Rozdział dziesiąty. Święta Wiara

Wśród wielu męczenników, którzy dawno temu woleli raczej oddać życie niż wyprzeć się Pana Naszego, często wymienia się pewną małą dziewczynkę, dziecko-męczennika i świętą. Niewiele o niej wiemy, gdyż żyła bardzo dawno temu, ale to, co wiemy sprawia, że kochamy ją i wymawiamy jej imię z szacunkiem.

Ta mała dziewczynka nazywała się Wiara, a mieszkała we Francji, w uroczej krainie zwanej Akwitanią. Jej rodzice, którzy byli bardzo bogaci, córeczkę wychowali bardzo starannie i nauczyli, jak być grzeczną i uprzejmą dla wszystkich. Po prawdzie niewiele trzeba ją było uczyć, gdyż z natury miała słodki i czysty charakter, a jej twarz jaśniała tą wyjątkową pięknością, która rodzi się w duszy.

Miasto, w którym mieszkała maleńka Wiara, nazywało się Agen i leżało u stóp wysokiego, urwistego wzgórza, które wydawało się stać na jego straży. Było to ciche i spokojne miasteczko, gdzie większość mieszkańców wyznawała wiarę chrześcijańską i wiodła szczęśliwe życie pod przewodnictwem dobrego biskupa.

Ale pewnego dnia na stromej drodze, prowadzącej z niedalekich gór do bram miasta, zauważono wielką chmurę kurzu, a wkrótce nadbiegli też zdyszani posłańcy, ostrzegając, że oto zbliża się wielkie mnóstwo wojska. Przypuszczano, że żołnierze ci przybywają z Hiszpanii. Całe miasto jak pożar ogarnęła wieść, że na czele oddziałów stoi Dacjan, najokrutniejszy z namiestników w całym imperium.

Ludzie czekali na przybycie wojska w strachu i obawie. Zbijali się w małe grupki cicho rozprawiając o złu, jakie wyrządził ten straszny człowiek, albo ukrywali się w domach, niemal nie śmiąc wyglądać przez okna. Wkrótce w mieście pojawił się wielki oddział wojska, szczękały miecze, a zbroje błyszczały w słońcu. Zaprawieni w bojach żołnierze śmiali się z lekceważeniem na widok przerażenia mieszczan. Na czele jechał podły i bezlitosny Dacjan, rozglądając się na boki, jak okrutny drapieżnik w poszukiwaniu zwierzyny.

Na pewno bardzo go cieszyło, że wszyscy drżą przed nim ze strachu. Uśmiechał się też pogardliwie na myśl o tym, jak łatwo będzie zmusić tych nędznych chrześcijan, by wyparli się swego Boga i zdeptać ich wiarę.

Wkrótce wszyscy mieszkańcy miasteczka poznali przyczynę przybycia Dacjana, ponieważ nakazał ogłosić na rynku, że każdy chrześcijanin, który odmówi złożenia ofiary pogańskim bogom, zostanie natychmiast poddany torturom i skazany na śmierć. Aby udowodnić, że nie żartuje, nakazał żołnierzom wystawić na rynku straszliwe narzędzia tortur – każdy mógł teraz sam zobaczyć, co go czeka, jeśli nie wyprze się Chrystusa.

Ale w nocy przerażeni chrześcijanie uciekli z miasta, wdrapali się na pobliskie strome wzgórze i ukryli w wielkich jaskiniach wśród skał.

Prawie nikt nie został w domu – nawet dobry biskup obawiał się pozostać i zmierzyć z niebezpieczeństwem. Zdawało się już, że nikt nie będzie walczył za Chrystusa przeciw tym złym ludziom.

Ale kiedy nadszedł ranek i wściekły Dacjan odkrył ucieczkę większości chrześcijan, wysłał żołnierzy z rozkazem przyprowadzenia przed swoje oblicze wszystkich, którzy ukrywali się jeszcze w mieście, aby mógł wywrzeć na nich zemstę.

Wśród tej garstki, która pozostała na miejscu, i którą żołnierze przyprowadzili przed oblicze namiestnika, znajdowała się maleńka Wiara. A choć była taka mała, nie wiedziała co to strach.

– Nie możesz mnie skrzywdzić, ponieważ nie należę do ciebie tylko do Boga – oświadczyła nieustraszenie, patrząc prosto w okrutne oblicze Dacjana.

Po czym przeżegnała się znakiem krzyża i z pochyloną główką zmówiła króciutką modlitwę:

– Dobry Panie Jezu poucz me usta jak mam odpowiadać na ich pytania, abym nie przyniosła Ci ujmy swym zachowaniem.

Dacjan spojrzał gniewnie na stojące przed nim ze złożonymi rękami dziecko, patrzące mu tak nieugięcie w oczy i zapytał ostro:

– Jak się nazywasz?

– Nazywam się Wiara – odparła dziewczynka grzecznie.

– Jakiemu Bogu służysz? – spytał okrutny namiestnik.

– Jestem chrześcijanką i służę Panu Jezusowi – powiedziała dziecina.

– Zaprzyj się Go i złóż ofiarę naszym bogom, gdyż inaczej doświadczysz najgorszych tortur, aż życie całkiem ujdzie z twego małego ciałka – zagrzmiał na to namiestnik.

Ale Wiara dalej stała z uniesioną głową i złożonymi rękami. Nie przeraził jej nawet widok okrutnych narzędzi tortur.

– Służę Panu Jezusowi – powtórzyła. – A ty nie możesz mnie skrzywdzić, ponieważ należę do Niego.

Wydawała się taka maleńka wśród tych twardych, okrutnych żołnierzy, gdy z radością godziła się oddać swe życie za Pana. Tak niewiele lat spędziła na jasnym świecie i tak wielu przyjemności jeszcze nie poznała, a jednak musiała odejść, musiała zdjąć białą sukienkę i złote sandałki, przywdziać szatę cierpienia i boso udać się na spotkanie bólu i tortur.

A choć ją chłostali i zadali jej wiele okrutnych cierpień, nie zdołali złamać jej woli ani wiary. Wydawało się nawet, że nie czuje ani bólu, ani cierpienia.

Bóg pochylił się nad nią i przygarną jej małą wierną duszyczkę do swego łona, a wówczas żołnierze przekonali się, że dziewczynka już nie żyje.

Tego samego dnia w górskiej jaskini siedział zmartwiony i smutny biskup.

Patrzył na leżące u stóp wzgórza miasteczko, na wpół skryte przez mgłę, myśląc o tych nielicznych wiernych, którzy zostali tam mimo wszystko. Aż nagle mgła się rozstąpiła, a biskup ujrzał wizję biczowanej i torturowanej maleńkiej Wiary; zobaczył wyraźnie otaczające ją płomienie, a gdy spojrzał ponownie, jej główkę otaczała już złota korona wysadzana drogimi kamieniami, z których każdy krzesał pełne blasku iskry. Z nieba sfrunęła łagodnie biała gołębica i spoczęła na główce dziecka – spływająca ze skrzydeł ptaka miękka mgła w mgnieniu oka ugasiła płomienie.

Gdy wizja znikła, biskup ukrył twarz w dłoniach i zapłakał. Myśl o cierpieniach, jakie to dziecko miało odwagę znieść w imię Pana, kiedy on sam uciekł tchórzliwie, napełniła jego serce wstydem. Nie mógł dłużej pozostać w bezpiecznym ukryciu wiedząc jak wielkie cierpienia znoszą zamiast niego jego biedne owieczki.

Tej samej nocy powrócił do miasta, by nieść pomoc i pocieszenie tym nielicznym, którzy pozostali chrześcijanami. Wkrótce i on doświadczył okrutnej śmierci za Pana, podobnie jak wielu innych, których poruszył przykład Wiary.

Niektórzy powiadają, że nawet twardych żołnierzy wzruszyła śmierć tego dziecka, a wielu z nich zostało później chrześcijanami, ponieważ doszli do wniosku, że ta religia musi być wiele warta skoro nawet dziecko odważnie oddało życie w jej obronie.

Choć maleńka Wiara żyła na ziemi bardzo krótko, uczyniła dla Pana Naszego wspaniałą rzecz, dlatego nazywamy ją dziś świętą Wiarą i o niej właśnie myślimy, gdy czytamy te mądre słowa: „A małe dziecię je poprowadzi”.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman W Ogrodzie Boga. Fascynujące opowieści o świętych.