Rozdział dziesiąty. Serce Jezusa krynicą wszelkich łask

Jeden z żołnierzy włócznią otworzył bok Jego, a natychmiast wyszła krew i woda (1).

Jak zranienie boku Jezusowego włócznią było dowodem nienasyconego okrucieństwa żołnierzy, że nawet po śmierci Chrystusa okazywali Mu swą dziką wrogość, tak ze strony Syna Bożego to otwarcie boku włócznią było znakiem nieprzebranej ku nam miłości i dziełem godnym pamięci, który zakończył krwawą ofiarę krzyża. Nie mógł już wprawdzie nasz Zbawiciel więcej cierpieć, ale mógł jeszcze zostawić dla nas nowy dar swej miłości. Pozostało jeszcze miejsce, które można było zranić, pozwolił zatem, aby Mu włócznią otwarto bok. Zostało jeszcze trochę krwi w Jego ciele, więc chciał ją do ostatniej kropli dla nas wysączyć. Miał jeszcze Serce, którego nie znaliśmy, pozwolił więc Je zranić, żebyśmy – jak się wyraża św. Bernard – z widomej tej rany dochodzili i poznawali ową niewidomą, ale nierównie jeszcze większą ranę, którą Mu zadała miłość do ludzkości (2). Zbawiciel chciał nam zostawić swoje otwarte Serce, byśmy się często Weń wpatrując, mieli w żywej pamięci Jego niezmierną miłość ku nam i do Jego Boskiego Serca, jako do tronu łaski i miłosierdzia, uciekali się we wszystkich naszych potrzebach. Przystąpmy tedy – woła do nas Apostoł Narodów – przystąpmy z ufnością do stolicy łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę znaleźli ku pogodnemu ratunkowi (3). O! Czego nie mamy się spodziewać od najlitościwszego Serca Jezusa? Resztka krwi naszego Odkupiciela, jak widzimy oczyma wiary, wytryskuje z Jego boku. Ta najświętsza rana podnosi silny głos i dużo głośniej woła za nami do Boga, niż krew sprawiedliwego Abla. Zatrzymajmy się nad tą pełną pociechy myślą. Serce Jezusa jest dla nas niewyczerpanym źródłem łask Bożych, dla wszystkich grzeszników, dla całego rodu ludzkiego. My – ludzie potrzebujemy od Boga trojakich łask, bo albo znajdujemy się w okropnym stanie grzechu, więc potrzeba nam łaski do pokuty, do szczerego opłakania naszych przewinień, albo już szczerze żałowaliśmy za nasze grzechy, a wtedy potrzebujemy mocnej łaski stałego nawrócenia, żebyśmy do końca wytrwali w uczynionych postanowieniach, albo postępujemy już drogą sprawiedliwych, a jednak potrzebujemy od Boga wsparcia łaski, abyśmy znaleźli pomoc, pociechę i ulgę w pokusach, troskach i utrapieniach naszych, od świątobliwego życia nieodłącznych. Wszystko to znajdujemy w Najsłodszym Sercu Jezusa. To pełne litości Boskie Serce udziela nam łaski do pojednania się z Bogiem przez pokutę, do wytrwania w naszym nawróceniu oraz do ochotnego wypełniania praw Ewangelii.

To są trzy części dzisiejszego kazania.

Wy grzesznicy, wy pokutujący, wy sprawiedliwi, wymawiacie się podobno nieraz brakiem łask, odpowiednich waszemu stanowi. Przystąpcie bliżej! Patrzcie na to zranione Serce Jezusa, padnijcie przed Nim na twarz, oddajcie Mu najgłębszy pokłon, złóżcie w Nim całą waszą nadzieję – a oczyści was z waszych grzechów, wzmocni i ustali wasze nawrócenie, napełni was wszelką pociechą.

Żebym zaś o tak ważnym przedmiocie mógł godnie mówić, a ten lud wierny mógł pożytecznie słuchać, do Ciebie, o Matko Boża i nas wszystkich Matko najłaskawsza, po błogosławieństwo się zwracam. Twoje najświętsze i niepokalane Serce było najbardziej podobne do Serca Boskiego Syna Twego Jezusa Chrystusa. Uproś nam, abyśmy przez zasługi Twego macierzyńskiego Serca, otrzymali pomnożenie w nas nabożeństwa i miłości ku Sercu, pełnemu nieprzebranych łask, Twego Boskiego Syna. – Zdrowaś Maryjo.

Przywołajcie sobie, najmilsi, obraz naszego Boskiego Zbawiciela w tej samej postaci, w jakiej ukazał się niegdyś swej miłej służebnicy, Małgorzacie Marii Alacoque, którą obrał za narzędzie rozkrzewienia nabożeństwa do swego Najświętszego Serca, aby w chylącym się ku starości świecie zastygłą miłość ku Bogu na nowo ożywić i rozpalić. Wpatrujcie się w Serce Zbawiciela, otoczone wokoło płomieniami miłości, ogrodzone cierniem, patrzcie na płomień z Niego wybuchający, na krzyż w górze wetknięty, na ranę otwartą, z której się sączy kilka kropel krwi. Niech was na chwilę zajmie ten widok, godny waszego politowania, waszej wdzięczności i miłości. Czy krew wytryskująca z tego Serca nie zdaje się wołać do was: Patrzcie grzesznicy na zranione Serce Boskiego Syna! Patrzcie na Serce otwarte dla was! Krótkie słowa, ale pełne niezbadanych tajemnic. Boskie Serce zranione dla grzeszników! Tak jest, chrześcijanie! O tym nasza wiara nie pozwala nam wątpić. To jest Serce Zbawiciela, gorejące miłością ku grzesznikom, przepełnione niezmierną dobrocią i miłosierdziem, którym On nas raczył odkupić. Serce, tak okrutnie za grzechy ludzkie udręczone i tak gorąco pragnące uszczęśliwienia rodu ludzkiego. Serce, które w czasie męki tak wielkimi boleściami było ścieśnione, iż więcej od wszystkich innych członków najświętszego ciała ucierpiało. Serce, w którym skupiły się wszystkie udręczenia, trwogi, bojaźni i tęsknoty, jakimi najświętsza dusza Boga-Człowieka w ogrodzie getsemańskim była zbolała. Jednym słowem – Serce pogrążone w morzu boleści, ofiara niewinna nurzająca się w swojej krwi, żebyśmy, winowajcy, nie stali się ofiarą wiecznego ognia. Serce to wytacza resztę pozostałej krwi, żeby wypłacenie naszych win przybrało obfite rozmiary.

Czy widok tak zranionego Serca nie przekona grzesznika, jak straszną poczwarą musi być grzech śmiertelny, kiedy Syna nieśmiertelnego Boga do tak wielkiego wyniszczenia prowadzi? Jaka to dzielna pobudka do łez za grzechy dla grzesznika, do szczerej pokuty i pojednania się z Bogiem, kiedy z sercem skruszonym i upokorzonym utkwi swe oczy w otwartej ranie Serca Jezusowego. Jam jest – mówi sobie grzesznik – winowajcą… ja powinienem był cierpieć, ja okrutne ponieść karanie… ja dla moich nieprawości zasłużyłem na wszystkie rodzaje najsroższych mąk… ja niewdzięczne stworzenie odnowiłem moimi grzechami ranę Serca Jezusowego!… „Ale czemu, grzesznicy, wysilacie się na słowa? – woła św. Ambroży. – Słowa wasze są bezsilne i próżnym tylko odgłosem. Rana Jezusowego Serca wymowniejsza jest dla nas. Woła ona za nami wielkim głosem do Ojca Przedwiecznego, a to, co dla nas wyjednuje, są to łaski, które nas do żalu, do łez pokutnych wzruszają, są to łaski oświecające rozum nasz i pokazujące nam, jak wielkim złem musi być grzech, jeżeli jego zgładzenie kosztowało tyle boleści Syna Bożego; jak ciężkie rany zadaje grzech duszy naszej, jeżeli dla niego całe ciało tego Boskiego Syna stało się jedną raną; jak wielkie kary przez grzechy nasze na siebie ściągamy, jeżeli Odkupiciel dla zadośćuczynienia za nie tak wiele boleści w Sercu swoim poniósł, a co gorsza, dotąd jeszcze od niewdzięcznych chrześcijan ponosi nieustanne wzgardy, obelgi i krzywdy, tak dalece, iż się żali u proroka: Serce moje stopniało jako wosk… Serce moje wydane jest na udręczenie i pośmiewiska… ucierpiałem i nie ma, kto by się nade mną ulitował, kto by mnie pocieszył (4)”.

Ach, najmilsi! Czy można mieć tak twarde i nieczułe serce, aby nie okazać politowania, miłości i wdzięczności – słowem: najgorętszych uczuć dla Serca Pana Jezusa? Czy można się nie rozczulić, patrząc na zranione Serce Zbawiciela? Aby nie powziąć odtąd wstrętu, obrzydzenia i nieubłaganej nienawiści ku grzechom? Żeby się łzami pokuty nie zalać? A te zbawienne uczucia, o, jakże w nas jeszcze więcej się wzmogą, kiedy rozważymy, że tych wszystkich cierpień i boleści Serce Jezusowe podjęło się dobrowolnie, z własnej woli, ofiarując się na nie z miłości ku nam.

Pozwólcie, najmilsi, że wam tę wielką tajemnicę miłości w ten sam sposób wyłożę, jak ją siedemset lat przedtem duchem proroczym poznał i przepowiedział wielki Izajasz. Cały naród ludzki, przez grzech zepsuty i skażony, opuścił Boga i spiesznym krokiem dążył do swej zguby. Wszyscy jak owce pobłądziliśmy, każdy na swoją drogę wstąpił (5). Cóż więc? Zginie doszczętnie nieszczęsny ród ludzki? Nikt się nad nim nie ulituje, nie wyrwie go z niedoli? Ach, podziwiajmy cud miłości Boskiego Serca Jezusowego! Oto tym, który się podjął ratować zgubionych ludzi, jest Syn Boży, nasz Zbawiciel Jezus Chrystus. „Sługa mój – mówi Pan Bóg u proroka – nieprawości ich poniesie” (6). Bóg przyjął to ofiarowanie się swego Syna za ludzi, włożył Nań cały ciężar naszych grzechów, żeby za nie stało się zadość Boskiej sprawiedliwości. Lecz zapytajmy się, dlaczego Syn Boży stał się za nas winowajcą? Odpowiada nam ten sam prorok: „Ofiarowany jest, iż sam chciał” (7). Syn Boży z własnej woli pragnął być umęczony za grzechy rodu ludzkiego, a Jego wolny wybór pokazuje nam nadmiar Jego nieskończonej miłości ku nam – miłości, która dokonała się i objawiła światu przy otwarciu włócznią Serca Jezusowego. Prawda, że i w Starym Zakonie Bóg często objawiał swą miłość ku ludziom, lecz posłuchajmy, jak niewdzięczny lud żydowski nie poznał się na niej. Oto, kiedy Bóg przez usta proroka Malachiasza zapewniał Izraelitów o swej miłości względem nich, mówiąc: Umiłowałem was – lud Mu na to odpowiedział: W czym nas umiłowałeś? (8) Ach, ten lud nie wiedział i nie domyślał się nawet o niesłychanym przykładzie miłości, że Syn Boży za swych winowajców, za grzeszników miał wylać ze swego Serca krew aż do ostatniej kropli. Lecz w naszych ustach taka odpowiedź byłaby bluźnierstwem i potworną niewdzięcznością. Bo dla przekonania nas o tym, jak wielce Bóg nas umiłował, czy potrzeba czegoś więcej, pyta św. Augustyn, jak tylko spojrzeć na zranione Serce naszego Odkupiciela i uważać, że Ono zawsze jest gotowe przyjąć nas do siebie z miłością. Czy potrzeba czegoś więcej, jak spojrzeć na Jezusa, który pokazuje nam swoje otwarte Serce i do każdego z nas zdaje się tak mówić: Ach grzesznicy, ludu mój! I choć tak ciężko zraniliście me ojcowskie Serce, mimo to jednak, najmilszy mój ludu, jam was miłością wieczną umiłował i, samym tylko miłosierdziem powodowany, pociągnąłem was do siebie. Nic nie mogło ostudzić tej miłości w mym Sercu – i jeśliby wasze niewdzięczne serca jeszcze w to wątpiły, patrzcie na moje zranione Serce, wytaczające z siebie ostatek krwi. Ta krew mówi za mnie i najuroczyściej zaświadcza, że was miłuję, że was umiłowałem aż do końca… Na te słowa tak tkliwe, tak nasycone miłością, który grzesznik nie powtórzy z Apostołem Narodów: Umiłował mnie! (9) Ach, czy choć na moment mógłbym wątpić o Boskiej miłości ku mnie? Że żyję, że istnieję, czy to nie miłość Boża sprawiła? Wszystko, co zmysłami dosięgam, wszystko, co mam lub mieć mogę, jest darem Bożej miłości. Wszystkie stworzenia, które Bóg wyprowadził z nicości dla mnie i dla mej wygody, one wszystkie są wymownymi dowodami Jego miłości ku mnie. Ale rana Boskiego Serca mówi mi najwymowniej, jak wielce Bóg mnie umiłował i aż do tego stopnia swą miłość rozwinął, że raczył się stać ofiarą za moje grzechy. Umiłował mnie!

Skoro więc samo wejrzenie na zranione Serce Pana Jezusa stawia przed oczami każdego grzesznika niezrównaną miłość Zbawcy do ludzi, któż będzie tak twardego serca, żeby się na ten tkliwy widok nie rozrzewnił? Któż jeszcze się znajdzie, kto by się tym rozważaniem nie pobudził do wzajemnej miłości ku Niemu? Tę miłość swemu Boskiemu Zbawicielowi grzesznik niczym innym lepiej nie okaże, jak gdy potarga na zawsze więzy grzechów, gdy uczyni wieczny rozbrat z nieprawością, gdy przez szczerą pokutę pojedna się ze swoim Bogiem i powróci na drogę zbawienia. Gdy św. Piotr w pierwszym swym kazaniu wyrzucał Żydom, że byli przyczyną rozlewu krwi Boga- Człowieka, że ich grzechy przybiły do krzyża Chrystusa, że dla zadośćuczynienia za ich własne nieprawości wycierpiało to wszystko Serce Jezusowe – jedno to kazanie tak skruszyło serca zatwardziałych Żydów, że wszyscy z przerażeniem i trwogą słuchali każącego apostoła. Boleść ogarnęła ich serca. Zalewając się rzewnymi łzami, tymi słowami odezwali się do apostołów: Cóż mamy czynić, mężowie, bracia? A Piotr im na to: Pokutę czyńcie! (10) I natychmiast trzy tysiące się nawróciło. Czy my mielibyśmy być mniej czuli od Żydów? Czy to możliwe, aby ze zdrojów Serca Jezusowego nie spłynęła i na nas łaska prawdziwej pokuty i nawrócenia? A wtedy czegóż jeszcze innego moglibyśmy się spodziewać od Serca Jezusa, jeśli nie łaski wytrwania w tym nawróceniu? O tym powiemy w drugiej części.

Żeby nawrócony grzesznik nie powrócił znów do tych samych grzechów i przez to nie popadł w stan jeszcze gorszy, niż ten, z którego się podźwignął, potrzeba, aby zawsze pamiętał o wielkości nędzy, z której został wyratowany i o słabości swoich sił, która wymaga wzmocnienia i pomocy, zwłaszcza w czasie pokus i niebezpieczeństw, gdzie o upadek nie trudno. Zatem nie oddalajcie się od Serca Jezusowego, wy pokutujący chrześcijanie! Znaleźliście już lekarstwo w tym Sercu na uleczenie ran waszej duszy, znajdziecie w Nim również i pewną pomoc do wytrwania w łasce Bożej. Tu jest dla was wzmocnienie, niezawodna obrona w codziennych niebezpieczeństwach. Bo najpierw grzesznik, który się w swej złości już opamiętał i powrócił do Boga, czuje się jeszcze osłabiony wskutek ran śmiertelnych, jakie zadał mu grzech. Przy takim nadwątleniu sił trzeba mu się potykać z potężnymi wrogami: ze światem, ciałem i czartem, którzy sprzysięgli się na jego zgubę. I cóż mu wypada czynić pośród tych walk i niebezpieczeństw? Bez Twojej, o Panie, pomocy, w cóż się obrócą jego postanowienia, choćby najbardziej zbawienne? Czy bez Twego wzmocnienia mdłe i słabe stworzenie zdoła przez dłuższy czas wytrwać na drodze cnoty i zbawienia?

Chrześcijańscy słuchacze! Boskie Serce Jezusa przygotowało nam w Sakramencie Ołtarza najwspanialszą ucztę, byśmy posilani tym niebieskim pokarmem nabierali sił i mocy. Gdy nasz Zbawiciel miał odejść do Ojca, Jego najlitościwsze Serce nie pozwoliło Mu zostawić nas osieroconych i wynędzniałych głodem w tej dolinie płaczu. Przed swą śmiercią ustanowił sakrament Ciała i Krwi swojej na pokarm i napój dla nas, żeby Jego dusza, ciało, Serce, było jak najściślej spojone z naszą duszą, ciałem i sercem, byśmy przez to cudowne złączenie mieszkali w Chrystusie, a On w nas. W tym sakramencie miłości Chrystus oddaje się nam cały, aby był zawsze z nami jako najukochańszy Ojciec, jako najmilszy i najwierniejszy Przyjaciel, jako Pośrednik i błagalna Ofiara oraz jako pokarm, aby całym sobą łączył się z nami. Tu, na naszych ołtarzach On chce mieszkać aż do skończenia świata, żebyśmy w każdej chwili znajdowali w Nim niewyczerpane źródło wszelkiego dobra. Tu On pobudza nas wewnętrznie, byśmy się do Niego garnęli, a dla nabycia sił i wzrostu ducha karmili się Jego Boskim Ciałem. Pójdźcie – mówi – do mnie wszyscy! (11) Ten anielski Pokarm jest przecież najskuteczniejszym lekarstwem naszej duszy, oczyszczającym nas z codziennych niedoskonałości i wzmacniającym nas, byśmy nie popadli w dawne grzechy.

