Rozdział piąty. Pożyteczna lektura w domu

Kultura sprzymierzeńcem religii

Z powodu ogromnego nacisku, jaki Kościół stale kładzie na wyższość nadprzyrodzonych dóbr i aspektów życia, katolik może łatwo dojść do wniosku, że wszelkie czysto naturalne osiągnięcia zasługują na wzgardę i lekceważenie. Taka konkluzja byłaby nieuzasadniona, co zostało zresztą wyjaśnione samemu autorowi, kiedy jako mały chłopiec protestował przeciwko uczeniu się gramatyki, gdyż „nie musi jej znać, żeby dostać się do nieba”. Prawdą jest, że posiadanie łaski uświęcającej oraz innych cnót nadprzyrodzonych ma tak ogromną wagę, że wszelkie inne ziemskie sprawy w porównaniu z nimi stają się zupełnie nieistotne. Trzeba też przyznać, że nieokrzesanego i niepiśmiennego, ale za to prawego i pobożnego człowieka spotka w Dniu Sądu lepszy los, niż wykształconego łajdaka bez zasad, który w oczach świata uchodzi za wykwintnego dżentelmena. Bezsprzecznie również prawdziwa cnota może istnieć bez umownej ogłady towarzyskiej zaś nienaganne zachowanie nie dowodzi wewnętrznej wartości. Jednak pewne jest również to, że kultura umysłu jak również subtelność mowy są potężnymi sprzymierzeńcami religii, cnota przyniesie więcej korzyści w połączeniu z dobrym wychowaniem, zaś czysto naturalne talenty mogą zyskać wymiar nadprzyrodzony i stać się narzędziem najdoskonalszych wartości chrześcijańskich.

Dla chrześcijanina zaniedbywanie wrodzonych zalet oraz edukacji świeckiej jest więc nie tylko niewłaściwe, ale też nierozsądne. Nawet w Bożym objawieniu naturalne jest zawsze podstawą nadprzyrodzonego. Dlatego taktyka prawdziwego chrześcijanina polega nie na umniejszaniu zdolności naturalnych, gdyż i one pochodzą od Boga, ale na ich pielęgnowaniu i wykorzystywaniu, a poprzez kierowanie ich ku wyższym celom nadanie im cech nadprzyrodzonych.

   Wartość rozmiłowania w pięknie

To ze względu na tę wspaniałą pracę zespołową, jaką kultura może wykonać wspólnie z religią, nie waham się poprzeć czytania wartościowej literatury w domu przede wszystkim w celu kultywowania umiłowania piękna. To prawda, że można kochać Boga całym sercem i nie doceniać uroku ody napisanej przez Francisa Thompsona, melodii Gounoda, rzeźb Michała Anioła, czy też malowideł Rafaela. Jednak podobnie jak filozofia, która jest nauką przyrodniczą, zasługuje na zastosowanie w służbie teologii, tak również zamiłowanie lub zdolność dostrzegania piękna natury i sztuki można podporządkować religii lub miłości Boga. Innymi słowy, teologia jest wspomagana przez filozofię, gdyż przedmiotem obydwu tych nauk jest prawda, w pierwszym przypadku nadprzyrodzona, w drugim zaś naturalna. Umiłowanie uroków przyrody będzie natomiast odpowiednim sprzymierzeńcem miłości Boga, której obiektem jest Boskie piękno.

Piękno cnoty

Pozwólcie, że zilustruję to poprzez porównanie. Ludzkie namiętności, takie jak złość, strach, miłość, są czymś nieokreślonym, co samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Złość skierowana we właściwym kierunku i utrzymana w odpowiednich granicach może być dobra. Pomaga nasilić nienawiść do zła. Podobny efekt można osiągnąć poprzez zdolność dostrzegania piękna. Nie ma w człowieku nic bardziej uroczego niż wdzięk i cnotliwość – niż wiara, nadzieja i miłość, niż czystość, skromność, pokora, hart ducha w niebezpieczeństwie, przebaczenie krzywd, wesołość wśród cierpienia i bólu. Dlatego im bardziej nauczymy się doceniać to, co piękne, tym mocniej będziemy mogli ukochać cnotę. Postrzegając ją bowiem nie tylko jako coś przydatnego i obowiązkowego, lecz także wspaniałego, odnajdziemy kolejny powód by ją umiłować i z jeszcze większą gorliwością będziemy starać się ją posiąść.

Ponieważ powinienem poświęcić ten rozdział nie na dyskusję nad sztukami pięknymi w sensie ogólnym, a jedynie na przedłożenie powodów, dla których katolik powinien czytać dobrą literaturę, pytanie praktyczne, jakie należałoby tu zadać brzmi: Jak można rozbudzić zamiłowanie do wartościowej lektury? Odpowiedź jest następująca: Tak samo jak w przypadku każdej innej rzeczy. W jaki sposób zaczyna się lubić ostrygi lub oliwki? Jedząc je. Aby rozmiłować się w dobrych książkach trzeba je czytać.

Czynienie obowiązku przyjemnością

Kiedy rozsmakujemy się już w dobrej literaturze będzie to bardzo pomocne w kształtowaniu nawyku wartościowego czytania. W związku z tym rodzice nie mogą zbyt wcześnie rozwijać tego upodobania w swych dzieciach, kładąc tym samym fundamenty pod zwyczaj lektury. W pewnym stopniu czytanie jest w dzisiejszych czasach obowiązkiem, nic zaś nie uczyni go bardziej przyjemnym, niż zdolność docenienia wartościowych książek i dobrze napisanych artykułów. W tej kwestii pod wieloma względami jest tak jak z jedzeniem. Prawdopodobnie niewielu ludzi odżywiałoby się w stopniu wystarczającym, by zachować zdrowie, gdyby nie rozkoszowali się pokarmem. I nawet mimo, iż posilamy się na chwałę Bożą, do czego nawołuje nas św. Paweł, to wtedy, gdy dopisuje nam apetyt czerpiemy z pożywienia najwięcej korzyści. Tak też jest ze strawą duchową. Jeśli czytając będziemy odczuwali przyjemność, zapoznamy się z wieloma użytecznymi książkami i pouczającymi artykułami, na które w przeciwnym razie nie spojrzelibyśmy. Nawet jeśli oddajemy się lekturze z poczucia obowiązku, czerpiemy z niej większe korzyści, gdy daje nam również zadowolenie.

Doskonalący wpływ wartościowej lektury

Blisko spokrewniona z dobrym gustem lub wyrafinowaniem umysłu jest doskonałość charakteru, a ta również pogłębiana jest poprzez dobrą lekturę. Czytanie właściwej literatury ma taki sam wpływ na ludzką osobowość jak towarzystwo dobrych i mądrych znajomych. Najlepsze myśli autora, najszlachetniejsze emocje i najwspanialsze obrazy znajdują ujście w dobrej książce czy udanej porcji literatury. Charakter czytelnika może odnieść same korzyści, chociaż nieświadomie, wchodząc z nimi w tak osobisty kontakt. Pozytywne myśli zachowane w skarbnicy umysłu stają się, czasem nawet wtedy, gdy autor jest już dawno zapomniany, bodźcem dla dobrych uczynków. Szlachetne uczucia uderzają we wrażliwą strunę serca czytelnika i nastrajają je do wzniosłych dążeń. Żywe ilustracje pozostawiają w wyobraźni niezatarte wrażenia pozwalając zachować zarówno obrazy jak i odczucia. Podobnie jak chusteczka, trzymana przez jakiś czas w perfumowanej kasetce, nabiera delikatnego zapachu, tak i ludzka osobowość zyskuje słodycz poprzez czytanie wartościowej literatury. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku książek, które opisują żywoty wspaniałych i świętych kobiet i mężczyzn. Znajdujemy w nich bowiem, obok doskonałej zawartości myślowej, inspirujące przykłady autentycznych ludzi, będących ucieleśnieniem najszlachetniejszych ideałów.

Doskonała rozrywka

Nie możemy także przeoczyć wspaniałych korzyści, które dobra lektura oferuje wyłącznie jako źródło rozrywki. Zdolność czerpania przyjemności z czytania otwiera nowe możliwości zdrowego wypoczynku, które w przeciwnym razie pozostałyby na zawsze zamknięte. Jesteśmy tak skonstruowani, że potrzebujemy pewnego rodzaju relaksu. Jednak jako istoty rozumne, a przede wszystkim jako chrześcijanie, powinniśmy się wystrzegać form wypoczynku, które jedynie zabijają czas. Trwonienie go jest rzeczą straszną, podczas gdy w każdym momencie możemy zdobywać perły nagrody wiecznej. Kiedyś będziemy musieli zdać rachunek z każdego próżnego słowa i rozliczyć się z tego, jak wykorzystaliśmy dany nam czas. Nie ma wspanialszej rozrywki intelektualnej niż czytanie, ani towarzysza, który zabawi lepiej niż dobry autor. To prawda, że lektura wiąże się w pewnym stopniu z doskonaleniem naszych zdolności umysłowych, a więc także z pracą. Jednak która z rozumnych rozrywek nie wymaga od nas aktywności? Większość ze sposobów naszego wypoczynku polega na wprowadzeniu urozmaicenia. Nie chodzi o zamianę pracy w bezczynność, ale o przejście od jednej formy działalności do innej: od wysiłku fizycznego do umysłowego lub odwrotnie, albo też od jednego rodzaju aktywności intelektualnej lub fizycznej do innego. Tak więc szewc, który godzinami wykonuje pracę manualną w zamknięciu, wieczorem odpoczywa pielęgnując ogród, podczas gdy księgowy, stenograf, czy student, często relaksuje się rozwiązując krzyżówki, albo pisząc nocą wiersze, po całym dniu pracy umysłowej. Dlatego aktywność myślowa, wynikająca z czytania, nie jest zarzutem co do tej formy relaksu, ale raczej zachętą do niej, gdyż podnosi ją na wysoki poziom.

Filmy nie zastąpią książek

W dzisiejszych czasach rozwinęła się bardziej subtelna przeszkoda dla lektury, jako rodzaju wypoczynku. Mówią nam, że tak wiele arcydzieł literackich możemy zobaczyć w formie filmu, iż nie ma potrzeby czytania oryginałów, skoro pójście do kina stanowi równie dobrą rozrywkę. Ktokolwiek podziela takie zdanie popada w złudzenie. Nawet jeśli tworzymy film na podstawie powieści – a więc jednej z najniższych form sztuki literackiej – część z jej najwspanialszych elementów zostaje wówczas zatracona, a więc opisy postaci, dialogi, piękno wymowy, różnorodne figury retoryczne, a nade wszystko piękne opisy uczuć i obrazów, w jakie obfituje każde prawdziwie literackie dzieło. Weźmy dla przykładu film Fabiola, który powstał wskutek ogromnej pracy i przy niesłychanych nakładach pieniężnych i został uznany za wspaniałe osiągnięcie kinematografii. Pod względem samego artyzmu stoi znacznie poniżej wielkiego dzieła kardynała Weissmana, na podstawie którego został nakręcony. Natomiast co do walorów pouczających i edukacyjnych, sposobu narracji, czy też uroku postaci, dowolne trzy kolejne rozdziały książki warte są więcej, niż cały film. Tak jest w przypadku dowolnego arcydzieła literackiego. Film z pewnością znajduje swoje miejsce w dziedzinie kształcenia i rozrywki, jednak nigdy, w żadnej z nich, nie zdoła zająć miejsca literatury.

Czytanie dla nauki

W odniesieniu do religijnego życia rodziny najważniejszym celem i owocem lektury jest płynące z niej pouczenie. Niektórzy ludzie świeccy twierdzą, być może nie bez pewnej racji, że mają na tyle wyrobione gusta i charaktery, iż nie muszą czytać, aby je ulepszyć. Nikt jednak nie może powiedzieć, że nie potrzebuje wytycznych. Kiedy mówię o lekturze w celu pouczenia, mam na myśli nie tylko naukę czegoś nowego, ale także odświeżanie, gruntowanie i rozjaśnianie wiedzy jaką już posiadamy. Magazynem umysłu jest pamięć. Kiedy zachłannie uczymy się faktów i usiłujemy zdobyć wiedzę bez wysiłku, często do tej przechowalni upychamy informacje w takim nieładzie i zamęcie, że później nie możemy ich odnaleźć, kiedy są nam potrzebne. Innymi słowy zapominamy. Wiedza w rzeczywistości pozostaje ukryta w zakamarkach umysłu, jednak my nie jesteśmy w stanie jej przywołać, albo udaje się nam to dopiero po długim łamaniu głowy. Tak więc prawdziwe jest stwierdzenie, przynajmniej w wielu przypadkach, iż nie tyle trzeba nam o czymś mówić, ile o tym przypominać. I to wiele razy, aż do momentu, kiedy zdobyta wiedza stanie się dla nas dostępna na zawołanie.

Pogłębianie własnej wiedzy religijnej

Prawdą jest, że wskazówki religijne przekazywane są w kościele i w szkołach katolickich. Jednakże żaden przeciętny katolik, nawet pobierając najbardziej dogłębne nauki w szkole katolickiej i uważnie słuchając cotygodniowego kazania, nie jest zwolniony z obowiązku pogłębiania tej wiedzy poprzez częste czytanie. Jest rzeczą zrozumiałą, że znajomość religii zdobyta, kiedy umysł jest jeszcze niedojrzały, może być z wiekiem nadal powiększana, poszerzana i pogłębiana. Dorośli katolicy muszą pojmować prawdy religijne w sposób racjonalny i znacznie bardziej doskonały. Nie tylko po to, aby umocnić swą wiarę wśród niebezpieczeństw płynących z grzesznego świata, ale także by móc ją obronić przed atakami niekatolików, z którymi na co dzień mają kontakt. Dlatego ważnym jest, aby przypominać im o prawdach religijnych nie tylko raz w tygodniu, ale codziennie. Aby to, czego nauczają ich księża z ambony powtarzali im w innej formie ludzie świeccy, tacy jak oni. Istotnym jest, by uczyli się dostosowywać normy religijne i moralne standardy Kościoła do zmieniających się warunków współczesnego życia i nowych problemów, o których się mówi. Stawiajmy im często przed oczami przykłady tych wzorowych katolików, którzy zachowali zasady katolickie i bez lęku stosowali je w interesach, w polityce jak również w swoim zawodowym, towarzyskim i prywatnym życiu. Informujmy ich o najbardziej godnych uwagi lokalnych, krajowych i międzynarodowych wydarzeniach dotyczących Kościoła. Jednym słowem starajmy się, by byli zawsze na bieżąco z ważnymi sprawami katolickimi.

   Rezultaty i korzyści z lektury

Opisane tu przeze mnie dobre rezultaty i korzyści płynące z lektury powinny stanowić wystarczający bodziec dla tych, którzy rozwijają w sobie nawyk czytania, jak również satysfakcjonującą odpowiedź na pytanie dlaczego powinno się czytać. Inną kwestią, o bardziej praktycznym znaczeniu jest sprawa tego, co powinniśmy czytać. Moja odpowiedź będzie podwójna. Nie należy czytać tego, co jest niebezpieczne lub szkodliwe, trzeba natomiast to, co jest wartościowe i pożyteczne.

Picie brudnej wody

Gdyby lekarz wygłosił wykład, w którym wyjaśniałby i zachwalał wysoce dobroczynne efekty częstego stosowania wody do picia, prania i kąpieli, z pewnością każdy z jego słuchaczy zrozumiałby, że mowa o czystej wodzie.

Tak samo należy pojmować to, co powiedziałem na temat korzystnych skutków czytania. Podobnie jak woda, którą pijemy i jedzenie, które spożywamy, dostają się do naszego organizmu, tak i treści, które czytamy wchodzą do naszego umysłu. Czyż zatem nie powinniśmy uważać na to co czytamy przynajmniej równie mocno jak na to, co jemy lub pijemy? Jakże skrupulatnych jest dzisiaj wielu ludzi pod względem czystości ciała! Ile czasu i uwagi nie poświęciliby na kąpiele, usuwanie skaz, utrzymanie gładkiej i miękkiej skóry! Jak wielkich sum pieniędzy nie wydaliby na wspaniałe mydła, kremy, pudry i inne kosmetyki, byle tylko utrzymać swoje podatne na zepsucie, stworzone z gliny ciało słodkim i czystym. A jednak ci sami ludzie, którzy wzdragają się przed wypiciem brudnej wody, czy też kąpielą w zanieczyszczonym strumieniu nie wahają się czytać treści, które wypełniają umysł niegodziwymi pomysłami, plamią wyobraźnię plugawymi obrazami i wywołują w sercu nieczyste emocje. Myśli można zbrukać równie łatwo jak ciało. Podobnie jak nie da się dotknąć smoły i nie ubrudzić się, tak też nie uniknie się splamienia umysłu, jeśli pozwoli się mu stąpać śliskimi ścieżkami nieczystej literatury.

Trucizna powleczona cukrem

Niebezpieczeństwo zbrukania i zepsucia myśli można napotkać nie tylko w piśmiennictwie ogólnie uznawanym za niemoralne i niereligijne. Drobnoustroje chorobotwórcze zdolne są wywołać śmierć niezależnie od tego, czy dostaną się do organizmu wraz ze zdrowym pożywieniem, czy też w skutek bezpośredniego kontaktu. Trucizna jest trucizną, nie ważne czy wzięta w czystej formie, czy też powleczona cukrem. W dzisiejszych czasach istnieje ogromna ilość literatury – książek, czasopism, gazet – która jest w mniejszym lub większym stopniu skażona zarazkami choroby moralnej i trucizną niewiary. Jest ona o tyle bardziej niebezpieczna, że groźna materia umieszczona jest pośród zupełnie nieszkodliwej, albo ukryta pod fałszywą postacią humanitaryzmu, patriotyzmu, równości, sprawiedliwości i tym podobnych. Nie wolno nam zapominać, że każda literatura oddaje poglądy tych, którzy ją tworzą. A ponieważ olbrzymia większość piśmiennictwa pojawiającego się na co dzień jest produktem umysłów obojętnych religijnie, agnostycznych i doczesnych, tak więc w sposób naturalny przedstawia taki właśnie punkt widzenia. Mówcie co chcecie, ale taka literatura jest niebezpieczna dla przeciętnego katolika, gdyż prezentowany w niej sposób myślenia jest zaraźliwy.

Źródło niechrześcijańskich poglądów

Jak to się dzieje, że tak wielu katolików ma zdecydowanie niechrześcijańskie i materialne poglądy na pewne tematy? Bez wątpienia czerpią je z obecnej niekatolickiej prasy, w której są wyrażane i prawdopodobnie popierane lub nawet z góry uznawane za oczywiste. Opinie dotyczące małżeństwa i narzeczeństwa, często przyjmowane przez młodzież katolicką, ewidentnie pochodzą z tego źródła. Niektórzy felietoniści w gazetach codziennych udzielają zakochanym porad, które ci przyjmują i wprowadzają w czyn, nawet jeśli są niezgodne z ostrzeżeniami spowiednika i duszpasterza. W podobny sposób pisarze pozbawieni chrześcijańskich zasad rozpisują się codziennie na tematy tak ważne jak ewolucja, kara śmierci, wolna wola, autorytet rodzicielski, samoograniczenie, edukacja, kanony sztuki, moda, nauka i religia. I tylko z powodu ogromnej pewności siebie autora jego poglądy znajdują szerokie przyjęcie, zupełnie jak odpowiedzi wyroczni w dawnych czasach.

Niechrześcijańskie spojrzenie na życie

Aby utrzymać swój umysł słodkim i czystym oraz uchronić nieskazitelność swej wiary przed stopniowym zepsuciem, doradzałbym odrzucenie popularnego dziś piśmiennictwa niekatolickiego. Dotyczy to krótkich opowiadań i opowieści seryjnych, jakie pojawiają się w codziennych gazetach i w czasopismach niekatolickich, jako również większości niekatolickich powieści z ostatnich lat. Daleki jestem od utrzymywania, że ta literatura jest w całości zła, lub że nawet od czasu do czasu nie pojawia się coś, czego nie trzeba krytykować. Staram się jedynie zauważyć, że w większości reprezentuje ona niechrześcijański pogląd na życie, zaś opisane w niej postaci mówią i postępują w sposób, który sprawia, że postawa ta jest pociągająca. Częste sięganie do takiej lektury, podobnie jak bliskie kontakty z niewierzącymi, w krótkim czasie doprowadzi do tego, że nawet katolik przyswoi niektóre elementy tego światopoglądu i nieświadomie pozwoli, by miał on wpływ na jego czyny.

Złe towarzystwo w beletrystyce

Istotnie, pod pewnymi względami duchowy kontakt z niechrześcijańskimi i docześnie myślącymi postaciami dzisiejszej literatury świeckiej jest o wiele groźniejszy, niż styczność z podobnymi osobowościami w rzeczywistym życiu, gdyż jest bardziej osobisty. W prawdziwym świecie te kontakty są ograniczone do spotkań w interesach, zebrań towarzyskich lub w najgorszym wypadku do prywatnych rozmów. W świecie fikcji rozciągają się obejmując najbardziej potajemne działania, a nawet najskrytsze myśli. Zwłaszcza w realistycznych opowieściach z naszych czasów nie ma żadnej świętości, do której czytelnik nie byłby dopuszczony śledząc losy bohaterów. Nie tylko przebywa z nimi, ale też psychicznie przeżywa ich życie, myśli ich myślami, jest przepojony ich filozofią świata, poruszany ich emocjami, a także jest sekretnym świadkiem wszelkich ich poczynań. Nie można uciec od faktu, że częste czytanie takiej literatury musi, na dłuższą metę, przynieść złe skutki w umyśle i osobowości czytelnika. Z tego względu każdy, kto poważnie myśli o utrzymaniu nieskażonego umysłu i serca, uzna, że cały zakres dzisiejszej niekatolickiej literatury fikcji, jak również czasopism popularnych, leży poza jego zainteresowaniem.

Wyższość czasopism katolickich

Przyznam, że może się to wydawać niedorzeczne tym, którzy do tej pory bezmyślnie podążali za wielkim tłumem nie bacząc, gdzie zaszli i dokąd zmierzają. Zgodzę się również, że żądałbym zbyt wiele prosząc, abyście zrezygnowali z czasopism niekatolickich, gdyby nie było w zamian nic do zaoferowania. Jest jednak całe mnóstwo periodycznej literatury katolickiej nie tylko równie dobrej, ale nawet lepszej. Zważcie, że nie mówię lepszej pod każdym względem. Bez wątpienia znajdą się kwestie, w których niektóre z tych czasopism są gorsze. Równocześnie jednak z innych powodów mają one zdecydowaną przewagę, a podstawowym z nich jest zawartość myślowa, ton i nastrój wypowiedzi. A ponieważ te ostatnie punkty z pewnością znaczą więcej niż jakakolwiek drobna przewaga, jaką mogą mieć niektóre z pism niekatolickich pod względem szlifu literackiego, bez wahania można stwierdzić, że dzisiejsza prasa katolicka jest od nich lepsza.

Niezdrowe zachcianki

Wielkim zmartwieniem jest fakt, że pociąg do naprawdę dobrej literatury w ogromnym stopniu zanikł. Ponadto wielu spośród rzekomo praktykujących katolików doszło do momentu, gdzie nie dbają już o piśmiennictwo katolickie, gdyż brak w nim sensacji znajdowanej w prasie niekatolickiej. Ewidentnie wynika to z gatunku gazet i czasopism, jakie ci ludzie notorycznie czytają. W ich domach nie znajdzie się wysokiej klasy pism i periodyków, ale takie, które odwołują się do niższych instynktów człowieka. Nie ubolewają oni nad brakiem doskonałości literackiej książek i czasopism katolickich. Podstawowy zarzut to ten, że są zbyt suche, że brak im „siły przebicia” albo „energii” czy jakkolwiek inaczej nazywa się we współczesnym slangu ten szczególny rodzaj pikanterii, który wydaje im się konieczny, by dzieło było interesujące. Błąd jednak tkwi w nich, a nie w katolickiej literaturze. Apetyt, który można zaspokoić jedynie mocno przyprawionym jedzeniem nie jest zdrowy. Katolicy zaś, którzy nabrali ochoty na pikantną literaturę mogą doprowadzić się do porządku jedynie odmawiając sobie tej strawy i szczerze starając się rozwinąć zamiłowanie do zdrowszej literatury.

