Rozdział drugi. O wytrwaniu w dobrym

Zbawiciel nasz powiada, że ten będzie zbawiony, kto wytrwa w dobrym do końca życia.

Te słowa powinny nas zatrwożyć, gdy rozważymy swą słabość i liczne niebezpieczeństwa, na jakie jesteśmy wystawieni. Nie dziwimy się więc wcale, że często święci opuszczali rodziny i przyjaciół, majątki i przyjemności świata, udając się w lasy, lub pomiędzy skałami szukając samotności. To znowu zamykali się w murach, aby tam w spokoju, z dala od ludzi, mogli pokutować za grzechy i zwyciężać nieprzyjaciół zbawienia.

Ale zapytacie: Co znaczy „wytrwać”!?

„Wytrwać” znaczy być gotowym raczej poświęcić wszystko: majątek, własną wolę, życie nawet, niż utracić łaskę Bożą.

Przeciwnie „nie wytrwać” znaczy popaść na nowo w grzechy, z których się już spowiadaliśmy i wchodzić powtórnie w złe towarzystwa, które były dla nas już tyle razy powodem upadku. W dzisiejszej nauce wskażę wam środki, jakich macie użyć, aby wytrwać w łasce uświęcającej.

Pierwszym środkiem jest korzystanie z natchnień Bożych.

Święci zawdzięczają głównie swe zbawienie korzystaniu z natchnień Bożych, a potępieni przypisują swe nieszczęście temu, że nie słuchali głosu Bożego. Łaska natchnienia zachęca nas, abyśmy czynili dobrze, a unikali złego. Już rano, kiedy się budzicie, Bóg poddaje wam myśl, abyście Mu oddali swe serce, ofiarowali Mu swe prace i zaczęli dzień modlitwą. Jeżeli to zrobicie, jesteście posłuszni natchnieniu, gdy zaś nie uczynicie tego, sprzeniewierzacie się głosowi Bożemu. To znowu odczuwacie nagle chęć odprawienia spowiedzi, obawiając się potępienia, gdyby was w tej chwili śmierć zaskoczyła. Przychodzi wam znowu myśl, byście dali jałmużnę ubogim, wysłuchali Mszy Świętej w dzień powszedni i posłali na nią służących. Jeżeli tego nie zrobiliście, oparliście się łasce Bożej i nie poszliście za głosem natchnienia.

Te święte natchnienia nazywamy także łaskami wewnętrznymi, dla odróżnienia ich od łask zewnętrznych, którymi są np.: czytanie książek pobożnych, rozmowa z ludźmi cnotliwymi, którzy nas nakłaniają do zmiany trybu życia, abyśmy mogli służyć lepiej Bogu i nie żałowali przy śmierci, że zmarnowaliśmy życie. Do łask zewnętrznych należy też dobry przykład, który nas pociąga do cnoty, a odwodzi od grzechu.

Święci, jak uczy Ewangelia, zawdzięczają swe nawrócenie i wytrwanie w dobrym temu, że korzystali z natchnień Bożych. Wiemy np. o nawróceniu św. Piotra, że kiedy Jezus nań spojrzał, Piotr zapłakał, całe życie żałował swego grzechu i nigdy już potem do niego nie wrócił (Łk 22, 61–62).

Św. Mateusz był grzesznikiem. Zbawiciel ujrzał go przy cle i rzekł doń: „Chodź za Mną”. Mateusz usłuchał tego głosu, poszedł za Panem i nie opuścił Go już przez całe życie (Łk 5, 27–28).

Innym środkiem do wytrwania w dobrym jest unikanie złych towarzystw. Osoba, która szuka drogi prowadzącej najpewniej do nieba, nie chce żyć w świecie. Św. Maria Egipcjanka, która opuściła ludzi i spędziła resztę życia na odludnej pustyni, powie wam, że nie można zbawić swej duszy i podobać się Bogu, jeżeli się nie unika świata, którego prawa są często przeciwne prawu Bożemu. Jak często usłyszycie w złych towarzystwach nieprzyzwoite pieśni i rozmowy, dwuznaczne słowa, obmowy bliźnich! Dlaczego przystępujecie do sakramentów świętych coraz rzadziej i tracicie wiarę?

Bo słyszycie często z ust złych ludzi, że księża mówią głupstwa, że mądry nie będzie się spowiadał ze swych grzechów przed człowiekiem również ułomnym itd. Niech drwi świat ze spowiedzi, niech przewrotni natrząsają się za życia z tego sakramentu! Inaczej będą mówili w godzinę śmierci! Wtedy to wreszcie poznają, że się strasznie mylili (1).

