Rozdział jedenasty. Najradośniejszy ze wszystkich aniołów

W kraju, gdzie mieszkał Pan Jezus, zmarłych grzebano w grobach wycinanych niczym małe jaskinie w skalistych zboczach wzgórz. Zostawiano niewielkie wejścia i nieco miejsca w środku, ze skalistą półką do ułożenia zwłok. Wejście było zamykane wielkim, okrągłym, płaskim kamieniem.

Taki właśnie grób wykonał dla siebie Józef z Arymatei. Wszystko miał już przygotowane na wypadek swej śmierci, lecz w Wielki Piątek zabrał ciało Pana Jezusa i ułożył je tam zamiast własnego. Było to w ogrodzie, całkiem niedaleko miejsca ukrzyżowania. Pomogły mu w tym Matka Boża i Maria Magdalena oraz matka Jakuba, również o imieniu Maria.

Józef miał nowe doskonałe, lniane płótno oraz słodkie korzenie i zioła do owinięcia i namaszczenia ciała Pana Jezusa, ale działo się to w wieczór przed szabatem i musieli wszystko robić w wielkim pośpiechu. Dzień szabatu, czyli sobota, ostatni dzień tygodnia, był dniem odpoczynku, kiedy nie wolno było pracować. Tak więc Maria Magdalena i matka Jakuba i Józefa zamierzały wrócić i dokończyć namaszczenie ciała Pana Jezusa wcześnie rano w niedzielę.

Bardzo wczesnym niedzielnym rankiem, jeszcze przed pierwszym brzaskiem, wyruszyły razem do grobu. Pewnie zastanawiały się dlaczego nie było z nimi Matki Bożej; a może sądziły, że była zbyt przygnębiona, żeby przyjść. My jednak wiemy dlaczego jej tam nie było.

Kiedy szły, zaczęło się rozwidniać, więc trochę przyspieszyły. Niepokoi ła ich jedna rzecz: co zrobią z wielkim kamieniem, zamykającym grób? Wiedziały, że jest o wiele za duży i ciężki, żeby mogły go odsunąć, i zastanawiały się kogo mogłyby wezwać do pomocy.

Niebawem dotarły do ogrodu i ujrzały grób, a przed nim – o Boże! – stali na straży żołnierze. I nagle w jednej chwili zaczęło dziać się coś dziwnego. Ziemia się zatrzęsła i zobaczyli anioła odsuwającego kamień. Kiedy już go odsunął, usiadł na nim. Blask bijący z jego twarzy przywodził na myśl błyskawicę, a jego ubranie lśniło białością śniegu. Żołnierze tak się zdumieli, że aż padli zemdleni!

Anioł nie zwrócił na nich uwagi, lecz przemówił do obu Marii.

– Nie bójcie się – rzekł. – Wiem, że szukacie Jezusa, którego ukrzyżowano. Lecz On wstał, tak jak zapowiedział. Chodźcie i zobaczcie miejsce, gdzie leżał.

Kobiety weszły do grobu i zastały tam dwóch kolejnych aniołów w lśniących szatach, o wyglądzie młodych mężczyzn. I rzeczywiście, nie było ani śladu ciała Pana Jezusa.

– Dlaczego szukacie żywego człowieka pośród umarłych? – spytał jeden z aniołów. – Nie ma go tu. Zmartwychwstał. Czy nie pamiętacie, co wam powiedział w Galilei? „Syn Człowieczy musi zostać wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia powstanie z martwych”. Idźcie i powiedzcie jego uczniom i Piotrowi, że poszedł do Galilei. Tam Go zobaczycie, tak jak obiecał.

Tak właśnie rozeszła się wieść o tym, że śmierć nie ma władzy nad Panem Jezusem. Od samego stworzenia świata nie było aniołów, którzy przynieśliby tak radosną wieść.

Po zmartwychwstaniu Pan Jezus pozostał na ziemi jeszcze przez czterdzieści dni. Pod koniec tego czasu zabrał swoich apostołów na ostatnią wędrówkę. Przeszli przez dolinę na wschód od Jerozolimy, nad małym strumykiem zwanym Cedron, tą samą drogą, którą Pan szedł do ogrodu Getsemani. Tym razem jednak poszli dalej, minęli ogród i dotarli do wsi Betania, gdzie Pan Jezus pożegnał swoich przyjaciół. Potem wspięli się na szczyt Góry Oliwnej; tam Pan Jezus uniósł ręce i pobłogos ławił ich, a następnie wzniósł się do nieba. Patrzyli jak się unosi do góry, aż w końcu zjawili się obok nich dwaj aniołowie w białych szatach.

– Dlaczego tu stoicie i spoglądacie w niebo? – spytali. – Jezus powróci, dokładnie tak samo jak odszedł.

I tak uczyni. Apostołów czekała jednak praca do wykonania, podobnie jak czeka i na nas.

Marigold Hunt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marigold Hunt Księga aniołów.