Rozdział pierwszy. Święta Urszula

Pewnego razu, w kraju nazywanym Bretanią, mieszkał sobie dobry król o imieniu Teonotus. Ożenił się z księżniczką, która była równie piękna, jak dobra i mieli małą córeczkę o imieniu Urszula.

Kraj, którym rządził Teonotus, był bardzo szczęśliwy i bogaty, a to dlatego, że król był chrześcijaninem i rządził mądrze i sprawiedliwie. Ale największe szczęście panowało w samym zamku królewskim, gdzie mieszkał król, królowa i księżniczka Urszula.

Działo się tak aż do czasu, kiedy Urszula skończyła piętnaście lat. Wtedy wydarzyło się straszne nieszczęście – królowa, jej matka, umarła. Biedny król miał całkiem złamane serce i przez długi czas Urszula nie potrafiła go pocieszyć. Ale cierpliwie i czule starała się we wszystkim zastępować swą matkę, aż wreszcie król na powrót poczuł, że ma po co żyć.

Królowa sama uczyła Urszulę, a dziewczynka kochała te lekcje. Wkrótce okazało się, że na całym świecie nie ma drugiej, równie uczonej księżniczki, jak ona. Ludzie powiadali, że Urszula wie o wszystkich rzeczach, jakie zdarzyły się od samego początku świata do tej pory, zna nazwy wszystkich gwiazd i wiatrów, potrafi wyrecytować wszystkie wiersze, jakie kiedykolwiek napisano i posiada całą wiedzę, jaką zdobyli dotąd ludzie.

Ale księżniczka była też skromna i dobra, a to jest dużo ważniejsze niż wykształcenie. Zresztą i tak nigdy nie uważała, że jest mądrzejsza od innych, a największą przyjemność sprawiało jej czynienie dobrych uczynków i pomaganie innym. Król, który nazywał ją światłem swego życia, najbardziej ze wszystkiego obawiał się dnia, gdy jego córka wyjdzie za mąż i opuści na zawsze dom rodzinny.

Rzeczywiście, bardzo wielu książąt chciało się ożenić z Urszulą, ponieważ wieści o jej urodzie i mądrości dotarły do wielu dalekich krajów.

Po drugiej stronie morza, całkiem niedaleko Bretanii, leżał wielki kraj nazywany Anglią. Ludzie, którzy tam mieszkali byli silni i bogaci, ale nie znali jeszcze wiary chrześcijańskiej. Król owej krainy miał jedynego syna o imieniu Conon, bardzo dzielnego i urodziwego młodzieńca. Kiedy usłyszał o cnotach księżniczki Urszuli, postanowił, że da ją swemu synowi za żonę i wysłał do zamku króla Bretanii liczne poselstwo, złożone z bardzo poważanych ludzi, które miało poprosić o rękę księżniczki Urszuli.

Król Teonotus przyjął gości bardzo uprzejmie, ale ich prośba zasmuciła jego duszę. Tak bardzo nie chciał rozstawać się z Urszulą, wiedział też dobrze, że ona również nie pragnie jeszcze małżeństwa. Nie śmiał jednak obrazić groźnego króla Anglii, który potrafił być strasznym wrogiem.

Dlatego, aby zyskać na czasie, powiedział posłańcom, że da im odpowiedź następnego dnia, po czym zamknął się w komnacie, oparł głowę na rękach i zaczął się zastanawiać, co powinien teraz zrobić. A kiedy tak siedział, drzwi komnaty otworzyły się nagle i weszła księżniczka Urszula.

– Dlaczego jesteś taki smutny, mój ojcze? – zapytała. – Co cię tak bardzo trapi?

– Dziś poproszono mnie o twoją rękę – odparł król smutno. – Posłańcy są tu jeszcze. Sam król Anglii chce, abyś została żoną jego syna, a nie śmiem odmówić jego prośbie i zupełnie nie wiem, jakiej odpowiedzi udzielić jutro posłańcom.

– Jeśli tylko o to chodzi, drogi ojcze, to nie kłopocz się więcej – odparła Urszula. – Ja sama dam im odpowiedź i zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.

