Rozdział trzeci. Włosy Katarzyny

Katarzyna nadal wiodła spokojne życie w domu swojego ojca, ale nigdy nie zapomniała o wizji, jaką ujrzała w czasie spaceru ze Stefanem. Nie mogła też zapomnieć tego dnia, w którym uciekła z domu, by zostać pustelnikiem, a także tego, jak jakaś dziwna siła zaniosła ją błyskawicznie do domu, kiedy zaczął zapadać zmierzch. Wiele razy, rodzice łajali ją za to, że zbyt wiele czasu poświęca na rozmyślanie o przeszłości.

– Może byś dla odmiany pomyślała kiedyś o nas? – płakała matka. – Czy ty nie wiesz, że wkrótce będziesz dużą dziewczyną, i niedługo przyjdzie czas na zamążpójście?

– Musisz postarać się trochę zadbać o siebie – mówił ojciec. – A wtedy jakiś miły bogaty mężczyzna poprosi cię o rękę, a jego pieniądze pomogą mi w interesach.

Biedna Katarzyna! Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nikt nie rozumiał, że naprawdę widziała Pana Boga i oddała Mu całe swoje serce. Jakże miałaby wyjść za mąż i przyrzekać miłość jakiemuś młodemu mężczyźnie, jeśli pragnęła tylko być sama i myśleć nieustannie o Bogu?

Katarzyna miała przyrodniego brata, który był dominikaninem. Nazywał się ojciec Tomasz della Fonte, a rodzice Katarzyny adoptowali go, kiedy był jeszcze małym chłopcem. Katarzyna bardzo lubiła ojca Tomasza, więc któregoś dnia wybrała się do niego ze swoim problemem.

– Jeżeli nie chcesz wychodzić za mąż, obetnij swoje włosy – poradził jej ojciec Tomasz. – Nikt wtedy nie będzie cię nagabywał. Nie znam osobiście żadnego mężczyzny, który chciałby ożenić się z dziewczyną bez włosów.

Katarzyna patrzyła jak urzeczona. Cóż za wspaniały pomysł! Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej?

– Obetnę je aż do samej skóry! – powiedziała. – Och, dziękuję ci, ojcze Tomaszu!

Ojciec Tomasz pokręcił głową.

– Będzie z tego okropna awantura – ostrzegł dziewczynkę. – Matka wpadnie we wściekłość.

Dwunastoletnia Katarzyna pokiwała głową.

– Wiem. Ale przynajmniej zostawią mnie w spokoju i nie będą nakłaniać, żebym się ładnie ubierała, by zechciał mnie jakiś bogaty mężczyzna. Ojcze Tomaszu, gdybyś ty wiedział, jak bardzo pragnę być sama!

Mnich westchnął. Wolałby, żeby Katarzyna nie miała takich dziwnych pomysłów. Czemu nie mogła być taka sama, jak jej siostra Bonawentura, która żyła szczęśliwie ze swoim mężem i rodziną? Dobra była z niej dziewczyna, chodziła regularnie do kościoła i przyjmowała sakramenty, i nigdy nie sprawiała innym kłopotu swoimi dziwacznymi pomysłami.

– Nie zrobisz tego tak naprawdę – powiedział lekko zaniepokojony. – Tylko żartujesz.

Katarzyna stała przed nim, wyprostowana, wysoka.

– Oczywiście, że nie żartuję. Zaraz chwytam za nożyczki.

I tak też zrobiła. Kiedy matka Katarzyny odkryła, że piękne złote loki dziewczyny zostały obcięte, wpadła w gniew. Płakała, krzyczała i biegała po domu w wielkiej wściekłości.

– Co ja takiego zrobiłam, że mam takie nieznośne dziecko? – szlochała. – Katarzyna jest taka głupia, teraz nikt jej już nie zechce!

Jakub, zwykle bardzo cierpliwy pan domu, tym razem też się zdenerwował. Rzucił okiem na ostrzyżoną głowę córki i zniknął w swoim sklepie, mrucząc coś pod nosem. Jednakże siostry i bracia Katarzyny, w tym także Stefan, uważali to wszystko za doskonały żart. Niektórzy z nich zaczęli się nawet zastanawiać, czy ich najmłodsza siostra nie jest czasem szalona. Bo przecież w całym mieście nie było drugiej takiej dziewczyny, która byłaby na tyle niemądra, by obciąć swoje włosy.

– Biedne dziecko, chyba traci zmysły – myślał biedny Jakub. – Niech Bóg ma nad nami litość!

– To okropna dziewucha! – krzyczała matka. – Musi zostać ukarana za to, że jest taka niedobra!

W domu Jakuba była służąca, która wykonywała wszystkie cięższe prace. Szorowała podłogi, piekła chleb, zajmowała się praniem i praktycznie nie miała ani chwili dla siebie. Wstawała bardzo wcześnie rano, a kiedy przychodziła noc, ona nadal pracowała, bo w tak wielkim domu czekało na nią mnóstwo zadań. Ale silna z niej była osoba, nie bała się więc ciężkiej pracy.

– Zamierzam zwolnić służącą, Katarzyna będzie wykonywać jej pracę – oznajmiła pewnego ranka rozgniewana żona Jakuba. – Może to ją nauczy, że nie wolno jej być tak wybredną i ciągle stawiać na swoim. Może w końcu znajdzie dobrego męża, który się nią zaopiekuje. Żeby obcinać swoje włosy, też mi co! A przecież to była najładniejsza rzecz w jej wyglądzie!

Tak więc biedna Katarzyna została służącą, chociaż miała dopiero dwanaście lat. Nie miała już czasu, by rano chodzić na Mszę Świętą, by modlić się popołudniami, skończyły się ciche chwile, które miała tylko dla siebie. Zabrano jej maleńki pokoik i odtąd nie miała już swojego miejsca, gdzie mogłaby rozmyślać o Bogu. Nikt jednak nigdy nie słyszał, by się z tego powodu żaliła. Prawdę powiedziawszy, Katarzyna była całkiem zadowolona z takiego obrotu sprawy, ponieważ wpadła na nowy pomysł. Będzie wyobrażała sobie, że jej ojciec jest świętym Józefem, matka Najświętszą Panną, a jej liczne rodzeństwo – uczniami Pana Jezusa. A cała praca, którą będzie wykonywać w domu – będzie wykonywana dla nich.

– Najdroższy Boże, mam nadzieję, że spodoba Ci się mój pomysł – powiedziała. – Lepszego w tej chwili nie potrafię wymyślić.

Matka Katarzyny nadal traktowała ją nieprzyjemnie, ciągle krytykowała sposób, w jaki dziewczynka wyszorowała podłogi, upiekła chleb, czy zrobiła pranie. Ale Jakub nie potrafił gniewać się tak długo. Często zastanawiał się, czy jego rodzina nie grzeszy taką surowością wobec Katarzyny, pozbawiając ją jej pokoju i każąc wykonywać te wszystkie nieprzyjemne prace w domu.

„Może ta kara trwa już zbyt długo” – myślał i wielokrotnie zabierał się do tego, by porozmawiać na ten temat z żoną. Jednak Jakub był cichą osobą i bardzo nie lubił awantur. Mijały dni, a on nic nie uczynił w tej sprawie.

Kolejni święci na niebie

Nadszedł jednak dzień, w którym Jakub poczuł się zmuszony do działania. Pewnego ranka wszedł przypadkiem do pokoju Stefana i ujrzał Katarzynę, klęczącą i zatopioną w modlitwie. Nad jej głową unosił się piękny biały gołąb, a wokół niej, świecił dziwny blask. Zaskoczony Jakub przyglądał się temu widokowi, a wtedy ptak wyleciał przez okno. Prawie w tej samej chwili, Katarzyna podniosła się z klęczek, wyczuwając, że ktoś wszedł do pokoju.

– Co to był za ptak? – zapytał Jakub, zaniepokojony tym, co zobaczył.

Katarzyna opuściła wzrok, bojąc się reprymendy za to, że zrobiła sobie kilka minut przerwy od pracy kuchennej.

– Ojcze, ja nie widziałam żadnego ptaka – odpowiedziała. – Myślałam jedynie o Trójcy Przenajświętszej.

Jakub potarł nerwowo ręce. Był pobożnym człowiekiem i miał wrażenie, że właśnie był świadkiem czegoś zbliżonego do cudu. Czyż bowiem Duch Święty nie jest często przedstawiany na obrazach pod postacią białej gołębicy? A ten dziwny blask bijący od twarzy Katarzyny, jak gdyby naprawdę widziała Boskie rzeczy?

– Kiedy tu wszedłem, nad twoją głową unosiła się biała gołębica – powiedział. – To dziwne, że ptak dostał się do domu.

Po kilku minutach kazał Katarzynie wracać do obowiązków, ale powziął już decyzję. To prawda, to dziecko było inne niż reszta jego synów i córek, ale cóż z tego? Może naprawdę Bóg wyznaczył ją do innego życia niż małżeństwo z człowiekiem wybranym przez ojca. Może on, Jakub, jest ojcem świętej? Cóż to byłaby za głupota, żeby traktować ją jak służącą, pozwalać na to, żeby wszyscy zwracali jej uwagę i nią poniewierali!

– Koniec tego! – powiedział do siebie. – To mój dom, a Katarzyna będzie traktowana tak, jak należy. Jeśli pragnie pozostać panną, ubierać się skromnie i modlić się do Boga w swoim własnym pokoiku, to wyłącznie jej sprawa. Nikt nie będzie jej w tym przeszkadzał.

Tak więc powiedziano Katarzynie, że jej zachowanie zostało wybaczone i że może wrócić do dawnego miejsca w rodzinie. Nikt już więcej nie dokuczał jej z powodu obciętych włosów. Nikt nie mówił, że powinna pomyśleć o znalezieniu sobie męża. Wreszcie zostawiono ją w spokoju, a Katarzyna bardzo była za to wdzięczna.

Którejś nocy, niedługo po tym, kiedy wróciła do swojego dawnego pokoju, Katarzyna klęczała przy łóżku i modliła się. Wtem, ku jej zdziwieniu, ciemne niebo za oknem rozświetliło się niesamowitym blaskiem. W powietrzu pojawił się tłum ludzi, odzianych w habity przeróżnych zakonów.

– Jaki to piękny widok! – zawołała Katarzyna. – Znów widzę świętych na niebie, tylko jest ich teraz o wielu więcej niż wtedy, gdy byłam małą dziewczynką!

Kiedy na nich patrzyła, ci świątobliwi ludzie przybliżyli się do jej okna. Był tam święty Benedykt z długą białą brodą, ubrany w ponurą czerń swojego zakonu. Obok był Franciszek z Asyżu, biedny mały człowiek, który tyle zniósł dla Chrystusa. Potem pojawili się święty Augustyn, święty Norbert, święty Bernard, święty Dominik i wielu, wielu innych, świętych mężczyzn i kobiet, założycieli zakonów religijnych. Katarzyna widziała, że każdy z nich macha do niej ręką.

– Czegóż oni mogą chcieć ode mnie? – zastanawiała się, a serce biło jej gwałtownie z wielkiej radości.

I wtedy ujrzała, jak zbliża się do niej święty Dominik, ubrany w biały habit z czarnym kapturem. W jednej ręce trzymał cudną białą lilię, a w drugiej – szatę swojego zakonu.

– Nie bój się, Katarzyno – powiedział, a w jego głosie brzmiała niesłychana dobroć. – Któregoś dnia i ty wdziejesz ten habit.

Nagle, jakby na dany znak, święci zniknęli. Dziewczynka stała znowu sama, patrząc na ciemne niebo, na którym połyskiwały rozliczne gwiazdy.

Katarzyna oparła głowę o parapet. Co to wszystko znaczyło? Dlaczego Bóg pozwolił jej powtórnie ujrzeć świętych na niebie? I dlaczego święty Dominik powiedział te słowa? Czy to oznacza, że ma zostać zakonnicą dominikanów? Czy ma opuścić swój pokoik, swoją wielką rodzinę?

– Chyba nie jest mi pisane życie w zakonie – powiedziała do siebie. – Chociaż nigdy nie wyjdę za mąż, ponieważ pragnę należeć wyłącznie do Boga, to jednak nie sądzę, by Bóg chciał, żebym została zakonnicą. A jednak…

Katarzyna spojrzała raz jeszcze na rozgwieżdżone niebo za oknem. Czego mógł chcieć od niej Pan? Jakie życie będzie wiodła, kiedy już będzie dorosła?

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Św. Katarzyna ze Sieny.