Rozdział ósmy. Ziarno smutku

Po śmierci Grzegorza XI kardynałowie byli zdecydowani wybrać Francuza na papieża. Dwór papieski wróciłby wtedy do Awinionu i znowu zaczął żyć starym, łatwym sposobem, otoczony luksusami. Rzymianie natomiast pewni byli, że następcą Grzegorza powinien być Włoch i czym prędzej wyjawili swój zamysł.

Podczas konklawe, na którym spór ten miał się rozstrzygnąć, ogromny tłum zgromadził się wokół Watykanu, krzycząc:

– Dajcie nam rzymskiego albo przynajmniej włoskiego papieża!

Poselstwo złożone z najznamienitszych mężczyzn w mieście czekało na kardynałów, aby przekazać im nastroje ludu. W nocy na ulicach wybuchły zamieszki i dla wielu zbliżający się stan niepokoju zaczął wydawać się nieco przerażającym.

Francuscy kardynałowie, którzy nie mogli zgodzić się co do własnego kandydata, zdecydowali, że w zaistniałych okolicznościach najlepiej będzie wybrać Włocha. Ich wybór padł na arcybiskupa Bari, Neapolitańczyka, człowieka, którego uczciwość i czystość życia uczyniły powszechnie szanowanym. Elekcja dokonała się pośród wielkiego zgiełku i wrzawy, ale nie było wątpliwości, że kardynałowie uznali ją za ważną.

W Wielkanoc nowy papież, który przybrał imię Urbana VI został ukoronowany, a Święte Kolegium przekazało wynik konklawe monarchom europejskim i sześciu francuskim kardynałom, którzy pozostali w Awinionie, a następnie złożyło mu hołd. Urban znany był jako człowiek prowadzący proste życie; był zagorzałym obrońcą chwały Boga i dobra Kościoła. Ci, którzy go znali, świadomi byli jego surowego i poważnego temperamentu, ale nie byli przygotowani na to, co miało nadejść.

Nowy papież zabrał się do ciężkiej pracy, jaką była reforma Kościoła, z taką gwałtownością i brakiem taktu, że zniszczył wszystko, co szczerze pragnął zrobić. W tak niewyważony sposób upominał kardynałów za życie, jakie prowadzili i wspaniałość ich majątków, że ledwie powstrzymywali swój gniew. Istotnie, miał niefortunny dar obrażania wszystkich. Królowa Joanna z Neapolu, która wysłała nawet Otta z Brunszwiku, własnego męża, do Rzymu, aby złożył gratulacje papieżowi, była tak oburzona sposobem, w jaki został przyjęty, że ona, która mogła być jego najpotężniejszym przyjacielem, została najzagorzalszym wrogiem.

Katarzyna dowiedziała się o tym, co działo się w Rzymie od ojca Rajmunda. Napisała do Urbana, którego poznała w Awinionie: „Działaj z życzliwością i spokojnym sercem. Dla miłości Jezusa pohamuj te wszystkie odruchy, do których nakłania cię twoja natura. Bóg obdarzył Cię wszak wielkim sercem. Błagam Cię o działanie, które może stać się nadprzyrodzonym, a pełny zapału dla cnót i reform Kościoła możesz także rozwijać mężne serce, powstałe w prawdziwej pokorze”.

Niestety Urban nie wziął sobie do serca jej rad. Jeden po drugim francuscy kardynałowie wycofywali się do Anagni, a za nimi podążało wielu prałatów i urzędników dworu papieskiego. Zaczęli głosić, że wybór Urbana nie był zgodny z prawem; byli wszak naciskani, aby wybrać właśnie jego i w końcu uczynili to z obawy przed Rzymianami. Katarzyna napisała do dwóch z nich, u których spodziewała się znaleźć zrozumienie.

„Słyszałam, że niezgoda wdarła się między Zastępcę Chrystusa na ziemi a jego naśladowców. Uroczyście błagam was na Najświętszą Krew, która was wybawiła, nie odłączajcie się od Głowy… Co za nieszczęście! Wszystko inne jest źdźbłem, zwykłym cieniem, w porównaniu do niebezpieczeństwa schizmy”.

Obawy Katarzyny stały się jednak rzeczywistością. Kardynałowie napisali do Urbana, że oczekują od niego złożenia urzędu, do którego uzurpuje sobie prawa. Kiedy odmówił, ogłosili kardynała Roberta z Genewy, okrutnego i żądnego krwi dowódcę wojsk papieskich we Włoszech, papieżem, tytułując go Klemensem VII. Król Francji i Joanna z Neapolu jako pierwsi uznali go, podczas gdy inne narody nie mogły się zdecydować, czy Urban czy Klemens jest prawowitym papieżem. Ryszard II, król Anglii, pozostał wiernie przy Urbanie, ale król Szkocji, Dawid II, zawsze niewzruszony sojusznik Francji, opowiedział się za Klemensem.

Wieści o tym dotarły do Katarzyny, łamiąc jej serce. „Słyszałam – napisała do Urbana – że te wcielone demony wybrały Antychrysta, którego wychwalają przeciwko Tobie – Chrystusowi na ziemi, co ja wyznaję i nie zaprzeczam, że jesteś Zastępcą Chrystusa”.

Wielka schizma, która miała trwać czterdzieści lat, ku rozpaczy Chrystusowego Królestwa, zaczęła się. Nieustraszonymi dłońmi Katarzyna zdarła zasłonę, za którą nikczemności kardynałów były ukrywane przed oczami świata.

„Odrzuciliście światło – napisała do nich – i zatopiliście się w mroku; pozostawiliście prawdę, aby przyłączyć się do kłamstwa… Wiem, co wami kieruje… miłość własna, która nie zniesie napomnień… Zanim on zaczął łajać was słowami, pragnąc usunąć ciernie ze Świętego Ogrodu, uznaliście go i ogłosiliście papieżem Urbanem VI… Ostatni owoc, jaki wydaliście, który przywiedzie was do śmierci, pokazuje, jakimi jesteście drzewami oraz że wasze drzewo zasadzone jest na drzewie pychy, która bierze się z miłości własnej, która pozbawia was światła rozsądku”.

Urban znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Porzucony przez kardynałów, oprócz jednego, który pozostał tylko po to, aby umrzeć, zaczął szukać innych, którymi mógłby zapełnić wakaty, ale był otoczony przez wrogów.

Zamek Świętego Anioła był w rękach francuskich żołnierzy, którzy odmówili poddania się; statki Klemensa stały na Tybrze, podczas gdy Joanna z Neapolu zbierała wojska do marszu na Rzym.

Ojciec Rajmund, pozostawszy lojalnie przy Urbanie, niewątpliwie rozmawiał z nim wiele razy o Katarzynie i jej wysiłkach w jego imieniu. Papież, pamiętając jak wielkie wrażenie wywarła na nim w Awinionie jej wiedza i cnota, prosił ojca Rajmunda, o napisanie do niej, aby w imię świętego posłuszeństwa przybyła niezwłocznie do Rzymu.

Jeszcze raz Katarzyna opuściła Sienę. Jak zwykle otoczona małą grupką przyjaciół, udała się do Wiecznego Miasta, którego miała już nigdy nie opuścić. Stefan Maconi pozostał w Sienie i to właśnie z jego korespondencji wiemy, co zdarzyło się w tych poruszających dniach, które miały nadejść.

Papież przyjął Katarzynę na publicznej audiencji zaraz po jej przyjeździe i poprosił, aby zwróciła się do nowych kardynałów. Mówiła do nich o ich obowiązku wobec Chrystusa i Jego zastępcy, nawołując ich do pewności siebie i wierności, aby pracowali dla Boga i nie obawiali się niczego.

– Ta drobna kobieta zawstydziła nas wszystkich swoją odwagą – powiedział Urban, gdy tylko skończyła. – Czego może bać się Zastępca Chrystusa, nawet gdyby cały świat stanął przeciwko niemu? Czyż Chrystus nie jest mocniejszy od całego świata? On nigdy nie porzuci swojego Kościoła!

Starała się uzmysłowić papieżowi, że może podbić swoich wrogów cierpliwością i życzliwością. Przy całej sympatii dla jego odwagi i zapału do reform, nie mogła nie wyrazić ubolewania nad jego porywczym charakterem, który doprowadził do zepsucia wszystkiego, czego papież się podjął. Ale Urban był bardzo nieustępliwym człowiekiem, więc Katarzyna obmyśliła plan, który miał wymusić na nim przestrzeganie jej rad.

Był to czas świąt Bożego Narodzenia i własnymi rękami, wprawionymi w pracach domowych, Katarzyna przygotowała dla papieża mały prezent – pomarańcze zakonserwowane w cukrze i pozłocone. Do prezentu dołączony był list, w którym po wyrażeniu głębokiego współczucia z powodu smutku, jaki wypełniał jej serce, napisała: „Owoce (cierpienia) wydają się gorzkie, kiedy spróbujemy ich pierwszy raz, ale jeśli dusza przygotowana jest na cierpienie aż do śmierci dla Chrystusa Ukrzyżowanego, stają się naprawdę słodkie. I tak właśnie jest z duszą, która kocha cnotę. Początki są gorzkie… ale zdroje łaski wypłyną z tej goryczy… I zostanie wypełniona siłą wytrwałości i zakonserwowana w miodzie cierpliwości zmieszanym z pokorą. Teraz, kiedy owoce są gotowe, pozłacane są na zewnątrz złotem życzliwej wyrozumiałości… która ujawnia się w cierpliwości, z jaką dusza służy bliźnim, znosząc ich z czułością i zanurzając nas w tej słodkiej goryczy, której nie możemy znieść, widząc obrazę Boga i zgubienie dusz”.

Ta najbardziej potrzebna lekcja nie mogła być delikatniej przeprowadzona. Jeśli ktoś mógł zatamować brutalność i porywczość papieża, to była to właśnie Katarzyna i w jej obecności był on łagodniejszy niż kiedykolwiek.

Pragnęła, aby otaczał się prawdziwymi i wiernymi sługami Boga i zawarła to w swojej prośbie o niezwłoczne przybycie do Rzymu, jaką wysłała do kilkorga swoich uczniów do Sieny, między innymi do przeora Gorgony i pustelników z Lecceto. Ku jej wielkiemu zdziwieniu, żeby nie powiedzieć oburzeniu, niektórzy z nich odmówili opuszczenia swoich spokojnych ustroni, aby doświadczyć rzymskiego zgiełku. Katarzyna napisała do nich w energicznym proteście: „Jeżeli chcecie zrobić coś dobrego, to na pewno nie jest tym stanie w miejscu i mówienie «stracę mój spokój»… Pójdźcie za wezwaniem Boga i jego zastępcy… Porzućcie waszą samotność i ruszajcie na pole walki”.

Kolejny list został potem wysłany, jako że ten pierwszy nie przyniósł oczekiwanych rezultatów.

„To jest najlepszy czas, aby prawdziwi słudzy Boga pokazali swoją wierność i dla nas, abyśmy mogli zobaczyć różnicę między tymi, którzy kochają Boga dla Niego samego i tymi, którzy kochają Go dla własnego pocieszenia… Wynika z listu, który przysłał mi ojciec William, że ani on, ani ty nie zamierzacie przybyć. Ojciec Andrea z Lucci i ojciec Paulinus postąpili odmiennie; są starzy i niedołężni, ale przybędą”.

Od dnia jej korespondencji z Królową Neapolu na temat Krucjaty, Katarzyna smucąc się i modląc, śledziła karierę tej najbardziej zdumiewającej kobiety. Joanna oddana była teraz sercem i duszą sprawie antypapieża i kiedy Urban zasugerował Katarzynie, że powinna zawrzeć znajomość ze św. Katarzyną ze Szwecji, będącą w tym czasie zakonnicą w Rzymie, aby zaangażować ją w sprawę Kościoła, podjęła z zapałem ten pomysł.

Ojciec Rajmund został posłany, aby omówić sprawę ze świętą Katarzyną ze Szwecji. Była ona córką świętej Brygidy i od dawna znała dobrze Joannę, za dobrze, aby żywić jakąkolwiek nadzieję na sukces. Ojciec Rajmund, który wierzył, że Królowa Neapolu zdolna jest nawet do zbrodni, obawiał się pozostawić dwie bezbronne kobiety na jej łasce i przekonał papieża, aby porzucił ten pomysł. Katarzyna była rozczarowana. Miała nadzieję przekonać Joannę do prawdy, a roztropność ojca Rajmunda nie przemawiała do niej.

– Gdyby Agnieszka, Małgorzata i wiele innych świętych dziewic rozumowało w ten sposób – powiedziała – nigdy nie zdobyłyby korony męczeństwa.

Prawdopodobnie jedynym człowiekiem, który mógł powstrzymać schizmę, był Karol V, król Francji. Kardynałowie, którzy doprowadzili do podziału, byli Francuzami i ich głównym celem było sprowadzenie papieży z powrotem do Awinionu. Zachęcali króla korzyściami, jakie wynikały dla niego samego z tego układu, ale on wciąż wahał się i nie był do końca zaangażowany w sprawę Klemensa. Urban wierzył, że jeżeli znajdzie się godny zaufania ambasador, który podejmie się przedstawić przed Karolem prawdziwe fakty, to jeszcze będzie można go pozyskać. Papież powiedział sobie, że nikt nie nadaje się lepiej do tego zadania od ojca Rajmunda, który od czasu elekcji stale przebywał w Rzymie i którego wiedza była równa świętości.

Mimo wielkiego smutku z powodu ponownej jego utraty, Katarzyna była pierwszą, która namawiała go do podjęcia tego zadania. Zanim opuścił Rzym, przeprowadzili ostatnią rozmowę, na koniec której powiedziała:

– Teraz idź, gdzie Bóg cię wzywa. Myślę, że w tym życiu nigdy już nie porozmawiamy, tak jak teraz.

Z pewnością dlatego, że znała prawdę swych słów, Katarzyna poszła z ojcem Rajmundem w dół Tybru, gdzie czekała na niego łódź, którą miał wyruszyć w podróż. Jak tylko odbili od brzegu, uklękła i łkając uczyniła znak krzyża nad swoim ukochanym przyjacielem i ojcem, z którym już nigdy miała się w tym życiu nie spotkać. To miała być trudna i niebezpieczna misja, a jej serce tak bardzo pragnęło dzielić to niebezpieczeństwo. Wysłała list mający spotkać podróżnych w Pizie, w którym napisała: „Trzeba wyznać prawdę i nie milczeć z powodu strachu, ale być gotowym w każdej chwili oddać swoje życie dla Kościoła świętego”.

Dla Katarzyny Rzym był przede wszystkim miastem Kościoła Triumfującego. Szlachetna armia męczenników wznosiła je swoją obecnością; wszystkie drogi, które przemierzała, były uświęcone ich krokami i obmyte ich krwią. Dla niej Koloseum było zawsze wypełnione niewidzialną mgłą świadków, mężczyzn i kobiet, a także dzieci, którzy utracili świat i wszystko, co się z nim wiąże, aby zyskać życie wieczne. Rozdzierani zębami bestii i siekani na kawałki bronią rzymskich żołnierzy, przechodzili przez gorycz cierpienia do radości, która jest wieczna – od nadziei do wizji.

Piękna historia opowiadana jest o świętym Grzegorzu Wielkim. Kiedy ambasadorzy cesarza Maurycjusza przybyli do Rzymu prosząc o relikwie męczenników, zabrał ich do Koloseum i dał im garść piasku z areny. Nie było to tym, czego oczekiwali. Poskarżyli się papieżowi, który wziął piasek do ręki, ścisnął go lekko i ku ich zdziwieniu kilka kropel krwi wysączyło się przez jego palce. Powiedział do nich wtedy:

– Piasek z Koloseum jest nasiąknięty krwią męczenników.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Katarzyna ze Sieny. Doktor Kościoła.