Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi. Rozdział szósty

Pokora i prawda przeciwko intelektualnej pysze

Niniejszy, składający się z dwóch części rozdział przeciwstawia św. Teresę trzem współczesnym francuskim autorom, którzy w ostatnich czasach zaszkodzili bardzo Kościołowi. Poświęcony jest w większym stopniu dysydentom i modernistom niż samej Świętej (przedstawionej wyczerpująco w pozostałych częściach książki), podkreśla jednak heroiczną cnotę jej wiary, przeżywanej w całkowitym posłuszeństwie wobec przełożonych i lojalności dla Magisterium Kościoła.

Pierwsza część, napisana przez znanego teologa – ks. Johna Hardona – jest wyjątkiem z artykułu Św. Teresa z Lisieux, opublikowanego w „The Catholic Faith Magazine” we wrześniu-październiku 1997 roku.

Mijający rok jest setnym od śmierci św. Teresy z Lisieux. Przyszedł niemal w wigilię dwudziestego pierwszego stulecia. Możemy bez obaw stwierdzić, że jeszcze nigdy w historii chrześcijaństwa nieszczęśliwy, zatruty miłością własną świat nie potrzebował bardziej wiedzy, że jedynym źródłem prawdziwego szczęścia jest całkowite oddanie własnego serca Sercu Boga.

Jeśli zastanawiamy się bliżej nad doniosłością przesłania św. Teresy dla naszych czasów, staje się ona tym wyraźniejsza, im więcej widzimy wokół ludzi zarażonych wirusem pychy. Jak nauczają z niesłabnącym mozołem papieże, jeżeli współczesny świat potrzebuje czegokolwiek, jest to powtórne odkrycie nauczania Chrystusa o stawaniu się podobnym dzieciom. Właśnie On ostrzega z jak największą powagą: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Ta przestroga była zawsze potrzebna, jest jednak nieodzowna dzisiaj – w czasach, gdy osiągnięcia człowieka w świecie materialnym zatruły miliony spośród nas zarozumiałością i obojętnością wobec Boga.

Inaczej niż inne wielkie księgi w historii katolicyzmu, autobiografia św. Teresy z Lisieux niemal nie nawiązuje do okoliczności historycznych, które towarzyszyły jej publikacji lub miały wpływ na powstawanie. Autorka przeżyła zaledwie dwadzieścia cztery lata, z których dziewięć upłynęło w oddaleniu od świata, pod klauzurą klasztoru karmelitanek.

Istnieje jednak głęboki sens, do którego możemy się odwołać pisząc o historycznych okolicznościach, w jakich powstała książka. Dwóch francuskich pisarzy, współczesnych św. Teresie, pozwala nam wyrobić sobie pewien pogląd o destrukcyjnych ideach, które zaczęły nękać w owych czasach chrześcijaństwo. Ernest Renan, były bretoński seminarzysta, odrzucił Boskość Chrystusa, przedstawiając Go jako charyzmatycznego kaznodzieję z Galilei i zaprzeczając, by kiedykolwiek czynił cuda. Alfred Loisy, ksiądz pochodzący z Lotaryngii, zaprzeczył, jakoby Chrystus założył Kościół, lub ustanowił którykolwiek z sakramentów.

Nie ma chyba bardziej wstrząsającego kontrastu, niż zestawienie Życia Jezusa Renana, lub Ewangelii i Kościoła Loisy’ego, z autobiografią św. Teresy. Ta ostatnia pisana jest w duchu głębokiej wiary, szczególnie wiary w Chrystusa, do którego raz po raz zwraca się „Mój Boże”; podczas gdy Renan i Loisy porzucili swoją niegdysiejszą wiarę i pracowicie podważają wszystko, co dawniej wyznawali.

Należy przy tym szczególnie podkreślić, że wiara św. Teresy została wystawiona na ciężkie próby. Istotnym źródłem osiągniętej przez Teresę świętości jest zatem niezłomne wyznanie wiary w obliczu wielkich pokus, jakimi Bóg zechciał ją doświadczyć.

