Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi. Przedmowa, cz. 1

„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13, 8) – pouczał wierzących święty Paweł. Słowa te są korzeniem nauczania i historii oraz Boskich przeznaczeń Kościoła rzymskokatolickiego, jako świadectwo niezmiennych prawd objawionych przez Boga Trójjedynego, dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Misją Kościoła jest wierne głoszenie tych prawd, zarówno dla dobra jego członków, jak i ze względu na posłannictwo apostolskie wobec świata. Jest zatem Kościół zarówno depozytariuszem Bożej nauki, jak i Bożym dziełem. Jest Chrystusowym narzędziem, jak i świadkiem Naszego Pana. Ostatecznie to, co gwarantuje tożsamość Kościoła, co go formuje i zapewnia mu stałość, wynika ze zbawczej misji Jezusa Chrystusa. Jego Wcielenie, nauczanie, męka, śmierć i Zmartwychwstanie sprawiły, że za pośrednictwem swego Kościoła Trójca Święta objawiła ludziom wszystko, co niezbędne dla ich zbawienia.

Jezus Chrystus, Bóg i człowiek, objawił apostołom swoją naukę, a ta stała się fundamentem przepowiadania Kościoła, który w Duchu Świętym doszedł do poznania całej prawdy, ujętej w niepodważalne dogmaty. Życie Kościoła jest świadectwem istnienia Boga, który „nas z sobą pojednał przez Chrystusa i dał nam urząd jednania. W Chrystusie bowiem Bóg pojednał świat z sobą” (por. 2 Kor 5, 18b–19a). Dla tej przyczyny wszyscy, którzy stali się dziećmi Kościoła zobowiązani są poznawać i wierzyć w to, czego naucza Pismo Święte i Tradycja, by nie zbłądzili i nie obumarli dla Mistycznego Ciała Chrystusa. A „jeśli nie ma uczynków, [wiara] martwa jest sama w sobie” (por. Jk 2, 17), stąd wierni zgłębiając naturę Kościoła poznają równocześnie, że jest on dziełem Bożym, czynem Jego miłości; czynem, który w Kościele naśladują przez wieki wszyscy ludzie dążący do świętości. I tak oto wierzący, wzrastając i dojrzewając w Kościele, zmierzają ku temu, by upodobnić się do jego Boskiego Założyciela, który jest „Alfą i Omegą, pierwszym i ostatnim, początkiem i końcem” (por. Ap 22, 13), Jezusem Chrystusem.

Przyświadczając wiarą i rozumem, że w Kościele lud Boży poznaje Jezusa Chrystusa, swojego Zbawiciela, uznajemy zarazem, że Kościół wyznaje przez wieki prawowierną naukę, której teologiczną niepodważalność gwarantują dogmaty. Jednak żadna epoka, także i nasza, nie jest wolna od ryzyka skażenia nauki Kościoła fałszywymi interpretacjami i błędem, prowadzącym do jej rozmycia bądź negacji (1). Dojrzała wiara wymaga poznania tej nauki, także dziś, gdy powierzchowne sądy i ludzkie mniemania, a także duchowa letniość i nieroztropność nazbyt często zaciemniają jej obraz. Kościół nie jest jedynie szacowną, wiekową instytucją, która istnieje wyłącznie dzięki głębokiemu zakorzenieniu w historii świata, lub elastycznym sposobom dostosowania się do zmiennych sytuacji cywilizacyjnych, ekonomicznych, społecznych, politycznych. Kościół może być w pełni zrozumiany jedynie w Jezusie Chrystusie, współistotnym z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, zaś Jezus Chrystus jedynie w swoim Kościele.

„Jezus Chrystus, Syn Boży, a więc Bóg z natury swojej, jest także «Synem Człowieczym», czyli jednym z nas, zrodzonym odwiecznie z Ojca, w czasie zaś z Maryi, za przyczyną Ducha Świętego. A więc w jednej osobie złączone są dwie natury (unia hipostatyczna – ogłoszona przeciw twierdzeniem monofizytów); Syn z natury, nie przybrany (przeciw adopcjonistom); Bóg prawdziwy (przeciw arianom) i człowiek doskonały (przeciw apolinarystom i monoteletom), w jednej osobie. Pośrednik między dwoma światami – Bożym i ludzkim. Kapłan, nowy Melchizedek, odnowiciel Przymierza między Bogiem a ludźmi przez ofiarę złożoną w Męce swojej, a trwającej dalej w sposób niekrwawy na ołtarzach całego świata” (2) – czytamy na kartach tomu Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła. Kościół, nad którego prawowiernością nauki sprawuje pieczę Duch Święty, od swego zarania musiał mierzyć się z błędem herezji i wewnętrznymi sporami, z których jednak wychodził zwycięsko, coraz pełniej doświadczając i poznając prawdy Boże. Powrócimy do tego zagadnienia obszernie w dalszym ciągu niniejszego wstępu.

