Rozdział pierwszy. Kardynał Newman – 101 pytań i odpowiedzi

Wybitnym postaciom historycznym rzadko udaje się uchronić przed pompatycznymi, nazbyt hieratycznymi przedstawieniami, na które skazuje ich własna sława i przyrodzona ludziom skłonność do takich właśnie posągowych przedstawień. Rzecz nie w tym, by nazbyt śmiało i bezzasadnie pozbawiać ich zdobytej w życiowym trudzie wielkości, lecz by uświadomić sobie, jak bardzo wyrasta ona z głębi ich ludzkiego, arcyludzkiego życia, jak często bywa przetkana nićmi słabości, niepowodzeń i mozolnych trudów, które wydają się gorszyć i rozśmieszać zakładników infantylnej kultury, w której zanurzamy się niemal bezrefleksyjnie.

Kardynał John Henry Newman, przez swoje pełne ciężkiej pracy, nie pozbawione utrapień życie zasługuje na to, by jego postać przybliżyć czytelnikowi, który w niniejszej książce znajdzie nie tyle wielość sofistycznych rozważań, co mądrość, której towarzyszy piękno. Trzeba wiedzieć, że autor znany w Polsce przede wszystkim miłośnikom sążnistych traktatów filozoficznych i teologicznych; akademikom, zawodowo parającym się historią idei, filozofią religii i religioznawstwem był także, jako kapłan i kaznodzieja, towarzyszem i świadkiem najbardziej prozaicznych ludzkich spraw, rozterek i radości. Nie do przecenienia jest wielkość, przemawiająca do swego otoczenia prostotą, ale taką prostotą, która trzyma się z dala od prostactwa, banału i trywialności przekazu.

Wydawać się może, że nic nie jest dziś tak trudne, jak nawiązanie nici porozumienia między „zwykłym człowiekiem” a intelektualistą, oglądającym świat z wysokości swej katedry; że nic nie jest równie karkołomne, jak pochwała i promocja mądrości w świecie, który upodobał sobie w mniejszych i większych głupstwach kultury masowej. Rzecz jasna, nadużyciem byłoby stwierdzenie, że mądrość jest przymiotem z założenia przyrodzonym intelektualistom. Nie mniejszym przekłamaniem byłoby przekonanie, że „zwykły człowiek” (jakkolwiek różnie można ten termin interpretować) jest istotą powierzchowną, nie zdolną do wnikliwej refleksji nad rzeczywistością, nieporadną wobec ukrytych w codziennym biegu spraw najważniejszych zagadnień.

Nieporozumieniem byłoby streszczać w niniejszym szkicu treści zawarte w zapisanych na kartach tej książki słowach Johna Henry’ego Newmana. Jako tłumacz pozwolę sobie zwrócić jedynie uwagę, że większość z zawartych tu tekstów pochodzi z wygłoszonych przez kardynała kazań. Charyzma, intelektualne wydoskonalenie Newmana oraz niebagatelne miejsce, jakie zajmował najpierw w Kościele anglikańskim, a następnie katolickim, skłania do przypuszczenia, że wygłaszał je w obecności słuchaczy wymagających, uważnych, którzy sprawy wiary i religii traktowali z powagą i zrozumieniem, dla których obecność w kościele nie była sprawą przypadku, konwenansu, lecz – z reguły – kwestią świadomego wyboru. Nie można przy tym zapominać, że w kazaniach Newmana rzeczywistość religijna przenika się z zagadnieniami społecznymi i kulturowymi, a także ekonomicznymi – religijnie niejednorodne społeczeństwo angielskie jako pierwsze w Europie doświadczyło na sobie plag i dobrodziejstw nieznanej dotąd w dziejach gospodarczej transformacji, przejścia od feudalizmu do kapitalizmu, opartego na rozwoju przemysłu. Nie bez powodu w jednym ze swych kazań, którego fragment zawiera ta książka, kard. Newman na pytanie o nieśmiertelność duszy odpowiada słowami ubogiej robotnicy, której życie dogasa w przytłaczającym wnętrzu fabryki-molocha. Nie bez przyczyny kard. Newman przestrzega ludzi przed poddaniem się terrorowi wyzysku i nieprzerwanej, odczłowieczającej pracy, która z błogosławieństwa wyradza się w narzędzie złego. Prawdziwie głęboki myśliciel religijny nie mógł bowiem lekceważyć otaczającej go rzeczywistości, skoro była ona udziałem jego bliźnich, żyjących w świecie, a często także w dużym stopniu za ten świat współodpowiedzialnych.

Nie jest jednak Newman oskarżycielem świata i bliźnich, malkontentem i człowiekiem zgorzkniałym, choć życie nie szczędziło mu kłopotów. Jako konwertyta włączył się do społeczności, która traktowała dość nieufnie tzw. „nowych katolików”, świeżo nawróconych z anglikanizmu, który jako religia państwowa przez kilka stuleci wiele złego wyrządził nielicznej diasporze katolików z pokolenia na pokolenie dziedziczącej swą konfesję. Wiele troski w latach późniejszych przysporzyły mu chybione lub zakończone połowicznym sukcesem inicjatywy, m.in. powołania Uniwersytetu Katolickiego w Dublinie, który w założeniu skupiać miał zarówno katolicką, jak i protestancką młodzież, tyle że konflikt między Anglikami oraz Irlandczykami skazał ten projekt na niepowodzenie. Niesnaski w środowisku angielskich katolików, kontrowersje i zarzuty, które niejednokrotnie osobiście godziły w osobę Newmana, pragnącego rzucić pomost między „starymi” a „nowymi” katolikami – trudno domyślić się brzemienia, jakie dźwigał niemal do końca życia, bo w jego pismach, kazaniach i traktatach słychać raczej głos afirmacji świata, słowa pocieszenia skierowanego ku drugim, napomnienia o wadze duchowego pokoju. Zarówno głębia ducha, jak i szeroka perspektywa historyczna, tak charakterystyczna dla jego myśli, każe mu traktować powszednie bolączki jako epizody, wyolbrzymiane, wykoślawiane i przeinaczane przez ludzką małość. Nie znaczy to, że nie cenił sobie każdej chwili – uznawał jej wartość jako daru, którego pochodzenie przypisywał Stwórcy. Lecz najlepiej będzie, jeśli pilny czytelnik niniejszej książki dowie się tego wszystkiego z jej kart. Jedyną nadzieją tłumacza jest, że nie przesłonił własną nieporadnością głębi treści i oryginalnego piękna zdań, zapisanych dobrze ponad wiek temu przez kardynała Newmana.

Krzysztof Wołodźko

Powyższy tekst jest wprowadzeniem do książki Kardynał Newman – 101 pytań i odpowiedzi.