Rozdział dwunasty. Mężczyzna patriotą

Ojczyzną każdego katolika jest przede wszystkim niebo. Nie mamy wątpliwości, że Bóg jest początkiem i ostatecznym celem naszego życia. Będąc naszym Ojcem obiecał nam przez Ducha Świętego, że będziemy mieli u niego „dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie” (2 Kor 5, 1). Chrystus zapowiedział przed swym Wniebowstąpieniem, że idzie do Ojca przygotować nam u Niego mieszkanie.

Drugą ojczyzną katolika jest Rzym. To tam właśnie – w osobie każdorazowego Ojca Świętego – bije serce chrześcijaństwa. Papież, jako namiestnik Jezusa Chrystusa i najważniejsza osoba na świecie, właśnie w Wiecznym Mieście czuwa nad wszystkimi owieczkami w Kościele Chrystusowym. Posłuszeństwo i miłość wobec papieża to nie tylko dobra wola chrześcijan, lecz również obowiązek wypływający z decyzji Jezusa, który uczynił Piotra pierwszym z apostołów.

Wreszcie katolik kocha swoją ojczyznę ziemską, to znaczy tę, w której się urodził i wychował, lub też w której wychowali się jego przodkowie. Postawa miłości wobec ojczyzny – patriotyzm – jest zalecana przez Kościół katolicki, a obowiązki wobec niej wypływają z czwartego przykazania: „Czcij ojca i matkę twoją”. Współczesny katechizm tak wyjaśnia tę sprawę: „Obywatele mają obowiązek przyczyniać się wraz z władzami cywilnymi do dobra społeczeństwa w duchu prawdy, sprawiedliwości, solidarności i wolności. Miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i porządku miłości. Podporządkowanie prawowitej władzy i służba na rzecz dobra wspólnego wymagają od obywateli wypełniania ich zadań w życiu wspólnoty politycznej” (KKK 2239).

Choć chrześcijanie pierwszych wieków podchodzili sceptycznie wobec ówczesnej władzy, to jednak w chwilach pokoju okazywali jej cześć i szacunek. Ciężko się ich nastawieniu dziwić, wszak cesarze rzymscy w większości prześladowali wiarę w Chrystusa, a co najmniej nie sprzyjali jej. Pomni jednak na słowa św. Pawła z Listu do Rzymian: „Oddajcie każdemu to, co się mu należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć” (Rz 13, 7) oddawali cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga.

Sytuacja zmieniła się, gdy od IV wieku katolicyzm zyskiwał coraz większe rzesze wyznawców i sympatyków, religia cieszyła się pokojem, a później chrześcijaństwo stało się religią państwową Cesarstwa Rzymskiego. Wówczas to chrześcijanie musieli przeredagować swój stosunek do władzy, ponieważ de facto sami stali się władzą. Cesarz – imperator, w iście bizantyjskim stylu rościł sobie prawo do decydowania w sprawach dogmatów Kościoła. To też wymagało odpowiedniego działania ze strony wierzących. Poprzez wzrastający autorytet, jakim cieszył się biskup Rzymu, skutecznie ukrócono teologiczne zapędy Bizancjum. Odtąd władza kościelna miała decydować o sprawach Bożych, a świecka o cesarskich. Monarchowie przyjmowali jednak prymat Kościoła, ponieważ poddani mieli prawo wypowiedzieć posłuszeństwo władcy, który stawał się tyranem – przestawał przestrzegać prawa Bożego i prawa naturalnego. Dlatego królowie i książęta chrześcijańscy stawali w obronie Kościoła, często w sposób zbrojny, gdy zagrażały mu niebezpieczeństwa wewnętrzne lub zewnętrzne.

Kres takiego myślenia przyniósł protestantyzm, który podporządkowywał kwestie religijne władcy. Wprowadzona zasada „czyj kraj, tego religia” nie była zgodna z etyką katolicką, ale podzielona pod względem religijnym Europa nie miała innego wyboru.

Zupełny koniec średniowiecznej Christianitas przyniosła rewolucja francuska, która – obaliwszy wpierw rządy królewskie – rozpoczęła bezpardonową walkę z Kościołem katolickim, który poniósł w tym czasie niebotyczne straty wśród duchowieństwa i laikatu. W ten sposób rozpoczęła się cała seria rewolucji, które wstrząsnęły światem, i nie pozwoliły Kościołowi odrodzić się w jego ziemskim blasku.

Historia Polski nierozerwalnie związana jest z historią chrześcijaństwa. Nie sposób nie mówić o początkach naszej Ojczyzny, sięgających X wieku, bez kontekstu religijnego. Mieszko I wkroczył wszakże na arenę dziejów poprzez przyjęcie chrztu. Choć zapewne nie kierował się tylko względami duchowymi, ale również koniunkturalizmem politycznym, na trwałe związał swój kraj z religią Europy Zachodniej. Kościół włożył koronę na głowę pierwszego króla Polski – Bolesława Chrobrego. Gdy przyszedł pierwszy kryzys państwowości polskiej, wiązał się z odrzuceniem przez dolną warstwę społeczną wiary w Chrystusa i powrotem do rodzimych, pogańskich wierzeń. Przez wieki Kościół wspierał polskich władców, a ci z kolei bronili chrześcijaństwa przed atakami pogan (Turcja i Tatarzy), schizmatyków (Rosja) i heretyków (Szwecja). Polska nie bez powodu stała się antemurale Christianitas – przedmurzem chrześcijaństwa. Obrona wiary była jednym z niewielu celów w tragicznej historii naszego narodu, który został niemal stuprocentowo zrealizowany. Z kolei w XIX wieku na trwałe ukształtował się model Polaka-katolika, który przeciwstawia się Rosjaninowi- prawosławnemu i Niemcowi-protestantowi. Kościół, rozumiany jako budynek, był miejscem, gdzie Polacy zawsze mogli czuć się wolnymi, niezależnie, czy było to w czasie zaborów, okupacji niemieckiej czy sowieckiej.

Z tych też powodów dobrym patriotą w Polsce jest osoba, która wyznaje religię katolicką. Oczywiście, mogą być wyjątki od tej reguły. Tatarzy polscy – muzułmanie – osadzeni w Podlaskiem i na Wileńszczyźnie jeszcze za czasów Jagiełły i Witolda, wiernie służyli Rzeczpospolitej począwszy od bitwy pod Grunwaldem, przez wojny XVII wieku (bili się nawet z Turkami i Tatarami), skończywszy zaś na II wojnie światowej. Berek Joselewicz, Żyd z pochodzenia i wyznania, walczył w czasie insurekcji kościuszkowskiej, a później w Legionach Dąbrowskiego. W czasie ostatniej wojny śmierć poniósł tzw. biskup wspólnoty ewangelicko-augsburskiej Juliusz Bursche, działacz plebiscytowy na Warmii i Mazurach, zwierzchnik swej wspólnoty w Polsce. Prześladowany przez hitlerowców nie wyrzekł się polskości, choć mógł uratować w ten sposób życie. Zmarł z wycieńczenia w niemieckim więzieniu w Berlinie, śmierć ponieśli również jego dwaj bracia oraz syn. Ofiarę za polskość złożyli również prawosławni. Znamiennym przykładem jest Szymon Fedorońko, naczelny kapelan prawosławnych w Wojsku Polskim w dwudziestoleciu międzywojennym, który został rozstrzelany przez Sowietów w lesie katyńskim. Jak widzimy, przykładów jest wiele, a więcej można wymieniać. Niemniej, narodowość polska tak ściśle zjednoczyła się z katolicyzmem, że trudno w Polsce oddzielić te dwie wartości.

Jednym ze wspaniałych przykładów zaangażowania katolików w życie polityczne naszej Ojczyzny był ks. Piotr Skarga, szesnastowieczny jezuita. Pełnił funkcję nadwornego kaznodziei Zygmunta III Wazy, a także pierwszego rektora uniwersytetu w Wilnie. Jako jeden z pierwszych w Polsce przyrównał Ojczyznę do okrętu w słowach: „Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłomoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma, i on ze wszytkim, co zebrał, utonąć musi”. Dawał dowody swojego patriotyzmu, gdy nie wahał się napominać możnowładców, by nie trwonili czasu na próżne zatargi, a poświęcili się dobru państwa. Wspierał osobę króla, reprezentował stronnictwo monarchistyczne, które postulowało rozszerzenie prerogatyw królewskich. Występował przeciw religijnym odszczepieńcom, choć nie nawoływał do zbrojnej rozprawy z nimi. Znany jest przede wszystkim z obrazu Jana Matejki Kazanie Skargi, swego dzieła Kazania sejmowe oraz Modlitwy za Ojczyznę.

