Rozdział dziesiąty. O miłosierdziu Bożym

„I przybliżali się do Niego celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać” (Łk 15, 1).

Postępowanie Jezusa Chrystusa względem grzeszników świadczy o Jego nieskończonym miłosierdziu. Przychodzą doń ci nieszczęśliwi w wielkiej liczbie, On wcale ich nie odpycha, owszem używa wszelkich środków, aby pociągnąć ich do Ojca. Szuka ich przez wyrzuty sumienia, pociąga dobrocią i łaską. Bierze ich w obronę przed doktorami i faryzeuszami, którzy na nich nastają i pragną usunąć z otoczenia Jezusa Chrystusa. A nawet swe postępowanie względem nich usprawiedliwia przypowieścią o dobrym pasterzu, który miał sto owiec i jedną z nich utracił. Pozostawia więc wszystkie, biegnie za zbłąkaną, szuka jej, a znalazłszy, bierze ją na swe ramiona, by się drogą nie zmęczyła, zanosi do owczarni, zaprasza przyjaciół, aby się z nim weselili z tego znalezienia. Jeszcze dodaje przypowieść o niewieście, która z dziesięciu drachm utraciła jedną i dlatego zapala lampę, szuka po wszystkich kątach domu i po znalezieniu jej każe się radować swym przyjaciółkom. Taką jest radość, dodaje Zbawiciel, w niebie, gdy grzesznik nawraca się i pokutuje. Nie przyszedł Pan Jezus dla sprawiedliwych, lecz dla grzesznych; zdrowi nie potrzebują lekarza, tylko chorzy. A więc te wszystkie obrazy stosuje Pan Jezus do siebie i okazuje na nich swe nieskończone miłosierdzie względem grzeszników. O jak wielkie szczęście dla nas, że Bóg jest nieskończenie dobry i miłosierny! Czy nie rodzi się w sercach naszych gorące pragnienie, byśmy rzucili się do stóp Boga, który nas nie odepchnie, ale przyjmie z weselem? Nasza wina, gdy się potępimy; nie znajdziemy usprawiedliwienia żadnego, bo Pan Jezus kiedyś pokaże nam, że Jego dobroć przewyższała naszą złość. Okażę wam dzisiaj wielkość tego miłosierdzia względem grzeszników i co mamy czynić, by z niego odnieść pożytek.

Postępowanie Boga względem ludzi pociąga nas i napełnia pociechą. Jesteśmy winowajcami, a On cierpliwie czeka, miłościwie zachęca nas, byśmy doń wrócili a powracających obejmuje swym miłosierdziem. Gdy człowiek zgrzeszy i zbuntuje się przeciw Bogu, wszystkie stworzenia domagają się nań zemsty i wołają: „Czy chcesz, Panie, byśmy zgładziły owego grzesznika, który Cię tak ciężko obraził?”. „Czy chcesz, woła morze, abym go pogrążyło w swoich odmętach?” „Czy chcesz, Panie, mówi ziemia, by się otwarły moje wnętrzności i by żywcem zstąpił do piekła?” Powietrze mówi: „Dozwól, Panie, abym go zdusiło”. „Niech go spalę, przemawia ogień”. I tak wszystkie stworzenia domagają się głośno zemsty. Pioruny i błyskawice przychodzą do tronu Jezusowego, prosząc o pozwolenie, by mogły zmiażdżyć bezbożnego. Dobry Jezus odmowną daje odpowiedź i znosi grzesznika aż do owej chwili, którą przeznaczył Jego Ojciec i ciągle z wielkim upragnieniem wygląda jego nawrócenia. Grzesznik błądzi coraz bardziej, a czuły Ojciec leje łzy rzewne, ściga go swą łaską, budzi w nim gwałtowne wyrzuty sumienia. Powiada św. Augustyn: „O Boże miłosierny, coraz więcej oddalałem się od Ciebie, każdy krok mój znaczył się nowym upadkiem, me namiętności coraz więcej się zapalały, a Ty czekałeś na mnie cierpliwie. Przez tyle lat obrażałem Ciebie, a Ty mnie nie karałeś. – Skąd pochodzi ta zwłoka? Pragnąłeś, Panie, mego nawrócenia i pokuty”.

Czy możliwe, że samemu chcąc lecimy na zgubę, choć dobry Bóg pragnie nas zbawić? O miłosierdziu Bożym świadczy historia całej ludzkości. Patrzcie, jak postępuje względem Adama! Nie karze go po upadku doraźnie, choć zbuntował się przeciwko najlepszemu Stworzycielowi, który obsypał go tylu przywilejami, uzbroił tylu łaskami, wytknął tak piękny cel i udzielił nieśmiertelności także co do ciała. Adam po grzechu stroni przed Bogiem, a ten najlepszy Ojciec niebieski biegnie za nim ze smutkiem w sercu, jak za dzieckiem straconym, wołając: Adamie, Adamie, gdzie jesteś? Dlaczego uciekasz przed Stworzycielem swoim? – Nie tylko przebacza mu, lecz także daje obietnicę Zbawiciela, który narodzi się z Dziewicy i naprawi w przedziwny sposób szkodę, którą wyrządzi grzech jemu samemu i wszystkiemu potomstwu. O przedziwna dobroci Boża! Gdyby Adam nie popełnił grzechu, nie byłby Jezus Chrystus Zbawicielem naszym, nie posiadalibyśmy Go w kościołach naszych, ani przyjmowali w Komunii Świętej. Przez wszystkie wieki aż do narodzenia Pana Jezusa, przez usta patriarchów i proroków ponawiał tę wesołą obietnicę. O miłości Boża, jak jesteś wielka! I czy możemy jeszcze powątpiewać o miłosierdziu Bożym? Nasza wina, jeżeli trwamy w grzechach i nie chcemy powstać. Przypatrzcie się, jak postępuje Bóg z Kainem, kiedy ten zabił swego brata! Pragnie, by wszedł w siebie i mógł otrzymać przebaczenie. Mówi niejako doń: „Kainie, Kainie, co uczyniłeś? Nie rozpaczaj jednak, wejdź w siebie, bym ci mógł przebaczyć”. Kain rozpacza jednak, staje się zatwardziałym. Długo znosi go na ziemi Bóg, by miał czas do nawrócenia. Tak samo postąpił sobie przed potopem z grzeszną ludzkością, bo ją nawoływał ustami Noego do pokuty. Na rozkaz Boży budował ów bogobojny patriarcha arkę i mówił do ludzi, że Pan ich wygładzi wodami, jeżeli nie będą pokutowali. Niniwitom, mieszkańcom zepsutego miasta, okazuje także swe niepojęte miłosierdzie. Posyła do nich Jonasza proroka i mówi, że ukarze ich w ciągu czterdziestu dni, jeżeli się nie upokorzą, jeżeli w siebie nie wejdą. Gdy Jonasz początkowo nie chciał iść do Niniwy, miłosierny Bóg zmusił go do tego cudem, zachował go we wnętrzu wielkiej ryby przez trzy dni i noce. Gdy prorok nawoływał zepsute miasto do pokuty, wszyscy jego mieszkańcy, od wieśniaka do króla, posypali swe głowy popiołem i opłakiwali grzechy. Nie doczekał się więc Jonasz ognia niebieskiego, który by spalił tę nową Sodomę. Bóg miłosierny wolał na niebezpieczeństwo narazić sławę Jonasza, przepowiadającego zgubę Niniwy, niż odepchnąć od siebie grzeszników pokutujących.

Często Pan Jezus chce karać nas za winy. Skoro jednak zobaczy iskierkę żalu w sercach, przebacza i zwraca nam swą przyjaźń. Przed zagładą Sodomy i Gomory Pan wchodził w układy z Abrahamem i mówił doń: „Zbrodnie Sodomy i Gomory doszły do tronu Mojego; nie mogę już dłużej cierpieć tych bezbożników, wygładzę ich ogniem z nieba. – Na to odzywa się Abraham: Ależ Panie, czy wygładzisz wraz z grzesznikami i sprawiedliwych? – O nie, odpowiada Pan. – Jeżeli więc, rzecze Abraham, znajdzie się w Sodomie trzydziestu sprawiedliwych, czy ją ukarzesz? – Dla trzydziestu sprawiedliwych przebaczę całemu miastu”. Wreszcie gotowy Bóg darować i dla dziesięciu, których niestety nie było w tak wielkim mieście. A gdy już musiał spuścić chłostę na występnych, posłał swego anioła, który wyprowadził Lota z rodziną, by nie zginął razem z innymi. Czy wiecie, dla którego przede wszystkim grzechu tak surowe kary spuszczał Bóg na ziemię? Dla przeklętej nieczystości, która ją pokryła. Z karaniem Bóg nigdy się nie spieszy. Dowodem tego miasto Jerycho, które upadło dopiero po kilku dniach. Wokół jego murów przez siedem dni kapłani obnosili zwiastuni miłosierdzia, Arkę Przymierza, skrzynię dobrotliwego Boga. A wśród tego pochodu grano na trąbach, używanych przy rozpoczęciu roku jubileuszowego, roku przebaczenia i pojednania. Pomimo tego upadły mury grzesznego miasta, choć i tu Bóg namacalnie okazał, jak jest miłosiernym, jak niechętnie karze. Gdy widzi żal w sercach, biegnie ku nam szybko i ratuje gorliwiej, niż czuła matka z płomieni wyciąga swe ukochane dziecko.

Od początku świata do przyjścia Mesjasza panuje królestwo miłosierdzia, łaski i dobrodziejstw. W Nowym Zakonie działanie łaski jest daleko potężniejsze. Jak niesłychane jest miłosierdzie Boże, że przedwieczny Ojciec Syna swego jednorodzonego zsyła na świat dla naszego zbawienia. Gdybyśmy uważnie przebiegli życie i mękę Jezusa Chrystusa, musielibyśmy zapłakać z rozrzewnienia. Miłosierdzie Boże już dalej posunąć się nie mogło. A gdy przypatrzymy się życiu Zbawiciela świata, czyż nie widzimy, że ono pełne poświęceń, że upływa na szukaniu zbłąkanych owieczek? Przebiega Chrystus Pan miasta i wioski i szuka grzeszników. Przypatrzcie się, jak opuszcza apostołów, siada przy studni Jakubowej i nawraca grzeszną Samarytankę. Rozpoczyna z nią rozmowę i słodyczą, dobrocią swoją pociesza ją i podnosi na duchu. Prosi, by Mu dała wody do picia, a za to On jej coś kosztowniejszego ofiaruje, bo swoją świętą łaskę. Kiedy pozyskał Bogu tę duszę upadłą, cieszył się niezmiernie i dlatego rzekł do apostołów, którzy Go zapraszali do jedzenia: Pokarmem moim i jedynym pragnieniem czynić wolę Ojca mego, pozyskiwać błądzących.

Idzie do domu trędowatego Szymona nie dla jedzenia, lecz by nawrócić grzeszną Magdalenę. To było powodem, że przyjął zaproszenie na ową ucztę. Magdalena upada do Jego stóp, skrapia je łzami, ociera swymi włosami. Raduje się z tego Boski Zbawiciel, broni ją przed złośliwymi językami, przebacza grzechy, wyrzuca siedmiu czartów z jej serca, wybiera ją nawet na swą oblubienicę, dozwala, by Mu towarzyszyła w czasie Jego męki: historię jej rozsławia przez Ewangelię po całym świecie. Pragnie bowiem, by wszyscy wiedzieli o jej dobrym uczynku, podziwiali jej pokorę, skruchę i działanie łaski Bożej na jej serce. Oto, jak niewyczerpane skarby dobroci, miłosierdzia w Sercu Jezusowym!

Innym razem idzie do Kafarnaum, widzi grzesznika na urzędzie, powołuje go na swego apostoła. Któż z nas nie zna św. Mateusza? Dlaczego idzie do Jerycha? Czy nie dlatego, by przynieść zbawienie domowi Zacheusza, który uchodził za publicznego grzesznika? Jako dobry ojciec powołuje go do siebie, chce mieć zeń pokutnika: „Zacheuszu, zstąp szybko z drzewa figowego, chcę dziś mieszkać w domu twoim, chcę ci udzielić łaski”. Przemawia słodko do jego duszy: Porzuć pychę i przywiązanie do dóbr ziemskich; zejdź na dół, umiłuj pokorę i ubóstwo. – Zaś do obecnych odzywa się: Dziś zbawienie stało się temu domowi. O Boże, jak wielkie Twe miłosierdzie względem grzeszników!

Pytacie, dlaczego innym razem przyszedł Pan Jezus na rynek publiczny? Odpowiedziałby wam na to: „Czekam tu, bo poprowadzą na ukamienowanie cudzołożną niewiastę; wyrwę ją z rąk nieprzyjaciół, poruszę jej serce i nawrócę”. – Liczny tłum ludu otacza nieszczęśliwą i czeka na skinienie, by ją zasypać kamieniami. W tej chwili zdaje się przemawiać Zbawiciel: „Dozwólcie, niech przez chwilę ja działam, a potem przyjdzie kolej na was”. – Następnie schyla się ku ziemi i pisze nie wyrok potępienia, ale rozgrzeszenia. Wzniósł wreszcie oczy ku górze, spojrzał na otaczających i powiedział: „Już ta niewiasta nie jest grzesznicą, już otrzymała przebaczenie; to święta pokutnica. Kto z was jest bez grzechu, niech rzuci pierwszy kamień na nią”. Poznali owi obłudnicy, że Pan Jezus czytał w ich sercach, że widział w nich stare i liczne występki i dlatego wynieśli się wszyscy po cichu. Po czym zwraca się do niewiasty i mówi z dobrocią: Gdzie są ci, którzy cię potępiali? Odeszli zawstydzeni; żaden z nich nie ośmielił się podnieść ręki na ciebie. Idź i nie grzesz więcej.

A czy nie okazuje się również nieskończenie dobrym i miłosiernym względem owej niewiasty, która przez dwanaście lat cierpiała krwotok. Nieszczęśliwa rzuca się do Jego stóp, pragnie dotknąć się brzegu Jego szaty, spodziewa się otrzymać zdrowie. Pan Jezus zapytuje z dobrocią: „Kto się mnie dotknął? Zwracając się zaś do niewiasty, powiada do niej: Ufaj córko, jesteś uleczoną na ciele i duszy”. – Zbliża się do Jerozolimy, która jest obrazem grzesznika, nie chcącego się nawrócić i płacze nad jej upadkiem: Niewdzięczna Jerozolimo, ile razy chciałem cię sprowadzić na łono miłosierdzia mego, jako kokosz zgromadzi pod skrzydła swoje pisklęta, a nie chciałaś! Niewdzięczna Jerozolimo, tyle razy zabijałaś proroków i sługi Boże! Gdybyś przynajmniej dzisiaj chciała przejrzeć i poprawić się, uniknęłabyś strasznej zagłady, która cię czeka! Dobry Bóg podobnie płacze nad nami, kiedy nie chcemy porzucić występku.

Niech nikt nie rozpacza z powodu swoich grzechów. Choćbyśmy ich mieli tyle, co liści na drzewach leśnych, otrzymamy przebaczenie, jeżeli nasze serce prawdziwie się skruszy.

Niejaki Teofil zapisał swoją duszę czartu. Łaska Boża jednak nie opuściła tego grzesznika. Dręczony wyrzutami sumienia, udał się do Matki Najświętszej, ukląkł przed Jej obrazem i błagał, by się za nim wstawiła do swego Syna. W tym celu pościł czterdzieści dni i modlił się ustawicznie. Bogarodzica nie opuściła zbłąkanej duszy, bo Teofilowi wyjednała przebaczenie, a nawet zły duch zwrócił ów nieszczęsny zapis naszemu pokutnikowi, który w kościele wyznał wobec wszystkich ludzi, ile otrzymał łask od miłosiernego Boga za przyczyną Maryi. Gdyby ktoś z was nie śmiał dla swoich grzechów zbliżyć się do Boga, niech ucieczką jego będzie Matka Najświętsza, a niezawodnie otrzyma przebaczenie.

Rzewną jest historia o synu marnotrawnym, którą opowiedział Pan Jezus. Lekkomyślny młodzieniec porzuca dom swego ojca, bierze przypadającą na siebie część majątku, idzie w dalekie strony, żyje rozpustnie i traci wszystko, co posiadał. W końcu popada w straszną nędzę; zgłodniały przyjmuje służbę u jednego gospodarza i musi paść wieprze. Głód tak mu dokucza, że chętnie jadłby młóto, ale mu nie dano. W tym opłakanym stanie przypomina sobie szczęście w ojczystym domu, dobroć ojca, postanawia wrócić i prosić o przebaczenie: „Źle uczyniłem, roztrwoniłem mienie prowadząc złe życie. Jestem obecnie brudny i odarty. Nie wiem, co uczyni ojciec na mój widok. Mimo to wrócę, rzucę się do jego stóp i skropię je łzami, błagając, by mnie przyjął, już nie jako syna, ale jako jednego ze swych najemników”. Spełnia postanowienie, spieszy do ojca, który ubolewał nad ślepotą syna. Gdy spostrzegł dobry ojciec powracające dziecko, wybiegł na jego spotkanie, rzucił mu się na szyję, kazał go ubrać w nową szatę, wdział obuwie na jego nogi, a na palec włożył mu pierścień kosztowny. Nadto sprawił ucztę, zabił utuczonego wołu, zaprosił sąsiadów i kazał im się weselić, że znalazł utraconego syna.

Piękny to obraz, jak Bóg jest nieskończenie miłosiernym dla nędznych grzeszników. Zaprawdę, ilekroć grzeszymy, oddalamy się od Boga i stajemy się lichszymi od brudnych zwierząt, jeżeli wydamy się na łup namiętności. O jak ohydną jest rzeczą każdy grzech! Skoro jednak postanawiamy się nawrócić, otwierają się dla nas wnętrzności miłosierdzia Bożego. Najczulszy Zbawiciel spieszy ku nam ze swą łaską, bierze w swe objęcia, udziela pociech. Zaiste, w chwili swego nawrócenia i powrotu do Boga czuje grzesznik wiele słodyczy! Modlitwa, umartwienie nie jest mu już ciężkie. O gdybyśmy mogli pojąć tę dobroć Boga względem nas, Jak bylibyśmy szczęśliwi! Niestety, często nie chcemy korzystać z łaski nawrócenia i dlatego owe błogie chwile znikają dla nas bezowocnie. Bóg przemawia do skruszonego grzesznika ustami sług swoich : „Ubierzcie go w szatę chrztu świętego, którą utracił; niech się odzieje w Jezusa Chrystusa, w Jego sprawiedliwość, cnoty i zasługi”. – Jaka ufność powinna napełniać serce grzesznika, skoro miłosierdzie Boże jest tak nieskończone!

Niech nie przeraża nas wielkość i liczba grzechów. Lękajmy się jedynie braku pokuty. Pewien książę doznawał w ostatniej chorobie rozpaczy, stracił ufność w miłosierdzie Boże. Obecny kapłan budził w nim nadzieję, mówiąc, że Stwórca nikogo nie opuszcza, kto się doń ucieka. Na to odpowiedział chory: Nie, dla mnie już nie ma przebaczenia, bo wiele nagrzeszyłem. Wówczas ksiądz począł się gorliwie modlić i z natchnienia Bożego przemówił do księcia: „Królewski prorok w Panu położył ufność i nie tracił otuchy właśnie dlatego, że był wielkim grzesznikiem. Naśladuj go, książę!”. Po tych słowach chory jakby się przebudził z głębokiego snu i zawołał z uniesieniem: „Tak, Panie, zlitujesz się nade mną dlatego, że Cię ciężko obraziłem”. Wyspowiadał się, przyjął sakramenty święte ze łzami w oczach, złożył ofiarę Bogu ze swego życia i umarł, trzymając w rękach wizerunek Ukrzyżowanego. Rzeczywiście, czym są nasze grzechy, jeżeli porównamy je z miłosierdziem Bożym? Drobnym ziarnkiem piasku w porównaniu do olbrzymiej góry. I czy zechcemy się potępić, choć tak łatwo możemy się zbawić? Czy Jezus Chrystus nie pragnie jak najgoręcej naszego szczęścia wiecznego?

Nie nadużywajmy jednak tej dobroci i cierpliwości Bożej. Gdy woła nas Jezus, idźmy na Jego spotkanie. To wołanie i pukanie do naszych serc trwa już może kilkanaście lat. Dlaczego nie chcemy porzucić grzechu? Na Szawła prześladowcę zawołał raz Zbawiciel i Szaweł nawrócił się. Z prześladowcy Kościoła stał się najdzielniejszym jego obrońcą i najgorliwszym apostołem. Bóg jest miłosierny, ale i nasza wola niech będzie skorą do korzystania z niewyczerpanych skarbów Jezusa Chrystusa. Pewnego razu zabił syn własnego ojca i uczuł potem tak wielki żal, iż mu się zdawało, jakby słyszał ciągle ten głos: „Ach, synu, dlaczego mnie zabiłeś?”. Znikł na zawsze spokój z jego duszy i dlatego oddał się sam w ręce sprawiedliwości. – Nie tylko, bracia moi, dlatego powinniśmy porzucić grzech, że Bóg jest dobry i chętnie przebacza pokutującym, ale także należałoby jeszcze zapłakać z wdzięczności. Uznanie i wdzięczność podobają się Bogu. Młody Tobiasz, powróciwszy szczęśliwie do domu, nie umie należycie dziękować swemu towarzyszowi, aniołowi. Uleczona z krwotoku niewiasta przez Pana Jezusa, kazała z wdzięczności przed swym domem umieścić figurę Zbawiciela, u której stóp wyrosło nieznane ziele, dosięgło wzrostem rzeźbionej szaty na posągu Chrystusa i leczyło wszystkie choroby. Św. Mateusz z wdzięczności za łaskę powołania, zaprosił do domu swego Pana Jezusa i jak najserdeczniej Go ugościł. Uleczony z trądu Samarytanin wrócił z weselem do Pana Jezusa, rzucił się do Jego nóg i dziękował gorąco za łaskę uzdrowienia. Mówi wyraźnie św. Augustyn, że najlepszym podziękowaniem za łaski Boże jest ich szczere uznanie. I dlatego Zbawiciel, widząc spomiędzy dziesięciu uleczonych trędowatych tylko jednego wracającego z podziękowaniem, zapytał: „A gdzie dziewięciu innych, którzy odzyskali zdrowie? Dlaczego nie poczuwają się do wdzięczności?”. Uznanie i wdzięczność za łaski otrzymane, są – według św. Bernarda – kluczem do skarbów Bożych i zadatkiem nowych łask. Dziękujmy Bogu, że nas stworzył, odkupił swoją męką i śmiercią, że narodziliśmy się na łonie Kościoła katolickiego, gdy tylu innych ludzi żyje w ciemnościach pogaństwa. Korzystajmy zawsze z nieskończonej dobroci i miłosierdzia Bożego, a będziemy miłymi Zbawicielowi, wytrwamy w Jego łasce i będziemy Go kiedyś wraz ze świętymi oglądali na wieki twarzą w twarz. Amen.

Św. Jan Maria Vianney

Powyższy tekst jest fragmentem książki św. Jana Marii Vianneya Kazania.