Rozdział pierwszy. Obowiązki małżonków dotyczące przekazania życia. Prawa

W rodzaju ludzkim Pan Bóg chciał mieć rodzaj męski i rodzaj żeński; chciał, aby między kobietą a mężczyzną istniało wzajemne przyciąganie (popęd seksualny) i dlatego stworzył tę tajemniczą rzeczywistość, którą nazywamy miłością; przedmiotem miłości jest zjednoczenie, czyli małżeństwo; następstwem zjednoczenia jest dziecko.

Miłość, zjednoczenie, wydanie na świat potomstwa.

A zatem cel Boży ukazuje się nam wyraźnie: przez najściślejsze połączenie mężczyzny i kobiety zapewnić ciągłość rodzaju ludzkiego; to jest główny cel, a oto drugi: dać obojgu małżonkom w tej ich wzajemnej miłości radość i moc do wypełnienia wspólnie swojego przeznaczenia, przy równoczesnym urzeczywistnieniu w czasie Jego twórczych planów. Ujmując rzecz praktycznie i konkretnie: w tej prawdziwej i doskonałej miłości, która jest całkowitym darem samego siebie, zarówno mężczyzny, jak i kobiety, zakładającej postanowienie przyjęcia wszystkich następstw ich wzajemnej miłości, zanika wszelka różnica między głównym a pobocznym celem małżeństwa. Kochając się, wiedzą, że ich miłość musi normalnym biegiem rzeczy wydać owoce, i z wyprzedzeniem kochają te owoce, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli dziś są dwojgiem, to przeznaczeniem ich nie jest, by pozostać dwojgiem, ale że z ich związku musi się narodzić jedno, a nawet więcej dzieci.

To jest trafnie ujęte w następującym zdaniu: „Z chwilą, gdy mężczyźnie i kobiecie zdaje się, że we wzajemnym oddaniu się sobie urzeczywistnili to całkowite zjednoczenie, jakiego szukali, wtedy właśnie ta jedność rozwiewa się i nie są już tylko dwojgiem, ale trojgiem. Szczytem miłości jest dziecko. Miłość skierowana ku stworzeniu rodziny, otwiera drogę po pędowi, który ją przerasta”.

Obecnie wydaje się, że te tak oczywiste sprawy są zupełnie zapomniane: w małżeństwie widzi się jedynie, bardzo samolubnie pojęte, zbliżenie mężczyzny i kobiety, w którym normalny owoc ich związku – dziecko – traktowany jest jedynie jako życiowa przeszkoda. Stąd jeden krok od oskarżania Kościoła świętego, że wykracza po za ramy swej kompetencji lub żąda rzeczy niemożliwych wówczas, gdy przypomina tylko odwieczną naukę.

A jednak należy podkreślić, że Kościół katolicki, głosząc to, co głosi, zatwierdza tylko najwyższe i nietykalne wymagania prawa naturalnego; nie wprowadza żadnych nowości, nie dodaje nic do tego, czego od moralności małżeńskiej domaga się zdrowy rozsądek. Kościół jedynie, niejako swoim Boskim autorytetem, potwierdza to, co ludzki rozum sam aprobuje, o ile nie jest zdeformowany przez namiętność.

Z drugiej strony, jeśli przekazanie życia jest głównym celem małżeństwa, to nie znaczy wcale, że jedynym.

Gdyby potomstwo było jedynym celem małżeństwa, to Pan Bóg, dając mężczyźnie kobietę za towarzyszkę życia, nie obdarowywałby jej ani rozumem, ani uczuciem, ale dałby jej jedynie odpowiednie ciało, zdolne do noszenia w sobie poczętego dziecka.

Dlaczego mahometanie twierdzą, że kobieta nie posiada nieśmiertelnej duszy? Według nich bowiem została stworzona jedynie w celu utrzymania rodzaju ludzkiego, a nie po to, by była równa mężczyźnie pod względem duchowym.

Jest to błędna teoria. Gdy Bóg stworzył kobietę, to według Księgi Rodzaju pragnął dać pierwszemu mężczyźnie „po moc do niego podobną”. W myśli Bożej nie tylko istniało to następne pokolenie, które chciał wzbogacić i obdarzyć nowymi istotami ludzkimi, ale i pokolenie obecne, które pragnął udoskonalić i dopełnić. Samotnemu człowiekowi czegoś brakuje. „Źle jest – mówi Stwórca – by ta samotność trwała”, i daje Adamowi Ewę, aby wspólnie znaleźli w sobie dopełnienie ludzkiej wartości, której nie posiadali jako oddzielne osoby.

Ponadto Adam został stworzony z martwej materii, a kobieta z żywej, to znaczy z ciała Adama: os ex ossibus (kość z kości). Czy nie istnieje symboliczna, a zarazem pewna wskazówka już na samym początku bytu kobiety, iż będzie zdolna do rodzenia dzieci, a przez bogactwo duszy będzie w stanie dać swemu mężowi – jak również znaleźć przy nim – radość, pomoc i pełnię rozwoju.

Dlatego zanim szczegółowo rozpatrzymy obowiązki małżonków, najpierw dokładnie zaznaczymy, w świetle jasno poznanego planu Bożego, zakres ich praw. Przede wszystkim i w pierwszej kolejności prawo do współżycia ze sobą.

A zatem ścisły związek, łączący oboje małżonków, będzie nie tylko czymś godziwym, ale szlachetnym i godnym pochwały, a nie nieprzyzwoitym lub wstydliwym. Każda miłość dąży do najściślejszego zjednoczenia, do całkowitego zlania się dwojga istot, oby tylko takie zespolenie było możliwe; nawet matka pieszcząca swoje dziecko, gdy je całuje, pragnie być jednym z tym małym stworzonkiem, które od niej wyszło, o którym wie, że do niej należy, ale które w końcu prze stanie być jej własnością: tak Bóg już ukształtował serca matek.

I podobnie też serca obojga małżonków: „Pociąg cielesny, jak i szczęście wzajemnego posiadania, popychają małżonków do ścisłego zjednoczenia, i podobnie jak matka złączona jest ze swoim dzieckiem, tak i oni pożądają tego całkowitego przeniknięcia jednego w drugie, by stanowić jedność”.

Małżonkowie nie tylko mają prawo do współżycia ze sobą, ale i do tych działań, które ten akt przygotowują lub go dopełniają; dalej mają prawo, choć nie utrzymują stosunku małżeńskiego, by okazywać sobie wzajemny pociąg przez wszelkie objawy czułości, w ich mniemaniu odpowiednie, pod tym jedynie warunkiem, by z natury swojej nie przedstawiały one bliskiego niebezpieczeństwa niewstrzemięźliwości, czyli by nie nastąpiło pod ich wpływem całkowite zadowolenie płciowe.

W encyklice Piusa XI znajduje się paragraf, doskonale streszczający tę kwestię: „W samym małżeństwie, jak również i w zastosowaniu prawa małżeńskiego istnieją cele poboczne, takie jak: wzajemna pomoc, obustronna miłość, którą należy utrzymywać, wreszcie lekarstwo przeciw pożądliwości ciała, i posiadanie tych celów na oku nie jest bynajmniej zabronione, byle tylko właściwa natura aktu małżeńskiego była zachowana, a tym samym i podporządkowanie jego pierwszorzędnemu celowi małżeństwa”.

Dodajmy słowo dotyczące praw małżonków w odniesieniu do ich myśli: „Wyobrażenia, pragnienia i fantazje małżonków, których przedmiotem są dozwolone w małżeństwie zbliżenia, nie są grzeszne dla małżonków, albowiem szóste przykazanie zabrania jedynie zaspokajania potrzeb cielesnych poza normalnymi stosunkami”.

Ks. Raoul Plus SI

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Raoula Plus SI Narzeczonym ku rozwadze.