Rozdział czwarty. Twoje małżeństwo

Z wielu przyczyn Nasz Pan zechciał przyjść na świat, rodząc się z zamężnej dziewicy. Przede wszystkim małżeństwo chroniło Jego własny honor podobnie jak i reputację Jego dziewiczej Matki. W ten sposób także On i Jego Matka byli wspierani, chronieni i kochani przez ojca i męża. Co więcej, dzięki małżeństwu cudowne poczęcie Chrystusa można było zachować w tajemnicy przed światem, by mógł pozostać nieznanym, aż do rozpoczęcia działalności publicznej.

Ale Bóg nie związał Józefa z Maryją tylko dlatego, by przygotować przyjście Jezusa na świat. Przynajmniej jedna z tych przyczyn miała mieć znaczenie dla wszystkich kolejnych wieków. Józef jako mąż i Maryja jako żona, mieli stanowić pociągający przykład do naśladowania dla przyszłych żon i mężów. Jeżeli patrząc na Świętą Rodzinę pomijalibyśmy znaczenie małżeństwa Józefa i Maryi jako ideału dla każdego małżeństwa, zlekceważylibyśmy jedną z najwspanialszych nauk, jakich Bóg zechciał udzielić, wybierając sobie dziewiczą Matkę i przybranego Ojca.

Heretycy wszystkich wieków atakowali chrześcijańskie małżeństwo, podobnie jak stan dziewictwa. Teraz także zajadle atakują je współcześni poganie. Jednak zawsze będzie się ono wyróżniać jako stan, ustanowiony przez samego Boga, kiedy stwarzał człowieka. W związku Józefa i Maryi Bóg dał nam kolejny znak pochwały stanu małżeństwa, ukazując nam jego świętość i przeciwdziałając próbom ośmieszania go. Jest też prawdą, że często literatura katolicka ukazywała Józefa i Maryję jako wzór dla stanu dziewiczego niemalże wykluczając ich stan małżeński. Jest to prezentacja skrajna i niepełna. Podkreślając patronat tej świętej pary nad chrześcijańskim życiem małżeńskim, nie zamierzamy iść w przeciwnym kierunku, zaprzeczając ich patronatowi nad dziewiczym życiem podjętym ze względu na Chrystusa. Prawda jest taka, że Wszechmocny Bóg w swojej opatrzności ułożył wszystko w sposób nadprzyrodzony, aby ta święta para patronowała i służyła za przykład, jednocześnie tym obu stanom życia, które normalnie by się wykluczały. Józef i Maryja posiadali pełne prawa małżeńskie, ale z nich nie skorzystali, gdyż ich małżeństwo było dziewicze.

Według cytowanego już papieża Leona XIII, „Łaskawa Opatrzność powołała Świętą Rodzinę po to, aby chrześcijanie wszelkiego stanu i znajdujący się w jakiejkolwiek sytuacji, mieli powód i zachętę do wpatrywania się w Świętą Rodzinę. Dlatego ojcowie rodzin mają w Józefie niezrównany wzór ojcowskiej czujności i troski. W Najświętszej dziewiczej Matce Boga, matki otrzymały nadzwyczajny ideał miłości, skromności, uległości i doskonałego oddania”. Józef i Maryja, jako najświętszy mąż i żona wszechczasów, zapraszają nas, byśmy dążyli do wielkiej świętości, jaka jest możliwa w chrześcijańskim życiu małżeńskim.

