Rozdział czternasty. Apostolstwo, cz. 2

Działalność zorganizowana

„W naszej epoce zdolność do pracy zorganizowanej jest jedną z najpotrzebniejszych zalet” – mówi współczesny socjolog.

Czy to jest jakieś fatalne prawo, że źli w swojej nienawiści stanowią zwartą jedność, a ludzie dobrej woli nie umieją się jednoczyć?

Jednoczenie się w pracy jest trudne, zwłaszcza dla kobiet. Zdolność do działalności zorganizowanej nie jest człowiekowi wrodzona. Trzeba do niej wyrzeczenia się miłości własnej, wyrzeczenia się osobistych zapatrywań, co do pojmowania pracy apostolskiej. Trzeba poddania się władzy ustanowionej czy obranej; taka abnegacja może być tylko owocem wielkiego wysiłku, zwłaszcza u osób najbardziej obdarowanych, a zatem u najsilniejszych indywidualności. Nie ma wspólnej działalności bez dyscypliny. Człowiek nie rodzi się z zamiłowaniem dyscypliny. Trzeba uczyć się poddania umysłu i woli, i to nieraz w twardej szkole.

Zdolność do pracy zorganizowanej jest u Polaków jeszcze mniej wrodzona, niż u wszystkich innych narodów. Idea syndykalizmu, asocjacji, mutualizmu ma wiele więcej powodzenia za granicą. Polak lubi pracować oddzielnie, sam sobie być panem. Należy bardzo czuwać nad sobą pod tym względem.

Praca zorganizowana, choć trudna, jest jednak niezbędna. Stowarzyszeni muszą się porozumieć co do wspólnego celu, przyjąć tę samą zwierzchność i słuchać jej we wszystkim, czego wymaga powodzenie wspólnego przedsięwzięcia, inaczej następuje anarchia.

Stowarzyszeniom katolickim przeciwstawiają się stowarzyszenia zwarte i silne; aby więc oprzeć się i zwyciężyć, muszą stowarzyszenia katolickie dążyć przede wszystkim do jedności – do jedności wewnętrznej między członkami i do jedności z ugrupowaniami pokrewnymi.

Będę unikała pracy zbyt indywidualistycznej; będę wystrzegała się ducha separatyzmu. Przez tego ducha giniemy.

Duch jedności

Joanna d’Arc jadąc na czele swych oddziałów spotyka pewnego dnia uzbrojoną bandę: „Kto to jest? Armagnacy czy Bourguignoni? Przyjaciele czy nieprzyjaciele? Mniejsza z tym – przerywa dyskusję Joanna. – W każdym razie są Francuzi. Idźcie im powiedzieć, aby się z nami połączyli. Nigdy nie będzie za dużo synów Francji razem”.

Tak i z nami: nigdy za dużo katolików razem. Mniejsza o inne zapatrywania, mniejsza zwłaszcza o przekonania polityczne. Platformą, na której katolicy powinni się porozumiewać to „Wierzę w Boga Ojca”… Wszyscy, którzy wyznają jedną wiarę Kościoła katolickiego, są braćmi; wszyscy powinni podać sobie rękę w obronie tej wspólnej im wiary.

Są tacy, którzy nawet wśród przyjaciół chcą tylko dzielić, oddzielać się. Ja będę zawsze starała się jednoczyć. „Całe moje życie – pisał Montalembert (1) – strawiłem na odpieraniu ataków najlepszych moich przyjaciół”. Jakie to straszne, a jakie częste!

Do kłótni zawsze potrzeba dwóch. Nigdy nie będę tą pierwszą. Wszystkie nasze siły niech będą zwrócone przeciwko nieprzyjacielowi. Nie przez pychę, nie przez chęć zgniecenia go, ale by nie dopuścić do tego, by szkodził, lub aby zjednać go sobie.

Między sobą będziemy strzegli się jak ognia rywalizacji i defetyzmu. „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15, 17).

Będę się starała wyrobić w sobie duszę przychylną, braterską, uprzejmą. Będę rozwijała w sobie zamiłowanie jedności.

Zbawienie dzieci

„Dzieci prosiły o chleb, a nie znalazł się kto by go im dał”, powiada prorok Jeremiasz.

Potrzeby dzieci są w czasach dzisiejszych niezliczone. Najpierw jest potrzeba światła. Oczywiście szerzeniem oświaty zajmują się szkoły. Ale bardziej czy mniej bezpośredni udział w tej pracy oświatowej jest jak najbardziej wskazany dla szerokich kół katolickich, zwłaszcza dla młodych kobiet.

W tej współpracy oświatowej na pierwszy plan wysuwa się nauka religii, katechizowanie. Tu jest ogromne pole pracy dla młodych dziewcząt. Mnożą się kursy katechetyczne. Czy nie mogłabym zapisać się na taki kurs? To jest pierwszorzędne, najważniejsze zadanie, bo dziecko jest przyszłością, bo jego wykształcenie i uświadomienie religijne stanowi o całej religijnej przyszłości kraju. Czy przywiązuję należne znaczenie do tego apostolstwa? Czy staram się o wiadomości religijne, czy przygotowuję się do tego zadania?

Dalej potrzeba dzieciom Eucharystii. Ile dobrego zrobiłaby dzieciom częsta Komunia święta. Ale trzeba je przygotować, wychować, zaprowadzić. Tak, jak co do katechizacji proboszczowie są często zbyt zapracowani, żeby się tym specjalnie zająć. A jest to rzecz pierwszorzędnej wagi. Najpierw sama postaram się głęboko zrozumieć Eucharystię, potem poświęcę się apostolstwu Eucharystii i przez Eucharystię apostolstwu eucharystycznemu wśród dzieci. Jest to prawdziwa krucjata i to krucjata ze wszystkich najowocniejsza. Oprócz światła, dzieci potrzebują siły. Obok daru wiary, potrzebują częstej Komunii świętej.

Miłosierdzie

Każdy, kto chce odmówić udziału w jakiejś składce, mówi: mam swoich biednych. Jakże się więc dzieje, że tylu biednych nie ma nikogo?

Najdroższe i najbliższe powinny być mi te dusze najnędzniejsze i najbardziej ogołocone, które mają najwięcej potrzeb, a najmniej pomocy: ci wszyscy, którymi nie zajmuje się żadne stowarzyszenie, do których nie dochodzi żadna akcja społeczna, których nie wspiera nikt, czy to dlatego, że nikt o nich nie myśli, czy dlatego, że są zanadto odpychający, czy też w końcu, że dostęp do nich jest zbyt trudny. Istnieją apostołowie trędowatych, istnieją pielęgniarze i pielęgniarki wariatów, opiekunowie starców. Czy nie znaleźliby się apostołowie i opiekunowie dla biednych, „którzy nie są interesujący”? Dla rodzin i domów, gdzie wie się z góry, że każdy dobroczyńca i apostoł będzie ofuknięty, źle przyjęty, nie znajdzie uznania i wdzięczności? Dla środowisk, których nastrój, przekonania i usposobienie jest mi przeciwne, wrogie i niechętne? Czy nie widzieliśmy w tych ostatnich czasach kobiet i młodych dziewcząt, które szły do najgorszych nor robotniczych, ku duszom zarażonym najbardziej rewolucyjnymi pojęciami? Czy nie widzieliśmy, jak przez miłość, odwagę i poświęcenie zdobywały dusze dla Chrystusa wśród najgorszych szumowin społecznych?

Oto są wzory, które powinnam naśladować. Zapewne, że i tu wskazana jest ostrożność: nie będę się narażać; w wypadkach trudnych i niebezpiecznych nie będę chodzić sama. Ale musimy zrozumieć, że w czasach dzisiejszych powinnyśmy być na tyle mężne, na tyle wyrobione, aby móc pójść, z bardzo małymi wyjątkami, wszędzie. Dom stoi w płomieniach. Włożę na siebie suknię ogniotrwałą, aby nie narażać się, ale tak zabezpieczywszy się pójdę na miejsce zniszczenia, na skrzydłach polecę właśnie tam, gdzie ogień czyni największe spustoszenia.

Zrobię sobie spis wszystkich bied i nędz tak fizycznych jak i moralnych w mojej dzielnicy. Zastanowię się spokojnie i rozważnie, co mogę uczynić. Poradzę się ludzi doświadczonych; nie będę natomiast słuchać gasicieli zapału i mężnie spróbuję zrobić to wszystko, co da się zrobić.

Miłosierdzie oparte na wierze

Nie jest trudno kochać tego, kto jest dla mnie sympatyczny; to potrafi i poganin, a nawet i zwierzę. Kochać nawet antypatycznego bliźniego, dlatego, że w nim widzimy obraz Boga – oto oznaka prawdziwej miłości chrześcijańskiej.

Pan Jezus nagradzał, czasem nawet w cudowny sposób, jałmużnę płynącą z ducha wiary.

Pewien biedak poprosił o jałmużnę świętą Katarzynę Sieneńską. Święta nie mając nic innego daje mu srebrny krzyżyk od swego różańca. Następnej nocy ukazuje się jej Pan Jezus, trzymając w ręku ten krzyżyk, bogato ozdobiony i tak się do niej odzywa: „Dałaś mi go wczoraj z taką miłością, że dlatego jest teraz tak piękny i błyszczący. Takim ukażę go na sądzie, aby pomnożyć twe szczęście i twoją chwałę”.

Będę zawsze widzieć Chrystusa w tych wszystkich, ku którym się pochylam i których wspomagam. Tego żąda od nas nasza wiara. Tak ją wyznawali i praktykowali święci: Elżbieta Węgierska, Marcin z Tours i tylu innych. Będę żyć tak, jak oni. Pójdę tak daleko, jak poszli oni.

Ks. Raoul Plus SI

(1) Hrabia Charles Rene Forbes de Montalembert (1810–1870) – historyk, działacz katolicki; konsolidował środowiska katolików francuskich wokół pism „L’Avenir”, później „L’Universe” i „Le Correspondent”; przywódca opozycji parlamentarnej liberalnych katolików.

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Raoula Plus SI Dziewczętom ku rozwadze.