Utopijny raj – New Age. Rozdział pierwszy

   Echo Objawienia Bożego w Indiach

Poszukiwanie Boga

Trudno tu szczegółowo analizować problem wielości interpretacji źródeł wschodnich religii, ale do celów praktycznych konieczne jest zwrócenie uwagi na te poglądy, które wielu chrześcijan szczerze dążących do Boga dezorientują. W Polsce spośród wielu sekt opartych na poglądach Orientu najbardziej powszechne stają się dwa podstawowe nurty; są to: buddyzm z elementami tybetańskiej tantry lub japońskiego zen, oraz hinduistyczny panteizm z elementami kultu Wisznu pod postacią Kryszny oraz różne systemy samoubóstwiającej jogi. Można zauważyć, że ci, którzy szukają intelektualnych i duchowych przeżyć bez Boga, wybierają jakąś formę buddyzmu, a ci, którzy uznają istnienie Boga lub łudzą się, że sami mogą osiągnąć stan boskości, wybierają hinduizm. Są i tacy, którzy próbują połączyć jedno i drugie, doprowadzając do większego religijnego chaosu. Mimo że buddyzm i hinduizm podzielony jest dzisiaj na wiele sekt, jednak wspólną ich cechą jest wiara w wędrówkę duszy z ciała do ciała, czyli reinkarnacja oraz kult ich przywódców jako postaci ponadludzkich lub boskich. Tu przyjrzymy się tym sektom i ruchom, których wyznawcy wierzący w reinkarnację i boskość swych „mistrzów” polemizują z chrześcijaństwem.

W związku z praktyczną potrzebą pomocy katolikom zagubionym w religijnym chaosie opracowanie niniejsze nie jest przeznaczone do teoretycznej spekulacji, lecz raczej na potrzeby katechetów, wychowawców i rodziców, których dzieci (czy uczniowie) weszły w kontakt z szerzącymi się sektami, magią czy innymi okultystycznymi praktykami. Dlatego uwaga zwrócona jest tu nie na spekulatywne analizy różnych filozoficznych teorii lecz na problemy praktyczne, ponieważ wiele osób szuka duchowych wartości i niejednokrotnie gubi się wśród różnych propozycji, nie zawsze prowadzących do osiągnięcia obiecywanych celów.

Przykładem takiego zagubienia się w poszukiwaniu drogi do duchowej doskonałości może być pani Wanda Dynowska, która tuż przed II wojną światową wyjechała z Krakowa do Indii na zjazd teozofów. Tam poznała Krishnamurtiego i urzeczona jego postacią nie wróciła do Polski. Pozostała w Indiach jako jego uczennica i przeszła na hinduizm w przekonaniu, że w swej istocie nie jest on sprzeczny z chrześcijaństwem. Krishnamurti stał się jej duchowym przewodnikiem, czyli guru. Pod jego kierownictwem przeszła hinduistyczną inicjację przyjmując imię Umadevi i pozostała w jego aśramie, czyli w jego ośrodku wyznaniowym. Po śmierci swego guru, nie zaakceptowała jego następcy, który wrócił do bardziej ortodoksyjnego hinduizmu i praktyk sprzecznych z etyką chrześcijańską. Wycofała się więc z hinduistycznego aśramu i zajęła się pracą charytatywną oraz literacką. Tłumaczyła indyjską literaturę religijną, „naginając” ich pojęcia do myśli chrześcijańskiej. Gdy tybetańscy uchodźcy pod przewodnictwem Dalajlamy osiedlili się w Północnych Indiach, pani Wanda nawiązała z nimi współpracę. Po pewnym czasie zaprzyjaźniła się z Dalajlamą i pod jego wpływem przyjęła buddyzm, który uznała za bardziej etyczny od hinduizmu. Jednak – jak później wyznała – w buddyzmie brakowało jej wymiaru nadprzyrodzonego.

Pracując na północy Indii zachorowała na astmę, która się pogłębiała z dnia na dzień. Ponieważ leki nie pomagały, zaproponowano jej zmianę klimatu. Przyjechała więc na południe Indii do Mysore (czyt.: Majsur) i została przyjęta do najlepszego w tym mieście szpitala prowadzonego przez misjonarzy protestanckich. W tym czasie w Mysore pracował także polski misjonarz – ks. Marian Batogowski, który ją w szpitalu odwiedzał. Z nim weryfikowała swoje poglądy. Efekt ich dialogów był taki, że uznała nadprzyrodzoną wartość religii katolickiej ze względu na Sakramenty Święte, które w pełni zachowane zostały tylko w Kościele katolickim. Chociaż z astmy nie została już wyleczona, to jednak wróciła do praktykowania Sakramentów Świętych.

Jej nawrócenie było bardzo głębokie – poszła „na całego”: wypisała się na własne żądanie ze szpitala, gdzie nie pozwolono jej robić „religijnych manifestacji”. Prosiła bowiem o odprawienie Mszy św. w szpitalnej separatce, w której leżała. Chciała uczestniczyć w pełnej liturgii eucharystycznej. Władze szpitala zgadzały się na odwiedzanie jej przez księdza, ale nie na odprawianie Mszy św., którą uznawano za manifestację katolicyzmu. Z tego powodu wolała zrezygnować z dalszego pobytu w szpitalu, niż być pozbawioną upragnionej liturgii Eucharystycznej. W ciężkim stanie zdrowia wypisała się więc ze szpitala na własne żądanie i zamieszkała u sióstr karmelitanek w Mysore. Stan zdrowia z dnia na dzień się pogarszał, aż doszło do ciężkiej duszności. Aby jej ulżyć, zakupiona została dla niej butla tlenu, jednak ona tlenu nie przyjęła. Osobie, która podawała jej tlen, powiedziała m.in.: …nie, nie trzeba tlenu…, módlmy się…, tę duszność przyjmuję jako pokutę, że tak późno do Niego wróciłam… Nie chciała żadnych innych ulg w cierpieniu, tylko prosiła siostry karmelitanki, u których do śmierci pozostała, by przychodziły do jej pokoju modlić się razem z nią.

Ona z trudem mogła mówić, ale bardzo dziękowała księdzu za codzienne udzielanie jej Sakramentów Świętych. Ks. Marian Batogowski zanotował w swoim dzienniczku, jak szczere było jej nawrócenie. Szkoda tylko, że pani Wanda sama nie mogła już napisać o swoim nawróceniu i podzielić się doświadczeniem zjednoczenia z Bogiem poprzez udział w Sakramentach Świętych, by ukazać jak wielka jest różnica pod względem duchowym żyjąc w duchu chrześcijaństwa, a religii Wschodu. Bardzo by się przydało dzisiaj takie świadectwo, bo nadal jej pisma są rozpowszechniane dla propagowania hinduizmu i buddyzmu, bez względu na to, że zawierają one błędne poglądy, za które ich Autorka bardzo przepraszała Boga i na miarę swych możliwości szczerze pokutowała…

Fascynacja kulturą Wschodu oraz brak głębszej wiedzy zarówno z zakresu wiary katolickiej, jak i ortodoksyjnych niechrześcijańskich religii, doprowadziły ją do niewłaściwej ich oceny. Podobnie jak pani Wanda, nie wszyscy dziś umieją odróżnić prawdziwe poglądy ludzi Wschodu od ich zachodnich interpretacji podrabianych pod chrześcijaństwo. Dlatego mówiąc o międzywyznaniowych dialogach, należy przede wszystkim wiedzieć z kim i w jakim celu wyznawcy obcych religii z nami dialogują, a zwłaszcza umieć odróżnić prawdę o poszczególnych religiach od ich falsyfikatów. Przed błędną interpretacją Bożego Objawienia rozpowszechnianą przez sekty i propagatorów Orientu przestrzegał Kościół już w 1986 roku w raporcie pt.: Sekty albo nowe ruchy religijne – wyzwanie duszpasterskie (1). Aby zaś przestrzec wiernych przed błędną mistyką Kongregacja ds. Nauki Wiary, na polecenie papieża Jana Pawła II, wystosowała pismo pt.: List do biskupów Kościoła Katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej. Zostały w nim wyjaśnione różnice pomiędzy drogą do Boga, jaką wskazuje Jezus Chrystus, a wschodnimi sposobami kontemplacji kosmosu czy samego siebie, które błędnie podawane są jako drogi do zjednoczenia z Bogiem (2).

Kościół wobec sekt

Wspomniany wyżej list do biskupów wyjaśniał zagadnienia z zakresu mistyki, lecz nie obejmował całości problemów związanych z błędnymi poglądami dotyczącymi drogi do zbawienia. Dlatego Kongregacja ds. Nauki Wiary, opracowała zwięzły dokument pt.: Deklaracja Dominus Iesus o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła, który papież Jan Paweł II podpisał dnia 6 sierpnia 2000 r., i zlecił jej opublikowanie. Deklaracja ta w bardzo zwięzłej formie wykazuje, że tylko Jezus Chrystus poprzez Kościół katolicki prowadzi ludzi do zbawienia, gdyż tylko ten Kościół zachował całość Objawienia Bożego i dysponuje wszystkimi środkami prowadzącymi do zbawienia, jakimi są Sakramenty Święte ustanowione przez Jezusa Chrystusa – jedynego Zbawiciela świata.

Zanim ukazała się powyższa deklaracja, J. E. Ks. Arcybiskup Józef Michalik już przestrzegał swych wiernych z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej przed ruchami antykatolickimi. Dnia 29.11.1992 r. wystosował list pasterski pt.: Kościół wobec sekt i stowarzyszeń antykościelnych. Treść listu J. E. Ks. Arcybiskupa całkowicie zgodna jest z treścią w/w Deklaracji „Dominus Iesus”, lecz ukazuje szczególnie problem sekt i różnych antykatolickich ruchów dotyczących przede wszystkim polskiej rzeczywistości. Cytuję więc poniżej tę część jego listu, która nadal jest bardzo aktualna.

(…) Zwolennicy niektórych sekt nachodzą nas w naszych domach, innych widzimy w wielu miejscach publicznych i na spotkaniach, a ostatnio szatan próbuje uaktywnić swój anty-Kościół zakładając grupy satanistów. Należy się spodziewać napływu jeszcze innych grup, które szczególnie w bogatych krajach już zataczają swoje kręgi. Głosiciele tzw. „nowej ery” (New Age), zwolennicy astrologii, przybysze z Dalekiego Wschodu, różni wróżbici i przepowiadacze przyszłości czy też masoni, znajdują zwolenników wśród ludzi nieprzygotowanych i nie utwierdzonych w wierze. Jawią się też różne kluby i grupy tajemne, których cele są niejasne, a często wrogie Kościołowi. Katolikowi nie wolno należeć do żadnej z takich grup.

Sytuacja jest poważna na całym świecie. Ojciec Święty w maju ubiegłego roku zwołał do Rzymu specjalny konsystorz, na którym kardynałowie dzielili się obserwacjami i niepokojem. Okazuje się, że niektóre rządy bogatych krajów szczególnie szczodrze wspierają rozwój sekt, dążąc do podziału i rozbicia społeczeństw, lękając się przy tym nauki Kościoła katolickiego, nieugięcie głoszącego prawdę Chrystusową.

Niektórzy księża kardynałowie pochodzący z biednego Trzeciego Świata, mówili na wspomnianym konsystorzu, że pomoc finansowa i gospodarcza dla ich głodujących społeczności, której udzielają rządy i bogate międzynarodowe fundacje, przeznaczona jest z góry na wsparcie działalności sekt, bądź grup i stowarzyszeń zwalczających wiarę katolicką (por. Relacje Kardynałów, „L’Osservatore Romano”, Nr 7/1991, s. 16 nn).

Ataki na Kościół katolicki stają się programem wszystkich sekt oraz podobnych grup i ideologii, dla których Kościół i Chrystus jest ciągle „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34).

Przyczyny zewnętrzne nie stanowią jednak najważniejszej motywacji rozwoju sekt, co najwyżej go ułatwiają. Również nasza negatywna reakcja i ocena wobec tych grup nie może być dokonywana tylko ze względu na ich inność, bo inność może być niepełna, ale wcale nie musi być negatywna. Nie odrzucamy ich także dlatego, że ich zachowanie bywa niezrozumiałe czy dziwne, że ich kontakt ze społeczeństwem budzi zastrzeżenia. Nasze stanowcze odrzucenie sekt czy tajnych stowarzyszeń płynie stąd, że głoszą fałszywe nauki, że wypaczają prawdę, bądź manipulują człowiekiem i zagrażają zbawieniu. Dlatego, nie możemy patrzeć obojętnie na zafałszowanie prawdy i na niebezpieczeństwo manipulacji moralnością (pamiętamy jak niedawno jedna z tych wyizolowanych grup doprowadziła do zbiorowego samobójstwa setek swych wyznawców w Ameryce).

