Rozdział piętnasty. Dogmatyczne orzeczenia Kościoła katolickiego

Problem zmartwychwstania ciał już we wczesnym okresie chrześcijaństwa miał przeciwników. Błędne jednak nauki spotykały się od razu ze zdecydowanym stanowiskiem Kościoła, który od zarania swego istnienia tak mocno wierzył w objawioną przez Boga prawdę, że zawsze mógł i może o każdym powiedzieć słowami Marty, siostry wskrzeszonego Łazarza: „Wiem, że zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dzień ostateczny” (1).

Artykuł starożytnego Credo apostolskiego: „Wierzę w ciała zmartwychwstanie” (2) wyraża silną i powszechną wiarę Chrystusowego Kościoła w tę prawdę. Sięgając zaś czasów bardzo odległych, bo pierwszego wieku, a więc okresu, kiedy jeszcze młody Kościół zaczął się dopiero rozwijać, zdaje się w sobie zawierać żywy rezonans nauki Chrystusa i Jego apostołów, głoszących światu tę z nieba objawioną tajemnicę.

Z tą samą nauką i z tą samą silną wiarą Kościoła spotykamy się w późniejszych czasach. Nicejsko-konstantynopolitańskie Credo obok wyznania wiary w podstawowe dogmaty naszej religii zawiera i to wyznanie: „Oczekujemy zmartwychwstania umarłych i życia przyszłego wieku” (3).

Kiedy w średnich wiekach herezje albigensów i waldensów negowały zmartwychwstanie ciał, a błędy dualizmu gnostycko-manichejskiego i wiara w metempsychozę zaczęła odżywać w sekciarskich doktrynach, wówczas Kościół uroczyście, ex cathedra, przypomniał ludziom dogmat zmartwychwstania i ostrzegł wiernych przed błędami herezji. Sobór Laterański IV, zwołany przez papieża Innocentego III w roku 1215, tak orzekł między innymi: „Wszyscy zmartwychwstaną ze swoimi własnymi ciałami, które teraz noszą, aby otrzymali według uczynków swoich, czy to były one dobre, czy też złe” (4).

Inny dokument, odnoszący się do katolickiej nauki o zmartwychwstaniu ciał, znajdujemy w aktach II Soboru Lyońskiego, zwołanego w roku 1274 przez papieża Grzegorza X. W wyznaniu wiary cesarza Michała VIII Paleologa tak czytamy: „Święty Kościół Rzymski mocno wierzy i silnie twierdzi, że w dniu sądu wszyscy ludzie staną przed stolicą Chrystusa razem z własnymi ciałami, by złożyć rachunek ze swoich uczynków” (5).

Wreszcie w dogmatycznej konstytucji Benedictus Deus z 29 stycznia 1336 roku papież Benedykt XII orzekł: „Określamy… że w dniu sądu wszyscy ludzie staną przed trybunałem Chrystusa ze swoimi ciałami dla złożenia rachunku z własnych uczynków, aby każdy odniósł zapłatę za czyny dokonane w ciele według tego, jak działał, dobrze, czy też źle” (6).

Według nieomylnych decyzji katedry Piotrowej zmartwychwstanie ciał jest prawdą objawioną przez Boga i jako dogmat wiary przez nauczycielski urząd Kościoła katolickiego podaną wiernym do wierzenia. Tę prawdę, podobnie jak wiele innych, Kościół otrzymał od swego Boskiego Założyciela – Chrystusa w tym celu, by jej strzegł gorliwie oraz wzmacniał nią umysły oraz krzepił serca ludzi, skierowując ich uwagę na nadprzyrodzone przeznaczenie jako ostateczny cel i sens ich życia.

