Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi. Przedmowa, cz. 3

W latach 1438–1445 odbył się we Florencji XVII Sobór Powszechny. W roku 1442 powstał w toku jego obrad Dekret dla jakobitów. Jakobici to syryjscy monofizyci (ich Kościół powstał w roku 543), którzy zwalczali Sobór Chalcedoński, ponadto nie utrzymywali kontaktów z Rzymem od czasów, gdy ich ziemie zajęli Arabowie (VI w.); nazwa wywodzi się od Jakuba Barradaja (zm. 578). Na Soborze Florenckim zaproponowano im wyznanie wiary, przywracające jedność z Rzymem, w którym nacisk położono na tajemnicę Wcielenia: „[Święty Kościół rzymski] mocno wierzy, wyznaje i głosi, że jedna Osoba Trójcy Świętej, prawdziwy Bóg, Syn Boży, zrodzony z Ojca, współistotny Ojcu i współwieczny, w pełności czasu, którą wyznaczyły niezbadane zamiary Boże, dla zbawienia rodzaju ludzkiego przyjął prawdziwą i całkowitą naturę ludzką z niepokalanego łona Dziewicy Maryi i z sobą złączył w jedności osoby taką więzią jedności, że cokolwiek jest tam Boskiego, nie jest oddzielone od człowieka, a cokolwiek jest ludzkie, nie jest oddzielone od Bóstwa. Jest więc jeden i ten sam niepodzielny, chociaż pozostają obie natury ze swoimi właściwościami, Bóg i człowiek, Syn Boży i syn człowieczy, równy Ojcu w bóstwie, mniejszy od Ojca z powodu człowieczeństwa, nieśmiertelny i wieczny z racji natury Boskiej, podległy doczesnym cierpieniom z powodu natury ludzkiej” (1).

W roku 1794 Jego Świątobliwość Pius VI ogłosił konstytucję Auctorem fidei, która była odpowiedzią na zebrany w 1786 w Pistoi synod narodowy, którego celem było – w duchu nauk Janseniusza – oczyszczenie chrześcijaństwa z błędów, jakie narosły rzekomo w ciągu wieków w Kościele rzymskokatolickim. Bulla Auctorem fidei jest nieomylnym dokumentem Magisterium. W dziesięciu rozdziałach dokument papieski potępia tezy dotyczące zarówno rozumienia Kościoła, jak i te błędy synodu w Pistoi, które pośrednio godziły w nauczanie o prawdziwym bóstwie i człowieczeństwie Jezusa Chrystusa, bezpośrednio uderzając, np. w uświęcony starożytną tradycją kult Najświętszego Serca Jezusa. Tak też czytamy: „Zdanie, które twierdzi, że «adorować wprost człowieczeństwo Chrystusa, tym bardziej jakąś jego część, będzie zawsze czcią oddawaną stworzeniu», o ile słowo «wprost» oznacza potępienie kultu adoracji, którą wierni kierują do człowieczeństwa Chrystusowego, jak gdyby taka adoracja, którą odbiera człowieczeństwo, a nawet dające życie Ciało Chrystusa – wprawdzie nie ze względu na samo siebie jako ciało, ale jako zjednoczone z bóstwem – byłaby boską czcią oddawaną stworzeniu, a nie raczej jedną i tą samą czcią, jaką się czci Słowo Wcielone z Jego własnym ciałem [Sob. Konst. II, r. 9], [takie zdanie] jest fałszywe, wprowadzające w błąd, uwłaczające i obrażające należną cześć, którą wierni oddają i powinni oddawać człowieczeństwu Chrystusa. Nauka, która nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa włącza do nabożeństw, które zwie nowymi, błędnymi albo przynajmniej niebezpiecznymi: gdy rozumie się przez nie nabożeństwo zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, [to nauka ta] jest fałszywa, zuchwała, szkodliwa, obrażająca pobożność i obelżywa dla Stolicy Apostolskiej” (2).

W roku 1907 Święte Oficjum (obecnie Kongregacja Nauki Wiary) wydało dekret Lamentabili, zatwierdzony przez św. Piusa X, dotyczący niezgodnych z nauką Kościoła twierdzeń modernistów. Modernizm jako koncepcja filozoficzna i teologiczna rozwinął się na przełomie XIX i XX wieku m.in. za sprawą Alfreda Loisy’ego i jego książki L’Evangile et l’Eglise („Ewangelia i Kościół”) i stał się przyczyną na tyle poważnego kryzysu w łonie Kościoła, iż św. Pius X zdecydował się w 1910 roku nałożyć na kandydatów do kapłaństwa i biskupstwa (przed przyjęciem przez nich święceń), oraz na nauczycieli religii i profesorów wykładających na katolickich uczelniach i seminariach duchownych obowiązek składania przysięgi antymodernistycznej (3). Zaniechano jej wygłaszania w 1967 roku. Oto wszystkie modernistyczne tezy, odrzucone przez Kościół, wymierzone w prawdy wiary dotyczące Jezusa Chrystusa: „27. Z Ewangelii nie można udowodnić Bóstwa Jezusa Chrystusa, lecz jest ono dogmatem, który świadomość chrześcijańska wyprowadziła z pojęcia Mesjasza. 28. Kiedy Jezus spełniał swoje posłannictwo, nie mówił w tym celu, aby pouczyć, że jest Mesjaszem, a Jego cuda nie miały na celu udowodnienia tego. 29. Można zgodzić się na to, że Chrystus, którego nam ukazuje historia, jest o wiele niższy od Chrystusa, który jest przedmiotem wiary. 30. We wszystkich tekstach Ewangelii nazwa «Syn Boży» jest tylko równoznaczna z nazwą «Mesjasz» i wcale nie mówi o tym, że Chrystus jest prawdziwym i rodzonym Synem Boga. 31. Nauka o Chrystusie, jaką przekazują Paweł, Jan oraz Sobory: Nicejski, Efeski i Chalcedoński, nie jest taka sama, jaką podawał Jezus, lecz jest nauką o Jezusie wytworzoną przez świadomość chrześcijańską. 32. Nie można pogodzić naturalnego stanu tekstów ewangelicznych z nauką teologów o świadomości i nieomylnej wiedzy Jezusa Chrystusa. 33. Dla każdego, kto nie kieruje się uprzedzeniami, jest jasne, że Jezus albo nauczał błędnie o bliskim zapanowaniu Mesjasza, albo że większa część jego nauki w Ewangeliach synoptycznych pozbawiona jest autentyczności. 34. Krytyk nie może przypisywać Chrystusowi nieograniczonej wiedzy, chyba że się przypuści – co historycznie trudne do przyjęcia i co się sprzeciwia poczuciu moralnemu – że Chrystus jako człowiek posiadał wiedzę Bożą i mimo to nie chciał udzielić wiadomości o tylu rzeczach uczniom i potomności. 35. Chrystus nie zawsze miał świadomość swej godności mesjańskiej. 36. Zmartwychwstanie Zbawiciela nie jest właściwie faktem historycznym, lecz należy do porządku czysto nadprzyrodzonego. Jest ono faktem nieudowodnionym i niemożliwym do udowodnienia, który świadomość chrześcijańska wywnioskowała powoli z innych faktów. 37. Wiara w Zmartwychwstanie Chrystusa od początku dotyczyła nie tyle faktu Zmartwychwstania, lecz raczej nieśmiertelnego życia Chrystusa u Boga. Nauka o zadośćuczynieniu śmierci Chrystusa jest nauką nie ewangeliczną, lecz wyłącznie św. Pawła” (4).

W roku 1918 Święte Oficjum wydało Dekret o wiedzy Chrystusa, w którym wyjaśniano pewne kwestie co do relacji współczesnej nauki (psychologii) i doktryny Kościoła: „Na wątpliwość przedłożoną Św. Kongregacji o Seminariach i Studiach, czy bezpiecznie można głosić następujące zdania: 1. Nie jest pewne, czy dusza Chrystusa przebywającego wśród ludzi posiadała taką wiedzę, jaką posiadają święci w wizji uszczęśliwiającej. 2. Nie można uważać za pewną opinii, która twierdzi, że dusza Chrystusa wszystko wiedziała i że od początku w Słowie poznała wszystko, co przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, czyli wszystko, co Bóg wie na podstawie wiedzy widzenia (scientia visionis). 3. Nauka niektórych nowszych autorów o ograniczonej wiedzy duszy Chrystusa może tak samo być przyjęta w szkołach katolickich, jak zdanie dawnych o wiedzy powszechnej: [Kongregacja]… dała odpowiedź negatywną” (5).

Encyklika Miserentissimus Redemptor Piusa XI z 1928 roku jest świadectwem głębokiej łączności między Jezusem Chrystusem a Jego Mistycznym Ciałem, Kościołem powszechnym. Widać wyraźnie, jak w silnym związku pozostaje Chrystologia, eklezjologia i nauka o Eucharystii, a co za tym idzie – wszystkie gałęzie teologii, integralnie złączone w dopełniającą się, niesprzeczną całość: „Jakkolwiek obfite Odkupienie Chrystusa szczodrze darowało nam wszystkie grzechy (Kol 2, 13), jednakże przedziwny porządek mądrości Bożej chce, byśmy na ciele naszym uzupełniali to, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusowym – za ciało Jego, którym jest Kościół (Kol 1, 24). Toteż z daniną chwały i zadośćuczynienia, którą Chrystus złożył Bogu w imieniu grzeszników, możemy, a nawet powinniśmy łączyć również nasze pochwały i wynagrodzenia.

Zawsze jednak powinniśmy pamiętać, że wszystka moc ekspiacji płynie z jednej krwawej ofiary Chrystusa, która ponawia się bezustannie w sposób bezkrwawy na naszych ołtarzach. Jedna i ta sama jest bowiem Hostia, jeden i ten sam ofiarujący przez posługę kapłanów, który wówczas oddał siebie na krzyżu, a tylko sposób ofiarowania jest inny [Sobór Trydencki, sesja XXII].

Dlatego z tą najdostojniejszą ofiarą eucharystyczną winno jednoczyć się [osobiste] ofiarowanie się kapłanów i innych wiernych, by oni również ofiarowywali się jako ofiary żyjące, święte, przyjemne Bogu (Rz 12, 1). Św. Cyprian nie waha się nawet twierdzić, że ofiary Pańskiej nie składa się z należytą świętością, jeśli nasze oddanie się i nasza ofiara nie odpowiadają Jego Męce [Ep. 63, n. 381]. Dlatego napomina nas apostoł, abyśmy zawsze nosili umartwienie Jezusa w ciele naszym (2 Kor 4, 10), pogrzebani z Chrystusem i wszczepieni weń przez podobieństwo do śmierci Jego (Rz 6, 4–5) nie tylko umartwiali swe ciało z jego namiętnościami i pożądliwościami (por. Gal 5, 24), unikając skażenia tą pożądliwością, która jest na świecie (por. 2 P 1, 4), lecz aby i w naszym ciele widoczny był żywot Pana Jezusa (2 Kor 4, 10) i abyśmy uczestnicząc w Jego wiecznym kapłaństwie ofiarowali dary i ofiary za grzechy (Hbr 5, 1).

Albowiem do uczestniczenia w tym tajemniczym kapłaństwie i urzędzie zadośćuczynienia i ofiarowywania dopuszczeni są tylko ci, których pośrednictwa używa nasz Arcykapłan Jezus Chrystus przy składaniu Imieniu Bożemu czystej ofiary na każdym miejscu od wschodu słońca aż do zachodu (Mal 1, 11). Lecz również i cały lud chrześcijański, nazwany słusznie przez Księcia Apostołów narodem wybranym, królewskim kapłaństwem (1 P 2, 9) powinien tak za siebie, jak i za cały rodzaj ludzki składać ofiary za grzechy (por. Hbr 5, 1), podobnie jak każdy kapłan i arcykapłan z ludzi wzięty, dla ludzi bywa postanowiony w sprawach Bożych (Hbr 5, 1).

Im doskonalej nasza ofiara i nasze poświęcenie upodobni się do Pańskiej ofiary, to znaczy im doskonalej złożymy ofiarę z własnej miłości i z namiętności i ukrzyżujemy swe ciało owym duchowym ukrzyżowaniem, o którym mówi apostoł, tym obfitsze owoce pojednania i zadośćuczynienia spłyną na nas i na innych. Cudowne bowiem obcowanie łączy wszystkich wiernych z Chrystusem, podobne do tego, które istnieje między głową a członkami ciała. Przez tę tajemnicę obcowania świętych, którą wyznaje wiara katolicka, jednostki i ludy połączone są nie tylko między sobą, lecz również i z Tym, «który jest głową – Chrystusem, z którego bierze wszystko ciało swe scalenie i powiązanie dzięki poszczególnym członkom… Tak bowiem dokonuje się wzrost ciała, które buduje się w miłości» (Ef 4, 15–16). O to też sam Pośrednik między Bogiem i ludźmi Jezus Chrystus prosił Ojca w obliczu śmierci: «Ja w nich, a Ty we Mnie, aby doskonałą osiągnęli jedność» (J 17, 23)…

