Utopijny raj – New Age. Zamiast wstępu, cz. 1

Posłużę się tu wywiadem, który kiedyś przeprowadził ze mną pewien katecheta, gdy w Polsce zaczęły pojawiać się sekty z elementami poglądów indyjskich.

Katecheta: Co skłoniło Siostrę do podjęcia katechezy wędrownej?

S. Michaela: Widzę wielką potrzebę dzielenia się swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami dotyczącymi relacji zachodzących między chrześcijaństwem, jako religią opartą na Bożym Objawieniu, a innymi religiami opartymi na ludzkim „oświeceniu”. Pragnę też ukazać katolikom źródła religijnego chaosu oraz to, jaka istnieje dysproporcja pomiędzy reklamą Orientu, a jego prawdziwym obliczem, gdyż z przykrością patrzę, jak wielu ludzi ulega jego złudnym wizjom.

Katecheta: Po Soborze Watykańskim II modne stały się międzywyznaniowe dialogi. Jak to wygląda w Indiach? Jak w praktyce układają się stosunki pomiędzy chrześcijanami a hinduistami?

S. Michaela: Jeżeli chodzi o stosunki pomiędzy chrześcijanami a wyznawcami tamtejszych religii, to polityka jest zdecydowanie antychrześcijańska, zwrócona szczególnie przeciw Kościołowi katolickiemu. Pamiętamy, że w Indiach w 1986 r., były protesty nawet przeciwko wizycie Ojca Świętego w ich kraju. Chrześcijanie traktowani są tam jako element obcy, odpowiedzialny za wszystkie nieszczęścia związane z kolonializmem. Chociaż Anglicy nie byli katolikami i tam dominowali, to jednak wpływ europejskich wolnomyślicieli spowodował nastawienie bardziej antykatolickie niż antyanglikańskie. Poza tym, niezależnie od europejskich wpływów, politycy w Indiach stawiają sobie za cel pogłębienie jedności narodowej przez wprowadzenie jednego języka i jednej religii wypływającej z ich własnej kultury. Dlatego starają się eliminować sprzeczne z nią poglądy, również i te, które głosi religia katolicka. Dlatego dialogi odbywają się tam w kierunku „zlania” chrześcijaństwa z hinduizmem, a nie w kierunku szukania obiektywnej Prawdy.

Co innego jednak polityka, a co innego poszczególni ludzie. Większość hinduistów czy buddystów jest dla katolików jak najbardziej życzliwa. Np. świadkowie Jehowy są do katolików bardziej antagonistycznie nastawieni, niż w Indiach buddyści, hinduiści czy inni wyznawcy pogańskich religii – jeśli chodzi o jednostki. Jednak programy państwowe są w Indiach bardzo antykatolickie. Problem ten dobrze ukazany został w Tygodniku Powszechnym nr 7/86 przy okazji sprawozdania z wizyty Papieża w Indiach.

Katecheta: Jak się mają wpływy religii wschodnich na terenie Europy do tego, co jest w Indiach?

S. Michaela: Wpływy w Europie są dziełem teozofów. Formy, jakie spotkałam w Europie, począwszy od pierwszego zetknięcia się z doktryną indyjską na KUL-u (wykładał ks. prof. Tokarz) i później wśród Polaków, którzy twierdzili, że są wyznawcami hinduizmu czy buddyzmu, są bardzo teozoficzne. Ich sposób pojmowania doktryny buddyjskiej czy hinduistycznej jest inny, niż wiara buddysty czy hinduisty w Indiach. Mieszkaniec Indii bardzo często uważa, że europejscy „hinduiści” czy „buddyści” nie rozumieją ich religii. Przykładowo: Ruch Hare Kryszna założony przez guru Prabhupadę, w Indiach jest niejednokrotnie krytykowany jako fałszywy, niezgodny z ich tradycją. Indyjscy wyznawcy Wisznu – Kryszny, całkiem inaczej go przedstawiają i czczą niż amerykańscy czy europejscy uczniowie Prabhupady.

Problem „misji” hinduizmu, buddyzmu czy islamu w świecie, dobrze ukazany jest w książce prof. Stanisława Tokarskiego pt.: Orient i kontrkultury, (Wiedza Powszechna, Warszawa 1984), a jeszcze lepiej, bo bardziej szczegółowo, w książce tego samego autora, pt.: Orient i subkultury, (Wydawnictwo Naukowe „Semper”, Warszawa 1996).

Katecheta: Na czym polega główne niebezpieczeństwo dla chrześcijaństwa ze strony religii Wschodu i wypływających z nich sekt?

S. Michaela: Odwołam się do opinii św. Pawła w liście do Galatów na temat innej „ewangelii” niż ta, którą on głosi. Obydwoma rękoma podpisuję się pod stanowiskiem św. Pawła.

Na przykład w kulcie Wisznu widzę zagrożenie podobne do tego, jakie było w kulcie Baala, bo pojęcie Wisznu i Baala jest identyczne; istnieje tylko różnica językowa. Na cześć Wisznu istnieje praktyka nierządu sakralnego, tak, jak w kulcie Baala. Tak samo kult Sziwy i Kali można identyfikować z kultem Molocha. Jak w kulcie Molocha, tak również na cześć Kali składane są krwawe ofiary nie tylko ze zwierząt ale także z ludzi. Chociaż ofiary z ludzi są obecnie w Indiach zakazane prawem państwowym, to jednak taka praktyka nadal się utrzymuje jako wzniosły akt religijny. W Europie twórcy sekt opartych na kulcie Wisznu czy Sziwy milczą na temat sakralnego nierządu czy krwawych ofiar z ludzi. Jednak katolik, który przyjmie hinduizm i zupełnie zatrze w swojej świadomości etykę chrześcijańską, w konsekwencji „wtoczy się” w tamtejsze praktyki. W środowisku chrześcijańskim nawet ktoś, kto odpadł od Kościoła, odszedł od Chrystusa, we wnętrzu ma odruch oparty na etyce chrześcijańskiej – ma awersję do pewnych zachowań, postępowań. Ale gdy ta tradycja wygaśnie, nie będzie tej awersji. Zagrożeniem jest więc zaniedbywanie chrześcijańskich norm moralnych i podążanie do źródeł hinduizmu. W konsekwencji zaprzeczy to Objawieniu Bożemu i sprzeciwi się Jego prawu wyrażonemu w przykazaniach, a to pociągnie za sobą negatywne konsekwencje zarówno w relacji człowieka, jak i w stosunkach międzyludzkich.

Katecheta: Jakie są podstawowe różnice doktrynalne pomiędzy chrześcijaństwem a tymi religiami?

S. Michaela: W Indiach jest wiele odłamów. Hindusi dzisiaj są bardzo zróżnicowani dlatego, że Indie były terenem, gdzie napływała ludność z różnych kultur, różnych religii i narodowości, spotykały się tam różne systemy światopoglądowe. Miało to wpływ na powstanie różnych form synkretyzmów wyznaniowych i filozoficznych. Dziś są tam różne formy religijno-filozoficzne, które czerpią z Wed i Pisma Świętego, z religii perskiej, judaistycznej, buddyjskiej, mahometańskiej, z filozofii Sokratesa, Platona, Konfucjusza oraz z innych poglądów myślicieli starożytnych i współczesnych.

Chciałabym więc zastrzec, że będę tu mówić o różnicy, jaka występuje pomiędzy doktryną wedyjskiego monizmu i panteizmu, a biblijnym monoteizmem. Oryginalna wedyjska myśl jest monistyczna. Co to znaczy? Wszystko, co istnieje jest jednością, jest Bogiem. Bóg pojmowany jest jako rodzaj świetlnej energii częściowo rozproszonej i zmaterializowanej. Hinduiści porównują tę rozproszoną energię do światła, które rozszczepione (jak w tęczy), daje różne kolory. Stąd jest podział ludzi na warny (kolory), co jest źródłem kast i segregacji społecznej, bardzo krzywdzącej dla kast najniższych. Wyznawcy hinduizmu wierzą, że ta rozproszona energia poprzez reinkarnację dąży do scalenia i utworzenia na powrót jednej boskiej jaźni i wielkiej mocy kosmicznej. Taka wiara zaprzecza prawdzie o istnieniu Boga Stworzyciela i Prawodawcy oraz o braterstwie wszystkich ludzi i wiecznym, indywidualnym życiu każdej osoby ludzkiej. Nieznajomość Boga – Stworzyciela i Prawodawcy prowadzi do tego, że za najwyższych prawodawców uważa się władców oraz różnych guru, którzy uznawani są za istoty boskie, dlatego im oddaje się cześć, jaka należy się Bogu. Oni tworzą prawo i oni je egzekwują. To automatycznie przekreśla Boże prawo i jego sankcję. Stąd rodzi się ciężki w skutkach kult jednostki. W zależności od tego, jakiego pokroju moralnego czy duchowego jest ten, który zajął miejsce Boga czy nadczłowieka, takie będzie ustanawiał prawa i metody ich egzekwowania.

Katecheta: Czy są jakieś podobieństwa? Jeśli tak, to jakie?

S. Michaela: Można powiedzieć, że tak i nie. Opowiem, jak my na misjach wchodziliśmy w dyskusję z hinduistami, chcąc przekazać im Prawdę Objawioną. Szukamy pewnych powierzchownych podobieństw i wchodzimy „w głąb”, gdzie zachodzą ogromne różnice! Hinduista ma na przykład przeświadczenie, że Bóg (moc kosmiczna) wielokrotnie przyjmował różne formy cielesne (tzw. avatary). Hindusi wierzą, że Bóg nadal przyjmuje postać avatar, którymi są m.in. mistrzowie duchowi, guru, a nawet zwierzęta – przykładem jest „święta krowa”. Misjonarz rozmawiając z hinduistą powiada, że wiara w avatary w ludzkiej postaci to jakieś intuicyjne wyczucie ich przodków, iż Bóg musi stać się człowiekiem, by człowiek mógł wejść z Nim w kontakt. To jest słuszna myśl. Od niej dopiero przechodzi się dalej, że autentycznie Bóg stał się Człowiekiem ale tylko jeden raz i że jest Nim Jezus Chrystus. To, czego dokonał Chrystus jest nadal aktualne, zawsze ważne i ludzie wszystkich czasów mogą z tego korzystać. Nie potrzeba nowych wcieleń. Bóg nie dubluje tego, co robi. On też nie zmienia się, jest wieczny i Jego wola jest wieczna. Jego prawo jest więc także niezmienne i wieczne, które przekazywane jest przez Jego Kościół, więc ponowne Jego wcielenie nie jest potrzebne. Oczywiście, że tę myśl rozwija szerzej, niż ja tutaj ją przedstawiam.

Inny przykład: pojęcie „słowo”, Słowo Boże. Hindus mówi, że energia boska weszła w ruch, rozszczepiła się gdy zabrzmiało słowo „om”. Słowo to jest rozumiane dosłownie jako wibracja, fala głosu, wyłącznie jako dźwięk, a nie jako treść. Jeśli więc Hindus wierzy że „om” było słowem boskim, że ono stało się przyczyną zaistnienia świata, i jeśli misjonarz do tego dźwięku nawiązuje, to mówi, że Słowo Boga musi mieć jakąś treść. Słowo bez treści jest puste! A Słowo Boga nie może być puste, musi zawierać mądrą treść, i właśnie Jezus jest wcieleniem tejże Mądrości.

Podobnie, gdy chodzi o Trójcę Przenajświętszą. Hinduistyczna tradycja uczy o setkach bogów i półbogów, z których każdy wyznawca może czcić dowolną ich liczbę. Poza tym, wiara w rozszczepienie boskości i jej materializację, doprowadziła do tego, że również niektórych ludzi i obiekty przyrody (np. krowy) uznano za bogów. Istnieje powszechna opinia, że najstarszy był jednak kult czterech żywiołów: wody, powietrza, ognia i ziemi, a później dodawano coraz to nowe postacie, spośród których wyróżniono m.in. Brahmę, jako źródło materialnego świata. Brahma (Światowid), przedstawiany jest z czterema twarzami, jako ten, który panuje na wszystkie cztery strony świata. Gdy chrześcijanie głosili Boga w Trzech Osobach, spośród indyjskiego panteonu „dopasowano” trzech bożków: Brahmę, Sziwę i Wisznu. Inni Brahmę czterotwarzowego przerobili na trójtwarzowego. Tak powstała wiara w „Thrimurthi” (wyobrażenie Boga z trzema twarzami), którą dziś myli się z Trójcą Przenajświętszą. Misjonarz musi więc wyjaśnić jak zrodziła się wiara w Thrimurthi, a jak w troistość Boskich Osób wyznawanych przez chrześcijan.

Jeśli są więc jakieś podobieństwa między hinduizmem a chrześcijaństwem, to są tylko zewnętrzne, werbalne. Im głębiej wchodzi się w myśl, w treść duchową, to tym większe widać pomiędzy nimi różnice.

Katecheta: Co, siostry zdaniem, jest przyczyną tego zainteresowania Indiami – jest to moda czy też coś głębszego?

S. Michaela: Jeśli chodzi o przyczyny, ja widzę pewien program. Żeby on „załapał” trzeba go było rozreklamować. Chcąc zaś reklamować trzeba robić to tak, jak z reklamą mydła w telewizji: pianki, kolory, rozkoszny wyraz twarzy u ich użytkowników… Robi ona wrażenie na osobach łatwo ulegających sugestii, chociaż rzeczywistość jest inna, niż jej reklama. Reklama zawsze jest tylko reklamą. Jednak to ona spowodowała, że ludzie mało krytyczni zafascynowali się Wschodem. Dziś wschodnimi religiami próbują niektórzy wypełnić bolesną pustkę w psychice i duszy, będący skutkiem ateistycznego wychowania. Przede wszystkim w tym kierunku opracowywane są dziś programy ich upowszechniania.

Próbowałam znaleźć czas, kiedy to się zaczęło; odkąd rozpoczęto poszukiwać wartości religijnych poza chrześcijaństwem. Ze zdumieniem wykryłam, że zaczęło się to wraz z konfliktem z Kościołem, zwłaszcza w atmosferze rewolucji francuskiej. Gdy ona upadła, ludzie którzy ją wywołali byli zmuszeni do ucieczki z kraju. Uciekali do kolonii – Francja i Anglia miały w Indiach swoje kolonie. Tam właśnie powstały ośrodki zorganizowane przez masonerię działającą w różnych lożach, które szukają religijnych alternatyw w stosunku do chrześcijaństwa. Światopogląd masonerii kształtował się m.in. w wyniku walki z Kościołem. Konflikt z chrześcijaństwem powodował szukanie gdzieś indziej duchowych wartości i tworzenie nowych teorii. To doprowadziło do powstania teozofii, antropozofii i różnych sekt oraz zaprogramowanej akcji ich rozpowszechniania. W Indiach bardzo prężna jest Wielka Loża Dalekiego Wschodu. Bardzo aktywnie działa też loża używająca skrótu: OTO – Ordo Templis Orientis. Jednak dla chrześcijaństwa najbardziej „toksyczna” wydaje mi się loża zwana Mysteria Mystica Aeterna, której członkowie używając chrześcijańskiej nomenklatury, zatruwają prawdziwą mistykę, bo loża ta ma w zasadzie orientację ateistyczną, połączoną z materialistycznym okultyzmem i czarną magią. Na ten temat więcej informacji można znaleźć w pracy zbiorowej pt.: Sekty – Ekspansja zła, opracowanej przez Ruch Obrony Rodziny i Jednostki (RORiJ).

Katecheta: Przyczyną, że grunt jest tak podatny, nie jest może wewnętrzna pustka i wynikająca z niej potrzeba spotkania mistycznego z Bogiem?

S. Michaela: Właśnie coś takiego. Tylko że taka duchowa pustka, jakby próżnia, była celowo wytworzona. Nie była chyba przypadkiem ani modą walka z religią: jej obrzydzanie, wyśmiewanie dogmatów i modlitwy, wyszydzanie wszelkich objawów religijności, kompromitowanie i oczernianie duchowieństwa. To w końcu w jakiś sposób odepchnęło wielu od religii i Kościoła. A pragnienie duszy jest zawsze pragnieniem „ku Bogu”. Człowiek rzeczywiście szuka duchowej głębi. Ale nie powiedziałabym, jak mówią niektórzy: u nas tej głębi przeżywania spotkania z Bogiem nie ma, a tam jest. Nie! Tylko duchowość katolicka tak została zapluta, sprofanowana, ośmieszona, jak Chrystus przed przybiciem do krzyża, że wszyscy wołali: Ukrzyżuj Go!… On został tak wyszydzony, wyśmiany, że wydawało się, iż to nie może być Bóg. Podobnie stało się z Kościołem. Dążyło się świadomie do tego, żeby Kościół ośmieszyć, skompromitować i zniszczyć. Ludzie nie mieli nawet możności religijnego wzrastania i rozwoju. Ja sama przez dwa lata przed wyjazdem do Indii szukałam dzieł św. Jana od Krzyża, bo tylko słyszałam o nich w Instytucie Wyższej Kultury Religijnej na KUL-u, a chciałam przed wyjazdem pogłębić swoją wiarę. Nie było! Dopiero wypożyczyła mi je pewna zakonnica ze swej klasztornej biblioteki i mogłam tylko przewertować, by zrozumieć, o co chodzi. Gdzie człowiek miał poznać mistykę chrześcijańską? Nie było dostępnych źródeł! Ale nie była to wina Kościoła. Takie były warunki zewnętrzne i one uniemożliwiały popularyzację wiedzy dotyczącej prawdziwej historii Kościoła oraz publikowanie najwartościowszych dzieł teologów i mistyków chrześcijańskich. Utrudniało to wiernym wejście w głąb katolickiej duchowości. Tu rzeczywiście „zablokowano” wejście w głąb mistyki czysto duchowej, a podstawiono, w atrakcyjnym opakowaniu, złudną formę mistyki zmysłowej, którą wielu wzięło za prawdziwą drogę do zbawienia.

Katecheta: Czyli nieznajomość głębi własnej religii jest podstawową przyczyną odchodzenia niektórych katolików do sekt?

S. Michaela: Zasadniczo tak. Widzę dwie podstawowe przyczyny: po pierwsze, nieznana jest ogółowi wiernych prawdziwa historia Kościoła, teologia dogmatyczna oraz mistyka autentycznie chrześcijańska; po drugie, brak bezpośredniości między wiernymi a kościelną hierarchią. Ten dystans jest może wytworem walki z Kościołem, ksiądz nie był tak dostępny, tak „pod ręką” i stąd został wyobcowany. Gdy rozmawiam dzisiaj z duchownymi wyżej postawionymi w hierarchii kościelnej niż katecheta, widzę, że oni jak gdyby nie dotykali „skóry” przeciętnego człowieka. Faktycznie zostali wyobcowani i nie zawsze czują siły obciążające rzesze wiernych. To jest przyczyną, że na ogół nie widzą mechanizmu, w który szereg ludzi wpada na zasadzie: próżnia i ssanie. Jeśli wytworzy się próżnię, to wiadomo, że będzie ssanie. Sztuczna próżnia religijna została wytworzona. W to miejsce wchodzą agenci sekt i wciągają słabych.

Katecheta: Dlaczego Orientem wypełnia się tę próżnię?

S. Michaela: Jest on wygodny dla pretendujących do pozycji „nadludzi”. Człowiek dąży do absolutnej władzy, do autorytetu absolutnego. To koliduje z autorytetem Boga, a w Oriencie tej kolizji nie ma. Na uwagę zasługuje tu ideologia Rudolfa Steinera, twórcy antropozofii, w której akcentowana jest wiara w reinkarnację i okultystyczne praktyki jako podstawa dla reorganizacji świata. Wspomniałam wyżej o lożach, o „wtajemniczonych”, o tych, którzy przewidują przyszłość świata jako jeden wielki naród (uniwersalną ludzkość). Trzeba pamiętać o tym, że muszą przewidzieć też organizację tej ludzkości. Ci, którzy pretendują do przyszłej władzy, muszą szukać możliwości nadzoru, motywowania i skutecznego kierowania masami ludzkimi. A nic bardziej nie wiąże człowieka jak sumienie formowane przez wiarę i normy społeczne z niej wynikające. System kastowy oparty na Oriencie, gdzie podstawą jest wiara w reinkarnację, jest niezmiernie wygodny dla „nadludzi” i pretendentów do boskiego autorytetu.

Katecheta: A więc w światopoglądzie opartym na Oriencie łatwiej niż na światopoglądzie ateistycznym podporządkować sobie innych?

S. Michaela: Tak. Dotychczasowe obserwacje wskazują, że ateizm nie daje trwałych podstaw do przestrzegania norm społecznych. Poza tym dusza człowieka intuicyjnie szuka nieśmiertelności i ponadludzkiego autorytetu. Żeby tę potrzebę zaspokoić trzeba jakiegoś wymiaru pozagrobowego, jakiejś nadziei, że życie człowieka to nie tylko to, co widzimy, ale coś z niego zostaje też po śmierci. Wobec tego warto zadbać o to, by ten los pośmiertny był szczęśliwy. Każdy przecież chce być szczęśliwy, więc twórcy sekt wymyślają wygodne dla siebie drogi do osiągania szczęścia, a naiwni bezkrytycznie im wierzą.

Powyższy tekst jest fragmentem książki s. Michaeli Pawlik OP Utopijny raj – New Age.