Takie jest bowiem prawo życia, że pomyłka w wyborze adresu naraża na stratę czasu w odszukaniu mieszkańców, ale pomyłka w wyborze prawdy o Bogu oraz prawdy na temat podstawowego celu człowieka naraża go na utratę zbawienia wiecznego, a także na duchowe – a niekiedy też psychiczne – poranienie. Wielu z nas spotyka się z takimi poranionymi. Ich zacietrzewienie i niekiedy agresja budzi współczucie.

Przyczyny powstania sekt i przynależność do nich.

Odpowiedź na pytanie o przyczyny powstawania nowych sekt i grup religijnych jest dla człowieka wiary ewangelicznie prosta: wolna wola człowieka. Inną odpowiedź dał sam Pan Jezus tłumacząc skąd się wzięło zło na ziemi. Bóg przecież „posiał” dobre nasienie na swojej roli. Nieprzyjaciel zaś skrycie, w nocy, dosiał kąkolu, który rośnie razem aż do czasu żniwa. Wtedy przyjdzie czas na rozróżnienie, na ostateczną ocenę i na wymierzenie sprawiedliwości (por. Mt 13, 24-30). Pan Jezus przewidywał rozłamy i pragnął ustrzec Kościół przed podziałami. Nie chciał jednak przekreślić wolnej woli człowieka i dlatego modlił się o jedność (por. J 17) oraz przestrzegał przed fałszywymi prorokami, którzy przyjdą głosić błędną naukę i będą zwodzić nawet wybranych i umiłowanych przez Niego (por. Mt 24, 24).

Są też i inne, mniej teologiczne przyczyny powstania sekt. Czasami ludzie pędzą za nowością, co mogłoby być znakiem otwartości, gdyby człowiek szukający umiał stosować zdrowe zasady do rozróżnienia prawdy i fałszu.

Sekty ujawniają istnienie w człowieku różnych potrzeb duchowych, bo człowiek ma zakodowane w swoją naturę dążenie do nieskończoności. A ile razy utraci kontakt z prawdziwym Bogiem, szuka bożka fałszywego. Kiedy osłabnie prawdziwa, żywa wiara, tyle razy zauważa się ucieczkę w wiary zastępcze i człowiek zaczyna ufać gwiazdom, horoskopom, szuka przepowiadaczy przyszłości, zamiast oprzeć się na Piśmie Świętym i prorokach wyznaczonych przez Boga. Ludzie pokonują długie odległości w poszukiwaniu miejsc nieprawdziwych objawień, zamiast pokonać drogę własnego wnętrza, wiodącą do poznania objawienia Bożego danego w Chrystusie, zamiast wsłuchać się w głos założonego przez Chrystusa Kościoła, który jest opoką prawdy sprawdzoną przez dwa tysiące lat.

Nowe religie dają zbyt łatwe odpowiedzi na wszystkie problemy, a to jakże często jest niezgodne z prawdą. Bóg jest Nieskończoną Tajemnicą, a spotkanie z Tajemnicą uczy pokornej niepewności. Czasami ktoś idzie do sekty, bo znalazł tam bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem, doznał pomocy, albo odchodzi od Kościoła zrażony złym słowem lub przykładem. Bolejemy nad takimi wydarzeniami i nigdy nie przestaniemy zachęcać się do autentycznego życia chrześcijańskiego, ale musimy stanowczo podkreślić, że żadna słabość i grzech chrześcijanina nie usprawiedliwia innego grzechu, zwłaszcza zdrady prawdy i odejścia od Kościoła. Kościół nie zaleca grzechu, on go mocą Chrystusa odpuszcza, o ile grzesznik żałuje i stara się poprawić. Tragedią grzeszącego przeciwko wierze jest samo zaślepienie, które go zamyka na prawdę i naraża na utratę zbawienia.

Dlaczego nie można zbawić się w sektach i jak zaradzić ich ekspansji?

Na czym polega błąd sekty? Polega on na tym, że ich założyciele odrzucają prawdziwego Chrystusa i Kościół, a wybierają tylko niektóre aspekty prawdy o Bogu i człowieku, pomniejszając lub ukrywając inne. Doprowadza to do zafałszowania obrazu Boga i nie pozwala na spotkanie z Chrystusem, który jest jedynym Zbawicielem. Fałsz czy półprawda nie jest godna człowieka i nie może doprowadzić do zbawienia. Chrystus przestrzegał, że tylko On jest „Prawdą, Drogą i Życiem, i nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego, a kto idzie za Nim, nie chodzi w ciemności” (J 14, 6).

Warto tu spytać, czy są znaki, po których można rozpoznać prawdziwą religię?

Na to samo pytanie pasterze otrzymali odpowiedź, że tak. Tym „znakiem” jest Dziecię złożone w żłobie, leżące przed Maryją i Józefem (por. Łk 2,12). A więc tam, gdzie jest Maryja i zrodzony z Niej Boży Syn, tam jest prawda i zbawienie. Istotę wiary chrześcijańskiej można wyrazić jednym zdaniem: Bóg wszedł w historię poprzez osobę swego Syna, Jezusa Chrystusa, zrodzonego z Maryi. Bóg jest tak wielki, że może stać się mały, tak święty i mocny, że może uzdrowić naszą słabość i grzech, stając się jednym z nas. Ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus żyje i działa, naucza i odpuszcza grzechy w Kościele. Tu Go szukajmy, tu Go znajdziemy. Nie żałujmy przeto czasu na lekturę Pisma Świętego, sięgajmy po katolickie pisma, byśmy głębiej poznawszy, mogli i innym usłużyć naszą wiedzą. Świadectwo i głęboka wiara są najlepszą zaporą przeciwko zagrożeniu ze strony sekt.

Żadne ograniczenia państwowe, zakazy, ani prześladowania fizyczne czy moralne nie mogą być stosowane wobec inaczej wierzących.

Strzeżmy się zwłaszcza nienawiści, zgodnie z upomnieniem Pana Jezusa: „nikomu złem za zło nie oddawajcie…, miłujcie nieprzyjaciół waszych” (Łk 6,27). Kościół ma swoją sankcję: przestrzega przed utratą zbawienia każdego, kto zdradza prawdę Chrystusa. Troszczmy się, abyśmy mogli głębiej poznać naszą religię i umiejętnie wyszukać przekonywujące argumenty. Przede wszystkim więcej się módlmy, bo to ostatecznie Pan Bóg otwiera serca na prawdę zbawczą. Bywają sytuacje, że człowiek nie może znaleźć żadnych argumentów przeciwko Bogu i Chrystusowi, ale i tak nie potrafi Go przyjąć, bo przyjąć Chrystusa, to uwierzyć w Niego i w życie wieczne. Wiara jest łaską.

Sekta oznacza ograniczenie, zamknięcie, trzeba przeto szukać otwarcia, poszerzenia problemów, ukazywania kolejnych tajemnic wiary, które pogłębiają pragnienie Nieskończoności Boga.

Zaufajmy Kościołowi nie tylko dlatego, że od wieków żyje i rozwija się, ale dlatego, że w nim naucza sam Duch Święty od dnia Zielonych Świąt.

Liturgia dzisiejsza zachęca: „odrzućmy uczynki ciemności…, nie dogadzajmy żądzom…, żyjmy przyzwoicie” (Rz 13, 12n). To także jest metoda świadczenia o prawdziwej wierze. Po owocach poznaje się dobre drzewo.

Niech nasza modlitwa i praca nad sobą, nasza walka z grzechem i słabościami, nasze wewnętrzne zmagania się o zwycięstwo dobra i prawdy w nas samych, nasze autentyczne czuwanie na przyjście Pana, pomoże nam rzeczywiście „przyoblec się w Chrystusa” i ukazać Go także światu obecnego w naszych wyborach, naszym myśleniu, w naszej wierze i całym postępowaniu (3).

Powyższy cytat jest jednoznaczny i logiczny. Jednak wobec wielu kontrowersyjnych opinii dotyczących drogi do zbawienia, autorytet ks. Arcybiskupa może być dla niektórych krytyków mało znaczący, więc warto, by deklarację Dominus Iesus dokładnie rozważył każdy, kto szuka obiektywnej Prawdy na temat różnych religii świata. Nawet ten, kto wskutek wieloletniej ateizacji zniechęcony został do Kościoła i ma małe zainteresowanie jego nauką, to jednak w celu poszerzenia sobie wiedzy na temat różnych religii, powinien się zainteresować jak się je ocenia w świetle nauki Jezusa Chrystusa. Z powodu braku takiego zainteresowania jedni stali się agnostykami – zwątpili w możliwość poznania Absolutnej Prawdy, inni zaś, bez dostatecznej znajomości własnej religii, zaczęli poszukiwać czegoś nowego. Stąd obserwujemy dziś duże zainteresowanie międzywyznaniowymi dialogami, zwłaszcza z religiami Wschodu.

Jednak bardzo często te dialogi nie służą poszukiwaniu Prawdy, lecz wprowadzają światopoglądowy chaos, w którym wielu szczerych katolików ulega dezorientacji, a nawet deprawacji. Szczególnie wtedy, gdy do dialogów religijnych włączą się sekciarscy werbownicy, dialogi owe nie są ani szczere, ani oparte na rzetelnej i obiektywnej wiedzy, gdyż są tendencyjne, nastawione na zdobywanie swych zwolenników. Poza tym, wraz z religiami Wschodu wchodzą ich różne formy kultu związane z magią i zabobonami, które jeszcze bardziej zaciemniają drogę do poznania Absolutnej Prawdy. A jeszcze większe problemy powstają w przypadku, gdy sekciarski werbownik podaje się za katolika oraz znawcę religii Wschodu i argumentuje, że są one bardzo zgodne z nauką Jezusa Chrystusa. Jeżeli jego słuchacze nie polegają na tradycyjnej nauce Kościoła, to właśnie w imię miłości do Jezusa Chrystusa wchodzą w szeregi sekty(!)… Dlatego dziś bardzo ważne staje się uświadomienie katolików, żeby nie dowierzano różnym amatorskim „mistrzom duchowym”, którzy mają dosyć tupetu i bujną fantazję, by tworzyć złudne teorie religijne i wykorzystywać tych, którzy im zaufają.

Jedynie w religii katolickiej nie da się fantazjować, gdyż od samego początku jej zaistnienia ma ona Urząd Nauczycielski Kościoła, który treść Objawienia Bożego wiernie przekazuje i strzeże przed błędami. Sam Jezus Chrystus zatroszczył się o to, by na przestrzeni wieków Jego nauka nie uległa zmianie. Obowiązek czuwania nad czystością wiary powierzył Apostołom pod przewodnictwem św. Piotra, za którego szczególnie się modlił i ostrzegał przed niebezpieczeństwem utraty wiary mówiąc: Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, aby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj swoich braci (Łk 22, 31-32). Świętemu Piotrowi Jezus Chrystus nakazał nie tylko strzec wiary, ale także uczynił go zwierzchnikiem założonego przez siebie Kościoła. Oto Jego słowa skierowane do Piotra: Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i na tej Skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16, 18-19). Również świętemu Piotrowi, jako pasterzowi, polecił troskę o swoich wiernych, mówiąc: paś baranki moje (…) paś owce moje… (J 21, 15-17). Zlecenie dane świętemu Piotrowi spełnia każdy legalny jego następca, dlatego w Kościele katolickim treść nauki Jezusa Chrystusa przekazywana jest bez zmian. Zmiany, jeżeli następują, nie dotyczą treści, lecz formy i sposobu jej przekazywania.

Tak uzasadnionego i dobrze zorganizowanego autorytetu nauczycielskiego, jaki ma Kościół katolicki, nie ma żadna inna religia. U źródeł innej religii nie ma jednoznacznego nadrzędnego autorytetu, ustanowionego przez jej założyciela, by czuwał nad niezmiennością jego nauczania. Gdy sięgamy np. do początków jakiejkolwiek religii Wschodu, trudno mieć pewność co jej założyciel tak naprawdę głosił, gdyż już od samego jej początku każdy, kto słyszał jego naukę, rozumiał ją po swojemu i po swojemu podawał dalej.

s. Michaela Pawlik OP

(1) Por. L’Osservatore Romano, wyd. polskie, nr 5 (79), 1986, s. 3 n.; a także por. Maurice C. Burrell; John Allan, Nie wszyscy są jednego ducha, Warszawa 1988, s. 7 ns.

(2) Por. L’Osservatore Romano, wyd. polskie nr 12 (118), 1989, s. 1-5.

(3) Cała treść w/w listu opublikowana była jako wstęp do książki s. Michaeli Pawlik pt.: Złudne uroki duchowości Wschodu, Warszawa 1993, s. 5.

Powyższy tekst jest fragmentem książki s. Michaeli Pawlik OP Utopijny raj – New Age.