Dławienie dobrego nasienia

Jestem przekonany, że głęboko w sercu każdego szczerego katolika jest umiłowanie rzeczy lepszych w literaturze. Jest to zasadnicza część umysłu katolickiego. W wielu jednak przypadkach ta miłość nie została rozwinięta. Jak dobre ziarno siewcy z Ewangelii, została ona zdławiona przez obfitszy i powierzchownie bardziej atrakcyjny dorobek literatury światowej. Gdyby od wczesnego dzieciństwa rodzice pozwalali swym dzieciom czytać jedynie pożyteczne książki i czasopisma, rozwinęłyby w sobie upodobania, które przetrwałyby przez całe ich dorosłe życie. Zamiast tego wielu rodziców przynosi do swych domów takie śmieci jak stołeczna gazeta „Sunday” (Niedziela) i sami tłumaczą „żarty rysunkowe” swoim pociechom, które nie umieją jeszcze czytać. Z tego powodu z pewnością wielu spośród moich czytelników, bez większej ich winy, uprzedziło się do prasy katolickiej. Do nich mówię: Dajcie piśmiennictwu katolickiemu uczciwą szansę. Wybierzcie kilka książek i periodyków i zróbcie postanowienie, że będziecie czytać je przez miesiąc, odrzucając wszystko inne. Jeśli uczynicie to z dobrą wolą i otwartym umysłem jestem pewien, że pod koniec tej próby będziecie tak dalece przekonani o wyższości korzyści czerpanych z literatury katolickiej, iż żałować będziecie jedynie, że ta skarbnica zdrowych myśli i szlachetnych inspiracji była dla was tak długo nieznana.

Rodzicielski obowiązek

Ponieważ to przede wszystkim wy, drodzy ojcowie i matki, jesteście odpowiedzialni za rodzaj upodobań czytelniczych rozwijanych przez wasze dzieci, pozwólcie, że obarczę was obowiązkiem zaopatrzenia waszych domów w pokaźny zapas katolickich czasopism, książek i gazet. Nie można się zadowolić jednym pismem czy magazynem, trzeba mieć przynajmniej trzy lub cztery, coś o pobożnym, coś o różnorodnym charakterze, a także coś dla każdego członka rodziny. Wiele spośród periodyków katolickich posiada działy dla młodzieży, są jednak również doskonałe wydawnictwa, poświęcone wyłącznie młodym czytelnikom i te powinny być kupowane przez wszystkie rodziny, które Bóg obdarzył dziećmi. A jeśli ich prenumerata wydawać się będzie zbyt droga pamiętaj, że fałszywą ekonomią jest głodzenie umysłów twych dzieci, podczas gdy wydajesz więcej niż nakazuje konieczność, by nakarmić i ubrać ich ciała. O wiele lepiej byłoby ograniczyć wydatki na wygody i piękne ubrania niż oszczędzać kilka złotych, a przez to nie dostarczyć dzieciom obfitej i wartościowej strawy duchowej. Poza tym, gdybyście zaprzestali czytania innych gazet i czasopism z łatwością moglibyście sobie pozwolić na kupno prasy katolickiej.

Wartościowe książki katolickie

Czytanie katolickich periodyków jest w dzisiejszych czasach bardzo potrzebne, najwspanialsze myśli można jednak nadal odnaleźć po prostu w książkach – tych będących wynikiem lat studiów i ciężkiej pracy, które przetrwały szkołę czasu i zostały przekazane potomnym jako drogocenne dziedzictwo. Rodzice nie mogą podarować swym dzieciom lepszego prezentu na urodziny czy też pod choinkę od dobrej książki. Zacznijcie wcześnie, dając książeczki obrazkowe dzieciom, które nie potrafią jeszcze czytać. Niech to będą piękne wydania, dobrze oprawione, by zapewnić im trwałość, a także do głębi wartościowe i budujące, aby warto było je zachować. Gdybyście ustanowili regułę, że co roku każdemu dziecku podarujecie po jednym tomiku, stopniowo powstałaby z tego bardzo przyzwoita biblioteka rodzinna, która byłaby źródłem przyjemności jak i pouczenia przez wiele lat. Ogromną przewagą książki nad periodykiem jest możliwość jej przechowania i wielokrotnego czytania, aż w końcu jej zawartość stanie się integralną częścią umysłu czytelnika.

Nie tylko opowieści

Przy zakupie książek do domu lub dla swych dzieci rodzice nie powinni sądzić, że odpowiednie są jedynie wydawnictwa przygodowe. Od czasu do czasu trzeba, aby podarowali im także poważniejsze książki – dające wskazówki dotyczące prawd naszej wiary, mówiące o współczesnych problemach moralnych, książki pobożne, które wyjaśniają w jaki sposób nawet człowiek świecki może prowadzić życie w doskonałości i bliskim zjednoczeniu z Chrystusem. Istnieje ogromna ilość takiej popularnej literatury religijnej i z dnia na dzień staje się bardziej obszerna. Jej koszty również nie są na tyle wysokie, aby uniemożliwić przeciętnej rodzinie posiadanie w swym domu pokaźnego zbioru. Dobre opowieści katolickie mogą działać budująco, a także pośrednio umacniać wiedzę religijną, jednak to głównie książki wyraźnie zajmujące się tematyką wiary i moralności stanowią podstawowe pomoce, z których rodzice powinni korzystać wpajając swym dzieciom zasady prawdziwie katolickiego zachowania oraz trwałej pobożności.

   Najlepsze miejsce na lekturę

Pozostaje jeszcze jedno pytanie, na które musimy odpowiedzieć: Gdzie powinniśmy czytać? Odpowiem, że w domu. Jest on na ogół najlepszym ku temu miejscem, chociaż osoby, które muszą daleko podróżować tramwajem lub pociągiem do miejsca pracy mogą z korzyścią poświęcić ten czas na lekturę. Aby móc czytać ze zrozumieniem i czerpać z tego pożytek a nawet przyjemność, potrzeba określonej ilości wolnego czasu i spokoju, które możemy odnaleźć przede wszystkim w domu. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że obecność w nim dzieci nie koniecznie musi kolidować z lekturą. Byłem jednym z trójki najmłodszych dzieci w naszej rodzinie i chociaż zazwyczaj hałasowaliśmy nasi rodzice czytali praktycznie każdego wieczoru. Niekiedy byliśmy zajęci szkolnymi obowiązkami, czasem bawiliśmy się. W miarę upływu lat sami tworzyliśmy na ogół część kręgu czytających. Dla matki kilkorga maluchów problem nie jest tak łatwy. Jednak dzieci czasem śpią i to jest okazja dla ich mamy. Czyż nie może czytać książki albo gazety gdy usypia maleństwo? Albo nawet uspokoić dzieci pół na pół czytając i opowiadając im różne historie?

Dlaczego matki powinny czytać

Jednym z głównych powodów, dla których matki nie powinny zaniedbywać czytania jest umiejętność pouczenia oraz zabawienia swych dzieci. Opowieści z życia Chrystusa, biograficzne fragmenty Starego Testamentu oraz żywoty świętych stanowią niewyczerpane źródło materii doskonałej zarówno dla rozrywki jak i kształcenia młodych. Należałoby żałować, gdyby któraś z matek nie mogła dobrze go wykorzystać, gdyż nie była w stanie odświeżyć swej pamięci poprzez lekturę. Gdy pociechy są już wystarczająco duże, by móc samodzielnie czytać ważnym jest, aby rodzice dawali im dobry przykład. Jeśli oni bowiem nie sięgają po katolicką literaturę, trudno by oczekiwali tego od swych dzieci.

Konieczność nadzoru

To naprowadza mnie na kolejną przyczynę, dla której czytanie powinno odbywać się w kręgu rodzinnym. Poważnym obowiązkiem rodziców jest dopilnowanie lektury swych dzieci, nie tylko tych najmłodszych, ale wszystkich przebywających w domu. Taki nadzór nie jest możliwy, o ile dzieci nie czytają tam, gdzie ojciec i matka mogą je widzieć. Podobnie jak w większości innych spraw tak i w kwestii wyboru czytanych materiałów, dzieci w wieku szkolnym nie są w stanie same zdecydować co jest dla nich dobre, a zatem selekcji muszą dokonać za nich rodzice. Także i starsze pociechy należy pilnować, aby nie pożyczały lub nie kupowały książek i czasopism, których lektura mogłaby wyrządzić im wielką krzywdę. Wielu spośród krnąbrnej młodzieży wstąpiło na złą drogę czytając niewłaściwą literaturę. Dlatego byłoby poważnym grzechem zaniedbania ze strony rodziców gdyby nie prowadzili starannej cenzury literatury czytanej przez ich dzieci.

Przykład Teodora Roosvelta

Oprócz wykazywania ogromnej czujności, aby utrzymać nieodpowiednią literaturę poza zasięgiem dzieci, ojcowie i matki powinni również dyskretnie wykorzystywać swój rodzicielski autorytet w celu nakłonienia ich do lektury pewnych książek i artykułów szczególnie dla nich ważnych, a także wymagać zreferowania tego, co przeczytały. Doskonałym ćwiczeniem dla dziecka jest zapoznanie się z krótkim fragmentem tekstu, powiedzmy z jedną bajką Ezopa, a następnie opowiedzenie go własnymi słowami lub też nauczenie się na pamięć kilku linijek wiersza. Nieżyjący już prezydent, Teodor Roosvelt, mówił w jednym ze swych listów napisanych, gdy był w Białym Domu, że pewnego razu, kiedy nie było jego żony, musiał zająć jej miejsce i wysłuchać jak dzieci recytują wiersz, a potem, jeśli dobrze się go nauczyły, nagrodzić każde pięciocentówką. Ten zwyczaj może być śmiało naśladowany przez katolickich rodziców. Nawet jeśli pominie się nagrodę pieniężną, wystarczające będą korzyści płynące z samej praktyki. Nie można jednak oczekiwać, że dzieci podejmą się jej z własnej inicjatywy. Zabawa jest dla nich bardziej atrakcyjna niż czytanie i uczenie się tekstu na pamięć, przynajmniej do czasu, gdy nabiorą upodobania do bardziej intelektualnych rozrywek.

Dlatego rodzice powinni przyzwyczajać je, by codziennie poświęcały jakiś czas na pożyteczną lekturę i w ten sposób rozwijały w sobie nawyk, który będzie dla nich źródłem wielkiej radości oraz wielu błogosławieństw.

Rodzinny krąg czytających

Ostatnim powodem, o jakim chciałbym wspomnieć, dla którego lektura powinna odbywać się w domu, jest fakt, że stanowi dodatkową przyczynę pozostania w nim, a zatem podsyca życie rodzinne. Podobnie jak wspólna modlitwa tak i czytanie w kręgu najbliższych powinno być pielęgnowane w każdym chrześcijańskim domu. Jakże szczęśliwe i spokojne są serca tych rodziców, których dzieci, małe i większe, zebrane są razem z nimi przy bibliotecznej lampce, każde skupione nad swoją książką, gazetą lub pismem. Mając świadomość, że to, co czytają ich pociechy, jest wartościowe (gdyż tylko taką literaturę mogą tolerować), wiedzą, że mają one pożyteczne zajęcie. Ich serca nie będą udręczone niepewnością, jak często zdarza się, gdy ich dzieci są poza domem.

Z tego samego powodu rodzice nie powinni zezwalać synom i córkom na częste korzystanie z bibliotek i czytelni publicznych. Pomijając poważne zagrożenie czytaniem przez nich szkodliwej literatury w takich miejscach, praktyka ta zmierza również do rozbicia rodzinnego życia. Dom jest odpowiednim miejscem na lekturę dla dzieci, jak również dla wszystkich członków rodziny. Kiedy jeden z domowników jest w teatrze, drugi w klubie, trzeci i czwarty na przejażdżce, w naturalny sposób pozostali (jeśli jeszcze tacy są) będą również mieli ochotę zlekceważyć czytanie i poszukać rozrywki poza domem. Dlatego byłoby dobrze przeznaczyć kilka wieczorów w tygodniu specjalnie na czytanie w kręgu rodzinnym, aby przynajmniej w te dni każdy mógł odnieść korzyści z obecności i dobrego przykładu innych.

Przechowywanie starych książek

Pozwólcie, że powiem słówko w obronie przechowywania starych książek w rodzinie i przekazywania ich z pokolenia na pokolenie. Wielu z tych, którzy pozbyli się swoich książeczek obrazkowych, albumów z wycinkami i wierszyków kiedy już dorośli, później żałowali, że już ich nie mają, by móc zabawiać nimi własne dzieci. Dlatego powiem: zachowajcie je w rodzinie i niech każde z dzieci opuszczając swych rodziców, by odnaleźć nowy dom, zabierze ze sobą swoje książki. Z czasem będą wymagały nowej oprawy, ale dla maluchów dodatkową radością będzie świadomość, że ich tata lub mama także przeglądali je w dzieciństwie. Rodzice i dziadkowie także bez wątpienia z wielką przyjemnością obejrzą znów razem z małymi szkrabami te same książeczki z obrazkami i ilustrowane historyjki, które potrafiły oczarować ich, gdy byli dziećmi.

Jakże umiały nas oczarować piękne opowieści, obrazki, zabawki kiedy byliśmy mali! Wtedy cały świat wydawał się cudowny. Lecz jakże ponurym i zwyczajnym widzimy go teraz. Jak bardzo przepełniony jest złem i jak głęboko ubolewamy nad naszą bezsilnością, by je wyplenić.

Raj książek

Istnieje jednak świat, z którego możemy to zło wygnać – to świat książek. Czy raczej drogą ostrożnej eliminacji i rozsądnego doboru spośród mnóstwa dostępnych tekstów możemy stworzyć dla siebie niewielki świat, mały książkowy raj w naszych domach. To właśnie tam możemy się codziennie udać, by napawać się jego czystym i orzeźwiającym powietrzem, przepięknie zmieniającą się scenerią i rozkosznym towarzystwem dystyngowanych mężczyzn i kobiet. Szczęśliwi ci, którzy zbudowali sobie taki literacki ogród Edenu i zamieszkali w nim, jak nasi praojcowie, by tam przechadzać się razem z Bogiem. Nie możemy, to prawda, dostrzec Jego twarzy lub usłyszeć Jego głosu, a jednak często przemawia do nas wyraźnie poprzez zadrukowane stronice, wznosząc nasze myśli ponad nieistotne sprawy codziennego życia, poszerzając nasze horyzonty, korygując nasze poglądy, kojąc nasz strach. Jednym słowem rzuca On promień niebiańskiego światła i pokoju na rzeczy ziemskie, a przez to podnosi nas na duchu pogodniejszymi wizjami, abyśmy mogli podjąć na nowo męczące zadania tego pospolitego świata.

O. Celestine Strub OFM

Powyższy tekst jest fragmentem książki O. Celestine’a Struba OFM Przewodnik do szczęścia w rodzinie.