Warto tu przypomnieć słowa wielkiego katolickiego konwertyty, kard. Johna Henry’ego Newmana z książki O rozwoju doktryny chrześcijańskiej, które choć zapisane przed ponad stu sześćdziesięciu laty, nadal zachowują swą aktualność: „W ostatnich czasach szeroko przyjęła się teza, że chrześcijaństwo nie wchodzi w zakres historii, że dla każdego człowieka jest ono tym, za co on je uważa, i niczym innym. Że wobec tego jest po prostu tylko nazwą dla zlepka religii, czy też dla grupy rywalizujących wzajemnie ze sobą religii, rozbieżnych między sobą, a roszczących sobie prawo do tej samej nazwy bynajmniej nie dlatego, że można wyznaczyć jakąś jedną i tożsamą doktrynę podstawową, wspólną dla nich wszystkich, lecz tylko ze względu na takie czy inne punkty zgodne tu i ówdzie, dzięki którym każda z nich łączy się z jakąś inną. Albo też utrzymuje się – wyraźnie lub domyślnie – że wszystkie istniejące wyznania chrześcijańskie są błędne, bo żadne z nich nie reprezentuje chrześcijaństwa takiego, jakie nauczał Chrystus i Jego apostołowie… Istnieje też opinia, że – jeśli nawet zakłada się faktycznie istnienie jeszcze teraz prawdziwego chrześcijaństwa – to żyje ono w sposób ukryty i odosobniony w sercach wybranych, czy też jako literatura czy filozofia, nie mając bynajmniej za sobą pewności, a tym mniej gwarancji co do swego pochodzenia z góry, lecz należąc do wielu rozmaitych, niezwiązanych ze sobą danych o Bycie Najwyższym i obowiązkach człowieka, jakie pozostawiła nam nieznana opatrzność bądź w naturze ludzkiej, bądź też w całym świecie. Wszystkie tego rodzaju poglądy na chrześcijaństwo sugerują, że nie istnieje wystarczający historyczny materiał dowodowy, który by podważył wszelkie dotyczące chrześcijaństwa dowolne i oderwane hipotezy, albo przynajmniej zmierzył się z nimi” (3). Kard. John Henry Newman, na kartach cytowanej tu pracy, pisanej w okresie, gdy bliski już był przejścia na katolicyzm, dowodził ciągłości i integralności nauczania Kościoła rzymskokatolickiego przez wszystkie wieki jego istnienia. Kwestia ta pozwala zrozumieć nie tylko, jak ważną rolę pełni w życiu Kościoła Tradycja i duchowa oraz intelektualna pewność ortodoksji, ale daje także gwarancję, że wierzący bez lęku mogą zawierzyć w Chrystusowe pochodzenie Kościoła, jako narzędzia zbawienia. Przyjęcie i wyznanie wiary Kościoła nie jest zatem jedynie aktem czystego subiektywizmu, nie jest – na co wskazuje kard. Newman – aktem wyboru i przeświadczeniem niemożliwym do skonfrontowania z przeciwnymi Kościołowi poglądami, ale postępowaniem opartym na czytelnym kryterium prawdy, na dostrzeżeniu jasnej, mocnej więzi, jaka trwa między życiem, śmiercią i Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, nauczaniem Jego apostołów, pierwotnego Kościoła, a następnie Kościoła rzymskokatolickiego następnych wieków. To kwestia nader istotna, u której korzeni tkwi zagadnienie z całym radykalizmem przedstawione przez św. Pawła: „A jeśli Chrystus nie powstał, to próżne jest przepowiadanie nasze, próżna jest i wiara wasza” (1 Kor 15, 14).

Trzeba przy tym pamiętać, że także Stary Testament, uznawany przez Kościół wbrew wielu heretykom, szczególnie pierwszych wieków, przekazuje prawdę o Jezusie Chrystusie, zawartą w formie proroctw mesjańskich. Historia Izraela do przyjścia Mesjasza jest przecież świadectwem, że Bóg nigdy nie był „Bogiem nieobecnym”, Bogiem, który zapomniał o swoim stworzeniu, lecz troskliwym i sprawiedliwym Pasterzem wybranego przez siebie ludu, który przez wieki przygotowywał na czas nadejścia swojego Syna. Bóg obecny w historii, uświęcający czas ludzi i czas natury – a przecież niezmienny i wierny swoim obietnicom: to także znak, że dzieje nie są jedynie domeną profanum, czy mówiąc ściśle: że historia nie może być odczytywana wyłącznie na sposób świecki, laicki, poza- czy też antyreligijny, ale że trzeba rozumieć ją w duchu wiary, jako głęboko przesyconą Boską obecnością: czy to w historii Izraela, czy też – w sposób znacznie bardziej udoskonalony w dziejach i w życiu Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa. Oczekiwanie Zbawiciela, które było udziałem Izraela (choć ten ostatecznie nie rozpoznał w Jezusie Mesjasza), a które tak gorąco wyraził prorok Izajasz: „Spuśćcie rosę, niebiosa, z wierzchu, a obłoki niech zleją z deszczem Sprawiedliwego; niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela!” (por. Iz 45, 8) jest figurą i zapowiedzią tego oczekiwania, które po Wcieleniu, męce, śmierci i zmartwychwstaniu Naszego Pana stało się częścią depozytu wiary Nowego Izraela – Kościoła. Wszak i my wołamy dziś w czas Adwentu, czcząc nie tylko pamięć o Bożym Narodzeniu, ale i wyglądając ostatecznego przyjścia w chwale Jezusa Chrystusa: „Spuśćcie nam na ziemskie niwy, Zbawcę z niebios, obłoki, świat przez grzechy nieszczęśliwy, wołał w nocy głębokiej… Oto się już głos rozchodzi: wstańcie, bracia, uśpieni! Zbawienie nasze nadchodzi, noc się w jasny dzień mieni. Precz odtąd dzieła niecnoty, wylęgnione wśród ciemnoty: niech każdy z nas w przyszłości zbroję wdzieje światłości”.

Przyjrzymy się zatem, jak Kościół w swoich dziejach, natchniony od Ducha Świętego, kierowany przez następców świętego Piotra, w zgodzie ze swą misją nauczycielską pouczał, prostował błędy i rozjaśniał wobec swych wiernych i świata prawdziwą doktrynę o człowieczeństwie i boskości Jezusa Chrystusa.

W roku 362 odbył się w Aleksandrii Synod Wyznawców, który był w głównej mierze reakcją na szerzącą się herezję arianizmu. Ariusz, aleksandryjski kap łan, około roku 317 począł głosić nauką, w myśl której Chrystus nie miał boskiej natury. Naukę Ariusza potępił najpierw miejscowy synod wszystkich biskupów egipskich, a następnie I Sobór Powszechny w Nicei (325 r.): „Kościół katolicki wyłącza ze swojej społeczności tych, którzy w sposób następujący mówią o Synu Bożym: «Był czas, kiedy On nie istniał», «nie było Go, nim został zrodzony», albo jeszcze którzy mówią, że pochodzi On z nicości, albo jest tworem, formą czy odmianą innej natury lub istoty” (4). Następnie naukę o równości Syna z Ojcem i Duchem Świętym potwierdzono na II Soborze Powszechnym w Konstantynopolu (381 r.). A oto akta Synodu Wyznawców, jakie dotrwały do naszych czasów w formie listu do społeczności antiocheńskiej, posłane tam przez zasłużonego dla zwalczania herezji ariańskiej św. Atanazego, patriarchy aleksandryjskiego: „Co do Wcielenia Zbawiciela – ponieważ wydawało się, że niektórzy dyskutowali między sobą na ten temat – zapytaliśmy o zdanie jednych i drugich. Okazało się, że to, co wyznawali jedni, otrzymało zgodę drugich… [Wyznajemy], że samo Słowo stało się ciałem. A «choć przybywało w postaci Boga, przyjęło postać sługi» (Flp 2, 6–7). Z Maryi według ciała stało się człowiekiem dla nas i tym sposobem doskonale i pod każdym względem uwolniło rodzaj ludzki od grzechu, aby ten sam rodzaj ludzki – wskrzeszony z martwych – wprowadzić do Królestwa niebieskiego. Wyznajemy jeszcze, że Zbawiciel posiadał ciało i duszę i normalnie był obdarzony zmysłami, jak i rozumem [ludzkim]. Jest to bowiem niemożliwe, by Pan Jezus – będąc człowiekiem dla nas – posiadał ciało, a nie miał ludzkiego rozumu, gdyż nie tylko ciało, ale i dusza doznała zbawienia w Słowie [Bożym]. Będąc prawdziwie Synem Bożym, stał się Synem Człowieczym. Będąc Jednorodzonym Synem Boga, stał się pierworodnym wśród licznych braci. Zatem nie inny był Syn Boży przed Abrahamem, a inny po Abrahamie. Nie inny wskrzesił Łazarza, a inny pytał o Łazarza, ale ten sam jako człowiek mówił: «Gdzie leży Łazarz?», a jako Bóg go wskrzesił (J 11, 34). Ten sam, będąc człowiekiem, jako człowiek zrobił trochę błota, a będąc Bogiem, jako Syn Boży otworzył oczy ślepego z urodzenia (J 9, 6). Jako człowiek cierpiał, jak mówi św. Piotr (1 P 4, 1), a jako Bóg otworzył groby i wskrzesił umarłych (Mt 27, 25). Stąd wszyscy dali dowód, że wierzą w to, co głosi Ewangelia, i wyrazili zgodność swojej wiary o przyjęciu ciała i człowieczeństwa przez Słowo [Boże]” (5).

W roku 382 odbył się synod rzymski, pod przewodnictwem papieża, św. Damazego. Potępił on nie tylko błędy, na które wskazał II Sobór Powszechny w Konstantynopolu, lecz i pozostałe herezje względem Jezusa Chrystusa: m.in. błąd Fotyna (kanon 5), głoszącego, iż Chrystus nie był Bogiem, gnostycką herezję Ebiona (również kanon 5), głoszącego, że Chrystus stał się Synem Bożym dopiero po Janowym chrzcie, a także herezję Diodora z Tarsu (kanon 6) i Apolinarego z Laodycei (310–390), którego system nazwano apolinaryzmem (kanon 7). Oto nauka synodu rzymskiego: „Kan. 5. Wyłączamy ze społeczności wiernych Fotyna, który wznawia herezję Ebiona i wyznaje, że Pan nasz Jezus Chrystus pochodzi tylko z Maryi. Kan. 6. Wyłączamy ze społeczności wiernych tych, którzy głoszą, [że jest] dwóch Synów – jeden przedwieczny, drugi od chwili przyjęcia ciała z Dziewicy. Kan.7. Wyłączamy ze społeczności wiernych tych, którzy twierdzą, że Słowo Boże mieszkało w ciele ludzkim zamiast rozumnej i duchowej duszy, ponieważ Syn – to znaczy słowo Boże – nie przebywał w ciele, zajmując miejsce duszy rozumnej i duchowej, ale przyjął i zbawił taką duszę, jak nasza, rozumną i duchową, lecz bez grzechu. Kan. 14. Jeśli ktoś twierdzi, że to Bóg odczuwał ból podczas męki krzyżowej, a nie ciało i dusza, które przyjął Chrystus, Syn Boży – «w postaci sługi», jak mówi Pismo Święte (Flp 2, 7) – ten jest w błędzie” (6).