Właściwym skutkiem tego sakramentu, jak nauczają święci Cyryl i Tomasz, jest wyniszczenie w nas grzechu. Ten sakrament gasi w nas pożądliwość, tłumi zwodnicze ponęty ciała i świata, kruszy ogniste pociski, jakie szatan przeciw nam wymierza. Zasileni tym pokarmem, wedle słów św. Jana Chryzostoma, stajemy się strasznymi dla czarta i jego piekielnych mocy. Pokarm ten, który dobroć Serca Jezusowego przygotowała nam na posiłek naszej duszy, jest podstawą naszej ufności, jest światłem naszego życia, naszym zbawieniem. Niesłychaną i prawie niemożliwą jest rzeczą, aby chrześcijanin, który, przystępując często i godnie do Stołu Pańskiego, skąd odbiera tyle niebieskich oświeceń na modlitwie, tyle pobożnych wzruszeń w sercu, nie dostrzegł grożących mu niebezpieczeństw i nie chwycił się skutecznie środków, by znów nie popaść w nieszczęsny stan grzechu i z obranej drogi cnoty nie zboczyć. Te wewnętrzne oświecenia i natchnienia dodają nam ochoty do dobrego i napełniają nas coraz większą mocą i ostrożnością. Z tego wynika, że częste i godne przystępowanie do Stołu Pańskiego gruntownie odmienia nasze serca i czyni nasze nawrócenie stałym i wytrwałym, gdyż sam dobrotliwy Jezus oddaje nam się cały na pokarm i napój dla posiłku i wzmocnienia naszej duszy.

Gdzie więc mamy szukać obrony i pomocy w naszych codziennych trudnościach i niebezpieczeństwach, jeśli nie w otwartym Sercu Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie? Chrześcijanie pokutujący! Może was trwoży i zasmuca wielka liczba i ciężar popełnionych grzechów. Pomimo szczerze uczynionej spowiedzi, doznajecie jeszcze wewnętrznych niepokojów, udręczeń, wyrzutów sumienia – spieszcie, jak radzi św. Bernard, do Serca Jezusa, a opuści was wszelka trwoga i niepokój, rozpogodzi się wasza zachmurzona myśl. Czujecie się zbyt słabi, by móc się oprzeć ponętnym ułudom świata. Nie macie na tyle doświadczenia, by spostrzec grożące niebezpieczeństwo i zastawione na was sidła: spieszcie, jak zachęca św. Augustyn, do Serca Jezusowego – tam jest bezpieczne schronienie dla dusz słabych i grzesznych. Wahacie się zerwać zupełnie z tą lub ową niebezpieczną okazją, przyjaźnią, kompanią, wstydzicie się okazać jawnie przed światem wasze nawrócenie i poprawę życia, waszą gorliwość o chwałę Bożą – udajcie się do Serca Jezusowego, tam, jak mówi prorok, jest ukryte męstwo i odwaga (12), tam nabierzecie odwagi, by się oprzeć zasadom i namowom zwolenników tego świata i śmiało ze św. Pawłem będziecie mówić: Nie wstydzę się Ewangelii (13). Uderzają na was pociski nieczystych myśli i gwałtownych pokus, ogień burzliwych namiętności coraz bardziej wzmaga się w waszym sercu, zepsuta natura i zakorzenione nałogi podnoszą przeciwko wam straszliwy rokosz – uciekajcie się do Serca Jezusowego, tam jest dla was najpewniejsze schronienie, tam możecie się ukryć bezpiecznie, dopóki nie przycichnie owa burza i nawałnica, grożąca wam zgubą. Widzicie w sobie wielki brak cnót chrześcijańskich, nie znać po was prawdziwej pobożności, ani miłości bliźniego, ani politowania nad nieszczęśliwymi, ani pokory, zaparcia, umartwienia, skromności, łagodności… tylko wygórowana miłość własna i wyuzdane namiętności przewodzą nad wami – spieszcie do Serca Jezusa, Ono was ubogaci tym wszystkim, czego wam brakuje, z tego Serca zaczerpnijcie i bierzcie, ile wam potrzeba, byście powetowali poniesione szkody i zatarli wszelkie ślady waszych ułomności.

Mając zatem taki cudowny posiłek i pokrzepienie, jaki wam Serce Jezusa w Najświętszym Sakramencie przygotowało, mając niezawodną ucieczkę i pomoc pośród burz, utarczek i niebezpieczeństw życia, jaką znajdujecie w otwartym Sercu Jezusa, powiedzcie, pokutujący chrześcijanie, czy będzie wam zbyt trudno umocnić wasze nawrócenie i otrzymać ostateczną łaskę wytrwania w dobrym, która jest koroną wszystkich łask? Kto by o tym wątpił? Owszem, w nagrodę waszej wytrwałości zaliczeni zostaniecie w poczet dusz sprawiedliwych, a wtedy z krynicy otwartego Serca Jezusowego spływać na was będą zdroje nowych łask, tj. niewypowiedzianych pociech, które wam osłodzą wszystkie wasze utrapienia, szczególnie w godzinie waszego zgonu – o czym jeszcze mówić mi pozostaje.

Już Izajasz prorokował o owym źródle pociech i radości, które sprawiedliwi mieli czerpać z otwartej rany Syna Bożego. Oto są słowa tego proroka: Będziecie czerpać wody z radością ze zdrojów zbawienia (14). Odkąd Longin (15) otworzył nam włócznią bok Chrystusa, wytryska z niego niewyczerpany zdrój pociech niebieskich – sprawiedliwi chrześcijanie czerpią z niego obficie w swych utrapieniach, a szczególnie przy śmierci.

Czerpią najpierw pociechy w swych codziennych utrapieniach. Nie sądźcie, najmilsi, że ludzie święci i sprawiedliwi są wolni od krzyży i cierpień. Dlatego, że nie są ze świata, świat ich nienawidzi (16), a ziemia jest dla nich padołem płaczu i miejscem prześladowania i co dzień sprawdzają się na nich słowa św. Pawła, że wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, będą cierpieć prześladowanie (17). Dusze sprawiedliwe nie tylko, że z tej swojej niełaski u świata wcale się nie smucą, ale owszem same nawet gorycze i utrapienia zamieniają się im w słodycz. Niech się świat nad nimi sroży, jak chce, niech ich szkaluje, oczernia, odziera z majątku i sławy, niech przeciw nim zwraca najsroższe prześladowania, niech choroby, boleści i niemoc trapią dotkliwie ich ciała, nie dość na tym – niech się przeciw nim i samo piekło oburzy, podwajając swe pokusy, niech wszystkie przykrości, niepokoje, utrapienia i tęsknoty zwalą się na nich – cóż sprawiedliwy będzie wówczas czynić? Nie zachwieje się ani nie upadnie na duchu, bo, jak mówi św. Bernard, na mocnej osadzony jest opoce (18). Stojąc na tej opoce, z wesołą twarzą, z pokojem i swobodą w sercu spogląda w dół i widzi, jak wściekłe wysiłki jego nieprzyjaciół rozbijają się u jego nóg o tę skałę, bez żadnej dla niego szkody. I skąd, pytam, czerpie sprawiedliwy ten spokój ducha? Skąd taka pociecha spływa na jego serce? Ach, najmilsi, nie skądinąd, tylko z Kalwarii, na której zatknięty jest krzyż, a na nim Najsłodsze Serce Jezusa, jakby na tronie chwały wywyższone! Na tej niewzruszonej opoce stoi sprawiedliwy, a utkwiwszy swe oczy w otwarte Serce Pana Jezusa, czerpie Zeń pociechę pośród swych utrapień, a pociechę nader obfitą, która przepełnia i upaja jego duszę. Prawda, musimy wyznać szczerze, że nie należąc do grona sprawiedliwych, tak bardzo miłych Sercu Boskiemu i prowadząc życie roztargnione, gnuśne, oddane próżności, nie możemy się spodziewać takiej obfitości pociech niebieskich. Żebyśmy o nich jakiekolwiek mogli powziąć wyobrażenie, zapytajmy św. Bonawenturę, czy też istotnie te pociechy są prawdziwe i rzeczywiste – a on nam odpowiada, że cokolwiek serce ludzkie może kochać, czego tylko zapragnąć, wszystko to się zawiera w najgodniejszym miłości Sercu Syna Bożego. Spytajmy o to samo św. Bernarda. „O Panie – woła ten wielki miłośnik Serca Jezusowego – o Panie, Twoje łaski, Twoje miłosierdzie przejmują nas niewymowną miłością, lecz nic nas o nich lepiej nie upewnia, jak Twe przebite Serce. To Serce daje nam poznać, jak słodkim i łaskawym jesteś, z Twego, o Jezu, Serca spływa potok najczystszych rozkoszy na sługi Twoje. O, jak słodka i miła rzecz, mieszkać w Sercu Twoim!” Zapytajmy jeszcze św. Augustyna, czy to prawda, że w Sercu Jezusowym można znaleźć słodycz niebieskich pociech. „O Rano Serca Jezusowego – woła ten święty biskup – jak pełna jesteś miłości, wdzięczności i słodyczy! W tobie jest zbiór wszelkich pociech, pełnia łask, udoskonalenie wszystkich cnót, w tobie ja doświadczam, jak dobry i słodki jest Pan”.

