Rozdział szósty. U księdza proboszcza

Jest już po południu, Piotrek i Ula odrabiają lekcje. Wtem wchodzi mama. Jest ubrana jak do wyjścia.

– Dokąd idziesz? – pyta Ula.

– Czy do miasta? – chciałby wiedzieć Piotrek.

– Nie powiem – mówi tajemniczo i zamyka drzwi za sobą.

Dzieci patrzą za nią z okna i widzą, że skręca w lewo.

– A więc do miasta – stwierdza Piotrek. – Może będzie robiła zakupy na Boże Narodzenie…?

Uli przychodzi do głowy inna myśl.

– Ty… Piotrek, czy mama… myślę, że może poszła do księdza proboszcza!

Twarz Piotrka rozjaśnia się.

– Ooo… To pewnie tak będzie… Czekam niecierpliwie, co on powie.

Tego popołudnia Piotrek zrobił aż trzy błędy przy przepisywaniu, a Uli wszystkie litery wyszły wysoko nad linią, bowiem oboje wciąż podnosili oczy w kierunku okna. Gdy tylko wróciła mama, oboje rzucili się do niej.

– Co powiedział?

– Kto?

– Mamusiu, nie udawaj… Już się domyśliliśmy. Byłaś u księdza proboszcza!

Mama przyznaje się zdejmując płaszcz.

– I… I? Powiedz wreszcie, mamo!

– On sądzi, że sześć lat to trochę za mało. Ale potem powiedział: „Niech mi pani przyśle kiedyś tę dwójkę!”. I obiecałam mu.

– My… my mamy iść do księdza proboszcza? Sami? Czy też pójdziesz z nami, mamo? – Piotrkowi nie bardzo podoba się cała historia.

– Sami, Piotrze!

– Ja się tym wcale nie przejmuję – cieszy się Ula.

– Czy myślisz, że się boję?

Piotrek odkłada swój zeszyt. Teraz przestały go interesować prace szkolne.

– Piotrze, pokaż twoje zadanie. – Mama wyciąga zeszyt z jego teczki. – Tak myślałam. Jeszcze nie odrobiłeś! W środku zdania postawiłeś kropkę. A to, co to ma być? Dąb przez „p” i manna przez jedno „n”. A chłopak przez samo „h”. Ale bazgrzesz! Dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej powinny wszystko robić dwa razy lepiej.

– Ale jeszcze nie zacząłem przygotowania. – Piotrek śmieje się i z całym spokojem bierze się do poprawiania. Błędy wyciera poślinionym palcem.

– Oj, Piotrze, Piotrze, ale z ciebie niechluj!

I Ula musi poprawić swoje zadanie. Mama jest bez litości.

Następnego dnia, o godzinie czwartej po południu, Piotrek i Ula Werner stoją przed drzwiami księdza proboszcza. Niestety, guzik od dzwonka jest za wysoko. – Już nie dam rady – stęka Piotrek i ledwie dyszy od ciągłego podskakiwania. – Spróbuj ty!

Ręka Uli też jest za krótka. – Podnieś mnie do góry! – mówi do Piotrka.

– O, teraz dobrze.

– Dzwonek rozlega się po całym dużym domu.

Na schodach słychać ciężkie kroki.

– Ktoś idzie – mówi Piotrek bojaźliwie i bierze Ulę za rękę.

– Zdejmij czapkę! – upomina Ula. – I rękawiczki też trzeba zdjąć, tak powiedziała mama. – Piotrek chce już wykonać polecenie mamy, gdy otwierają się drzwi i zjawia się panna Agnieszka, gospodyni księdza. Wyciera dłonie wielkim, niebieskim fartuchem i serdecznie ściska obojgu ręce.

– Co za miłe odwiedziny! Czy nie jesteście przypadkiem bliźniakami od pani Werner?

Piotrek kłania się, Ula też dygnęła. Oboje patrzą uśmiechnięci na pannę Agnieszkę.

– Chcielibyście do księdza proboszcza! No, to chodźcie ze mną!

Idą długim korytarzem z chodnikami. Na ścianie wisi wielki drewniany krzyż. Powoli tyka zegar: tik-tak, tik-tak.

Panna Agnieszka otwiera drzwi dużego pokoju i mówi:

– Teraz dobrze wytrzyjcie buty, siądźcie i czekajcie na księdza proboszcza. – Oboje szorują mocno podeszwami po wycieraczce i pytają się oczami, czy już będzie dosyć. – Już wystarczy, możecie wejść – pozwala panna Agnieszka.

Piotrek rozgląda się ciekawie po pokoju. Potem siada w wielkim skórzanym fotelu. Nogi wiszą mu w powietrzu. Z podniecenia macha nimi na wszystkie strony.

– Tak nie można – mówi Ula. – Mama powiedziała, że mamy siedzieć spokojnie.

Otwierają się drzwi. „O, ksiądz proboszcz!” – myślą. Wstają. Dziś ma okulary, czego przedtem nie widzieli. Piotrek ściska Ulę za rękę.

Ale ona odważnie podchodzi do księdza proboszcza i mówi:

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Ksiądz proboszcz odpowiada i podaje jej rękę ze słowami:

– To ty jesteś Urszula? A on nazywa się Piotr? Chodź do mnie, chłopcze, i daj mi rękę! Które z was jest starsze?

– Żadne – swobodnie informuje Ula. – Jesteśmy przecież bliźniętami! Tego samego dnia będziemy obchodzić urodziny, już niedługo, drugiego grudnia. Wtedy będziemy mieli po siedem lat.

– A więc już wkrótce siedem? I chcielibyście przygotować się do Komunii Świętej. Wyglądacie na takich małych. Nie dostaniecie głową do balustrady.

„Tak, to prawda… Czy nic nie da się zrobić?” – myślą.

Ksiądz proboszcz śmieje się ze zmartwionych małych twarzy, tak podobnych do siebie.

– No, nie bądźcie tacy smutni! Siadajcie na sofie! Poprosimy Agnieszkę, to znajdzie dla was piękne jabłuszka.

Po chwili gospodyni wkłada im do rąk wielkie czerwono- -żółte jabłka.

– A teraz powiedzcie mi: dlaczego chcecie tak szybko przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej?

– Ponieważ chcielibyśmy, by do nas przyszedł Pan Jezus – pierwsza odpowiada Ula. – Mama powiedziała, że Pan Jezus bardzo chętnie przychodzi do dzieci. Zawsze czeka na nas w białym maleńkim opłatku.

– A wiecie, jak nazywa się ten biały opłatek?

Piotrek nabiera odwagi. Dotąd oglądał niezdecydowanie ze wszystkich stron jabłko. A teraz zaczyna je jeść i mówi:

– Ja wiem: Hostia! I Pan Jezus mieszka w złotym domku stojącym na ołtarzu, to jest tabernakulum.

– A kiedy chleb staje się ciałem Pana Jezusa?

– W czasie Mszy Świętej, podczas Przeistoczenia. Wówczas w kościele robi się całkiem cicho. Ja widziałem, jak ksiądz proboszcz wówczas nisko się pochylił: tak! – pokazuje Piotrek. Zapomniał już o strachu.

– Nasz tata mówił, że wówczas jest tak, jakby Pan Jezus drugi raz umierał za nas, a my jakbyśmy stali pod krzyżem!

– I wówczas trzeba być bardzo grzecznym – kończy Piotrek poważnie.

– Oho! Wy naprawdę dużo wiecie! A może potraficie mi powiedzieć, dlaczego umarł Pan Jezus?

To też wiedzą. Piotrek przypomina sobie dokładnie opowiadanie mamy z tego wieczoru, kiedy to on z Heńkiem byli nieposłuszni wobec ojca. Opowiada historię o Adamie i Ewie, i o grzechu pierworodnym. Ula trochę mu pomaga.

Ksiądz proboszcz jest zadowolony.

– Powiedzcie swojej mamie, że będziecie mogli pójść w Przewodnią Niedzielę razem ze starszymi dziećmi do Pierwszej Komunii Świętej – mówi kładąc rękę na ich czuprynach. – Ale musicie jeszcze dużo się nauczyć – dodaje. – Będziecie przychodzić do mnie raz w tygodniu. Za każdym razem opowiem wam coś o Panu Jezusie.

– Prosimy bardzo, niech już dziś ksiądz proboszcz nam coś opowie – wyrywa się Ula. Ona mogłaby słuchać całymi dniami. Ksiądz proboszcz wyjmuje z szafy książkę i pokazuje w niej kolorowy obrazek.

– To jest Pan Jezus! – wołają oboje.

– A koło Niego dużo dzieci.

– Patrzcie, jedno siedzi Mu na kolanach!

– Kilkoro jeszcze biegnie z daleka.

– A Pan Jezus kładzie im ręce na głowach.

Teraz zaczyna już ksiądz proboszcz.

– Gdy Pan Jezus miał trzydzieści lat, odszedł od swoich rodziców z Nazaretu.

– Ale święty Józef był tylko Jego przybranym ojcem – odzywa się Piotrek.

Ula szturcha go, by siedział cicho. Ale ksiądz proboszcz nie gniewa się, że Piotrek mu przeszkodził. Cieszy się, że mały chłopak tak dobrze uważa.

– Masz rację, Piotrze – mówi. – A więc gdy Pan Jezus opuścił Nazaret, wędrował po całej Palestynie nauczając ludzi. Opowiadał im o swym Ojcu niebieskim i o tym, co trzeba robić, aby dostać się do nieba.

Pewnego razu Pan Jezus był bardzo zmęczony i położył się, aby odpocząć. Apostołowie usiedli przed drzwiami domu, w którym spał Pan Jezus, i pilnowali, aby nikt Mu nie przeszkadzał.

O przybyciu Pana Jezusa wiedziała wkrótce cała miejscowość. Ulicę przed domem i otaczający go ogród zaczęły napełniać dzieci. Niektóre przyszły same, inne przyprowadziły lub przyniosły na ręku matki. Wszystkie chciały, by pobłogosławił je Pan Jezus.

„Czego chcecie?” – zapytał święty Piotr grubym głosem, głaszcząc brodę.

„Czy… Czy Pan Jezus jest tutaj?” – pytały zakłopotane i zatrwożone matki; chciałybyśmy, by pobłogosławił nasze dzieci.

„Dziś wieczorem nic z tego nie będzie! Wybijcie to sobie z głowy! Jezus jest zmęczony! Cały dzień nauczał. Teraz musi odpocząć. Przyjdźcie jutro!”

Święty Piotr chciał usłużyć Panu Jezusowi. Ale z gorliwości mówił bardzo głośno. Jedna z dziewczynek zaczęła płakać – i powiedziała: „Zły człowiek…”. Potem schowała się za swą mamę. Inne dzieci też były zalęknione.

Święty Piotr zauważył strach dzieci i zaczął pomrukiwać jakby na usprawiedliwienie: „Dziś naprawdę nie można. On musi mieć spokój”.

Wtem otworzyły się drzwi i stanął w nich Pan Jezus. Musiał słyszeć całą głośną rozmowę.

„Ależ, Piotrze – powiedział patrząc łagodnie na swego ucznia. – Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”.

Potem Pan Jezus zszedł na dół schodami. Oczy dzieci błyszczały z radości. Podbiegły pędem do Niego, brały Go za ręce, najmniejsze cisnęły Mu się na kolana, a matki podawały Mu niemowlęta. Pan Jezus kładł swoje dobre ręce na małe głowy najmłodszych, a na ramiona starszym, zaś małego chłopczyka, który sam przybiegł, bo nie miał matki, wziął na ręce. Błogosławiąc wszystkie, z miłością patrzył w ich jasne dziecięce oczy.

– Jak pięknie! – zawołała Ula. – Gdybym wówczas żyła, również poszłabym do Niego.

– Ja też – przyłączył się Piotrek. – A mama wzięłaby z kołyski małego Jurka i zaniosłaby go razem z nami.

– Widzisz – mówi Ula. – To bardzo dobrze, że możemy Go wkrótce przyjąć do serca. Proszę księdza proboszcza, czy możemy pójść teraz do Pana Jezusa do kościoła?

– On jest przecież w tabernakulum.

– Widzi nas przez drzwiczki. Ale rąk nie może na nas teraz położyć. Teraz nie – opowiada Piotrek po drodze.

– Tak, chłopcze, tego nie może – tłumaczy ksiądz. – On ukrył się przed naszymi oczami w postaci chleba. Ale mimo to błogosławi ciebie i twoją siostrę. A gdy przyjmiecie Go w Komunii Świętej, to będzie o wiele bliżej was niż tamtych dzieci. Będzie w was!

– My mamy jeszcze lepiej niż dzieci wówczas – cieszy się Ula.

W kościele tego popołudnia nie było nikogo. Tylko wieczna lampka paliła się przed tabernakulum i przypominała wchodzącym: Tu jest Pan Jezus. Patrzy na was. Czeka, byście Go odwiedzili i błogosławi wam.

Bliźnięta klękają w ławce dla dzieci i ksiądz odmawia z nimi krótką modlitwę:

– O Panie Jezu, Ty tu mieszkasz. Ty pragniesz, bym do Ciebie przyszedł, bo kochasz mnie. Ja też Cię kocham. Przyjdź wkrótce do mojego serca!

Piotrek i Ula mają złożone ręce. Patrzą na tabernakulum i wiedzą, że Pan Jezus ich błogosławi. Cieszą się też, że niedługo przyjmą Go w Komunii Świętej.

– Kochany Jezu, pomóż nam, byśmy się dobrze przygotowali – kończy modlitwę ksiądz proboszcz, a oni oboje powtarzają za nim.

Potem klękają przy ławce i wychodzą z kościoła. Przy drzwiach pobożnie żegnają się święconą wodą.

Przed drzwiami żegnają księdza proboszcza i pędem wracają do domu.

Już na schodach Piotrek krzyczy:

– Mamo, możemy, możemy!

– I znamy nowe piękne opowiadanie – dodaje Ula.

Erika Goesker

Powyższy tekst jest fragmentem książki Eriki Goesker Przygody Piotrka i Uli, czyli jak przygotować się do I Komunii Świętej.