W roku 431 odbył się w Efezie III Sobór Powszechny, dla przezwyciężenia błędu Nestoriusza, który jako patriarcha Konstantynopola wystąpił przeciwko nazywaniu Maryi „theotokos”, Matką Boga (7), by zapobiec w ten sposób pomieszaniu dwóch natur w Chrystusie. Sądził, iż nazywając Maryję „matką Chrystusa” lepiej wyraża osobową pełnię Jego ludzkiej natury. Uczniowie Nestoriusza, wyciągając dalsze wnioski z głoszonej przez niego nauki twierdzili, że w Chrystusie współistnieją dwie natury i dwie osoby (ludzka i Boża), nie zjednoczone unią hipostatyczną. Na III Soborze Powszechnym Nestoriusz, mimo sprzeciwu i pod nieobecność biskupów syryjskich, co wywołało gorący konflikt zażegnany dopiero przez cesarza Teodozjusza II, został potępiony i złożony z urzędu, osiadł na banicji w Antiochii. Owocem soboru są m.in. tak zwane formuły wyłączające ze społeczności wiernych, czyli „anatematyzmy”, dzieła św. Cyryla Aleksandryjskiego, oraz list wstępny jego pióra, który tu cytujemy, wraz z wyrokiem soboru (by ukazać, jaka procedura towarzyszyła postępowaniu Kościoła w takich sytuacjach): „Nie mówimy, że natura Słowa zamieniła się w ciało ani że zamieniła się w człowieka pełnego, złożonego z ciała i duszy, lecz twierdzimy, że Słowo, jednocząc się przez unię hipostatyczną z ciałem ożywionym duszą rozumną, stało się człowiekiem w sposób niewypowiedziany i niepojęty i że zostało nazwane Synem Człowieczym. Zjednoczenie to nie polega na woli czy samym tylko upodobnieniu ani też nie dokonało się ono w przyjęciu osoby. I chociaż natury złączone w prawdziwą jedność są różne, to jednak zjednoczyły się w jednego Chrystusa i Syna, nie w ten sposób, jakoby złączenie miało znieść różnicę natur, ale tak, że Bóstwo i człowieczeństwo przez to niewypowiedziane i tajemne połączenie w jedność dały nam jednego Pana Chrystusa i Syna. Albowiem nie urodził się najpierw ze świętej Dziewicy zwykły człowiek, w którego by potem wstąpiło Słowo, lecz twierdziliśmy, że już w łonie matki zostało ono złączone z ciałem i cieleśnie się urodziło, przyjmując jako własne – urodzenie cielesne. Przeto [święci Ojcowie] nie wahali się nazwać świętej Dziewicy Matką Bożą”. Wyrok soboru: „Co do innych punktów, ponieważ najczcigodniejszy Nestoriusz nie chce słuchać naszego wezwania i nie zgadza się na przyjęcie świętych i pobożnych biskupów przez nas wysłanych, przeszliśmy z konieczności do dyskusji nad jego bezbożnymi wyrażeniami. Na podstawie jego listów i pism, które przeczytano, oraz na podstawie mów ostatnio przez niego wygłoszonych w stolicy, a przez świadków potwierdzonych, uznaliśmy, że utrzymuje i głosi niezgodne z wiarą opinie. Zobowiązani wymaganiami kanonów i listem naszego Ojca Świętego i współuczestnika w Bożych tajemnicach biskupa Kościoła rzymskiego Celestyna zmuszeni jesteśmy z żalem wydać na niego następujący smutny wyrok: Znieważony przez niego Pan nasz Jezus Chrystus orzeka przez niniejszy święty sobór: składamy Nestoriusza z urzędu biskupiego i wykluczamy go z udziału w zgromadzeniach świętych” (8).

Krzysztof Wołodźko

(1) „W okresie po Soborze Watykańskim Drugim w Kościele rzymskokatolickim, w wypowiedziach teologów i w prasie, pojawiły się różne wątpliwości dotyczące sposobu rozumienia depozytu wiary w związku z postulatami środowisk progresywnych, aby głęboko przeformułować sposób głoszenia nauki w Kościele. Z drugiej strony, grupy zachowawcze domagały się mocnego trwania przy dotychczasowym nauczaniu, pomimo zmieniającej się sytuacji współczesnego świata. W roku 1998 Kongregacja Nauki Wiary opublikowała tekst wyznania wiary, który jest odtąd formułą obowiązującą w przypadkach, w których, według przepisu prawa kościelnego, składa się wyznanie wiary. Credo powtarza wyznanie nicejsko-konstantynopolitańskie i zobowiązuje do posłuszeństwa aktualnemu Magisterium papieża i kolegium biskupów”; zobowiązanie to brzmi następująco: „Wierzę również mocno w to, co jest zawarte w słowie Bożym, spisanym lub przekazanym przez Tradycję, a co Kościół, jako objawione przez Boga, podaje do wierzenia, tak w nauczaniu uroczystym, jak i w zwyczajnym nauczaniu powszechnym. Z przekonaniem przyjmuję i uznaję również wszystkie i poszczególne prawdy, które Kościół w sprawach wiary i moralności podaje w sposób ostateczny. Przyjmuję nadto z religijnym posłuszeństwem woli i umysłu naukę głoszoną przez papieża czy też przez kolegium biskupów sprawujących autentyczny urząd nauczycielski, także wtedy, gdy nie jest ona podawana z intencją definitywnego jej określenia”, por. Wyznania wiary i główne zasady doktrynalne. Katolicyzm, red. Marcin Karas, Kraków 2000, s. 147–148.

(2) Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, oprac. ks. Stanisław Głowa SI, ks. Ignacy Bieda SI, Poznań 1998, s. 209.

(3) John Henry Newman, O rozwoju doktryny chrześcijańskiej, Ząbki 1998, s. 26–27.

(4) Breviarium fidei, s. 211.

(5) Ibid., s. 211–212.

(6) Ibid., s. 213.

(7) Warto zacytować tu słowa kard. Newmana, opisującego piękną pochwałę, jaką oddawała Maryi chrześcijańska starożytość: „Tytuł Theotokos, czyli Matka Boga, znany był chrześcijanom od czasów najdawniejszych. Posługiwali się nim między innymi: Orygenes, Euzebiusz, św. Aleksander, św. Atanazy, św. Ambroży, św. Grzegorz z Nazjanzu, św. Grzegorz z Nyssy i św. Nilus. Przez innych Maryja nazywana była wieczną Dziewicą, na przykład przez św. Epifaniusza, św. Hieronima i Didymosa; przez innych jeszcze «Matką wszystkich żyjących», jako antytyp Ewy, ponieważ, jak zauważa św. Epifaniusz, nie jako cień tylko, lecz «w prawdzie», «z Maryi życie samo zostało sprowadzone na świat, aby Maryja mogła zrodzić wszystkie rzeczy żyjące i aby mogła stać się Matką żyjących rzeczy». Św. Augustyn mówi, że wszyscy zgrzeszyli «z wyjątkiem Najświętszej Maryi Panny, odnośnie do której ze względu na cześć Pana życzę sobie, aby nie podnoszono żadnych kwestii, kiedy traktuje się o grzechu». Ona była «sama jedna i spowodowała zbawienie świata» – mówi św. Ambroży, czyniąc tu aluzję do poczęcia przez Nią Zbawiciela. Według tego samego Ojca, oznacza Ją kolumna obłoku, która prowadziła Izraelitów; a posiadała Ona «tak wielką łaskę, że nie tylko sama miała dziewictwo, ale udzielała go tym, do których przyszła»; «różdżka z korzenia Jesse» – mówi św. Hieronim – i «brama wschodnia, przez którą Najwyższy Kapłan sam jeden wchodzi i wychodzi, jednak zawsze zamknięta »; niewiasta mądra – mówi św. Nilus – która «przyodziała wszystkich wierzących z runa Jagnięcia, jakie się z Niej narodziło, okryciem niepokalanym, i uwolniła ich od duchowej nagości »; «Matka życia, piękności i majestatu, gwiazda zaranna», według słów Antiochusa; «Mistyczne nowe niebo», «niebo kryjące Bóstwo», «płodna winnica, dzięki której zostaliśmy przeniesieni ze śmierci w życie», jak pisze św. Efrem; «manna, która jest delikatna, jasna, słodka i dziewicza, która jak gdyby schodząc z nieba, udzieliła ludziom wszystkich Kościołów pokarmu milszego niż miód», według św. Maksyma. Święty Proklus nazywa Ją «niepokalaną muszlą, która zawiera drogocenną perłę», «świętym naczyniem bezgrzeszności», «złotym ołtarzem ofiary całopalnej», «świętym olejem namaszczenia», «czarą z kosztownego alabastru olejku spikanardowego», «arką złotą wewnątrz i zewnątrz», starotestamentalną «jałówką ofiarną, której popioły, to jest wzięte z Niej Ciało Pańskie, oczyszczają skażonych zmazą grzechową», «piękną oblubienicą z Pieśni», «podporą wiernych», «diademem Kościoła», «wyrażeniem prawowierności». Są to zwroty krasomówcze, ale krasomówstwo stosuje się w rzeczach wielkich, nie w drobnostkach. W innym miejscu autor ten nazywa Ją «jedynym pomostem od Boga ku człowiekowi», a w jeszcze innym fragmencie woła: «Przebiegnijcie myślą całe stworzenie i zobaczcie, czy jest coś równego Najświętszej Dziewicy, Matce Bożej, albo większego niż Ona»”, cyt. za: John Henry Newman, op. cit., s. 147–148.

(8) Breviarium fidei, s. 216, 218–219.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi.