Rozdział ósmy. Prawo związku

Jak cudowny jest opis stworzenia mężczyzny i kobiety podany nam przez Księgę Rodzaju.

Bóg stworzył wszechświat. Cisnął światy w przestrzeń kosmiczną. Wśród tych światów jest ziemia, a na niej są wszystkie wspaniałości świata minerałów, świata roślin oraz świata zwierząt. Za każdym razem, gdy Bóg wyprowadził ze swych twórczych rąk jakąś nową istotę, każdy akt stwórczy kończył się słowami: „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił było bardzo dobre”.

Tak, całe to stworzenie stanowi tylko ramę, postument. Kogo zamierza Bóg umieścić w tej ramie, postawić na tym postumencie?

Człowieka.

Spójrzmy na Adama. Ma inteligencję, wolną wolę i serce. Serce – potęgę miłości. Lecz ku komu skieruje człowiek tę potęgę miłości, w którą go Bóg wyposażył?

Bóg położył całe stworzenie „pod jego stopy”. Ale po co człowiek ma mieć wszystko pod stopami, jeżeli nie ma nikogo, kogo mógłby przycisnąć do serca? Bóg zrozumiał człowieka. Dlatego Najwyższy nie jest zadowolony po skończeniu swego arcydzieła. Nie mówi już tak, jak mówił po każdym poprzednim akcie stwarzania: „Jest dobre”, lecz mówi: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”.

Dlatego Najwyższy, ów Boski Rzeźbiarz, z dłutem w ręku, podchodzi do swego arcydzieła, żeby jeszcze raz zaatakować marmur; otwiera jego bok i usuwa część z dróżek prowadzących do serca. Tę część Adama przekształca w niewiastę. Znakomita wskazówka, jak ścisły ma być związek męża i żony! Związek cudownej siły, zrodzony przez miłość i dla miłości! Święty Tomasz wyjaśnia, że „Bóg wziął substancję, z której uformował niewiastę, z okolic serca. Nie pobrał jej z głowy, ponieważ niewiasta nie została stworzona, żeby dominować. Nie pobrał jej też ze stóp mężczyzny, bo niewiasta nie została stworzona dla niewoli. Pobrał ją z okolic serca, ponieważ niewiasta stworzona została, by kochać i być kochaną”.

Taki jest cud związku miłości w małżeństwie według Pana Boga. Miłość uczyni z dwojga istot jedną. Adam wykrzyknął, gdy się obudził: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała; ta będzie się zwała niewiastą, bo z mężczyzny została wzięta”. Stąd też tekst święty dodaje: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. Ta dziewicza strona nie mówi jeszcze o matce, a tylko o małżonce. Bóg daje człowiekowi towarzyszkę – nie kilka, lecz jedną, i ta wspólnota nazywa się wspólnotą małżeńską. Wspólnota ta składać się będzie z dwojga osób, z pary, tylko z dwojga. Jak bardzo prawdziwe jest, że dopóki ta pierwsza niewiasta nie została matką, nie miała własnego imienia. Było tylko jedno imię dla obojga. Jakże cudowna jest ta nienaruszalna jedność tej pary ludzkiej wedle pragnienia Boga!

Człowiek zrodzony z mułu

Co było głównym celem Boga, gdy powoływał instytucję małżeństwa? Czy był to wzajemny związek dwojga? Czy była to prokreacja?

Możemy dowiedzieć się wiele o planach Bożych nie odchodząc od opowiadania Księgi Rodzaju. Bóg pragnąc rozmnożyć ludzkość poprzez płodzenie (pierwszy cel) stworzył wzajemny pociąg płci ku sobie, który doprowadzi ich do miłości (drugi cel). Tak wygląda sprawa z logicznego punktu widzenia. Jeżeli rozpatrujemy ją z psychologicznego punktu widzenia, pierwszym celem jest związek dwojga; dziecko przychodzi jako rezultat i uświęcenie związku.

Nie czas tutaj na rozwijanie teorii. Znacznie wartościowsze jest wzbudzenie inspiracji dla pożytecznej refleksji na temat planu Bożego. Adam został uformowany z mułu ziemi, Ewa z ciała Adama. Czy ta ogromna różnica w pochodzeniu nie mogłaby wyjaśnić, przynajmniej częściowo, owej istotnej różnicy, jaka istnieje pomiędzy temperamentem męskim i kobiecym? Mężczyzna jest bardziej gruboskórny, bardziej żywiołowy w namiętności, łatwiej podatny na pożądanie fizyczne.

Jest to zrozumiałe ze względu na jego rolę w płodzeniu; jest nastawiony na zdobywanie i, z wyjątkiem rzadkich przypadków, łatwiej posuwa się poza granice postulatów i wymogów delikatności i powściągliwej skromności niż kobieta. Nie jest to potępienie, lecz po prostu zwykłe stwierdzenie opatrznościowej rzeczywistości.

Kobieta według biskupa Dupanloupa, jest bardziej nacechowana duszą niż mężczyzna. To również jest zrozumiałe w świetle jej roli w małżeństwie. Czy nie można tego również wyjaśnić tym, że chociaż zrodzona z istoty żywej, początki jej materialnej egzystencji były bardziej szlachetne niż Adama?

W każdym razie jedno jest pewne: Bóg chciał, żeby Adam i Ewa różnili się od siebie. Błędem jest, jeżeli mężczyzna niewieścieje, a kobieta odgrywa rolę męską. Nie zostali stworzeni, żeby byli do siebie podobni, lecz żeby się dopełniali. Niech mężczyzna trzyma się swej roli męskiej dynamiki, a kobieta – koniecznych subtelności. Kobieta pewnie niekiedy nie dotrzymała wierności swemu podstawowemu kobiecemu powołaniu. Jej chęć naśladowania mężczyzny – czy to mająca swe źródło w przewrotności, czy bezmyślności – sprzeciwia się planowi Najwyższego. Bóg, co czyni, czyni dobrze. Jeżeli stworzył On po Adamie Ewę, to nie po to, by miał na świecie tylko i wyłącznie Adama.

Mężczyzna również nie chce widzieć w kobiecie jedynie siebie.

Właśnie, ponieważ ma dosyć bycia tylko sobą, pragnie czegoś innego. Jeżeli kobieta nie przedstawia sobą nic innego, jak tylko przedłużenie męskości, jemu nie pozostaje też nic innego, jak coś takiego realizować. Staje się on jednak w pełni sobą, gdy kobieta, która jest rzeczywiście kobietą, przyłącza się do niego zgodnie z planem zamierzonym przez Opatrzność.

Owszem, niech kobiety podejmują męskie zajęcia, gdy zachodzi potrzeba w trudnych momentach, gdy mężczyźni są wzywani do broni; czynią wówczas tylko to, co do nich należy, i chwała im za to. Jednak poza takimi przypadkami wyższej konieczności, niech trzymają się swojej natury, wykonywania funkcji kobiecych, a mężczyznom pozostawią funkcje męskie.

Kilka cech kobiecych

Pismo Święte ukazuje wyraźnie rolę przeznaczoną kobiecie przez Opatrzność. Skoro uformowana jest raczej z istoty żywej, niż z mułu ziemi, jej przewodnictwo w domu powinno być duchowe; wyprowadzona z bezpośredniej bliskości serca mężczyzny, powinna rządzić poprzez miłujące oddanie. Stworzona jako dopełnienie mężczyzny, ma stać się nie jego rywalem, lecz pomocnicą.

Warto też zauważyć, że pierwsza kobieta została Adamowi narzucona. Pierwszy człowiek nie miał wyboru spośród kilku kobiet. Ewa uformowana przez Boga z samego bytu Adama, została Adamowi dana przez Boga.

Od tamtego czasu, nie licząc okresów w historii, gdy kobieta nie była niczym więcej jak tylko niewolnikiem lub gdy oddawano ją do małżeństwa bez jej zgody, wybierana była przez mężczyznę w celu zaślubienia. W rezultacie kobietę charakteryzują dwie cechy: wrodzony talent do upiększania się oraz w odniesieniu do innych kobiet – zazdrość potrafiąca zapłonąć wręcz z niczego.

Ma umiejętność upiększania siebie. Musi się bowiem podobać. I tak powinno być. Nikomu nie wolno jej ganić za dbałość w tym względzie. „Bażanty stroszą pióra”, skomentował św. Franciszek Salezy w odpowiedzi na list św. Joanny Franciszki de Chantal wyrażającej obawę w związku ze świeżo zauważoną troską jej córek o stroje. Naganny jest tylko brak umiaru.

Charles Diehl, w pierwszym tomie Figures Byzantines („Postaci bizantyjskich”) mówi, że nie zawsze racje polityczne dyktowały małżeństwa zawierane przez cesarzy Bizancjum. Gdy cesarzowa Irena chciała ożenić swego syna Konstantyna, wysłała posłańców wszędzie, gdzie możliwe, żeby znaleźli najpiękniejszą dziewczynę w cesarstwie; osobiście postawiła wymagania dotyczące wieku, wzrostu i wyglądu kandydatek.

Na nic szlachectwo! Wybranka do tytułu cesarskiego musiała być jedynie piękna. Tylko to jedno kwalifikowało ją jako władczynię; małżeństwo dochodziło do skutku. Dlatego zyskiwała ona władzę nie jako żona cesarza, lecz jako wybrana przez Boga ze względu na swą piękność…

Ile kobiet w tamtym czasie musiało żywić nadzieję, że zostanie cesarzową!

A także, ile kobiet od czasów bizantyjskich, podobnie jak wcześniej, liczy, że ich „piękność” dojdzie do głosu i zdobędą męża. Dopóki niewiasta trzyma się w ryzach korzystając ze swej rzeczywistej lub domniemanej piękności, nie odchodzi od swej roli.

Odchodzi od niej jednak, gdy troska o wygląd staje się jej jedynym zainteresowaniem oraz gdy daje ujście zazdrości o rzeczywiste lub potencjalne rywalki.

Małżeństwo a Pismo Święte: prawo prokreacji

Bóg nie stworzył miłości i małżeństwa tylko dla wzajemnej przyjemności męża i żony. Cel ich związku sięga poza związek jako taki. Z intymnego związku poślubionej pary zrodzona zostanie trzecia osoba, a jeśli małżeństwo jest płodne – cały szereg trzecich osób: potomstwo, które stanie się chwałą rodziców.

Powiększać się i rozmnażać. Bóg mógł rozmnożyć życie bez posłużenia się stworzeniami jako narzędziami. Adam i Ewa zostali stworzeni bezpośrednio. Bóg nie potrzebował nikogo. Zatem prawdą jest, że przy stwarzaniu duszy Najwyższy nie potrzebuje pośredników. Rezerwuje dla siebie moc wszczepiania duszy w dziecko, którego ciało powstaje ze współpracy z Nim rodziców.

Co się tyczy ciała, Bóg pozwala, a nawet życzy sobie, żeby była przyczyna pośrednia, i to jest wielki cud. Bóg przekazuje swym stworzeniom część swej mocy stwórczej. Rodzice łączą się w fizycznym wyrazie swej miłości małżeńskiej, i z tego zjednoczenia ciał, jeżeli nic nie zagradza drogi, zrodzi się życie. Dla duszy nie przewiduje się czynnika ludzkiego. Dla ciała czynnik ludzki jest potrzebny. To za pośrednictwem rodziców urodzi się ciało dziecka. Ale Bóg zachowuje dla siebie potęgę umieszczenia w tym ciele duszy poprzez bezpośredni akt stwórczy.

Taka jest podstawa suwerennego piękna ojcostwa i macierzyństwa… Przy urodzeniu swego pierworodnego syna, Ewa uniesiona radością wykrzyknęła: „Otrzymałam mężczyznę od Pana”.

W małżeństwie mamy do czynienia z podwójnym prawem: prawem czystości i prawem płodności. Prawo czystości pozwala mężowi i żonie regulować swobodnie częstotliwość stosunków. Gdyby za obopólną zgodą zdecydowali się żyć jak brat z siostrą, powiedzmy w okresie Wielkiego Postu czy Adwentu, albo w jakichś innych okresach ich wspólnego życia, ze słusznych i szlachetnych racji, mogą tak uczynić, o ile nie narażają się przez to na ryzyko grzechu.

Główne zastosowanie prawa czystości dla małżeństw polega na tym, że jeżeli decydują się, czy to aktem zewnętrznej czy domniemanej zgody, na odbycie stosunku małżeńskiego, nie wolno im robić niczego, co mogłoby zapobiec poczęciu.

Niech proszą Boga o pożądaną łaskę wstrzemięźliwości i czystości, którą uznają za pomocną, albo jeżeli nie jest pożądane, żeby powstrzymywali się od zbliżenia fizycznego – o łaskę nie czynienia niczego, co sprzeciwia się obowiązkowi małżeńskiemu.

Ks. Raoul Plus SI

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Raoula Plus SI Chrystus w rodzinie. t. 1: Małżeństwo.