Wybitną postacią, która mężnie trwała przy Bogu i Ojczyźnie, był św. Rafał Kalinowski. Jego postawa umiłowania spraw ojczystych objawiła się szczególnie w trakcie powstania styczniowego, w czasie którego był przez pewien czas głównodowodzącym wojsk powstańczych na Litwie. Rosjanie po schwytaniu skazali go na karę śmierci, którą dzięki interwencji rodziny zamieniono na dziesięć lat katorgi. Pisał wówczas do swoich bliskich: „Dzisiaj sobota przed Niedzielą Kwietną, muszę więc złożyć powinszowanie Świąt Wielkanocnych oraz życzenia, których tyle co nędzy. Oby Zbawiciel w sercach naszych zmartwychwstał i żył z nami na wieki. – Pozbawieni posługi kościelnej, Święta uroczyste obchodzimy myślą utkwioną w Kraju, przy Waszych Ołtarzach, łącząc się z Wami i Kościołem w jednej wspólnej modlitwie”. Po powrocie z zesłania wstąpił do karmelitów bosych i stał się odnowicielem życia tego zakonu na ziemiach polskich. Zmarł w 1907 roku, nie doczekawszy się odzyskania przez Polskę niepodległości. Został beatyfikowany w 1983 roku, a kanonizowany osiem lat później przez bł. Jana Pawła II.

Rzecz jasna nie tylko duchowni angażowali się w życie polityczne kraju. Sądzę jednak, że warto o nich wspominać szczególnie teraz, gdy podważany jest udział Kościoła katolickiego w Polsce w odzyskanie niepodległości przez naszą Ojczyznę, gdy na każdym kroku mamy do czynienia z próbą dechrystianizacji naszych ulic, szkół i szpitali.

Aby jednak wykazać, że ludzie świeccy mogli być porządnymi patriotami i katolikami, warto wymienić w tym miejscu dwie postaci z tysięcy Polaków, które zostały zamordowane przez zbrodniczy system komunistyczny.

Witold Pilecki to postać, której nie powinno się przedstawiać, gdyż winno o nim słyszeć każde dziecko w Polsce. Niestety, został przez III Rzeczpospolitą praktycznie zapomniany. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku oraz jako oficer w wojnie obronnej Polski w 1939 roku. Pod okupacją niemiecką tworzył organizację konspiracyjną Tajna Armia Polska. Dobrowolnie dał się złapać w czasie niemieckiej „łapanki” i dostał się do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Tam organizował ruch oporu i przesyłał tajnymi kanałami pierwsze raporty na temat tragicznej sytuacji Żydów. Udało mu się uciec z obozu zagłady. Wkrótce brał udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie powrócił do Polski, gdzie nadal działał w konspiracji. Aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa, był wielokrotnie bity i torturowany podczas przesłuchań. Swojej żonie w czasie więziennego „widzenia” wyznał: „Oświęcim to była igraszka”. Był osobą religijną, jego ulubioną lekturą było O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis. Został skazany na karę śmierci, zginął zamordowany strzałem w tył głowy 25 maja 1948 roku.

Inną postacią, wierną Bogu i Kościołowi, był podpułkownik Łukasz Ciepliński, jeden z Żołnierzy Wyklętych, prezes IV (ostatniej) Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Został zamordowany przez komunistów 1 marca 1951 roku. W grypsie do swojego synka pisał: „Andrzejku! Wymodlony, wymarzony i kochany mój synku. Piszę do Ciebie po raz pierwszy i ostatni. W tych dniach bowiem mam być zamordowany. Chciałem być Tobie ojcem i przyjacielem. Bawić się z Tobą i służyć radą i doświadczeniem w kształtowaniu Twego umysłu i charakteru. Niestety okrutny los zabiera mnie przedwcześnie, a Ciebie zostawia sierotą. Dlatego piszę i płaczę. Ja odchodzę – Ty zostajesz, by w czyn wprowadzić idee ojca. (…) Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać. Żegnaj mój ukochany. Całuję i do serca tulę. Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec”.

Tak ginęli patrioci.

Kajetan Rajski

***

Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Maryi Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna – chwałę przynosiła imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

Wszechmogący, wieczny Boże, wzbudź w nas szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.

Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy naszego kraju sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.

Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. (Ks. Piotr Skarga)

Powyższy tekst jest fragmentem książki Kajetana Rajskiego Prawdziwy mężczyzna… czyli kto?