Pius XII. Summi pontificatus – O konieczności nawrócenia

Do czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych Ordynariuszy, utrzymujących pokój i jedność ze Stolicą Apostolską!

Wielebnym Braciom pozdrowienie i błogosławieństwo w Panu!

Niezbadany w swych zamiarach Bóg powierzył Nam, bez żadnych naszych zasług, godność i ogromne obowiązki Najwyższego Pasterza w samą czterdziestą rocznicę poświęcenia rodzaju ludzkiego Boskiemu Sercu Jezusa, które Nasz nieśmiertelnej pamięci Poprzednik, Leon XIII, zaprowadził w całym świecie przy końcu ubiegłego wieku, wobec zbliżającego się Roku Świętego.

   “Pod znakiem Chrystusa-Króla”

Poświęcenie ludzkości Najświętszemu Sercu Jezusa dokonane przez Papieża Leona XIII

Jako świeżo wyświęcony kapłan, który dopiero co zaczął sprawować służbę ołtarza i który dopiero co mógł zacząć odmawiać słowa “I przystąpię do ołtarza Bożego” (Ps 43 (42), 4) – przyjęliśmy List Okólny “Annum Sacrum” (Acta Leonis, vol. XIX, p. 71), jako głos niebieski z radością, wzruszeniem i wewnętrzną aprobatą. Z zapałem i chęcią przyłączyliśmy się do myśli i zamiarów, którymi pod tchnieniem Bożym kierował Leon XIII, gdy w swym liście dawał głębokie i bystre rozpoznanie ukrytych i jawnych ran swych czasów i koniecznych środków zaradczych. Uważamy zatem za nasz obowiązek podziękować Bogu, iż sprawił, że początek Naszego Pontyfikatu przypadł właśnie na rocznicę pamiętnego aktu, który sprawił Nam tyle szczęścia w pierwszym roku kapłaństwa. Korzystając zaś z tej sposobności, oraz idąc w ślad zamierzeń Naszego Poprzednika, chcemy by cześć dla “Króla i Pana panujących” (1 Tm 6, 15; Ap 19, 16) była myślą przewodnią, towarzyszącą od początku swą szczęśliwą treścią całości Naszych rządów papieskich. Ta cześć niech będzie podstawą na której opiera się Nasza wola, celem ku któremu zmierza Nasza nadzieja, hasłem Naszych pasterskich wysiłków, siłą dającą wytrzymałość w pracach i zmartwieniach, które ofiarowujemy wyłącznie ku szerzeniu Królestwa Jezusa Chrystusa.

Świętość i znaczenie tego poświęcenia ludzkości Jezusowi Chrystusowi Królowi stają się Nam zrozumialsze, gdy z punktu widzenia wieczności rozważamy bieg spraw zewnętrznych i wewnętrzny rozwój umysłów i gdy z tegoż punktu widzenia porównujemy bilans zysków i strat ubiegłych lat czterdziestu. Widzimy je więc jako głos ratowniczego posłannictwa, wszystkich upominający, oczyszczający, podnoszący, umacniający w świętości. A poza tym widzimy, że akt ten wniósł w ludzką społeczność mądrość, dającą jej zdrowie i warunki powstania prawdziwego dobrobytu. Uważamy też poświęcenie za orędzie zachęty i zmiłowania Boskiego, skierowane nie tylko do Kościoła, lecz również do całej ludzkości. Ludzkość bowiem, w ciągu tych lat czterdziestu, nie mając potrzebnych zachęt i kierownictwa, odeszła od dróg prawych i zwróciła się ku zainteresowaniom wyłącznie ziemskim, zaś wyłączna miłość spraw ziemskich doprowadziła ją do stanu zmęczenia i upadku. Widzimy tenże akt poświęcenia jako wezwanie do wszystkich dusz, które w coraz większej ilości odchodziły od wiary Chrystusowej, a nawet od uznawania i przestrzegania Jego prawa – a zarazem jako wyzwanie, rzucone rozpowszechnionemu dziś zbagatelizowaniu i zlekceważeniu nakazów miłości, nauki o zaparciu siebie samego – ogłoszonych w Kazaniu na Górze i dzieła Miłości Bożej, dokonanego na Krzyżu.

Poprzednik Zbawiciela, mając przed sobą ludzi roznamiętnionych poszukiwaniem i pytaniami, powiedział: “Oto (ten jest) Baranek Boży” (J 1, 29), chcąc przez to zwrócić ich uwagę, że ten którego narody wyczekują (por. Agg. 2, 8) już jest wpośród nich, choć dotąd nie rozpoznany. Podobnie też przed laty czterdziestu Zastępca Jezusa Chrystusa, mając do czynienia z ludźmi, którzy albo zaparli się wiary, albo nie zdecydowali się na przyjęcie żadnej, albo wątpili we wszystko, na skutek czego odmówili pójścia za Odkupicielem już znanym powszechnie i bez przerwy żyjącym i działającym w swym Kościele, lub też szli za nim opieszale i niedbale – wołał do nich wszystkich, zaklinając i błagając: “Oto król wasz!” (J 19, 14).

Święto Chrystusa-Króla, ustanowione przez Papieża Piusa XI

Z rozszerzenia i pogłębienia czci i nabożeństwa ku Najświętszemu Sercu Jezusa, – osiągających swój szczytowy punkt w poświęceniu temuż Sercu całej ludzkości przy końcu ubiegłego wieku i w ustanowieniu przez Naszego bezpośredniego Poprzednika święta Chrystusa Króla (por. Pius XI, Encyklika Quas Primas, A.A.S., 1925) – spłynęły na wiernych chrześcijan niezliczone dobra, będące jakby “rzeką bystrą”, która “rozwesela miasto Boże” (por. Ps 46 (45), 5). A kiedyż bardziej potrzebowano tych dóbr, niż dzisiaj? W jakim to okresie historii, przy wielkich zdobyczach techniki i postępie materialnym więcej niż obecnie cierpiały dusze na wewnętrzne zubożenie i pustkę duchową? Zaiste, do naszych to czasów przystają owe prorocze słowa Apokalipsy: “Ty bowiem mówisz: «Jestem bogaty» i «wzbogaciłem się» i «niczego mi nie potrzeba», a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi” (3, 17).

Czcigodni Bracia! Nie ma dziś bardziej naglącej sprawy, jak ludziom naszych czasów “ogłosić (…) Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3, 8). Najszlachetniejszą czynnością dziś jest rozwinąć sztandar Boskiego Króla i nieść go wysoko na oczach tych, którzy szli i wciąż idą za sztandarami przedstawiającymi fałsz, i spowodować szczęśliwy powrót do stóp zwycięskiego Krzyża tych, którzy odeń nieszczęśnie odeszli. Któż więc, widząc tak wielką ilość swych braci i sióstr zaślepionych błędem, uwikłanych w żądze, sprowadzonych na bezdroża uprzedzeniami – którzy, na skutek tego, odstąpili od prawdziwej wiary w Boga i zerwali łączność ze zbawczą Ewangelią Jezusa Chrystusa… któż, powtarzamy, wobec tego wszystkiego nie zapłonie miłością i nie pośpieszy im z chętną i wydatną pomocą? Każdy z nas należy do armii Chrystusa – jedni w szeregach kapłańskich, inni w szeregach świeckich. Wszyscy zatem – widząc coraz groźniejszy wzrost zastępów nieprzyjaciół Chrystusa – powinni poczuwać się do obowiązku zdwojonej czujności i wzmocnionej akcji by bronić wspólnej sprawy. Widzą przecież wszyscy działalność szerzycieli kłamliwych haseł i doktryn, którzy albo przeczą, by prawda wiary chrześcijańskiej miała moc zbawczą, albo nie dopuszczają by taż prawda była wprowadzona w życie ludzkie. Ich bezbożność dochodzi do tego stopnia, że nie tylko łamią tablice najwyższych przykazań Bożych, lecz w ich miejsce wprowadzają inne reguły życiowe, które są zaprzeczeniem zarówno podstaw nauki moralności, jakie zostały podane w objawieniu na Górze Synaj, jak tego boskiego tchnienia, które płynie z Krzyża Chrystusa i z jego słów wygłoszonych na Górze. Jest rzeczą powszechnie znaną i nader bolesną, iż posiew owych błędów wydał u wielu ludzi owoce prawdziwie zabójcze. Ludzie ci uważali się za wyznawców i zwolenników Chrystusa jak długo zażywali życia w spokoju i bezpieczeństwie. Byli to jednak chrześcijanie z imienia tylko. Skoro bowiem zaszła potrzeba wykazania siły wobec twardej przemocy, gdy trzeba było walczyć, trwać i znosić skryte i otwarte ataki – zachowali się chwiejnie, tchórzliwie i niedołężnie. Bojąc się zaś ofiar, do których są zobowiązani przez swą religię, nie mają odwagi kroczyć zbroczonymi krwią śladami Boskiego Odkupiciela.

Święto Chrystusa-Króla winno się stać dniem łaski

Niniejszą pierwszą Naszą Encyklikę otrzymacie, Wielebni Bracia, w bliski już dzień święta Jezusa Chrystusa Króla. Oby to święto przyniosło wszystkim, żyjącym w tak specjalnych warunkach i czasach jak obecne, dary łaski boskiej, odnowienie umysłów w mocy ewangelicznej i powszechne rozszerzenie i rozrost Królestwa Chrystusowego. Oby to święto stało się dniem zejścia się – na poświęcenie całego rodzaju ludzkiego Boskiemu Sercu, które winno odbyć się bardzo uroczyście i z osobliwą pobożnością, dookoła ołtarza Przedwiecznego Króla, chrześcijan wszystkich narodów, celem złożenia Mu czci i hołdu, przebłagania Go za własne i cudze wykroczenia, oraz celem złożenia ślubowań wieczystej wierności dla najświętszego prawa prawdy i miłości. Oby w tym dniu wszyscy chrześcijanie zaczerpnęli z wysoka zdrojów łaski i oby ów niebieski płomień, przyniesiony nam przez Chrystusa, w nich rozgorzał i buchnął nową siłą. Niech dzień ten wleje świeże energie łaski w ludzi słabego serca, w zmęczonych i wyczerpanych – i niech powstanie w nich duch nowy, świeży i mocny. Niech skorzystają z tejże łaski ci, dla których Chrystus jest nieznany, lub którzy zerwali z Nim z własnej swej woli. Niech w tym dniu uroczystym milionowe rzesze chrześcijan wzniosą ku Bogu prośbę o Światłość, “która oświeca każdego człowieka gdy na świat przychodzi” (J 1, 9), by ona pokazała im swym blaskiem drogę zbawienia, i by łaska niebieska wzniecała w pozbawionych pokoju umysłach ludzi zabłąkanych pragnienie dóbr wieczystych, naglące ich do powrotu do tego, który z bolesnego tronu Krzyża z utęsknieniem ich przyzywa i pragnie być również i dla nich, ich “drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6).

Hasło Encykliki: “Chrystus-Król!”

Wydając zatem pełni ufności i nadziei, pierwszą Encyklikę Naszego Pontyfikatu pod znakiem Jezusa Chrystusa-Króla, jesteśmy przekonani, że cała Owczarnia Pańska przyjmuje to z jednomyślnym entuzjazmem. Bolesne i gorzkie przejścia doświadczane obecnie budzą, oczyszczają i zaostrzają wśród katolików ducha łączności i poczucie bratniej solidarności w stopniu dotąd niespotykanym. Powodują one we wszystkich, którzy wierzą w Boga i którzy uznają Jezusa Chrystusa za swego wodza i nauczyciela, żywszą świadomość, że wspólne niebezpieczeństwo zagraża wszystkim na równi. To poczucie powszechnej solidarności katolickiej, jeszcze bardziej zwiększone grozą wypadków, a które równocześnie skupia i wzmacnia umysły i krzepi wolę nadzieją przyszłego zwycięstwa, dało Nam wiele pociechy i pokrzepienia w owej chwili, kiedy, przejęci drżeniem lecz umacniani nadzieją w Bogu, obejmowaliśmy opróżnioną przez Naszego wielkiego Poprzednika Stolicę Piotrową.

Najwyższy Pasterz dziękuje za złożone Mu życzenia: swym wiernym, nie-katolikom, głowom państw

Mając żywo w pamięci przeliczne dowody wielkiego przywiązania do Kościoła i do Namiestnika Chrystusowego, wyrażone w życzeniach, tak gorących i spontanicznych, przesłanych Nam z racji wyboru i koronacji, czujemy w tej chwili potrzebę ducha, by zarówno Wam, Wielebni Bracia, jak i wszystkim członkom Katolickiej Rodziny, wyrazić serdeczną wdzięczność za te objawy miłości, szacunku i nieugiętej lojalności, z jakimi wszyscy pośpieszyliście do Rzymskiego Biskupa, uznając w nim ustanowiony przez Boga urząd Najwyższego Pasterza.

Wszystko to, rzecz jasna, odnosiło się nie do Naszej skromnej osoby lecz wyłącznie do najwyższego, najpoważniejszego urzędu, do którego dźwigania powołał Nas Chrystus Pan. I chociaż doświadczyliśmy wielkości ciężaru przyjętego brzemienia nałożonej na Nas z woli Opatrzności Bożej władzy wnet po jej przyjęciu, to jednak natychmiast znaleźliśmy mocne pokrzepienie, widząc tak jasne dowody niewzruszonej jedności Kościoła Powszechnego, który, zbudowany by być wałem obronnym i bastionem, tym ściślej i trwalej scala się z fundamentem Opoki Piotrowej, im zacieklej godzą weń ataki nieprzyjaciół Chrystusa.

Ta powszechna manifestacja natchnionej przez Boga katolickiej jedności i bratniej zwartości ludów wokół wspólnego Ojca wszystkich, widziana była przez Nas jako czynnik budzący obfitą i szczęśliwą nadzieję, zwłaszcza w obliczu grozy naszych czasów, tragicznych materialnie i duchowo. Miła pamięć tej manifestacji była dla Nas słodką otuchą w pierwszych miesiącach Pontyfikatu, kiedy to trwaliśmy wśród wysiłków i trosk i musieliśmy przezwyciężać przeszkody, jakimi najeżona jest droga, po której kroczy mistyczna oblubienica Jezusa Chrystusa.

Nie możemy tu pominąć milczeniem jak bardzo miłymi Nam były życzenia i wyrazy nadesłane również przez tych, którzy do widzialnego ciała Katolickiego Kościoła nie należą. Kierując się wszakże wrodzoną szlachetnością i szczerością ducha, nie zapomnieli o tym, co ich z Nami łączy z racji miłości jaką mają ku osobie Chrystusa lub z racji wiary w Boga. Dziękujemy im za to serdecznie i polecamy ich, wszystkich razem i każdego z osobna, opiece i kierownictwu Boga i uroczyście ich zapewniamy, że jedno tylko pragnienie Nas ożywia i jednym tylko życzeniem się kierujemy, byśmy mianowicie, idąc pilnie w ślady Dobrego Pasterza, doprowadzili wszystkich do prawdziwego szczęścia, tak, by wszyscy “[owce] miały życie i miały je w obfitości” (por. J 10, 10).

Szczególne uczucia Naszej wdzięczności pragniemy wyrazić, dostojnym cesarzom, królom, oraz głowom i rządom państw, którzy, imieniem narodów utrzymujących przyjazne stosunki ze Stolicą Apostolską, złożyli nam swe życzenia i wyrazy szacunku.

Znaczenie ugody Italii z Kościołem

Zaś szczególnie cieszy Nas, że w tej pierwszej Encyklice jaką skierowaliśmy do wszystkich ludów globu ziemskiego, do liczby państw przyjaznych możemy zaliczyć również drogą Nam Italię, będącą założonym przez samego Księcia Apostołów ogrodem, który wydał bogate owoce wiary. W wyniku bowiem układu Laterańskiego, zawartego nie bez zrządzenia Opatrzności, Italia ma wreszcie honor należeć do liczby państw, oficjalnie związanych z Papieżem. Dzięki temu układowi Italia powróciła do pokoju z Chrystusem, co zwiastuje braterskie zjednoczenie umysłów w sprawach świętości religijnych i w sprawach współżycia społeczno-państwowego. Prosimy Boga usilnie, by pokój ten przenikał, ożywiał i umacniał lud Italii, tak Nam bliski, wśród którego żyjemy i oddychamy tym samym, co i on powietrzem. Modląc się o to pokornie, ufamy i spodziewamy się, że ten lud, tak drogi Naszym Poprzednikom i Nam samym, w świetności czynów i życia religijnego będzie wierny tradycji przeszłości i, zdobywając dzięki opiece boskiej bezpieczeństwo, doświadczy na sobie wyrażonej przez Psalmistę prawdy, że: “szczęśliwy lud, którego Bogiem jest Pan” (Ps 144 (143), 15).

Ten nowy i obiecujący układ stosunków w sferze duchowej i prawnej, ustalony uroczyście w tym godnym nieśmiertelności Pakcie, a ważnym zarówno dla Italii jak i dla całej powszechności katolickiej, przedstawił się Nam jak najbardziej wyraziście w swych jednoczących skutkach w tym momencie, kiedyśmy podnieśli ojcowskie ręce, by z zewnętrznego balkonu Bazyliki Watykańskiej błogosławić po raz pierwszy Rzymowi – siedzibie Najwyższego Pasterza – miastu umiłowanemu w którym urodziliśmy się, Italii już pogodzonej z Kościołem, oraz ludom całej kuli ziemskiej.

   Główna choroba czasu: świat bez Boga i bez Chrystusa

Jako Zastępca Tego, który w godzinie rozstrzygającej wyrzekł wobec przedstawiciela najwyższej wówczas władzy wielkie słowa: “Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 37), uważamy za największą powinność Naszego urzędu i największy obowiązek wobec współczesności “dać świadectwo prawdzie”. Ten obowiązek, który winniśmy wykonywać z apostolską mocą domaga się koniecznie, byśmy przedstawili i odparli ludzkie błędy i występki, gdyż wtedy dopiero godzi się przepisać lekarstwo i przeprowadzać leczenie, kiedy się je należycie rozpozna. “Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Wypełniając zaś ten obowiązek nie będziemy kierować się względami ludzkimi i ziemskimi. Od powziętego postanowienia nie powstrzyma nas ludzka nieufność, sprzeciwy, upór, ni obawa, że Nasza akcja zostanie niezrozumiana, lub też będzie zrozumiana fałszywie. Jednakże, spełniając tę powinność ze staranną pilnością, natchnieniem Naszym będzie ojcowska miłość, która, przymuszając Nas do najwyższego smutku i bólu z powodu nieszczęść i szkód w jakie popadły Nasze dzieci, równocześnie zmusza Nas, byśmy zaofiarowali im odpowiednie środki zaradcze, idąc w tym za przykładem Boskiego Pasterza, który siał wokół zarówno światło prawdy, jak i miłości: “żyjąc prawdziwie w miłości” (Ef 4, 15).

Prawdy podstawowe

A więc: głównym złem z powodu którego świat współczesny szybką i pochyłą drogą popadł w duchowe i moralne bankructwo i ruinę jest niegodziwe i zaiste zbrodnicze usiłowanie zbyt dużej ilości ludzi by pozbawić Chrystusa jego Królewskiej władzy, jest nieprzyjęcie nadanego przez Chrystusa prawa prawdy oraz odrzucenie przykazań prawa miłości, która jako boskie tchnienie jest życiodajną treścią i mocą Jego władania.

Ratunek i zbawienie dla współczesnego człowieka znajduje się tylko w uszanowaniu Chrystusa jako Króla, w uznaniu uprawnień wynikających z Jego władztwa, oraz w doprowadzeniu do powrotu poszczególnych ludzi i całej ludzkiej społeczności do chrześcijańskiego prawa prawdy i miłości.

 A. Konieczność przyjęcia prawa Chrystusowego i Ewangelii

Czcigodni Bracia! W chwili, gdy piszemy te słowa dochodzi do nas straszliwa wiadomość, że okropny pożar wojny, której wszelkimi siłami staraliśmy się zapobiec, już niestety wybuchł. Doprawdy, pióro wypada Nam nieomal z ręki, gdy myślimy o ogromie klęsk jakie spadają na ludzi, wczoraj jeszcze cieszących się przy ognisku domowym jaką taką pomyślnością i zadowoleniem. Z nadmiaru udręki drętwieje Nasze ojcowskie serce, gdy ogarniamy myślą przyszłe skutki piekielnego posiewu przemocy i nienawiści, pod które miecz orze już krwawe bruzdy. A jednak, właśnie dlatego, że obawiamy się jeszcze gorszych w przyszłości, uważamy za Naszą powinność odwołać się ponownie do tych, w których jest jeszcze iskra dobrej woli, by swe oczy i umysły zwrócili do Tego, od którego jedynie może przyjść ratunek dla rodzaju ludzkiego. Do Tego jedynego, którego miłosierna i przepotężna ręka może położyć kres tej burzy i ją uspokoić. Do Tego jedynego, którego prawda i miłość może oświecić umysły i wzbudzić nowe postanowienia u tak wielkiej ilości ludzi pogrążonych w fałszu, samolubstwie, wzajemnej rywalizacji i walkach, – by ich doprowadzić do porządku, zgodnego z duchem rządów Chrystusowych.

Być może, Boże daj by tak się stało, że ciężkie przejścia obecne wpłyną na zmianę myśli i usposobień wielu ludzi, którzy dotąd szli na ślepo za popularnymi błędnymi teoriami, nie wiedząc i nie zastanawiając się, jak zdradliwym i grząskim jest grunt po którym idą. Może wielu z tych, którzy nie zastanowili się dotąd nad wagą wychowawczej i duszpasterskiej misji Kościoła, teraz zmieni zdanie i może upomnienia Kościoła, którymi w warunkach łatwych i bezpiecznych gardzili, teraz lepiej będą zrozumiane i słuszniej docenione. Obecne uciski i cierpienia są tak wymownym uzasadnieniem prawdziwości i wartości nauk i przykazań chrześcijańskich, iż może to wywrzeć większy wpływ na zwrot dusz ku prawdzie niż cokolwiek innego.

Zaprawdę, z potwornego kłębowiska błędów i ruchów antychrześcijańskich wynikły skutki tragiczne, że już one same stanowią ich potępienie, którego siła jest bardziej miażdżąca niż argumenty teoretyczne.

Godziny przykrych rozczarowań i rozgoryczeń są często godzinami “przejścia Pańskiego” (por. Wj 12, 12), kiedy to cicho zbliżająca się łaska chętniej jest przyjmowana, i drzwi, które kiedy indziej pozostałyby zamknięte, łatwiej rozwierają się przed Zbawicielem, wpraszającym się ze słowami: “Oto stoję u drzwi i kołaczę” (Ap 3, 20). Bóg świadkiem z jaką troskliwą miłością, z jaką świętą radością zwraca się Nasze serce ku tym, w których po bolesnych doświadczeniach, budzi się szukająca ratunku zbawienia tęsknota za prawdą, sprawiedliwością i pokojem Chrystusa. Lecz i ku tym, do których jeszcze nie dotarło światło z wysoka, Nasze serce nie żywi innego uczucia, jak tylko miłości; zanosimy pobożne modły do Boga, by raczył zesłać na te serca, jak dotąd jeszcze gardzące Chrystusem i zaniedbujące Go, snop tego światła, które ongiś Szawła przemieniło w Pawła i które wykazywało swą tajemniczą siłę właśnie w trudniejszych chwilach Kościoła.

 B. Agnostycyzm religijny; moralność bez Boga

Nie myślimy zajmować się tutaj i teraz pełnym wykładem, roztrząsaniem i zbijaniem błędów naszych czasów; umysły bowiem ludzkie są zbyt zajęte i zaburzone wypadkami i kataklizmami. Uczynimy to innym razem, gdy tego zażądają okoliczności, zaś obecnie ograniczymy się tylko do wskazań zasadniczych.

Współcześni ludzie, Czcigodni Bracia, dodając nowe błędy do fałszywych doktryn przeszłości, stworzyli światopogląd tak krańcowo przeciwny naturze rzeczy, że naturalną jego konsekwencją mogło być tylko zamieszanie i zniszczenie. Zaś na czoło wysuwa się zupełnie oczywisty fakt, iż najgłębszym i ostatecznym powodem zła dręczącego dzisiejsze społeczeństwa, jest zaprzeczenie i odrzucenie jednolitej i dla wszystkich wspólnej normy prawości obyczajów zarówno w prywatnym życiu poszczególnych ludzi, jak i w stosunkach państwowych i międzypaństwowych, mianowicie prawa natury, które zostało zlekceważone i zapomniane. A prawo to przecież ma swój fundament samego Boga, wszechmocnego Stwórcę i Ojca nas wszystkich, zarazem najwyższego i najdoskonalszego Prawodawcę i najmędrszego i najsprawiedliwszego Sędziego czynów ludzkich. Gdy się lekkomyślnie odmówi podległości Woli wiekuistej, automatycznie chwieją się i walą podstawowe zasady wszelkiej uczciwości, milknie lub słabnie głos natury, który nawet prostaczków, a nawet cywilizacyjnie nierozwiniętych poucza co godziwe, a co niegodziwe, co wolno a czego nie wolno. Nie pozostaje już nic, co by upomniało, że będziemy musieli zdać kiedyś przed Najwyższym Sędzią sprawę z dobrych i złych czynów.

 C. Źródła agnostycyzmu religijnego i moralnego; jego narastanie

Jak wiecie, Wielebni Bracia, powodem dla którego w Europie zaczęto porzucać fundament godziwości moralnej było odpadnięcie zbyt wielu ludzi od nauki Chrystusa, której strażniczką i nauczycielem jest Stolica Piotrowa. Wpływowi tej nauki ludy Europy zawdzięczają narastającą w ciągu wieków jedność duchową, powstałą z wychowania ich w duchu Chrześcijaństwa. Narody te, uszlachetnione przez Krzyż, stanęły na wyższym poziomie kultury i człowieczeństwa i doszły do tak wysokiego postępu cywilizacyjnego w każdej dziedzinie, iż stały się wychowawcami innych narodów i kontynentów. Skoro jednak wielu braci odłączonych od Głowy Kościoła oderwało się od jego nieomylnego nauczania, doszli, niestety, aż do tego stanu, że odrzucili i obalili podstawową zasadę Chrześcijaństwa, więc bóstwo Chrystusa, powodując tym przyśpieszony proces upadku religii.

Podaje Ewangelia, że gdy Chrystus został przybity do krzyża “mrok ogarnął całą ziemię” (Mt 27, 45). Kryje się w tym smutny znak tego, co stało się i co stale powtarza się, gdy ludzie przestają wierzyć w to, co podaje religia i gdy – sobie zbytnio ufając – do tego stopnia zaślepiają się, że domagają się wyrzucenia Boskiego Zbawiciela ze współczesnego sobie życia, a zwłaszcza z działalności życia publicznego, a z wiarą w Chrystusa osłabiają również wiarę w Boga. Następstwem tego jest faktyczne zwolnienie się z zasad i norm, według których osądzano i oceniano dawniej moralną wartość życia osobistego i publicznego. Państwo i społeczeństwo dostosowywało się we wszystkim do dowolnych haseł i teorii tak zwanego laicyzmu, a proces ten postępował coraz szybciej i spotykał się z ogólnym uznaniem. Prąd laicyzacji życia doszedł wreszcie aż to tego, że od ożywczego i dobroczynnego wpływu Boga i Kościoła odwiódł pojedynczego obywatela, rodzinę i państwo, na skutek czego dają się widzieć coraz bardziej bijące w oczy nieszczęsne objawy zepsucia, w jakie popadły starożytne narody pogańskie. I to wszystko dzieje się nawet w krajach, które przez wiele wieków szczyciły się chrześcijańską kulturą i obyczajnością. Zaiste, “z chwilą ukrzyżowania Chrystusa – ziemię ogarnęły ciemności” (Brev. Rom., Parasc., respons. IV).

Wielu, porzucając przykazania Jezusa Chrystusa, być może nie zdawało sobie sprawy, że dali się w tym zwieść frazesom i słowom pociągającym ich fałszywymi pozorami prawdy i słuszności, jako że odrzucenie Ewangelii przedstawiono im jako wyzwolenie z niby to krępującego jarzma jej nauki. Nie przewidywali następstw z zamiany prawdy, dającej prawdziwą wolność, na fałsz, który z ludzi czyni niewolników. Nie zastanowili się, że przecież dobrowolnie oddają się na pastwę przebiegłości czysto ludzkiej – jakże zmiennej i marnej, a natomiast odrzucają ojcowskie i niezrównanie mądre prawo Boga i przykazania Jezusa Chrystusa, które tchną miłością, zespalają ludzi w jedność bratnią i podnoszą ich na wyższy poziom. Chełpili się postępem pod każdym względem, a oto popadli w stan zacofania; myśleli, że wejdą na wyższy poziom, a oto pozbawiono ich nieszczęśnie posiadanego stopnia godności; byli pewni, że czasy jakie stworzą przyniosą im dojrzałość i wydoskonalenie człowieczeństwa, a oto spadli w nędzę niewolnictwa jakie panowało u starożytnych. Nie zadali bowiem sobie trudu, by wiedzieć, iż wszelki ludzki wysiłek, zmierzający ku zastąpieniu prawa chrześcijańskiego czymś podobnym, marnie zwiedzie. Zaiste “znikczemnieli w swoich myślach” (Rz 1, 21).

Skoro bowiem zaniknie i zamrze wiara w Boga i w Boskiego Odkupiciela i skoro zagaśnie w duszach światło pojęć, pochodzących z podstawowych norm godziwości i uczciwości, automatycznie załamuje się niemożliwy do zastąpienia fundament stałości i równowagi, na którym musi spocząć prywatny i publiczny porządek dusz, rzeczy i spraw; zaś pomyślność państw może zrodzić się i trwać tylko z takiego i przy takim porządku.

Prawdą jest, że ludy Europy nie były wolne od zaburzeń, gwałtownych przełomów i niszczących wojen, nawet w okresie, kiedy były jednoczone węzłami braterstwa, które były ożywiane i wzmacniane tymi samymi dla wszystkich chrześcijańskimi instytucjami i przykazaniami. Wszakże ludzie nigdy nie byli tak złamani i zmęczeni duchowo jak obecnie, kiedy panuje tak głęboki i przykry pesymizm co do możliwości wyleczenia się ze zła. Ludzie czasów o których mówiliśmy wyżej, mieli coś czego współcześni nie mają; a mianowicie mieli w umysłach i duszach żywą świadomość różnicy między tym co godziwe, a tym co niegodziwe, co wolno a czego nie wolno, co bardzo ułatwiało możliwość zgody i porozumienia, nakładało hamulce rozbudzonym żądzom, oraz otwierało i zabezpieczało drogę do honorowego układu w przedmiocie sporu. W naszych natomiast czasach niezgody wynikają nie tyle z gwałtownego nacisku nieopanowanych żądz, co raczej z choroby i zakłócenia głębin ludzkiego sumienia. I tu leży powód tej lekkomyślności z jaką wywraca się dziś normy godziwości i prawości, osobistej i publicznej.

Dwa rodzaje błędów wynikających z agnostycyzmu religijnego i moralnego

Spośród licznych i różnorakich błędów, które niby z zatrutego źródła wypływają ze zlekceważenia i pomniejszenia wagi przykazań religijnych i norm obyczajności i prawości, przedkładamy Wam, Czcigodni Bracia, do szczególnie uważnego zbadania, dwa główne, jako te, które więcej niż inne, zrównoważone i pokojowe współżycie między narodami prawie uniemożliwiają lub czynią je chwiejnym i niepewnym.

 A. Błąd pierwszy: tragiczne zapomnienie prawa powszechnej solidarności

Pierwszy błąd, przynoszący dziś wielkie i powszechne szkody, polega na zapomnieniu o istnieniu węzłów wzajemnej solidarności i miłości między ludźmi, na które, jako na konieczność, wskazuje wspólne pochodzenie wszystkich i równość duchowej natury jednakiej u wszystkich, niezależnie od przynależności narodowej, a które są nakazane faktem ofiary, złożonej na ołtarzu krzyża Ojcu Przedwiecznemu przez Chrystusa Pana dla odkupienia skażonej grzechem ludzkości.

Już pierwsze strony Pisma Świętego podają z właściwą sobie wzniosłą prostotą, że Bóg-Stwórca, jako szczyt swojego dzieła, uczynił “człowieka na obraz i podobieństwo swoje” (Rdz 1, 26-27). Toteż samo Pismo podaje również, że Bóg obdarzył człowieka nadprzyrodzonymi darami i przymiotami i przeznaczył go do wiecznego szczęścia, którego istoty wypowiedzieć ludzkim językiem nie można. Oprócz tego Biblia podaje, że wszyscy ludzie wywodzą się od małżeństwa pierwszego mężczyzny z pierwszą niewiastą, a ich następny podział na różne szczepy i odrębne narody, rozsypane po całym świecie, opisuje żywo i jasno. A wreszcie podaje, że chociaż w sposób ubolewania godny odstąpili swego Stworzyciela, Bóg nie zaprzestał odnosić się do nich po ojcowsku, jako do tych, których w przyszłości zamierzył w swym miłosierdziu złączyć z sobą ponownie zawartym przymierzem przyjaźni (por. Rdz 12, 3).

W końcu Apostoł Narodów, ów propagator prawdy, że ludzkość stanowi jedną, po bratersku zespoloną rodzinę, tak mówił do narodu greckiego: “On z jednego (człowieka) wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga” (Dz 17, 26-27). Cudowne ujęcie, pozwalające nam widzieć cały rodzaj ludzki jako jeden jednością wspólnego pochodzenia od Boga: “Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który (jest i działa) ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4, 6);jako jeden jednością natury, która w każdym człowieku składa się z organizmu cielesnego i z duchowej i nieśmiertelnej duszy; jako jeden jednością ziemskiego celu i wspólnotą zadań życiowych; jako jeden tożsamością miejsca zamieszkania, więc ziemi, z której zasobów wszyscy mają naturalne prawo korzystać dla utrzymania i rozwoju swego życia; wreszcie jako jeden, ze względu na nadprzyrodzony cel, samego Boga, ku któremu wszyscy winni zdążać, oraz ze względu na środki osiągnięcia tego celu.

Tenże Apostoł Narodów wykazuje dalej jedność ludzkiej rodziny, wskazując na stosunek pokrewieństwa, łączącego nas z odwiecznym obrazem niewidzialnego Boga, z Synem Bożym, w którym “zostało wszystko stworzone” (Kol 1, 16). Dowodzi on również tej jedności z jednego i dla wszystkich wspólnego faktu Odkupienia, które Chrystus sprawił dla wszystkich, przywracając im przez swą bolesną Mękę pierwotną, a następnie zerwaną przyjaźń z Bogiem, stając się pojednawcą między Ojcem Niebieskim a ludźmi: “Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2, 5).

Aby zaś tę przyjaźń między Bogiem i ludzkim rodzajem bardziej jeszcze zacieśnić i wzmocnić, tenże Pośrednik powszechnego zbawienia i pokoju, tuż przed dokonaniem najwyższej ofiary z siebie samego, raczył najświętszymi swymi ustami wypowiedzieć w świętej ciszy Wieczernika słowa, które odtąd idą przez wieki potężne w treści, rozbudzając w duszach zimnych, i rozdartych zawiścią, chęć dokonywania bohaterskich czynów miłości: “To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12).

Powyższe nadprzyrodzone prawdy stanowią najgłębszy fundament i najściślejsze spoidło jedności wszystkich, umacniane miłością Boga i Boskiego Odkupiciela, od Którego wszyscy otrzymują zbawienie “budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa” (Ef 4, 13).

W świetle tej jedności całego rodzaju ludzkiego, istniejącej z nakazu prawa i z samej natury rzeczy, poszczególni obywatele widziani są nie jako coś ze sobą niepowiązanego, jak ziarna piasku; przeciwnie, mocą impulsu natury i nadprzyrodzonych przeznaczeń są między sobą zjednoczeni w całość uporządkowaną, organiczną, harmonijną, i są powiązani węzłami wzajemnych stosunków, przybierających postać zależnie od zmian, jakie przynosi czas.

Narody, które w swym rozwoju doszły do rozkwitu i wyróżniły się wpośród innych kulturą i cywilizacją, nie mogą z tego powodu wyłamywać się z rodzinnej jedności ogólnoludzkiej. Przeciwnie, ich przeznaczeniem jest raczej ją wzbogacać i zasilać przez dzielenie się z innymi osiągniętymi przez się zdobyczami ducha i przez handlową wymianę swoich produktów, co wtedy tylko jest możliwe do osiągnięcia, kiedy wszystkie dzieci jednego Ojca napełnia żywa i gorąca miłość, która wszystkich ludzi, odkupionych na równi Krwią Chrystusa, łączy pomiędzy sobą węzłami braterstwa.

Kościół Chrystusa, wierny strażnik boskiej mądrości wychowawczej, nigdy nie zamierzał, a również obecnie nie zamierza krępować lub nie doceniać charakterystycznych właściwości każdego narodu, których one z religijną mocą strzegą jako swego bezcennego dziedzictwa. Albowiem Kościół dąży do jedności tworzonej przez z nieba pochodzącą miłość, która budzi i ożywia siły wszystkich do praktycznego życia nią; nie dąży zaś do zrównania wszystkich i wszystkiego do jednego poziomu, a więc do jedności tylko zewnętrznej, a wskutek tego tłumiącej wrodzone siły. Kościół z radością wita i z matczyną życzliwością śledzi wszelkie pomysły i metody, mądrego rozwoju sił i aspiracji, mających swój początek w tajemniczych głębinach charakteru narodowego, byle tylko nie stały w sprzeczności z powinnościami, wypływającymi z faktu wspólnego pochodzenia i jednakiego przeznaczenia wszystkich ludzi.

W swej szeroko zakrojonej działalności misyjnej Kościół dowiódł, że tej zasady trzyma się stale i że jest ona gwiazdą przewodnią jego powszechnego apostolstwa. Jego Misjonarze podejmowali w ciągu wieków niezliczone pionierskie wyprawy badawcze, przeprowadzane w duchu poświęcenia osobistego i oddania się sprawie, by mieć dokładne i rzetelne pojęcie i zrozumienie cywilizacji i kultury różnych narodów; zaś uznając, pielęgnując i rozwijając ich wartości i aspiracje duchowe, przygotowali je do coraz owocniejszego oddziaływania na nie głoszonej im Ewangelii Jezusa Chrystusa. Wszystko, cokolwiek w zwyczajach i w obyczajach ludów daje się odłączyć od przesądów i błędów religijnych, jest zawsze uznawane i o ile można w całości zachowywane. I właśnie Nasz śp. bezpośredni Poprzednik zastosował tego rodzaju punkt widzenia do pewnej, bardzo delikatnej sprawy i powziął decyzję o wielkim znaczeniu, która wymagała wielkiej roztropności i zaradczości, czym dał dowód bystrości umysłu i apostolskiej gorliwości. Nie potrzebujemy zaś wyjaśniać Wam, Wielebni Bracia, że i my będziemy trzymali się tej samej drogi bez żadnych odchyleń. Stąd wszyscy, jakiegokolwiek są pochodzenia i języka, niech będą pewni, że wchodząc do Kościoła Katolickiego, w którym wszyscy zażywają prawa i pokoju Jezusa Chrystusa jako w domu wspólnego Ojca – mają te same synowskie uprawnienia.

Celem zaś wiernego, choć powolnego, wprowadzenia w życie owych norm równości w traktowaniu wszystkich, spośród ludności tubylczej wybierani są najlepiej wyrobieni kandydaci na stanowiska kapłanów i biskupów w swoim kraju, powiększając stopniowo ich liczbę. Z tego też powodu i również by Nasze stanowisko co do tego okazać czynem, pragniemy w najbliższe święto Chrystusa Króla podnieść na grobie księcia apostołów do godności biskupiej dwunastu kapłanów, reprezentujących dwanaście różnych narodowości. I tak, w pośród zażartych sporów narodowościowych, rozrywających łączność rodziny ludzkiej, wszyscy synowie Nasi całego świata będą mieli dowód z tego aktu, że nauka, postępowanie i intencje Kościoła zawsze były, są i będą zgodne z nauczaniem Apostoła, który pisze: “zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu [Boga], według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich [jest] Chrystus” (Kol 3, 9-11).

Tu uważamy za konieczne podkreślić, że świadomość tej braterskiej i powszechnej wspólnoty, którą zasady nauki chrześcijańskiej budzą i rozwijają w ludziach, nie burzy miłości ku własnej ojczyźnie, ku jej tradycjom i sławie, jako też nie zabrania pracy dla powiększenia jej dobrobytu i rozwoju słusznych interesów. Nauka ta bowiem poucza nas, że Bóg ustanowił, iż w miłowaniu mamy kierować się rozumną kolejnością, według której bardziej mamy miłować tych i więcej świadczyć dobrodziejstw tym, którzy są z nami związani ściślejszymi więzami. Wskazał na to sam Boski Mistrz swym postępowaniem, pałając szczególną miłością ziemi ojczystej i gorzko płacząc z powodu zagrażającej Miastu Świętemu ruiny. Wszakże godziwa i uporządkowana miłość własnej Ojczyzny nie powinna nas czynić ślepymi na powinność obejmowania miłością wszystkich ludzi, oraz nie powinna nam przeszkadzać, byśmy pokój niosącym światłem miłości obejmowali wszystkich ludzi wraz z ich interesami.

Przedziwna jest nauka miłości i pokoju, a przyczyniła się ona znacznie do religijnego i cywilizowanego postępu ludzkości. Jej głosiciele – pionierzy, pobudzani i przepojeni nadprzyrodzoną miłością, nie tylko zamieniali w urodzajną glebę nieznającą dotąd pługa ziemię, nie tylko łagodzili różnorakie choroby, ale ich wysiłek szedł również i głównie ku temu, by życie powierzonych sobie ludzi podnieść ku Bogu, po bożemu je ukształtować i doprowadzić dusze do szczytów świętości, skąd wszelkie sprawy widziane są tak, jak widzi je Bóg. Wznieśli oni pomniki i świątynie, dowodzące, do jak wspaniałej wysokości twórczej prowadzi człowieka ideał chrześcijańskiej doskonałości. Co najważniejsze jednak w ich działalności, to przetworzenie ludzi, zarówno mądrych jak prostaczków, zarówno potężnych jak słabych, na żywe świątynie Boga i na gałęzie szczepu winnego, którym jest Chrystus. Skarby mądrości i rodzimej sztuki dawnych pokoleń przekazali przyszłości, wszakże ich główny wysiłek zmierzał przede wszystkim ku temu, by przyszłym pokoleniom zapewnić posiadanie bezcennych darów odwiecznej mądrości, która wszystkich ludzi łączy węzłami braterstwa i przyjaźni we wspólnym dzieciństwie Bożym i łasce uświęcającej.

 B. Błąd drugi: ubóstwienie państwa

Czcigodni Bracia! To zapomnienie i nieliczenie się z prawem nakazującym każdemu członkowi powszechności miłość, która jedyna może stworzyć trwały pokój przez to, że usuwa nienawiść i pomniejsza przeciwieństwa, stało się powodem wielkiego pogorszenia pokojowego współżycia narodów.

Najpoważniejszym błędem, który wypływa z poprzedniego jako ze źródła, a który wyrządza wszystkim narodom jako całości oraz poszczególnym narodom szkody równie wielkie, jest błąd polegający na nierozumnym usiłowaniu zerwania wszelkiej zależności władzy państwowej od Istoty Odwiecznej, od której przecież zależą tak pojedynczy ludzie, jak i zespoły ludzkie, jako od swego Stwórcy i najwyższego Zwierzchnika. Usiłowania te są tym groźniejsze, że zwalniają władzę państwową z obowiązku kierowania się normami wyższego rzędu, jakie pochodzą od Boga jako ich pierwszego źródła, oraz przyznają jej nieograniczoną swobodę działania zależnego wyłącznie od dowolnego, a więc zmiennego i płynnego sądu własnego, oraz decyzji dostosowanych do okoliczności i do korzyści jakie w danej chwili państwo chce osiągnąć.

W wyniku odrzucenia autorytetu boskiego i obowiązującej mocy jego prawa, władza państwowa z konieczności uzurpuje sobie uprawnienia absolutne i nikomu nie podległe, które należą się tylko i jedynie Najwyższemu Stwórcy. Skoro zaś państwo zajmie miejsce Stwórcy, stawia dobro publiczne lub społeczeństwo jako cel całości życia człowieka i jako najwyższą i ostateczną normę ustawodawstwa i moralności, zakazując i usuwając wszystko, co odwołuje i odnosi się do reguły naturalnego rozumu i do chrześcijańskiego sumienia.

Nie przeczymy oczywiście, że, na szczęście, owe błędne teorie nie wszędzie i nie w całości zdołały wywrzeć swój niszczycielski wpływ na obyczaje, zwłaszcza tam, gdzie chrześcijański tryb życia, przyjęty przed wiekami, nadal wpływa na kształtowanie ludności i jest zakorzeniony głęboko w jej sercach, choć może ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Niemniej jednak trzeba jasno i stanowczo stwierdzić, że każda teoria życia społecznego, opierającego się o zasady tylko ludzkie, kierująca się tylko ziemskimi względami i celami, biorąca swą moc wiążącą wyłącznie z siły autorytetu zewnętrznego, okaże się nie wystarczającą i zawodną.

Gdzie odrzuca się zależność praw ludzkich od boskich, gdzie odwołuje się tylko do jakiejś nieskrystalizowanej i niepewnej idei autorytetu czysto ziemskiego, rości sobie uprawnienia niczym i nikim nieskrępowane, oparte na moralności wyłącznie utylitarnej, tam samoż prawo ludzkie w konsekwencji pozbawia się niezmiernie ważnej siły moralnej, dzięki której wpływa wiążąco na sumienia, a bez tej siły nie może być uznawane i nie jest w stanie skłonić do ofiarności.

Prawda, że władza opierająca się na tak słabych i nietrwałych podstawach osiąga w pewnych wypadkach, dzięki specjalnie sprzyjającym okolicznościom, sukcesy mogące u powierzchownego obserwatora wywołać podziw. Jednakże nadejdzie moment nieuniknionego zwycięstwa prawa, które burzy wszystko, co zostało zbudowane na widocznej czy zakrytej dysproporcji między wielkością osiągnięć zewnętrznych i słabością spoideł wewnętrznych i fundamentalnych zasad moralnych. Otóż ta dysproporcja zachodzi zawsze wtedy, kiedy rząd lekceważy albo odrzuca swą zależność od Najwyższego Prawodawcy, który, przydzielając rządom państw władzę, równocześnie jednak, wytyczył im granice, poza które wyjść nie mogą.

Władza państwowa – jak o tym mądrze uczy Nasz Poprzednik, Leon XIII w swej Encyklice “Immortale Dei” (Acta Leonis XIII, vol. V, p. 118) – została ustanowiona przez Boga-Stwórcę dla kierowania życiem społecznym w ramach przepisów porządku niezmiennego w swych zasadach powszechnych i podstawowych, by człowiekowi umożliwić i ułatwić doczesne wydoskonalenie swej osobowości, polegające na rozwoju i moralnym ułożeniu jego uzdolnień cielesnych i umysłowych, by swym obywatelom pomóc w osiągnięciu przeznaczonego im celu nadprzyrodzonego.

W konsekwencji wysoce ważna funkcja państwa polega na dozorowaniu, porządkowaniu i popieraniu poszczególnych inicjatyw i działań prywatnych w narodowym życiu, oraz na mądrym skierowaniu tychże ku dobru całego narodu, które winno być określane nie według jakiejś dowolnej teorii lub czyjegoś zdania, ani też wyłącznie z punktu widzenia ziemskiej pomyślności społeczeństwa, lecz decydować o nim ma wzgląd na harmonijne wydoskonalenie natury człowieka. I właśnie według woli Stwórcy, państwo ma być ośrodkiem i pomocnikiem w osiąganiu tej doskonałości.

Ktokolwiek uważa państwo za cel ostateczny, któremu wszystko winno być podporządkowane i ku któremu wszystko ma zmierzać, ten szkodzi rzeczywistemu i trwałemu dobru narodów. Twardym faktem staje się to wtedy, gdy państwo zostanie obdarzone władzą absolutną i nieograniczoną z woli narodu, ludu lub grupy obywateli, albo gdy ją sobie przywłaszcza samo, sprawując ją bez kontroli i odpowiedzialności przed nikim.

Jeśli państwo przejmuje inicjatywę prywatną i prywatną przedsiębiorczość zastępuje własną, wtedy ta inicjatywa i przedsiębiorczość (ponieważ ich wewnętrzne zasady kierownicze są liczne, zróżniczkowane i skomplikowane, a które jedyne mogą doprowadzić do właściwego im celu) mogą być ze szkodą dobra publicznego zniszczone, gdyż oderwano je od naturalnego porządku rzeczy, a więc od odpowiedzialności i inwencji prywatnej.

Z podanego wyżej sposobu myślenia i postępowania może wyniknąć dalsze niebezpieczeństwo, a mianowicie, że również rodzina, to pierwsze i istotne źródło z którego wypływa społeczeństwo, oraz jej rozwój i należne jej pożytki, będą brane tylko z ciasnego punktu widzenia potęgi i ambicji imperialistycznych narodu. Może również wyniknąć z tego zapomnienie, że człowiek i jego rodzina z samej natury rzeczy są czymś pierwszym niż państwo i że Stwórca nadał obojgu specjalne uprawnienia i kompetencje, oraz obojgu wyznaczył misję odpowiadającą ściśle określonym wymogom natury.

Według tychże teorii wychowanie młodego pokolenia zmierzać ma nie ku zdrowemu rozwojowi i harmonizacji wszystkich sił ciała, umysłu i ducha, lecz ku jednostronnemu wyrabianiu tych cnót obywatelskich, które uważane są za konieczne do osiągnięcia powodzenia politycznego. Natomiast cechy duchowe, dające społeczeństwu szlachetność, szacunek i ludzkość, traktowane są drugorzędnie, jako pomniejszające i tłumiące dzielność młodzieży.

Przed Naszymi oczyma stoją z bolesną wyrazistością i napełniają Nas obawą niebezpieczeństwa i nieszczęścia, jakie grożą teraźniejszemu i przyszłemu pokoleniu na skutek pomniejszania i stopniowego usuwania praw należnych rodzinie. Dlatego w pełni świadomości Naszego wielkiego posłannictwa, uważamy za swój obowiązek stanąć zdecydowanie w obronie tychże praw. Albowiem klęski naszej epoki, zewnętrzne i wewnętrzne, materialne i duchowe, jako też ogromne mnóstwo błędów ze wszystkimi ich konsekwencjami, nikogo nie dotknęły tak dotkliwie, jak właśnie rodzinę. Trzeba zaiste ogromnej cierpliwości i godnej podziwu wielkości ducha, by znieść brzemię codziennych trosk, przeciwności, wzrastający wciąż niedostatek i brak wszystkiego, w rozmiarach bolesnych i dotąd nieznanych, a których konieczność jest często zbyt nieuzasadniona.

Ci, którzy spełniają obowiązki duszpasterskie i mają możność wglądnąć w tajniki sumień i zapoznać się z ukrytymi łzami matek i cichą zgryzotą ojców oraz wyczuć ich rozliczne gorycze – o których oficjalne statystyki i sprawozdania nie mówią i mówić nie mogą – ci z niepokojem i troską zdają sobie sprawę z narastających z każdym dniem rozgoryczeń. Widzą oni również wyraźnie ciemne siły ludzi nieuczciwych, którzy tylko czyhają na to, by wykorzystać ten ciężki stan rzeczy do wprowadzenia zamieszania i wywrotu, i by w końcu przeprowadzić swe niecne zamiary.

Rozsądek każe przyznać, że w tak ciężkich warunkach nikt – kto ma dobrą wolę – nie zechce odmawiać państwu odpowiednio rozszerzonych uprawnień, by mogło uporać się z tymiż warunkami i przyjść z pomocą obywatelom. Jednakże ustanowiony przez Boga porządek moralny domaga się, by nawet w tak wyjątkowych okolicznościach, badano bardzo gruntownie, w świetle zasady dobra powszechnego, dopuszczalność i rzeczywistą konieczność przedsiębranych zarządzeń.

W każdym razie, im większych ofiar i ograniczeń materialnych domaga się rząd od pojedynczego człowieka i rodzin, tym święciej musi uszanować i pozostawić nietkniętymi uprawnienia sumień. Państwo może domagać się mienia i krwi, lecz duszy, odkupionej przez Boga, nigdy.

Posłannictwa wyznaczonego rodzicom przez Boga, mocą którego do nich należy zaopatrywanie potomstwa w dobra życia doczesnego i wiecznego, i dostarczanie swym dzieciom odpowiedniego wychowania, zgodnie z wymogami religii, nie może im odebrać nikt; kto to czyni, ten gwałci prawa naturalne. Niewątpliwie, właściwie pojęte wychowanie religijne ma również za cel przygotowanie młodzieży do inteligentnego, sumiennego i pełnego szlachetnej dumy wypełnienia tych obowiązków patriotycznych, których domaga się czynna, ofiarna i lojalna miłość własnej ojczyzny. Z drugiej strony jednak wychowanie, które zapomina, lub, co gorsza, celowo pomija skierowanie uwagi młodzieży również ku jej niebieskiej ojczyźnie, byłoby krzywdzące dla samej młodzieży i oczywistą niesprawiedliwością wobec niezmiennych praw i obowiązków chrześcijańskiej rodziny. Takie wychowanie, jako wykraczające poza granice dopuszczalności, winno być w interesie narodu i państwa doprowadzone do porządku odpowiednimi środkami zaradczymi. Oczywiście taki typ wychowania może dla jego kierowników wydawać się źródłem siły i dzielności, – wszakże smutne wyniki wykażą błąd tego rozumowania. Zbrodnia obrazy Majestatu “Króla królów i Pana panujących” (por. 1 Tm 6, 15; Ap 19, 16), popełniona przez wychowanie, które jest albo obojętne albo wrogie chrześcijańskiemu czuciu i duchowi, które pogardza zaproszeniem Chrystusa: “Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie” (Mk 10, 14) lub je udaremnia, wyda owoce bez wątpienia bardzo gorzkie.

I przeciwnie, władza państwowa, która usunie z serc ojców i matek cierń bólu spowodowanego przewidywaniami niebezpieczeństw i przywróci należne im prawa, działa niewątpliwie na rzecz wewnętrznego pokoju państwa i kładzie bezpieczny fundament pod pomyślną przyszłość ojczyzny. Dusze dzieci, zawierzone przez Boga rodzicom, obmyte z grzechu przez Chrzest święty i naznaczone królewskim znamieniem Jezusa Chrystusa, stanowią jakby święty skarb, który jest pod troskliwą opieką miłości samego Boga. Ten sam Chrystus, który niegdyś powiedział do Apostołów: “Dopuście dziateczkom przyjść do mnie”, przy całej swojej najmiłosierniejszej dobroci, zagroził ciężkimi karami tym, którzy by dali zgorszenie najdroższym Jego Sercu maluczkim. A czyż może być zgorszenie haniebniejsze, szkodliwsze dla potomstwa a jeszcze więcej dla przyszłości, niż takie urabianie sumień dzieci, które je prowadzi ku celom oddalającym od Chrystusa, “Drogi, Prawdy i Życia” (J 14, 6) i prowadzi je do jawnego lub ukrytego odstępstwa od Chrystusa? Tenże Boski Zbawiciel, któremu tak podle z rąk wydziera się obecne i przyszłe pokolenia młodzieży, jest przecież tym, któremu Ojciec niebieski dał wszelką władzę, w którego rękach spoczywają losy wszystkich państw, narodów i ludów. On jedyny posiada moc przedłużenia lub skrócenia ich życia, moc dania wzrostu i rozwoju. Z pośród wszystkiego, co istnieje na ziemi, jedynie ludzka dusza ma nieśmiertelność. Dlatego system wychowawczy, który by nie szanował świętości zacisza rodziny chrześcijańskiej, chronionego przez prawa Boże, który by, wreszcie, odstępstwo od Chrystusa i Kościoła poczytywał za znak wierności dla narodu lub pewnej zorganizowanej grupy obywateli, – tym samym wydawałby sam na siebie wyrok potępienia i doświadczyłby prawdy słów Proroka: “Wszyscy, którzy Cię opuszczają, będą zawstydzeni. Ci, którzy oddalają się od Ciebie, będą zapisani na ziemi” (Jr 17, 13).

Czcigodni Bracia! Ideologia przypisująca państwu władzę prawie nieograniczoną, staje się błędem zgubnym nie tylko dla wewnętrznego życia narodów, dla ich dobrobytu i moralnego rozwoju, ale szkodzi także wzajemnym stosunkom narodów, gdyż rozrywa łączność, jaka powinna istnieć między państwami, pozbawia siły i trwałości prawa narodów, otwiera drogę do gwałcenia praw drugiego i utrudnia wszelkie porozumienie i pokojowe współżycie. Ludzkość bowiem – mocą ustanowionego przez Boga porządku natury podzielona na grupy społeczne, narody i państwa, od siebie niezależne w sposobie urządzania i zarządzania w sprawach własnych – jest równocześnie zjednoczona wzajemnymi powiązaniami moralnymi i prawami w jedną wielką wspólnotę, dążącą ku dobru i rządzoną właściwymi jej prawami, które chronią jej jedność i prowadzą ją do coraz większej pomyślności.

Jest rzeczą widoczną dla wszystkich, że przywłaszczenie sobie przez państwo autonomii absolutnej całkowicie sprzeciwia się owemu wrodzonemu prawu naturalnemu i jest jego wykluczeniem w samej jego istocie. Równie oczywistym jest, iż w państwie o władzy absolutnej, stałość umów regulujących współżycie między narodami, staje się zależna od woli czy swawoli kierownika rządu, co tym samym wyklucza możliwość powszechnej zgody, porozumienia i współpracy. Albowiem, Wielebni Bracia, istotnym warunkiem powstania trwałych, harmonijnych stosunków, wzajemnego zrozumienia i owocnej przyjaźni między państwami, jest rzetelne uznanie i przestrzeganie przez ludy zasad i norm międzynarodowego prawa naturalnego, jako regulatora ich normalnego rozwoju i działania. Otóż te właśnie zasady nakazują uszanowanie prawa każdego narodu do wolności, niepodległości, życia i możliwości rozwoju cywilizacyjnego; nakazują też wierność dla umów, zawartych i sankcjonujących zgodnie z regułami prawa narodów.

Nie ma co do tego żadnej wątpliwości, że pokojowe współżycie narodów i zachowanie zobowiązań, wynikających z umów, możliwe jest tylko wtedy, gdy obydwie strony będą miały do siebie zaufanie; gdy każda z nich będzie gotowa do dotrzymania danego słowa i będzie przeświadczona, że druga strona kieruje się tą samą gotowością; gdy istnieje pewność, że obie strony są przekonane, iż “lepsza jest mądrość od narzędzi wojennych” (Koh 9, 18) i kiedy obie są usposobione uciec się do wzajemnych rozmów, a nie do broni lub zagrożenia wojną w wypadkach: zwłoki, spraw spornych, trudności, zmian, lub czegokolwiek, co może powstać nie ze złej woli, lecz ze zmiany warunków lub z prawdziwej rozbieżności interesów.

Oderwanie prawa narodów od prawa Bożego po to, by je oprzeć wyłącznie na woli kierowników państw, jest nie czym innym, jak pozbawieniem go wartości wyższych, które mu dają tytuł do szacunku i trwałości, i równoczesnym rzuceniem go na pastwę namiętnej pogoni za interesem osobistym lub zbiorowym, w której dominuje wywyższanie praw własnych a deptanie cudzych.

Trzeba wszakże przyznać, że z biegiem czasu i z poważną zmianą okoliczności, które przy zawieraniu układu nie były, lub wprost nie mogły być przewidziane, dany układ lub niektóre jego punkty stają się rzeczywiście, lub wydają się, niesprawiedliwe, niemożliwe lub zbyt ciężkie do wykonania dla jednej ze stron. W takich wypadkach należy zawczasu podjąć szczere rozmowy, celem wprowadzenia stosownych zmian w układzie obowiązującym, lub zawarcia nowego. Natomiast uważanie zawartych umów z zasady za coś, co można dowolnie zmienić lub rzucić i przypisywanie sobie po cichu możności samowolnego i jednostronnego ich złamania, kiedy zdaje się tego wymagać własna korzyść, byłoby bezsprzecznie zniszczeniem wzajemnego zaufania, jakie między państwami istnieć powinno. Takie postępowanie burzy porządek naturalny do tego stopnia, iż między narodami i ludami powstają przepaści, uniemożliwiające porozumienie i współpracę.

Wielebni Bracia! Dziś ze zgrozą zdają sobie wszyscy sprawę z ogromu zła nieszczęść, które wynikły; widmo ruin i klęsk zdaje się budzić ludzi z półsnu wołaniem Proroka: “Głusi, słuchajcie! Niewidomi, natężcie wzrok, by widzieć!” (Iz 42, 18). Co wydawało się być zaprowadzaniem porządku w sferze materialnej, w istocie było wprowadzeniem chaosu we wszystko, nawet w reguły moralności, które, oderwane od majestatu prawa Bożego, zatruły i skorumpowały każdą dziedzinę działalności ludzkiej.

A teraz, zostawiając przeszłość, zwróćmy uwagę na to, co będzie w przyszłości, jako że przyszłość, według obietnic możnych tego świata zaraz po zakończeniu dzisiejszej krwawej wojny, polegać będzie na nowym porządku, opartym na sprawiedliwości i pomyślności. Lecz czyż ta przyszłość będzie inna i, co najważniejsze, lepsza i szczęśliwsza? Czy nowy traktat pokojowy i nowy układ stosunków międzynarodowych, jaki nastanie po tej wojnie, będą rzeczywiście natchnione sprawiedliwością i równością wobec wszystkich i duchem pokoju i odrodzenia, czy też raczej będą żałosnym powtórzeniem błędów, dawnych i świeżych? Doświadczenie wykazuje, że oczekiwanie nowego porządku jako automatycznego wyniku samej wojny i jej rezultatów końcowych, jest lekkomyślne i zawodne. Godzina zwycięstwa przynosi triumf temu, oczywiście, który je wywalczył; wszakże równocześnie godzina ta, w której jeszcze zmaga się anioł sprawiedliwości z demonem przemocy, nie jest pozbawiona niebezpieczeństwa. Serce zwycięzcy zbyt często staje się twarde, a umiar i przewidująca i daleko widząca roztropność wydają się być chorobliwym objawem słabości ducha. A do tego jeszcze namiętności mas ludu, podniecone i zaostrzane poniesionymi stratami i przecierpianymi trudnościami, zaciemniają oczy przywódców, którzy mają decydować o nowym układzie stosunków, – prawie ich zmuszając do niezważania na głos ludzkości i równości, przygłuszany i tłumiony straszliwym hasłem: “vae victis – biada zwyciężonym”. Gdyby więc narady odbywały się w takich okolicznościach i gdyby w takiej atmosferze rozstrzygano powstałe zagadnienia, może dojść do tego, że powzięte decyzje będą upozorowanymi sprawiedliwością występkami przeciw sprawiedliwości.

Nie, Wielebni Bracia, ratunek dla narodów i państw nie przyjdzie ze środków zewnętrznych; mieczem można nałożyć warunki pokoju, lecz nie stworzy się pokoju. Energie, zdolne odnowić oblicze ziemi, pochodzą z wnętrza dusz. Nowy ład w życiu narodowym i międzynarodowym – skoro wreszcie ustaną działania wojenne i ścichnie dzikie okrucieństwo wojny – nie nastanie przez kierowanie się zasadami płynnymi i lotnymi jak piasek, zależnymi od zmiennego egoizmu jednostkowego czy zbiorowego, i od pogoni za korzyścią materialną. Nowy ład oprze się raczej na niewzruszonych i trwałych podstawach zasad prawa naturalnego oraz prawa objawionego. Z nich to winien ustawodawca czerpać ducha równowagi i słuszności, sumienności i roztropności w wykonywaniu wziętych na się obowiązków, bez których łatwo zgubić granice między słusznym użyciem władzy i jej nadużyciem. Tylko prawodawca, kierujący się takim duchem będzie w stanie wydać orzeczenia wewnętrznie trwale, szlachetne, godne i posiadające sankcję religii, a nie zdane na łaskę poszczególnych egoizmów i namiętności. Jeśli bowiem zło, pod którym jęczy dziś ludzkość, pochodzi w części z zaburzenia porządku gospodarczego i z walki o równiejszy podział dóbr, które Bóg przydzielił ludziom jako środek do życia doczesnego i cywilizacyjnego postępu, to jest rzeczą zupełnie pewną, że główna przyczyna owego zła jest o wiele głębsza, gdyż sięga do dziedziny wierzeń religijnych i do moralnych norm postępowania, które uległy zepsuciu i pogorszeniu na skutek tego, że ludzie stopniowo odeszli od zasad godziwości i od jedności wiary i nauki, które ongiś, dzięki niestrudzonej dobroczynnej działalności Kościoła, kierowały życiem. Aby zatem nowe wychowanie ludzkości przyniosło pożądane skutki, musi być przede wszystkim wychowaniem duchowym i religijnym, a więc winno wyjść z Chrystusa, jak z podstawy istotnej; jego dokonywaniem musi kierować czysta sprawiedliwość, a wydoskonalać i do celu prowadzić ma je miłość.

   Środki zaradcze: religijne i moralne odnowienie ludzkości

Przeprowadzenie i uskutecznienie dzieła odnowienia dusz, do którego należy użyć metod, jakich domagają się zmienione warunki i nowe potrzeby ludzkości, jest głównie obowiązkiem macierzyńskiej misji Kościoła. Albowiem zlecony mu przez jego Założyciela obowiązek głoszenia Ewangelii, polegający na wpajaniu w ludzi prawdy, sprawiedliwości i miłości, i na dążeniu by przykazania Boże zakorzeniły się mocno i głęboko w duszach, jest najbardziej stosownym, wzniosłym i owocnym działaniem na rzecz pokoju, któremu żadne inne działanie nie dorówna. Misja ta jest tak poważna i szeroka, że zda się odstraszać członków Kościoła walczącego. Wszakże praca nad rozszerzeniem Królestwa Bożego, dokonywana w każdym wieku w odmienny sposób, przy użyciu różnorodnych środków, w pośród zmagań i cierpień, jest obowiązkiem każdego, kto za łaską boską został wyzwolony z niewoli szatańskiej i przez chrzest powołany do Królestwa Bożego. Być członkiem tego królestwa, dostosować swe życie do jego ducha, pracować dla jego rozszerzenia, uprzystępniać jego dobra tej części ludzkości, która z nich jeszcze nie czerpie – równa się w naszych czasach narażeniu się na przeszkody i trudności tak wielkie, głębokie, zorganizowane planowo i w najdrobniejszych szczegółach, jak nigdy przedtem, co jednak nie tylko nie zwalnia człowieka od otwartego i odważnego wyznania wiary katolickiej, lecz raczej zachęca do tym większych ofiar, nawet z życia i majątku, dla sprawy. Kto żyje duchem Jezusa Chrystusa, nie dopuści by go złamały napotykane trudności; przeciwnie – trudności dodają mu bodźca do wprzęgnięcia do pracy wszystkich sił i do pełnej ufności w Boga. Nie zraża się udręczeniami i nie cofa się przed twardą rzeczywistością, lecz stawia im czoło, gotów do pełnienia służby z miłością mocniejszą niż śmierć, gotową do ofiar, nieuginającą się pod przeciwnościami, nie dającą się pogrążyć falom udręczeń.

Akcja Katolicka

Krzepimy i radujemy się wewnętrznie, Czcigodni Bracia, i składamy Bogu najwyższe dzięki, że dane Nam jest widzieć w każdym kraju katolickim ludzi o gorącym duchu chrześcijańskim, którzy odważnie podejmują się olbrzymich zadań, jakich domaga się chwila obecna, ludzi, którzy podjęli się szlachetnego wysiłku połączenia pracy nad własnym uświęceniem – co jest pierwsze i najważniejsze – z działaniem apostolskim nad rozszerzeniem Królestwa Bożego. Z częstych Kongresów Eucharystycznych, które Nasi Poprzednicy bardzo popierali, oraz ze współpracy ludzi świeckich, którzy wyrabiają się w organizacjach Akcji Katolickiej na ludzi czynnych i świadomych swoich obowiązków i możliwości, płyną tak obfite zdroje łaski i zasoby siły, że musi się je uznać za ważne i bardzo na czasie w obliczu grozy chwili obecnej, wobec narastających zadań i wzmagającego się konfliktu między Chrześcijaństwem a wrogimi mu siłami.

Skoro bowiem, trzeba to ze smutkiem stwierdzić, za mało jest dziś kapłanów, by mogli podołać potrzebom i skoro słowa Zbawiciela: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Mt 9, 37; Łk 10, 2), są dziś aktualne, – działalność katolików świeckich pod przewodnictwem Hierarchii, coraz liczniejszych i ożywionych duchem wysokiego poświęcenia, staje się bezcenną pomocą dla kapłanów i rokuje nadzieje jak najowocniejszej skuteczności.

Modlitwa zanoszona przez Kościół do Pana żniwa, by zesłał robotników na żniwo swoje (por. Mt 9, 38; Łk 10, 2), została spełniona w stopniu wymaganym przez specjalne potrzeby obecnych czasów i na sposób, który zastępuje i uzupełnia często już wyczerpane lub niewystarczające siły duchowieństwa. Zastępy chętnych mężczyzn i niewiast, chłopców i dziewcząt, posłuszne wezwaniu Najwyższego Pasterza i wskazaniom swego Biskupa, poświęcają się z zapałem ducha pracom apostolskim, celem przyprowadzenia do Jezusa Chrystusa ogromnych mas ludzi, którzy odeń odeszli. Do nich to zwracamy się w tej godzinie tak krytycznej dla Kościoła i dla ludzkości, z wyrazami ojcowskich życzeń i głębokiej wdzięczności; niechaj wiedzą, że towarzyszy im Nasza ojcowska miłość i że wiele się po nich spodziewamy. Zgłaszając się chętnie pod sztandar Jezusa Chrystusa, oddając do Jego rozporządzenia swe osoby, życie i prace, słusznie mogą odnieść do siebie słowa świętego Psalmisty: “utwór mój głoszę dla króla” (Ps 45 (44) ,2). “Przyjdź Królestwo Twoje” jest nie tylko słowem ich żarliwych modlitw, lecz również celem i myślą przewodnią ich dążeń i przedmiotem ich działalności. Ci świeccy współpracownicy kapłanów, działający wśród wszystkich klas, grup i kategorii społeczeństwa, okazali się bezcenną siłą i im to powierzona jest misja tak ważna, że nawet człowiek najbardziej wartościowy i po katolicku usposobiony nie może sobie życzyć czegoś piękniejszego, wyższego i bardziej dla siebie odpowiedniego. Ta praca apostolska, wykonywana w duchu Kościoła i według jego wskazań, wyświęca ludzi świeckich na “sługi Chrystusa”, w znaczeniu, które św. Augustyn wykłada następująco: “Bracia, gdy usłyszycie słowa Pana, gdziem ja jest, tam będzie i sługa mój, nie myślcie, że chodzi tu tylko o dobrych biskupów i kapłanów. Albowiem i wy na swój sposób stajecie się sługami Chrystusa przez godne życie, czynienie miłosierdzia, głoszenie Jego imienia i Jego nauki tym, którym możecie; każdy ojciec winien zrozumieć, że z tytułu tej służby winien swej rodzinie ojcowską miłość. Niech więc domowników upomina, uczy, zachęca, karci, zaprawia w dobrych zamiarach i karności dla Chrystusa i dla życia wiecznego; czyniąc to i w ten sposób, spełnia w swym domu urząd kapłański i, na pewien sposób, nawet biskupi, a stając się sługą Chrystusa, będzie z nim królował na wieki” (In Ev. Ioa., tract. 51, n. 13).

Wychowanie domowe – rodzina chrześcijańska

W tym, tak ważnym dziś, pomocniczym apostolstwie świeckich, szczególna rola przypada rodzinie, gdyż duch przenikający rodzinę wywiera największy wpływ na formowanie młodego pokolenia. Jak długo atmosferę rodzinną będzie ogrzewał święty płomień wiary chrześcijańskiej i jak długo ojcowie i matki będą wpajać w dusze dzieci tę wiarą i według niej kształtować ich dusze, nasza młodzież będzie na pewno uznawać, chętnie i czynnie, Jezusa Chrystusa jako króla i po męsku przeciwstawi się wszelkim czynnikom, chcącym Zbawiciela wyrzucić ze społeczeństwa i świętokradzko wydrzeć należne Mu uprawnienia. Tam, gdzie kościoły są zamykane siłą, gdzie ze szkół i uniwersytetów wyrzuca się Krzyże – tam rodzina stanowi jedyne i, do pewnego stopnia, niedostępne schronienie życia chrześcijańskiego, dane przez łaskawą Opatrzność Boską. Dlatego też jesteśmy nieskończenie wdzięczni Bogu, że dał nam niezliczone rodziny, które spełniają swe obowiązki z wiernością, niezałamującą się pod ciężarem biedy i nieustępliwą wobec ataków ich wrogów. Potężne zastępy wyrobionych chłopców i dziewcząt, nawet w krajach w których przyznanie się do wiary w Chrystusa jest połączone z prześladowaniem i z narażeniem się na złośliwe gnębienie wszelkiego rodzaju, trzymają się strony Zbawiciela z nieustraszonością i stałością, przypominającą najświetniejsze czyny pierwszych męczenników. Ileż to dobra zyskałby świat cały, ileż światła przyszłoby dla umysłów, a spokoju i porządku dla społeczeństw, ileż bezcennych, a tak koniecznych sił byłoby wprzęgniętych w pracę dla prawdziwego rozwoju i pomyślności całej powszechności ludzkiej, gdyby wszędzie dano Kościołowi, temu mistrzowi sprawiedliwości i miłości, tę swobodę działania, do której mocą boskiego mandatu ma niezaprzeczalne i święte prawo. Ileż uniknięto by zła i ileż osiągnięto by szczęścia i zadowolenia, gdyby prace, podjęte dla stabilizacji pokoju w społeczeństwach i między narodami, były prowadzone zgodnie z normami Ewangelii, wnoszącymi w walkę i rywalizację egoizmów prywatnych i publicznych dyscyplinę nakazów chrześcijańskiej miłości…

Wolność Kościoła

Między prawami życia chrześcijańskiego a rzeczywistymi wymogami prawdziwego człowieczeństwa naturalnego nie ma sprzeczności, lecz jedność i wzajemność. Dlatego też w interesie ludzkości – tak bardzo cierpiącej i tak głęboko wstrząśniętej materialnie i duchowo, największym Naszym pragnieniem jest, aby obecna niedola otwarła oczy ludzi, by wreszcie we właściwym świetle ujrzeli Chrystusa Pana i rolę Jego Kościoła w świecie, i by wszyscy sprawujący władzę dali Kościołowi swobodę wychowania nowych pokoleń i budowania nowego ładu według zasad sprawiedliwości i pokoju. Jest bowiem rzeczą jasną, że dla spełnienia swego dzieła pokojotwórczego Kościół musi być wolny od przeszkód uniemożliwiających wykonywanie powierzonej mu przez Boga misji, musi być wolny od ograniczeń zwężających pole jego działań i nie wolno odciągać mas ludu, a zwłaszcza młodzieży, od jego dobroczynnego wpływu. Wobec tego, jako zastępca Tego, którego Prorok nazwał “Księciem Pokoju” (Iz 9, 5), wzywamy i zaklinamy rządy państw i wszystkich, od których sprawy publiczne w jakikolwiek sposób zależą, aby Kościół posiadał zawsze pełną swobodę, umożliwiającą mu spełnienie dzieła wychowawczego, przez wpajanie w umysły prawdy, kształtowanie wól według zasad sprawiedliwości i zapalanie serc boską miłością Jezusa Chrystusa.

I jak, z jednej strony, Kościół nie chce i nie może wycofać się od spełnienia misji, której celem i treścią jest urzeczywistnienie tu, na ziemi, planu Bożego, wyrażonego w haśle: “odnowić w Chrystusie wszystko, co jest na niebie i na ziemi” (Ef 1, 10), tak, z drugiej strony, jego działalność okazuje się bardziej konieczną obecnie niż kiedykolwiek przedtem, gdyż smutne doświadczenie uczy, że same zewnętrzne środki zapobiegawcze, sposoby czysto ludzkie i wszelkie państwowe czy społeczne przepisy i zabiegi dyscyplinarne nie wystarczają, by uleczyć lub złagodzić ogromne zło, jakie gnębi ludzkość.

Nauczeni właśnie bolesnym załamaniem się ludzkiego wysiłku, zmierzającego ku odwróceniu burzy, grożącej zniszczeniem ładu cywilizacyjnego ludzkości, wielu ludzi zwraca z nadzieją swe oczy w stronę Kościoła, jako na twierdzę, w której żywa jest jeszcze prawda i miłość – i ku Stolicy Świętego Piotra, rozumiejąc, że stąd może wyjść i powrócić ta jedność doktryny religijnej i zasad moralnych, która w ubiegłych wiekach była podstawą i mocą trwałego i pokojowego współżycia między ludami. Ta jedność, ku której zwraca swe oczy – smętne na skutek ciągłych rozgoryczeń, powstałych z zawodności tego, na czym dotąd swe nadzieje opierali – tylu ludzi odpowiedzialnych za losy narodów; jedność, upragniona i wyczekiwana przez niezliczone zastępy Naszych synów, modlących się każdego dnia do “Boga pokoju i miłości” (por. 2 Kor 13, 11); ta jedność, ku której wzdycha grono wcale liczne szlachetnych dusz od Nas odłączonych, a którzy, łaknąc sprawiedliwości i pokoju, zwracają swe oczy ku Stolicy Piotrowej po radę i kierownicze wskazania.

Ci ostatni uznają bowiem, że Kościół Katolicki wykazał na przestrzeni prawie dwudziestu wieków niewzruszoną stałość wiary i moralności, oraz silną zwartość swej hierarchii, która, zjednoczona z następcą Księcia Apostołów, z całą energią oddaje się oświecaniu umysłów prawdą nauki ewangelicznej, prowadzeniu dusz do świętości obyczajów, oraz, odnosząc się do wszystkich z macierzyńską łagodnością, zachowuje jednak nieustraszoną moc w wypadkach, kiedy, nawet za cenę męczeńskich tortur, trzeba wyrazić stanowczość decyzji w słowach: “Non licet – nie wolno”.

A jednak, Wielebni Bracia, nauka Jezusa Chrystusa, która jedyna zdolna jest dać ludziom trwałe podstawy wiary, poszerzyć ich horyzonty, boskim wpływem wzbogacić umysły, powiększyć serca i dostarczyć odpowiednich środków zaradczych, gdy zajdą większe trudności, jak również działalność Kościoła, przedsiębrana celem szerzenia i wpajania tej nauki oraz kształtowania ludzi według jej zasad – spotykają się od czasu do czasu z wrogim podejrzeniem, że osłabiają wartość i siłę władzy państwowej i przywłaszczają sobie jej uprawnienia.

Przeciwko tym podejrzeniom oświadczamy z otwartością właściwą apostołom, że Kościół, który swe macierzyńskie ramiona wyciąga do wszystkich ludzi nie by nimi rządzić, lecz im służyć jak tylko może, jest od tych zamiarów jak najbardziej daleki, choć przyznajemy pełną słuszność nauce Naszego Poprzednika, śp. Piusa XI, co do tego, co w swej Encyklice “Quas primas”, wydanej 11 grudnia 1925 roku, nauczał o władzy Jezusa Chrystusa Króla i Jego Kościoła. Dążenia Kościoła zmierzają nie do tego, by zastąpić sobą jakąkolwiek prawowitą władzę w sferze jej działania, lecz raczej ku dopomożeniu jej, kierując się w tym duchem i przykładem swego Boskiego Założyciela, który “przeszedł On dobrze czyniąc” (Dz 10, 38).

Kościół bowiem głosi i wpaja posłuszeństwo i poszanowanie należne władzy ziemskiej, która, pochodząc od Boga, ma szlachetny początek, i jest wierny nakazowi Chrystusa Pana: “Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara” (Mt 22, 21). Wyrażając liturgicznym śpiewem, że “Ten, który rozdaje królestwa niebieskie, nie sięga po ziemskie” (Hymn. Brev., Fest. Epiph.), Kościół nie zamierza przywłaszczać sobie praw cudzych. Nie krępuje też ani nie tłumi ludzkich energii, lecz je podnosi ku dążeniom wielkim i szlachetnym oraz tworzy charaktery mocne duchem, które obowiązków swego sumienia nie zdradzają. Kościół, który tyle narodów i odłamów narodowościowych podniósł na wyższy stopień kultury, nigdy nie hamował i nie opóźniał cywilizacyjnego postępu ludzkiego – przeciwnie, cieszył się jak matka i jak matka z radością witał pomyślny i wspaniały jego stan. Cel, do którego Kościół dąży, wyrazili cudownie Aniołowie unoszący się nad żłóbkiem Słowa Wcielonego, śpiewając: “Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14). Ów to pokój, którego świat dać nie może, sam Boski Zbawiciel przekazał jako święte dziedzictwo, mówiąc: “Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam” (J 14, 27), i pokój ten osiągnęły, osiągają i będą osiągać w przyszłości miliony ludzi, którzy chętną wolą przyjęli jako regułę życia naukę Jezusa Chrystusa, streszczającą się w przykazaniach Boga i bliźniego. Wielki mówca rzymski, Cycero, nazwał historię mądrze “mistrzynią życia” (Cicero, Orat., L. II, 9). Otóż historia dwudziestu wieków jasno wykazuje prawdziwość słów Pisma Świętego, mianowicie, że kto Bogu się sprzeciwił, ten nie ma pokoju (por. Hi 9, 4); albowiem tylko Chrystus jest “kamieniem węgielnym” (Ef 2, 20); na którym i państwo i pojedynczy człowiek może oprzeć swe ocalenie i bezpieczeństwo.

Otóż, ponieważ Kościół jest zbudowany na tym kamieniu jak na opoce, dlatego żadna wroga mu moc nie jest w stanie go obalić ni złamać: “bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18); a wojny wewnętrzne i zewnętrzne przyczyniają się raczej do wzrostu jego siły, wykazują jego cnoty, przynoszą nowe zwycięstwa i chwałę. Jakże inaczej jest z wszelkimi innymi budowlami: nie oparte na fundamencie nauki Chrystusowej, zbudowane jakby na lotnym piasku, prędzej czy później runą (por. Mt 7, 26-27).

   Wnioski i uwagi końcowe

Papież mówi o Polsce

Czcigodni Bracia! Godzina, w której wam dajemy tę pierwszą Naszą Encyklikę, przedstawia się Nam z wielu powodów prawdziwie “godziną ciemności” (por. Łk 22, 53), w której duch przemocy i niezgody wylewa na ludzkość z czary pełnej krwi niezliczone klęski i niewypowiedziane cierpienia. Czyż potrzebujemy was zatem zapewniać, że Nasze ojcowskie serce obejmuje miłością pełną współczucia wszystkie Nasze dzieci, a zwłaszcza te, które spotkała krzywda i prześladowania? Narody, pogrążone w odmętach wojny, są może dopiero “u początków boleści” (por. Mt 24, 8), a oto tysiączne już rodziny dotknęła śmierć, zniszczenie, łzy i nędza. Krew tysięcy ludzi, nawet tych, którzy nie brali udziału w służbie wojskowej a jednak zostali zabici, zanosi bolesną skargę zwłaszcza w Polsce, narodzie tak nam drogim – tej Polsce, która – dla swej niezłomnej wierności dla Kościoła i dla wielkich zasług, jakie zdobyła broniąc chrześcijańskiej kultury i cywilizacji – o czym historia nigdy nie zapomni – ma słusznie jej należne prawo do ludzkiego i braterskiego współczucia całej ludzkości. Położywszy swą ufność w Boga-Rodzicy Dziewicy, “Wspomożycielce Wiernych”, czeka ona upragnionego dnia, w którym, jak tego domagają się zasady sprawiedliwości i prawdziwie trwałego pokoju, wyłoni się wreszcie zmartwychwstała z owego jak gdyby potopu, który się na nią zwalił.

Papież nie pominął niczego dla ocalenia pokoju

To, co stało się w ostatnich miesiącach i co się teraz dzieje, stało się przed Naszymi oczyma jak koszmarna wizja już wtedy, kiedy, nie porzucając jeszcze resztek nadziei na możliwość ugodowego załatwienia konfliktu, próbowaliśmy wszelkich dróg i sposobów, jakie wskazywał Nam urząd apostolski i na jakie pozwalały nam posiadane środki działania, by nie dopuścić do użycia siły i oręża i by podtrzymać drogi, umożliwiające układ dla obu stron honorowy. Przeświadczeni, że użycie siły przez jedną stronę wywoła orężną odpowiedź drugiej, uznaliśmy, że jest obowiązkiem Naszego apostolskiego urzędu i miłości chrześcijańskiej, by uczynić wszystko – choćby nawet Nasze intencje i zamiary były źle zrozumiane, – czym można by uchronić ludzkość i chrześcijaństwo przed okropnością wojny światowej. Wszakże rad naszych wysłuchano z szacunkiem, ale ich nie posłuchano. A teraz, rozważając w Naszym Pasterskim sercu, ściśnionym bólem i troską, całą tę sprawę z należytą powagą, przed Naszymi oczyma staje obraz Dobrego Pasterza i wydaje się Nam rzeczą właściwą powtórzyć z zastosowaniem do całej ludzkości Jego bolesną skargę: “O, gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami” (Łk 19, 42).

Godzina cierpień, próby i miłosierdzia

W pośrodku takiego to świata, który dziś przedstawia tak krzyczące przeciwieństwo do pokoju Chrystusowego w Królestwie Chrystusowym, Kościół i jego wierni znajdują się w czasach i latach udręk, rzadko notowanych w historii jego cierpień i prześladowań. Ale, kto pozostanie wytrwałym, mocnym w wierze i zachowa moc serca w tych właśnie latach, dozna, że Chrystus Król nigdy nie jest mu tak bliskim, jak w godzinach dręczących doświadczenie, kiedy wierność trzeba stwierdzić czynem. Oblubienica Chrystusa, przygnieciona smutkiem z powodu tak wielkich udręczeń i nieszczęść swych dzieci, podnosi się śmiało i tyle już doświadczywszy, odważnie idzie naprzeciw nadciągającej burzy, czerpiąc stałość i moc z Boskich źródeł łaski i z Boskich obietnic. Nie wątpi ona, że prawda, którą głosi i miłość, którą równocześnie naucza i w życie wprowadza, stanie się kiedyś dla ludzi szczerej woli natchnieniem i pomocą w odbudowie nowego porządku ludzkiego, opartego na sprawiedliwości i miłości, gdy ludzkość zmęczy się wreszcie tułaczką po drogach błędu i dozna goryczy owoców zrodzonych z nienawiści i gwałtu.

Zaś w międzyczasie należy pracować, Wielebni Bracia, aby wszyscy ludzie, zwłaszcza ludzie dotknięci klęskami, wynikającymi z działań wojennych, pojęli, że obowiązek miłości chrześcijańskiej, ów fundament Królestwa Chrystusowego, nie jest czczym słowem, lecz żywą rzeczywistością. Przed chrześcijańską Caritas otwiera się dziś pole pracy we wszystkich jej postaciach. Ufamy więc, że wszyscy nasi synowie, a zwłaszcza ci których ominęła klęska wojny, pójdą w ślady Boskiego Samarytanina i pośpieszą z pomocą wszystkim, którzy padli ofiarą wojny i mają prawo nie tylko do współczucia, ale również do pomocy czynnej.

Przyszły pokój

Kościół Katolicki, państwo Boże, “którego królem jest prawda, prawem jest miłość, a miarą wieczność” (S. Aug., Epist. 138 ad Marcellinum, c. 3, n. 17), ucząc prawdy chrześcijańskiej bez jej przekręcania lub pomniejszeń i z gorliwością matki spełniając dzieło miłości Chrystusowej, wznosi się ponad skłębionymi odmętami fałszu i namiętności jako błogosławiona wizja pokoju (Ps 57 (56), 2), wyczekując stosownej chwili, w której przepotężna prawica Chrystusa Króla uśmierzy szalejącą burzę i precz wyrzuci demony niezgody, które ją wznieciły. Jeśli chodzi o Nas, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by przyśpieszyć dzień, w którym gołębica pokoju znalazłaby wreszcie miejsce spocznienia na tej ziemi, zalanej potopem niezgody; nie pominiemy niczego, co tylko zrobić będzie można, pokładając ufność w tych mężach stanu, którzy już przed wybuchem wojny czynili szlachetne wysiłki, by uchronić ludzkość przed jej okropnością, oraz w ufnym oparciu o miliony dusz ze wszystkich krajów i klas społecznych, które wołają nie o samą tylko sprawiedliwość, ale i o miłość i miłosierdzie. A przede wszystkim ufność Naszą pokładamy we wszechmocy Boga, do Którego codziennie modlimy się: “chronię się pod cień Twoich skrzydeł, aż przejdzie klęska” (Ps 57 (56), 2).

Moc Boga jest bez granic. W Jego rękach znajduje się pomyślność i los narodów i zamysły jednostek – wszystko to z właściwą sobie łagodnością zwraca tam gdzie zechce. Nawet to, co stanowi przeszkodę, zamienia swą wszechmocą w narzędzie kształtowania nowego stanu rzeczy i naginania umysłu i wolnej woli ludzi ku swoim zamierzeniom.

Wezwania do modlitwy

Do Boga zatem, Wielebni Bracia, zanoście swe prośby, zanoście je nieustannie, a najbardziej gdy sprawujecie Ofiarę Boskiej Miłości. Błagajcie Boga wy, od których odważnie wyznawanie wiary wymaga dziś ciężkich, bolesnych i nierzadko nadludzkich wprost i heroicznych poświęceń. Zwracajcie swe serca do Jezusa Chrystusa wy, skrzywdzeni i bólu pełni członkowie Kościoła, gdy zbliży się do was utrudzonych z pociechą i pokrzepieniem. A nie poniechajcie również czynić waszych modlitw milszymi w oczach Chrystusa, który “podtrzymuje wszystkich, którzy padają, i podnosi wszystkich zgnębionych” (Ps 145 (144), 14), łącząc z nimi prawą powściągliwość osobistą, umartwienie swych żądz i powinne uczynki pokuty, by najmiłościwszy Zbawiciel skrócił czas prób i doświadczeń, i by w stosunku i do was i do waszych modlitw sprawdziły się słowa Psalmisty: “I w swoim ucisku wołali do Pana, a On ich uwolnił od trwogi” (Ps 107 (106), 13).

I wy też, białe niewinnością zastępy dzieci, wy, które uprzywilejowane w sercu Chrystusa Pana miejsce macie, wznieście ze szczerego serca czystą modlitwę, zwłaszcza przyjmując Chleb Anielski w Komunii Świętej, łącząc je z modłami całego Kościoła. Zaiste, Najświętsze Serce Jezusa, obejmujące was z tak wielką miłością, nie odrzuci błagań niewinnych dusz. Módlcie się wszyscy, módlcie się i nie ustawajcie: “nieustannie się módlcie” (1 Tes 5, 17).

W ten sposób wprowadzicie w czyn to, co Boski Mistrz nakazał i co w świętym testamencie swego Serca polecił: “aby wszyscy stanowili jedno” (J 17, 21), to znaczy, by wszyscy żyli w zgodzie i jedności tej samej wiary i miłości, by przez to świat poznał jaką ma wartość i skuteczność zbawcze Odkupienie Chrystusa, oraz praca założonego przezeń Kościoła.

Chrześcijanie pierwszych wieków przykazanie to należycie rozumieli i wprowadzili je w czyn życiem, wyrazili je zaś modlitwą pełną znaczenia. Złączcie więc wasze czucia z ich czuciem, modląc się w taki sam, jak oni, sposób, który tak doskonale odpowiada potrzebom naszych czasów: “Pomnij, o Panie, na Kościół Twój. Uwolnij go od wszelkiego zła, uczyń go doskonałym w Twej miłości; zgromadź go z wszystkich stron świata w jedność i uświęć w Królestwie, któreś dlań przygotował, ponieważ Twoja jest moc i chwała na wieki” (Doctrina Apost., c. 10).

I w końcu, pragnąc gorąco, by Bóg, “twórca i miłośnik pokoju”, wysłuchał błagań swego Kościoła, udzielamy wam wszystkim z głębi ojcowskiego serca apostolskiego błogosławieństwa, które niech będzie dowodem Naszej gorącej ku wam życzliwości i zadatkiem obfitych łask Bożych.

Dan w Castel-Gandolfo w pobliżu Rzymu, dnia 22 października 1939 roku, pierwszego Naszego pontyfikatu.

Pius XII