Od kiedy to, moja córko, szukasz tylko uciech świata? Prawda, że od tej chwili, gdy poznałaś te zepsute dziewczęta, obecne twe przyjaciółki? Powiedz mi, synu, odkąd to siedzisz w karczmie? Przyznaj, że od czasu, gdy wszedłeś w złe towarzystwo.

Nieszczęśliwi, co czynicie? Opamiętajcie się! Ratujcie swoje dusze! Tam w piekle jeden grzesznik będzie wymawiał drugiemu, że to jego przykład i złe towarzystwo doprowadziło go do utraty nieba.

Tak, moi chrześcijanie, nie zdołacie wytrwać na drodze cnoty, jeżeli nie będziecie unikali złego towarzystwa. Wybierajcie więc, co wolicie: Czy niebo lub złą znajomość, wiodącą na zatracenie? Powiecie może, że mówię nieprawdę, że wymagam od was za wiele; ale sami to kiedyś przyznacie, że słusznie mówiłem, że jeżeli nie zmienicie życia, będziecie potępieni.

Dalszym i niezbędnym warunkiem zachowania łaski Bożej jest modlitwa, do której już to samo powinno was zachęcić, że gorąco modlącemu się Bóg prawie nigdy nie odmawia swej łaski, że prośby jego bywają zwykle wysłuchane. Wszyscy więc święci zaczynali swe nawrócenie od szczerej modlitwy i szukali w niej pomocy do wytrwania w cnocie; przeciwnie zaś potępieni upadli z powodu opieszałości w modlitwie.

Modlitwa jednak nie powinna być odmawiana na pół drzemiąco. Niech nasza myśl nie będzie zajęta czym innym, kiedy odmawiamy pacierze, bo modląc się z roztargnieniem, nie chwalimy Boga, lecz raczej szydzimy z Niego i urągamy Mu. Taka modlitwa nie tylko nie uchroni nas od grzechu, lecz owszem przyczyni się do naszego potępienia, bo Bóg chcąc nas ukarać za zniewagę sobie wyrządzoną, nie tylko nie udzieli nam nowych łask, ale nawet odbierze dawniejsze.

Przeciwnie, modlitwa szczera, pobożna, jest niejako bronią przeciw samemu Bogu. Jest tak potężna, że zda się zmuszać Stwórcę, by nam udzielał tego wszystkiego, o co Go błagamy. Taka modlitwa pełna nadziei i bojaźni zarazem. Mówię bojaźni, bo jakże my niegodni grzesznicy, którzy już tyle razy obraziliśmy Boga, możemy spodziewać się, by On pomimo tego wszystkiego nas jeszcze wysłuchał? Z trwogą więc oczekujemy wyroku, czy ukarze nas, czy też, pełen litości i miłosierdzia, przebaczy znowu i wysłucha naszych próśb.

Z drugiej strony, pomni na wielkie miłosierdzie Boga naszego, powinniśmy zwracać się doń z ufnością, bo On pragnie jedynie naszego szczęścia i zbawienia.

Powtarzajmy więc za św. Bernardem: „Nie jestem godzien, mój Boże, łaski, o którą Cię proszę; ale Ty wysłużyłeś ją dla mnie, a więc jeżeli mi jej udzielisz, to tylko z litości”.

Chrześcijanin, przejęty wdzięcznością ku Bogu za otrzymane łaski, będzie się starał, aby Go nigdy nie obrazić. Tylko pokorna modlitwa, pełna ufności w miłosierdzie Boskie, może nam uprosić przebaczenie grzechów i dar wytrwania w cnocie.

Czwartym warunkiem wytrwania w dobrym jest częste przyjmowanie sakramentów świętych. Do chrześcijanina, uzbrojonego modlitwą i sakramentami świętymi, nie znajdzie szatan przystępu. Taki chrześcijanin podobny do żołnierza na szybkim rumaku, odzianego w przyłbicę, z mieczem i strzelbą w dłoni, przed którym drży bezbronny wróg. Modlitwą odpierał św. Antoni wszelkie najazdy. Jednego dnia pytał szatan tego Świętego, dlaczego jest jego wrogiem i wystawia go na tak straszne męki? „O! Jak jesteś słabym – odparł św. Antoni – kiedy ja, biedny pustelnik, znakiem krzyża świętego odpędzić cię mogę i zmusić do ucieczki!”

Zły duch powiedział także do św. Teresy, że z powodu jej wielkiej miłości ku Bogu i częstego przystępowania do sakramentów świętych nawet oddychać nie może tam, którędy ona przechodzi.

Sakramenty święte dają nam siłę potrzebną do wytrwania w łasce Bożej. W nich to i w modlitwie znajdowali święci moc do odpierania wszelkich pokus szatana. Bóg wysłuchuje gorącej modlitwy, pociesza w smutku, nawet przysyła czasem anioła, by podniósł i umocnił na duchu, jak to widzimy na przykładzie Hagar, sługi Abrahama, na Józefie w więzieniu i św. Piotrze. Bóg nie przysyła nam wprawdzie aniołów, lecz kiedy przystępujemy do sakramentów świętych, wtedy sam Chrystus łączy się z nami ułomnymi grzesznikami, umacnia nas w dobrym i pomaga do zwycięstwa. I dlatego zły duch odwodzi nas wszelkimi sposobami od sakramentów świętych, lub stara się o to, byśmy je źle przyjmowali.

Są dwa rodzaje ludzi przystępujących do sakramentów świętych: jedni, którzy się prawdziwie brzydzą popełnionymi grzechami i starają się z nich poprawić; drudzy zbywają niejako spowiedź. Nie przysposobili się do niej starannie, wyznali wprawdzie trochę grzechów, ale tak obojętnie, jak gdyby jakąś powieść opowiadali kapłanowi i bez żalu przystępują do Stołu Pańskiego. O mój Boże, jakże mało dziś dobrych chrześcijan! Ilu będzie jęczało w piekle z powodu świętokradzkich spowiedzi i Komunii Świętej?

W końcu aby zachować łaskę, nabytą przez sakramenty święte, musimy się ćwiczyć w umartwieniu. Tą drogą postępowali święci. Król Dawid, prosząc Boga o łaskę wytrwania w cnocie, umartwiał swe ciało przez całe życie. Św. Paweł postępował ze swym ciałem tak, jak z narowistym koniem. Ilu z was, moi przyjaciele, podobnie czyni? Jak mało jest ludzi umartwiających swe ciało! Jak mała tylko garstka stara się o wytrwanie w dobrym po spowiedzi! Gdzie szukać dzisiaj prawdziwie świątobliwych chrześcijan-katolików? Nie wiem!

Jaka z tego wszystkiego wynika dla nas nauka? Oto, że grzeszymy teraz tak samo, jak dawniej i obrażamy Pana Boga, bo nie unikamy sposobności do grzechu, nie dość gorąco się modlimy, nie umartwiamy swego ciała i zaniedbujemy przystępowania do sakramentów świętych.

Używajmy pilnie wskazanych środków i trwajmy w dobrym aż do końca, bo komu braknie wytrwałości, o tego zbawieniu możemy tak powątpiewać, jak o zbawieniu króla Salomona, chociaż go sam Duch Święty nazywa najmędrszym z królów ziemskich (3 Krl 4, 31). Przykład Saula powinien nas jeszcze więcej przestraszyć, bo chociaż sam Bóg wybrał go i obdarzył licznymi łaskami, jednak przez własną lekkomyślność poszedł na potępienie (1 Sm 31, 6).

O nieszczęsny! – woła św. Jan Chryzostom. – Uważaj, abyś nie nadużywał łaski Bożej. Drżę, kiedy się zastanawiam, jak łatwo człowiek popada w grzechy, z których się co dopiero spowiadał! Gdybyście, wierni chrześcijanie, porównali stan duszy, będącej w grzechu, ze stanem, w jakim się znajduje, będąc w łasce Bożej, po tym porównaniu tak byście sobie obrzydzili grzech – żebyście już nigdy weń nie popadli. Człowiek, popełniający grzech, oddaje Boga szatanowi, jest Jego katem, krzyżuje Chrystusa w swym sercu, wyrywa własną duszę Bogu i ciągnie ją do piekła, cierpienia Zbawiciela obraca na swe potępienie!

Św. Paweł, którego Chrystus wybrał, aby głosił Ewangelię książętom i królom, i szerzył naukę Jego po całej ziemi, nie przestawał ani na chwilę umartwiać swego ciała, gdyż obawiał się, by wskazując innym drogę do nieba, sam nie został potępiony (1 Kor 9, 27). Czytamy też w żywocie św. Grzegorza, że go prosiła pewna pobożna Rzymianka o modlitwę, by Bóg dał jej poznać, czy uzyskała przebaczenie grzechów i czy może się spodziewać zbawienia. Na to odpowiedział jej św. Grzegorz, że mimo dobrych uczynków będzie potępiona, jeżeli nie wytrwa w cnocie.