Dodajmy, że zadośćczyniąca męka Chrystusa wznawia się, a poniekąd trwa i dopełnia się w Jego Ciele Mistycznym, którym jest Kościół. Albowiem – że znowu użyjemy słów św. Augustyna [In. Ps. 86] – wycierpiał Chrystus, co miał wycierpieć; już mierze Jego cierpień nie brak niczego. A więc wypełniły się cierpienia, lecz w głowie; pozostają jeszcze cierpienia Chrystusa w ciele. Co też sam Pan Jezus raczył oświadczyć, gdyż mówiąc do Szawła, kiedy zionął jeszcze nienawiścią, grożąc i mordując uczniów Jego (Dz 9, 1), rzekł: «Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz» (Dz 9, 5)… Słusznie zatem Chrystus, cierpiący i dziś w swym Ciele Mistycznym, pragnie, byśmy byli towarzyszami jego ekspiacji, czego się zresztą domaga nawet nasz bliski z Nim stosunek, bo jeśli jesteśmy ciałem Chrystusa i Jego członkami (1 Kor 12, 27), to potrzeba, aby co cierpi głowa, cierpiały z nią wespół wszystkie członki (1 Kor 12, 26)” (6).

Encyklika Piusa XII Sempiternus Rex z 1951 roku wydana została dla uczczenia piętnastego stulecia Soboru Chalcedońskiego. Przy tej okazji Jego Świątobliwość Pius XII zaprzeczył tezom niektórych teologów protestanckich z przełomu XIX i XX wieku, twierdzących, iż Jezus Chrystus zrezygnował z Boskiej natury, przyjąwszy postać człowieka. Przyczyną tych twierdzeń była zbyt daleko idąca interpretacja wersu z listu św. Pawła do Filipian: „Wyniszczył (gr. ekenosen, łac. exinanivit) siebie samego, kiedy przyjął postać sługi” (Flp 2, 7). Stąd treść niniejszej encykliki: „Całkiem niezgodna z wiarą wyrażoną w Chalcedonie jest opinia dosyć szeroko rozpowszechniona poza Kościołem. Jest to nauka o tzw. «kenozie», która zyskała cechę prawdopodobieństwa dzięki śmiałej i fałszywej interpretacji wyrażenia użytego przez św. Pawła w liście do Filipian i polega na jakimś ograniczeniu Boskości Słowa w Chrystusie. Nieszczęsny to wymysł tak samo godny potępienia, jak przeciwstawny mu doketyzm. Cała bowiem tajemnica Wcielenia i Zbawienia sprowadza się tu do pustego frazesu i bezpodstawnych mrzonek. Pięknie natomiast określił św. Leon Wielki całą tajemnicę [List do Flawiana, Mowa 23, 2]: «W pełnej i doskonałej naturze prawdziwego człowieka zrodził się prawdziwy Bóg – nienaruszony w tym, co do Niego należy, a bez uszczerbku w tym, co należy do nas». Chociaż nic nie zabrania nam głębszego badania ludzkiej natury Chrystusa, nawet przy pomocy zasad i metod psychologicznych, to jednak w trudnych studiach tego rodzaju nie brak takich, którzy niesłusznie porzucają dawną naukę, ażeby tworzyć nowe teorie i nadużywają powagi i definicji Soboru Chalcedońskiego, by nimi podbudować swoje wymysły. Wynoszą oni stan natury ludzkiej Chrystusa do tego stopnia, że jest uważana jako podmiot pełnoprawny (sui iuris) i jakby nie istniała w osobie samego Słowa. Tymczasem Sobór Chalcedoński zgodnie z Soborem Efeskim wyraźnie naucza, że obie natury naszego Zbawiciela łączą się, by «tworzyć jedną osobę», i nie pozwala przyjmować dwu jaźni w Chrystusie, jak gdyby przy Słowie był umieszczony jakiś «człowiek przyjęty» cieszący się pełną autonomią” (7).

Prześledziliśmy prawowierną naukę Kościoła o Jego Boskim Założycielu, Zbawicielu rodzaju ludzkiego, Jezusie Chrystusie. Minione wieki, choć zdają się nas, krótkowiecznych, oddzielać od dni, w których zstąpił z nieba jako prawdziwy Człowiek i Bóg, nauczał, cierpiał mękę, umarł na krzyżu pod Poncjuszem Piłatem, trzeciego dnia zmartwychwstał, nie są bynajmniej przeciwnikiem Kościoła powszechnego. Przeciwnie, zawierają pouczające, choć ze względu na naszą słabość czasami także trudne świadectwo o jedności i integralności nauczania rzymskiego Kościoła od czasów apostolskich do dziś. Raz jeszcze wczytajmy się w słowa kardynała Newmana: „Bez wątpienia, jest to w pewnym sensie poniżeniem rozważać dzieło Boże w aspekcie ziemskim, ale nie jest to przecież brakiem szacunku, skoro Chrystus, tego dzieła Twórca i Obrońca, sam przyjął taki aspekt. Chrześcijaństwo różni się od innych religii i filozofii tym, co Niebo samo dołączyło do Ziemi… jest bowiem oświecone i ożywione przez coś więcej niż intelekt, bo przez Ducha Bożego. Zewnętrznie jest tym, co apostoł nazywa «naczyniem kruchym», skoro jest religią ludzi. I rozważane jako takie, wzrasta ono «w mądrości i wielkości»; ale władza, którą sprawuje i słowa, którymi się wypowiada, świadczą o jego cudownym pochodzeniu” (8).

Niniejszy tom Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi jest skromną próbą zachęty do pilniejszego i głębszego zrozumienia nauczania Naszego Pana: tak duchem, jak umysłem. Żadną miarą nie może on zastąpić regularnej lektury Ewangelii, ma raczej służyć jako pomoc duszpasterska, jako zachęta dla wiernych, wreszcie jako inspiracja dla tych, którzy wątpią, zadając sobie choćby pytanie, jaki sens mają dziś Chrystusowe nauki, w świecie, który zdaje się w niczym nie przypominać Palestyny sprzed dwóch tysięcy lat. Ma także służyć jako przypomnienie, że Kościół rzymskokatolicki dany jest od Boga i naucza Jego niezmiennych i nieskazitelnych prawd, w niczym nie odstępując od Bożego Objawienia.

Krzysztof Wołodźko

(1) Ibid., s. 252.

(2) Ibid., s. 252–253.

(3) Warto zapoznać się z treścią tego historycznego już dokumentu: „Ja N.N. mocno uznaję i przyjmuję ogółem i po szczególe to wszystko, co przez niebłądzące Nauczycielstwo kościelne zostało określone, orzeczone i wyjaśnione, zwłaszcza te punkty nauki (katolickiej), które wprost sprzeciwiają się błędom czasów dzisiejszych. Otóż, po pierwsze wyznaję, że Boga, początek i koniec wszechrzeczy, przyrodzonym światłem rozumu możemy z pewnością poznać, a zatem (istnienia Jego) też dowieść, jako przyczyny ze skutków, z tych rzeczy, które są uczynione, to jest z widzialnych dzieł stworzenia. Po wtóre: przyjmuję i uznaję zewnętrzne dowody Objawienia, to jest sprawy Boskie, przede wszystkim zaś cuda i proroctwa, jako najpewniejsze znaki Boskiego pochodzenia religii chrześcijańskiej; utrzymuję też, iż te znaki są jak najzupełniej odpowiednie do rozumienia wszystkich czasów i ludzi, jako też ludzi współczesnych. Po trzecie: mocno też wierzę, że Kościół, stróż i nauczyciel słowa objawionego, został bezpośrednio i wprost założony przez samego prawdziwego i historycznego Chrystusa, gdy pośród nas przebywał, a zbudował (go Zbawiciel) na Piotrze, księciu hierarchii apostolskiej i Jego na wieki następcach. Po czwarte: szczerze przyjmuję naukę wiary, którą apostołowie przekazali nam przez Ojców prawowiernych w tym samym sensie i w tym samym zawsze rozumieniu; przeto jako herezję całkowicie odrzucam zmyśloną teorię o ewolucji dogmatów, według której dogmaty zmieniają jedno znaczenie na drugie i do tego odmienne od rozumienia, uprzednio istniejącego w Kościele; zarówno też potępiam wszelki błąd, który depozyt Boży, poruczony wiernej pieczy Oblubienicy Chrystusowej, uważa za wymysł filozoficzny, czy też wytwór ludzkiej świadomości, wysiłkiem naturalnym ludzi stopniowo się kształcącej i mającej ulegać w następstwie udoskonalaniu aż do nieskończoności. Po piąte: z największą pewnością utrzymuję i otwarcie wyznaję, że wiara nie jest ślepym uczuciem religijnym, wyłaniającym się z tajemnych głębin podświadomości, pod naciskiem serca i pod wpływem dobrze usposobionej woli, lecz (jest ona) prawdziwym rozumowym uznaniem prawdy, z zewnątrz ze słuchania przyjętej; aktem tym, mianowicie, uznajemy za prawdę, dla powagi najprawdomówniejszego Boga, to wszystko, co Bóg osobowy, Stwórca i Pan nasz powiedział, zaświadczył i objawił. Z należytym szacunkiem poddaję się i ulegam całą duszą potępieniom, wyjaśnieniom i wszelkim przepisom, które zawierają się w encyklice Pascendi i w dekrecie Lamentabili, zwłaszcza w tym, co dotyczy tzw. prawdy historii dogmatów. Również, potępiam błąd tych, którzy twierdzą, że wiara, przez Kościół podana, może stać w sprzeczności z historią, dogmaty zaś katolickie, tak jak je obecnie rozumiemy, nie dadzą się pogodzić z istotnymi początkami religii chrześcijańskiej. Potępiam też i odrzucam zdanie tych, którzy mówią, iż wykształcony chrześcijanin powinien przybrać postać podwójną: człowieka wierzącego i historyka, jakoby wolno było historykowi to utrzymywać, co sprzeciwia się jego przekonaniu, jako człowieka wierzącego; albo też stawiać przesłanki, z których wynikałoby, że dogmaty są albo błędne, albo wątpliwe, byleby tylko wprost im nie przeczył. Zarazem potępiam ten sposób rozumienia i wykładania Pisma św., który, pomijając tradycję Kościoła, analogię wiary i wskazówki Stolicy Apostolskiej, polega na pomysłach racjonalistycznych i niemniej samowolnie, jak zuchwale, uznaje krytykę tekstu, jako jedyne i najwyższe prawidło. Nadto odrzucam zdanie tych, którzy utrzymują, że uczony, traktujący zagadnienia historyczno-teologiczne, albo też o tych rzeczach piszący, powinien najpierw zrzec się zdania, uprzednio przyjętego, czy to o nadprzyrodzonym początku Tradycji katolickiej, czy to o pomocy od Boga obiecanej, ku przechowaniu na zawsze wszelkiej prawdy objawionej; dalej, że pisma każdego z Ojców należy wykładać, z pominięciem wszelkiej powagi nadprzyrodzonej, i tylko podług zasad naukowych, z tą swobodą sądu, z jaką zwykło się badać wszelkie zabytki świeckie. Wreszcie oświadczam, że zupełnie obcy jestem błędowi, który głoszą moderniści, że w św. Tradycji nic nie ma Bożego; albo, co jeszcze gorsze, pierwiastek Boży przyjmują w znaczeniu panteistycznym; tak, iż ze św. Tradycji zostaje tylko goły i prosty fakt, podobny do zwykłych wydarzeń historycznych, i tylko ludzie własną pracą, usilnością i sprytem rozwijają przez wieki następne szkołę, założoną przez Chrystusa i apostołów. A przeto jak najsilniej trzymam się i do ostatniego tchu życia trzymać się będę wiary Ojców w niezawodny charyzmat (sprawdzian) prawdy, który jest, był i zawsze pozostanie w episkopacie przekazanym od apostołów drogą następstwa i to nie dla tej przyczyny, aby trzymać się tego, co zdaje się być lepszym i odpowiedniejszym do kultury danego wieku, lecz dlatego, aby absolutna i nie zmienna prawda, opowiadana od początku przez apostołów, nigdy inaczej nie była wierzona, ani też nigdy inaczej nie rozumiana. Ślubuję, że to wszystko wiernie, nieskażenie i szczerze zachowam i nienaruszenie strzec będę i że nigdy od tego nie odstąpię ani w nauczaniu, ani w jakikolwiek inny sposób bądź słowem, bądź pismem. Przyrzekam to, przysięgam, tak niech mnie Bóg wspomaga i ta święta Boża Ewangelia”.

(4) Breviarium fidei, s. 253–254.

(5) Ibid., s. 255.

(6) Ibid., s. 256–258.

(7) Ibid., s. 258–259.

(8) John Henry Newman, op. cit., s. 70–71.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi.