Zbawienie przez technikę? Religia Teilharda de Chardin. Rozdział szesnasty

Pod sam koniec roku kościelnego, w kalendarzu liturgicznym (24 niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego) używanym za czasów Teilharda, znajduje się czytanie z Ewangelii św. Mateusza, poświęcone końcu historii, powtórnemu przyjściu Jezusa Chrystusa (1). Paruzja będzie poprzedzona „wielkim uciskiem”, prześladowaniami. Eschatologia katolicka – zapowiedź kresu dziejów i kresu życia każdego człowieka, rzeczy ostateczne, to dopełnienie wiary każdego wierzącego. Francuski uczony także wiele pisał o końcu świata. W wizji de Chardina eschatologia staje się jednak doczesna. Teilhard nie opisuje końca historii w kategoriach katolickich, nie pisze o przyjściu Jezusa Chrystusa na Sąd Ostateczny, nie rozważa nauki o niebie i piekle, ale zajmuje się utopijną wizją przyszłości ludzkości. Głosi powstanie nowego porządku świata, nowej, zjednoczonej ludzkości. Przypisuje człowiekowi cechy Boskie, które mają się rozwinąć na ziemi wskutek przeskoku na nowy, wyższy poziom rozwoju ewolucyjnego.

W esejach Teilharda i w pismach jego zwolenników często możemy przeczytać o wizji przyszłości i o nadchodzącym punkcie Omega, który już wyłania się jakoby na horyzoncie historii (2). Historyk relacjonuje ten proces w następujący sposób: wkrótce „zmieni się człowiek społecznie. Zapewne będą się formowały wyższe rodzaje rodów, grup, kultur, ludów, narodów, noosfer. Być może pojawią się także nowe gałęzie społeczne ludzkości. (…) Będzie to etap ultraewolucji, ultrahominizacji i ultraludzkości” (3). Teilhardowski projekt „ultraludzkości” to najbardziej szokująca część jego systemu, bo wedle założeń systemu francuskiego uczonego wkrótce dialog i współpraca doprowadzą do powstania „ogólnoświatowej kultury, gospodarki, techniki, sztuki, nauki, religii, moralności, a nawet jednego języka” (4). Cała ludzkość miałaby więc mówić po francusku, używając naturalistycznych neologizmów stworzonych przez proroka tej jedności.

Historia świata, a więc również i jej cel eschatologiczny, którym u Teilharda jest odkupienie wszechświata od wielości przez wcielonego Chrystusa kosmicznego, opisana została przez de Chardina za pomocą sugestywnej i nośnej idei stożka (cône) (5). Jego podstawą jest rozproszona materia (punkt Alfa), szczytem – Chrystus, a wysokość tej figury geometrycznej – to cała historia, miliardy lat ewolucji. Im wyżej patrzymy, tym stożek ma mniejszą średnicę – materia się jednoczy, ubywa zła, narasta złożoność i porządek. Punkt Omega, wierzchołek stożka nie ma już żadnej rozciągłości, bo materia staje się Boska, całkowicie duchowa. W opisie tej ewolucji teilhardyści często korzystają z nowomowy swego mistrza, która zrywa z dotychczasowym językiem Kościoła. „Na samej iglicy Stożka Ewolucji i Historii będzie się znajdował główny nerw dialektyki bytu, czyli ciągłości i nieciągłości” (6). W tych słowach widzimy raz jeszcze nie tylko pomieszanie wszystkich dziedzin wiedzy i spekulacji, ale ponowne zaprzeczenie zasady sprzeczności. Teilhardyzm to chaos. Pisanie o nim jest niezwykle mozolnym zajęciem, bo ciągle napotykamy te same pomysły, rozważane z różnych stron, a wszystko pełne jest Boga i dobra. Euforia postępu ma charakter narkotyku, który usypia krytycyzm i zdrowy rozsądek. Być może dlatego tak mało jest opracowań krytycznych wobec tej gnostyckiej wizji świata.

Teilhardowska historia wszechświata jest procesem przebóstwiania kosmosu przez Boga, wnikania Boga w kosmos (Dieu, qui se «cosmise ») i rodzenia się coraz wyższych form świadomości w świecie wskutek ewolucji (Évolution que se «personalise») (7). Ewolucja ma rodzić osoby i nadosoby. Człowiek ciągle się wznosi. Teilhard znał z brewiarza słowa psalmu 130: „De profundis ad Te, Domine – Z głębokości wołałem do Ciebie, Panie”. Psalmista głosił bowiem powrót duszy do Boga. Teilhard natomiast sugeruje, że cała ewolucja zbieżna jest takim wznoszeniem się do Boga z głębin zimnej, ciemnej materii do światła i ciepła zjednoczenia, spotkania i personalizacji. Polski teilhardysta pisał: „ludzkość podąża w czasie i przestrzeni do jednego centrum głębinowego i do jednego wspólnego terminu finalnego. W konsekwencji nastąpi dalsze ześrodkowanie się i uwewnętrznienie procesów, a zwłaszcza super-refleksji ludzkiej” (8). Dodajmy, że dla Kościoła część ludzkości (być może bardzo wielka, ale nie znamy żadnych liczb) zmierza do celu – zbawienia, ale to nie dotyczy wszystkich. Grzesznicy idą swoją drogą. A ponadto droga do zbawienia to wzrastanie w łasce, a nie narastanie „super-refleksji ludzkiej”. Pojęcie takie jest niejasne i nieznane, ani teologii, ani nauce. Należy wyłącznie do słownika teilhardowskiej wiary w postęp, bo jak pisał zwolennik de Chardina „w teologii chrześcijańskiej główny akcent musi być położony na przyszłość, a nie przeszłość” (9). W ten sposób teilhardyści opowiadają się na rzecz oświeceniowej wizji człowieka i świata – wierzą w postęp ludzkiego rozumu.

Ksiądz profesor Ludwik Wciórka słusznie i krytycznie zaznaczał, że „koncepcje [Teilharda] dotyczące sensu ewolucji, ujmowanego w perspektywie chrześcijańskiej eschatologii, są wyrazem osobistych przemyśleń ich autora (…) ujawniają one nowy wymiar w spojrzeniu na koncepcje ewolucji. Otwarte wszakże pozostaje pytanie, w jakim stopniu ten nowy eschatologiczny wymiar ewolucji odpowiada podstawowym elementom klasycznej doktryny o ostatecznym przeznaczeniu człowieka, ujmowanym w jego aspekcie osobowym, jak również wspólnotowym” (10). Pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi autor komentarza zostawił czytelnika przed poważnym dylematem. Wydaje się, że możemy odpowiedzieć: nowa, teilhardowska wizja ewolucji ludzkości nie odpowiada w żadnym stopniu klasycznej doktrynie o celu człowieka, ponieważ głosi zbawienie jako zjednoczenie fizyczne, osiągane środkami natury, a nie łaski. Kościół de Chardina jest doczesny, a eschatologia – utopijna.

Opisując kres historii Teilhard nie pisze o nawróceniu niewiernych do Kościoła, ani o braku wiary wśród innych. Jego zdaniem ludzkość osiągnie wkrótce organiczną jedność i stanie się jednym ciałem (dokona się „super-mega-mutacja”) (11), gdyż powstanie „arcymolekuła hiper- -złożona, hiper-ześrodkowana i hiper-świadoma; coś bardziej skomplikowanego i bardziej ześrodkowanego niż człowiek; wyższa scentralizowana złożoność i wyższa świadomość; olbrzymia hiper-komórka; mózg mózgów; jeden duchowy organizm; super-organizm złożony z jednostek tak jak jednostki są złożone z komórek; ujednolicona refleksja, w której myśli jednostek funkcjonują jak komórki jednego mózgu ludzkości” (12). Formułując te oderwane od nauk przyrodniczych i sprzeczne z wiarą Kościoła spekulacje dotyczące przyszłości świata i Kościoła, sam de Chardin zarzucał jednocześnie katolikom, że „budują swe miasto na chmurach” (13). Wydaje się jednak, że to raczej teilhardowska wizja eschatologii była radykalnym zerwaniem z tradycją chrześcijańską i raz jeszcze potwierdziła naturalizm francuskiego uczonego, który stał się prorokiem świeckiej religii, wyrażonej za pomocą pozornie katolickiego języka.

cdn.

Marcin Karas

(1) Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 837–839.

(2) Por. P. Smulders, La vision de Teilhard de Chardin, przeł. Ch. d’Armagnac, Paryż 1965, s. 113.

(3) Fac, s. 93–94.

(4) Bartnik, s. 112; Speaight, s. 234.

(5) Por. Teilhardyzm, s. 88–89.

(6) Fac, s. 120.

(7) Por. Philippe de la Trinité, t. 2, s. 241.

(8) Fac, s. 206.

(9) N. M. Wildiers, Obraz świata a teologia, dz. cyt., s. 213.

(10) L. Wciórka, Filozofia i przyroda, dz. cyt., s. 221.

(11) Teilhardyzm, s. 20.

(12) J. Czarkowski, Oblicza personalizmów. Konfrontacja antropologii filozoficznej E. Mouniera i P. Teilharda de Chardin, Toruń 1994, s. 88–89.

(13) Philippe de la Trinité, t. 1, s. 38.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marcina Karasa Zbawienie przez technikę? Religia Teilharda de Chardin.