Świętość w małżeństwie chrześcijańskim? Zdecydowanie! Może nie zdajesz sobie sprawy z różnych możliwości prowadzących do uświęcania się w miłości do twego męża czy żony. Żyjesz w pogańskim świecie, gdzie filmy, gazety i radio propagują rozwody, a często i niewierność w małżeństwie. Lekceważą instytucję małżeństwa albo traktują je jako rodzaj umowy handlowej, którą można nieodpowiedzialnie zawrzeć, a potem beztrosko zerwać z byle egoistycznej przyczyny. Nie dziwi więc, że jest ci trudno jasno dostrzegać świętość w swoim życiu. Opozycja jest tak silna, że znalazłszy się w defensywie nie miałeś szansy, by bez przeszkód wznieść się ponad to i zobaczyć jak twoje małżeństwo prowadzi cię do Boga. Mamy do czynienia ze zniechęcającą postawą postrzegającą małżeństwo jako coś niedoskonałego czy jako rodzaj czegoś, co trzeba tolerować, jako zalegalizowane ujście ludzkiej zmysłowości. Takie pojmowanie jest nie tylko błędne i purytańskie, ale co gorsza, rażąco pogańskie. Gdyby tak było, to czy Józef i Maryja mogliby być prawdziwymi małżonkami (nawet w dziewictwie)? Ich małżeństwo byłoby bezwzględną aprobatą dla tego błędu.

Pius XI, przemawiając oficjalnie jako przedstawiciel Chrystusa na ziemi, wielokrotnie odwołuje się w swej genialnej encyklice o małżeństwie chrześcijańskim do „ogromnej świętości chrześcijańskiego stanu małżeńskiego”, do „świętego partnerstwa prawdziwego małżeństwa”, do „błogosławieństw płynących z niego jako… zasady i podstawy wspólnoty rodzinnej”.

Jedna z przyczyn braku uznania dla świętości małżeństwa chrześcijańskiego leży w niezrozumieniu tego, co określa się mianem mniej doskonałego stanu życia. Zauważ, że słowa „mniej doskonały” wcale nie oznaczają „niedoskonały”. Na przykład, stan biskupi jest doskonalszy od stanu kapłańskiego. Albo też misjonarz, opuszczając ojczyznę, by pracować dla Boga na jakiejś trudnej i niebezpiecznej placówce, obiektywnie dokonuje wyboru doskonalszego. Męczennik umiera w sposób doskonalszy niż święty, który żył w takim samym stanie, a umarł śmiercią naturalną. W każdym z tych przypadków, stan życia czy jakiś czyn, nie staje się niedoskonały jedynie dlatego, że jest mniej doskonały.

Innymi słowy, rzeczy bardziej doskonałe same w sobie i bez odniesienia do żadnej osoby („obiektywnie”) reprezentują lepszą możliwość. Nie znaczy to, że w odniesieniu do konkretnych osób („subiektywnie”) muszą być doskonalsze. Nie znaczy to też, że skoro jakiś stan życia jest lepszy, to osoby, które go obrały są lepsze.

Podobnie życie w celibacie ze względu na Chrystusa jest doskonalsze. Jednak zdecydowanie nie jest to forma życia dla wszystkich, gdyż Bóg Wszechmogący jako Stworzyciel zechciał, aby większość ludzi rozmnażała się zgodnie z Jego doskonałym planem. Każdy, kto decyduje się na kapłaństwo bez powołania i niezbędnych predyspozycji duchowych i intelektualnych, nie tylko dokonuje złego wyboru, ale może nawet ciężko przez to grzeszy. Mając to na uwadze zastanów się teraz nad własną sytuacją. Jesteś w związku małżeńskim. Małżeństwo zostało ustanowione przez Boga, a Chrystus podniósł je do godności sakramentu. Czy Bóg zalecałby tak wielu ludziom coś niedoskonałego? Albo czy Chrystus uczyniłby sakramentem coś złego czy wadliwego?

Załóżmy, że istnieją powołania, w których ludzie mogą osiągnąć większy stopień świętości. Ale nie znaczy to, że i ty mógłbyś osiągnąć go w takim stanie. Najlepiej możesz dojść do zbawienia (jak też do doskonałości) na takiej drodze życia, która najbardziej odpowiada twoim talentom i danej ci łasce nadprzyrodzonej. Nie ma powodu do poczucia niższości, jakbyś podążał jakąś tolerowaną drogą życia, zaledwie akceptowaną przez Kościół. Nawet zakonnicy nie przyjmują sakramentu, składając swoje śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Ty zaś nie tylko przyjąłeś sakrament małżeństwa, składając małżeńską przysięgę, lecz jednocześnie, stając się mężem i żoną, udzieliłeś go swojemu współmałżonkowi. Ksiądz był jedynie świadkiem potwierdzającym ważność tego wydarzenia.

Istnieją dwa „sakramenty społeczne” – święcenia kapłańskie dla kierowania Kościołem oraz małżeństwo dla świętego szerzenia się ludzkości. Otrzymałeś jeden z tych sakramentów. Później bardziej szczegółowo pomówimy o niesamowitej godności twojego małżeństwa jako sakramencie i akcie współpracy z Bożym planem stworzenia. Na razie jednak musimy wspomnieć o kilku istotnych problemach. Pytania, które stale powracają są następujące: Jeżeli małżeństwo jest tak święte i tak nadzwyczajnie wzniosłe, to dlaczego nam o tym nie powiedziano? I jak można udowodnić, że rzeczywiście jest tak święte?

Powiedziano ci, że stan małżeński jest święty i wzniosły. Jest to niezmienna, głoszona z ambon, nauka Kościoła, zawarta w liturgii Mszy ślubnej, konieczna do zrozumienia w sprawowaniu tego sakramentu. Ale jak wcześniej wspomnieliśmy, twoje otoczenie współczesnego świata jest zdecydowanie pogańskie. Ze wszystkich stron przenikają pogańskie poglądy. Czy to ci się podoba czy nie, niektóre z nich wniknęły w twój sposób myślenia. Aby się od nich uwolnić, musisz z nimi walczyć w sposób pozytywny, z uwagą poznając na czym te błędy polegają.

Pius XI następująco pogrupował je w swojej encyklice: „Podstawowym błędem współczesnego myślenia jest twierdzenie, że małżeństwo nie zostało ustanowione przez Boga, Stworzyciela rodzaju ludzkiego oraz, że Jezus Chrystus nie podniósł go do godności sakramentu, lecz wymyślił je człowiek. Z chwilą zakorzenienia się takich poglądów, zaraz też, w sposób naturalny, wypływają z nich inne. Jeśli odrzuca się prawidłową interpretację pochodzenia małżeństwa, każda inna oferowana w zamian, musi być błędna”.

Oto dlaczego otaczający nas ateiści przyjmują, że małżeństwo jest tylko legalnym środkiem zaspokajania potężnego popędu natury czy też dogodnym sposobem zachowania rodu albo nawet tymczasowym współżyciem dla przyjemności. Jakikolwiek podają powód, zaprzecza on bezpośrednio temu, że małżeństwo zostało ustanowione przez Boga, że to On wyznaczył rządzące nim prawa, które powtórzył Chrystus, i że Kościół te prawa przechowuje i właściwie interpretuje.

Jaka jest prawda? Oto co mówi Pius XI: „Powtarzamy, że Kościół, jako podstawową doktrynę, niezmienną i nienaruszoną, podaje, że małżeństwo nie zostało ustanowione czy odnowione przez człowieka, lecz przez Boga. To nie człowiek ustanowił, mające umacniać i uświęcać je prawa, ale Bóg, Stwórca natury i Chrystus, nasz Pan i jej Odkupiciel. Toteż prawa te nie mogą podlegać żadnym rozporządzeniom ludzkim ani przeciwstawnym umowom, nawet ze strony małżonków.

Ślub łączy dusze obojga, spajając je w sposób bardziej bezpośredni i zażyły niż ich ciała. Nie sprawia tego ulotne uczucie, lecz przemyślany i stanowczy akt woli. I z tego zjednoczenia dusz, z woli samego Boga, rodzi się nienaruszalna więź”.

Takie jest prawo stworzonej przez Boga natury, przez które uświęca się współpraca mężczyzny i kobiety. Mąż i żona stają się współpracownikami Boga w Jego akcie stworzenia. Podstawowym celem ich związku jest prokreacja, a realizując w życiu tę posługę, świadczą sobie nawzajem potrzebne wsparcie i miłość.

Tak więc, nawet jeśli nie byłbyś chrześcijaninem, twój związek byłby szlachetny. Jakże wspaniały być musi, gdy jako sakrament otrzymuje jeszcze większą godność! Posłuchajmy znowu papieża Piusa XI: „Chrystus, nasz Pan, wynosząc małżeństwo swoich wiernych do godności sakramentu Nowego Prawa, uczynił je znakiem i źródłem tej szczególnej łaski wewnętrznej, dzięki której doskonali się miłość naturalna, potwierdzona zostaje nierozerwalność związku, uświęcając męża i żonę… Obowiązującą wiernych przysięgę małżeńską, Chrystus ustanowił znakiem łaski. Dlatego charakter sakramentalny jest tak ściśle związany z chrześcijańskim małżeństwem, że nie może zaistnieć prawdziwy związek małżeński między osobami ochrzczonymi inaczej jak tylko za sprawą sakramentu”.

Niestety słowo „sakrament” jest tak często używane przez katolików, że dla wielu straciło swoje prawdziwe znaczenie. Pamiętają z lekcji religii definicję, że jest to „widzialny znak niewidzialnej łaski”, lecz bezmyślne powtarzanie regułki zaciemnia jej istotę. Dlatego dalszy ciąg tego rozdziału poświęcimy na zgłębienie znaczenia małżeństwa jako sakramentu. Musimy zacząć od samego początku – od tego jak Bóg stworzył Adama i Ewę. Wówczas obdarzył naszych pierwszych rodziców wszystkim, co zawiera w sobie ludzka natura. Wyniósł ich jeszcze wyżej, włączając we własne życie, a dobrowolnym aktem wspaniałomyślności (choć Adam i Ewa na to nie zasłużyli) obdarował ich uczestnictwem w życiu wiecznym, ponieważ jest On doskonałym nieskończonym Dobrem. Na ziemi Adam i Ewa uczestniczyli w życiu Bożym przez łaskę uświęcającą, a dzięki temu darowi, który czyni człowieka świętym (bo właśnie tak należy rozumieć „łaskę uświęcającą”) mogli oglądać Boga twarzą w twarz przez całą wieczność, radując się Nim bez kresu. Jednak zawsze należy pamiętać, że ta nagroda była przede wszystkim szczęściem, którego by zaznawali, gdyby będąc zwykłym mężczyzną i kobietą, bezgrzesznie przeszli do wieczności bez wyniesienia do nadprzyrodzonego stanu łaski. Wówczas nie mieliby uczestnictwa w życiu Bożym – „życiu nadprzyrodzonym” – lecz jedynie doznawaliby mniejszego szczęścia zwanego błogosławieństwem naturalnym. Bóg udzielając tego daru Adamowi, a przez niego całej ludzkości, postawił jeden warunek. Jeśli Adam dochowa wierności w posłuszeństwie, oddając cześć i będąc posłusznym swemu Stwórcy, to wtedy dziedzictwo łaski uświęcającej – dar przewyższający naturę – automatycznie przejdzie na potomków Adama. Jeśli okaże się nieposłuszny, dar ten utraci. Adamowi, jako reprezentantowi wszystkich ludzi, udzielono mocy rozporządzenia szczodrością Boga.

Adam zgrzeszył świadomie i dlatego popełnił grzech ciężki. Jego skutki przeszły na każdego z jego potomków jako grzech pierworodny. Zamiast przychodzić na świat przybrani łaską uświęcającą, potomkowie Adama rodzą się pozbawieni tego „czyniącego człowieka świętym daru nadprzyrodzonego”, który – jako dzieci Adama – mieć powinni. Tak właśnie należy rozumieć grzech pierworodny. Nie ma on nic ze złośliwości osobiście popełnionego grzechu. Jest jednak przeszkodą, którą należy usunąć w każdym przypadku, gdyż pozbawia dzieci Adama życia przybranych synów Bożych.

Kolejna dygresja jest tu niemalże konieczna, aby sprostować dość powszechne, a błędne rozumienie grzechu Adama. Współczesne, odrzucające Boga, środki masowego przekazu często insynuują, że pierwszym grzechem Adama i Ewy było współżycie seksualne. Wynikiem takich stwierdzeń jest nie tylko wyśmiewanie najintymniejszej i świętej relacji mającej miejsce w życiu małżeńskim, lecz też budzenie przypuszczeń u wielu przyzwoitych ludzi, że być może małżeństwo już od początku nie podobało się Panu Bogu.

Jaka jest prawda? Adam popełnił grzech nieposłuszeństwa. Zjadł owoc z zakazanego drzewa. Nie wiemy dokładnie czego dotyczyło jego nieposłuszeństwo. W momencie upadku był w pełni świadom ciężkości swojego grzechu i był zupełnie wolny w wyborze między dobrem a złem. Tego jesteśmy pewni. Prawie tak samo możemy być pewni, że grzech nie miał związku z seksem. Adam i Ewa byli mężem i żoną. Jakże więc mogliby mieć zakaz właściwego dla małżeństwa współżycia? Bóg przykazał im w szczególny sposób: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28). Sam fakt, że ustanowił małżeństwo, świadczy o tym wystarczająco dobrze, że pochwalał ten stan. Co więcej, nawet po upadku Adama, błogosławieństwa stanu małżeńskiego pozostały w świecie mimo, że przez ten pierwszy grzech inne błogosławieństwa zostały utracone. Kościół wyraźnie przypomina nam o tym w błogosławieństwie Mszy ślubnej, kiedy kapłan wzywa Boga: „który łączy niewiastę z mężczyzną, a związek, jaki w ten sposób ustanowił od początku zostaje obdarzony błogosławieństwem, które jako jedyne nie zostało odebrane przez karę za grzech pierworodny”.

W każdym razie Adam zgrzeszył, a grzesząc on i wszyscy ludzie utracili darmo dane nadprzyrodzone dziedzictwo łaski uświęcającej, którą pierwszy człowiek miał przekazać swym potomkom. I znowu Bóg w swoim miłosierdziu pospieszył ludziom z pomocą. Obiecał Odkupiciela, który będzie miał ludzką naturę i wskutek tego będzie należał do rodzaju ludzkiego, za którego grzech musi wynagrodzić. Jednak będzie miał także naturę Boską, aby Jego wynagrodzenie zdołało naprawić zniewagę, jaką grzech wyrządził Boskiemu majestatowi Boga. Tym Bogiem-Człowiekiem był Jezus Chrystus, druga Osoba Trójcy Świętej, który przybrał naturę ludzką i stał się nam podobnym we wszystkim z wyjątkiem grzechu. Wyjaśnienie jak do tego doszło spowija tajemnica Wcielenia i Trójcy Świętej. Istotne jest, że to nastąpiło.

Przez odkupienie człowieka Chrystus odzyskał dla rodzaju ludzkiego łaskę uświęcającą, lecz teraz stało się to inaczej. Jeśli Adam by nie zgrzeszył, łaska uświęcająca byłaby przekazywana z pokolenia na pokolenie w chwili poczęcia, a mąż i żona poczynaliby je wtedy jednocześnie w porządku nadprzyrodzonym, w łasce uświęcającej! Ale ponieważ Adam zgrzeszył, Chrystus jako drugi Adam musiał temu zaradzić. Darował nam nowe środki, dzięki którym możemy otrzymać życie wieczne, a są nimi sakramenty.

Dzięki sakramentom dar łaski uświęcającej zostaje ponownie udzielony, bo każdy z sakramentów jest jej szczególnym przewodem. Przez chrzest dusza człowieka rodzi się do życia nadprzyrodzonego. Bierzmowanie udziela jej siły do wyznawania wiary. Przenajświętsza Eucharystia, sakrament Ciała i Krwi Jezusa, jest pokarmem dla życia w ten sam sposób, jak chleb dla ciała. Sakrament pokuty przywraca łaskę uświęcającą jeśli utraciliśmy ją popełniając grzech ciężki, a ostatnie namaszczenie pomaga duszy zwalczyć trudności i pokusy, które ją osaczają w chwili śmierci. Ostatnie namaszczenie ma również na celu uzdrowienie ciała jeśli byłoby to z pożytkiem dla duszy.

Dwa społeczne sakramenty, jak wspomnieliśmy wcześniej, to święcenia kapłańskie i sakrament małżeństwa. Święcenia kapłańskie obdarzają duchową mocą potrzebną do rządzenia i uświęcania członków Kościoła Chrystusowego. Małżeństwo wynosi naturalnie szlachetny związek męża i żony, którzy we właściwy im sposób współpracują ze Stwórcą wydając na świat Jego stworzenia, potencjalnych spadkobierców nieba.

Innymi słowy, Chrystus przywrócił nam to, co utracił Adam, a mianowicie łaskę uświęcającą. A środkami, przez które na każdego spływa łaska uświęcająca są sakramenty właśnie wyżej omówione. Małżeństwo jest jednym z nich.

W przypadku małżeństwa, panna młoda i pan młody udzielają sobie nawzajem tego sakramentu, gdyż jego istota tkwi w umowie, jaką obie strony zawierają między sobą. Ksiądz LeBuff przekonująco wyjaśnia co to w pełni oznacza: „W każdym małżeństwie chrześcijańskim, pierwszym darem pana młodego dla żony jest wzrost łaski uświęcającej, a pierwszym darem panny młodej dla jej męża jest również wzrost łaski uświęcającej! Jedno udziela drugiemu prawa do pełniejszego udziału w niewysłowionym szczęściu życia wiecznego samego Boga” (1).

Nie jest to jeszcze pełna lista korzyści, płynących z sakramentu małżeństwa. Sakrament ten nie kończy się z chwilą jego udzielenia. Oprócz łaski uświęcającej, uposaża on w tym momencie obojga małżonków w prawo do łask uczynkowych, które są tymi szczególnymi darami od Boga, udzielanymi wedle potrzeb tak, aby mąż i żona mogli doskonale spełniać obowiązki swego stanu.

Jednak o ten zasiew łaski należy się troszczyć za pomocą modlitwy i woli. Pochodzi on od Boga jako natchnienie Ducha Świętego i należy z tą łaską współpracować. Później omówimy to bardziej szczegółowo.

Nawet jeśli małżeństwo nie byłoby sakramentem (jak to ma miejsce u niechrześcijan), nadal byłoby „trwałym związkiem jednego mężczyzny z jedną kobietą, mającym na celu wydanie na świat dzieci i wychowanie ich, związkiem, w którym mąż i żona wzajemnie obdarzają się miłością i wsparciem”. Ale skoro Chrystus wyniósł ten naturalny związek do porządku nadprzyrodzonego i ustanowił go znakiem i środkiem uzyskania łaski, jego cel staje się przez to jeszcze bardziej wzniosły.

Jak mówi Sobór Trydencki: „Ten, który ustanowił i udoskonalił czcigodne sakramenty, sam Chrystus, zasłużył dla nas przez swoją mękę, na łaskę, która ma doskonalić tę naturalną miłość, ma umacniać nierozerwalną jedność i ma uświęcać parę małżeńską”. Ta sama miłość męża i żony, uświęcona łaską uświęcającą, jednoczy ich tak bardzo, że Chrystus obrał ją za symbol Jego miłości do Kościoła.

W liście św. Pawła do Efezjan czytamy: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie… Mężowie powinni miłować swoje żony tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5, 25. 28–32). Sakramentalny związek męża i żony jest tak święty i tak intymny, że symbolizuje związek Jezusa z Kościołem, który założył, by doprowadzić wszystkich ludzi do życia wiecznego.

Równie pocieszająca i inspirująca jest wiedza o łaskach uczynkowych, jakimi Bóg obdarza wszystkich związanych tym sakramentem. Boża hojność jest tak szczodra, że Bóg zobowiązuje się towarzyszyć tym parom nie tylko tak długo jak żyją i trwa ich małżeństwo, lecz dopóki istnieje potrzeba pomocy w wychowaniu dzieci, gdy jeden z małżonków umrze.

Na czym dokładnie polega ta pomoc? Po raz kolejny parafrazując słowa księdza LeBuffa czytamy, że łaski te pomagają w następujących przypadkach:

1. do życia zgodnego z prawem Bożym co do poczęcia i zrodzenia dzieci;

2. do radowania się i uświęcania przyjemności życia małżeńskiego (które zostały stworzone przez Boga, aby łagodzić trudy życia i jeszcze mocniej zjednoczyć męża i żonę);

3. do znoszenia trudów życia małżeńskiego w sposób święty;

4. do wzajemnej troski i wzrastania w bezinteresownej miłości wzajemnej, znosząc nieuniknione wady, istniejące w każdym człowieku;

5. do prawidłowego wychowywania dzieci, zaprawiając je do dobrego i pożytecznego życia na ziemi, które będzie wstępem do nadprzyrodzonego życia w niebie.

Na tym polega małżeństwo. Czy zatem małżeństwo chrześcijańskie mogłoby być czymś innym niż świętym związkiem, który należy otoczyć czcią i miłością, dochowując wierności prawu, które nadał mu Bóg?

Dla tego idealnego związku miłości męża do żony i żony do męża Bóg dał za przykład Józefa i Maryję. Twoje małżeństwo jest czymś, co należy cenić coraz bardziej. Od czasu do czasu zastanów się nad tym skarbem, jak to sugeruje na przykład poniższa modlitwa do Najświętszego Serca Jezusa, do indywidualnego odmawiania dla mężów i żon. Nie możemy lepiej podsumować rozważań o duchu małżeństwa chrześcijańskiego, niż ta właśnie modlitwa.

„Najświętsze Serce Jezusa, Królu i centrum wszystkich serc, mieszkaj w naszych sercach i bądź naszym Królem. Spraw, byśmy dzięki Twej łasce darzyli się wzajemnie prawdziwą i czystą miłością, tak jak Ty umiłowałeś Twoją nieskazitelną Oblubienicę – Kościół święty – wydając się za Nią.

Udziel nam tej wzajemnej miłości i chrześcijańskiej wyrozumiałości, które są miłe Tobie oraz cierpliwości we wzajemnym znoszeniu swoich wad, bo wierzymy, że żadne stworzenie nie jest od nich wolne. Nie dozwól, by choć najmniejsza skaza przyćmiła pełnię łagodnej harmonii ducha, z której wyrasta wzajemne wsparcie w wielorakich trudnościach życia, dla którego to celu została stworzona kobieta i nierozerwalnie zjednoczona ze swoim mężem.

Panie Boże, spraw, aby między nami panowało nieustannie święte współzawodnictwo w drodze do życia doskonale chrześcijańskiego, dzięki któremu coraz mocniej i wyraźniej zajaśnieje Boski obraz Twego mistycznego związku z Twoim świętym Kościołem, tak jak zechciałeś odzwierciedlić go w nas w szczęśliwy dzień, kiedy nas złączyłeś.

Spraw prosimy, aby nasz dobry przykład życia chrześcijańskiego był mocnym natchnieniem dla naszych dzieci, by kształtowały swoje życie według Twego świętego Prawa. A wreszcie, po tym wygnaniu, daj nam dostąpić nieba, gdzie dzięki Twojej łasce, o którą szczerze prosimy, będziemy mogli złączyć się z naszymi dziećmi na zawsze i wielbić i błogosławić Ciebie na wieki. Amen” (2).

Ks. Francis L. Filas SI

(1) Francis P. LeBuff SI, Let’s Look At Sanctifying Grace (O łasce uświęcającej), St. Louis 1944, s. 45.

(2) Jeśli małżeństwo nie ma dzieci, koniec modlitwy jest następujący: „Panie Boże, spraw, aby między nami panowało nieustannie święte współzawodnictwo w drodze do życia doskonale chrześcijańskiego, dzięki któremu coraz mocniej i wyraźniej zajaśnieje Boski obraz Twego mistycznego związku z Twoim świętym Kościołem, tak jak zechciałeś odzwierciedlić go w nas w szczęśliwy dzień, kiedy nas złączyłeś, abyśmy tak żyjąc, mogli oboje dostąpić nieba i zasłużyć na to, by Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen” (300 dni odpustu, S. Paen. Ap., 11 grudnia 1923 r.; 25 listopada 1936 r.).

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Francisa L. Filasa SI Święta Rodzina wzorem dla rodzin.