Mojżesz przed śmiercią przywołał do siebie dwanaście pokoleń izraelskich, zachęcał je do wiernego służenia Panu i wdzięczności za Jego dobrodziejstwa. Mówił do nich, aby mimo namowy złych, odważnie strzegli przykazań Bożych, a zwyciężą swych nieprzyjaciół. Izraelici otrzymali od Pana tylko trochę dóbr ziemskich, jak np. mannę, a nas chrześcijan jak hojnie Bóg obdarował! Krew Syna Jego, przelana za nas na krzyżu, wyjednała nam odpuszczenie grzechów i wieczne zbawienie. Nie otrzymaliśmy na pokarm lichej manny, ale Krew i Ciało Jezusa Chrystusa!

Pewien świątobliwy kapłan spotkał raz chrześcijanina, który żył w nieustannej trwodze, aby nie popaść w pokuszenie. Gdy kapłan zapytał go o powód tej bojaźni, odrzekł z płaczem: „Jak nie mam się bać pokus, ojcze duchowy, kiedy wiem, że tyle aniołów zgrzeszyło w niebie! Adam i Ewa w raju nie mogli oprzeć się pokusom, upadł Judasz, towarzysz Jezusa Chrystusa! O ileż ja jestem od nich słabszym! Któż zdoła zliczyć to mnóstwo dusz, dlatego tylko potępionych, że nie mogły się oprzeć pokusom!” – „Ale, mój przyjacielu, odpowiedział kapłan, nie wiesz zapewne, że św. Augustyn porównuje szatana do wielkiego psa na łańcuchu, który szczeka głośno i wiele robi hałasu, a gryzie tylko tych, którzy się zanadto doń przybliżają. Dlatego ufaj, mój synu, Bóg cię nie opuści; unikaj tylko sposobności do grzechu, a nie popełnisz go. W chwilach pokus, czyń pobożnie znak krzyża świętego, myśl o mękach, jakie potępieni dlatego cierpią, że nie odsuwali pokus, lub staraj sobie przedstawić wieczną szczęśliwość tych, którzy je zwyciężyli i są teraz w niebie. Wzywaj Anioła Stróża na pomoc. Rzuć się do stóp Matki Zbawiciela, błagając o Jej opiekę, a wtedy możesz być pewien zwycięstwa i zbawienia!”

Sami z siebie nic nie możemy, lecz zawsze ufajmy Bogu, a On nam udzieli sił potrzebnych do walki ze złem.

Św. Filip Nereusz często się modlił: „Zbawicielu, nie opuszczaj mnie; powstrzymaj mnie, bo jestem tak złym, że w każdej chwili gotów jestem Cię zdradzić. Wychodzę z domu jako chrześcijanin, a wrócić mogę poganinem, bo przez drogę łatwo obrazić Boga”. Pewnego zaś dnia, myśląc, że jest sam na pustyni, zaczął wołać: „Jestem na wieki stracony! Jestem potępiony!”. Podróżny, który właśnie tamtędy przechodził, zbliżył się doń, pytając: „Dlaczego rozpaczasz? Wszak miłosierdzie Boskie jest nieprzebrane”. Wtedy św. Filip odpowiedział, że wcale nie rozpacza, owszem ufa, ale mówi, iż byłby potępiony, gdyby go Bóg opuścił, bo wie, ilu jest potępionych, co nie wytrwali do końca i nie zwyciężali pokus. Obawia się więc, aby nie należał do liczby tych nieszczęśliwych.

I my się lękajmy, pamiętając o słowach Zbawiciela, że ten tylko będzie zbawiony, kto wytrwa aż do końca. Amen.

Św. Jan Maria Vianney

(1) Wolter, Rousseau i wielu innych musieli przyznać za Księgą Mądrości o sprawiedliwych: „Ci to są, których niekiedy mieliśmy za pośmiewisko i za przysłowie urągania. My głupi, mieliśmy żywot ich za szaleństwo i za sromotne ich dokończenie. Oto, jako policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział ich jest” (Mdr 5, 3–5).

Powyższy tekst jest fragmentem książki św. Jana Marii Vianneya Kazania, t. 1.