Po czym księżniczka opuściła komnatę ojca i udała się do swojego pokoju, gdzie zaczęła rozważać, jaka odpowiedź będzie najmądrzejsza. Ale im dłużej nad tym myślała, tym bardziej się trapiła, aż wreszcie poczuła się taka zmęczona, że zdjęła koronę i położyła ją, jak zwykle, na podłodze przy łóżku, po czym przygotowała się do snu, a czuwał przy niej tylko jej maleńki piesek. Spała smacznie, gdy nagle nawiedził ją sen, tak wyraźny, jakby to była jawa. W tym śnie zdawało jej się, że widzi jaskrawe światło przesączające się przez drzwi, a wprost z tego światła wyłonił się anioł, który powiedział:

– Nie trap się Urszulo, ponieważ jutro znać już będziesz odpowiedź, jakiej należy udzielić. Bóg cię potrzebuje, by zbawić wiele duszyczek, a chociaż książę proponuje ci koronę tu na ziemi, Stworzyciel przeznaczył dla ciebie wiekuistą koronę niebiańskiej piękności, którą zdobędziesz po wielu cierpieniach.

Następnego ranka, kiedy w wielkiej sali zamku zjawili się po odpowiedź posłańcy, zobaczyli, że u boku ojca, na tronie, siedzi księżniczka Urszula. Wydała im się tak piękna i powitała ich tak łaskawie, że z całych sił zapragnęli, by ich książę otrzymał ją za żonę.

A kiedy czekali, by król przemówił, odezwała się sama Urszula. Najpierw poprosiła, by pozdrowili w jej imieniu króla Anglii i księcia Conona, jego syna, po czym wyjaśniła, że oświadczyny księcia są dla niej nazbyt wielkim zaszczytem, ale skoro jego wybór padł właśnie na nią, przyjmie jego oświadczyny, jeśli wpierw spełni trzy warunki.

– Po pierwsze – tu Urszula pochyliła się ku posłańcom i zaczęła mówić bardzo powoli i wyraźnie, aby cudzoziemcy mogli ją zrozumieć – chcę, aby książę, wasz pan, przysłał mi dziesięć szlachetnie urodzonych panien, z największych rodów królestwa, które zostaną moimi towarzyszkami i przyjaciółkami. Każda z tych panien ma otrzymać tysiąc służek gotowych na każdy rozkaz, a tyle samo mam otrzymać i ja sama. Po drugie książę musi mi dać jeszcze trzy lata, abym wraz z towarzyszkami mogła oddać należną cześć Bogu udając się na pielgrzymkę do świętych przybytków w odległych krainach. A po trzecie chcę, aby książę i cały jego dwór przyjęli prawdziwą wiarę i zostali ochrzczeni, a to dlatego, że nie mogę poślubić człowieka, który nie jest chrześcijaninem, nawet jeśli jest tak wielkim i doskonałym księciem.

Tu Urszula urwała, a posłańcy skłonili się głęboko przed jej urodą i mądrością, i ruszyli do Anglii, by zawieźć odpowiedź królowi.

Urszula nie postawiła tych warunków ot tak sobie. W głębi serca miała nadzieję, że książę nie zgodzi się na tak wygórowane żądania, a wówczas pozostanie wolna, przy ojcu. Natomiast gdyby książę uczynił wszystko, o co poprosiła, wówczas wypełniłaby zalecenia anioła i ocaliła jedenaście tysięcy dziewic nauczając je jak służyć Bogu i jak Go czcić.

Wkrótce posłańcy dotarli bezpiecznie do Anglii i zdali królowi sprawę ze swej misji. Bez końca rozprawiali o zaletach cudownej księżniczki z Bretanii, o tym, jaka jest piękna i wzniosła jak lilia, jak jej falujące włosy złocą się niczym promień słońca, a oczy lśnią na podobieństwo gwiazdy zarannej. Ponoć perły, które zdobiły jej suknię nie dorównywały białością jej szyi, a jej chód i każdy gest były tak pełne majestatu, iż z pewnością narodziła się po to, by zostać królową. A choć rozwodzili się bez końca nad jej wyglądem, wprost zabrakło im słów by opisać jej mądrość, a także wszystkie jej dobre uczynki.

Słuchając posłańców król doszedł do wniosku, że żadne warunki nie są zbyt ciężkie, by uzyskać dla syna rękę takiej księżniczki, zaś sam książę nie marzył już o niczym innym, jak tylko o jak najszybszym spełnieniu wszystkich życzeń, aby móc udać się osobiście do Bretanii i na własne oczy zobaczyć tę niezwykłą dziewczynę, która obiecała mu swą rękę.

Natychmiast rozesłano więc listy na Północ i na Południe, na Wschód i na Zachód, do Francji i Szkocji, i Kornwalii, wszędzie tam, gdzie mieszkali wasale króla Anglii. Wzywano wielkich panów i rycerzy, by natychmiast wysłali swe córki, najpiękniejsze i najlepiej urodzone panny w całym królestwie, na dwór króla Anglii. Każda miała przybyć wraz ze swymi dwórkami, strojna w najpiękniejsze i najbardziej kosztowne szaty oraz w najcenniejsze klejnoty, by uzyskać godność damy dworu i towarzyszki księżniczki Urszuli, która obiecała rękę księciu Cononowi, synowi ich króla.

Rycerze i wielcy panowie natychmiast wysłali na dwór królewski najpiękniejsze panny, a tak gorliwie starali się wypełnić rozkaz króla, że już wkrótce dziesięć panien z najszlachetniejszych rodów, każda z tysiącem służek, oraz tysiąc służek dla księżniczki Urszuli, gotowych było do wyruszenia na dwór Bretanii.

Nigdy wcześniej nie widziano równie pięknego orszaku, jak te panny, gdy przybyły powitać księżniczkę Urszulę. Ale najpiękniejsza z pewnością była sama księżniczka, kiedy przybyła powitać swe nowe towarzyszki, ponieważ w jej oczach płonął ogień miłości. Każdą z przybyłych powitała tak czule, jakby była jej rodzoną siostrą, radując się, że odtąd służyć będą Bogu, zamiast prowadzić próżne życie skupione jedynie na przyjemnościach.

Wieści o tylu przepięknych pannach wkrótce rozeszły się szeroko, a na dwór tłumnie zjechali wielcy panowie, aby na własne oczy ujrzeć to, o czym mówił cały świat. Ale Urszula i jej towarzyszki nie zwracały uwagi na dworaków, ponieważ ich myśli zaprzątały inne, ważniejsze, sprawy.

Gdy nadeszła wiosna, Urszula zebrała swe towarzyszki i poprowadziła na zielone łąki za miastem, przez środek których przepływał czysty strumień. Wśród traw, niczym gwiazdy na niebie, rozkwitały stokrotki i jaskry, a w powietrzu unosił się słodki zapach kwitnącej lipy. Było to odpowiednie otoczenie dla tych czystych panien, które zebrały się niczym bukiet słodkich kwiatów.

Na środku łąki stał tron, na którym zasiadła księżniczka. We wzruszających słowach opowiedziała swym towarzyszkom o Boskiej Miłości i o Zmartwychwstaniu Pańskim, a także o tym, jak piękne może być życie poświęcone Bogu.

Na słowa księżniczki twarze zebranych panien rozbłysły nieziemską radością i wszystkie, jak jedna, przyrzekły podążyć za nią wszędzie, gdzie tylko zechce je poprowadzić, jeśli w ten sposób będą mogły wieść błogosławione życie i zdobyć koronę w Niebiosach.

Wówczas Urszula wstała ze swego tronu i wypytała każdą z panien o jej wiarę. Te, które nie zostały jeszcze ochrzczone, poprowadziła przez ukwieconą łąkę nad brzeg strumienia, gdzie natychmiast ochrzcił je ksiądz. Podczas ceremonii panny śpiewały chórem hymny na cześć Boga, a z ich śpiewem łączył się świergot ptaków.

W tym samym czasie książę Conon z wielką niecierpliwością oczekiwał wieści od Urszuli. Wypełnił już przecież wszystkie jej warunki – został ochrzczony, wyznawał wiarę chrześcijańską i wysłał jej towarzyszki, których zażądała – miał więc prawo oczekiwać, że teraz i ona wypełni swe obietnice.

I rzeczywiście, wkrótce otrzymał list, napisany pięknym pismem samej księżniczki. Oznajmiała w nim, że skoro książę tak pięknie wypełnił jej warunki i został jej prawdziwym rycerzem, zezwala mu na przybycie na dwór jej ojca, aby mogli się poznać.

Książę Conon nie tracił ani chwili i natychmiast wyruszył do Bretanii na wielkich okrętach, które pomyślnie przebyły morze oddzielające oba kraje. Majestatyczne statki zawinęły wkrótce do portu w Bretanii, gdzie zebrały się wielkie tłumy ludzi pragnących zobaczyć młodego księcia przybyłego w konkury do ich księżniczki.

We wszystkich oknach wywieszono barwne dywany, a całe miasto szykowało się do święta. Urszula jako pierwsza powitała księcia na bretońskiej ziemi. Kiedy stanęła przed Cononem w całej swej krasie i powitała go z nienaganną uprzejmością, wydało mu się nagle, że wszystko, co o niej do tej pory słyszał, było niczym w porównaniu z rzeczywistością. I natychmiast pokochał ją tak mocno i prawdziwie, że zapragnął spełnić wszystkie jej życzenia, choć bardzo chciał, aby trzy wyznaczone przez nią lata zwłoki już minęły i by mógł ją zabrać do Anglii i uczynić królową.

Ale Urszula opowiedziała mu o wizji, jaką miała we śnie, w której anioł przepowiedział jej, iż musi wpierw przejść przez wiele cierpień i odwiedzić święte przybytki w odległych krajach. Wyjaśniła też, że nie potrafiłaby być szczęśliwa, gdyby nie dał jej tych trzech lat zwłoki, by mogła oddać należną cześć Bogu. Nalegała, żeby czekał na nią na dworze jej ojca i pocieszał go pod jej nieobecność.

Wkrótce księżniczka wyruszyła w drogę wraz z jedenastoma tysiącami swych towarzyszek, zaś wszystkim, którzy pozostali, miasto wydało się nagle całkiem wymarłe. Ale nic nie mąciło szczęścia pielgrzymujących panien, które ruszyły w podróż na statkach, ponieważ miały świadomość, że wypełniają zalecenia anioła. Nie obawiały się też niczego, ponieważ ufały, że strzeże ich i chroni sam Bóg.

Od razu na początku drogi okręty napotkały przeciwne wiatry i zboczyły daleko z kursu. Zamiast w Rzymie, który był celem pielgrzymki, księżniczka wraz z towarzyszkami zmuszona była wylądować w mieście Kolonia, gdzie mieszkali pogańscy Germanie. Gdy panny odpoczywały tu po trudach podróży, Urszuli przyśnił się kolejny wieszczy sen. Tym razem anioł wyjawił jej, że właśnie tu, w tym mieście, w drodze powrotnej z pielgrzymki, i ją i jej towarzyszki czeka śmierć, po której wszystkie uzyskają koronę w Niebiosach. Ta przepowiednia wcale nie przeraziła księżniczki i jej towarzyszek. Wszystkie cieszyły się raczej, że Bóg uznał je za godne męczeńskiej śmierci za wiarę.

Ruszyły zatem w dalszą drogę na statkach, tym razem w górę rzeki Ren, aż wreszcie, w mieście Bazylea, rzeka stała się zbyt wąska, by statki mogły płynąć dalej i panny postanowiły resztę pielgrzymki odbyć pieszo.

Droga do Włoch, prowadząca przez góry, była długa i ciężka. Delikatne stopy pielgrzymujących panien nie zniosłyby tej wspinaczki, gdyby Bóg nie zesłał im do pomocy sześciu aniołów, którzy przeprowadzali je przez niebezpieczne miejsca i czuwali, by nie spotkało ich żadne nieszczęście.

Najpierw szły brzegami wielkich jezior otoczonych przez wysokie góry o szczytach pobielonych śniegiem, a następnie górską ścieżką, pnącą się coraz wyżej i wyżej wśród lodowców, które groziły, że nagle spadną na nie lawiną, zaś ich drogę co i raz przecinały bystre górskie strumienie. Ale już wkrótce przekroczyły przełęcz i zaczęły schodzić w dół, po drugiej stronie gór. Śnieg zaczął topnieć, a spod spodu wyglądała zielona trawa. Niedługo szły znów wśród ukwieconych łąk, a lekki południowy wietrzyk szeptał im o krainie pełnej słońca, owoców i kwiatów.

Gdy zeszły jeszcze niżej, napotkały spieczone słońcem, maleńkie włoskie wioski. Mieszkający w nich prości i mili ludzie na wszelkie sposoby starali się pomóc pięknym pannom, a gdy dowiadywali się, że idą z pielgrzymką do Rzymu, patrzyli na nie z ogromnym szacunkiem.

Po długiej podróży orszak księżniczki dotarł nad rzekę Tyber. Przed nimi wznosiło się miasto Rzym, z pięknymi kościołami Świętego Piotra i Świętego Pawła.

Biskup Rzymu, którego nazywano papieżem, bardzo się zaniepokoił, kiedy mu doniesiono, że do miasta przybyło aż jedenaście tysięcy przepięknych panien. Nie miał pojęcia co to może znaczyć i lękał się, że być może jest to pokusa zesłana przez Złego. Wyszedł więc na spotkanie pannom na czele wielkiej procesji, w której szli wszyscy duchowni miasta, śpiewając hymny.

Obie procesje stanęły na przeciw siebie i jakaż była radość i zaskoczenie papieża, gdy przepiękna panna uklękła przed nim i poprosiła o błogosławieństwo opowiadając, czemu ona i jej towarzyszki przybyły do Rzymu.

– Z największą radością udzielam ci błogosławieństwa, a także witam ciebie i twe towarzyszki w naszym mieście – powiedział starzec. – Moi słudzy przygotują dla was namioty w jakimś spokojnym miejscu, otrzymacie też wszystko, co najlepsze w Rzymie.

I tak panny odpoczywały szczęśliwie, wdzięczne, że dotarły do celu pielgrzymki, do przybytków wielkich świętych Pana. Zaś Urszuli Bóg zesłał jeszcze jedną radość, która uczyniła jej szczęście zupełnym.

Księcia Conona, który został w Bretanii, szybko znużyła nieobecność narzeczonej. Jego tęsknota za księżniczką stała się tak wielka, że nie mógł już dłużej spokojnie czekać w domu, nie wiedząc gdzie ona jest i co się z nią dzieje. Dlatego wyruszył w podróż inną drogą i przybył do Rzymu tego samego dnia, kiedy Urszula i jej towarzyszki zostały przyjęte przez dobrego biskupa.

Łatwo można sobie wyobrazić radość Conona i Urszuli, kiedy spotkali się znowu i uklękli razem, by otrzymać papieskie błogosławieństwo. A kiedy Urszula opowiedziała księciu o podróży i o aniołach, których Bóg zesłał, by czuwały nad nimi w podróży, książę ze wszystkich sił zapragnął towarzyszyć jej w drodze powrotnej i chronić ją w niebezpieczeństwie. A jego pragnienie stało się tym większe, gdy opowiedziała mu o wizji, jaką miała w Kolonii.

– Jak mogę cię opuścić, księżniczko – zapytał – kiedy dopiero co cię odnalazłem? Moje życie jest pozbawione radości, kiedy ciebie nie ma. Moje dni są szare i ponure bez twej promiennej obecności. Pozwól mi ruszyć z tobą i dzielić wszelkie niebezpieczeństwa, a jeśli stanie się tak, jak mówisz, i z woli Boga ciebie i wszystkie twe towarzyszki spotka cierpienie i śmierć w Jego sprawie, pozwól mnie również zdobyć niebieską koronę, byśmy oboje mogli sławić Boga w tej krainie, w której nie ma już smutku i rozstania.

A Urszula radowała się na myśl, że dzięki miłości do niej książę zacznie miłować i Boga, więc zezwoliła mu towarzyszyć w powrotnej drodze, po czym dała znać towarzyszkom, że ruszają natychmiast.

Papież chętnie zatrzymałby je w Rzymie dłużej, jednak Urszula powiedziała mu o swej wizji oraz o tym, że sen ostrzegł ją, iż czas już wracać. Wówczas papież i jego duchowni postanowili, że przyłączą się do pielgrzymujących panien i że również oddadzą cześć Bogu męczeńską śmiercią.

W Rzymie mieszkało wówczas dwóch wielkich wodzów, okrutnych i pogańskich, którzy z wielkim gniewem i trwogą obserwowali pielgrzymkę Urszuli. Dowodzili wszystkimi wojskami cesarskimi w Germanii, krainie leżącej na Północy, a kiedy dowie dzieli się, że Urszula i jej towarzyszki zmierzają do Kolonii, ich niepokój i przerażenie wzrosło. Gdyż, jak powiedział jeden z nich:

– Jeśli tyle pięknych i dobrych kobiet dotrze do tego pogańskiego kraju, wszystkich tamtejszych mężczyzn oczaruje ich uroda i będą się chcieli z nimi ożenić. A wówczas, oczywiście, staną się chrześcijanami i cały tamtejszy lud przyjmie tę nową religię.

– Nie możemy do tego dopuścić – rzekł na to drugi. – Musimy wymyślić, jak zapobiec tak wielkiemu nieszczęściu, które zniszczyłoby naszą władzę nad Germanią.

Uzgodnili zatem między sobą, że wyślą list do króla Hunów, okrutnego barbarzyńcy, który wówczas oblegał Kolonię. W liście donosili, że do miasta zmierzają tysiące kobiet i że jeśli pozwoli im wejść do Kolonii, straci wszelkie szanse na zwycięstwo, dlatego powinien zabić wszystkich pielgrzymów, gdy tylko się pojawią.

W tym czasie Urszula ruszyła na statkach do Kolonii, a towarzyszyły jej wszystkie panny, książę Conon ze swymi rycerzami oraz papież z biskupami i kardynałami. Po wielu dniach niebezpiecznej podróży i licznych przygodach pielgrzymi dotarli wreszcie do celu.

Barbarzyńska armia, która obozowała przed murami miasta, ze zdumieniem patrzyła na ten dziwny orszak, który zszedł na ląd z okrętów. Gdyż najpierw pojawiło się jedenaście tysięcy kobiet, potem grupa rycerzy, ale bez broni, a na końcu procesja starców, bogato odzianych i również nieuzbrojonych.

Przez chwilę okrutni barbarzyńscy stali nieruchomo w niemym zdumieniu, ale zaraz przypomnieli sobie jaki rozkaz otrzymali w liście od rzymskich wodzów i ruszyli na bezbronnych przybyszów mordując ich bezlitośnie. Pierwszy, u stóp swej księżniczki, zginął trafiony strzałą książę Conon. Potem zabito wszystkich rycerzy i papieża wraz z całym duchowieństwem.

Na koniec okrutni Hunowie jak stado wilków runęli na bezbronne panny, mordując tysiącami te przeczyste białe owieczki.

A w samym środku kobiet stała nieustraszona księżniczka Urszula, pocieszając i podtrzymując na duchu umierające panny, każąc im się radować i oczekiwać szczęśliwego spotkania w Raju. Tak wielka była jej uroda i odwaga, że nawet najokrutniejsi z barbarzyńców nie śmieli jej tknąć, aż wreszcie, gdy ukończyli swe krwawe dzieło, poprowadzili ją przed oblicze króla, aby on sam postanowił o jej losie.

Nigdy jeszcze uroda Urszuli nie jaśniała aż tak promiennie, jak gdy stanęła przed tymi barbarzyńcami, dumnie wznosząc czoło w obecności ich władcy i spoglądając na niego tak, jak się patrzy na dziką bestię.

Król był zaskoczony i oczarowany jej zachowaniem, gdyż nigdy w życiu nie wiedział równie pięknej panny. Dlatego nakazał żołnierzom, by podprowadzili Urszulę bliżej.

– Nie płacz, piękna pani, gdyż choć straciłaś wszystkie towarzyszki, nie będziesz przecież sama – powiedział, starając się by jego głos zabrzmiał łagodnie. – Ożenię się z tobą i zostaniesz największą królową w Germanii.

Na te słowa Urszula wyprostowała się dumnie, a jej oczy rozbłysły pogardą, gdy przemówiła:

– Czy naprawdę sądzisz, że płaczę? I że zechcę żyć, kiedy wszyscy moi ukochani zostali zabici z twojego rozkazu, ty okrutny tchórzu, morderco bezbronnych kobiet i nieuzbrojonych mężczyzn?

A kiedy pełen pychy król usłyszał te pogardliwe słowa, wpadł w straszliwą wściekłość, napiął trzymany w ręku łuk i wypuścił trzy strzały prosto w serce księżniczki Urszuli, zabijając ją na miejscu.

I w ten sposób jej przeczysta dusza połączyła się z towarzyszkami pielgrzymki, a w Niebie otrzymała koronę męczeństwa, którą obiecał jej anioł. Dla tej korony, bez chwili wahania zrezygnowała z korony na ziemi, i to z równą łatwością, jakby odkładała ją na podłogę przy łóżku przed udaniem się na spoczynek, w domu rodzinnym, w Bretanii.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman W Ogrodzie Boga. Fascynujące opowieści o świętych.