Rozdział szósty. Czerwony Kapturek

Dawno, dawno temu, kiedy po lasach krążyło tak wiele dzikich zwierząt, że nikt nie był zaskoczony, gdy spotykał wilka czy niedźwiedzia, żyła sobie dziewczynka nazywana Czerwonym Kapturkiem. To nie było jej prawdziwe imię, ale wszyscy ją tak nazywali, bo nosiła czerwoną pelerynkę z kapturkiem, którą uszyła jej babcia.

Czerwony Kapturek mieszkał razem z matką w chacie nieopodal lasu, a ojciec dziewczynki, który był drwalem, codziennie chodził do lasu, by ścinać drzewa. Dobra babcia, która podarowała Czerwonemu Kapturkowi czerwony płaszczyk, mieszkała samotnie w obrośniętej różami małej chatce w głębi lasu, a Czerwony Kapturek najbardziej ze wszystkiego uwielbiał ją odwiedzać.

Pewnego dnia, kiedy dziewczynka była bardzo grzeczna, mama powiedziała do niej:

– Moja kochana, dziś będziesz miała święto i pójdziesz odwiedzić babcię.

Włożyłam do koszyka słoik miodu, kawałek masła i dwa świeże jajka. Nieś je ostrożnie i nie marudź po drodze.

Czerwony Kapturek obiecał, że będzie bardzo ostrożnie nieść koszyk i pójdzie wprost do chatki. Matka zawiązała jej więc pod brodą tasiemkę od czerwonego kapturka, ucałowała ją na pożegnanie i dziewczynka wyruszyła w drogę.

Na początku szła bardzo grzecznie i – tak jak obiecała – niosła koszyk bardzo ostrożnie, ale kiedy weszła do lasu zapragnęła postawić koszyczek, by nazbierać kwiatów, które się do niej tak kusząco uśmiechały, i pobiegać za promieniami słońca, które tańczyły na ścieżce.

Właśnie wtedy przez ścieżkę przechodził wilk. Zobaczywszy Czerwonego Kapturka zatrzymał się, by z nim porozmawiać.

– Dzień dobry – powiedział. – Gdzie idziesz w tak pięknym dniu?

– Dzień dobry, panie Wilku – odpowiedział Czerwony Kapturek, grzecznie dygając. – Idę do babci, niosę jej słoik miodu, trochę masła i jajka.

– A gdzie mieszka twoja babcia, moja droga? – zapytał wilk słodkim tonem.

– Mieszka zupełnie sama w małej chatce obrośniętej różami, niedaleko stąd – odpowiedział Czerwony Kapturek. – Trzeba tylko skręcić w drugą ścieżkę po prawej, a potem w pierwszą po lewej i już będzie widać chatkę.

– A kiedy przychodzisz do chatki, jak się dostajesz do środka? – zapytał wilk.

– Och, po prostu pukam do drzwi – powiedział Czerwony Kapturek – a wtedy babcia odpowiada: „Podnieś zasuwkę i wejdź”.

– Hm – powiedział wilk. – Szkoda, że musisz iść tak wolno i ostrożnie. Dlaczego nie postawisz koszyka i nie nazbierasz bukietu kwiatów dla swojej starej babci? Na pewno zdążysz przed porą na herbatkę.

Potem wilk odbiegł, a Czerwony Kapturek pomyślał, że nazbieranie kwiatów dla babci to bardzo dobry pomysł. Położył więc koszyk, i – zapominając, że obiecał mamie nie marudzić po drodze – odchodził coraz dalej i dalej od ścieżki.

Tymczasem zły wilk, kiedy tylko zniknął z oczu Kapturka, zawrócił i pobiegł z powrotem inną drogą najszybciej jak mógł.

– Skręcić w drugą ścieżkę po prawej, a potem w pierwszą po lewej – powiedział do siebie. – Aha, najpierw połknę starą babcię, a potem na deser Czerwonego Kapturka.

Po kilku minutach zobaczył małą chatkę obrośniętą różami. Podbiegł do drzwi i zapukał najdelikatniej jak mógł.

– Podnieś zasuwkę i wejdź – zawołała ze środka babcia.

Wilk podniósł więc zasuwkę, a gdy drzwi się otworzyły, wbiegł i połknął babcię w całości. Potem wyjął z szuflady jeden z jej czepków nocnych z falbankami, założył go na swój niegodziwy, szary łeb i wskoczył do łóżka, podciągając kołdrę pod samą brodę. Nie czekał zbyt długo, bo Czerwony Kapturek zebrał już wystarczająco dużo kwiatów i pobiegł szybko do chatki, aby nadrobić stracony czas.

– Czy mogę wejść, droga babciu? – zawołał pukając do drzwi.

– Podnieś zasuwkę i wejdź – odpowiedział wilk najcieniej jak potrafi ł. Jednak jego najcieńszy głos brzmiał jak pomruk i Czerwony Kapturek wyglądał na bardzo zaniepokojonego, gdy wszedł do środka.

– Przyniosłam ci słoik miodu, kawałek masła i dwa świeże jajka – powiedziała dziewczynka, stawiając koszyk na stole. – Ale babciu, dlaczego twój głos tak dziwnie brzmi i czemu jesteś w łóżku?

– Przeziębiłam się – odpowiedział wilk. – Chodź tutaj, moja droga, i usiądź na łóżku.

Gdy Czerwony Kapturek podszedł do nóg łóżka, jego oczy stawały się coraz bardziej okrągłe ze zdziwienia.

– Babciu, babciu, jakie ty masz wielkie oczy! – powiedziała dziewczynka, kiedy zobaczyła, jak oczy wilka błyszczą z głodu.

– To dlatego, żeby cię lepiej widzieć, moja droga – odpowiedział wilk.

– Babciu, babciu, jakie ty masz wielkie uszy!

– To dlatego, żeby cię lepiej słyszeć, moja droga.

– Babciu, babciu, jakie ty masz wielkie zęby!

– To dlatego, żeby cię łatwiej zjeść, moja droga.

I stary wilk wyskoczył spod kołdry i jednym, wielkim susem skoczył na Czerwonego Kapturka. Kapturek odwrócił się i z krzykiem rzucił do drzwi, ale wilk pobiegł za nim. W chwili, kiedy chwycił czerwony płaszczyk Kapturka swoimi zębiskami, drzwi otworzyły się szeroko i wpadł przez nie ojciec dziewczynki. Podniósł siekierę i jednym ciosem zabił podłego wilka, a potem chwycił w ramiona Czerwonego Kapturka.

– Och, wilk chyba pożarł kochaną babcię – załkał Kapturek.

– Zaraz się o tym przekonamy – odrzekł ojciec i wyjął swój nóż. Potem ostrożnie rozciął brzuch wilka, a w środku była babcia, cała i zdrowa, ponieważ wilk połknął ją tak pospiesznie, że jego zębiska nie zrobiły jej żadnej krzywdy.

Zagotowali więc wodę i wypili razem herbatkę, zjedli miód, masło i świeże jajka – była to najweselsza uczta, w jakiej zdarzyło im się wziąć udział. A Czerwony Kapturek obiecał, że już nigdy, przenigdy nie będzie rozmawiał z żadnym nieznajomym wilkiem ani nie będzie zbaczał ze ścieżki, kiedy mama wyśle go z jakąś sprawą do załatwienia.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Najpiękniejsze bajki.