Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi. Rozdział czwarty

Św. Teresa posługuje się Pismem

Czytelnik autobiografii św. Teresy zatytułowanej Dzieje duszy może być zaskoczony liczbą zawartych tam cytatów z Pisma Świętego. Na tym, bardziej niż na czymkolwiek innym, opiera się autentyczność i autorytet „małej drogi dziecięctwa duchowego”. Poniższy tekst stanowi skrót artykułu opublikowanego w magazynie „Sicut Parvuli” przez biblistę, świętej pamięci prałata T. Birda, profesora nauk biblijnych w Oscott College w Anglii. Choć św. Teresa nie zdobyła formalnego wykształcenia w interpretacji Pisma Świętego, autor stwierdza: „Jest oczywiste, że użytek, jaki robiła ze świętych ksiąg, był inspirowany z nieba”.

Autobiografia nie jest zbyt grubym tomem, a jednak zawiera ponad sto trzydzieści cytatów z Biblii – nie licząc pewnej liczby mniej lub bardziej wyraźnych aluzji. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że św. Teresa zmarła w wieku, w którym większość kandydatów do kapłaństwa nie opuszcza jeszcze seminarium, i że w ciągu życia w klasztorze jej czas był całkowicie wypełniony, dopóki choroba (zwykle odbierająca cierpiącym zapał do lektury) nie przykuła jej do łóżka, tak doskonała znajomość Starego i Nowego Testamentu wydaje się zaskakująca.

Jest jasne, że studiowała całą Biblię – zarówno Stary Testament jak i Nowy. W jej autobiografii znajdują się cytaty z aż trzynastu ksiąg Starego Testamentu (I, II i III Księga Królewska, Księga Tobiasza, Psalmów, Przysłów, Koheleta, Mądrości, Izajasza, Ezechiela, Jonasza, Joela oraz Pieśń nad Pieśniami). Fragmenty Nowego Testamentu pochodzą głównie z Ewangelii, można jednak znaleźć cytaty z siedmiu listów apostolskich. Starotestamentowe psalmy i Ewangelia św. Łukasza wydają się być jej ulubionymi księgami. Teresa nie czytała Pisma aż do momentu wstąpienia do klasztoru. Kiedy jednak poznała ten skarb, zaczęła w nim szukać ukojenia w chwilach próby i lęku; zwracała się do niego również, gdy potrzebowała inspiracji dla nauczania. Oto odpowiednie cytaty:

„W całej mojej bezradności Pismo Święte i naśladowanie Chrystusa są największą pomocą; traktuję je jak mannę – czystą i prawdziwą. Najwięcej pomocy w modlitwie znajduję jednak w Ewangeliach; jest tam wszystko, czego potrzebuje moja biedna dusza – wciąż odkrywam w nich nowe światło i tajemnicze ukryte znaczenia”.

„Szukałam w Piśmie Świętym jakiejś podpowiedzi co do tego, czym miałaby być owa upragniona przeze mnie winda, i natrafiłam na słowa Wiecznej Mądrości: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie»… Pragnąc jednak wiedzy o tym, co czeka owe dzieci, nie zaprzestałam poszukiwań i oto co znalazłam: «Ich niemowlęta będą noszone na rękach, i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę»”. „Czerpię z bogatej kopalni, którą Zbawca otworzył przed nami w Ewangeliach; przeszukuję głębie Jego godnych uwielbienia słów i wykrzykuję razem z Psalmistą: «Biegnę drogą Twoich przykazań, bo czynisz moje serce szerokim»”.

„Te pragnienia stawały się prawdziwą męką, szukałam więc ulgi w Listach św. Pawła, a moje oczy rozjaśniły się, gdy napotkałam dwunasty i trzynasty ustęp Pierwszego Listu do Koryntian. Natychmiast poczułam natchnienie, by odwołać się do Ewangelii, otworzyłam więc je w losowo wybranym miejscu, znajdując fragment, który dotychczas mi umykał: «Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela [mu] Ducha»”.

Jest oczywiste, że użytek, jaki robiła ze świętych ksiąg był inspirowany z nieba: czuła „natchnienie”, by się do nich odwołać, i od razu znajdywała odpowiedni tekst. Nie ma tu nic z właściwego protestantyzmowi przekonania o „samodzielnej interpretacji”, to byłoby dla niej czymś przerażającym. Kochała Kościół święty i jego nauczanie niewzruszoną miłością; oddałaby życie w obronie każdej prawdy wiary. „Jestem dzieckiem Kościoła świętego”, wykrzykiwała z radością; i jako dziecko Kościoła studiowała święte teksty pod kierunkiem jego nauczania, ciesząc się jednak nadprzyrodzoną pomocą.

Dlatego też, mimo, że nie przeszła kursu biblistyki, znała nauczanie Kościoła o Piśmie Świętym ze zdumiewającą dokładnością. Wiedziała, że święte księgi są natchnione przez Boga i wolne od błędu; rozważała przede wszystkim sens dosłowny i historyczny, nie zatrzymując się jednak na nim; szukała „nowego światła i tajemniczych ukrytych znaczeń”. Naśladowała zatem metody najlepszych egzegetów Pisma Świętego. Możemy niemal usłyszeć, jak powtarza za św. Hieronimem „Powiem ci, jak masz poruszać się po Piśmie Świętym. Wszystko, co możemy przeczytać w świętych księgach skrzy się i błyszczy nawet w najbardziej zewnętrznej warstwie; środek jest jednak słodszy. Ten, kto chce zjeść orzech, musi najpierw rozbić skorupę. «Otwórz moje oczy – powiada Dawid – abym ujrzał dziwy Twojego Prawa»”.

Wydaje mi się, że jej niebiańskim przewodnikiem w lekturze Pisma nie był nikt inny jak sama Błogosławiona Dziewica Maryja – ta, która znała Pismo tak dobrze; która była ostatecznym autorem pierwszych dwóch rozdziałów trzeciej Ewangelii, która zapisywała w umyśle wszystko, co przydarzyło się Jej Synowi, rozważając każdy szczegół. Właśnie ta Maryja wydaje się z woli Bożej przewodnikiem wszystkich świętych mężczyzn i kobiet, którzy w kolejnych wiekach wzrastali w Duchu Świętym wewnątrz Kościoła i znajdywali upodobanie w Bożym Prawie; w rozważaniu go i objaśnianiu dla umocnienia wiary innych.

Próba uzasadnienia tej tezy odwiodłaby nas od tematu; powiedzmy zatem tylko, że długa lista imion, rozpoczynająca się od św. Ireneusza z Lyonu (który nauczał, że Maryja jest drugą Ewą), obejmująca św. Efrema z Syrii (który chwalił Maryję wierszem i prozą), św. Ambrożego z Mediolanu, św. Hieronima (obrońcę niepokalanego dziewictwa Naszej Pani) i wielu innych, aż po ojca Marię Józefa Lagrange’a OP w czasach obecnych, mogłaby zostać przywołana na jej poparcie. Nie jest więc zaskoczeniem, że kiedy zobowiązana ślubem posłuszeństwa Teresa z Lisieux rozpoczynała spisywanie historii własnej duszy, uklękła najpierw przed cudownym posągiem Naszej Pani, aby poprosić o przewodnictwo; ani to, że natychmiast potem jej ręka otworzyła Ewangelię na słowach: „Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał”. Dzięki tym słowom „jasne światło” padło na tajemnicę jej powołania i całe życie, „a przede wszystkim na wszystkie łaski, które Pan zesłał na mą duszę”. Maryja była nauczycielką Teresy, która właśnie pod jej kierunkiem uczyła się Pisma ze stale wzrastającą miłością.

Odpowiednie teksty i fragmenty wydają się trafiać przed jej oczy z budzącą podziw łatwością. Nie wertowała indeksów, nie przeszukiwała pism pobożnych autorów, nic nie było zapożyczone z kazań czy rekolekcji; znała Pismo Święte tak dobrze, że właściwe cytaty same płynęły z jej pióra, w sposób, który trudno wyjaśnić, jeżeli poszukujemy wyłącznie przyczyn naturalnych. Liczba niezwykłych, rzadko spotykanych tekstów, na które się powołuje, jest zaskakująca. Przytoczmy kilka z nich, i zobaczmy, czy czytelnik potrafi rozpoznać ich źródła:

„Ucałował nas i nikt nie może nami teraz pogardzić… Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce… Powiedzcie sprawiedliwemu, że pozyska dobro… Na próżno sieć zarzucona na oczach tych, co mają skrzydła… Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę i żeby rozsławiło się moje imię po całej ziemi… Brat, który bywa wspierany przez brata jest jak miasto warowne… Tak, to na pewno Pan nakazał jej, by powiedziała mi to wszystko… Kwilę jak pisklę jaskółcze…”

To nie są wyświechtane formułki zapożyczone z pobożnych lektur. Znalazły się w autobiografii dlatego, że jej autorka czerpała obficie z samego źródła objawionych tekstów. Nie trzeba prawie mówić, że całe nauczanie św. Teresy, dotyczące duchowego dziecięctwa, opiera się na natchnionym odczytaniu Pisma Świętego. Mówienie o dziecięctwie zakłada istnienie ojca; św. Teresa ogłosiła więc światu, że Bóg jest naszym Ojcem. Nowicjuszka, która weszła pewnego razu do celi Teresy, zdumiała się na widok niebiańskiej błogości malującej się na jej obliczu. Choć ręce świętej były zajęte szyciem, wydawała się całkowicie pogrążona w kontemplacji. „O czym myślisz?”, zapytała młodsza z sióstr. „O naszym Ojcu – odparła starsza. – Jak słodko móc nazywać Boga naszym Ojcem!” – łzy zalśniły wtedy w jej oczach. Podstawą dla tego nauczania w świecie przyrodzonym był z woli Boga ukochany i świątobliwy ojciec – Ludwik Martin. To od ziemskiego taty myśli Teresy podążyły do Ojca Niebieskiego.

W Starym Testamencie nieznana jest wizja Boga jako Ojca – z wyjątkiem wąskiego, nacjonalistycznego rozumienia tego pojęcia. Tylko jeden fragment zbliża się do objawienia znanego nam z Ewangelii – psalm 113, 13: „Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją”; jednak nawet tam „ci, co się Go boją” to pobożni Izraelici, dzieci Przymierza. Dopiero Chrystus nauczył nas, że Bóg jest Ojcem całej ludzkości, ponieważ stworzył ją i kocha. Co najdziwniejsze, kiedy św. Teresa poznała tę wielką prawdę z Nowego Testamentu, znalazła fragmenty Starego, które ją objaśniają. Mówiąc o drodze duchowego poddania się Bogu, opisuje ją jako „ufność małego dziecka, które bez lęku zasypia w ramionach ojca” i „szukanie ucieczki w objęciach Naszego Pana, na podobieństwo dzieci, które, gdy się zlękną, kryją twarz w ramionach ojca”. Wszystkie cztery argumenty ex sacra scriptura, jakie przytacza na poparcie tego nauczania, pochodzą ze Starego Testamentu.

1. Z Księgi Przysłów 9, 4: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie”.

2. Z Księgi Mądrości 6, 6: „Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie”.

3. Z Księgi Izajasza 40, 11: „Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę, gromadzi [ją] swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi”.

4. Z Księgi Izajasza 66, 12–13: „Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę”.

W ten oto sposób mała Święta odkryła znaczenie tekstów, które dla „mądrych i roztropnych” komentatorów okazały się całkowicie nieprzeniknione. „Ponieważ byłam mała i krucha, On postanowił pochylić się nade mną, i nauczyć mnie tajemnic swojej miłości”.

W dzisiejszych czasach św. Teresa uczy nas tego samego, czego uczył Wielki Doktor: „Kochaj Biblię, a mądrość pokocha ciebie; kochaj ją, a zapewni ci bezpieczeństwo; szanuj, a znajdziesz się w jej objęciach… Czytaj wytrwale i ucz się najwięcej jak możesz; niech sen zastanie cię z twą Biblią w rękach”. Właśnie dzięki Pismu Świętemu Teresa znała Naszego Pana tak dobrze. „Nieznajomość Biblii oznacza nieznajomość Chrystusa”, mówi św. Hieronim, a twierdzenie to po odwróceniu będzie równie prawdziwe, ponieważ, jak ujmuje to Lacordaire: „Ewangelie to Chrystus żyjący dzisiaj”. Dlatego właśnie, w czasach gdy Kościół wzywa swoje dzieci do większej pilności w lekturze Pisma, staje przed nami św. Teresa – współczesna uczennica wielkiego św. Hieronima.

Msgr T. Bird

***

Mimo braków w znajomości ortografii czy gramatyki, Teresa była z natury bardzo bystra. Jej nadprzyrodzona przenikliwość objawiała się nie tylko w wirtuozerii, z jaką posługiwała się Pismem Świętym, czy zdolności dobierania odpowiednich cytatów, aby zilustrować własną duchową podróż, ale również łatwości, z jaką pomagała innym – szczególnie powierzonym jej opiece nowicjuszkom – odnaleźć odbicie własnego stanu ducha w natchnionych tekstach. Jej talent objawiał się także w nieustępliwym odrzuceniu tak popularnej w jej czasach metaforycznej interpretacji Pisma i podążaniu za dosłownym znaczeniem każdego tekstu; wreszcie – w doskonale prawomyślnym połączeniu Pisma Świętego z Tradycją Kościoła katolickiego w głoszonych przez siebie naukach. Wszystko to pozwala stwierdzić, że Teresa, jako jedna z wielu świętych i doktorów Kościoła, była i jest prawdziwym „mistrzem świętej stronicy” (ks. Frederick L. Miller).

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi.