Św. Pius X. Przemowa przeciw neoreformizmowi religijnemu

Przemowa do świeżo kreowanych kardynałów.

Przyjmujemy z żywym upodobaniem wyrażone przez Was uczucia czci i miłości synowskiej względem Nas i tej Stolicy Apostolskiej. Przyjmując Waszą podziękę, musimy powiedzieć, że świetne cnoty, które Was zdobią, prace zbożne, które spełniliście i inne godne uznania usługi, które na różnych polach oddaliście Kościołowi, sprawiły, iż zaliczono Was w poczet Naszego świętego senatu. Toteż cieszy Nas nie tylko nadzieja, ale pewność, że wyniesieni do nowej godności, oddacie, jak czyniliście dotąd, umysł i siły na usługi rzymskiego papieża w rządzeniu Kościołem.

Jeśli rzymscy papieże zawsze potrzebowali zewnętrznej pomocy do spełnienia swego posłannictwa, to ta potrzeba daje się żywiej odczuć dzisiaj z powodu nader ciężkich warunków czasu, w którym żyjemy i z powodu ciągłych zamachów, skierowanych przeciw Kościołowi przez jego wrogów.

Atoli nie sądźcie, Wielebni Bracia, że mamy na myśli zdarzenia, zaszłe we Francji; bolesne one, lecz nagrodzone sowicie większą pociechą: przedziwną jednością czcigodnego episkopatu, szlachetną bezinteresownością duchowieństwa, pobożną wytrwałością katolików gotowych do wszelkiego poświęcenia dla obrony wiary i chwały ojczyzny. W ten sposób pokazało się znowu, że prześladowania ujawniają tylko cnoty prześladowanych i budzą dla nich powszechny podziw.

I wiecie, Wielebni Bracia, że nie lękał się wówczas Kościół, gdy cezarowie ogłaszali edykty pierwszym chrześcijanom: albo wyrzec się czci Jezusa Chrystusa, albo umrzeć, ponieważ krew męczenników była nasieniem nowych wyznawców wiary. Ale bolesna walka, która każe Kościołowi powtarzać: „Ecce in pace amaritudo mea amarissima – Oto w pokoju gorzkość moja największa” (Iz 38, 17), to walka, pochodząca ze zboczenia umysłu, zapominającego jego nauki i wznoszącego w świecie okrzyk owego buntu, co wygnał buntowników z nieba.

Buntownikami otwartymi są ci, którzy wyznają i rozszerzają podstępnie potworne błędy o rozwoju dogmatu, o powrocie do czystej Ewangelii, tj. wolnej, jak powiadają, od tłumaczeń teologii, od orzeczeń soborów i zasad ascetycznych, o uwolnieniu się spod wpływu Kościoła, sposobem jednak nowym, bo bez buntu, aby nie być od niego odciętym, a bez poddania mu się, aby pozostać przy własnych przekonaniach – wreszcie o przystosowaniu się do czasów we wszystkim, w mówieniu, pisaniu i głoszeniu jakiejś miłości bez wiary.

Widzicie dobrze, Wielebni Bracia, że My, którzy winniśmy bronić wszystkimi siłami powierzonego Nam skarbu, lękamy się słusznie wobec tego nieprzyjacielskiego ataku; wszak nie jest on jednym kacerstwem, ale zbiorem wszystkich kacerstw zmierzającym do obalenia fundamentów wiary i zniszczenia chrześcijaństwa.

Tak, do zniszczenia chrześcijaństwa, albowiem Pismo Święte nie jest dla tych nowożytnych heretyków żywym źródłem wszelkich prawd, lecz zwyczajną książką; natchnienie odnosi się tylko do nauk dogmatycznych, rozumianych wszakże według ich tłumaczenia i prawie się nie różni od poetyckiego natchnienia Ajschylosa i Homera; Kościół jest prawowitym tłumaczem Biblii, ale poddanym prawidłom tzw. wiedzy krytycznej, która rządzi teologią i czyni ją swą niewolnicą. Na koniec w tradycji wszystko jest względne i podległe zmianom, a stąd powaga ojców bez znaczenia. A te wszystkie i niezliczone inne błędy wykładają w dziełkach, pismach periodycznych, ascetycznych książkach, a nawet powieściach, osłaniając je dwuznacznymi wyrazami i mglistymi formami, aby mieć zawsze otwartą furtkę do obrony, aby ujść oczywistego potępienia i chwytać w swe sidła niebacznych.

Liczymy wszakże i na pomoc Waszą, Wielebni Bracia, że poznacie teraz ze swymi biskupami sufraganami tych rozsiewaczy kąkolu, że się dołączycie z Nami w ich zwalczaniu, że Nas będziecie powiadamiali o grożącym duszom niebezpieczeństwie, że będziecie donosili o ich książkach świętym kongregacjom rzymskim, że nadto, korzystając z władzy, której Wam udzielają święte kanony, będziecie je uroczyście potępiali, przekonani o ważności obowiązku, który na siebie przyjęliście, pomagania papieżowi w rządzeniu Kościołem, zwalczaniu błędu i obronie wiary aż do przelania krwi. Zresztą ufamy w panu, Ukochani Synowie, że Nam w czasie stosownym udzieli potrzebnej pomocy. Błogosławieństwo zaś apostolskie, o które prosiliście, niech zstąpi obficie na Was, na kler i lud Waszych diecezji, na wszystkich czcigodnych biskupów i wybranych synów, którzy swą obecnością uświetnili ten uroczysty obrzęd, na Waszych i ich krewnych; i niech będzie źródłem dla wszystkich i dla każdego najcenniejszych łask i najsłodszych pociech.

17 kwietnia 1907 r.
Pius X