„Wampir” Władysława Reymonta. Spirytyzm, okultyzm i fałszywe religie (1)

Niezwykła książka „Wampir” Władysława Reymonta, ukazująca dramat uwikłania się w spirytyzm, okultyzm i fałszywe religie, to już jedenasta pozycja z serii Magna carta zawierającej wielkie, ważne karty naszej rodzimej literatury, wybitne polskie powieści pisane w wieku XIX i początku XX.

***

Znakomicie naszkicowany nastrój grozy panujący w przyciemnionym salonie i tło do niego – odgłosy dżdżu szemrzącego za oknem. Mrok ledwo co rozświetlony słabą kroplą zielonkawego poblasku, ludzie siedzący wokół stołu, ich dłonie splecione w łańcuch magiczny, z przejęcia drżące serca, lęk wgryzający się w mózgi… odczuwanie obecności niewidocznych istot, podmuchy chłodu… skrzypienia i trzaski, a potem stół – najważniejszy w tym momencie obiekt – najpierw unoszony przez jakąś nieznaną moc ku górze i bezszelestnie opadający na swoje dawne miejsce.

A potem znów cisza i oczekiwanie. Nerwy napięte niczym postronki. Siła woli walcząca z przemożnym pragnieniem ucieczki z tego miejsca przepełnionego nienazwanym… I wreszcie owo nienazwane z całą mocą dające znać o sobie – dźwiękami i objawieniem się zjawy, która wyemanowuje z uśpionego snem somnambulicznym medium… A może nie wyemanowuje?… Może to jest medium, tyle że obsiedlone przez coś, przez kogoś?… Bo te oczy, które ukazywały tylko same białka, bo ten głos, obcy, ponury mówiący dziwnym, nieznanym językiem…

Poszept zagadkowej istoty nie do końca wiadomo, czy wydobywający się z ust medium, czy też nie, czy raczej może wypływający skądś z bliżej niedookreślonej przestrzeni…

Jeszcze i jeszcze potęgujący się nastrój grozy i tajemniczości, rosnące przerażenie uczestników ściśle jednakowoż zespolone w niebywałym podnieceniu sięgającym granic wytrzymałości nerwowej…

Już nie chłód, ale dojmujący ziąb w salonie jakby wysączający się ze ścian… Ogniki błąkające się w przestrzeni pokoju, zjawa jakby z płomienia utkana unosząca się nad podłogą, zmiennokształtna, aż na ostatek przybierająca formę człowieczą, cielesną, o kobiecej posturze.

I uczestnicy sycą się tym. Uczestnicy poszukujący czegoś niezwykłego, nadnaturalnego, czegoś, co nie jest zwykłe, powszednie, nudne… I ktoś im to daje… Media przenikają w inny wymiar, w inny świat, czy może światy. Złuda i ułuda? Czyżby? Wszak są tak realnie bolesne, słodkotkliwe, choć jednocześnie – zda się – że to jednak porwane w strzępy majaki…

Lecz co to? Po seansie, który sięgnął swego kresu, nic się nie kończy! Zdumiony bohater powieści, Zenon, konstatuje, iż kobieta-medium – Daisy musiała znajdować się w wielu miejscach jednocześnie. A przecie to nie jest możliwe. Więc jeśli nie ona, to kto?…

Czy aby Zenon na pewno zna miss Daisy?… Kogoś, kto jest tajemniczy i groźny? Chwilami nawet przerażający?…

Ale jest i przeciwieństwo – Betsy… Niewinność… dobroć… A potem będzie ktoś jeszcze… trzecia kobieta… I szarpanie jego duszy w trzy strony, przez trzy pary rąk, przez trzy kobiece, antagonistyczne wobec siebie wzajem, wole…

A wszystko zaczynało się tak niewinnie…

Londyn… inny i nieco tajemniczy. I zdolny polski literat zaręczony ze śliczną miss Betsy trafiający przez przypadek (nie, nie, nie ma przypadków, poza gramatyką) na seans spirytystyczny, a tam… kolejna piękność – tajemnicza Daisy, która przybyła do Anglii z baśniowej krainy, z Indii. Nie sama, lecz w towarzystwie Mahatmy Guru i budzącej dreszcz lęku pantery Bagh.

Kimże jest owa tajemnicza miedzianowłosa Daisy? Kim jej hinduski mistrz i przewodnik, kim pantera?… Zenon, zauroczony, czy może nawet owładnięty przemożnym pragnieniem bycia z Daisy lgnie do niej, nie bacząc na to, że zagadkowa piękność wiedzie go ku sile jakowejś, pradawnej i groźnej, ku złu, z którego sideł zda się, niemożebne jest się mu wyzwolić.

Rozdarty pomiędzy Daisy i Betsy zwodzi tę drugą, oddając się inicjacji w demoniczny wręcz erotyzm pierwszej, a kiedy z Polski przybywa jeszcze Ada, jego wcześniejsza miłość – rozdarty pomiędzy trzy kobiety pogrąża się w coraz mroczniejszych obszarach czystej już szatańskości, z których nawet i śmierć, której się pragnie jak czegoś najbardziej pożądanego byle nie powrócić do zwykłej prozaicznej powszedniości, nie jest zdolna oswobodzić.

I Zenon absolutnie duchowo przemieniony z normalnego, wartościowego, szlachetnego, mającego cel w życiu młodzieńca przedzierzga się istotę duchowo wykoślawioną, zepsutą, kłamliwą, zwodniczą, a zarazem pogrążoną w bezbrzeżnej rozpaczy, mającą wszelako świadomość poniesionej klęski i zrujnowanego życia, a przecież niezdolną do uwolnienia się ze szponów opętania, które nim owładnęło. I nawet tego by sobie nie życzył!

Nie wiemy, jak Zenon skończył, bo Reymont sadza go na statek o bardzo symbolicznej, budzącej dreszcz grozy, nazwie i wyprawia w nieznanym kierunku.

Jednocześnie jednak zostawiając nam przesłanie, że igranie z demonicznymi mocami, tutaj reprezentowanymi przez ezoteryczne kulty hinduskie, choć nie w czystej postaci, bo pomieszane z okultyzmem innych form i kompozycji, zawsze musi człowieka – o ile się zawczasu nie opamięta – doprowadzić w takie miejsce i do takiego stanu, który straszliwszy jest nawet od najdotkliwszej doczesnej nędzy. Stanu, który sprawi, iż nieostrożny entuzjasta ezoterycznych kultów na koniec może tylko zawołać: „A choćby nawet szaleństwo i śmierć! A choćby!” – na przekór własnej woli. A potem skryć się za horyzontem bezkresnego oceanu płynąc ku najstraszliwszemu przeznaczeniu, gdzie czeka nań skraj świata i niezgłębiona przepaść, w którą się zapadnie, zatracając w otchłani piekielnych czeluści…

***

Problem z Wampirem jest jednak taki, że w powieści nie występuje żaden klasyczny wampir, typu hrabiego Drakuli wysysający z przegryzionych żył i tętnic ciepłą ludzką krew, ale mamy tu opisany nie tylko literacko znakomicie, ale także i z gruntowną znajomością tematu, „wampiryzm energetyczny”, czy poprawniej „duchowy”, a z tekstu powieści niedwuznacznie wynika, iż Reymont sam się musiał parać okultyzmem, chociaż krytycy i komentatorzy wolą delikatniej to określać, że interesował się nim tylko.

Chociaż… co do opisanych w powieści kultów, tradycji, wierzeń, początkowo można odnieść wrażenie, że mamy tu spory bałagan, w którym ciężko się rozeznać nawet staremu czarodziejowi, bo Reymont miesza porządki i tradycje. Nie zagłębiając się zatem w analizy, w ostateczności można by przyjąć, że autor Wampira jest tylko niezbyt „systematycznie i dogłębnie” oczytany, ale nie jest adeptem i dlatego taka jest treść i forma powieści. Jednakowoż po głębszym zastanowieniu i gruntowniejszej analizie, po zerknięciu między wiersze, podbudowani wiedzą o tamtoczesnych modach i zboczeniach duchowych musi się dojść do wniosku, że Reymont doskonale i nader precyzyjnie odmalował obraz tajemniczych obrzędów spełnianych w mrocznych wnętrzach salonów ówczesnego, nie tylko londyńskiego, mondu. I naprawdę znał się na tym, o czym pisze.

Żyjąc w tamtych czasach, zajmując się okultyzmem, musiał, a przynajmniej powinien znać się z Punar Bhawą, czyli Czesławem Czyńskim (1), okultystą, członkiem O.T.O. (2) i – nie bójmy się użyć tego słowa – satanistą, a jeśli z nim, to – odwiedzając Wielką Brytanię być może też i z Aleisterem Crowleyem (3), który sam siebie nazywał Bestią. Powinien też znać się i ze Stanisławem Przybyszewskim (4), przynajmniej pasjonującym się okultyzmem i satanizmem, autorem pierwszej polskiej powieści satanistycznej Dzieci Szatana czy też z Tadeuszem Micińskim (5), o takich drobinkach pomniejszego płazu jak Franek Kluski (6) czy Ochorowicz (7) nie wspominając.

Ale to już do powieści nie należy. To tylko taka moja dygresja nie na temat, ale obok tematu.

Cóż, tak się nasza inteligencja, stare i nowe elity zabawiały… Mniej albo bardziej jawnie. Czy była to tylko moda?… Raczej nie. To była wiara, może nie u wszystkich jednakowo mocna, niemniej prawdziwa.

Czytelnik może zapytać, a kiedyż to wszystko się zaczęło. Można odpowiedzieć krótko – w Edenie, bo tam właśnie doszło do pierwszego bezpośredniego kontaktu człowieka ze złem osobowym. Ale może nie sięgając aż tak daleko, pokażmy źródła dwudziestowiecznych mód ezoterycznych, seansów spirytystycznych i tego wszystkiego, co trwa aż po dziś dzień, przepoczwarzając się w strukturę przypominającą budową zaśniad groniasty (8), a określającą samą siebie jako new age (9)!

Zatem? Ad rem!

***

Na początku był Emanuel Swedenborg (10) i jego objawienia. Ale dla złych mocy nie był to pomysł udany. Niewiele osób się tym podnieciło, a cały ruch i cała nauka tego szwedzkiego uczonego i zarazem diabolicznego mistyka uschła. Co prawda tu i ówdzie na świecie jeszcze wegetują nędzne resztki jego wyznawców, lecz nic tak naprawdę nie znaczą.

Początek tego, co mamy po dziś dzień był zgoła inny, bardziej banalny i nader prosty. Nie było w nim niczego naukowego, czy może „naukowego”.

W niewielkiej miejscowości Hydesville, w stanie Nowy Jork, mieszkała rodzina Foxów, składająca się z ojca Johna, matki Margarett, oraz dwóch córek: piętnastoletniej Leach i dwunastoletniej Katie.

W nocy z 31 marca na 1 kwietnia 1848 roku dziewczęta zostały obudzone silnym stukaniem w ściany pokoju, w którym spały. Mimo natychmiastowego dokładnego sprawdzenia tak samego domu, jak również jego obejścia, rodzina Foxów wykluczyła możliwość spowodowania owego hałasu przez jakąkolwiek żywą istotę.

Jednocześnie obydwie Foxówny doszły do przekonania, że owo „coś”, co obudziło je hałasem, nie chce zrobić im krzywdy, a raczej usiłuje nawiązać kontakt. Przemawiając zatem do owego „czegoś”, uzgodniły, że będą się z nim porozumiewać przy pomocy ustalonej i ściśle określonej liczby stuknięć.

Przyniosło to zdumiewające wprost rezultaty: dziewczęta nawiązały kontakt z duchem osoby zmarłej! A oto czego się odeń dowiedziały: jest Charlesem Rosmym, komiwojażerem, którego obrabowano i zamordowano w tym właśnie domu przed pięciu laty, zanim Foxowie wprowadzili się pod jego dach. Ciało Rosmy’ego miało rzekomo zostać pogrzebane w piwnicy.

To była już bardzo konkretna informacja, której John D. Fox nie omieszkał sprawdzić. Mimo iż w obecności powiadomionych o wszystkim sąsiadów przekopał dokładnie całą piwnicę, nie natknął się nawet na ślad ludzkich szczątków. Zobaczyły one światło dzienne dopiero w 1904 roku, kiedy to przypadkowo, po zawaleniu się w piwnicy starego domu Foxów jednej ze ścian natknięto się na zamurowany w niej szkielet Rosmy’ego oraz jego kuferek komiwojażera.

Od tamtej pory było głośno o tym fenomenie, jak również i innych kontaktach z duchami. Ale owo ostateczne potwierdzenie realności zdarzeń, jakie miały w domu Foxów przed laty, nie było już potrzebne, ponieważ ruch spirytystyczny od długiego czasu rozwijał się – narastając lawinowo – nie tylko w całej Ameryce Północnej, ale przekroczywszy ocean, zawojował Europę.

Nieformalną głową owego ruchu i jego teoretykiem został znany uczony francuski, urodzony w 1804 roku w Lyonie, Leon Hippolyte Denizart Rivail, który jako spirytysta przybrał nazwisko Allan Kardec (11), pod jakim rzekomo żył w poprzednim wcieleniu. Lecz Rivail, zanim się stał Kardeckiem, był do spirytyzmu nastawiony sceptycznie. Uwierzył weń i nawrócił się dopiero po wzięciu udziału w nadzwyczaj udanym seansie z udziałem wirującego stolika.

Jego przemiana okazała się tak silna, że resztę życia poświęcił spirytyzmowi. Napisał i wydał wiele dzieł traktujących o kontaktach żywych z umarłymi, między innymi: Księgę Duchów, Księgę Mediów, Ewangelię według Spirytyzmu, Piekło i Niebo, Genezę, Cuda i przepowiednie według Spirytyzmu, dając podwaliny teoretyczne, wyjaśniając zjawiska i szczegółowo opracowując doktrynę (spirytyści odżegnują się stanowczo od określenia ich ruchu jako ruchu religijnego; twierdzą natomiast, że posiada on charakter wyłącznie naukowy).

Podczas seansów spirytystycznych, w których bezwzględnie musi brać udział medium, czyli osoba posiadająca szczególne właściwości kontaktowania się ze światem ponadzmysłowym, manifestują swą obecność jakieś inteligentne osoby, które powszechnie uważane są za duchy zmarłych: bliskich, znajomych, ale też niekiedy zupełnie obcych.

Manifestacje owych inteligentnych istot, nienależących do świata doczesnego, nie ograniczają się bynajmniej do odgłosów stukania, czy poruszania przedmiotami służącymi do porozumiewania się z nimi (np. stolikami, talerzykami, tabliczkami ouija itp.).

Jedną z ciekawszych manifestacji jest tzw. pismo automatyczne, polegające na tym, iż medium pod wpływem ducha pisze to, co on ma zebranym uczestnikom seansu do zakomunikowania. Fenomen owego pisma polega na fakcie, iż medium nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie słowa kreśli i jakie przekazuje treści.

Ale najciekawszą z form manifestacji duchów jest bez wątpienia fenomen ukazywania się zjaw, lecz o tym będzie niżej.

Interesująca będzie opinia – i warto o niej powiedzieć – Kościoła katolickiego, jak i innych wspólnot i wyznań chrześcijańskich, odnosząca się do mediumizmu inkarnacyjnego, czyli do fenomenu manifestowania się ducha przez owładnięcie, wcielanie się, bądź innego rodzaju posłużenie się ciałem i zmysłami żywej istoty ludzkiej. Oczywiście Kościół nie zaprzecza możliwości wystąpienia, zaistnienia tego zjawiska z tej oczywistej przyczyny, że stałoby to w sprzeczności z mającymi miejsce faktami, które są znane z historii, a zdarzają się i dziś. Kościół jednak dokonuje tu pewnego rozróżnienia: czym innym jest manifestowanie się dusz zmarłych żywym ludziom, a czym innym inkarnowanie się jakiejś obcej inteligencji.

Nie przez przypadek napisano tutaj o „jakiejś obcej inteligencji”, ponieważ chrześcijanie z całą stanowczością wykluczają, aby mogły to być dusze zmarłych ludzi, którzy są wzywani i zapraszani do przybycia z powrotem do naszej materialnej rzeczywistości.

Wcielanie się jest jednak niepodważalnym faktem. Tyle że można w tym wypadku mówić o jednym tylko – o pewnej specyficznej działalności Szatana i jego demonów. To one właśnie manifestują się poprzez obsiedlenia mediów.

Jeśli chodzi o objawienie się dusz osób zmarłych osobom żyjącym, to – jak poucza Kościół – Bóg niekiedy, w pewnych szczególnych okolicznościach dopuszcza taką możliwość. Ale – i to zasługuje na podkreślenie – za każdym razem zależy to od woli i zgody Stwórcy. Nie ma tak, że dusze przychodzą na wezwanie żywych, ilekroć tym ostatnim przyjdzie na to ochota.

Aby do czegoś podobnego mogło dojść, bezwzględnie musi zaistnieć nadzwyczaj poważna przyczyna. Przeważnie chodzi o ostrzeżenie czy nawrócenie kogoś z żyjących – a więc jest to spowodowane miłością i troską o niego, a nie zaspokajaniem próżnej ciekawości.

Jednak nie ulega wątpliwości, że ktoś czy coś na wezwanie medium czy mediów przychodzi. Tego podważyć się nie da. Zatem?… Kto lub co to jest?… Na te pytania odpowiedzieliśmy już wyżej: Ojciec Kłamstwa bądź jego sługi.

Według opinii Kościoła to właśnie one przychodzą do nas, aby oszukiwać i zwodzić. To one przyoblekają na siebie kształty tych, których pragnęlibyśmy zobaczyć, to one naśladują ich głosy, ich gesty, ich sposób zachowania. Poza tym jeszcze – znając (nieważne w tym miejscu czy w sposób pośredni czy bezpośredni) tajniki naszych serc i umysłów – umieją tak z nami rozmawiać, że wyzbywamy się jakichkolwiek wątpliwości i bezkrytycznie zaczynamy wierzyć, iż przyszli do nas ci, których kochaliśmy, bądź ci, których pragnęliśmy ujrzeć z jakiegoś innego powodu.

Co się zaś tyczy inkarnowania się, czyli wcielania w osobę medium podczas seansu spirytystycznego, to nie może to być czymkolwiek innym, jak tylko rodzajem czy formą czasowego opętania człowieka przez demona.

Po seansie zły duch, który przebywał w ciele medium i przemawiał jego ustami, na ogół odchodzi, ale wielokrotnie zdarza się, że opętuje na stałe czy to tego, który dobrowolnie użyczył mu swej materialnej powłoki, czy też jakiegoś innego uczestnika seansu.

Oczywiście, zupełnie zrozumiała jest ludzka ciekawość, nawiasem mówiąc będąca jedną z cech naszej natury, ale przecież jakiekolwiek próby rozerwania owej zasłony podejmowane na seansach spirytystycznych, są bardzo niebezpieczne.

cdn.

Andrzej Sarwa

(1) Czesław Norbert Czyński (1858–1932) – polski okultysta, parapsycholog, pisarz, hipnotyzer, chiromanta, mason-martynista.

(2) Ordo Templi Orientis (Zakon Świątyni Wschodu, Zakon Wschodnich Templariuszy) – międzynarodowa organizacja religijno-zakonna o charakterze paramasońskim.

(3) Aleister Crowley, właściwie: Edward Alexander Crowley (1875–1947) – brytyjski okultysta, mistyk, szachista, alpinista, satanista; autor wielu książek, z czego znaczna większość traktowała lub choć nawiązywała do wyznawanych przez Crowleya filozoficzno-mistycznych poglądów.

(4) Stanisław Feliks Przybyszewski (1868–1927) – polski pisarz, poeta, dramaturg, nowelista okresu Młodej Polski, skandalista, przedstawiciel cyganerii krakowskiej i nurtu polskiego dekadentyzmu.

(5) Tadeusz Miciński (1873–1918) – pisarz i poeta polski okresu Młodej Polski; autor mistycznych powieści, poematów prozą i wierszy kontemplacyjnych; jeden z czołowych pisarzy polskiego ekspresjonizmu, prekursor surrealizmu; członek Warszawskiego Towarzystwa Teozoficznego.

(6) Franek Kluski, właściwie: Teofil Modrzejewski (1873–1943) – polskie medium oraz reporter prasowy; w pierwszej połowie XX wieku zasłynął z rzekomej materializacji bytów duchowych.

(7) Julian Leopold Ochorowicz (1850–1917) – polski psycholog, filozof, wynalazca, poeta, publicysta, fotografik, teoretyk pozytywizmu; badacz psychologii eksperymentalnej w zakresie zjawisk mediumicznych; uważany za polskiego pioniera psychologii eksperymentalnej i hipnologii.

(8) Zaśniad groniasty – niezłośliwa postać ciążowej choroby trofoblastycznej; powstaje w wyniku nieprawidłowego zapłodnienia komórki jajowej, która implantuje się i proliferuje w macicy.

(9) New Age (Nowa Era) – parareligijny, złożony i wielowymiarowy, alternatywny ruch kulturowy, zapoczątkowany w latach sześćdziesiątych XX wieku, wyrosły z przekonania, że ludzkość, pogrążona w głębokim kryzysie, znajduje się w punkcie zwrotnym pomiędzy dwiema epokami („erami”) – erą Ryb, interpretowaną symbolicznie jako epoka chrześcijaństwa, na której miejsce ma nastać era Wodnika oparta o gnostycyzm, ezoteryzm, satanizm, okultyzm, parapsychologię, wiedźmiostwo, magię, itp.

(10) Emanuel Swedenborg, przed nobilitacją Swedberg (1688–1772) – szwedzki naukowiec, filozof, mistyk i interpretator Pisma Świętego.

(11) Allan Kardec (1804–1869) – francuski naukowiec, teoretyk i kodyfikator spirytyzmu; zebrał i usystematyzował wiadomości przekazywane przez kontaktujące się duchy podczas seansów spirytystycznych.

Książkę możesz kupić tutaj.