Rozdział piąty. Siwy kucyk

Najskromniejszy robotnik ma swoje miejsce, którego nikt inny wypełnić nie może.

Pewnego razu był sobie człowiek, który miał siwego kucyka. Codziennie rano, gdy różowa koniczyna na łąkach wciąż perliła się rosą, a ptaki śpiewały swoją poranną pieśń, wskakiwał na konia i odjeżdżał, pa-ta-taj, pa-ta-taj.

Cztery małe podkowy wystukiwały piękną melodię na gładkiej drodze, a kuc zawsze wysoko zadzierał głowę, nastawiając uszy. Był to bowiem wesoły konik, który lubił stukot swoich kopyt.

Jego właściciel jeździł do miasta i na wieś, do kościoła i na rynek, po wzgórzach i dolinach. Pewnego razu podczas jazdy usłyszał jak coś upadło z łoskotem na kamienistą drogę. Obejrzał się do tyłu, zobaczył leżącą podkowę i zawołał:

– Co ja pocznę? Co ja zrobię?
Mój siwy kucyk zgubił podkowę!

Zeskoczył szybko na ziemię i przyjrzał się jednej z przednich nóg konia, ale niczego jej nie brakowało. Podniósł drugą, lecz i ona miała podkowę. Sprawdził jedną z tylnych, gdzie wszystko było w porządku, i już zaczął myśleć, że coś mu się przywidziało. Kiedy jednak spojrzał na ostatnie kopyto, wykrzyknął znowu:

– Co ja pocznę? Co ja zrobię?
Mój siwy kucyk zgubił podkowę!

Pospieszył do kowala i rzekł, gdy do niego dotarł:

– Kowalu! Kowalu! Przyszedłem do ciebie,
Abyś poratował konika w potrzebie.

Kowal jednak odparł:

– Jak podkuć twego kucyka nogę,
Gdy ognia bez węgla rozpalić nie mogę?

Chłop zmartwił się, gdy to usłyszał. Zostawił kucyka pod opieką kowala i poszedł szukać węgla.

Najpierw wybrał się do sklepu i zapytał:

– Sklepikarzu! Sklepikarzu! Przyszedłem do ciebie,
Abyś poratował konika w potrzebie.
Potrzebuję węgla, żeby kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

Handlarz jednak odparł:

– Mam do sprzedania jabłka, dżem w słoiku
i mnóstwo innych smakołyków.
Lecz nie mam węgla, by kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

Właściciel kucyka odszedł, wzdychając:

– Co ja pocznę? Co ja zrobię?
Mój siwy kucyk zgubił podkowę!

Po drodze spotkał rolnika jadącego do miasta z wozem pełnym towarów i rzekł:

– Rolniku! Rolniku! Przyszedłem do ciebie,
abyś poratował konia w potrzebie.
Potrzebuję węgla, żeby kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

Wtedy rolnik odparł:

– Mam pełno siana, pszenicy i żyta,
Coś dla konika do koryta,
Lecz nie mam węgla, by kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

I odjechał, zostawiając właściciela konia na drodze. Ten zaś zawołał, wzdychając:

– Co ja pocznę? Co ja zrobię?
Mój szary kucyk zgubił podkowę!

W załadowanym po brzegi wozie wieśniaka zobaczył ziarno i to przywiodło mu na myśl młynarza. Udał się więc do niego i rzekł:

– Młynarzu! Młynarzu! Przychodzę do ciebie,
Abyś poratował konia w potrzebie.
Potrzebuję węgla, aby kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

Młynarz podszedł do drzwi zaciekawiony, a kiedy usłyszał, o co chodzi, odparł:

– Mam kół młyńskich wiele
I kamień, co ziarno miele.
Ale nie mam węgla, by kowal mógł
Przykuć podkowę do kucyka nóg.

Wtedy chłop odwrócił się ze smutkiem i usiadł na przydrożnym kamieniu, mówiąc z westchnieniem:

– Co ja pocznę? Co ja zrobię?
Mój szary kucyk zgubił podkowę!

Po chwili nadeszła jakaś staruszka, prowadząca stado gęsi na rynek. Zatrzymała się przy człowieku siedzącym przy drodze i spytała czym się tak kłopocze. Opowiedział jej o wszystkim, a wtedy zaczęła się śmiać, aż gęsi zawtórowały jej gęganiem, i rzekła:

– Jeśli czarnego węgla potrzebujesz,
Idź do górnika, co pod ziemią pracuje.

Chłop poderwał się na nogi, podziękował i pobiegł do górnika. Górnik pracował w kopalni pod ziemią, gdzie było tak ciemno, że musiał nosić lampę na przedzie czapki, aby świeciła mu podczas wydobywania węgla. Miał go pod dostatkiem i dał właścicielowi kucyka całą furę, a ten zaniósł opał do kowala.

Kowal rozpalił wielki czerwony ogień, wykuł cztery wspaniałe nowe podkowy, waląc młotem: bach! bach! Przymocował je do kopyt: stuk! stuk! I chłop odjechał na szarym kucyku: pa-ta-taj, pa-ta-taj!

Maud Lindsay

Powyższy tekst jest fragmentem książki Maud Lindsay Opowieści mojej mamy.