Zbawienie przez technikę? Religia Teilharda de Chardin. Rozdział czternasty

Liturgia to zespół świętych czynności sprawowanych publicznie przez Kościół dla uczczenia Boga (laudamus Te), przebłagania Go za grzechy (miserere nobis), podziękowania za łaski (gratias agimus Tibi) i wyproszenia błogosławieństwa dla wiernych (dona nobis pacem) (1). W katolicyzmie pojmuje się liturgię jako czynność całego Kościoła: bierze w niej udział Kościół triumfujący (zbawieni w niebie), Kościół cierpiący w czyśćcu (dusze oczekujące na oczyszczenie, pokutujące za zło) i Kościół walczący na ziemi (wierni pod przewodnictwem kapłanów). Najszlachetniejszą czynnością liturgiczną jest Ofiara Mszy Świętej, w której na ołtarzu uobecniana jest w sposób bezkrwawy krwawa ofiara Jezusa Chrystusa złożona jeden jedyny raz na krzyżu, na górze Kalwarii blisko Jerozolimy. Innymi czynnościami liturgicznymi są nabożeństwa i procesje. Kapłańską modlitwą liturgiczną jest brewiarz.

Teilhard nie zajmował się niemal wcale katolicką liturgią. Już w szkole średniej, jak stwierdza jeden z biografów, osiągał gorsze wyniki z religii, niż z innych dziedzin wiedzy (2). Pod koniec życia napisał esej Patrząc na cyklotron (1953) (3), w którym wyraził ducha fascynacji i adoracji wobec zaawansowanych urządzeń technicznych. Wówczas używał określeń z dziedziny liturgii, twierdząc, że na widok cyklotronu wyzwoliły się w nim uczucia adoracji i modlitwy. Angielski biograf zaznaczał natomiast, że francuski jezuita nie cenił zbytnio katolickich czynności liturgicznych (liturgical punctilio) (4). Zaskoczony czytelnik eseju o cyklotronie dowiaduje się dalej, że „Moje oczy (…) przestały widzieć cyklotron. Zamiast niego miałem przed sobą całą noosferę (…) to, co nazywamy – nazbyt skrótowo – «aktywnością poznawczą», wypełniało się, zabarwiało i rozgrzewało siłami uważanymi dotąd za obce nauce – takimi, jak wiara, jak adoracja… (…) wszystkie związane z (…) [aktywnością ludzką] wysiłki i nadzieje muszą się ostatecznie koncentrować, muszą się zbiegać w jakimś ognisku Bożym” (5).

Maszyna ta była dla Teilharda laicką świątynią religii ziemi, w której czuł się najlepiej. W cyklotronie kolektywny wysiłek naukowców różnych specjalności pozwala na głęboką ingerencję w dynamizm wewnętrzny materii: człowiek poznaje i rozbija atomy, kreuje i przetwarza nowe cząstki elementarne, rozpędza je do prędkości światła i wyzwala ogromne porcje energii. Wokół cyklotronu gromadzą się inżynierowie, zajmując miejsca przy pulpitach i w laboratoriach, specjaliści z dziedziny chemii, fizyki i techniki, profesorowie uczelni technicznych, nobliści i ich asystenci, łączą swe wysiłki w jedno (tworzy się z nich „«izotop» nowoludzki”) (6).

W liturgii katolickiej, którą miał obowiązek odprawiać de Chardin, ma miejsce inny rodzaj kolektywizmu: święty porządek, hierarchia – wokół ołtarza Bożego, na którym ofiaruje się Jezus Chrystus, gromadzą się aniołowie i święci, a w świątyni celebrujący uroczystą liturgię kapłan otoczony jest przez hierarchiczną asystę liturgiczną: diakona, subdiakona, akolitów, ministrantów i wiernych, stojących wraz z kapłanem versus Deo, w kierunku krzyża, górującego nad ołtarzem, w którym znajdują się relikwie świętych męczenników, którzy już połączyli się z Chrystusem ofiarowując za niego swe życie doczesne. Taki obraz liturgii rzymskiej często pojawiał się w ikonografii ozdabiającej literaturę katolicką. Teilhard przez lata studiował tego typu publikacje i czerpał z nich inspirację do reformy, do swej naturalistycznej wizji kultu.

W retoryce Teilharda cyklotron jest ołtarzem, na którym materia konsekruje się, staje się żywa, dynamiczna, rozpala się, zmierza ku wyższym stanom, ujawnia się jej Boską, wewnętrzną moc. W poprzednim rozdziale czytaliśmy, jak w swym Dzienniku zapisał, w jaki sposób nasze ludzkie, świeckie wysiłki mają się stać dla nas «Ciałem i Krwią naszego Pana, Jezusa Chrystusa». Modlitwa liturgiczna, do której nawiązał w tych słowach głosi jednak zupełnie inną doktrynę. W Mszale Rzymskim de Chardin czytał słowa (zapisane w języku łacińskim): „Prosimy Cię Boże, abyś tę ofiarę (quam oblationem) umiarkowaną i przyjętą we wszystkim, pobłogosławił (+), zatwierdził (+), ratyfikował (+) słuszną i Tobie miłą uczynić raczył, aby dla nas się stała Ciałem (+) i Krwią (+) umiłowanego Syna Twojego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (7). Formuła ta nie ma żadnego laickiego, naturalistycznego sensu. Kilkakrotne powtarzanie znaku krzyża wskazuje na tożsamość ofiary Mszy z ofiarą na Kalwarii.

Natomiast dla de Chardina cyklotron to ołtarz fizycznej transsubstancjacji, dokonanej mocą ofiarnej pracy kolektywu ludzkiego. Inżynier w białym fartuchu, pochylony nad pulpitem komputera sterującego tą aparaturą to kapłan, który wydaje się wypowiadać odwieczne słowa Stworzyciela, Demiurga, Wielkiego Architekta Kosmosu, tchnącego energię w materię. Sprawując tę ofiarę zdaje się szeptać „introibo ad cyclotronem Dei” (8). Teilhard zatopił się zupełnie w doczesności i jak pisze jeden z jego zwolenników: „świadomie jednocząc się ze światem jednoczymy się z Bogiem, ponieważ w świecie tym obecny jest Chrystus (…) Objąć świat znaczy objąć Chrystusa, ponieważ Chrystus i świat stanowią jedno” (9). Takie uzasadnienie ewolucyjnego panteizmu wyraźnie sprzeciwia się nauce Kościoła.

Teilhard postulował na kartach swych esejów powstanie nowego kultu religijnego i pisał: „Religia ewolucji – oto czego w końcu człowiek najbardziej potrzebuje do życia w znaczeniu potocznym i do wyższego życia, jeśli tylko uświadamia sobie własną moc i obowiązek wyższej autohominizacji” (10). Znany teilhardysta, Norbert Wildiers poszedł dalej: „dla dzisiejszego człowieka chrześcijaństwo jest do przyjęcia wyłącznie jako religia ewolucji, jako nauka i postawa życiowa nadająca dziejom sens i kierunek” (11). W tej religii ewolucji cała historia świata to jedna, wielka Msza, i tak wizję Teilharda odczytywał polski teolog prawosławny ks. Jerzy Klinger: „czas jedynej konsekracji (bo wszystko jest jedną Hostią, wszystkie konsekracje są jedną konsekracją) jest czasem trwania świata do paruzji” (12).

Religia ta nie domaga się żadnych świętych czynności, bo dla francuskiego jezuity „każdy twórczy wysiłek człowieka jest tylko innym wyrazem tej samej tendencji, która wyraźnie zaznacza się w religii (…) wyniki naukowe i techniczne niejako z siebie samych, niezależnie od intencji, dla których podejmuje się je, mają charakter religijny” (13). Cały wszechświat stał się zatem dla francuskiego biologa jednym, ogromnym kościołem, a jego zwolennicy twierdzą, że Teilhard „potrafił na nowo uczynić z wszechświata świątynię” (14). W tej kosmicznej świątyni działania ludzkie sprowadzają na ziemię Chrystusa, bo jak pisał „każde działanie, ukierunkowane wzwyż czy naprzód – przyczynia się (wskutek zakrzywienia szczególnej przestrzeni, w której się odbywa) do powszechnej humanizacji i powszechnego uchrystycznienia” (15). Słowa te nie liczą się zupełnie z rzeczywistością grzechu i zła. Katolicy wiedzą, że kosmos nie jest rajem, ale „doliną łez”, jak przypomina modlitwa maryjna Salve, Regina (Witaj, Królowo), odmawiana w czasach de Chardina po każdej cichej Mszy Świętej (16).

Teilhard podał przykłady pewnych czynności o charakterze liturgicznym, opisał kult, który sam sprawował. Nie był to już jednak kult katolicki, ale wyraz wiary, że świat staje się Boski. Modlił się przecież słowami: „Klękam, o Panie przed wszechświatem, który tajemnie, pod wpływem Hostii, stał się Twoim uwielbionym Ciałem i Twoją Boską Krwią” (17). Jeden ze zwolenników Teilharda, zapatrzony w ten nowy kult i religię swego mistrza, zaatakował więc liturgię katolicką w sposób wyjątkowo gorszący: „Eucharystia jest jednak pozbawiona [dla Teilharda] fałszywych nut egocentrycznego, indywidualistycznego pietyzmu i przedstawiona jest w kontekście ewoluującego, rozwijającego się wszechświata, który kierowany ręką kosmicznego Chrystusa niezmiennie dąży do coraz większej świadomości i konwergencji czy centryczności w procesie amoryzacji” (18). Walka z rzeczywistym Kościołem i liturgią ujawnia rewolucyjne zamysły teilhardystów. Ich język pozostaje katolicki, ale serce wydaje się być gdzie indziej.

Często czytamy, że francuski paleontolog żywił „głęboki, religijny wręcz szacunek i entuzjazm (…) dla poszukiwań naukowych” (19). Zamiast cenić i bronić piękna liturgii katolickiej krążył po świecie laickim i cenił jego złudne wartości, zapatrzone w człowieka. Pisał zatem: „zbyt wiele we mnie «syna świata» (…), abym nie miał czuć się dobrze w świątyni zbudowanej ku chwale ziemi” (20). Wyznawał wprost, iż „moim naturalnym środowiskiem jest otoczenie laickie (le milieu «laïc»)” (21). Wskutek takiego sposobu myślenia gorliwy teilhardysta nie potrzebuje już katolickiej modlitwy, bo w tej nowej religii „znika wszelkie przeciwieństwo pomiędzy (…) działaniem a modlitwą, badaniami naukowymi a wielbieniem Boga” (22).

Religia Teilharda to kult doczesnych ludzkich wysiłków: „Noosfera poświęca badaniu rzeczywistości niemal całe swoje siły i energie, a nauka przybiera charakter niemal religijny, staje się Przykazaniem Bożym” (23). Wypełniając przykazania naturalizmu „Teilhard (…) spodziewa się (…) nadludzkości” (24), pragnie „dosięgnąć nieba poprzez spełnienie ziemi” (25). W tych słowach powraca biblijny obraz budowy wieży Babel. Widzimy, że de Chardin wyraźnie pomylił człowieka z aniołem, ponieważ zakładał, że siłą, która ożywia więzy łączące ludzkość w połowie XX wieku i w nadchodzącej przyszłości jest miłość. Rozumiał ją jednak naturalistycznie, jako „powinowactwo bytu z bytem” (26), albo jak „kosmiczną energię” (27). Zafascynowany tą utopią zwolennik słynnego Francuza uwielbiał doczesny świat słowami: „nie wyobrażamy sobie, by przyszłość (…) mogła być czym innym niż dążeniem do pełniejszej prawdy i bogatszej wiedzy, do doskonalszej sprawiedliwości społecznej, do harmonii, do rozwoju piękna i sztuki” (28).

Zamiast liturgii Mszy u Teilharda omawiane są takie pojęcia jak „Konsekracja powszechna” (Consecration universelle) i „Komunia powszechna” (Communion universelle). Nie są to czynności liturgiczne, ale kosmiczne procesy jednoczenia Boga i świata (29). Zdaniem o. Philippe de la Trinité są to słowa, „które sytuują się wśród najbardziej smutnych dowodów na rzecz teilhardowskiego panteizmu chrystycznego i kosmicznego (panthéisme teilhardien christique et cosmique)” (30).

W liturgii katolickiej rok kościelny rozpoczyna się od Adwentu. Na początku Mszy Świętej pierwszej niedzieli tego okresu liturgicznego znalazły się przed wiekami słowa Psalmu 24: „Do Ciebie wznoszę serce moje (Ad te levavi animam meam); Boże mój, Tobie ufam, nie będę zawstydzony” (31). Od tych słów rozpoczynał się każdy mszał. Adwent jest wezwaniem, aby odwrócić oczy od doczesności, a skoncentrować się na życiu religijnym, blisko Boga. Aby wznieść się w górę, nie wiązać się ze światem laickim, który przemija. Dla Teilharda natomiast „ze Stworzeniem zaczął się (…) Adwent, oczekiwanie, a zarazem przygotowanie całego stworzenia, a w nim «miejsca» ostatecznego zjednoczenia ludzi z Bogiem i ludzi między sobą” (32). Teilhardowskie rozumienie adwentu było świeckie, ziemskie, marksistowskie.

Wspominaliśmy już, że Dziennik Teilharda nie został (jak dotąd) przetłumaczony na język polski, a tymczasem warto do niego zajrzeć, bo zawiera niezwykle dobitne, osobiste refleksje autora (pisane jeszcze w latach I wojny światowej). O liturgii możemy przeczytać: „Ofiara Mszy Świętej, podniesienie Hostii (élévation) nie oznacza tylko i wprost komunii, zjednoczenia pomiędzy Naszym Panem Jezusem Chrystusem (N.S.) i światem, ale raczej uporządkowanie wokół niego (une ségrégation autour de Lui), za sprawą cierpienia, a więc wskutek Wcielenia, składników przeznaczonych do tego, aby były budulcem nowej materii (terra nova). W ten sposób prawdziwe życie kosmiczne jest zmieszaniem komunii i rezygnacji (renoncement), utożsamieniem prądów fizycznych (courant), w którym wiodące nurty są naznaczane «śladem» Naszego Pana Jezusa Chrystusa («sillage» de J.-C.)” (33). W tych słowach w całej pełni ujawnia się nowy, teilhardowski język. Obok wyraźnego naturalizmu widzimy tutaj wymieszanie wiary w świat z wiarą w Boga, oraz kosmiczne, materialne rozumienie liturgii Mszy. Najświętszy Sakrament jest dla de Chardina Boskim znakiem, który wnika w świat, formuje materię, uświęca kosmos. Są to znamiona ewolucyjnego panteizmu, w którym liturgia katolicka ma służyć jako narzędzie do uzasadnienia wiary w Boskość natury. Zwróćmy jeszcze uwagę na lekceważące skróty, którymi posługiwał się francuski jezuita, gdy zamiast „Nasz Pan, Jezus Chrystus”, pisał „N.S.” albo „J.C.”. Podobną manierę stosował również w korespondencji („X” zamiast „Chrystus – Christ”) (34).

cdn.

Marcin Karas

(1) Przytoczyliśmy charakterystyczne zwroty z łacińskiej liturgii mszalnej (hymn Gloria in excelsis Deo), którą Teilhard odprawiał przez całe życie. Zob. Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 868–869.

(2) Philippe de la Trinité, t. 1, s. 35.

(3) Teilhard de Chardin, Patrząc na cyklotron [w:] Człowiek i inne pisma, dz. cyt., s. 280–288.

(4) Speaight, s. 48.

(5) Teilhard de Chardin, Patrząc na cyklotron, dz. cyt., s. 287–288.

(6) Teilhard de Chardin, Patrząc na cyklotron, dz. cyt., s. 284.

(7) Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 897.

(8) W tych słowach nawiązujemy celowo do słów z początku Mszy rzymskiej, odprawianej przez całe życie przez Teilharda: „Introibo ad altare Dei. Ad Deum, qui laetificat iuventutem meam”, Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 864.

(9) N. M. Wildiers, Obraz świata a teologia, dz. cyt., s. 216–217.

(10) Teilhard de Chardin, Rzeczywistość chrystyczna [w:] Moja wizja świata, dz. cyt., s. 432.

(11) N. M. Wildiers, Obraz świata a teologia, dz. cyt., s. 209.

(12) Klinger, s. 355.

(13) Wciórka, s. 197.

(14) Wildiers, s. 16 (opinia Jeana Lacroix); Meaning, s. 35.

(15) Teilhard de Chardin, Rzeczywistość chrystyczna [w:] Moja wizja świata, dz. cyt., s. 431.

(16) Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 911.

(17) Teilhard de Chardin, Kapłan [w:] Moja wizja świata, dz. cyt., s. 14.

(18) Maloney, s. 194.

(19) Waloszczyk, s. 111.

(20) Teilhard de Chardin, Jaka jest moja wiara [w:] Zarys wszechświata, dz. cyt., s. 43.

(21) List Teilharda z roku 1932, cyt. przez Philippe de la Trinité, t. 1, s. 40.

(22) Teilhard de Chardin, Rzeczywistość chrystyczna [w:] Moja wizja świata, dz. cyt., s. 431.

(23) Fac, s. 66.

(24) Wildiers, s. 70.

(25) Teilhard de Chardin, Comment je crois [w:] tenże, Oeuvres, t. X, dz. cyt., cytowane bez podania strony przez: Polkowski, s. 47.

(26) G. Minois, Kościół i nauka. Dzieje pewnego niezrozumienia. Od Galileusza do Jana Pawła II, przeł. A. Szymanowski, Warszawa 1996, s. 341.

(27) Hildebrand, s. 186.

(28) Wildiers, s. 60.

(29) Teilhard de Chardin, Hymne de l’univers, Paryż 1961, s. 32– 33, cyt. przez: Philippe de la Trinité, t. 1, s. 134.

(30) Philippe de la Trinité, t. 1, s. 135.

(31) Mszał Rzymski, dz. cyt., s. 89.

(32) Teilhard de Chardin, Ecrits du temps de la guerre, dz. cyt., s. 48, cyt. przez: Kulisz, s. 134.

(33) Teilhard de Chardin, Journal, t. 1, s. 29.

(34) Por. Lettres, passim.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marcina Karasa Zbawienie przez technikę? Religia Teilharda de Chardin.