Jak ważnym dla chrześcijańskiego życia artykułem wiary jest zmartwychwstanie ciał, widać choćby z tego, że już w Symbolu Apostolskim (I wiek) obok wyznania wiary w najważniejsze prawdy figurują słowa: „Wierzę w ciała zmartwychwstanie – Credo… carnis resurrectionem”. W tych słowach apostolskiego Credo, pisanych „nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego… nie na tablicach kamiennych, ale na żywych tablicach serca” (7), Kościół Chrystusowy wyznaje swą niczym niezachwianą wiarę we wszechpotężną moc Bożą, która na zakończenie dziejów ludzkości wydrze z łona ziemi umarłych, znowu tchnie w nich życie i ożyją. Bóg, który potężnym i skutecznym aktem woli fiat (niech się stanie) wyprowadził z nicości do istnienia cały wszechświat i swoją wszechmocą wszystko bezustannie podtrzymuje w bytowaniu, dokona też wielkiego cudu wskrzeszenia zmarłych wszystkich, co kiedykolwiek zasnęli „snem śmierci” i których ciała przykryła zimna mogiła. Ten, który „mocen jest z kamieni wzbudzić synów Abrahamowi” (8), słowem swej wszechmocy rozkaże prochom i popiołom umarłych, by ożyły. „Oto ja wpuszczę w was ducha, i żyć będziecie. I dam na was ścięgna, i uczynię, że porośnie na was mięso, a powlokę was skórą i dam wam ducha, i żyć będziecie, a poznacie, żem ja Pan” (9). „Nie masz nic niemożliwego u Boga” (10).

„Zmartwychwstanie nie jest niespodzianką dla Tego, który ma go dokonać. Postanawiając je, zobowiązał swą Opatrzność, by zachowała te pierwiastki. Jego oko czujne śledzi – Jego wszechmoc czuwa nad każdym najmniej dostrzegalnym atomem w Jego wiekowych wędrówkach – tak samo, jak czuwa nad olbrzymimi gwiazdami w ich ewolucjach. Kiedy więc wieki dokończą swego biegu, kiedy czas dojdzie do swego zmierzchu, a wieczność da znak o swej jutrzence, Bóg – mówi św. Tomasz – pośle swe anioły, by zewsząd zebrali resztki naszych ciał rozproszonych (11); gdy wszystko będzie przygotowane, ciało zmartwychwstałe Zbawiciela – prawdziwe słońce życia, rzuci swe promienie na tę masę bezduszną (12). Wtedy widzenie Ezechiela przestanie być symbolem proroczym – stanie się rzeczywistością. Atomy łączyć się będą z atomami, kości szukać będą kości, żyły i nerwy dzierżgać się będą w nierozerwalną tkaninę, skóra je pokryje, a duch życia zejdzie z niebios i wyjdzie z przepaści, gdzie czekał Boskiego sygnału” (13).

W to wszystko, jako w absolutny fakt realny, który ma się dokonać w przyszłości, Kościół katolicki mocno wierzy, zawsze przypomina ten dogmat, prosto i zwięźle, ale przekonywająco go wyjaśnia, stanowczo i bezwzględnie odpiera skierowane przeciw niemu napaści, mając na uwadze przestrogi św. Pawła: „Baczcie, aby was kto nie zwiódł przez filozofię oraz przez czcze urojenia oparte na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (14). „Strzeż powierzonego ci skarbu, unikając światowych słów nowości i sprzeciwów rzekomej nauki. Niektórzy goniąc za nią odpadli od wiary” (15).

Zmartwychwstanie ciał a rozum (16)

Człowiek jest istotą skończoną, zdeterminowaną granicami przestrzeni i czasu. Jego umysł łatwo ulega błędnemu pojmowaniu rzeczy, nawet w dziedzinie prawd czysto naturalnych. Wielość i różnorodność systemów filozoficznych aż za jaskrawo mówią o tym. I nie tylko już chodzi tu o głębokie problemy metafizyczne, które chyba najwięcej kłopotu sprawiają umysłowi ludzkiemu; jego niedokładność i słabość poznawania objawia się często również i w stosunku do prawd prostych, nieskomplikowanych.

A gdy chodzi o prawdy transcendentalne i nadprzyrodzone, to trzeba wyznać, że wobec nich rozum ludzki jest bardzo słaby, i jeśli go nie wesprze światło wiary, bardzo łatwo może zbłądzić. Tego rodzaju bowiem prawdy należą do świata, który istnieje ponad dziedziną poznawalną zmysłami. Bez specjalnego przewodnika, jakim jest światło wiary, łatwo jest pobłądzić w tej dziedzinie. A przeciwnie, dużo transcendentalnych prawd z dziedziny nadnaturalnej potrafimy poznać wówczas, gdy nam przyświeca światło wiary.

Według nauki Doktora Anielskiego zmartwychwstanie ciał będzie pod pewnym względem naturalne (secundum quid), o ile mianowicie będzie ono połączeniem duszy z tym ciałem, które ożywiała przedtem. Jednak ze względu na przyczynę sprawczą będzie ono faktem nadprzyrodzonym, gdyż „nie ma w naturze żadnej przyczyny aktywnej zmartwychwstania, ani ze względu na połączenie duszy z ciałem, ani też ze względu na dyspozycję, która stanowi konieczność do takiego połączenia… Dlatego zmartwychwstanie, wyrażając się wprost, jest cudowne” (17) – naucza św. Tomasz z Akwinu. Boska wszechmoc zbierze prochy ciał ludzkich i połączy z nimi dusze. Będzie to powtórne połączenie duszy z ciałem, ale połączenie takim węzłem, że już nigdy śmierć potargać go nie zdoła. Ten fakt zatem będzie naprawdę cudem Boskiej wszechmocy.

I jak się odnosi rozum ludzki do dogmatu zmartwychwstania ciał?

Średniowieczny filozof arabski Awicenna (Abu Ali Ibn Sina) nauczał, że kwestia zmartwychwstania ciał w dziedzinie religijnej jest przedmiotem wiary; należy więc w tę prawdę wierzyć. Według filozofii jednak nauka o zmartwychwstaniu ciał jest nieprawdziwa.

Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że kwestia zmartwychwstania ciał należy do dziedziny nadprzyrodzonej. Rozum więc nie potrafi podać racji o sile dowodowej (ratio demonstrans). Znając jednak ten dogmat z objawienia, może rozum ludzki podać racje, dla których zmartwychwstanie ciał jest zgodne z ludzką naturą i w żadnym wypadku jej się nie sprzeciwia, ale owszem, całkowicie jej odpowiada (ratio persuadens) (18).

I jakież są te racje (rationes persuadentes), wskazujące na możliwość powstania umarłych?

Za zmartwychwstaniem ciał przemawia przede wszystkim pojęcie stosunku duszy do ciała. Człowiek jest istotą rozumną, złożoną z dwóch diametralnie różnych od siebie pierwiastków: z materii i ducha, czyli z ciała i z duszy. Ciało jest materią i samo z siebie potencją bierną. Dusza natomiast „jest to duch całkiem samoistny, lecz z natury swej przeznaczony do tworzenia jednej substancjalnej istoty z ciałem. Jest to więc forma zupełna (forma completa), gdy chodzi o bytowanie (in ordine essendi), jednak niezupełna, gdy chodzi o istotę (in ordine essentiae) człowieka. Dopiero w połączeniu z ciałem daje ona jedną substancję człowieczą” (19).

W chwili śmierci następuje rozłączenie duszy z ciałem. Ciało pozbawione duszy jako pierwiastka ożywiającego i swojej formy substancjalnej traci tym samym swoją przynależność do gatunku ludzkiego i to wszystko, czego mu udzielała dusza wówczas, gdy była z nim złączona. Jest ono tylko kawałkiem bezwładnej materii, i jako takie zostaje powierzone ziemi, by w niej dzięki działaniu pewnych sił ulec rozkładowi i przemianie na inne substancje. Dusza natomiast, będąc formą samoistną, istnieje dalej po śmierci człowieka i w dalszym ciągu wykonuje czynności swoich władz: umysłu i woli, a więc poznaje, myśli, tworzy pojęcia i pragnie.

Wprawdzie naturalne poznanie duszy rozłączonej z ciałem, jak to już mówiliśmy, dokonuje się w inny sposób, aniżeli wtedy, gdy była złączona z ciałem. Nie tworzy ona pojęć przez zwracanie się do rzeczy materialnych (per conversionem ad phantasmata), ponieważ jest istotą niematerialną; jako taka oczywiście nie posiada zmysłów. Tworzy jednak pojęcia na sposób od powiadający duszy rozłączonej (20) i poznaje to, co jest poznawalne samo w sobie (secundum se intelligibilia) (21). Stąd według zdania św. Tomasza sposób poznawania duszy rozłączonej z ciałem jest lepszy, chociaż dla niej jest mniej doskonały i nieodpowiadający jej naturze; naturalnym sposobem poznawania dla duszy ludzkiej jest poznawanie za pomocą zmysłów i przez zwracanie się do rzeczy materialnych (22).

Najdoskonalsze poznanie rzeczy posiada dusza zjednoczona z Bogiem w niebie. Przez nadprzyrodzoną zdolność poznawczą zwaną światłem chwały (lumen gloriae) jej umysł jest podniesiony do intuicyjnej kontemplacji Boga; w ciągłym akcie widzenia uszczęśliwiającego poznaje ona Boga, a w Nim niby w zwierciadle poznaje i kontempluje wszystkie idee świata stworzonego, całą metafizykę wszechbytu. Dusza w niebie nie tylko doznaje zaspokojenia swoich aspiracji poznawania prawdy; ona również kocha Boga i posiada Go jako nieskończone dobro, doznając przez to szczęścia zupełnego i zaspokojenia wszystkich swych pragnień. Trzeba jednak mimo wszystko powiedzieć, że dusza pozbawiona ciała „jest pod pewnym względem nie doskonałą, podobnie jak każda część istniejąca poza swoją całością” (23), a to dlatego, że została ona stworzona przez Boga po to, by stanowić substancjalną formę człowieka, być jego esencjalną częścią i razem z ciałem tworzyć pewną całość. Św. Tomasz z Akwinu naucza, że „dusza łączy się z ciałem w sposób naturalny; jest ona bowiem według swojej istoty formą ciała; pozostawanie więc bez ciała jest przeciw naturze duszy. To zaś, co jest przeciwne naturze, nie może być wieczne” (24). Powinna zatem powtórnie złączyć się z ciałem.

Zmartwychwstania ciał zdaje się domagać również wrodzone człowiekowi naturalne pragnienie szczęścia (25). Wszak ono jest celem życia ludzkiego; każdy z nas śmiertelników nosi to pragnienie w swoim sercu, przy użyciu najrozmaitszych środków i wszystkimi drogami życia dążymy do jego zaspokojenia. Dopóki jednak człowiek żyje na ziemi, nigdy nie potrafi zdobyć szczęścia zupełnego i nigdy nie może powiedzieć: „dosyć, niczego mi już nie potrzeba, jestem pod każdym względem szczęśliwy”. Nikt nie może tutaj w życiu śmiertelnym zdobyć szczęścia zupełnego z tej racji, że żadne dobro doczesne i stworzone, będące tylko dobrem cząstkowym, nie zdoła zaspokoić wszystkich pragnień serca ludzkiego na zawsze. Całkowicie uszczęśliwić „niespokojne serce” ludzkie (inciuietum cor) może tylko Bóg jako nieskończona Prawda i niestworzone, najwyższe Dobro. On tylko jest w stanie zaspokoić najzupełniej wszelkie aspiracje umysłu i woli człowieka. „Stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie” (26). Wówczas dopiero człowiek posiądzie pełnię szczęścia, gdy posiądzie samego Boga i z Nim się bezpośrednio zjednoczy.

Dusza może posiąść to zupełne szczęście nadprzyrodzone, a mianowicie wtedy, gdy po rozłączeniu z ciałem w nagrodę za życie cnotliwe dostanie się do nieba. Ale trzeba pamiętać, że dusza jest tylko częścią składową człowieka. Do szczęścia zaś dąży cały człowiek. Jeżeli więc człowiek ma osiągnąć pełnię szczęścia, to trzeba, żeby i ciało uczestniczyło w szczęściu duszy; powinno więc kiedyś zmartwychwstać i razem z duszą posiąść życie wieczne. Powiada św. Justyn: „Jeśli Bóg powołał człowieka do życia i zmartwychwstania, to nie powołał jego części, ale całego, to jest duszę i ciało” (27).

Ale jest jeszcze inna racja, dla której zmartwychwstanie ciał zdaje się odpowiadać ludzkiej naturze. Jest nią mianowicie prawo sankcji.

Cały człowiek przez życie ziemskie zdąża do celu nadprzyrodzonego, lub też przeciwnie, cały człowiek się od niego odwraca. A więc i dusza i ciało wspólnie odpowiadają za los pośmiertny człowieka. Ciało jest jak gdyby narzędziem duszy, pomaga jej w urzeczywistnianiu zamierzeń, razem z duszą kuje własne szczęście lub niedolę. Bardzo dużo ludzi dla cnoty umartwia swe ciało, z cierpliwością znosi nędze i kłopoty, w ubóstwie i zaparciu się zdąża do nieba po stromej ścieżce życia najeżonej kolcami wielu trudności. I przeciwnie, wielu poniewiera cnotę, gardzi nią, łamie prawa Boskie, idzie na wieczne zatracenie za popędem wyuzdanych namiętności. Bóg bezsprzecznie, jako najsprawiedliwszy sędzia, zaraz po śmierci dobrych wynagradza, a złych karze. Jednak człowiek po śmierci nie otrzymuje całkowitej nagrody lub kary. Naucza Doktor Anielski, że na sądzie szczegółowym człowiek „otrzyma według tego, co czynił w ciele, jakkolwiek nie całkowicie, gdyż nie co do ciała, ale tylko co do duszy”; dlatego konieczny jest drugi sąd po zmartwychwstaniu, na którym „kara, która przed sądem nie została całkowicie wymierzona, będzie uzupełniona na Sądzie Ostatecznym, kiedy to bezbożni będą ponosili męki zarówno fizyczne jak i duchowe” (28). Jeśli ciało bierze udział w zdobywaniu nieba lub w karkołomnym staczaniu się w przepaść wiecznej zguby, to wypada, by i ono kiedyś wskrzeszone uczestniczyło na wieki razem z duszą w radościach nieba lub karach piekła (29). I ciało powinno dzielić los duszy w przyszłym życiu, jak go dzieliło z nią w życiu ziemskim.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) J 11, 24.

(2) Denz. 6.

(3) Denz. 86.

(4) Denz. 429.

(5) Denz. 464.

(6) Denz. 531.

(7) 2 Kor 3, 3.

(8) Mt 3, 9.

(9) Ez 37, 5–6.

(10) Łk 1, 37.

(11) S. th. suppl., q. 78, a. 3.

(12) Ibid., a. 1.

(13) St. Adamski, dz. przyt., s. 422–423.

(14) Kol 2, 8.

(15) 1 Tm 6, 20–21.

(16) Por. E. Schiltz, La résurrection des corps devant la raison, „Nouvelle Revue Théol.” 54, 1957, s. 273–284, 339–360.

(17) S. th. suppl., q. 75, a. 3 c.

(18) S. th. suppl., q. 75, a. 3, ad 2.

(19) Ks. Fr. Kwiatkowski SI, Filozofia wieczysta, t. II, Kraków 1947, s. 245.

(20) Por. S. th. I, q. 89, a. 6 c.

(21) S. th. I, q. 89, a. 2 c.

(22) S. th. I, q. 89, a. 1 c.

(23) Św. Tomasz, Summa contra gent., l. 4, c. 79.

(24) Contra gent., m. przyt.

(25) Por. S. th. suppl., q. 79, a. 2 c; Contra gent., l. 1, c. 79.

(26) Św. Augustyn, Confess., l. 1, c. 1.

(27) De resurrect. 8, PG 6, 1585.

(28) S. th. suppl., q. 88, a. 1, ad 1.

(29) Por. S. th. suppl., q. 75, a. 1, ad 3.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Koniec świata. Eschatologia, t. 3.