Tak mówili ci trzej wielcy Doktorzy Kościoła, znakomici nauką i świątobliwością życia, których żadną miarą obwiniać nie można o jakieś przesadne i zabobonne nabożeństwo. Ich słowa pochodziły z serc przepełnionych Bożą miłością. A jeśli dla nas ich mowa jest niezrozumiała lub jeśli dla jakiegoś niedowiarka wydaje się ona zbyt nudną i ckliwą, to przyczynę tego już dawno podał św. Augustyn, mówiąc, że sami tylko miłośnicy Boga zrozumieją znaczenie tych słów (19). My za mało kochamy naszego Zbawiciela, a zatem nie rozumiemy języka ludzi kochających Serce Jezusowe. Tajemnice miłości zakryte są dla mędrców tego świata, a objawione maluczkim (20), tj. duszom pokornym, duszom pobożnym, które przez codzienne nabożeństwo żywią i rozniecają w sobie płomień swej miłości ku Jezusowi. Nie rozumiemy tej mowy, ale rozumiały ją owe serafickie Dziewice, taka św. Gertruda, Mechtylda, Katarzyna Sieneńska, Teresa, Magdalena de Pazzis, które pałały najgorętszą miłością względem Jezusa. Nie rozumiemy tej mowy, ale ją rozumieli owi wielcy miłośnicy Jezusa: św. Augustyn, Bernard, Franciszek Seraficki, Ignacy, Ksawery, Alojzy, nasz rodak Stanisław Kostka i inni, którzy płonęli i niemal strawieni zostali ogniem miłości ku Sercu Jezusowemu, z których każdy mógł powiedzieć o sobie za prorokiem Jeremiaszem: I był w sercu moim jako ogień gorejący, i zawarty w kościach moich, i omdlewałem, nie mogąc go znosić (21). O gdybym, najmilsi, nie obawiał się, że przedłużając moją mowę, sprawię wam przykrość i znużenie, przytoczyłbym wiele innych przykładów z żywotów świętych Pańskich z niemałym zdziwieniem i zbudowaniem waszym, dla przekonania was o tej prawdzie, że z Serca Jezusowego czerpali święci obfite zdroje pociech, o których świat nie ma najmniejszego pojęcia. Lecz spiesząc ku końcowi mej mowy, dodam jeszcze, jakie to obfite pociechy z Serca Jezusowego czerpią sprawiedliwi przy śmierci.

Tak jest, najmilsi! Przy śmierci Serce Jezusowe dostarczy swym czcicielom tym obfitszych pociech, im bardziej będą w owej chwili potrzebować takiej łaski. My wszyscy, grzeszni jak i sprawiedliwi, prędzej lub później znajdziemy się w tej chwili, od której zależy nasza wieczność. Wszyscy będziemy musieli opuścić na zawsze to, co teraz posiadamy i do czego zbytecznie lgną nasze serca. Wówczas podadzą nam do stygnących rąk krucyfiks, ten znak zbawienia, a my, przyciskając go do zamierających ust, gasnącym okiem wpatrywać się będziemy w rany Zbawiciela. Ale jak odmienne powstaną wtedy uczucia w sercu grzesznika i w sercu sprawiedliwego. Grzesznik, który tyle razy za życia przeszywał niejako Serce Jezusowe, ilekroć odważał się na jakąś zbrodnię, który tyle razy zatykał z pogardą uszy na głos wewnętrzny, wychodzący z ran jego Zbawiciela, głos, co go tak potężnie nakłaniał do pokuty i nawrócenia: z jakim wtedy uczuciem będzie spoglądał na te rany najświętsze? O! Na widok tych ran obudzą się w nim przytłumione zgryzoty sumienia i szarpać będą jego serce i popychać do rozpaczy! Przeciwnie dusza sprawiedliwego – przy śmierci będzie zbierać owoce najsłodszych pociech. Widok zranionego Serca Jezusowego nie przerazi go trwogą, gdyż on przedtem do tego Serca, jako do źródła łask, codziennie się uciekał, w Nim ustawicznie mieszkał, w Nim pokładał swoje nadzieje. Wszystko to, co śmierć ma w sobie strasznego, ustąpi z jego myśli, z jego pamięci, bo ten Pan, którego on rany całuje i skrapia miłosnymi łzami, najpierw poniósł dla niego śmierć, aby mu jego śmierć osłodzić. Wspomnienie na popełnione grzechy nie pogrąży go w smutku, bo on te grzechy często w sakramentalnej spowiedzi szczerze wyznawał i opłakiwał. Spogląda teraz na przebity bok Jezusa i powtarza ze św. Augustynem: „Wielkie są wprawdzie i liczne rany duszy mojej, lecz wejrzyj, Panie, na przebite Serce Twoje!” (22). I ze św. Bonawenturą mówi: „Ach, nic mi Bóg nie może odmówić, bo cały jestem krwią Chrystusa oblany!”. Dalekie jest od niego wszelkie zwątpienie o wiecznym zbawieniu, bo choć nie tajono mu, że nikt z ludzi nie wie, czy jest godzien miłości czy nienawiści (23), spogląda jednak z niezachwianą ufnością na te ręce przebite, które Chrystus wyciąga ku niemu, aby go do Serca swego przytulić i słyszy wewnętrzny głos, pełny pociechy, który mu mówi: Nie trwóż się, bądź dobrej myśli; oto na rękach moich zapisałem cię (24), oto w otwartym Sercu moim masz mieszkanie i bezpieczne schronienie przed napaścią twych nieprzyjaciół. Tak sprawiedliwy przy swoim zgonie nasyca się najsłodszą pociechą. Pełen chrześcijańskiej nadziei, całuje wśród najgorętszych uczuć zraniony bok Chrystusa i z aktem miłości Bożej spokojnie i słodko zasypia w Panu.

Patrzcie więc, najmilsi, jak obfite skarby łask rozsypuje najszczodrobliwsze Serce Jezusa, aby nas wszystkich wzbogacić – skarby łask dla grzeszników, aby opłakali swe występki i dostąpili odpuszczenia – skarby łask dla pokutujących, aby w swym nawróceniu wytrwali – skarby pociech obfitych tak w życiu jak przy śmierci dla ludzi sprawiedliwych.

Czyje więc serce będzie tak twarde i kamienne, żeby go nie potrafiła zmiękczyć ta krew, co tryska z Serca Jezusowego? Któż z nas mógłby patrzeć bez wzruszenia na to Serce zranione dla nas, żeby się nie zapalił do wzajemnej miłości i nie oddał się, nie poświęcił całego siebie Bogu, który go tak umiłował? Ach, najmilsi! Wasza budująca pobożność, która dziś tak licznie zgromadziła was w tej świątyni, nie pozwala mi wątpić, że kochacie gorąco Serce waszego Zbawiciela. Owszem spodziewam się, że nie moje, ale Boskie słowo, na sercach wielu moich słuchaczy zrobiło głębokie wrażenie. Nie pozostaje zatem nic więcej, jak tylko udać się nam wszystkim do tego Najsłodszego Serca. Wy grzesznicy, wy pokutujący, wy sprawiedliwi, wejdźcie do tej Arki zbawienia i pokoju, która dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek stoi dla nas otworem. Chrystus Pan, jak to sam objawił świątobliwej słudze swojej Małgorzacie Marii Alacoque, wielkie ma upodobanie, kiedy widzi, że to Jego dobroczynne Serce odbiera dziś od wiernych chrześcijan hołdy czci i pokłonu, a to w celu naprawienia krzywd i zniewag, jakie niewdzięczni ludzie wyrządzają Jego Sercu w Sakramencie Ołtarza. Za taki dowód miłości, okazany swemu Sercu, obiecał Zbawiciel nie skąpić swym czcicielom obfitych darów i łask nadzwyczajnych. Przystąpmy wszyscy do tego przybytku łaski i miłosierdzia, nieśmy Mu w przynależnym hołdzie nasze serca i mówmy:

O Najświętsze Serce Jezusa naszego! O Serce włócznią przeszyte za ludzkie zbawienie, Serce w Najświętszym Sakramencie z nami mieszkające! Serce, wszelkich łask niewyczerpane źródło! Uznajemy twoją niewysłowioną ku nam miłość, a co z naszej strony oświadczyć możemy, to, iż Cię z całych serc naszych kochamy.

Tak jest, kochamy Cię, o jedyna serc naszych miłości! I oświadczamy ci przed niebem i ziemią, że Cię kochać na wieki będziemy. Mamy także nadzieję w nieskończonej Twej dobroci, że nam odpuścisz grzechy nasze i że nas napełnisz za życia obfitością Twoich łask. W godzinę zaś śmierci ukryj nas w ranie Twego Serca, abyśmy, znalazłszy w niej schronienie przed nieprzyjaciółmi dusz, mogli Cię potem w niebieskiej chwale oglądać, kochać, chwalić po nieskończone wieki wieków. Amen (25).

Ks. Jan Lubsiewicz (26)

(1) J 19, 34.

(2) Propterea vulneratum est, ut per vulnus visibile vulnus amoris invisibile videamus – św. Bernard, Sermo 3. de Passione Domini.

(3) Hbr 4, 16.

(4) Ps 21, 15; 68, 21.

(5) Iz 53, 6.

(6) Iz 53, 1.

(7) Iz 53, 7.

(8) Mal 1, 2.

(9) Gal 2, 20.

(10) Dz 2, 37–38.

(11) Mt 11, 28.

(12) Hab 3, 5.

(13) Rz 1, 16.

(14) Iz 12, 3

(15) Longin – rzymski legionista, setnik, nawrócony pod Krzyżem, męczennik i święty.

(16) J 15, 19.

(17) 2 Tm 3, 12.

(18) Fremit mundus, premunt homines, insidiatur diabolus – non cado, fundatus enim sum supra firmam petram – św. Bernard.

(19) Da amantem, et scit, quid loquor – św. Augustyn.

(20) Mt 11, 25.

(21) Jer 20, 9.

(22) Multa et magna sunt vulnera mea, sed respice vulnera tua – św. Augustyn.

(23) Ekle 9, 1.

(24) Iz 49, 16.

(25) Kazanie wygłoszone w Witebsku w 1802 roku.

(26) Ks. Jan Lubsiewicz, urodzony w Sandomierskiem 21 czerwca 1758 roku, wstąpił do zakonu 24 sierpnia 1780 roku, przyjął święcenia kapłańskie w Połocku 14 czerwca 1788 roku, zmarł w Starej Wsi 14 maja 1826 roku.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Księży Jezuitów Rekolekcje z Sercem Jezusa.