Rozdział ósmy. W czasie procesji Serca Pana Jezusa

Widziałem rzeszę wielką, której nie mógł nikt policzyć, ze wszech narodów, pokoleń, ludów i języków, stojących przed Stolicą i obliczem Baranka, przyobleczeni w szaty białe, a palmy w ręku ich (Ap 7, 9).

Najmilsi moi! Św. Jan widział rzeszę wielką, już zwycięską, w szatach białych, na które nie padł cień brudu tej ziemi, przychodzącą „z ucisku wielkiego”, przed tron zwycięscy świata tego – Pana naszego Jezusa Chrystusa. Rzeszę składającą Mu pod stopy palmy zdobyte w zwycięskich walkach, stoczonych na ziemi o Jego chwałę i za wiarę, którą zostawił, a której prawdę nieomylną sam swą śmiercią potwierdził! A z piersi ich słyszał wznoszący się śpiew pełen tryumfu: Błogosławienie i chwała, i dziękczynienie, i cześć Bogu naszemu na wieki wieków (Ap 7, 12).

A cóż ja widzę, tu na tej ziemi, obejmując wzrokiem obecnych pod tym sklepieniem niebios? Widzę również rzeszę wielką. A co najmilsze dla serca, z jednego narodu, z jednej ziemi, wielką, choć pochodzącą tylko z jednego plemienia. Widzę, jak ta wielka rzesza, w białych szatach kapłaństwa, z liliami dziewictwa, z krzyżem wyznawców i obrońców świętej wiary, z ranami walk o nią stoczonych, idzie śmiało za Tym samym, który w niebie jaśnieje chwałą – Panem naszym, utajonym w tym Najświętszym Sakramencie, a niesionym jako skarb najdroższy narodu na rękach arcykapłana – biskupa naszego! To co objąć mogę wzrokiem, to tylko cząstka rzeszy wielkiej, wciąż idącej we wszystkich dzielnicach Polski za Panem utajonym w Najświętszej Hostii. Wielki pochód idzie tu na ziemi, mimo jej stuletniego skrępowania i podziału. Stanowi on cudowne i nierozerwalne przedłużenie tego wielkiego pochodu, co krocząc przez tę ziemię wieki całe, doszedł już jako zastęp świętych męczenników, wyznawców, obrońców, królów, niewiast, młodzieńców, do oblicza Najwyższego i złożył Mu już z pieśnią chwały swe palmy zwycięskie!

Słyszę jak z milionów piersi tej wielkiej rzeszy, idącej tu za Panem, płynie przed Jego utajony Majestat, jak ta ziemia długa i szeroka, jeden śpiew, hymn od wieków nam znany, hymn sakramentalny: Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! W niektórych punktach tej ziemi widzę, jak brutalną przemocą próbuje się stłumić dźwięki tego świętego hymnu, przerwać wielki śpiew całego narodu – lecz na próżno! Im bardziej uciszają, tym głośniej woła nasza rzesza głosem wielkim na widok Najświętszego Sakramentu: Święty Boże, święty mocny! To śpiew wiary – tak, ten śpiew płynie z ust, ale pochodzi z serca, płonącego wiarą – wiarą świętych – wiarą nieugiętą i nieustraszoną, która w tej nikłej postaci chleba ukazuje Boga żywego, i dlatego, że tak wierzą, dlatego tak głośno wołają: Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami. Wołają, bo w Nim jednym pokładają nadzieję, Jemu ufają – dlatego, gdy wszystko im wydarto lub usiłują wydrzeć, tego skarbu wiary nie odbiorą, bo nie darmo Bóg ukryty słyszy: Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami. Zmiłowanie Jego spływa na dusze i serca idących za Nim, zapala w wytrwaniu, prowadzi niestrudzonych za sobą, bo słysząc wołanie lituje się nad nami, sprawiając swą ukrytą, ale rzeczywistą mocą, by nie ustali w drodze (Łk 8, 12).

Widzę dalej, że gdy się wielka rzesza mego narodu zbliży i otoczy wieńcem Pana utajonego, pochyli skronie i kolana przed wyniszczonym Majestatem, śpiewając całą piersią: „Przed tak Wielkim Sakramentem”. Póty płynie ta pieśń uwielbienia i zachwytu, póki nie otrzyma błogosławieństwa Pana utajonego w Hostii na dalszy pochód, na nową pracę i na najbardziej zaciekłą walkę o Niego i o Jego najdroższą wiarę!

Oto przyszliśmy tutaj, zmieniając ten Mały Rynek w wielką Bożą świątynię. Ucichł gwar ludzkiej mowy, zawieszono pracę, ściany domów płoną światłem, mienią się blaskiem kwiatów i kobierców. Gdy wzniesiemy w górę oczy, ujrzymy sklepienie tej świątyni, którym stały się same niebiosa. Ponad tysiącami pochylonych skroni jaśnieje na tym ołtarzu Ten, za którym szliśmy, Pan nasz Jezus Chrystus w Najświętszym Sakramencie! On nas tu zwołał, On przywiódł tę wielką rzeszę do swoich stóp, abyśmy się zbiegli tu w takiej ilości, jakiej żadna świątynia by nie objęła, by Mu oddać wspólną cześć i uwielbienie, by napatrzeć się na Niego, prosić Go o łaski i błogosławieństwa.

Dlaczego Pan Jezus, pełen łaskawości podejmuje nas na tym rynku? Oto przeszło trzy wieki temu, gdy jedna herezja zabrała Mu tysięczne zastępy wierzących, a potem druga herezja, obracając swój fałsz w pozory nadzwyczajnej czci dla Niego, pracowała nad pozbawieniem Go następnych serc ludzkich, ten sam Pan Jezus usunął zasłonę sakramentalnych postaci, przerwał swe milczenie, trwające wieki, zajaśniał blaskiem niebieskim i przemówił do ludzkości zobojętniałej na Jego sakramentalny pobyt na ziemi. Obrał sobie błogosławioną Małgorzatę, pokorną zakonnicę Nawiedzenia, wielbiącą Go w ciszy modlitwy w Najświętszym Sakramencie Ołtarza i przed jej zdumionym wzrokiem, zamiast cichej Hostii, zajaśniał pełnią chwały Bóg-Człowiek Jezus Chrystus. Przemówił do jej serca, ukazując tej ukorzonej duszy swe własne Serce płonące miłością. Zdawałoby się, że trudno będzie rozgłosić to zdarzenie w świecie chrześcijańskim, że z trudnością uwierzą całe zastępy temu, co jedna istota, ukryta w murach klasztoru widziała i słyszała od Pana! O nie, zaiste, moi najmilsi! Pan Jezus, ukazując swą obecność w Hostii Najświętszej, nie objawił niczego nowego do wierzenia. On tylko potwierdził tym faktem to, w co wierzył od wieczernika cały Kościół katolicki – całe wieki wierzył i wyznawał, że w Najświętszym Sakramencie Ołtarza jest prawdziwie i rzeczywiście obecny sam Bóg-Człowiek Pan nasz Jezus Chrystus, Ten sam, co umarł za nas na krzyżu, Ten, co zmartwychwstał i już więcej nie umiera! Tak jak w niebie zasiada po prawicy Ojca pełen życia i chwały, tak równocześnie Ten sam żywy przebywa wśród ludzi w utajeniu sakramentu! Dlatego objawia błogosławionej Małgorzacie swoje Serce – organ i źródło życia! Ukazał jej Serce jako źródło i przyczynę oddania się nam sakramentalnie, aby, jak sam powiedział apostołom, nie zostawić nas sierotami. Przecież w to wszystko wierzył i tego nauczał, ten chleb żywy wszędzie i przez wszystkie wieki niósł święty Kościół katolicki.

Jednak widocznie ludzie oswoili się z żywym, nieustającym cudem Jego miłości, dlatego Pan Jezus zajaśniał i przemówił do nich, by uprzytomnić ludziom swoją żywą obecność pod osłoną postaci sakramentalnych. Wyraził dobitnie, że boleśnie odczuwa tę obojętność, zniewagi i świętokradztwa, jakie w zamian za tak żywą miłość do nich, za swe gorące Serce, odbiera w Sakramencie Ołtarza! Pragnie On zapalić serca wierzących jawnym potwierdzeniem nieomylności ich wiary do umiłowania Go w tej tajemnicy, ale miłością żywą, czynną i troszczącą się o Jego chwałę na ziemi. Chce zachęcić tych wszystkich, którzy usłyszą i odczują to objawienie, do wynagradzania Mu obojętności i zniewag, którymi, nieporuszone niczym i jakby skamieniałe serca ludzkie, nie przestają Go nasycać w utajeniu sakramentalnym.

Gdy odgłos tego objawienia dotarł do Polski, w swej gorącej wierze żywo zapragnęła być pierwszą w objawach czci i wynagradzania, składanych już Panu przez ludy należące do Kościoła świętego. W ostatnich latach swej niepodległości ustami biskupów i królów błaga Stolicę Świętą o zaprowadzenie na swej ziemi publicznej czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Myśmy odczuli Serce Boże i Jego potrzebę! O tak, w najsmutniejszym dla nas czasie właśnie we czci Najświętszego Serca Jezusa, obejmującej swym świętym ogniem nasz kraj, był dla nas, Polaków, znak wielkiej wagi.

Pan Jezus chciał nam bowiem pokazać, że jakkolwiek dopuszcza na nasz naród karę niewoli i cierpień z nią związanych, jednak nie z mieczem pomsty, lecz z otwartym Sercem zbliża się ku nam. Swoje Serce odkrywa nam jako źródło łask i sił do zniesienia tej próby! Cóż więc dziwnego, że skorzystaliśmy z większej swobody, jaką mamy w tej polskiej dzielnicy i przez szereg lat tym wspaniałym pochodem, w którym nie tylko mieszkańcy naszego starego grodu, ale przedstawiciele z całej naszej Ojczyzny, tak licznie biorą udział, usiłujemy Najświętszemu Sercu, żyjącemu wśród nas w Najświętszym Sakramencie miłości, złożyć w imieniu całego narodu najbardziej wymowny hołd czci i uwielbienia, a także cały naród zjednoczyć duchowo z nami u Jego stóp i rokrocznie ponawiać nasze oddanie w Jego przemożną opiekę. Tym hołdem staramy się zadośćuczynić Jego pragnieniu, objawionemu błogosławionej Małgorzacie, by w pierwszy piątek po Oktawie Bożego Ciała obchodzono uroczyście dzień poświęcony Jego Najświętszemu Sercu! Dlatego też w starym Krakowie, w imieniu całego narodu, publicznie na tym rynku, zamienionym w olbrzymią świątynię, duchowni i świeccy, uczeni i prostaczkowie, starsi i młodsi, składamy nie tylko uwielbienie i cześć, ale hołd tym aktem poświęcenia się, który za chwilę z ust naszego arcypasterza usłyszy Nasz Pan. Zatwierdzamy na nowo naszą przynależność do Niego, przyrzekając uroczyście z głębi duszy, że trwamy przy Nim i na wieki wiernie trwać przy Nim chcemy!

Nie zapominajmy jednak, najmilsi moi, że Pan Jezus oświadczył również bł. Małgorzacie, iż gorąco pragnie, aby wierni jak najliczniej w dniu poświęconym Jego Sercu, a także w pierwszy piątek każdego miesiąca, przyjmowali Go do serc swoich w Komunii Świętej! Zaiste jest to pragnienie godne serca i zdolne zaspokoić serce tak kochające. Na cóż bowiem pozostał On w Najświętszym Sakramencie Ołtarza? Same słowa ustanowienia tej cudownej tajemnicy mówią: Bierzcie i spożywajcie! Tak wołał do apostołów, podając im siebie, ten chleb żywy, który z nieba zstąpił… Jakże teraz ten głos Pański jest dla wielu z nas obcy i niezrozumiały! Istotnie, w miarę jak cześć Najświętszego Serca zaczyna wewnętrznie przenikać coraz to szersze warstwy chrześcijan, Komunie Święte stają się częstsze, głód świętego Bożego pokarmu zapala coraz więcej serc. Ci, którzy częściej zbliżają się do Stołu Pańskiego, coraz jaśniej odczuwają tę prawdę życiową, iż nigdzie tak nie poznajemy Pana Jezusa, jak w Komunii Świętej. Pragnąc żyć tak jak On nam przykazał, czyli stosując nasze czyny do Jego świętych praw, nic nam takiej siły do hartu życia i zapału nie wlewa, jak On sam – pokarm dla duszy pod postacią chleba. Przecież Pan Jezus przyrzekł to nam wyraźnie, zapowiadając Komunię Świętą: Kto mnie pożywa, żyć będzie dla mnie (J 6, 8).

Tak, ale jeszcze raz powtarzam – zbyt mało z tej żywotnej prawdy rozumiemy. Wśród mężczyzn i naszej młodzieży pokutuje uczucie zimna w stosunku do Komunii Świętej, łatwość w odsuwaniu się nieraz na całe lata od tego najświętszego obowiązku i najwyższej łaski. Do nas na nieszczęście można śmiało zastosować słowa Ewangelii świętej: A oczy ich były zatrzymane, aby Go nie poznali (Łk 24, 16), i dlatego to głównie nam, mężczyznom, w obecnej dobie tak zbywa na zapale dla wiary świętej, dla sprawy Bożej na ziemi, dlatego tak mało wśród nas dzielnych chrześcijańskich charakterów, a tak wielu obojętnych i śpiących. Zwiędłem jako siano, i wyschło serce moje, iż zapomniałem pożywać chleba mego (Ps 101, 5). Idźmy, najmilsi moi, idźmy za głosem Pana, bo On woła was do siebie przez swego niegodnego sługę! O, cóż bym dał, by mój słaby głos, wzmocniony Bożą mocą, przeniknął was wszystkich bez wyjątku aż do głębi, byście odczuli to wezwanie Boże! Wszystko bym oddał bez wahania, żeby móc dziś zapalić wasze serca głodem świętego Bożego pokarmu!

Panie Jezu, obecny tu w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, który mnie słyszysz i posyłasz do dusz moich braci, wejrzyj na te zastępy mężów, młodzieńców i dzieci z narodu Tobie oddanego. Jak niegdyś, patrząc na rzeszę słuchającą Twych słów, tknięty miłosierdziem, zawołałeś: Żal mi tego ludu (J 6) i cudownie nakarmiłeś ich chlebem doczesnym – tak dziś niech Twe Serce tknięte litością wzruszy te dusze i serca – niech nie ustają w drodze – niech poznają moc i słodycz Twoją w Komunii Świętej. – O tak, najmilsi moi! Gdy zastępy mężczyzn i młodzieży zaczną często przystępować do Komunii Świętej, poczują nowe siły i niezwykłą moc do zwalczania namiętności, do deptania względów ludzkich, tak często krępujących nas w spełnianiu najświętszych obowiązków chrześcijańskich! Dusze wasze, posilone Chlebem żywota, zespolone z Panem Jezusem, odczują święty zapał do wyznawania i bronienia świętej wiary! Życie wasze zajaśnieje wobec całego społeczeństwa nadprzyrodzonym blaskiem chrześcijańskiego żywota – zachowacie, szczególnie wy młodzi, skarb wiary i nieskażoną czystość obyczajów, nabierzecie sił koniecznych do zwalczania podstępów, usiłujących wam wydrzeć te skarby nadprzyrodzone, a tym samym przekażecie następnym pokoleniom miłość i wierność wierze ojców naszych. – Jakże nam dziś szczególnie potrzeba takich dzielnych zastępów! To jedyna droga do odrodzenia wewnętrznego, które społeczeństwo i naród przywiedzie do odrodzenia!

Pozostaje nam dzisiaj, najmilsi moi, zadość uczynić jeszcze jednemu pragnieniu Pana Jezusa, które On również objawił bł. Małgorzacie. Mianowicie, by w dniu poświęconym Jego Najświętszemu Sercu wszyscy wierni i żarliwi publicznie z głębi serca złożyli Mu hołd przebłagalny, wynagradzając zniewagi, świętokradztwa i opuszczenia, jakich doznaje, przebywając wśród nas i dla nas na ołtarzach naszych w sakramencie miłości!

Otóż w tym celu został wzniesiony ten ołtarz pod sklepieniem niebios, w tym celu odbył się nasz tłumny pochód, w tym celu przemawiamy do was, by to wszystko przejęło nas gorącym pragnieniem wynagrodzenia Panu Jezusowi tego wszystkiego, czego od nas i od całego narodu, na nieszczęście, doznaje w Najświętszym Sakramencie. Oto za chwilę zagrzmi ten rynek pieśnią wielką, hymnem przebłagalnym: „Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy…”. O, tak Panie Jezu, składamy winy stare a jeszcze nieodpokutowane, składamy winy ciężkie, szczególnie w bezpośrednim stosunku do Ciebie w Najświętszym Sakramencie utajonym, a tak lekkomyślnie przez nas popełniane. Wynagradzamy Ci świętokradzkie przyjmowanie Cię w Komunii Świętej, którym odtwarzamy na nowo w Twym Sercu boleść zadaną pocałunkiem Judasza! Wynagradzamy Ci oziębłe Komunie Święte, bez serca, dla formy, przyjmowane tylko ustami a nie duszą! Wynagradzamy Ci naszych biednych zaślepionych braci, których serca przez całe lata zamknęły się przed Tobą, których nie możesz nakarmić chlebem żywota i przygarnąć do Twego Serca! Wynagradzamy Msze Święte tak lekkomyślnie opuszczone, a także bezmyślne w nich uczestniczenie i to wtedy właśnie, gdy Ty, o Panie, w ogniu miłości wyniszczasz się za nas i na naszych oczach w Najświętszej Ofierze! Wreszcie za wszystkich, co obojętnością i chłodem płacą Ci Panie za miłość bezgraniczną Twego Serca, która Cię zatrzymuje wśród nas pod osłoną sakramentu! Korzymy się Tobie, Najsłodszy nasz Zbawicielu i wyznajemy publicznie, jawnie, całym głosem, że wielbimy Cię, wierząc, żeś obecny prawdziwie i rzeczywiście w tym Najświętszym Sakramencie, tu, na tym ołtarzu! Gdy usłyszysz, Panie, z piersi tego ludu „Święty Boże, święty mocny”, przyjmij ten śpiew jako ponowne zaprzysiężenie Ci wiary naszych przodków i naszej gotowości do bronienia, wyznawania i walczenia za ten dar najsłodszy!

Skłońmy, najmilsi moi, nie tylko kolana i skronie nasze, ale dusze i serca „Przed tak Wielkim Sakramentem”, złóżmy w to otwarte dla nas Najświętsze Serce nasze życie, walki, prace, bóle, nadzieje – nasze rodziny, dzieci i kraj nasz ukochany, a powstawszy, pójdziemy za Nim, niosąc Go do Jego świątyni! A Ty, Panie, pozwól, abyśmy, jak dziś do Twego ziemskiego przybytku za Tobą i z Tobą idziemy, mogli dojść przez życie do świątyni Twej chwały i tam w zjednoczeniu z rzeszą wielką, która nas uprzedziła, zaśpiewać wiekuistą pieśń chwały i złożyć pod Twoje stopy zwycięskie palmy, z tej ziemi przyniesione. Amen (1).

Ks. Stefan Bratkowski

(1) Kazanie wygłoszone w Krakowie na Małym Rynku, 10 czerwca 1904 roku, w czasie uroczystej procesji, w dzień Najświętszego Serca Pana Jezusa, której przewodniczył ks. biskup sufragan Anatol Nowak.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Księży Jezuitów Rekolekcje z Sercem Jezusa.