Ostatnio wydane pisma Świętej odkrywają aspekt jej życia, który przeoczyło wielu komentatorów. Jej wiara została wystawiona na próbę, ale zesłane przez Boga cierpienia postrzegała jako nadprzyrodzoną drogę do nawrócenia niewierzących. „Ofiarowuję – wyznała przełożonej – swój wielki ból, aby wyprosić światło wiary dla nieszczęsnych niewierzących, dla wszystkich którzy odeszli od wiary Kościoła.”

Kiedy weźmiemy to pod uwagę, dostrzeżemy całkiem nowy wymiar stworzonej przez św. Teresę drogi duchowego dziecięctwa. Teresa była osobą niezwykle utalentowaną, o przenikliwym umyśle. Mimo to pozostała wierna, a jej wiara wzrastała właśnie dlatego, że została poddana przez Pana surowym próbom.

Wyrafinowana dwuznaczność ks. Teilharda i prostota św. Teresy

Kolejna z prac ks. Patryka O’Connela, podkreślająca kontrast między nauczaniem św. Teresy a modernistycznym podejściem do katolicyzmu, pojawiła się w czasopiśmie „Immaculata”, z przełomu lipca i sierpnia 1971 roku. Ks. O’Connell polemizuje w niej z artykułem, który przychylnie porównuje św. Teresę z ks. Teilhardem de Chardin, opierając się na dwóch pochodzących z ich pism cytatach. W liście do swej siostry Celiny Teresa pisze: „Im starsze się stajemy, tym bardziej kochamy Jezusa, i tylko w Nim możemy kochać się nawzajem”. Odpowiedni fragment ze Środowiska Bożego ks. Teilharda brzmi: „Bez Najwyższego Centrum Konwergencji, ludzie nigdy nie mogliby się darzyć wzajemną miłością”. Bardzo trudno jednak porównywać tych współczesnych sobie autorów, wnioskując tylko na podstawie dwóch wyrwanych z kontekstu zdań.

W okresie, gdy opublikowano ten artykuł, pisma Teilharda były bardzo popularne w kręgach inteligencji katolickiej. Choć popularność ta z czasem zmalała, jej wpływ jest nadal odczuwalny. Cytowane fragmenty nie muszą wcale świadczyć o podobieństwie wymienionych autorów. Co więcej, dostarczają pewnych poszlak, dzięki którym wiemy, czego się po nich spodziewać. Św. Teresa używa prostego języka, zrozumiałego nawet dla dziecka. Tymczasem ks. Teilhard wyraża się niejasno – przy czym można odnieść wrażenie, że robi to celowo. W wynajdywanej przez niego terminologii czytelnik może odnaleźć, co tylko zechce. Prawdziwe porównanie wymaga jednak wzięcia pod uwagę całego życia i wyrażanych przez autorów myśli.

Ks. O’Connell, misjonarz św. Kolumba, który spędził dwadzieścia trzy lata na misji w Chinach w okresie, gdy był tam również ks. Teilhard, podkreśla, że francuski jezuita nie wyjechał po to, by zdobywać wiernych, ale by prowadzić badania nad pochodzeniem człowieka (był paleontologiem). Św. Teresa nie opuściła nigdy klasztoru, aby zdobywać dusze dla Chrystusa w dalekich krajach; pragnienie to dominowało jednak nad jej życiem, wypełnionym modlitwą i pokutą. Pragnienie nawracania było w niej tak silne, że przed swą przedwczesną śmiercią obiecała pomagać misjonarzom z nieba. Dotrzymywała tej obietnicy tak skutecznie, że ogłoszono ją współpatronką działalności misyjnej.

Choć oboje byli duchownymi, oboje urodzili się i wychowali we Francji w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia, ich poglądy na posłuszeństwo całkowicie się różniły. Tradycyjne rozumienie złożonych ślubów najwyraźniej umknęło Teilhardowi. Jego wyczucie posłuszeństwa odpowiada bardzo współczesnym dysydentom – być może wyjaśnia to jego popularność wśród tych, którzy przeciwstawiają się nauczaniu Rzymu i Ojca Świętego.

Jak podkreśla misjonarz św. Kolumba, pisma Teilharda zostały zakazane przez Święte Oficjum za rozpowszechnianie potępionej doktryny poligenizmu, najpierw na polecenie papieża Piusa XI, potem Piusa XII oraz kolejno przez licznych papieży i zwierzchników duchowych. Wbrew złożonemu ślubowi posłuszeństwa, przeciwstawiając się poleceniom przełożonych, którzy zabronili mu publikowania, ks. Teilhard upewnił się, że jego dzieła zostaną pośmiertnie wydane, przekazując je wykonawcom testamentu, spośród których część to znani ateiści. Z drugiej strony, wiele rozdziałów niniejszej książki ukazuje nam, jak wielkie było posłuszeństwo św. Teresy. Nie zostałaby kanonizowaną świętą, gdyby było inaczej.

Pisma ks. Teilharda zostały zbadane przez Święte Oficjum, a także przełożonych zakonu jezuitów, którzy zgodnie orzekli, że nie nadają się do publikacji, ze względu na poważne błędy przeciwko wierze. W roku 1957, za pontyfikatu papieża Piusa XII, Święte Oficjum nakazało usunięcie wszystkich jego książek z bibliotek seminaryjnych i katolickich księgarni. To samo Święte Oficjum, za papieża Jana XXIII wydało surowe ostrzeżenie, Monitum (30 czerwca 1962 roku) ogłaszając, że pisma te zawierają poważne błędy i stanowią zagrożenie dla wiary. Obecny papież potwierdził to ostrzeżenie w roku 1981, tuż po zamachu na jego życie. Mimo to, wielu seminarzystów i teologów uznawało Teilharda za wielką osobowość, a niektórzy byli nawet zdania, że zostanie on kiedyś Doktorem Kościoła. Jednak, podobnie jak wiele dzieł inspirowanych intelektualną pychą, a nie posłuszeństwem woli Bożej, jego pisma trafią w końcu na śmietnik historii. Jak ujmuje to św. Paweł, dzieło każdego zostanie wypróbowane w ogniu – a z dzieła Teilharda pozostaną jedynie popioły.

Prawda o św. Teresie jest zupełnie inna. Bez najmniejszej pretensji, nie próbując dokonać niczego, co ruszyłoby Ziemię z posad i pisząc tylko ze względu na święte posłuszeństwo, stworzyła klasyczne dzieło religijne, które przetrwa po kres czasu. Obecnie zasłużenie uznaje się ją Doktorem Kościoła. Trzy niezbędne do przyznania takiego tytułu warunki spełniła z łatwością: świętość wyjątkowa nawet pośród innych kanonizowanych; głębia religijnego nauczania i rozbudowana spuścizna literacka, którą Kościół może zarekomendować wiernym jako wolną od błędu i wierną autentycznej Tradycji.

Gdyby więcej duchownych i księży zdobyło się na prostotę i pokorę małego dziecka dzięki lekturze Dziejów duszy, a także zastosowało się w życiu do jej mądrego nauczania, nie bylibyśmy świadkami kryzysu powołań, z jakim mamy do czynienia obecnie.

Br. Francis Mary Kalvelage FI

***

Pierwsza spowiedź św. Teresy

Wspominając pierwsze przystąpienie do sakramentu pokuty, Teresa napisała: „Pouczona dobrze o wszystkim, co miałam powiedzieć i zrobić, weszłam do konfesjonału i uklękłam. Ksiądz Ducellier odsunął kratę – i nie zobaczył nikogo. Byłam tak mała, że moja głowa nie wystawała ponad jego podłokietnik, powiedział więc żebym wstała. Posłuchałam natychmiast, zwróciłam się w jego stronę i patrząc prosto na niego wyspowiadałam się jak duża dziewczynka i przyjęłam błogosławieństwo z wielką pobożnością, ponieważ powiedziałaś mi, że w chwili otrzymania rozgrzeszenia łzy Jezusa oczyszczą moją duszę. Pamiętam pierwszą naukę, jakiej mi udzielono. Ksiądz zachęcił mnie do nabożeństwa do Najświętszej Dziewicy, a ja obiecałam sobie podwoić moje oddanie wobec Niej (podkreślenie dodane). Opuściłam konfesjonał szczęśliwa, z tak lekkim sercem, że nigdy chyba nie czułam w duszy tyle radości. Od tego czasu przystępuję do spowiedzi we wszystkie wielkie święta – i za każdym razem jest to prawdziwe święto” (z Dziejów duszy).

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi.