny poszanowania zwyczaj jest nieuniknioną konsekwencją chrześcijańskiego poglądu na życie. Skoro wierzymy, że Bóg jest tym, który tworzy i podtrzymuje życie, iż „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł” (Jk 1, 17), więc z pewnością powinniśmy pamiętać o naszych zobowiązaniach wobec Ojca Niebieskiego przynajmniej wtedy, gdy spożywamy pokarm, który podtrzymuje nasze doczesne życie. Nasz błogosławiony Zbawca wyraźnie uczy nas jak się modlić: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Czy może być bardziej stosowny moment, aby wypełnić ten obowiązek, niż czas codziennych posiłków?

Utwierdzanie w wierze

Jest jeszcze inny aspekt praktykowania modlitwy w domu. Modląc się w czyjejś obecności utwierdzamy się w wierze. I nawet jedynie z tego powodu, jeśli nie znajdujemy innych, powinniśmy wspierać ten zwyczaj. Religii nie można uczynić wyłącznie wewnętrzną sprawą, podobnie jak nie da się ograniczyć jej jedynie do kościoła. Jeśli zasiejesz ziarno w żyznej ziemi i zadbasz o to, aby miało niezbędną ilość ciepła i wilgoci, wówczas nie pozostanie długo w ukryciu, lecz zacznie kiełkować, dowodząc niewątpliwie, że obecny jest w nim pierwiastek życia. Dokładnie tak samo jest z wiarą. Człowiek, który żywi głęboko religijne przekonania okaże je również na zewnątrz w odpowiednim czasie i miejscu. Tylko ci, których wiara nie zakorzeniła się głęboko lub których zmylił dzisiejszy niechrześcijański styl życia powiedzą: „Uznaję modlitwę, która nie przyciąga uwagi innych. Nie ma sensu urządzać przedstawienia za każdym razem, gdy ktoś chce się pomodlić”. To prawda. Trzeba też zaznaczyć, że tysiące katolików modli się często, także w towarzystwie, choć inni nie są tego świadomi. Chciałbym ich przeprosić, jeśli w ten sposób tłumaczą fakt, że nie modlą się otwarcie w publicznych restauracjach, nie dotyczy to jednak spożywania posiłków w prywatnej atmosferze ich rodzinnych domów.

Ktoś jednak może powiedzieć: „Nie widzę sensu takiego doskonalenia w wierze. Każdy z domowników zna moje przekonania religijne, więc po co mam je manifestować żegnając się i modląc przy stole?”. Równie logicznie można by się sprzeczać: „Nie widzę potrzeby okazywania członkom mojej rodziny, że ich kocham. Oni wiedzą, że tak jest i że miłość jest sprawą serca. Dlaczego więc miałbym ją wyrażać spojrzeniem, gestem, słowami albo czynami?”. Podobnie jak człowiek, który rzadko okazuje miłość pozostałym domownikom w rzeczywistości niewiele jej dla nich żywi, tak też ten, kto nie stara się manifestować swej religii, prawdopodobnie mało zachował jej w sercu. Cnoty wewnętrzne muszą być doskonalone poprzez akty zewnętrzne. W przeciwnym razie zaczną usychać, a w końcu zginą.

Modlitwa jest konieczna do zbawienia

Prawdą jest, że nie istnieje żadne konkretne prawo, które nakazywałoby nam się modlić przed i po posiłku. Podobnie jest w przypadku porannego i wieczornego pacierza. Z całą jednak pewnością modlitwa jest naszym obowiązkiem, zaś w przypadku dorosłych jest ona środkiem niezbędnym by osiągnąć zbawienie. A ponieważ trudno znaleźć odpowiedniejszą ku temu porę, niż czas kiedy wstajemy, udajemy się na spoczynek lub spożywamy posiłki, należy się obawiać, że ci, którzy wówczas się nie modlą, nie robią tego wcale, albo czynią to w stopniu niewystarczającym, aby wypełnić swoją powinność. Bez wątpienia okaże się, że zazwyczaj osoby, które najbardziej sumiennie odmawiają pacierz przy tych okazjach, modlą się też najwięcej w innym czasie i najczęściej korzystają z Mszy świętej i sakramentów.

Prosiłbym więc czytelnika, aby nie lekceważył tej sprawy w przekonaniu, że jest błaha. Kropla wody jest także niepozorna. Jednak każdy deszcz, ten najdrobniejszy i ten najbardziej ulewny, stworzony jest z kropel. W szczególności jako sposób na to, by religia kwitła w rodzinnym domu, wartość modlitwy w porze posiłku jest nie do przecenienia. Odmawianie jej za każdym razem przed i po jedzeniu oznacza uwielbienie Boga, wyznanie swej wiary i wpływa budująco na sąsiadów sześć razy na dzień, sto osiemdziesiąt razy w miesiącu i ponad dwa tysiące razy w roku. Niezależnie od tego, jak skromna może być pojedyncza modlitwa i jak niewiele znaczący wydać się może jej skutek, to w sumie liczba ta jest ogromna i z pewnością przyniesie deszcz błogosławieństw.

   Modlitwa rodzinna

„Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Tymi słowami nasz drogi Zbawca wyraźnie przypisuje wyjątkową moc i szczególne błogosławieństwo modlitwie odmawianej wspólnie z innymi. Możemy być pewni, że jeśli jest to prawdą w przypadku jakiejkolwiek grupy zebranej w Jego imię, jest nią podwójnie, gdy chodzi o chrześcijańską rodzinę, która połączona jest nie tylko najmocniejszym węzłem wzajemnej miłości lecz także uświęcona sakramentem. Wszystkie dobre skutki wynikające z modlitwy pojedynczych osób urosną do większych rozmiarów, gdy modlić się będzie rodzina. W liście duszpasterskim skierowanym do wszystkich amerykańskich katolików kilkanaście lat temu (w roku 1920) nasi biskupi wypowiedzieli się w tej sprawie następująco: „Z całego serca popieramy praktykę modlitwy rodzinnej… Obecność Jezusa z pewnością będzie źródłem błogosławieństwa dla tych domów, gdzie rodzice i dzieci jednoczą się, by wspólnie składać modły. Duch pobożności, rozwijany przez ten zwyczaj, uświęci więzy miłości rodzinnej i odeprze niebezpieczeństwa, które często przynoszą smutek i wstyd. Ze szczególną szczerością zwracamy się w tej sprawie do młodych ojców i matek, którzy mogą to uczynić, aby kształtowali serca swych dzieci i wcześnie szkolili je w nawyku modlitwy”.

Przykład Tobiasza

Również do młodych rodziców, a także do świeżo zaślubionych par, chciałbym zaapelować, aby nie czekali do czasu pojawienia się dzieci, lecz zaczęli wspólnie się modlić od samego początku małżeńskiego życia. Gdy wszystko jest jeszcze nowością, a rodzinne tradycje dopiero się tworzą, łatwo będzie ustanowić ten zwyczaj. Wczesne zaniedbanie tej sprawy może natomiast spowodować tak silne zakorzenienie się przeciwnego nawyku, że później ciężko będzie go przełamać. Chciałbym, aby wszystkie nowo zaślubione pary podążały za pięknym przykładem młodego Tobiasza i jego żony, Sary. „Wstała i ona i zaczęli się modlić i błagać, aby dostąpić ocalenia” (Tob 8, 5). Nie czekali więc ze wspólną modlitwą aż zakończą się uroczystości ślubne i ich miodowy miesiąc, lecz już pierwszej nocy „pilnie się oboje razem modlili, aby im zdrowie było dane” i aby Bóg pobłogosławił ich związek.

Obowiązek rodzinnego uwielbienia

Każdemu, kto podchodzi do tej sprawy poważnie, zaniedbanie modlitwy rodzinnej w chrześcijańskim domu musi wydawać się prawie niemożliwym. Należy przypuszczać, że głowa rodziny katolickiej ceni swą wiarę jak największy skarb, który dla niego i dla każdego z domowników jest wart więcej niż jakiekolwiek dobra ziemskie. A skoro tak, trzeba zakładać, iż będzie starał się ją zachować, aby zapewnić sobie i swej rodzinie błogosławieństwo Boże. Czy zgodnie z tym przypuszczeniem istnieje możliwość, że ograniczy on modlitwę do zacisza prywatnych pokoi i nie pozwoli, by domownicy kiedykolwiek odmawiali ją wspólnie na głos? Z równie małym prawdopodobieństwem nakazałby każdemu z nich posilać się w samotności i zabronił im jakichkolwiek wspólnych zajęć lub rozrywek. Jak długo w społecznościach cywilizowanych będą istnieć rodzinne spotkania, posiłki i pikniki, tak długo zwyczaj wspólnej modlitwy będzie podtrzymywany w każdym prawdziwie chrześcijańskim domu. Niezależnie bowiem od jej wartości jako środka zapewniającego błogosławieństwa religii, pozostanie ona na zawsze szczególną powinnością rodziny. Rodzina jest doskonałą społecznością naturalną, odrębną jednostką samą w sobie i jako taka winna jest Bogu akt wspólnego uwielbienia. Nie wystarczy, żeby każdy z domowników oddzielnie praktykował swą religię. Rodzina jako wspólnota musi składać cześć swemu Stwórcy i Panu poprzez wspólną modlitwę.

Modlitwa na głos

To jak często obowiązek ten będzie wypełniany zależeć będzie od pobożności rodziny, a dokładniej od zapału religijnego rodziców. W domach, gdzie każdy wstaje o innej porze zazwyczaj niepraktyczne, o ile nie niemożliwe, jest wspólne odmawianie porannego pacierza. Wieczorną modlitwę można natomiast z łatwością uczynić rodzinną, szczególnie w przypadku młodych małżeństw. Praktykę tę należy z całego serca polecić. Nie ma jednak uzasadnionej wymówki od wspólnego odmawiania na głos modlitwy przy posiłku. Mam nadzieję, że każdy ojciec i matka, którzy czytają tę książkę, zdoła wprowadzić ten zwyczaj, jeśli nie był obecny w ich domach. Modlitwą najbardziej odpowiednią na tę okoliczność jest bez wątpienia Ojcze nasz, do którego można dodać Zdrowaś Maryjo a także, przed posiłkiem, Pobłogosław, Panie, nas, zaś po posiłku Dziękujemy Ci, Panie. Powolne i wyraźne wypowiedzenie na głos tych trzech formuł oraz uczynienie znaku krzyża przed i po nich, wymaga nie więcej niż jednej minuty. Z pewnością żaden chrześcijanin nie jest na tyle skąpy względem Boga, by powiedzieć, że to zbyt wiele lub stwierdzić, że spędzenie minuty czasu na modlitwie przed i po każdym posiłku zmieniłoby jego dom w świątynię. Nie zganię jednak rodziny, która woli poświęcić na to mniej czasu. Zwłaszcza gdy domownikom dopisuje apetyt, krótka modlitwa ma większe szanse na regularne odmawianie niż długa. Z tego względu jako kompromis proponowałbym, aby wspomniane wcześniej modlitwy wypowiadać przynajmniej przed i po głównym posiłku, a ich część przy pozostałych.

Nabożeństwa okresowe

Dodatkowo oprócz codziennego rodzinnego pacierza w każdym chrześcijańskim domu powinny mieć również miejsce wspólne modlitwy w pewnych okresach, zwłaszcza w miesiącu maju i październiku, a także w świętym czasie Adwentu i Wielkiego Postu. Co prawda w kościele odbywają się wtedy specjalne nabożeństwa, dwa lub trzy razy w tygodniu, jednak dobry katolik nie powinien na nich poprzestać. Jeśli rodzina ma w pełni doświadczać dobrodziejstw religii, wówczas zmiany w roku kościelnym, które są tak uderzającą cechą posługi Kościoła, powinny znaleźć odbicie również w domu. Bardzo odpowiednie na tę okazję są zatwierdzone litanie do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszej Maryi Panny i do św. Józefa, a przede wszystkim Różaniec. Ten ostatni ze swymi radosnymi, bolesnymi i chwalebnymi tajemnicami jest dobry na każdą okazję, utworzony z najwspanialszych modlitw, może być wydłużony lub skrócony wedle woli, jest łatwy do odmawiania nawet dla małych dzieci i wzbogacony wieloma odpustami. Składa się z kilku różnych modlitw powiązanych ze sobą rozważaniem konkretnej tajemnicy w celu wychwalania Boga i jako taki jest symbolem chrześcijańskiej rodziny, której członkowie połączeni są więzami krwi i wyznania, dzielą razem radości, smutki i chwałę i wspólnie pracują w dążeniu do jednego celu – tymczasowego oraz wiecznego dobrobytu i szczęścia.

Przełamanie nieśmiałości

Zdaję sobie sprawę, że w rodzinach, gdzie zwyczaj ten dotąd nie istniał, trzeba będzie na początku pokonać pewną nieśmiałość w odniesieniu do spraw duchowych. Jednak gdy lody zostaną już przełamane i uczyniony pierwszy krok, łatwiej będzie rozwijać tę praktykę. Kobiety i dziewczęta są zwykle mniej „do tyłu” w tej kwestii od mężczyzn i chłopców. Dlatego, jak w wielu innych ważnych sprawach, tak i tu pozwólmy im przejąć inicjatywę. Wiedzą one jak namawiać mężczyzn, by osiągnąć swój osobisty cel. Niech wykorzystają te same zdolności dla dobra wszystkich domowników. Bóg z pewnością hojnie je wynagrodzi, jeśli uda im się wprowadzić w rodzinie pobożny zwyczaj odmawiania Różańca. Im bowiem będzie policzone wzbogacenie domu tymi duchowymi różami, które napełniają go zapachem Bożego błogosławieństwa.

Złoty środek

Zapewne nie trzeba przypominać rodzicom, że nawet przy rozwijaniu tak wartościowej praktyki, jaką jest rodzinna modlitwa, nie powinni wymagać zbyt wiele. Jak w każdym przypadku trzeba znaleźć złoty środek. Nie można oczekiwać od dzieci, by poświęcały modlitwie równie dużo czasu, co dorośli. Jest rzeczą naturalną, że wolą się bawić niż modlić i jeśli nagle narzuci się im obowiązek uczestnictwa w niekończących się pacierzach istnieje niebezpieczeństwo, że nabiorą wstrętu do modlitwy. Taka metoda niszczy swój własny cel. Aby przyzwyczaić dzieci do regularnej modlitwy od momentu, gdy zaczną mówić, należy wyrobić w nich miłość do niej i uzmysłowić jej potrzebę. Można to osiągnąć gdy ich serca są jeszcze podatne, ucząc ich krótkich modlitw tak wcześnie, jak to tylko możliwe i stopniowo tłumacząc, że podczas pacierza rozmawiają z Bogiem, od którego pochodzi wszelkie błogosławieństwo, z kochającym Jezusem, który przyszedł na ziemię, aby oni mogli pójść do Nieba oraz z Matką Bożą lub z ich Aniołem Stróżem i świętymi.

Modlitwa aktem spontanicznym

Podstawowa znajomość prawd religijnych i Ewangelii ma zasadnicze znaczenie w nauczaniu młodych miłości do modlitwy i odczuwania jej potrzeby. Żadnej matce, która ma w sobie choć trochę pobożności, nie powinno sprawić kłopotu wpojenie swym dzieciom takiego uznania wobec Bożej wielkości, dobroci i mocy, by modlitwa przychodziła im w sposób naturalny, jako spontaniczne wyznanie ich wdzięcznych i ufających serc. Czy to takie trudne, by nawet zanim niemowlę zacznie jeszcze mówić, uczynić nad nim znak krzyża i odmówić za nie na głos krótki poranny lub wieczorny pacierz, przyzwyczajając je do brzmienia jego słów tak, aby „dobry Bóg”, „Jezus” lub „Maryja” mogły stać się pierwszym wyrazem wypowiedzianym przez jego niewinne usteczka?

Czyż nie byłoby prostym pokazywać mu obrazki z Panem Jezusem i opowiadać o Nim, w miarę jak dziecko coraz więcej rozumie. Mogą to być opowieści o Jego dzieciństwie – o Betlejem, stajence, Maryi i Józefie, o śpiewających aniołach i adorujących Go pastuszkach, historie o Jego publicznym życiu – o tym jak kochał dzieci, jak podążały za Nim tłumy, o tym jak wędrował czyniąc dobro. Pamiętajcie matki, że uświęcone duszyczki waszych pociech są głodne wiedzy o Bogu i rzeczach świętych. Mówcie im więc jak bardzo Bóg je kocha, że to On stworzył całe dobro i piękno, które widzą wokół – owoce, kwiaty, drzewa i krzewy, trawy, ptaki i ryby, kotka o miękkim futrze i przyjacielskiego psa. Powiedzcie im też jak biedny był Pan Jezus i że stał się ubogim z miłości do nas. Mówcie im o Jezusie w tabernakulum i obudźcie w nich pragnienie, by Go odwiedzać. W ten sposób nie strasząc lub krzycząc, ale łagodnie naprowadzając i wpajając wiedzę, która sama będzie motywować ich do modlitwy, z pewnością zaszczepicie w nich na całe życie jeśli nie miłość, to przynajmniej silne poczucie stosowności codziennego pacierza.

Matki przyszłych świętych

Niektórzy mogą jednak stwierdzić, że postępując w ten sposób staralibyśmy się przemienić każde dziecko w świętego. Cóż, czy rozważanie takiej możliwości wydaje nam się aż tak straszne? Gdzieś w dzisiejszym świecie są matki przyszłych świętych. Są także matki przestępców, osób wielkich, jak również pospolitych, bohaterów i wyrzutków, ludzi odnoszących sukcesy i nieudaczników. Nie wiesz jakie możliwości uśpione są w twoim dziecku. Tylko jednego możesz być pewna, że kiedyś będzie zaliczone do grona wybranych lub potępionych. Jaki będzie jego los w wieczności zależeć będzie w dużej mierze od tego czy praktykowało, czy też lekceważyło modlitwę. Dbajcie o to, drogie matki, aby przypisano wam jak najmniej winy za zaniedbania waszego dziecka.

Drabina Jakuba

Kiedy Jakub, syn Izaaka, uciekał przed gniewem swego brata Ezawa do Charanu, kontynuował podróż aż do zachodu słońca, a potem zmęczony i z obolałymi stopami położył się do snu opierając głowę o kamień. Gdy spał Bóg ukazał mu się w cudownej wizji. Zobaczył drabinę sięgającą z ziemi do nieba i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących po niej. Sam Pan, opierając się o jej wierzchołek, przemówił do niego słowami: „Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka… wszystkie plemiona ziemi otrzymają błogosławieństwo przez ciebie i przez twych potomków. Ja jestem z tobą i będę cię strzegł, gdziekolwiek się udasz; a potem sprowadzę cię do tego kraju. Bo nie opuszczę cię, dopóki nie spełnię tego, co ci obiecuję. A gdy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał: Prawdziwie Pan jest na tym miejscu… Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba!” (Rdz 28, 13–17).

Drabina, którą Jakub ujrzał we śnie, z wstępującymi i zstępującymi po niej aniołami, jest właściwym symbolem modlitwy, która wznosi się do nieba z chrześcijańskiego domu i sprowadza Boże błogosławieństwo na jego mieszkańców. Na Boga, jakże pragnąłbym, aby taka drabina pięła się w górę nad domem każdej rodziny! Chrześcijańscy rodzice, jeżeli chcecie, aby Boscy aniołowie przynosili Jego szczególne błogosławieństwo do waszych mieszkań, aby Pan w nich przebywał i was strzegł, jeśli chcecie zostać powtórnie doprowadzeni do waszego prawdziwego domu, w krainie Ojca Niebieskiego, pozwólcie, by wasze modły wznosiły się do Niego jak chmura drogocennego kadzidła rankiem, w południe i nocą, a wówczas spojrzy On na waszą rodzinę ze szczególną przychylnością. O waszym domu będzie można wtedy zgodnie z prawdą rzec to, co powiedział Jakub o miejscu swej wizji: „Prawdziwie Pan jest na tym miejscu”. Będzie mieszkaniem Boga za waszego życia, a przy jego końcu stanie się bramą do nieba.

O. Celestine Strub OFM

Powyższy tekst jest fragmentem książki O. Celestine’a Struba OFM Przewodnik do szczęścia w rodzinie.